Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-10-2022, 07:11   #121
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Ogień trawił kolejne z desek, które składały się na drewnianą budowlę. Jedna po drugiej, deski, w środku słonecznego, suchego niczym pieprz dnia, były trawione przez buchającą pożogę, która rozszerzała się coraz bardziej. Zwęglone pozostałości upadały w dół, a sucha trawa pod centralną strażnicą zaczęła się tlić, niekiedy wzniecając małe ogniska.

Sidonius wprawnym gestem schował rapier, wyciągnął torbę medyka i resuscytował Wuga, który leżał bez przytomności w kałuży własnej krwi. Ork, po krótkim zabiegu śledczego, natychmiast powrócił do świadomości, niemalże cały i zdrów.

Kapłan Sarenrae pogrążył się w cichej modlitwie, dotykając Lavenę. Część ran rudej wiedźmy została zasklepiona natychmiast - choć nadal nie był to szczyt jej zdrowia, ohydne krwawienie skończyło się, a ona sama poczuła się bardziej rześko.

Następnie, Khair zakreślił magiczne symbole w powietrzu i wyśpiewał magiczną mantrę, swój wzrok koncentrując na Dmiri. Z początku zdało się, że nic się nie stało, jednak okazało się to fałszem: Dmiri wrzasnęła przeciągle, jakby zobaczyła nagle najgorszy koszmar, jaki tylko można było sobie wyobrazić. Hobgoblinka, nadal krzycząc, uciekła za budynek, nie oglądając się za siebie. Magia kapłańska zadziałała perfekcyjnie.

Jak na wezwanie, oprychy Dmiri także rzuciły się do ucieczki: najemnik na strażnicy rzucił łuk i rzucił się trzy metry w dół, na platformę poniżej, którą wkrótce miał już pożreć ogień. Ork szybko wspinał się po gałęziach, aby zapewne dołączyć do swojej mistrzyni.

Inny, zaraz przy niej, także zrejterował, podążając za Dmiri.
- Ejże, jeszcze z tobą nie skończyłam! - Krzyknęła Katerina, gdy drab wywinął się jej spod rapiera. Prychnęła, mruknęła coś jeszcze o “pożałowania godnym morale najemników” i wyminęła tercet swoich towarzyszy, pikując w stronę Laveny i Khaira. - Pamiętajcie, że każdy jeden który nam umknie, to strata zarobku!
Muszkieterka pokonała dystans, który dzielił ją od najemnika i drasnęła go rapierem.

Najemnik, który walczył z Wugiem i Joreskiem rzucił się do biegu, aby zniknąć za budynkiem.

Półelfka wykrzyczała słowa zaklęcia i wykonała gest, a w paru chwilach w jej dłoniach uformowała się kula elektryczności, tryskająca iskrami i wyładowaniami na jej rękę. Lavena rzuciła kulistym piorunem w jednego z najemników, ten zaś wrzasnął i upadł. Minęło jeszcze parę chwil, zanim jego ciało, wstrząsane drgawkami, znieruchomiało wreszcie.

Podróżnicy pospiesznie zorganizowali się pod płonącą strażnicą - przeżarte pożogą i zwęglone deski spadały na pożółkłą trawę, która tliła się i dymiła. Sucha trawa na polanie zajmowała się, dymiąc i wreszcie tworząc nowe zarzewia - małe ogniska, które z wolna przybierały na sile. Pożar strażnicy z wolna rozlewał się poza nią.

Lavena, kiedy tylko wszyscy znaleźli się w zasięgu jej zaklęć, rzuciła na wszystkich płomienie, które uleczyły część ich ran, a zaraz potem - wydobywszy z ekwipunku różdżkę leczenia, pozwoliła swojej mocy płynąc przez zaklęty przedmiot. Towarzyszył jej Khair, który modlitwami do Sarenrae leczył rany swoich towarzyszy.

Kiedy czarownica wymawiała słowa mocy, podróżnicy widzieli, jak dwaj pozostali najemnicy także uciekli dokładnie w tą samą stronę, gdzie hobgoblinka - za budynek.

Wreszcie, kiedy tylko sprawy doraźnej pomocy zostały załatwione, szóstka podróżników ruszyła w stronę miejsca, gdzie uciekli najemnicy Krwawych Ostrzy.

Jak się okazało, miejsce, do którego uciekli bandyccy orkowie, było jaskinią. Na dawnym osuwisku, w kamiennej ścianie ział ciemnością otwór. Zdawało się, że w jaskini lśniło pojedyncze światło pochodni. Nie było żadnego innego miejsca - wszyscy najemnicy musieli uciec właśnie tam.


Po ich lewej znajdowała się drewniana chata, z której wcześniej wybiegła Dmiri. Jej drzwi zostały otworzone wcześniej i teraz byłý lekko uchylone.
- Śmierdzi pułapką na milę - zawyrokowała Katerina z grymasem. Spojrzała po towarzyszach taksująco. - Czujecie się na tyle na siłach, by w nią włazić?
Lavena, która przez całe starcie milczała, z perfidnie prowokującym uśmiechem i złowrogim błyskiem w oku ciskając zaklęcia oraz znosząc śmiertelny ostrzał i ciężkie rany, wreszcie przerwała nietypową dlań ciszę.
— Pułapką dla nich, czy dla nas? — zapytała zuchwale.
- Wycofywanie się teraz nie wchodzi w grę - stwierdził paladyn - Zresztą nie wydaje mi się, żeby zdołali zastawić pułapkę w te kilka chwil. Walka w ograniczonej przestrzeni może być akurat łatwiejsza dla nas. Ruszajmy - był gotów do wejścia, osłaniając się magiczną tarczą.
Katerina wzruszyła tylko wieloznacznie ramionami w odpowiedzi, zerkając z wyraźnym zwątpieniem i niechęcią w ciemność groty. Westchnęła, poprawiając płaszcz i uchwyt na rapierze.
- Panowie przodem - kpiarsko zaimitowała dworski ukłon.
- Z ochotą - Joresk odpowiedział skinieniem głowy, a następnie zwrócił się do półelfki - Laveno, użyczysz mi swego blasku?
— Ależ oczywiście, posiadam go tyle, że mogłabym obdarować nim każdego — odparła chełpliwie, przechodząc do rzucenia zaklęcia.
- Uprzedzam tylko, że na zaklęcia leczące raczej nie możecie już liczyć - powiedział Khair, który zamienił procę na sejmitar - znacznie przydatniejszy w razie starcia w jaskini.
— Mów za siebie — prychnęła czarownica.
-Wasze organizmy, a przynajmniej dzielnego Wuga i zacnej Laveny są zbyt wyczerpane na dalsze leczenie z mej strony. Co do pułapki, to pewnie będą musieli improwizować, więc czy można zwać to pułapką? - rzekł śledczy retorycznie.
Podróżnicy uformowali się zatem w szyk - na przedzie kroczył Joresk, za nim Wug, wreszcie, Katerina, a za nimi Sidonius, Khair i Lavena. Sidonius, zanim tylko podróżnicy przeszli przez kamienny próg, pobiegł jeszcze do południowej strażnicy i zgarnął łuk, zaś z kołczanów przypiętych do ciał martwych orków podjął strzały.

Weszli do jaskini.

Ta okazała się całkiem mała i ciasna, nie większa od izby albo przydrożnej kapliczki. Światło Joreska z łatwością oświetlało jej zakamarki. Sklepienie jaskini było wysokie na jakieś piętnaście stóp, gładkie i poprzecinane z rzadka stalaktytami, zaś posadzka była tylko nieznacznie nieregularna, pofałdowana żłobieniami płynącej tu zapewne niegdyś wody. Grota rozwidlała się na północ i południe, jednak tam światło pancerza paladyna nie dosięgało.

To, co wyglądało wcześniej na światło pochodni - jak się okazało - wcale światłem pochodni nie było. Była to lśniąca brosza przypięta do płaszcza kobiety, która stała przy wschodniej ścianie groty. Blond, niemal białe, metaliczne włosy były zebrane w kok, który opadał na ciemno-zielony płaszcz. Na płaszczu znajdowała się mała torba, w której, jak zauważyli Sidonius i Wug, znajdowały się zwoje. Za pasem znajdował się także sztylet, który zdawał się lśnić lekko w świetle broszy i zaklętego fragmentu pancerza Joreska. Ostrze sztyletu lekko dymiło, jakby jego temperatura była znacznie niższa niż całej reszty pomieszczenia.

Wokół kobiety powietrze lekko załamywało się - był to jakiś rodzaj tarczy, którą zapewne rzuciła na siebie wcześniej. Jej policzki były zarumienione, a na szyi spostrzec można było nabrzmiałą arterię. Musiała być nabuzowana jakimś zaklęciem albo dekoktem alchemicznym.

– Przedstawiłabym się, jednak sądzę, że wiecie, kim jestem - drwiący uśmiech półelfki towarzyszył uważnemu wzrokowi, który spoczął na podróżnikach. – Jeśli jednak zakutemu łbowi Calmonta w jakiś sposób umknęło przekazać moje imię - nazywam się Voz. Darujmy sobie uprzejmości. Sądzę, że wiecie, dlaczego tutaj jestem. Chcę znaleźć Krąg Alsety. I wiem, że wy tego także chcecie.
Obok Voz znajdowało się dwóch nieumarłych - uzbrojone w miecze, stalowe tarcze i zakute w zardzewiałe zbroje trupy stały w milczeniu, oczekując rozkazu swojej mistrzyni.

Byli tutaj także pozostali - niedobitki najemników Krwawych Ostrzy i Dmiri. Hobgoblinka, której skórzany pancerz nadal był zakrwawiony, wyglądała jednak lepiej niż parę chwil temu - musiała na sobie użyć jakiejś formy leczenia. Rany, które zadali Wug i Joresk wydawały się być niemal całkowicie zasklepione.
– Tylko idiota, taki, jak nasz znajomy niziołek, nie dostrzegłby zbieżności interesów w takiej sytuacji. To co, śmiałkowie z Rozgórza? Zechcecie paktować, ku wspólnemu zyskowi? W przeciwnym wypadku, obawiam się, że ktoś jeszcze straci swoje życie tego dnia. A tego byśmy nie chcieli. Prawda? - jej palce zabębniły na klindze sztyletu przy jej pasie.
Lavena i Khair, stojący opodal przy wejściu do groty i słyszący te słowa, przypomnieli sobie pewien szczegół dotyczący praktyk nekromantycznych - nekromanci, jeśli wierzyć opowieściom i podaniom, potrafili manipulować negatywną energią, która potrafiła natychmiast zabić nieszczęśnika, który w działaniu takiej energii się znalazł.
— Nie lza nam było twego przygłupiego pachołka, coby w mig przejrzeć twe ruchy i tożsamość — powiedziała z ukrycia Lavena. — Rzeknij mi jeno dlaczegóż to mielibyśmy dzielić się z tobą Kręgiem Alsety, gdy możemy posiąść go na wyłączność? Co takiego niby możemy zyskać na takim pakcie?
-Azaliż nikt panience nie mówił że narkotyki szkodzą? - rzekł Sid szczerząc zęby. Dłuższe kły były wyraźnie widoczne - Jednak chyba wszyscy wiemy, jak ów podział by się skończył, tak więc moim zdaniem raczej nie dojdziemy do porozumienia. A i jak nazwiesz kogoś, kto wynajmuje idiotę i potem ma pretensje, że idiota jest idiotą?
– Calmont był wyjątkowo nieudanym eksperymentem - westchnęła Voz, z wyrazem twarzy, jakby przypominała sobie wyjątkowo smutne wspomnienie. – Powinnam było go zabić, kiedy tylko okazja była sposobna… Nic to. Zapewne zawiśnie wkrótce, kiedy tylko go skażą, a jeśli jakimś cudem się wyłga miastu, to jego los nie odwlecze się.
Nekromantka zmitygowała się jednak. Wyglądało na to, że nie miała zamiaru tracić czasu na temat niziołka.
– Jestem w stanie zapewnić wam informacje o tym, co czeka was wkrótce. Znam korytarz przed wami, ponieważ byłam tam. Widziałam starego diabła pod Czarcim Wzgórzem. Mój jedyny warunek to dostęp do wrót elfów, tak, jak mi się podoba. Nie niepokojona, zajmować się moimi interesami. Możecie zarżnąć sobie wszystkich ropuszych dzikusów, którzy wyleźli z Wrót Łowców. Nie obchodzą mnie oni. Możecie sobie także wziąć wszystkie bibeloty, które zapewne są w skarbcu. Cytadela może być wasza… Dopóki ja będę mieć w niej część.
– Chcecie walczyć? Ktoś umrze. Jeden, paru z was. Może wszyscy? Nie sprzedam tanio skóry. Jesteście ranni i jestem pewna, że ty - tu skinęła na Lavenę, która przecież nadal była ranna - spotkasz się z Pharasmą jako pierwsza. Czy naprawdę tego potrzebujemy?
Katerina, która tylko przewróciła oczami na propozycję nekromantki przypartej do muru, wspięła się na palce, by przemówić zza potężnych barków Łamacza Kości.
- Oczywiście że nie, moja droga - uśmiechnęła się w stronę Voz. - Możesz się poddać i odwołać te szkielety, by oszczędzić nam wszystkim kłopotów. Widzisz, twoje interesy ku chwale Norgorbera oraz intymna współpraca z Laslunnem kłócą się z naszą etyką pracy. Oh tak, wiemy o tym!
Zawiesiła teatralnie głos.
- Tak, wiemy o wszystkim - zełgała bez mrugnięcia okiem. - Twą jedyną nadzieją jest teraz złożenie broni i bezwarunkowa kapitulacja. Dmiri, słońce...
Bonheur zjechała spojrzeniem w stronę hobgoblinki.
- Naprawdę płaci wam tyle, że jesteście gotowi za nią umrzeć? Jesteś kobietą interesu, swój swojego pozna - pokiwała mądrze głową. - Czyż nie lepiej byłoby dla ciebie i twoich milusińskich dogadać się z nami?
Khair do dyskusji nie mieszał, ale pewne obawy co do wyniku starcia miał. Nie zamierzał jednak się wycofywać i zostawiać niedawno poznanych kompanów na pastwę losu i Voz tudzież ich podopiecznych. Przygotował się tylko do rzucenia zaklęcia, które mogłoby uszkodzić jednego z nieumarłych.
Czarownica wybuchła diabolicznym śmiechem.
— Zatem nie masz zupełnie nic do zaoferowania, poza czczymi pogróżkami — zadrwiła z nekromantki. — Żałosne. Lepiej wam będzie posłuchać Galtanki, jeśli chcecie zachować żywota. Ja nie posiadam w sobie aż tyle łaski, a po spaleniu tego wielkiego drzewa dopiero zaczęłam się rozgrzewać…
- Popieram koleżankę z Galt. Czemu macie umierać za niezrównoważoną babę - zapytał Doktor
- A zanim zaczniecie mówić o przewadze liczebnej - Joresk oparł się o gizarmę. Mówił ze spokojem, ale w jego oczach tlił się ogień, odkąd zobaczył nekromantkę i truposze - To rozejrzyjcie się po sobie. Ilu waszych kompanów leży na zewnątrz? Zależy nam na niej - gestem wskazał Voz - I jeśli będziemy musieli, dojdziemy do niej po waszych trupach. Ale tak być nie musi - przesunął się lekko w bok, robiąc przejście - Zostawcie broń i odejdźcie w pokoju, przynajmniej dopóki znów się nie spotkamy. Możecie też nam pomóc, walcząc w dobrej sprawie. Decyzja jest wasza, ale nie chciałbym mieć na sumieniu niepotrzebnych istnień..
- Dmiri dostaliście już złoto od Voz? Ściągnie wam na łeb całe Rozgórze. Jest poszukiwana a jak nie wrócimy w przeciągu kilku godzin wyślą kolejną ekipę. Wiedzą o tych spierdolonych kręgach więc Voz gówno tu uzyska… Każe wam ich pilnować a następne grupy będą znacznie silniejsze. Was zajebią a ona sobie spierdoli na drugą stronę jak zrobi się za gorąco. Jeden z twoich żyje na zewnątrz ogłuszyłem go tylko, szkoda zabijać swojaków. Oddamy go wam i weźmiesz jej złoto. - Wug wskazał młotem na nekromantę.
Słuchająca Wuga, Joreska i Kateriny hobgoblinka tylko splunęła z pogardą na ich słowa. Voz z kolei zacmokała i pokręciła głową.
– Rozczarowujące. Wkrótce przekonacie się, że moje słowa to coś więcej niż pogróżki. Jeśli potrzebuję zarżnąć paru z was, aby przemówić wam do rozsądku, niech tak będzie. Wasza pomoc przyda mi się… Nawet po waszej śmierci.
Na ustach nekromantki pojawił się wyjątkowo paskudny uśmiech.
— Raduj się głupia dziewko, bowiem twa śmierć stanie się częścią wspaniałej legendy Wielkiej Laveny! — zaproklamowała w odpowiedzi piromantka.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline  
Stary 17-10-2022, 09:32   #122
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Na skinięcie Voz, nieumarły po jej lewej ręce wybiegł w krótkim sprincie i zamachnął się na Joreska. Uderzenie trafiło mocno, paladyn, wszakże już nieco poobijany po poprzedniej walce, przyjął cięcie. Po symbolu Ragathiela pociekła krew.

Jeden z orków - ostatni z łukiem z bandy Dmiri - spojrzał na wybuchającą właśnie przy wejściu do groty walkę i pokręcił głową. Ork jednak nie strzelił ze swojego łuku. Wydawał się na coś czekać.

- One wiedzą, że są o wiele więcej warte żywe, dlatego są tak pewne siebie, gotowe poświęcić was w płonnej i desperackiej próbie ratowania własnych tyłków - Katerina przemówiła naprędce w stronę reszty Ostrzy, widząc jak jeden z wojowników nie kwapi się do ataku. - Jeśli obezwładnicie z nami te idiotki, odejdziecie stąd żywi. Pozwolimy wam nawet zabrać, co chcecie z tej chatki. Jeśli staniecie nam na drodze, umrzecie jak reszta. Z kim wolicie być w dobrej komitywie - chodzącymi trupami, których głowy wkrótce przyozdobią mury miasta...
Spojrzała znacząco na Voz i Dmiri.

- ...czy z Protektorami Rozgórza, których sam Namiestnik zaprosił na osobistą audiencję do stolicy? - Bonher zadarła nosa, uciekając się do patetycznych nut. - Wybierajcie. Czysta karta albo wczesna mogiła. Wybierzcie mądrze!
Po czym muszkieterka ugięła nogi i uniosła rapier, gotując się do defensywy. Jeśli jaskiniowcy chcą krwawej rzezi, to ją dostaną.
- Odwrót - syknęła szepcząco w stronę pleców Wuga i Joreska. - Przyjmijmy ich w tej gardzieli.
Śledczy ustawił się na linii między walczącymi i szybko ocenił dystans pomiędzy sobą i Voz. Wymierzył łukiem, napiął cięciwę i wreszcie wypuścił strzałę - celnie! Nekromantka jednak wyglądała niezbyt przejęta raną, która zaledwie ją drasnęła.

Katerina spędziła parę chwil, żywo perorując. Choć orkowie nadstawili uszu, wyglądało na to, że przemowa wywarła średnie wrażenie na nich. Paru z nich spojrzało po sobie, paru innych spojrzało lękliwie na Voz i Dmiri. Pojawiło się jakieś wahanie, ale… Nie. Nekromantka i hobgoblinka wydawały się nadal być autorytetem dla orków.

– Spróbujcie tylko skrewić, a sama wam poderżnę gardła, jeden po drugim! - hobgoblinka warknęła groźnie w stronę orków w odpowiedzi na słowa Kat.
- Złyyy wyyybóóór! - Oznajmiła Bonheur, śpiewnie przeciągając głoski z uśmiechem, w którym niewiele było radości.
Zaraz potem, Dmiri dołączyła do paladyna walczącego z nieumarłym. Hobgoblinka skupiła się przez parę chwil, mierząc paladyna wzrokiem. Wreszcie, przyskoczyła i wściekle uderzyła rapierem i sztyletem. Rapier ześlizgnął się po grubym pancerzu Joreska, jednak kiedy tylko hobgoblińska łowczyni poprawiła paroma pchnięciami pod przeszywanicę i bok, paladyn poczuł ból, kiedy tylko krewka baba wymacała miękkie ciało przez przerwy w pancerzu.

Kolejny z nieumarłych, noszący na sobie starą zbroję paladyna, której symbole już wytarły się, podążył za truchłem dającym ciosy w Joreska. Żywy trup, nienaturalnie szybki i wprawny w mieczu, uderzył i pchnął parę razy i wreszcie chlasnął Joreska w udo, znajdując lukę. Zaraz potem uniósł tarczę, oczekując ciosu.

Ork w rogu pomieszczenia także wreszcie zareagował: wystrzelił trzy strzały w paladyna, jednak jego pancerz skutecznie odbił je wszystkie.

– Ja także uważam się za kobietę interesu, toteż moja oferta pozostaje aktualna - rzekła Voz, lekko unosząc głos, aby przebił się przez odgłosy walki. – Wojownicy Rozgórza, czy naprawdę bramy elfów są warte waszej śmierci? Czemu nie połączyć sił przeciwko staremu czartowi?
- I stawiać czoła czartowi z tobą za plecami? - Katerina zaśmiała się w głos. - Nie ma mowy!
— Dokładnie — zawtórowała półelfka. — W najlepszym razie możemy sprawdzić, czy diabelskie nasienie zadowoli się twoim ścierwem.
Kapłan Sarenrae wykreślił znaki i wykrzyknął słowa modlitwy. Nieumarły natychmiast rozbłysnął palącym światłem bogini, które zadawało mu obrażenia. Parę luźnych fragmentów pancerza trupa upadło na posadzkę, żuchwa odczepiła się i upadła parę kroków dalej. Trup rozpadał się z wolna… Ale dalej walczył.

Paladyn wyprowadził uderzenia gizarmą w hobgoblinkę. Przed jednym uchyliła się, jednak drugie rozdarło jej skórzany pancerz, ponownie otwierając zasklepione rany.

Zaraz potem, paladyn, aby wycofać się, zawrócił i zaczął biec, kiedy… Dwa ostrza nieumarłych wojowników wystrzeliły spod ich tarcz, dźgając wściekle. Żywe trupy, choć ich oczodoły już dawno temu zostały wyżarte, jakimś cudem odnalazły lukę w pancerzu paladyna. Joresk poczuł ból, kiedy dwa miecze uderzyły i wreszcie upadł bez przytomności na jaskiniowej posadzce.

W międzyczasie, w jaskini, orkowie przegrupowali się. Żaden z nich jednak nie mógł zaatakować i nie odważył się wychylić poza mur uformowany przez Dmiri i nieumarłych.
– Macie moje słowo, że dopóki interesy Szkarłatnej Triady nie zostaną zszargane, włos nie spadnie wam z głowy… - głos Voz był opanowany, mimo wrzawy. – Krew paladyna będzie na waszych rękach, jeśli okaże się tylko, że on zginie. Jesteście głupcami, nie przystając na moją ofertę.
Wug, Lavena i Sidonius zorientowali się, że Szkarłatna Triada była jakąś gildią kupców z Katapesh - domem kupieckim, takim jak wiele.
- Nie za bardzo ufam twojemu słowu… Przypadkowy przedstawiciel przypadkowego domu kupieckiego z Katapesh?
— Chyba ligi nędznych nieudaczników! — zadrwiła jadowicie czaromiotka. — Ledwie draśnięto ją strzałą i skamle żałośnie o szansę na porozumienie. Ha! Ja jeszcze niedawno oberwałam całym tuzinem, a stoję tu, śmiejąc się jej w twarz!
Lavena poczekała, aż Wug wyniesie nieprzytomnego Joreska z progu jaskini. Barbarzyńca włożył krótki miecz do pochwy, złapał paladyna za nogę i w paru szybkich krokach pociągnął opancerzonego wojownika poza zasięg niebezpieczeństwa. Wreszcie, wyciągnął miecz ponownie.

Czarownica wyszeptała krótkie zaklęcie, a Kat poczuła się.. Pewniej? Śmielej? Cokolwiek to było, czarownica właśnie usprawniła jej ruchy.

Zaraz potem, z jej ręki wystrzeliły uzdrawiające płomienie. Paladyn po raz kolejny otworzył oczy. Czuł się obolały i chyba nawet jeszcze coś zostało w tym z kaca po wczorajszej popijawie, co stanowiło iście koszmarne połączenie. Ale… Żył!

Nekromantka dobyła zza pasa sztylet. Przez parę chwil bełkotała jakieś niezrozumiałe słowa i zakreślała znaki w powietrzu, tworząc sztyletem lśniący zieloną energią, geometryczny wzór, który przez krótką chwilę zawisł przed nią. Wzór natychmiast uformował się w kulę kwasu, która pomknęła w stronę Kateriny. Efekt był katastrofalny: kwas eksplodował przed twarzą muszkieterki, oblewając jej ciało i pancerz.

Nieumarły, który wcześniej niemal zabił Joreska, podbiegł do Kateriny, wciąż oszołomionej po poprzednim ataku Voz. Miecz nieumarłego ciął na odlew, dziwnie imitując manieryzmy martwego wojownika.

Uderzenie sprawiło, że Katerina upadła i straciła przytomność. Posoka rozlała się strugiem, nagle nieprzytomna kobieta leżała bezwładnie w kałuży własnej krwi.

Lavena wydała z siebie krótki gwizd, mając nadzieję, że konie, który były opodal, zjawią się za chwilę. Gdzieś tam, dalej, usłyszała znajome rżenie, które zaczęło zbliżać się do nich.

Śledczy schował swój łuk i złapał Katerinę i jej rapier, który upadł obok niej. Tak, jak Wug, Sidonius złapał leżącą muszkieterkę i wciągnął ją do środka chaty.

Wnętrze było ciemne - i oświetlane tylko światłem słońca i płomieni wpadającym przez cienkie szczeliny, luki między balami, z których drewniana chata była zbudowana. Nie było tutaj zbyt wielu przedmiotów - parę worów, które przypuszczalnie były wypełnione jedzeniem i zapasami najemników.

Była też tutaj stalowa skrzynia, zaraz obok wejścia. Obok niej stał popularny w Isgerze półtorak oparty o ścianę.

Hobgoblinka wypadła z groty i natychmiast zaatakowała Wuga. Dmiri zakręciła rapierem i chlasnęła sztyletem. Tu jednak nie odniosła większego sukcesu: Wug, który nie puścił nerwom i nie wpadł w szał, uchylił się od rapiera. Ork został ledwo draśnięty przez hobgoblinkę, która poprawiła sztyletem.

Nieumarły rycerz także wypadł z jaskini i wydał z siebie krótki ryk, jakiś odpowiednik okrzyku bojowego. Żywy trup uderzył mieczem w kapłana Sarenrae, kiedy tylko boska tarcza paladyna rozbłysnęła przed nim, negując impet uderzenia. Krew Khaira rozlała się na grunt. Trup zaraz potem uniósł tarczę nad siebie.

Jeden z orków podążył za trupem i uderzył mieczem w Wuga, barbarzyńca jednak uchylił się.

Kolejny z najemników Dmiri, ork z łukiem, wybiegł z jaskini i usadowił się pod drzewem, mierząc już walczących wzrokiem i wybierając swój następny cel.

Po paru chwilach, awanturnicy usłyszeli za sobą tętent kopyt. Konie wreszcie nadjechały! Wyglądało na to, że nie były daleko. Pozostało tylko wejść na grzbiet… I uciekać. Wierzchowce prychały i parskały niespokojnie, widząc walkę i ogień opodal.

Kapłan Sarenrae ostrożnie odstąpił od nieumarłych wojowników, a zaraz potem rzucił się w bieg do chaty. Wpadł do środka i uklęknął przy zakrwawionej, nieprzytomnej Katerinie i dotykiem przekazał jej leczącą energię. Kat obudziła się: wszystko bolało, kwas parzył, członki bolały, głowa bolała i właściwie niewiele brakowało, żeby znowu upadła i już chyba naprawdę rozstała się z życiem. Muszkieterka, tak jak paladyn, kroczyła po bardzo cienkim lodzie.

- To nie... nie Ogrody Przewrotności i Rozkoszy - wymamrotała Bonheur, tocząc wciąż zamroczonym spojrzeniem po drewnianej powale. - Gdzie... gdzie mój elizejski harem?
- O takich przyjemnościach porozmawiamy później - uśmiechnął się Khair. - Dobrze, że się obudziłaś.
W międzyczasie, dwie sylwetki orków wypadły z groty. Orczy najemnicy krzyczeli coś między sobą niezrozumiale, wskazując drewnianą chatę. Dwóch oprychów pobiegło na północ, okrążając chatę. Wyglądało na to, że chcieli im odciąć drogę ucieczki.

Lavena wykrzyknęła słowa zaklęcia: jasno płonące płomienie wystrzeliły z jej dłoni, raniąc nieumarłego. Trup, zdawało się, niemal całkowicie został pokonany i tylko pozostałości nekromantycznej energii trzymały go w jednym miejscu.

Joresk chwiejnie wrócił do pionu i splunął krwią.
- Nie czekajcie na mnie - wycharczał do Wuga, po czym wykonał gesty i krzyknął słowa zaklęcia. Paladyn ryknął przeciągle, kierowany boskim głosem swojego patrona.
Soniczne wibracje sprawiły, że orczego najemnika odrzuciło, a on sam zachwiał się, niemal upadając. Pierwszy z nieumarłych rozsypał się w kupkę kości, pozostawiając po sobie zardzewiałe miecz, tarczę i kirys. Drugi z nieumarłych, ten w głębi, skruszał, jednak nadal trzymał się na kościstych nogach.

Barbarzyńca wściekle zaatakował młotem bojowym i mieczem, tym razem zdając się na własne umiejętności, bez wpadania w szał. Chwiejący się już na nogach ork został całkowicie zmasakrowany przez uderzenia: młot wgryzł się w ciemię, a czaszka rozpękła się, niby dojrzałe jabłko ciśnięte o drzewo, zaś miecz odciął lewe ramię. Ork padł bez życia na ziemię.

Zaraz potem, triumfalny ryk Wuga i jego słowa dotarły do strzelca pod drzewem. Widząc swojego umierającego kamrata, łucznik zadrżał, nagle podenerwowany.

Nekromantka wybiegła z jaskini, rozglądając się uważnie po polu boju. Voz pogrzebała naprędce w swojej torbie i wyciągnęła zwój w swoją lewą dłoń.

Sidonius świadom, że znowu potrzebne są jego umiejętności medyczne, leczył pierw Muszkieterkę a potem pobiegł do paladynaaby go uleczyć.

- Ja się chyba przesłyszałam, Strabo - sarknęła Katerina słabo, podnosząc się powoli i ospale do pionu. - Chybaś na głowę upadł, jeśli myślisz że będziesz mógł sobie bohaterzyć.
Muszkieterka zmełła i przekleństwo pod nosem, ale czy było skierowane w stronę paladyna, czy jedynie skutkiem (łagodnie mówiąc) słabego samopoczucia, miało pozostać w sferze domysłów. Jedna dłoń zacisnęła się na oparciu krzesła, stabilizując nieco dziewczynę, podczas gdy druga odszukała fiolkę na bandolierze. Miksturę odkorkowała mało ceremonialnie zębami i wypluła korek w kąt chatki, żłopiąc ją do dna już zupełnie bezceremonialnie.

- Tylko rapier mi zostaw - mruknęła do Doktora, oddychając głęboko.
Katerina powstała na nogi. Dobywszy szklaną fiolę, w paru łykach poczuła się znacznie, znacznie lepiej. Nawet kwas już nie dokuczał tak mocno.

Nieumarły podbiegł do Wuga i uderzył barbarzyńcę - cięcie było celne, choć zostało zablokowane przez tarczę Joreska. Paladyn celnie uderzył rękawicą w trupa, który zachwiał się nieco. Nieumarły uniósł zaraz potem tarczę.

Śledczy o przydługawych kłach tymczasem uwijał się, aby uleczyć swoich towarzyszy. Katerina poczuła się znacznie lepiej po jego zabiegach, jednak rany Joreska były znacznie poważniejsze - Sidonius nie potrafił ich wyleczyć w tym momencie.

Hobgoblinka, herszt Krwawych Ostrzy, uderzała raz po raz rapierem i sztyletem z zabójczą precyzją. Wug ledwo już słaniał się na nogach, nie mogąc za nic obronić się przed razami zaprawionego w bojach herszta, który sprytnie wykorzystywał luki w jego obronie. Ork był zakrwawiony.

Zaraz potem, Dmiri przyjęła postawę obronną, krzyżując sztylet i rapier.

Zastraszony wcześniej przez Wuga strzelec, widząc Sidoniusa, który próbował leczyć tych dwóch, wziął go na cel. Łuk jęknął, cięciwa syknęła. Jedna strzała wbiła się w bark śledczego.

Khair podbiegł w stronę koni. Rumak obok zarżał, kiedy kapłan Sarenrae wyszeptał kolejną modlitwę: nieumarły rozbłysł światłem. W parę chwil, żywy trup stał się nagle stosem kości.

Dwóch orków wbiegło do środka chaty, wrzeszcząc groźnie. Kat, wzięta w dwa ognie, broniła się jak mogła, jednak jeden z napastników dźgnął mieczem nader celnie, otwierając jej zasklepione przez magię i alchemię rany po raz kolejny.

„Oto ma (ostatnia) szansa na ucieczkę!” pomyślała półelfka „Ha! Zdecydowanie lepiej być tchórzem, niż nieboszczykiem. A z nekromancką zdzirą policzę się innym razem, pozostało mi tylko jedno…”.
— Właściwie, to obecnie szkoda mi na ciebie czasu kochana — rzuciła z wyższością w kierunku Voz, dosiadłszy konia. — Twa magia jest niezwykle prymitywna. Dokładnie tak jak twoje wyczucie stylu! Przyjmij łaskawie mój pożegnalny gest i do zobaczenia innym razem!

„Żyj sprytnie! Żyj długo! W nogi!” błysnęło jej w głowie, nim spięła ogiera i ruszyła żwawym kłusem.

Magiczny płomień wystrzelił z palców rudej czaromiotki, tym razem celnie! Płomień na jeden moment przebił tarczę nekromantki, ta zaś została poparzona. Nie dane było jej jednak cieszyć się z celnie wyprowadzonego ciosu - trzeba było uciekać.

Wug krwawił z wielu ran. Spełnił jednak swoje zadanie przytrzymując wrogów walką gdy jego towarzysze się przegrupowywali. Ork pobiegł w stronę koni, dosiadł wierzchowca a następnie odjechał.

- Jeszcze tu wrócę - Katerina wysyczała złowrogo w stronę orków, z bólem serca zostawiając rapier pod stopami zbira i wyrywając przed siebie w manewrze “taktycznego odwrotu”.
Doktor pokazał Vos bardzo nieprzyzwoity gest i ruszył w stronę koni.

~

Jeden po drugim, ścigani przez ryczących triumfalnie orków, którzy byli ponaglani przez knajackie docinki Dmiri, podróżnicy w ostatniej chwili zdołali wsiąść na konie. Strzeliły lejce, konie, poważnie już przestraszone gorejącą strażnicą i nadciągającymi orczymi wojownikami, rade rzuciły się w galop na złamanie karku.

Hobgoblinka i jej nekromantyczna towarzyszka oddalały się coraz bardziej. Wug i Khair zauważyli, orkowie, z początku próbujący ich ścigać, rzucili się z powrotem po swoje łuki, jednak Voz odwołała ich skinieniem ręki. Orkowie, hobgoblinka i magini, wydawało się, zbierali się z wolna z powrotem do jaskini.

~

Galopowali dłuższy czas. Kiedy Ścieżka Strażnika została daleko w tyle, a las wokół niej skończył się, z powrotem znaleźli się w skwarnym podgórzu przy Górach Pięciu Królów. Byli ranni, zakrwawieni i zmęczeni, jednak udało im się uciec.

Wydawało się, że całe wieki minęły od czasu, kiedy Lavena podpaliła pierwsze deski strażnicy, jednak - nadal był poranek. Od Ścieżki Strażnika dzieliło ich zaledwie parędziesiąt minut drogi.

Znajdowali się teraz przy wejściu do lasu - przerzedzone drzewa i małe zagajniki skupiały się w coraz większe połacie, aby wreszcie zebrać się w las, z którego właśnie wrócili. Daleko, z lasu, unosił się dym podpalonej strażnicy, choć chyba już mniej gęsty, niż na samym początku. Choć wszystko było suche jak pieprz z powodu paru upalnych dni, pożar lasu raczej nie miał być wywołany spłonięciem paru desek na polanie.

Panowała cisza, przerywana jedynie dźwiękiem wiatru hulającego na wzgórzach i między koronami drzew.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline  
Stary 17-10-2022, 11:16   #123
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Doktor Sidonius był poirytowany. Nie przypuszczał, że taka kretynka może mieć jakąkolwiek moc. Czyż nie powinna ona przychodzić wraz siłą intelektu? Jakim prawem takie naćpane zadające się z bandytami kretynki mają choćby prawo do patrzenia na księgi magi. Nie zapomni jej tej zniewagi, bowiem niczego nie zapomina!
- Moim zdaniem Vos musi umrzeć. – rzekł ostrym tonem.
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline  
Stary 17-10-2022, 11:30   #124
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Joresk dyszał ciężko, galopując za towarzyszami. Celowo został nieco z tyłu, upewniając się że nikt ich nie ściga - na szczęście Voz i jej zbiry uznali najwyraźniej, że drużyna nie stanowi już zagrożenia. Byli bezpieczni, przynajmniej póki co.
Paladyn próbował modlić się do Ragathiela, ale ciężko było mu się skupić, gniew i żal zajmowały większość jego myśli. Uciekli, dali nogę, odprowadzani triumfalnymi okrzykami, co było dla jego dumy jak sól na ranę. Gdzie popełnili błąd? A może raczej, co w ogóle zrobili dobrze? Wpakowali się bez planu i przygotowania, zaczęli potyczkę z przeważającymi siłami wroga, a potem jeszcze dali się wprowadzić w oczywistą pułapkę. A na domiar złego, zostawił tam swoją gizarmę…
W głowie mężczyzny pojawiło się pytanie, którego bał się bardziej niż śmierci z rąk Voz - czy Generał Zemsty dalej będzie uznawał go za czempiona godnego jego mocy? Musieli się wycofać, ale zostawił żadnego z towarzyszy na pastwę wroga - dalej mogli walczyć, a nie miał zamiaru puścić tego płazem…
- Nie ma co się oszukiwać, spierdoliliśmy sprawę dokumentnie - powiedział, kiedy już się zatrzymali - Mamy szczęście, że nikt z nas nie zginął. Jak już będziemy odpłacać im pięknym za nadobne, trzeba to zrobić z głową. I nie mówię tu o szarżowaniu głową naprzód - złapał za rękojeść miecza - Musiałem zostawić gizarmę, a w okolicy nie ma innych paladynów… - sarknął niezadowolony
.
 
Sindarin jest offline  
Stary 18-10-2022, 08:44   #125
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Bandyci, nekromantka i ożywione trupy - to było trochę za dużo jak na ich drużynę, ale jakimś dziwnym trafem udało się im ujść z życiem, z czego Khair zdecydowanie się cieszył.
Prawdę mówiąc gdyby nie konie i dużo szczęścia, to nikt z nich nie uszedłby z życiem. Pytanie, czy nie dołączyliby do armii nieumarłych Voz. Ale było rzeczą jasną, że kolejne spotkanie z nekromantką i jej sojusznikami jest nieuniknione.

- Najpierw wrócimy do formy, a potem wrócimy do jaskini - powiedział.
 
Kerm jest offline  
Stary 18-10-2022, 17:29   #126
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Elizejskie chóry i nieziemsko melodyjne dzwony Ogrodów Przewrotności i Rozkoszy przestały rozbrzmiewać w głowie Kateriny dopiero, gdy Drogę Strażnika zostawili już daleko za plecami. Muszkieterka trwała niewzruszenie w siodle, z każdym przebytym metrem czując się coraz lepiej, acz i tak ograniczyła się tylko do wtulenia w końską grzywę i koncentracji na oddychaniu. Szaleńczy galop, byle jak najdalej od przeklętej hobgoblinki, pieprzonych orków i chędożonej nekromantki zakończył się w końcu na skraju lasu kryjącego ich obozowisko. Ledwie na chwilę, by nie zajechali przypadkiem wierzchowców, ale i Katerina postanowiła skorzystać z chwili na oddech.

Muszkieterka ześlizgnęła się z siodła z mniejszą dozą płynnej gracji niż zazwyczaj, stękając jakby połamał ją artretyzm i, zsunąwszy plecak z ramion, pacnęła na trawę. Rozłożona niczym rozgwiazda, przymknęła powieki i tylko ciche jęki i mamrotania świadczyły o tym, że nie odpłynęła znowu w limbo nieprzytomności. Bóle, boleści i bolączki fizyczne odeszły, ale posiniaczone ego nie goiło się tak prędko. Mimo to, Bonheur odzyskała trochę zwyczajowej energii, bo zaczęła prychać i parskać dobrodusznie na odkrywcze stwierdzenia towarzyszy broni. Mruknąwszy pod nosem coś, co brzmiało podejrzanie jak "błyskotliwe plany to nasza specjalność", podniosła się w końcu do pozycji siedzącej, ściągając kolana ku górze i opierając nań ramiona. Palce bezwiednie obracały zerwane źdżbło trawy.

- Zemsta najlepiej smakuje na zimno - rzuciła w stronę Joreska, cytując popularną calistriańską dewizę. - Musimy wylizać rany i odzyskać siły i uderzyć ich z całą mocą. Najlepiej w środku nocy, pokazać im że noc jest straszna i pełna strachów. A nekromantka...

Katerina podniosła się ze stęknięciem do pionu, otrzepując dłonie.

- Nekromantka musi zginąć. Ochoczo i z przyjemnością wyślę ją w objęcia Szarej Pani. Długi należy wszak spłacać, non?

Uśmiechowi, jaki wygiął wargi muszkieterki, sama Korona Świata pozazdrościłaby lodowatości.
 
Aro jest offline  
Stary 18-10-2022, 18:56   #127
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
- Szlachetny Joresku - Dokto zwrócił się do Paladyna - Niczego nie spierdoliliśmy, to wszystko było w planie. Wybadać przeciwnika, poznać jego słabości, uśpić czujność fałszywym przeświadczeniem o własnej sile i wykorzystując naszą wrodzoną inteligencję, unicestwić wroga. A ty Katerino masz coś do nocy? To pora jak każda inna.
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline  
Stary 18-10-2022, 19:26   #128
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Katerina, która po swoich słowach chwyciła za bukłak, by zwilżyć usta i suchy przełyk, szczęśliwie w porę przełknęła łyk wody, inaczej bez wątpienia zachłysnęłaby się śmiechem w reakcji na słowa Sidoniusa. Zamiast mało eleganckiego kaszlu jednak, mogła zaśmiać się dźwięcznie, ze szczerym rozbawieniem.

- Oczywiście, że nie, kochany Doktorze - responsowała z szerokim uśmiechem. - Moje najświetniejsze dokonania i najciekawsze rendez-vous miały miejsce pod osłoną nocy. To przepiękna pora doby.

Uśmiechnęła się wieloznacznie, szykując się do dalszej jazdy.
 
Aro jest offline  
Stary 18-10-2022, 21:23   #129
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Na słowa Sidoniusa paladyn wybuchnął serdecznym śmiechem, który zakończył się zbolałym stęknięciem. Miał nadzieję, że zasklepiona rana na boku nie otworzyła się ponownie...
- Chyba będziemy musieli przedyskutować tworzenie planów i informowanie o nich. Na trzeźwo - odparował wesoło, nie zważając na ból - Udało ci się poznać jakieś słabości Voz czy tych zbirów? Ja niestety byłem zbyt zajęty dostawaniem łomotu, żeby dobrze ich przeanalizować.
 
Sindarin jest offline  
Stary 20-10-2022, 10:30   #130
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Doktor zamyślił się.
- Cóż, najwyraźniej popełniliśmy błąd oceniając Voz przez pryzmat jej sług, co z reguły jest słusznym postępowaniem, aczkolwiek nie w tym przypadku. W istocie, wydaje się być arogancka i zarozumiała, co jest niestety dosyć częstą cechą osobowości czarodziejów wszelkiej maści, na szczęście kompletnie nieobecną w tej drużynie. – ostatnią część dodał nieco pospiesznie i odrobinę przepraszająco – Jednak to mogliśmy dostrzec chyba wszyscy. Niestety, jestem zaangażowany w całą tą przygodę od dosyć niedawna, tak więc pewne niuanse mogą mi umykać. Problemem jest też ta hobgoblinka. Rozumiem, że służy Voz dla pieniędzy, a nie ze względu na urok osobisty czy powabne ciało. Będąc w temacie. Panno Katerino, jeśli w ten sposób postrzegacie noc, to w pełni się zgadzam, że pora ta ma pewne uroki.
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172