|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
|
| Narzędzia wątku | Wygląd |
15-09-2016, 12:21 | #41 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Trakt Kupiecki, Zatoka Zdobywcy 25 Desnus, 4720 AR Późne popołudnie Po dokładnym przeszukaniu karawany, bohaterowie zebrali pozostawione przez najeźdźców łupy, po czym ruszyli w stronę Wybrzeża Zdobywcy, chcąc jak najszybciej opuścić Przełęcz Głupców. Dotarli tam jeszcze przed zachodem słońca, rozbili obóz na piaszczystej plaży i szybko położyli się spać, aby odzyskać nadwątlone podróżą siły przed kolejnym ciężkim dniem. O świcie zjedli ubogie śniadanie, opróżniając nieco swoje zapasy podróżne.
__________________ [URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019 Ostatnio edytowane przez Warlock : 15-09-2016 o 22:12. |
15-09-2016, 23:02 | #42 |
Konto usunięte Reputacja: 1 |
__________________ [FONT="Verdana"][I][SIZE="1"]W planach: [Starfinder RPG] ASF Vanguard: Tam gdzie oczy poniosą.[/SIZE][/I][/FONT] |
17-09-2016, 12:30 | #43 |
INNA Reputacja: 1 | W obozie nad brzegiem rzeki Pirania & Mesmir
__________________ Discord podany w profilu |
18-09-2016, 21:14 | #44 |
Reputacja: 1 | Ogr dla Rośliny był żyjącym stworzeniem. Nie zaliczającym się do kategorii insektów, owadów, czy zwierząt a do kategorii inteligentnych humanoidów... Mimo wszystko "inteligentnych". Natura pozwalała żyć wszystkim, jednakże była bezlitosna dla każdego. Była w stanie zrozumieć jego głód i nawet zachowanie. Nie był to też głodny wilk, którego dla własnego dobra lepiej było unikać. Z humanoidami można było się porozumieć. |
19-09-2016, 10:09 | #45 |
Administrator Reputacja: 1 | Wielki jak brzoza, a głupi jak koza - tak przynajmniej powiadano. Osobnik, który (dosłownie) stanął im na drodze, nie wyglądał na uosobienie intelektu. Na dodatek, sądząc z zachowania uważał, że cały świat należy do niego. A jeśli nie świat, to przynajmniej droga. I parę jeszcze innych rzeczy. Darriel zwykle nie miał nic przeciwko temu, by zejść z drogi jakiemuś durniowi, bo branie udziału w burdach było zwykle nieopłacalne. Dureń i tak nie mądrzał, zaś satysfakcja z tego, że się komuś nastrzelało po pysku, lub posłało w objęcia medyka (ewentualnie grabarza) była niewielka. W tym jednak przypadku mogło chodzić o zysk, jako że w słowach Colina kryła się obietnica zapłaty. A poza tym... nie po to się wlekli przez jakieś wertepy i narażali swe głowy chroniąc kupca, by teraz, na progu cywilizacji, jakiś żarłok, któremu nie chciało się zarobić na chleb, miał zeżreć cały ładunek, zrujnować Colina, a tym samym pozbawić ich możliwości zarobku. Czy podjęte przez Mesmira i Hydrangeę próby 'negocjacji' przyniosą jakieś efekty, tego Darriel nie wiedział, na wszelki jednak wypadek wolał przygotować się na najgorsze, czyli na konieczność ustrzelenia osiłka. Cofnął sie o krok, po czym przygotował się do strzału. |
19-09-2016, 22:10 | #46 |
Reputacja: 1 | Mitabu pozwolił zwierzęciu wrócić do kłusa. Koń sapał, zmęczony galopem i co rusz zwalniał krok. Nie było powodu ryzykować zajechania wierzchowca, więc półelf po prostu pozwolił sobie na śniadanie w siodle. I, oczywiście, nie było mu dane zjeść w spokoju. Zirytowany obrócił się w siodle szukając źródła wściekłego brzęczenia. I znalazł. Dwie pszczoły, wielkości dużego psa i bzycząc z głośnością małego targowiska nacierały w górę zbocza. Z pajdą chleba w zębach Mitabu spiął konia. Tyle że zwierzę było zbyt zmęczone żeby uciec nacierającym owadom. Pszczoły szybko skracały dystans. I, według opowieści, były jadowite. W ryku Mitabu było coś więcej niż tylko pusta groźba. Przez chwilę echo niosło tuzin historii, każdą jedną pełną gniewu, zawiedzionych nadziei i desperacji. A ich bohaterowie przystanęli u boku półelfa. Zatoczył koniem dookoła monstrów. Jego pierwszy oszczep przeleciał za wysoko, nie robiąc krzywdy stworzeniu - ale za to drugi pocisk przeleciał nad opuszczoną tarczą i wbił się w pancerz owada całym grotem. Nie powstrzymało to napastnika - a przynajmniej do chwili kiedy efemeryczna dłoń dobiła go do ziemi krzesząc pod kopytami iskry negatywnej energii. Drobne ugryzienie drugiego owada nie wydawało się groźne - na teraz. Mwangi dobył miecza i potężnym rąbnięciem odłupał kawałek chitynowego pancerza - ale tak samo jak wcześniej, pszczoła nie poddawała się tak łatwo. I wtedy sprawa się rypła. Koń, wyszkolony do walki, zawzięcie kopał i gryzł. Mitabu, choć nie był wybitnym jeźdźcem, utrzymywał się w siodle. Może nie poświęcił dość uwagi przeciwnikowi, może nie miał doświadczenia w walce z latającymi przeciwnikami albo po prostu miał pecha. Kiedy koń stanął dęba, Mitabu nadział się piersią wprost na żądło. Spadając z konia, zobaczył tylko dwie niewyraźne sylwetki i krótkie błyskawice smażące owada - po czym padł na glebę obok swoich martwych przeciwników.
__________________ W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki! |
27-09-2016, 14:20 | #47 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | - Gdzie jest twój pan, ogrzy portowcu?! - Ogr usłyszał za swoimi plecami obcy mu głos, którego stanowczy ton zabrzmiał w uszach olbrzyma niczym chłosta. Pełna rozbawienia mina niemalże natychmiast zrzedła i nabrała powagi, a zaciśnięte pięści nerwowo zadrżały. W ten sposób zwykli zwracać się do niego tylko źli ludzie, na których jego wygląd wydawał się nie wywierać większego wrażenia, a w kontaktach z nimi stwór nie miał zbyt przyjemnych wspomnień.
__________________ [URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019 |