Beczka była ciężka i stabilnie przymocowana do podłoża, lecz w kilkoro na pewno udałoby się ją przewrócić i wylać zawartość.
- Ktoś pomoże? - zapytał Anathem.
- Czy naprawdę uważasz że to rozsądne!? Mnie by zdenerwowało jeszcze bardziej jakby mi ktoś pod nieobecność dom rozwalił. - Powiedziała krytycznie wojowniczka.
- Może nie jest to najlepiej brzmiący pomysł, ale myślę, że nie chce narażać się na gniew Kossutha, bo bałem się beczki wody. - mnich sprawiał wrażenie zdecydowanego by coś z tą wodą zrobić.
- Przypomnę Ci to, kiedy będziesz się chciał czegoś napić. Ta woda może nam uratować życie, jeśli będziemy zmuszeni zostać tu na dłużej. - zirytował się Zoren.
- Po co chcesz to zepsuć? - Morn stale nie rozumiał poczynań mnicha.
- W takim razie poczekajmy tu na lokatora tego wspaniałego lokum. Zrozumcie mnie. Plan wody i plan ognia nie żyją ze sobą w zgodzie, a łaska Kossutha może być czymś co uratuje mi życie w kolejnej bitwie. - Anathem starał się wyjaśnić swój punkt widzenia. -Wody możemy nabrać do naczyń, a do wyjścia też nie mamy daleko i tam wody pod dostatkiem.
- Anathemie, kto uczył Cię teorii planów? Wszystkie plany elementalne, nawet te sobie przeciwne, współistnieją w harmonii. Do wyjścia mamy trzydziestometrowy klif, więc możliwość uzupełnienia zapasu u źródła, które zapewnia czystość i świeżość wody, jest nieoceniona. Bezmyślna destrukcja, czemu? - zapytał Zoren zawiedziony
- Zorenie. Po prostu uważam, że nie chce zostawić za sobą żywiołaka wody, by mógł nas zaskoczyć i zaatakować w czasie eksploracji. Wolałbym tu na niego poczekać, ale zgoda. Mam tylko jedno pytanie i prośbę z niego wynikającą. Czy jeśli przepuści się przez wodę błyskawicę, to czy dalej nadaje się do spożycia? - padło pytanie.
- Nie widzę związku przyczynowo-skutkowego między wylaniem wody z beczki a żywiołakami wody, jeśli zaś chodzi o elektryczność i wodę, to nie powinna zaszkodzić zdatności do spożycia.
- Chciałbym zatem coś sprawdzić. Moglibyście się przygotować na wypadek nagłego ataku? - Anathem zapytał towarzyszy, po czym podszedł do beczki i zanurzył w niej dłoń. Zauważył reakcje Morna i Zorena. Skinął im w prosiekowiniu głową i spojrzał na Zazę - Gotowa? - zapytał.
Widząc działania mnicha morn szybko wyszedł na korytarz. Zaś Zoren odsunął się pod ścianę, chociaż i tak w pomieszczeniu było mało miejsca, dużo miejsca zajmował beczka, więc daleko nie odsunął się.
- Ty nie umrzesz śmiercią naturalną, mówił ci to ktoś?- rzucił Tanis, podążając za czarownikiem w bardziej bezpieczne miejsce
Zaza stojąc koło mnicha w ostatniej próbie chciała go przekonać by się nie wygłupiał i szedł dalej, zwłaszcza że to co się działo wypędziło już zaklinacza prawie na korytarz.
- Uważam że jeśli coś tam mieszka to rozjuszenie tego jest złym pomysłem, a jeśli nie to przypadkowe rozwalenie ...konstrukcji może narobić nam większej szkody niż pożytku.
- Nie sądzicie, że może te drzwi nie były zamknięte przez przypadek? Tu nie ma nic innego, tylko beczka z wodą. Po co ktoś zamykał beczkę na klucz? Jeżeli wszystkim wam tak zależy to niech będzie, ale Zoren musi zamknąć te drzwi zanim ruszymy dalej. - Mnich nie miał już siły na kłótnie. - To co robimy? Zorenie? Zazo? Wy najbardziej oponujecie, więc zdam się na Was. W końcu jesteśmy drużyną, więc nie będę działał bez waszego przyzwolenia.
Prosiłbym żebyś też przyjacielu nie pił w przyszłości wszystkiego co znajdziemy bez wcześniejszego ustalenia pochodzenia tej cieczy. Liczę na to i modlę się do Kossutha, żeby nic Ci nie było. - ostatnie zdania Anathem skierował do alchemika. Ten prychnął, teraz już zdenerwowany.
- Anathemie, przed spróbowaniem tej wody zbadałem ją na miarę możliwości, którymi tutaj dysponujemy, korzystając też z mistycznego wsparcia Morna. Spróbowanie odrobiny było ostatecz…
- który powiedział, że wykrył magię przywołania. Postanowiłeś więc sięgnąć do beczki w której coś mogło być i napić się wody - diablę weszło mu w słowo.
-...nym testem. Zdałem się też na Twój bystry wzrok - gdybyś dojrzał coś wewnątrz, ostrzegłbyś nas przecież. Gdyby to była magia nekromantyczna, zauroczeń, wtedy powstrzymałbym się, co byłoby logicznym działaniem - magia przywołań świadczyła, iż z największym prawdopodobieństwem woda ta została tutaj sprowadzona czarami. I muszę przyznać, że wytykanie mi braku ostrożności jest z Twej strony pewną hipokryzją.
- Prawdopodobieństwo jest tutaj kluczowym słowem. Komu jak nie Tobie mogę wypomnieć brak ostrożności jeśli to nie ty łajasz mnie za to na każdym kroku. Błąd w ogniu walki to jedno, a picie magicznej wody z zamkniętej komanty to co innego. Nie ważne. Ważne jest to, co dalej zrobimy.
- Mnie woda nie zaszkodziła, Tobie bezmyślne szarże już wielokrotnie. Ruszymy dalej, zostawiając beczkę jako awaryjne źródło wody pitnej. Pomieszczenie mogę zamknąć, jeśli Cię to uspokoi.
- Szczury czy gobliny nie są znane z zamiłowania do czystości - dorzucił swoje trzy grosze Morn zza drzwi. - Z pewnością zaniecześciłyby wodę, a szkoda by było.
- Chodźmy więc stąd, ale skoro jesteście pewni, że z wodą wszystko w porządku to nie rozumiem w czym mój test miał zaszkodzić. Wszyscy w kółko mówicie o niewyczerpywalnej beczce, ale nikt nie pozwolił mi wylać nawet części wody,co mogłoby to potwierdzić. Uznaliście, że jest tak zaklęta, że sama napełnia się wodą i wydajecie się być tego pewni. W takim razie po odlaniu części, czy nawet calosci, powinna się sama uzupełnić, więc nic by się nie stało. Uważacie, że nic tam nie ma, tylko woda to co wam szkodziło to sprawdzić? - Następnie zwrócił się do Zorena - Przyjacielu, czy to nie Ty przed chwilą stwierdziłeś, że byłbyś kiepskim naukowcem, gdybyś nie zbadał czystości wody empirycznie? Ta sama metoda naukowa nie obowiązuje już w kwestii udowodnienia teorii o działaniu beczki? - Nie czekając na odpowiedź skierował następne zdanie do Zorena, Morna i Tanisa. - Jesteście mądrzejsi ode mnie. Nie znam się na nauce, magii, alchemii i wielu rzeczach, w których wy jesteście specjalistami. Mimo wszystko jedyny sensowny argument przeciwko wykonaniu mojego testu podała Zaza, która o tych rzeczach zapewne wie tyle samo co ja. Pozwólcie, że durny i narwany mnich podsumuje sytuację. Po pierwsze - beczka jest pełna wody, mimo upływu wielu lat. Waszym wnioskiem jest, że napełnia się magicznie. Ma to sens bo po tak długim czasie woda i tak przynajmniej częściowo by odparowała jeśli nikt by jej nie pił. Po drugie jest tu wyczuwalna magia przywołań, co może potwierdzać teorię. W związku z tym pytanie: Jak możemy to udowodnić koledzy naukowcy? No i pytanie numer dwa: Co innego może oznaczać magia przywołań poza nieskończonym przywoływaniem wody? Wybaczcie mi dociekliwość ale byłoby hipokryzją ganiać mnie za nią, kiedy zarzucacie mi brak rozwagi i zbytnie narwanie. Tym razem chcę się uczyć od mądrzejszych. - ton Anathema był rzeczowy i spokojny. Wbrew opinii towarzyszy rzadko podejmował decyzje bez zastanowienia. Mnich wciąż był młody i może czasem przesadzał, co często dostrzegał po fakcie, ale tym razem nie dostrzegał błędów w swoim rozumowaniu i szczerze liczył na mądrość i radę bardziej doświadczonych towarzyszy.
Alchemik cierpliwie wysłuchał tyrady mnicha, który najwyraźniej miał dość krótką pamięć.
- Anathemie, chciałbym Ci przypomnieć, iż oponowałem tylko i wyłącznie przy Twojej próbie zniszczenia beczki lub wylania z niej całej wody, to także wymagałoby jej uszkodzenia. Nie miałem i mam nic przeciwko zaproponowanej przez Ciebie próbie, ba, uważam ją za dobry pomysł testu, biorąc pod uwagę naszą wrodzoną odporność na moc błyskawic. Nabranie większej ilości płynu także pozwoliłoby sprawdzić, czy i jak szybko działa mechanizm uzupełniania. Dziwi mnie, że kiedy inni byli jej przeciwni, Ty mnie obrałeś na cel dalszej dyskusji.
-Może się źle zrozumieliśmy Zorenie, ale zarzuciłem Ci tylko niekonsekwencję w stosowaniu metody naukowej. Okazuje się, że niektóre teorię trzeba potwierdzać empirycznie a innych nie. Dziwi Cię, że tego nie rozumiem? Może nie wszystko co wcześniej powiedziałem było do końca przemyślane, a część nawet po prostu głupia. Przyznaję. Na początku nie zamierzałem też wylać całej wody i niszczyć beczki. Później trochę mnie poniosło. Nie zmienia to faktu, że nie tylko ja popełniam błędy. - Anathem wziął głęboki oddech bojąc się, że wredniejsza część jego natury znowu sprawi, że powie coś, czego tak naprawdę nie chce powiedzieć - Miałeś jednak rację z zapasami wody. Jeśli chcemy nabrać duża część na raz, żeby czar się aktywował to musimy mieć do czego, bo faktycznie nie powinniśmy jej wylewać. No i pytanie czy faktycznie chcemy sprawdzić czy coś tu nie mieszka. Najgorszym byłoby, grzyby potencjalny współlokator pojawili się, akurat wtedy, kiedy będziemy w potrzebie i ta woda będzie mogła uratować nam życie.
- Priorytetem było sprawdzenie jej czystości, jeśli pominąłem sprawdzenie drugiej teorii, w takim razie było to moje niedopatrzenie spowodowane skupieniem na innych kwestiach - czy tej odpowiedzi oczekiwałeś? Jednak byłbym wdzięczny, gdybyś w przyszłości najpierw przypomniał mi o takim fakcie, zanim wypomnisz mi niekonsekwencję. Ponadto, sprawdzenie teorii o samouzupełnianiu beczki może być utrudnione - nie mamy możliwości sprawdzenia, z jaką częstotliwością uzupełnia się woda. Możemy zaznaczyć jej obecny poziom, nabrać odrobinę i sprawdzić ponownie, opuszczając Cytadelę.
- Przyjacielu - mnich konsekwentnie przypominał Zorenowi - Od jakiegoś czasu odnoszę wrażenie, że sens moich czynów nie ma znaczenia bo traktujesz mnie jak kogoś głupszego, kogo zawsze można, lub nawet należy pouczać. Szybko zapominasz o takich sprawach jak mój wkład w ułożeniu planu odbicia niewolników, za to potrafisz zrobić mi burę za to, że Zaza na mnie spadła. Czepiam się Ciebie absolutnie złośliwie i z pełną świadomością bo traktujesz mnie jak dziecko i sobie tego nie życzę. Cieszę się, że potrafisz jednak komuś przyznać rację. To dobrze rokuje bo mamy jeszcze o czym rozmawiać, ale to już przy lepszej okazji. Rozważ tylko że samouzupełniająca beczka to nadal nie samoczyszcząca się woda, no ale zrobiłem już dosyć zamieszania więc odpuszczam. Pogadamy przy okazji. Chodźmy. - mnich skierował się w stronę drzwi. - Idziemy?
-No dobrze idziemy dalej! - Powiedziała wojowniczka wskazując na drzwi na przeciwko tego pomieszczenia w którym właśnie się znaleźli.
Zoren podziękował Zazie skinieniem głowy. Ta dyskusja była dla niego bardzo męcząca, a co gorsza, zupełnie bezproduktywna - Anathem miał do niego wyraźnie o coś żal, i muszą to rozwiązać w spokoju, by nie marnować dalej czasu na wytykanie sobie nawzajem potknięć.