|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
05-02-2016, 21:41 | #91 |
Reputacja: 1 | - Przepraszam - powiedział Robert poprawiając szlafmycę, która opadała mu na twarz. Tylko jedną ręką, ponieważ drugą musiał przezornie trzymać zbyt duże, ale szykowne nocne pantalony, tradycyjnie noszone przez kler Pholtusa - Znasz lepiej Tristana od nas, Revaldzie, to twój człowiek. Gdzie mógłby chcieć uciec z Izabelą? Czy był wyznawcą jakiegoś bóstwa, żeby szukać pośpiesznie kapłana i próbować usankcjonować swój związek? Miał w okolicy jakiś przyjaciół, sprzymierzeńców, którzy mogliby chcieć mu pomóc w tej sytuacji? - rycerz zakonny zezował na marynarzy i swoich towarzyszy, co znaczyło, że wpatruje się uważnie w oczy Revalda. Znać było po Robercie, że nie marnował czasu w niedzielnej szkółce dla inkwizytorów i od razu zaczyna zbieranie bezcennych informacji. |
05-02-2016, 22:22 | #92 |
Reputacja: 1 | Revlad zmierzył zakonnika niemiłym spojrzeniem, po wzmiance o "jego człowieku" a na wieść o "usankcjonowaniu związku" aż się zatrząsł. - CO?! - ryknął na cały głos, aż poniosło się po rzecze i bagnach - Jak on sprawi że Izabel stanie się jego żoną to ja sprawie, że szybko stanie się wdową! - Rycerz potrzebował dobrych paru chwil, aby się uspokoić i przestać rzucać mięsem. - On NIE MOŻE nic zalegalizować. Zgodnie z prawem Marchii, ojciec Izabel rozporządza prawem do jej ręki. Ponieważ on nie żyje, ten obowiązek został przerzucony na mnie. Be mej zgody, ona NIE MOŻE wyjść za mąż. Nawet jakby znaleźli jakiegoś klechę, który udzieliłby im ślubu, to ów związek nie miałby mocy prawnej. Zwłaszcza jak jedna ze stron będzie martwa, rozczłonkowana i rzucona psom na pożarcie! - Choć wciąż słaby, Revald huknął pięścią w pakę na której siedział, niemal rozwalając wieko. - Wracając zaś do twego pytania, to nigdy nie widziałem aby ten próżniak się do kogoś modlił, ale kto go tam wie. Nie interesowało mnie to, dopóki robił co od niego należało. Co się tyczy okolicy, to pewny być nie mogę, ale on nigdy nie mówił aby to był a ze mną jest po raz pierwszy na pewno. Nie sadzę aby tu kogoś znał. A gdzie mógłby uciec? Nie wiem. Nie wiem nawet czy On o tym pomyślał. Nigdy nie był zbyt bystry. Tu wszędzie są tylko bagna. Zdaje się, że nawet nie ma twardej drogi do tego zadupia. Trzeba by miejscowych zapytać. - |
05-02-2016, 22:46 | #93 |
Reputacja: 1 | Robert zniknął na chwilę, by wrócić w ubiorze bardziej stosownym do nocnego pościgu. Zakonnik chciał rozdać latarnie ludziom, zasięgnąć u nich języka i dowiedzieć się szybko jakimi ścieżkami mogli potencjalnie uciekać Tristan i jego kobieta. Zdobytą wiedzą zakonnik planował podzielić się z członkami drużyny, tak aby ułatwić organizację akcji poszukiwawczej. Niestety, dopiero wtedy wyznawca Pholtusa zorientował się, że wszyscy członkowie załogi Hrabiego uciekli. - Tak jeszcze pytam, aby się upewnić, Revaldzie - Robert przybrał oficjalny ton, kiedy już wszyscy byli gotowi do wyruszenia - Jest raczej pewne, że Tristan zechce bronić Izabeli, jeśli zechcemy ją mu odebrać, a i sama dziewczyna może nie być zbyt chętna, aby dołączyć znowu do naszej gromadki. Na jak wiele możemy sobie pozwolić wobec zakochanej pary? I bądź tutaj konkretny. Jeśli możemy ogłuszyć dziewczynę i przynieść ją na łódź, to sprawa będzie dość łatwa. Jeśli musimy załatwić sprawę dyplomatycznie, to rzecz się znacznie komplikuje. Ostatnio edytowane przez pppp : 05-02-2016 o 23:16. |
05-02-2016, 22:57 | #94 |
Reputacja: 1 | - Nic mnie nie obchodzi co zrobicie z tym durniem. Co do Izabel, to ma być żywa i zdolna do podróży. Zadowolona być nie musi. Jeśli ją ogłuszysz... cóż, trudno. Ale jeśli ogłuszyć ją za mocno, to Ciebie spotka ten sam los, albo i gorszy. Ręczycie za jej bezpieczeństwo własnymi głowami. -
__________________ naturalne jak telekineza. |
05-02-2016, 23:10 | #95 |
Reputacja: 1 | - Co mnie spotka? - powiedział nagle Robert, a nerwowy tik wykrzywił jego twarz - Revaldzie, nie jestem twoim giermkiem. Pytam po dobroci, a ty próbujesz mi grozić? Widać było, że zakonnik ma dość ciągłych awantur urządzanych przez stukniętego rycerza. Hałasy, krzyki, nieustanne bójki, a na dodatek agresywny styl zarządzania Revalda, to wszystko było ponad wytrzymałość Roberta. - Jestem szlachcicem tak jak wy i nie będziecie odnosić się do mnie równie grubiańsko. Ani do żadnego z nas. Wszyscy już nieraz naraziliśmy nasze głowy, aby zachować przy życiu Izabelę - powiedział ostro Robert - Nie trzeba nas zastraszać jak pastuchów. Zrozumiano? Zakonnik mocniej ujął włócznię w dłoń i przyjrzał się osłabionemu przez narkotyki rycerzowi. Zbyt słabemu, aby wstać i ruszyć w pogoń. |
05-02-2016, 23:19 | #96 |
Reputacja: 1 | - Gówno mnie obchodzi kim jesteś. Zwłaszcza, że wiem o was co nico. Co nieco więcej, niż wam się wydaje. Dlatego w dupie mam czy wam się podoba czy nie, jak się do was odnoszę. Trafiliście pod moja komendę i macie robić co wam karze. - Głos rycerza był zmęczony, ale zimny jak zawsze a spojrzenie twarde. - No chyba, że to bunt Panie szlachcic. Jeśli tak, to powinieneś wetknąć mi teraz ten kijaszek w pierś, bo potem możesz nie mieć ku temu łatwiejszej okazji. Ja zaś Ci nie grożę. Informuje jeno o swych zamierzeniach, jakby... jak to ująłeś? Rzecz się znacznie skomplikuje. - |
06-02-2016, 00:12 | #97 |
Reputacja: 1 | - Robercie, niepotrzebnie w sprawę mieszasz emocję - powiedział Malcolm - Pan Revald wyraził swoje stanowisko i należy nam posłuchać jego rady, wszak szczerze to robi. Malcolma wbił miecz w szyję rycerza i przekręcił. Odstąpił w bok wyrywając miecz, jucha z tętnicy siknęła na trzy sążnie. Wprawnym ruchem strząsnął z ostrza krew. - Moi drodzy - rzekł do reszty - Proponuję dokończyć sprawę bez udziału pana Revalda. Znajdziemy Izabelę, załatwimy interes z towarem a potem doprowadzimy młodą parę na miejsce. Jak ktoś zapyta powiemy, że Revald zaginął w podróży na bagnach. Wkurzył się na Izabelę, że wybrała Tristana, ruszył za nią w pogoń zaślepiony przez wściekłość i zaginął. Te bagna bywają zdradliwe. |
06-02-2016, 20:26 | #98 |
Reputacja: 1 | Malcolm w czasie ich krótkiej podróży dał się poznać jak człek zrównoważony, wyważony i szukający rozwiązania każdego problemu na drodze porozumienia i negocjacji. Tak też było i teraz. Wrażając miecz w szyje Revalda Krulla wszak przecinał większość trapiących ich problemów, raz i na zawsze. Inną sprawa było jak ma zamiar odnieść się i rozwiązać inne, które właśnie za dotknięciem Malcolowego ostrza się nad nimi pojawiły. Revald Krull wszak był nie byle kim. Ba! On w rzeczy samej był naprawdę KIMŚ i choć zezowaty starzec jego rychłą śmierć przedstawił w sposób gładki jak dupa niemowlaka, to pozostawały pytania jak odniosą się do jego tłumaczeń ich przełożeniu z Legionu. Wszak każdy z nich wobec owego Legionu jakieś zobowiązania miał a jakie jeszcze powiązania mógł mieć stary rycerz, bogowie jedni mogli wiedzieć, - Skurwysyny!!! - Wszystkie te rozważania musiały jednak chwilo zejść na plan dalszy, bo Revlad o dziwo umrzeć tak łatwo nie chciał. Dźgnięty przez Tumuliza, stoczył się z paczki, na której siedział, brocząc krwią jak zarzynana świnia. Nie był wcale od tego stanu daleki. Siłą rozpędu zdołał jakoś wstać i wyszarpać miecz z jaszczura. Cóż z tego, jak miecz ów trząsł mu się w dłonie jak osika. Jandą rękę Krull przycisnął do rany a drugą starał się utrzymać miecz przed sobą. Ba, postawił nawet kilka chwiejnych kroków w stronę Malcolma i Roberta, który wyraźnie szedł dziadkowi w sukurs. Wynik tego starcia mógł być tylko jeden. Tak jak w pełni sprawny Revlad, sądząc po jego sławie i już widzianych przez nich samych wyczynach, zapewne zgoniłby Tumulizów i życia pozbawiał, tak teraz był tylko półtrupem, ledwo trzymającym się na nogach i ostatkiem sił unoszącym miecz. Ku reszcie ludzi Legionu rzucił jeszcze tyko jedno wiele mówiące spojrzenie. Takich samych spojrzeń Tumulizowie rzucili im kilkadziesiąt na raz, ale we wszystkich chodziło o jedno. Czas było wybrać stronę. ------------------------------------------------------------------ Przed odpisem zajrzycie do Komentarzy, gdzie jest dalsze, ważne info. Ostatnio edytowane przez malahaj : 06-02-2016 o 20:28. |
07-02-2016, 00:26 | #99 |
Reputacja: 1 | Kończyła układać w myślach wiadomość dla Magnusa - sporo się działo, nie mogła pozwolić sobie na nieskładne dukanie, szczególnie w tak wyjątkowej formie wypowiedzi, jak sen. - ZAMILCZ!!! - NIE!!! Czyżby znowu brak snu tej nocy? Zerwała z siebie derkę i pobiegła na górę, żeby uciszyć bezduszne towarzystwo... Nie była sama w tym postanowieniu, chociaż pozostali ruszyli z orężem w dłoni... Kaeasa jednak była pewna, że to alarm... dyplomatyczny. Cholerny pachołek Revalda, myślała. Z niecierpliwością doczekała końca teatrzyku i koniec końców potulnie wróciła na dół, choć widok uciekającego Tristana budził w niej mroczne instynkty... Spać. Szybko przekazała wiadomość Magnusowi: „Wyruszyliśmy, do tej pory wszystko zgodnie z planem, Krull i ja w świetnym zdrowiu, reszta to patałachy, ale swoje robią. Teraz jesteśmy w Wodnikach, załatw mi kilka ładnych sukni, co najmniej jedną, zieloną, taką jak ma Miranda Rills, i jakieś pasujący naszyjnik.” Krzyki Kaczora dobiegły jej niedługo potem. O wiele za prędko! Tym razem chwyciła za Koszmar i wyszła na pokład - potargana maszkara z mordem w oczach i rękach. Widok Revalda gwałtownie ją ostudził, wysłuchała jego relacji z niemałym zaskoczeniem. Niezłe ziółko z tej Izki. Czyli nie załatwimy wszystkiego po dobremu. Już ona zobaczy. Już mieli się rozejść w poszukiwaniu diablicy i krnąbrnego giermka - niemalże miała przed oczami jego błagania o litość - kiedy stary Tumuliz zaatakował Krulla. Chwila szoku - czy ten spróchniały pniak mógł być AŻ TAK GŁUPI? To się nie mieściło w głowie. Niezwłocznie wskoczyła między zdradziecki ród a ich przywódcę, wypowiadając sobie tylko znane magiczne słowa. axakr owa'y ow Jeden ruch a zarżnę jak świnię. |
07-02-2016, 08:45 | #100 |
Reputacja: 1 | Gnorri wracał właśnie z kuźni, gdzie dzięki uprzejmości miejscowego kowala oraz niewielkiej brzęczącej łapówce dopieszczał swój pancerz płytowy, gdy spostrzegł zamieszanie na pokładzie. Dziewka wystawiła cały ród do wiatru. Co by to było gdyby modzi mogli wybierać sami z kim się wiążą. Tak się nie robi ani u krasnoludów, ani wśród możnych. Pościg i doprowadzenie do wuja był jedynym słusznym czynem. Gnori było tym przeświadczony. Tak mówiło mu jego wychowanie. Skrytobójczy zamach Malacolma obraziły Gnoriego, jego ród oraz wszystkich krasnoludów. Nie zdradza się przywódców. Są wyjątki od tego, lecz nieliczne. Na pewno jedna głupia dziewka nie może być powodem łamania zobowiązań. Przesunął tarczę. Podszedł od tyłu do Malkolma, gdy ten był zajęty obserwowaniem chwiejącego się Revalda. Smagnął korbaczem po nogach by przewrócić głupca. Miał też na uwadze ruchy jego przygłupiego krewnego. Przygłupiego jeśli stanie przeciw przywódcy wpierając krewniak. "Lepiej leż i nie wstawaj głupcze, bo twa głowa rozpryśnie się jak dojrzały melon pod ciosem korbacza". Pomyślał, gdy już powalił na pokład Malcolma.
__________________ Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę. Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem. gg 643974 Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975 Ostatnio edytowane przez Cedryk : 07-02-2016 o 10:12. |