Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-01-2008, 22:09   #531
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Phalenopsis, Dzielnica Przybyszów, obóz niziołków

Druidka rozejrzała się, szybko oceniając sytuację i przypominając sobie wszystkie czary, które miała. Rozejrzała się, sprawdzając, czy jest poza zasięgiem przeciwników i wyszeptała zaklęcie…Lekkie drżenie powietrza powiedziało druidce, że coś jest nie tak z rzuconym przez nią czarem. Mgła się nie pojawiła, za to Rybauld i jego niziołki uniosły się w górę… I bezradnie machały nogami w powietrzu. Jedynie najbardziej oddalone od Luinehilien niziołki, nie uległy zaklęciu. Także Nuhilia głośno popiskując ze strachu, machała łapami lewitując w powietrzu.
Druidka jęknęła w duchu…Chciała pomóc, a dzika magia spowodowała, że tylko zwiększyła zamieszanie. Może to kaprys magii, a może Kwiatowa Boginka daje jej wskazówkę, że zrobiła jakiś błąd wymagający naprawienia?
Niemniej teraz przewaga liczebna była po stronie napastników. Zacisnęła dłoń na kosturze by użyć zgromadzonej w nim mocy. Poczuła jak jej skóra marszczy się i twardnieje…Upodabniając się do kory drzew, również pod względem twardości. Efekt może nie był zbyt ładny, ale czynił jej skórę odporniejszą na ciosy. Wyciągnęła sejmitar i ruszyła do walki z przeciwnikiem.
Przeciwnicy okazywali się mniej groźni niż wyglądali. Fatalnie strzelali do ruchomych celów, nawet tak wysokich jak druidka. Trzy płonące strzały minęły Luinehilien w bezpiecznej odległości. Druidka natarła na przeciwnika. Jej sejmitar zatoczył łuk, a końcówka ostrza kierowała się w tułów przeciwnika. Ten niezdarnie odskoczył, ale sejmitar druidki przeciął łuk, trzymany przez niego w dłoni, na pół. Wyciągnął krótki miecz i powolnym pchnięciem zmusił druidkę do cofnięcia. Jego kompan przyszedł mu na pomoc. Luinehilien została osaczona z dwóchh stron. A choć mieli przewagę liczebną, ich niezdarne nieskoordynowane ataki nie były w stanie wyrządzić Luinehilien krzywdy. Przeciwnie, to druidka, zdołała jednego z nich lekko zranić...Gdy zobaczyli, że do druidki dobiegają niziołki, rzucili się do ucieczki.
Do druidki dobiegła także wilczyca. Luinehilien rozejrzała się…Niziołkom udało się przegonić napastników, którzy okazali się twardzi. Ale tylko w konfrontacji z wozami. Gdy musieli stanąć twarzą w twarz z przeciwnikiem…Uciekali zazwyczaj przy pierwszej okazji. Pożar w obozowisku został prawie ugaszony.

Phalenopsis, Tajemniczy dom w Dzielnicy Żebraczej

Zorientowawszy się w sytuacji Rasgan podbiegł do orka. Widząc dwóch napastników atakujących chwiejącego się przyjaciela nie myślał długo. Załadował orkowi solidnego kopa w cztery litery…I poczuł ból promieniujący ze stopy. Kopanie opancerzonego i wielkiego szafa dwudrzwiowa półorka nie było mądrym pomysłem. Yokura nawet nie zwrócił na to uwagi, potężna zbroja czyniła go dość odpornym na ciosy.…W ogóle nie poczuł kopniaka elfa…Może to i dobrze…Półork nie był w dobrym humorze. Yokura wstał mimo zaciekłych ataków przeciwnika i chwycił za swój oręż, wielki miecz… Straszliwą broń, zazwyczaj. Ale ghul i trupożerca, atakowały go w wąskim przejściu, czyniąc ów oręż mało użytecznym. Mimo to niewprawnymi ruchami ( miał bowiem za mało miejsca by wyprowadzać poprawnie zamachy, a i pchnięcia miał utrudnione).
Tymczasem Amman podjął odważną decyzję mówiąc.
-Rzuć oba zaklęcia. - po czym oddał kapłanowi swój kostur.
- Odważny żeś. Mało kto w dzisiejszych czasach nie lęka się dzikiej magii. A wiedz, że szanuje to, gdyż sam należę do tych, którzy mimo tego kataklizmu wywołanego przez czarodziejów nie lękają się własnej magii. Chociaż moją magią błogosławi mnie mój pan. - O tym, że Mi Raaz nie boi się czarów przypominała nieustannie fosforyzująca zbroja.
Gdy młodzieniec przekazał swój oręż kapłanowi ten zaczął szeptać pod nosem cicho modlitwę. niedoszły druid przysunął się bliżej, żeby słyszeć dokładnie.
- ... by mógł siać zagładę tym istotom które powróciły z twej domeny i wbrew Twojej woli nie poddały się bolesnej śmierci. - Po tych słowach Mi Raaz zastukał kosturem trzy razy o przyprószoną śniegiem drogę. Odczekał na efekt i oddał broń w ręce młodzieńca. Pod oboma zatrzęsła się lekko ziemia, a z góry na Mi Raaza i Ammana posypały żabki…Ładne, zielone żabki…Tylko, że zdechłe. Kapłan nie przypominał sobie by żabki stanowiły część efektów towarzyszących rzucaniu zaklęcia…Obaj byli pogrzebani żywcem pod stosem martwych płazów. Na szczęście tylko przez chwilę. Po czym stos znikł równie szybko jak zdołał się usypać. Obaj więc mogli zauważyć, jak Yokura zdołał przepchać przez ciasne przejście.
Rasgan tymczasem wszedł przez okno i rozejrzawszy się, natarł na przeciwników niezdarnie próbujących powstrzymać, przesuwającego się do przodu orka. Yokura natarł na trupożercę i przebiwszy go na wylot z impetem przyszpilił do ściany.
Atakujący Rasgan szybkimi ruchami mieczy w kilka minut zabił kolejnego ghula. Pokoje były zdewastowane…Znajomy drużynie (z kanałów) smród fekaliów i gnijącego mięsa czuć było czuć było wszędzie. Resztki drewnianych mebli pozwalały ustalić, że mieszkała tu jakaś uboga rodzina. Yokura wyciągnął miecz z martwych szczątek trupożercy, kucnął i zaczął przeszukiwać zwłoki nadziei na znalezienie łupów. Obaj mogli się rozejrzeć nim do mieszkania weszli Mi Raaz i Amman.
Elf dostrzegł jakieś ruchy w małym pomieszczeniu do którego prowadziły spróchniałe schody, a które tonęło w ciemnościach i smrodzie. Była to mała piwniczka…Tam zapewne skryły się ostatnie dwa ghule.
- Skoro już weszliśmy do środka, to nie ma co się zastanawiać. - Mi Raaz po tych słowach minął w drzwiach podnoszącego się Yokurę - Osłaniajcie mnie proszę, muszę pozostać skupiony prosząc o łaskę.
- To śmiecie nie przeciwnicy… I nie mają nic wartego uwagi.- odparł ponuro ork.
Po tym jak już znaleźli się między przeciwnikami kapłan w skupieniu powiedział:
- O ty, który zasiadasz na tronie krwi i ostrzy, ześlij nam łaskę abyśmy mogli przynieść naszym wrogom bolesną śmierć, a tobie chwałę.
Kapłan zobaczył jak magia czaru na moment oświetla cała czwórkę bladą aurą (taką jaka powstawej przy rzuceniu czaru obawa)…Coś było nie tak. Aura powinna być czerwona. Czy jednak warto ujawniać ten drobny szczegół?
Ale pozostali widzieli tylko chwilową bladą poświatę, jaka ich otoczyła. Nie zobaczyli niepojącego grymasu zdziwienia, jaki zrobiła skryta pod hełmem twarz Mi Raaza.
Mi Raaz był wiele lat przygotowany do przemów. Potrafił w niesamowity sposób modulować swój głos. Wziął głęboki oddech i donośnie wypowiedział słowa:
- W imieniu Pana Bólu, Bolesnej Śmierci, Tego, Który Pierwszy Zadał Ból, Zasiadającego na tronie Ostrzy i Krwi, nakazuje wam!! Ukorzcie się przede mną, sługą Bolesnej Śmierci! W dłoniach kapłana widać było uniesiony w górę sztylet, który na swej rękojeści miał wygrawerowany święty symbol Ashura. Serce przebite sztyletem.
Ghule skryte w piwnicy lekko się z niej wynurzyły… Stwory z wyraźną niechęcią skłoniły się przed kapłanem. Nadal jednak wyglądały na gotowe schować się w mroku piwnicy, na każdy przejaw agresji.

Phalenopsis, Dom Turama

Beriand przed samymi drzwiami przystanął. Przez kilka sekund nasłuchiwał, po czym wpadł do środka. Rozejrzał się i zauważył że nikt nie morduje Aydenna.
- Co się stało-? spytał krótko elfa.
Aydenn przez patrzył nieobecnym wzrokiem, po chwili zaś wrócił do rzeczywistości. Zaś po chwili pojawił się krasnolud dzierżąc załadowaną kuszę.
-Znowu jacyś wrogowie?- spytał.
- Nie, ale powinniśmy zrobić rekonesans dookoła domu, tak na wszelki wypadek. Poza tym przyda mi się, i wam pewnie też … łyk świeżego powietrza. Każdy pójdzie sam. Z wyjątkiem ciebie kmości Turamie. Idź z Varryaaldą.- mówiąc to Aydenn się ubierał. Gdy skończył ubieranie, zabrał oręż swój i rzekł.- Beriand, rozejrzyj się na wschodzie, ja sprawdzę ulice na północ stąd. Ty Turamie udasz się z naszym milczkiem na zachód. Nie oddalajcie się za daleko od domu, nie wdawajcie się w walkę, tylko w razie zagrożenia wracajcie tutaj.

Na szlaku w, pobliżu granic Hyalieonu.

Czarodziej podbiegł do leżącego na ziemi zwierzęcia, niestety, Vilgitz przeciął nietoperza na pół i Akramed nie mógł mu już pomóc. Dokładnie przyglądnął się stworzeniu. Słowa towarzyszek i gwałtowna reakcja Mac'Baetha sprawiły, że bardzo zainteresował się nietoperzem. Kobiety miały rację…To był mroczek ostrozęby.

Nocny drapieżnik…polujący na pomniejsze gryzonie i drobne ptaki. Nigdy nie lata w dzień.
- Pięknie cięcie Vilgitz, nie każdy zdołałby pokonać takiego przeciwnika.- W głosie czarodzieja wyraźnie słychać było ironię.- Nie sądziłem Mac'Baethcie, że uczucie niechęci jest w stanie popchnąć cię do morderstwa, ale nie kłóćmy się o martwego nietoperza, mu to już nie pomoże, a nam może zaszkodzić.
- To nie było nic wielkiego…Gdybyś zobaczył inne moje dzieła..- zaczął się przechwalać Vilgitz. Ale gnom go uciszył słowami. Vilgitz, cicho.
Po czym dodał.- Jesteś z sekty wegetarian? Duergarzy cenią sobie pieczone nietoperze i część njoródw też.
Akramed wziął martwe zwierze do rąk i podszedł do Shiatsi.
- Czy była byś tak dobra i pomogła mi? Wykop proszę mały dołek w ziemi.
Shiatsi spojrzała przenikliwie na czarodzieja, ale nic nie mówiąc zabrała się za kopanie dołka..
Nie czekając na odpowiedź ukląkł przed diabelstwem i wyszeptał.
- Mogłabyś mi powiedzieć coś więcej o tym nietoperzu?
- Chowaniec, albo…- tu zamilkła przez chwilę.
- Albo..- dopytywał się Akramed.
- Niektóre wampiry używają nietoperzy jako szpiegów. Potężne wampiry.- rzekła Shiatsi.
Po zakopaniu zwierzęcia, Akramed wstał otrzepał ręce z ziemi i przemówił do wszystkich.- Plan działania przedyskutujemy, gdy będziemy mieli więcej informacji na temat sił jakimi dysponuje zły duch. Obecność wierzchowego jaszczura z Tagosai rozwiążemy, gdy uporamy się z obecnym zadaniem. Nie stójmy tak, im dłużej tracimy czas, tym silniejszy staje się nasz wróg.
- Otóż, chłopcze ja uważam, że trzeba uprzedzić królestwo Hyalieonu o wizycie niespodziewanych gości.- rzekł Mordragor.
- A dziecko? - spytał Akramed.
- Wiem, wiem…Ale spójrzmy na fakty. Nie możemy uderzyć tak od razu na otaczającą dziecko hordę.-dodał starzec.- Trzeba będzie opracować plan działania, a w tych sprawach i tak zdać się muszę na waszą wiedzę. Nie jestem dobry w taktyce. Zostawię z wami moją papugę by łatwiej was znaleźć, a potem sam was dogonię. A wy podążajcie dalej śladem dziecka, znajdźcie nieumarłych i ustalcie plan ataku.
Po czym nie czekając na decyzję reszty Mordragor ruszył szlakiem prowadzącą do Hyalieonu.
Urienna westchnęła głośno ze zrezygnowaniem i rzekła.- Ktoś powinien z nim iść.
Tymczasem Tarik, papuga Mordragora usiadła na ramieniu Shiatsi.

Las na obrzeżu Hyalieonu

-Uciekaj pani, ja go zatrzymam.- rzekł do niej elf, napinając łuk.
Gwen spojrzała na niego z niedowierzaniem.
Zignorowała rycerza, celem jej zaklęcia miał stać się jaszczur. Wbiła swój wzrok prosto w wąskie źrenice bestii. Zarówno rycerz, jak towarzyszący elfce łowca usłyszeli krótki, melodyjny zaśpiew, gdy bardka rzucała na wierzchowca zaklęcie Zwierzęcego transu. Zaśpiew był twardy i zdecydowany, a nikt kto go słyszał, nie zwątpił, że jest on rozkazem.
- Naprzód! Naprzód!- krzyczał elfi napastnik popędzając swego niezwykłego wierzchowca. Stwór wydał z siebie ryk, przez chwilę nerwowo ruszał głową, ale ani nie zwolnił, ani nie zatrzymał się ponaglany przez swego jeźdźca. Magia pieśni, nie przełamała woli dinozaura.
-Na bogów. Nigdy nie słuchają.- zaklął pod nosem przewodnik. Tymczasem przewodnik napiął łuk i posłał strzałę w kierunku nacierającego wroga. Grot strzały owinięty białym płótne. A gdy uderzył w tarczę przeciwnika, wybuchł z hukiem, zasnuwając dymem okolicę.
- Uciekaj pani!- krzyknął elfi tropiciel i sam zaczął biec. Tymczasem z dymnej zasłony wypadł szarżując na swym jaszczurze elf z Tagosai, krzycząc.- Nieźle, oszukałeś mój wzrok, ale węchu mego pieszczoszka nie uda ci się tak łatwo zmylić.
Błyskawicznie dopadł przewodnika, jego halabarda zatoczyła łuk w powietrzu i uderzyła z całym impetem jaki dała jeźdźcowi jego szarża. Impet ciosu odrzucił krwawiącego mocno elfa kilka metrów dalej…Jeździec skręcił zastępując drogę bardce.
Gwaen zauważyła, że choć atak tagosaiskiego elfa był druzgocący ,to jednak nie był zabójczy. Jej przewodnik, krztusząc się krwią próbował wstać. Jego łuk był złamany, a strzały rozsypane.
Bestia na której jechał przeciwnik ryknęła, zapach krwi pobudził jej instynkt drapieżcy.
- Spokojnie Tiurmael. Zaraz sobie podjesz.- jeździec poklepał jaszczura po karku, nie zwracając uwagi na martwego, jego zdaniem, przewodnika Gwaen. Skupił spojrzenie na Gwaen i przygotował swą pokrytą krwią halabardę do kolejnej szarży. – Jeszcze tylko ta elfka musi zostać usunięta. A wtedy jej mięso i jej przyjaciela będzie twoje.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 17-01-2008 o 13:48.
abishai jest offline  
Stary 05-01-2008, 19:58   #532
 
Beriand's Avatar
 
Reputacja: 1 Beriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemu
Beriand zdziwił się propozycją Aydenna.
-I zostawimy dom pusty? Pewnie ma jakieś zabezpieczenia, ale zważając na ten kielich, księgę i takie tam.... Nie wystarczy że ja i ty pójdziemy? Albo ty i Veryaldaa? Nie żebym był tchórzem, ale rekonesanse to nie jest moja dobra strona. Jeśli się zgodzisz mogę rzucić na ciebie niewidzialność.... ale wiesz, dzika magia. To jak? Idziemy wszyscy?- spytał pod koniec elf.
 
Beriand jest offline  
Stary 06-01-2008, 21:30   #533
 
Linderel's Avatar
 
Reputacja: 1 Linderel nie jest za bardzo znanyLinderel nie jest za bardzo znanyLinderel nie jest za bardzo znany
Jeźdżiec ponaglił swojego wierzchowca, który potrząsnął głową, ale nie zatrzymał się ani nawet nie zwolnił. Gwaenhvyfar aż zatkało, kiedy ujrzała, że jej zaklęcie nie wywarło większego efektu na bestii. ~Na srebrne struny, moja Pani, ten psikus mi się nie podoba!!!~wykrzyknęła w myślach, wzywając swoją boginię.
-Na bogów. Nigdy nie słuchają.-
wymamrotał tropiciel, rozgniewany nie na żarty, jednocześnie nakładając na łuk strzałę, której grot owinięty był płótnem. Uderzając w tarczę jeźdźca pocisk zasnuł dymem jego otoczenie.
- Uciekaj pani!- krzyknął elfi tropiciel i sam zaczął biec, jednak z chmury dymu wypadł jeździec, ani trochę nie zniechęcony do dalszego pościgu.
- Nieźle, oszukałeś mój wzrok, ale węchu mego pieszczoszka nie uda ci się tak łatwo zmylić.- krzyknął za nimi. Jego halabarda dosięgnęła tropiciela, którego siła uderzenia odrzuciła kilka metrów dalej. Gwaenhvyfar sądziła, że elf będzie wystarczająco zwinny, by uniknąć szarży. Wyglądało na to, że choć łowca został brutalnie powalony, nadal żył. próbując sie podnieść. Z ust spłynęła mu krew, a jego łuk był zniszczony. Mroczny rycerz zastąpił jej drogę.
- Spokojnie Tiurmael. Zaraz sobie podjesz.- jeździec poklepał jaszczura po karku. Jego zakrwawiona halabarda najwyraźniej nie zamierzała mieć dla niej szczególnych względów. Elfka porzuciła wszelką nadzieję na jakiekolwiek negocjacje. Wyglądało na to, że jej płeć i uroda nie wzbudzały jakiejkolwiek litości w jeźdźcu, który patrzył na nią przenikliwie. -Jeszcze tylko ta elfka musi zostać usunięta. A wtedy jej mięso i jej przyjaciela będzie twoje.-
Gwen jęknęła przerażona i zrobiła kilka kroków w tył.~Nie dam się pożreć tej ohydnej bestii!!!~Jeździec był niepokojąco blisko, a poprzednie zaklęcie nie odniosło żadego skutku. Gwaenhvyfar sama nie miała szans w walce w bezpośrednim starciu z jeźdźcem. Zdecydowała się na ostatnią, desperacką próbę omamienia jeźdźca swoją magią. Korzystając, że skupił na niej swoje spojrzenie skierowała do niego śpiew kryjący moc Zdominowania osoby.
 
__________________
Jest śmierć i podatki, ale podatki są gorsze, bo śmierć przynajmniej nie trafia się człowiekowi co roku.
Linderel jest offline  
Stary 06-01-2008, 22:07   #534
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Mi Raaz był strasznie niezadowolony z powodu działania dzikiej magii. Nie chciał, żeby Amman ujrzał w tym momencie jego minę, więc pod pretekstem przygotowania do walki założył hełm.

Gdy kapłan już wykonał ceremonie ganienia nieumarłych pojawiły się dwa ghule. Były tak żałośnie nieporadne, że Mi Raazowi aż żal było je zabijać. Trzymał teraz sztylet w lewej dłoni. Prawa ręka wyprostowana wzdłuż ciała. Palec wskazujący pokazywał na podłogę. Kapłan twardym głosem rzekł:
- Tutaj ścierwa! Padać do mych stóp. Już.
Mi Raaz postanowił się wyżyć na ghulach. Był niemal pewny tego, że Amman się od niego bezpowrotnie odwróci. Czekał w skupieniu na jakiekolwiek słowa młodego druida.
 
Mi Raaz jest offline  
Stary 07-01-2008, 09:15   #535
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację
Wilczyca podeszła o Luinehilien.
- Złap i przyprowadź któregoś. - szepnęła do przyjaciółki.

Nuhilia zgodnie z poleceniem druidki ruszyła na poszukiwanie jednego z napastników. Tropiąc ślady krwi pognała pomiędzy zaułki miasta, tak, że po chwili znikła Luinehilien z oczu…

Wtedy druidka zwróciła się do niziołków.

- Przepraszam was za to zamieszanie spowodowane dziką magią... Chciałam zesłać mgłę na wozy, ale widzicie jak to się skończyło... - pokręciła zrezygnowanie głową. - Aha. Zapomniałabym... - dodała, po czym po jednym, szybkim ruchu ręki, korowa skóra zniknęła. Widząc, że przy wozach nie jest potrzebna, wyszła dalej w uliczkę, czekając na Nuhillę.

Wilczyca wróciła po kilkunastu minutach wlokąc za sobą wierzgającego poirytowanego krasnoluda w bogatych, kupieckich szatach.

-To oburzające! – krzyczał.- Ten zapchlony zwierzak ma mnie natychmiast puścić! Co to ma znaczyć? Straż miejska się o tym dowie! Nie puszczę płazem tej napaści!

Luinehilien z zaskoczenia, na początku nie wiedziała co zrobić. Po chwili jednak się ocknęła z szoku.

- Nuhilla... - powiedziała do wilczycy ostro i z wyrzutem w głosie, a ona natychmiast wypuściła krasnoluda. Druidka nie wiedziała, czy śmiać się, czy płakać. Krasnolud nie mógł wyczytać z jej twarzy nic.

- Bardzo za nią przepraszam. Zostaliśmy napadnięci - wskazała na spopielone wozy na końcu uliczki. - i wysłałam ją, by złapała, któregoś z uciekających napastników. - mówiła spokojnym głosem, ale jednocześnie, prawie niezauważalnie, przyglądała się kupcowi uważnie. Chciała dojrzeć jakiekolwiek ślady walki. - Zapewne kierowała się tropem krwi i trafiła na pana. Nie wiem, jak to możliwe, żeby aż tak się pomyliła... - dodała, postanawiając sobie, że jak tylko ten zrzęda odejdzie, to porozmawia z wilczycą.
 
__________________
A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam.
Odyseja jest offline  
Stary 07-01-2008, 10:12   #536
 
Achmed's Avatar
 
Reputacja: 1 Achmed nie jest za bardzo znanyAchmed nie jest za bardzo znanyAchmed nie jest za bardzo znanyAchmed nie jest za bardzo znanyAchmed nie jest za bardzo znanyAchmed nie jest za bardzo znanyAchmed nie jest za bardzo znany
Urienna westchnęła głośno ze zrezygnowaniem i rzekła.- Ktoś powinien z nim iść.
Tymczasem Tarik, papuga Mordragora usiadła na ramieniu Shiatsi.

Akramed wpatrywał się przez chwilę w papugę siadającą na ramieniu Shiatsi, na jego twarzy pojawiło się skupienie. Nie lubił zbaczać z raz obranej drogi, dlatego nie spodobało mu się zachowanie Mordragorna. Czarodziej uważał za pilniejsze zajęcie się grasującą w okolicy i animującą zwłoki małą dziewczynką, niż ostrzeżenie królestwa Hyalieonu. Każde dbające o swoje bezpieczeństwo królestwo powinno mieć jakieś oddziały patrolujące granicę, które wpadłyby na ślad jaszczura z Tagosai. Zostawienie Mordragorna samego uważał jednak za zły pomysł.

- Tak Urienno, masz rację, nie możemy dopuścić, aby coś złego spotkało Mordragorna. Ja z nim pójdę. Wy lepiej ode mnie poradzicie sobie z wytropieniem naszego dziecka, chociaż wolałbym się nie rozdzielać. Dzisiejsze czasy nie są zbyt bezpieczne, zrobicie jak będziecie uważać. A ty Mac'Baethcie wolałbym, abyś poszedł ze mną. Vilgitz na pewno ucieszy się, jeżeli po drodze do Hyalieonu spotkamy jeźdźca z Tagosai. Nie możesz odmówić mu przyjemności stoczenia walki z porządnym przeciwnikiem. Gościnnością Hyalieonczyków nie musisz się obawiać, nie mam zamiaru zostawać tam dłużej niż to będzie konieczne. Aha, do sekty wegetarian nie należę, po prostu nie lubię zabijania.

Po wysłuchaniu odpowiedzi Akramed ruszył szybkim krokiem za Mordragornem. Po krótkiej chwili dogonił starca i głosem pełnym szacunku powiedział.
- Skoro jaszczur z Tagosai jest tak wielkim zagrożeniem, to nie możemy pozwolić abyś szedł sam drogi Mordragornie. Mam jednak nadzieję, że szybko wrócimy do naszego zadania. Skoro już idziemy do Hyalieon z ostrzeżeniem to czy jest szansa, że w zamian wesprą nas w walce ze złym duchem?
 

Ostatnio edytowane przez Achmed : 07-01-2008 o 14:31.
Achmed jest offline  
Stary 09-01-2008, 19:23   #537
 
rasgan's Avatar
 
Reputacja: 1 rasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwu
Rasgan w milczeniu popatrzył na Mi Raaza. Zdawał sobie sprawę, że coś mogło pójść nie tak, lecz nie wierzył by ten swymi modlitwami wyprosił jakieś łaski. Elf był w pobliżu Ammana i Mi Raaza gdy ten się modlił. Nic mu się nie stało, wnioskował więc, że albo czar kapłanowi się nie powiódł, albo jego klątwa przestała działać. W to drugie rozwiązanie elf zdecydowanie wątpił. Wątpliwości swe potwierdził lekko nacinając sobie dłoń i patrząc jak rana goi się nadnaturalnie szybko.
- Tak jak myślałem - powiedział cicho do siebie. Korciło go by zabić ghule, lecz nie wiedział jaki plan ma rogaty przyjaciel. Jeśli chciał zniechęcić druida, to z pewnością mu się uda pokazując mu władzę nad karykaturą życia. Jeśli zaś chciał mu pokazać potęgę swego bóstwa... cóż... istniały lepsze sposoby niż płaszczące się ghule. Tak czy inaczej elf machnął ręką od niechcenia i odwrócił się do orka z rozkoszną myślą o tym jak zabija Ashura.
- Ho ho, a co! - zaśmiał się odwracając uwagę orka od pokazu siły kapłana. - Marna ta bitka co Yokura? Przydało by się jeszcze komuś sklepać miske przed żarciem, co? Chwaliłem się wam już jak lubię walczyć? - elf roześmiał się w duchu na wspomnienie żartów jakie towarzyszyły pierwszemu spotkaniu z kapłanem. Teraz jednak nie pora na żarty. Teraz była pora na zabijanie. Elf popatrzył więc błagalnie na kapłana. Pieścił swe miecze, zaś jego spojrzenie szaleńczo biegało od ghula do ghula. Czekał tylko na skinienie kapłana by jeszcze raz jego miecze, które pięknie i poetycko nazwał "Miłość" i "Nienawiść", znów zasmakowały krwi.
 
__________________
Szczęścia w mrokach...
rasgan jest offline  
Stary 11-01-2008, 18:29   #538
 
Amman's Avatar
 
Reputacja: 1 Amman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłość
- Odważny żeś. Mało kto w dzisiejszych czasach nie lęka się dzikiej magii. A wiedz, że szanuje to, gdyż sam należę do tych, którzy mimo tego kataklizmu wywołanego przez czarodziejów nie lękają się własnej magii. Chociaż moją magią błogosławi mnie mój pan.
I po czarach kapłana z nieba runął deszcz. Tyle że zamiast wody były to żaby. Martwe żaby. Amman uśmiechnął się uronicznie pod nosem.
~~No tak, martwych żab raczej ciężko się obawiać~~ pomyślał zasłaniając się szatą przed tym nietypowym "opadem", po czym wszedł do środka razem z Mi Raazem.

Obskurne, ponure, w pewnym stopniu rozwalone mieszkanie - prawdopodobnie po ubogich mieszkańcach, nie zaskoczyło w dużym stopniu elfa, gdyż ten spodziewał się takiego widoku. Rozglądając się po izbie zerknął za siebię, na drzwi którymi weszli. Żabki zniknęły. Zamiast żabek natomiast, za plecami usłyszał tak jakby skrzypnięcie. Odwrócił się więc błyskawicznie, pochylając się i przygotowywując się do natarcia na przeciwnika, lecz nikogo tam nie było. Skrzypnięcie zaś dochodziło z ponurej i ciemnej piwniczki.

- Skoro już weszliśmy do środka, to nie ma co się zastanawiać. - Mi Raaz po tych słowach minął w drzwiach podnoszącego się Yokurę - Osłaniajcie mnie proszę, muszę pozostać skupiony prosząc o łaskę.
~~Czy jest sens? Skoro nasi wojownicy we dwóch sobie dali radę z dwoma, to czy we czterech sobie nie damy z dwoma innymi?~~
Słysząc pomrukiwanie Yokury zrozumiał, iż półork także podzielał jego zdanie na ten temat.

Kiedy kapłan zaczął odmawiać modlitwę, młody druid kucnął i wziął czaszkę leżącego ghula, która została odcięta od tułowia przez Rasgana. Przez głowę nagle zaczęły przepływać nietypowe - jak dla niego - myśli:
~~A może by tak zostać takim kapłanem jak Mi Raaz? On przynajmniej mnie nie zostawił, tak jak zrobiła to druidka. Ba, nawet pomaga mi w zostaniu druidem, chociaż on i tak nic z tego nie będzie miał... ~~
Widać było, że kapłan bardzo imponował młodzieńcowi swoim poświęceniem i ufnością, którym obdarzał Ammana. Ten fakt spotęgowało następne wydarzenie, jakim było okazanie władzy nad tymczasowymi "mieszkańcami" piwniczki. Widząc, że Mi Raaz chce się nad nimi pastwić, podszedł do niego i powiedział:
- Może lepiej je zostaw... Albo weź je ze sobą - mogą przydać się tak jak te szkielety w kanałach, o ile możesz tak postąpić. Jeśli nie, to może lepiej abyś rozkazał im wynieść się z tego obszaru, co?
Widać było, że w młodym elfie dorwała się do głosu ta cząstka duszy, która nadal brzydziła się nad znęcaniem się nad kimkolwiek lub czymkolwiek. Wziął dwie czaszki zabitych potworów do worka [chyba jakiś mam, nie?] i oparł się o ściane obserwując Mi Raaza i jego tymczasowych poddanych.
 
__________________
Wiecie że w człowieku ukryte jest zło?? cZŁOwiek...

gg:10518073 zazwyczaj na chwilę - pisać jak niedostępny, odpiszę jak będę
Amman jest offline  
Stary 11-01-2008, 20:54   #539
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Las na obrzeżu Hyalieonu

Gwaenhvyfar korzystając, że skupił na niej swoje spojrzenie skierowała do niego śpiew kryjący moc Zdominowania osoby. Jej głośny śpiew poniósł magie w kierunku nacierającego elfa. Potęga czaru była wielka, jeździec na moment zwolnił i ledwo oparł się działaniu magicznej pieśni bardki…Niemniej nieugięta wola doświadczonego siepacza zatriumfowała… Elf pognał na swej bestii w kierunku Gwaen, by raz na zawsze zlikwidować to zagrożenie.
Tymczasem w pobliże przybyli trzej kolejni osobnicy…Była to trójka magów, dobrotliwie wyglądający czarodziej z białą brodą w kolorowych szatach, gnomi w czarnych szatach i z łuskowatym ogonem, oraz młody mag z laską wywołań w dłoni i w szarych szatach. W dłoni gnoma zapłonął jasny ogień, którym cisnął prosto w pysk bestii. Jaszczur ryknął z bólu, taogsaiski elf przerwał szarżę przyglądając się zdziwiony kolejnym przeciwnikom. Siwobrody staruszek rzucił zaś czar…i ziemia się pod nim rozstąpiła. Gnom skoczył do tej dziury za magiem, ciskając jednocześnie mieczem w kierunku napastnika Gwaen …Miecz zamiast upaść na ziemię uniósł się w powietrze i głosem w metalicznej tonacji, krzyczał.- Na plasterki go!

W drodze Hyalieonu

- Tak Urienno, masz rację, nie możemy dopuścić, aby coś złego spotkało Mordragorna. Ja z nim pójdę. Wy lepiej ode mnie poradzicie sobie z wytropieniem naszego dziecka, chociaż wolałbym się nie rozdzielać. Dzisiejsze czasy nie są zbyt bezpieczne, zrobicie jak będziecie uważać. A ty Mac'Baethcie wolałbym, abyś poszedł ze mną. Vilgitz na pewno ucieszy się, jeżeli po drodze do Hyalieonu spotkamy jeźdźca z Tagosai. Nie możesz odmówić mu przyjemności stoczenia walki z porządnym przeciwnikiem. Gościnnością Hyalieonczyków nie musisz się obawiać, nie mam zamiaru zostawać tam dłużej niż to będzie konieczne. Aha, do sekty wegetarian nie należę, po prostu nie lubię zabijania.-odparł Akramed.
Gnom wzruszył ramionami i dodał.- A kto lubi zabijać? Chyba tylko sekciarze złych bóstw.
- Tylko nie bierz mnie za jakiegoś maniaka. Jak się jest ożywionym kawałkiem metalu, to nie ma się zbyt wielu rozrywek w życiu! Poza tym lubię tępić zło!- wtrącił miecz.
Po wysłuchaniu odpowiedzi Akramed ruszył szybkim krokiem za Mordraghorem. Po krótkiej chwili dogonił starca i głosem pełnym szacunku powiedział.
- Skoro jaszczur z Tagosai jest tak wielkim zagrożeniem, to nie możemy pozwolić abyś szedł sam drogi Mordraghornie. Mam jednak nadzieję, że szybko wrócimy do naszego zadania. Skoro już idziemy do Hyalieon z ostrzeżeniem to czy jest szansa, że w zamian wesprą nas w walce ze złym duchem?-
- Drogi chłopcze. Nigdy nie pozwól by misja przesłoniła ci oczy na wszystko inne.- rzekł w odpowiedzi Mordraghor.- Zbyt wielu paladynów zeszło na drogę ciemności przez takie zaślepienie.- tu na moment przerwał, po czym rzekł po chwili.- Nie wiem czy elfy pomogą, zapewne mają własne problemy na głowie. Chociaż…nie zawadzi zapytać.
Trzej magowie zagłębili się w puszcze, ale odmienną od tej którą znali, wszystko tu było jakieś niepokojące…Zapewne był to złowieszczy efekt dzikiej magii. Nagle usłyszeli śpiew, donośny i pełen mocy…Magiczny śpiew. Natychmiast ruszyli w tamtą stronę. Ich oczom ukazała się niezwykły widok. Elfa za pomocą magicznej pieśni próbowała spętać, umysł szarżującego na nią tagosiskiego jeźdźca…Niedaleko zaś ,pospolity elf, próbował wstać na nogi mimo ciężkich ran.
-Zaczyna się.- westchnął gnom. Jego oczy zabłysły, a w dłoni uformował się magiczny ogień którym cisnął prosto w pysk jaszczura…To zwróciło jego uwagę na trójkę magów. Mordraghor wypowiedział słowa zaklęcia i ….Otworzyła się pod nim dziura w ziemi. Mag z wyrazem zaskoczenia na twarzy wpadł do niej.
- Zajmijcie tego jaszczura, a ja złapię staruszka.- rzekł Mac’Baeth skacząc do dziury i jednocześnie ciskając mieczem w kierunku przeciwnika. Vilgtiz z bojowym okrzykiem. - Na plasterki go! - Pognał na zaskoczonego tagosaiskiego elfa….Problem jednak w tym, że to zaskoczenie wrogiego elfa szybko minie...Bardzo szybko.

Phalenopsis, Dzielnica Przybyszów, obóz niziołków

Nuhilia zgodnie z poleceniem druidki ruszyła na poszukiwanie jednego z napastników. Tropiąc ślady krwi pognała pomiędzy zaułki miasta, tak, że po chwili znikła Luinehilien z oczu…

Wtedy druidka zwróciła się do niziołków.

- Przepraszam was za to zamieszanie spowodowane dziką magią... Chciałam zesłać mgłę na wozy, ale widzicie jak to się skończyło... - pokręciła zrezygnowanie głową. - Aha. Zapomniałabym... - dodała, po czym po jednym, szybkim ruchu ręki, korowa skóra zniknęła.
- Nie martw się drobiazgami ślicznotko. Zwyciężyliśmy, nikt nie został poważnie ranny, a i dobytek choć ucierpiał, to nie aż tak bardzo.- odparł Rybauld wesoło, po czym puszczając oko, zażartował.- Możesz wszak w ramach rekompensaty przyłączyć się do taboru. A nawet zostać moją jesienną żoną…Jestem pewien że Kruczowłosa Boginka, nie miałaby nic przeciw…
- Przeciw czemu ?- Servalis stanąwszy tuż za Rybauldem spytała głośno.- Co ty knujesz, stary zbereźniku?
- Eeee…nic boginko.- dodał wesoło Rybauld.- Absolutnie nic.
- Faceci…Tylko ruja im w głowie.- westchnęła dramatycznie Servalis, ale błąkający się po jej twarzy subtelny uśmiech, przeczył jej słowom.- Nie bądź tak głupia jak ja druidko. Jeśli już żenić to z krasnoludem…Oni przynajmniej potrafią utrzymać swe żony na dobrej stopie życiowej.
Lunehilien spojrzawszy na Servalis zobaczyła, ze niziołka musiała walczyć z ogniem. Jej włosy były w nieładzie, twarz osmalona, miała lekkie poparzenia na lewym ramieniu. Piękny stój gdzieniegdzie nadpalony, zwłaszcza długa falbaniasta suknia jaką obecnie miała na sobie.
Widząc, że przy wozach nie jest potrzebna, wyszła dalej w uliczkę, czekając na Nuhillę.
Wilczyca wróciła po kilkunastu minutach wlokąc za sobą wierzgającego poirytowanego krasnoluda w bogatych, kupieckich szatach.
-To oburzające! – krzyczał.- Ten zapchlony zwierzak ma mnie natychmiast puścić! Co to ma znaczyć? Straż miejska się o tym dowie! Nie puszczę płazem tej napaści!
Luinehilien z zaskoczenia, na początku nie wiedziała co zrobić. Po chwili jednak się ocknęła z szoku. Przyjrzawszy się stwierdziła, że krasnolud zapewne był bogatym kupcem. Jego strój był szykowny i bardzo drogi.

- Nuhilla... - powiedziała do wilczycy ostro i z wyrzutem w głosie, a ona natychmiast wypuściła krasnoluda. Spojrzenie oczu wilczycy zdradzało, że bynajmniej nie czuje skruchy. Druidka nie wiedziała, czy śmiać się, czy płakać. Krasnolud nie mógł wyczytać z jej twarzy nic.

- Bardzo za nią przepraszam. Zostaliśmy napadnięci - wskazała na spopielone wozy na końcu uliczki. - i wysłałam ją, by złapała, któregoś z uciekających napastników. - mówiła spokojnym głosem, ale jednocześnie, prawie niezauważalnie, przyglądała się kupcowi uważnie. Chciała dojrzeć jakiekolwiek ślady walki. - Zapewne kierowała się tropem krwi i trafiła na pana. Nie wiem, jak to możliwe, żeby aż tak się pomyliła... - dodała, postanawiając sobie, że jak tylko ten zrzęda odejdzie, to porozmawia z wilczycą.
-Ja też nie wiem. Niech pannica trzyma tego psa na uwięzi…Z dala od porządnych obywateli. Drudika nie zapewne nie wie, że tu cywilizacja. I nie wolno szczuć nikogo psami. No. Ja złożę skargę…Od razu.- rzekł nerwowym lekko jąkającym się głosem krasnolud i szybko się oddalił. Luinehilien zdążyła jednak zauważyć , że niewątpliwe uczestniczył on w napadzie na niziołki…Był bowiem lekko ranny. W dodatku druidka była pewna, że to ona mu te rany zadała.

Phalenopsis, Tajemniczy dom w Dzielnicy Żebraczej

Mi Raaz trzymał teraz sztylet w lewej dłoni. Prawa ręka wyprostowana wzdłuż ciała. Palec wskazujący pokazywał na podłogę. Kapłan twardym głosem rzekł:
- Tutaj ścierwa! Padać do mych stóp. Już.
Ghule posłuszne kapłanowi wspięły się po stromych schodach i upadły u stóp kapłana.
Mi Raaz czekał w skupieniu na jakiekolwiek słowa młodego druida.
- Ho ho, a co! - zaśmiał się Rasgan odwracając uwagę orka od pokazu siły kapłana. - Marna ta bitka co Yokura? Przydało by się jeszcze komuś sklepać miske przed żarciem, co?
- Taaa…Czemu nie.Byle nie znów za darmo.- odparł ponuro Yokura.
-Chwaliłem się wam już jak lubię walczyć? –rzekł retorycznie elf,.
- Idę na górę…W tej ruderze musi być coś wartego splądrowania!- powiedział poirytowany półork i nie zwracając uwagi na kogokolwiek ruszył po najbliższych schodach w górę.
Widząc, że Mi Raaz chce się nad nimi pastwić, Amman podszedł do niego i powiedział:
- Może lepiej je zostaw... Albo weź je ze sobą - mogą przydać się tak jak te szkielety w kanałach, o ile możesz tak postąpić. Jeśli nie, to może lepiej abyś rozkazał im wynieść się z tego obszaru, co?
Wziął jedną czaszkę zabitego potwora do worka przygotowanego prowizorycznie z własnego płaszcza (co spowodowało że przyszły druid po stanowił zrobić dwie rzeczy…Wyprać płaszcz przy najbliższej okazji i zawsze przygotowywać się na misję, przed wyruszeniem na nią.) i oparł się o ścianę obserwując Mi Raaza i jego tymczasowych poddanych.
Owo zachowanie elfa zdziwiło mocno kapłana…
Tymczasem…Martwe oczy poruszyły, głowa lekko ruszyła. Zabity ciosem Yokury trupożerca czuł, że coś jest nie tak… Nie oddychał, stał się ghulem. Na razie wyczekiwał odpowiedniej okazji. Wreszcie ją zauważył. Sprężył się i obrócił ciało przygotowując do skoku…Ale nikt nie zwrócił na niego uwagi. Półork który go zabił , minął nowonarodzonego ghula nie poświęcając mu nawet chwili uwagi.
Dopiero gdy Amman się zbliżył po kolejne „trofeum”, stwór zaatakował. Pazury stwora chlasnęły po przedramieniu i dłoni elfa, zadając mu głębokie rany. Rasgan i Mi Raaz przygotowali się do walki, jeden sięgając po broń, a drugi.. Cokolwiek planował kapłan, nie zdążył. Atak na ramię Ammana był przypadkowy. To Mi Raaz był celem ożywieńca.
Korzystając z przewagi zaskoczenia ghul skoczył na klatkę piersiową kapłana, oplótł długimi łapami, pazury stwora wsunęły się w szczelinę między szczelinami zbroi, Mi Raaz poczuł ból promieniujący z prawego boku. Co gorsza uwieszony ghul spowodował że kapłan stracił równowagę i runął wprost na dwa ghule, potem cała czwórka runęła z impetem na piwniczne schody. Ona zaś nie wytrzymały impetu ich ciężaru i zawaliły się…kapłan zaliczył upadek na ziemię, na szczęście złagodzony przez ciała nieumarłych na które spadł, a którzy natychmiast odpełzli w mrok. A co gorsza upuścił sztylet i znalazł się w ciemnej piwnicy z trzema ghulami…nad którymi stracił kontrolę w wyniku tego upadku. W dodatku bez schodów po których mógłby wejść.

Phalenopsis, Dom Turama

Beriand zdziwił się propozycją Aydenna.
-I zostawimy dom pusty? Pewnie ma jakieś zabezpieczenia, ale zważając na ten kielich, księgę i takie tam.... Nie wystarczy że ja i ty pójdziemy? Albo ty i Varryaalda? Nie żebym był tchórzem, ale rekonesanse to nie jest moja dobra strona. Jeśli się zgodzisz mogę rzucić na ciebie niewidzialność.... ale wiesz, dzika magia. To jak? Idziemy wszyscy?- spytał pod koniec elf.
- Możesz, rzucić na siebie jak się boisz. Ja sobie bez czarów poradzę.- rzekł Aydenn w odpowiedzi, po czym rzekł do krasnoluda.- Mości Turamie, ty lepiej zostań w domu. Pójdę powiedzieć Varryaaldzie, żeby poszedł na rekonesans. A ty Beriandzie…Rób jak uważasz.
Po czym cicho niczym cień, minął elfa i krasnoluda schodząc na dół.
- To ja sprawdzę, pokoje…Na wypadek intruzów.- rzekł Turam , jak tylko Aydenn znikł z pola widzenia.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 17-01-2008 o 13:53. Powód: Poprawka błędu MG
abishai jest offline  
Stary 11-01-2008, 23:21   #540
 
rasgan's Avatar
 
Reputacja: 1 rasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwu
- Yokura! Na dół, problem mamy - krzyknął elf skacząc na dół do kapłana. W duchu liczył na swoją odporność i zwinność. Miał nadzieję, że nic sobie nie złamie spadając, a nawet jeśli, to że zagoi się szybciej. Plan był prosty - uwolnić Mi Raaza od oprawców wykorzystując zwinność i to, że widział w ciemnościach. ~~Czasami dobrze należeć do tej przeklętej rasy~~ - pomyślał. Jego umysł pracował błyskawicznie. Rozeznać się w sytuacji i uderzyć. -Amman znajdź jakiś ogień i poświeć na dół. Nie wszyscy widzą po ciemku. I na bogów uważaj by cię coś nie zaatakowało. - wykrzyczał elf atakując ghula trzymającego kapłana. Rąbał cielsko potwora bez opamiętania licząc na to, że pozostałe dwa nie wyswobodzą się spod kontroli kapłana. Zresztą nie robiło to szlachcicowi żadnej różnicy. Elf czuł zew mordu, musiał kogoś zabić dzisiejszej nocy. Czuł, że jego miecze muszą zasmakować krwi, a on sam musi odreagować ostatnie zdarzenia. Rąbał więc bez opamiętania, bez finezji i fantazji. Elf po prostu rąbał ciało ghula.
 
__________________
Szczęścia w mrokach...
rasgan jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172