Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-03-2010, 18:47   #121
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Drużyna Północna (Amberlen, Otto, Sasha)

Szczęk oręża, nawoływania koboldów i jęki walczących rozchodziły się po okolicy. Stawało się jednak coraz bardziej jasne kto wygra tą potyczkę...


*****

Amberlen w zasadzie nie proponowała ucieczki. Informowała tylko o swoich zamiarach – miała resztę gdzieś i liczyła się tylko ze swoim tyłkiem. Ten zaś w tej chwili był boleśnie kopany. Kiedy odskakiwała do tyłu jednocześnie usiłując uchylić się przed ciosem; uwalana jej własną krwią rękojeść miecza wyślizgnęła się jej dłoni i upadła na ziemie. „Cholera!!!” - krzyknęła jeszcze, ale schylanie się po leżący miecz oznaczało narażenie się na kilka kolejnych i co gorsza łatwych do zadania ciosów. Wykonała więc kolejny odskok, obróciła się i pognała przed siebie nie interesując się zbytnio tym co robi reszta. Przez kilkanaście minut biegu obracała się co chwilę sprawdzając, czy zgubiła już koboldy. Te długo nie dawały za wygraną widząc, że kobieta jest zmęczona i wiedząc, że zgubiła miecz. W końcu jednak odpuściły...



*****

Sascha słysząc na poły pytanie na poły stwierdzenie Amberlean uderzył łukiem w twarz kobolda po swojej prawej i odskoczył w tył, odrzucając resztki połamanego drzewca. Obrócił się i co sił w nogach popędził przed siebie o mało nie wpadając na walczącego jeszcze Otta... Zatrzymał się dopiero gdy nie miał już sił biec dalej przy każdym oddechu plując krwią. Usiadł pod jakimś drzewem, kiedy wydawało mu się, że koboldy zgubiły jego trop – musiał odpocząć i opatrzyć rany; zresztą, i tak nie miał już sił biec dalej...


*****

Decyzja została podjęta za Otta. Kiedy on jeszcze walczył z koboldem i wydawało się, że uda mu się to starcie przetrwać – choć kolejne stawały już pod znakiem zapytania; zauważył przebiegającego obok Saschę. Mężczyźnie najwidoczniej było obojętne gdzie biegnie, bo tylko dzięki temu, że Otto się odsunął nie wpadli na siebie i nie skończyli na ostrzach koboldów. „Idiota” - przemknęło przez myśl Waldena. Cała sytuacja stała się jednak mało istotna już w następnej sekundzie. Koboldy z którymi walczył Sascha rzuciły się za nim i były tylko kilka kroków od niego... Otto również nie zamierzał ich brać na siebie i zaskoczył wroga równie wyrafinowaną co taktyczną ucieczką. Bieg za Saschą nie miał specjalnego sensu – z jednej strony po rozdzieleniu była szansa, ze koboldy również się podzielą, z drugiej – łucznik zdążył już zniknąć w krzakach... Popędził więc w innym kierunku po kilkunastu minutach biegu gubiąc koboldy w lesie...




MECHA:

Ponieważ z trzech członków drużyny dwu nie odpisało – dalsze ciągnięcie tego spotkania nie ma (nie miało) sensu. Dwoma autopilotami przewalczyłem ucieczkę, która również zamyka spotkanie. Ucieczka powoduje oczywiście, że sprzęt, który nie był „na postaci” lub w jej rękach – zostaje utracony.
 
Aschaar jest offline  
Stary 04-03-2010, 22:00   #122
 
Azazello's Avatar
 
Reputacja: 1 Azazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodze
-Kurwa mać - zaklął szpetnie, kiedy zobaczył, jaki obrót przybierają ich sprawy. Właśnie w momencie, gdy drugi z koboldów leżał unieszkodliwiony na ziemi i Otto powoli odzyskiwał inicjatywę mogąc przyłączyć się do towarzyszy, zauważył... że jego towarzysze uciekają, a stwory albo biegną za nimi, albo prychając łypią na niego.

Nei zastanawiał się nawet dwóch sekund. Co innego wspierać w walce z 4 koboldami osłabionych towarzyszy, nawet samemu będąc osłabionym. A co innego stawić im czoła w pojedynkę. Pojedynkiem trudno bowiem byłoby to nazwać. Ta myśl przemknęła mu przez głowę, gdy sam brał nogi za pas. Uciekł przez te same chaszcze, przez które wpadł na koboldy nie dalej jak 3 minuty temu. Najpierw trochę pod górę, a potem już bez niespodzianek. Gdyby któryś stwór był szybszy, to zawsze mógł się obrócić i korzystając z przewagi terenu ciąć go.

Miał nadzieję, że jego bezużyteczni towarzysze nie będą mieli tyle farta co on. Oby spotkał ich bezszelestny bełt w potylicę, lub kamień między łopatki. Tchórze i niedorajdy...

Otto był wyczerpany biegiem. Gdy już był pewny, że nikogo za nim nie ma zwolnił, o dziwo okazało się, że to całkiem blisko miejsca, gdzie zostawili konającego towarzysza. Nie żył już, tym razem na pewno. Otto wykorzystał jego odzienie, by zatamować jeszcze krwawiące ramię. Było to trudne, bo jego lewa ręka nie była władna. To na pewno od upływu krwi.

Sam nie wiedział czy to słońce chyli się ku zachodowi, czy mrok sam pojawia się przed jego oczami. Zabrał złoto leżącego nieopodal traktu trupa, jego broń, zielonkawy pierścień z palca skazującego, chyba srebrną spinkę od płaszcza oraz mocny skórzany pas od spodni. Ten był o wiele lepszy od jego, już zniszczonego.

Było już całkiem ziemno, gdy ledwie żywy dotarł do bram Winterheaven. Te już były zamykane przez żołnierzy, gdy któryś z nich zobaczył postać Otta wychodzącą samotnie z lasu. Gdy był już blisko i zbliżył się do strażnika miejskiego, na spotkanie z nim, z ogromną prędkością i otwartymi ramionami ruszyła ziemia. I ciemność...
 
Azazello jest offline  
Stary 05-03-2010, 08:55   #123
 
Azazello's Avatar
 
Reputacja: 1 Azazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodze
Ledwie na niebie pojawiły się pierwsze promienie słońca między chmurami, Otto zerwał się z posłania. Gdzie ja jestem? W pomieszczeniu było ciemno, a na zewnątrz - przez uchyloną trochę okiennicę - ujrzał plac targowy miasteczka, na którym kotłowały się masy koboldów. Część z nich nosiła trupy ludzi na kilka stosów, część plądrowała i paliła ogień, jako materiału opałowego używając ścian, drzwi, okiennic i mebli. Nagle wszystkie zwróciły się w jego stronę, patrząc na piętro jego budynku i pognały do niego.

Nagle usłyszał walenie w drzwi...

Zerwał się z trudem, bo wciąż obolały leżał na łóżku w ciemnym pokoju. Była zlany potem i oddychał ciężko kiedy drzwi się otworzyły. Do środka wszedł chłopiec spojrzał na Otta i uciekł. Tomek - tak miał na imię. Więc Otto był w karczmie.

Mężczyzna zwlekł się z łóżka. Wszystkie jego rzeczy leżały obok, to chyba nie ogólnodostępny pokój. Zbyt czysty. Dotarło do niego jak bardzo jest głodny... Ucieczka przez las po morderczej walce była wyczerpująca. Ale żył, miał tyle szczęścia.

Musiał koniecznie o tym z kimś porozmawiać. Na trakcie w kierunku twierdzy spotkali dwie bandy solidnie uzbrojonych koboldów. To nie był przypadek, że one się tam znalazły. To były zasadzki. Starannie przygotowane obozowiska, mające trzymać obcych z dala od twierdzy. Coś albo ktoś musi się tam ukrywać, tylko kto coś z tym może zrobić. Otto musiał przekazać tę informację komuś. Może kapitan straży zorganizuje ekspedycję, może zbierze śmiałków. Otto nie miał zamiaru barć na siebie odpowiedzialności za to. Raczej wyruszy stąd w zupełnie inną stronę, zostawiając miasteczko i jego problemy mieszkańcom.

Teraz koniecznie musiał coś zjeść. Dobrze, że miał jeszcze złoto, póki co zapewniało mu kilka dni spokojnego bytu. Otto wzuł buty. Ręka już była sprawna, choć wciąż przeszywał ją ból, kiedy napinał mięśnie. Wolnym krokiem zszedł na dół na głównej sali...
 
Azazello jest offline  
Stary 05-03-2010, 23:18   #124
 
Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx wkrótce będzie znanyLynx wkrótce będzie znanyLynx wkrótce będzie znanyLynx wkrótce będzie znanyLynx wkrótce będzie znanyLynx wkrótce będzie znanyLynx wkrótce będzie znanyLynx wkrótce będzie znanyLynx wkrótce będzie znanyLynx wkrótce będzie znanyLynx wkrótce będzie znany
Sytuacja wydawała się beznadziejna. Dalsze kontynuowanie walki mogło oznaczać dla nich tylko śmierć. Amberlen była poważnie ranna i osłabiona z powodu utraty krwi. Mimo to udało jej się jeszcze odskoczyć przed kolejnym nadciągającym atakiem. Z rąk które zaczęły odmawiać już posłuszeństwa wyślizgnął się śliski od krwi miecz. To rozwiało wszelkie wątpliwości dotyczące ewentualnego pozostania na polu walki. Rzuciła jeszcze okiem na towarzyszy. Obaj nie wyglądali zbyt dobrze ale byli chyba mniej ranni od niej. Pomyślała że jeśli zacznie uciekać pierwsza przynajmniej część koboldów pobiegnie za nią co pewnie umożliwi także im ucieczkę lub nawet walkę z mniej licznymi już przeciwnikami.

Kilka sekund później biegła już w kierunku lasu nie myśląc już o towarzyszach ani nawet o tym dokąd biegnie. Liczyło się tylko przetrwanie. Mimo że jej osłabione ciało nie nadawało się do biegu to koboldy także nie były zbyt szybkie więc po pewnym czasie udało jej się je zgubić. Gdy tylko upewniła się że nikt więcej jej nie goni padła zdyszana na ziemie. Straciła zbyt wiele krwi a w dodatku ten wysiłek zużył resztę jej sił więc zapewne niedługo straci przytomność. Przeleżała jakieś kilka minut w czasie których udało jej się odzyskać oddech po czym usiadła na pobliskim kamieniu i wyjęła resztę opatrunków z torby. Niektóre rany wydawały się poważne i jeśli teraz by ich nie opatrzyła mogła by wykrwawić się na śmierć zanim uda jej się dotrzeć do miasta. Nie miała czasu na dokładne zaopatrzenie ran jeśli chciała zdążyć przed zamknięciem bram więc tylko powierzchownie oczyściła je i przewiązała bandażami. W między czasie zastanawiała się co mogło przydarzyć się jej towarzyszom, co prawdopodobnie nie miało już większego znaczenia bo po tym co się wydarzyło raczej nie pozostaną już drużyną. Gdy skończyła wstała i ruszyła w kierunku Winterheaven.

Do miasta dotarła wieczorem jednak bramy były jeszcze otwarte. Bez zastanowienia udała się w kierunku karczmy, gdzie bez zjedzenia kolacji od razu udała się do wynajętego pokoju i położyła spać. Była wyczerpana jednak zanim zasnęła jeszcze chwilę zastanawiała się co ma teraz począć. Dalsze kontynuowanie zadania wydawało się niemożliwe a w sprawie kupca przez którego się tu znajdowała utkwiła w martwym punkcie.

Gdy wstała rano była nie mniej obolała niż wtedy kiedy się kładła a w dodatku była potwornie głodna. Mimo to po raz kolejny zmieniła opatrunki, umyła, przebrała w czyste ubrania po czym zeszła na śniadanie.
 
Lynx jest offline  
Stary 07-03-2010, 00:45   #125
 
Feanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Feanor nie jest za bardzo znany
Melkor wraz z poznanymi w drodze ludźmi dotarł do miasta. Nie było ono szczególnie wielkie ale wyglądało na zadbane i dobrze utrzymane. Zaraz po przekroczeniu bramy Melkor skierował swe kroki do karczmy. Gdy wszedł do środka znalazł się w dość sporym choć zatłoczonym pomieszczeniu. Rozejrzał się po otoczeniu w poszukiwaniu czegoś interesującego. Prawie wszyscy obecni wyglądali na lokalnych chłopów lub rzemieślników. Jego uwagę przykuł jedynie człowiek z piórem w ręku. Pochylony nad kartką papieru , zajęty pisaniem. Zapewne to bard piszący swą opowieść - pomyślał. Barman stał , jak zwykle , za ladą. Melkor podszedł do niego.
-Witam-zaczął , opierając się o drewniany blat.
-Chciałbym zaczerpnąć informacji , jeśli można.
-Jestem Melkor Morgoth.
-Szukam jakiejś pracy dla najemnika i noclegu.
 
Feanor jest offline  
Stary 09-03-2010, 22:31   #126
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
-Wychodzi na to, że mój poszukiwany ma coś wspólnego z tym nieszczęśnikiem leżącym pod liśćmi w lesie. Możliwe, że to on był jego wspólnikiem, o którym pisze w swoim notatniku... Miał tam też informacje o kimś jeszcze, zresztą sam zobacz.- powiedział i podsunął dziennik Jonnowi. - Zabójstwo w lesie pasowało by też do Ditta... skurczybyk zna się na zabijaniu, a tamten mężczyzna bez wątpienia padł od bardzo precyzyjnego ciosu.

Coś nie dawało Dagnie spokoju. Czemu Ditto Waldez przedstawiał się jako Creanwing? I w jaki sposób zwłoki są z nim powiązane? Dziwaczna była też sprawa zniknięcia mężczyzny. Nagle po prostu rozpłynął się w powietrzu bez śladu. Będzie musiał pogadać sobie z Barwinem. Coś mu mówiło, że Ditto przekupił kupca a mężczyznę przesiadującego w karczmie przekonał do milczenia w inny sposób.

-Wiesz może, który pokój wynajął Creanwing?- zapytał po chwili.
-Pokój jest na piętrze... Nie pchałem się tam, chyba wiadomo dla czego.- odpowiedział- Ale na twoim miejscu nie marnował bym czasu na przeszukiwanie go. Był już wynajęty ponownie, więc jeżeli coś tam było to jestem pewien, że zniknęło.
-Dzięki... Odwiedzę Barwina, może uda mi się go „przekonać”, żeby powiedział mi coś interesującego...- uśmiechnął się i wyszedł.

Wchodząc na salę główną skierował się od razu do Melkora.

-Muszę załatwić jedną sprawę.- powiedział – Niedługo powinienem wrócić. Dowiedziałem się czegoś nowego o naszym nieszczęśniku z lasu, ale muszę to jeszcze zweryfikować. Poczekaj tu na Kumalu.

Szybkim krokiem udał się do wyjścia, a następnie na zachód do składu Barwina. Po chwili otworzył drzwi do sklepu i ujrzał w środku stojącego za ladą mężczyznę.

-Witam szanownego klienta! Czym mogę służyć?- ukłonił się.
-Informacją.- odpowiedział – Niedawno odwiedził cię niejaki Ditto Waldez. A może raczej Creanwing?
-Nie rozumiem- odpowiedział niepewnie.
-Posłuchaj. Obaj dobrze wiemy, że już go tu nie ma. Domyślam się, że zapłacił ci, żebyś siedział cicho, ale skoro wyjechał, możesz spokojnie mi wszystko powiedzieć... i coś zarobić.- wyciągnął sakiewkę i wysypał kilka złotych monet na ladę.- chcę tylko informacji i wierz lub nie, ale je z ciebie wyciągnę. Od ciebie zależy w jaki sposób... Więc jak?
 
Zak jest offline  
Stary 10-03-2010, 11:53   #127
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Karczma Wraftonów - ranek.

Groźby Dagny nie zrobiły na sprzedawcy wielkiego wrażenia. Stwierdził, że żadnego Ditto Waldeza nie widział nigdy, a w ogóle to pierwszy raz słyszy to nazwisko... Zainteresował się natomiast nazwiskiem Cranewing, ale to bardziej w kontekście tego, że już druga osoba o niego pyta... i jeżeli tylko miałby jakieś informacje to bardzo chętnie by je przehandlował. Ponownie jednak zaprzeczył, że go widział. Choć w tym wypadku Dagna miał przeczucie, że mężczyzna kłamie. Nie było jednak możliwości udowodnienia mu kłamstwa i rozmowa potoczyła się w kierunku koboldów i ogólnej sytuacji w mieście – nie wnosząc jednak niczego nowego do sprawy. Dagna wrócił do karczmy znacznie później niż planował i – co specjalnie go nie zaskoczyło – nie zastał już nikogo ze znajomych, a ostatni goście „dogasali” przy stolikach. Cóż rozmowa będzie musiała poczekać do rana...


*****


Melkor po rozmowie z stojącym za barem mężczyzną usiadł na chwilę przy jednym ze stołów i zastanowił się nad sytuacją – miasteczko było niewielkie, więc i roboty dla najemników było tutaj niewiele i być może to nawet spotkane osoby rozwiązywały sprawę związaną z koboldami... Czekał kilkanaście minut, ale ani Dagna, ani Kumalu czy Emmy nie pojawili się w jadalni. On sam był zmęczony po całym dniu wędrówki i w końcu wynajął pokój i udał się na spoczynek. Kiedy wstał rano zszedł na śniadanie – jeżeli nie udało się spotkać i porozmawiać wczoraj, to zapewne dzisiaj się uda...


*****


Otto został rano obudzony przez Tomasza. Dopiero po kilku chwilach uświadomił sobie ciąg wydarzeń z dnia poprzedniego. Zauważył, że jego rany są bardzo dobrze opatrzone, jednak krótka rozmowa z Tomaszem doprowadziła do uzyskania informacji, że to nie Tomasz tylko jakiś Jonn, który również kuruje się w karczmie opatrywał go kiedy przynieśli go tutaj strażnicy, niestety siostra Linora, miejscowa kapłanka, jest nieobecna w mieście...
Otto czuł się jak podziurawiony bukłak, który ktoś powiązał na tyle dobrze, że nie przeciekał, ale to wcale nie powodowało, że był sprawny... Bolało go dosłownie wszystko... Cholera. Szlag by trafił takich towarzyszy – najpierw wstawiającym głupoty o łatwej wygranej, a w następnej walce biorącym nogi za pas... Był ranek i trzeba było coś zjeść i pomyśleć co dalej.


*****


Amberlen dotarła do miasta. Jakoś dotarła do miasta. Trzeba było się zastanowić co dalej, ale pozostawiła to sobie na rano... Położyła się zmęczona, obolała i zła – na innych, na siebie, na wszystko... Następnego dnia obudziła się znacznie mniej obolała, co nie znaczyło w pełni sprawna. Rany zaczynały się powoli zasklepiać, ale siniaki będą widoczne jeszcze kilka ładnych dni... Zeszła na dół, aby zjeść jakieś śniadanie, w jadalni zauważając znane sobie osoby.



MECHA:

Kolejność pojawiania się w sali jest następująca. W sali, przy jednym z dużych stołów siedzi Jonn – widać, że dopiero zasiadł do śniadania. Pierwszy w jadalni pojawia się Dagna (oczywiście mając wybór czy się dosiąść czy nie ). Następnie schodzi Melkor i pojawia się Otto. Amberlean – z racji toalety – pojawia się ostatnia. O pozostałych postaciach chwilowo przynajmniej nic nie wiadomo... Do dyskusji zapraszam do Google.doc'a.
 
Aschaar jest offline  
Stary 12-03-2010, 21:59   #128
 
Azazello's Avatar
 
Reputacja: 1 Azazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodze
Otto Walden

Rękę ściskającą poręcz przeszył ostry ból. Przed oczami stanęła mu potyczka, jaką stoczył z koboldami. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że walka miała miejsce wczoraj, był przekonany, że to już tydzień minął… Ale to tylko jedna noc pełna koszmarów, snów z różnymi stworami, które próbowały go dopaść i zabić. Niektóre z nich nosiły twarze z przeszłości, niczym maski, i szydziły z jego nieporadności i kolejnych porażek.

Powoli zszedł na dół i jego żołądek po raz kolejny dopomniał się o strawę. Szczególnie, że poranek już późny i dokoła rozchodziły się zapachy jakiegoś pieczystego. Otto poszedł do szynku i powiedział tylko:

- John – imię, które rzucił Tomasz, a które oznaczało la niego życie. Niezwykłej urody kobieta wskazał na mężczyznę siedzącego samotnie przy stole. Kiedy się jej przyglądał po raz kolejny doszedł do wniosku, że wszystkie rzeczy nabierają nowej [perspektywy, gdy człowiek się ociera o śmierć. Gdy poczuje na sobie jej złowrogi oddech, każdy kolejny dzień jest piękniejszy. Życie staje się wartością.

Nie zdziwiło go, że siedzi sam, w sali nie było wielu ludzi. Miał wrażenie, że już go widział wcześniej, ale pewnie tylko w majakach, gdy budził się, a tamten go opatrywał. John, o ile tak miał na imię, nie wyglądał na lekarza, ani nawet na znachora, raczej na pielgrzyma, jakich bywało tu pełno. Nie podniósł głowy, dopóki Otto się nie odezwał.

- To pewnie Tobie powinienem podziękować. Dziękuję więc. Nawet nie wiesz, co wczoraj przeżyłem – skoro nie protestował Otto opowiedział mu wszystko, nie pomijając tchórzliwych towarzyszy, którzy zawiedli go w krytycznej sytuacji. Tak jest wszędzie na całym świecie. Gdzie się nie pójdzie – to już tylko pomyślał.
W międzyczasie spożył śniadanie, a właściwie dwa śniadania, tak był głodny. Minął dobry dzwon, gdy Otto postanowił wykorzystać odzyskiwane powoli siły i ostrzec kogoś ważnego w mieście. Myślał o kapitanie straży miejskiej, on nie był typem człowieka, który mógł zlekceważyć słowa Otta. Walden nie będzie strugał bohatera, co z tego, że udało mu się położyć kilka koboldów. Nie czyniło go to żołnierzem, strażnikiem dróg, ani nawet łowcą nagród. Może udać się tam z kimś jako pomoc, ale na pewno będzie trzymał się daleko z tyłu. Szedł przez niezbyt ruchliwe Winterheaven szukając Kapitana, albo kogoś równie ważnego.
 
Azazello jest offline  
Stary 14-03-2010, 14:20   #129
 
Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx wkrótce będzie znanyLynx wkrótce będzie znanyLynx wkrótce będzie znanyLynx wkrótce będzie znanyLynx wkrótce będzie znanyLynx wkrótce będzie znanyLynx wkrótce będzie znanyLynx wkrótce będzie znanyLynx wkrótce będzie znanyLynx wkrótce będzie znanyLynx wkrótce będzie znany
Przez osłabienie z powodu utraty sporej ilości krwi poranne czynności zajęły Amberlen trochę więcej czasu niż się spodziewała. Miała nadzieję że po zejściu na dół uda jej się porozmawiać z Ottem lub Sashą o ile w ogóle udało im się wrócić do miasta. Wyszła z pokoju, kulejąc trochę przez świeżą ranę na nodze i powoli zeszła po schodach. Gdy dotarła do głównej izby rozejrzała się po stolikach w poszukiwaniu towarzyszy, ale udało jej się tylko dostrzec tego czarnoskórego maga którego poznali dzień wcześniej. Chwilę później jej uwagę odwrócił jakiś ruch przy drzwiach. Rzut oka wystarczył aby ustalić że wychodzącą osobą był Otto. Przemyślała szybko sytuację i postanowiła że śniadanie może poczekać. Wyszła szybko z karczmy i ruszyła w kierunku w którym udał się Otto. Mimo że ulice były dość zatłoczone udało jej się go dogonić. Nie była pewna o czym ma z nim rozmawiać. Było jej wstyd przez to jak wczoraj się zachowała ale mimo to zapytała.
-Co zamierzasz teraz zrobić?- powiedziała i czekała na jego reakcje.
 
Lynx jest offline  
Stary 15-03-2010, 22:01   #130
 
Azazello's Avatar
 
Reputacja: 1 Azazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodze
Co zamierzasz teraz zrobić? - zaczęła Amberlen, to pytanie go rozbiło, ale był chyba zbyt zbęczony, by dać to po sobie poznać.
- Na pewno nie uciekać - rzucił Otto przez ramię do kobiety - straciłem dość zdrowia, żeby to tak zostawić - był zdenerwowany. Pójdę do kapitana i powiem mu co widzieliśmy, to wszystko nie było przypadkowe! A Ty co? Idź lepiej zobacz co się dzieje w karczmie, sporo podejrzanych obcych się tam kręci, rozpytaj co i jak! Ja zaraz wrócę... - nie miał nastroju do dyskusji. Ucieszył się kiedy obróciła się i zostawiła go samego.

Kapitana znalazł bez problemu. I co z tego? Miał wrażenie, że po tamtym to spłynęło. Usłyszał tylko: To po co tam było łazić? Ja nie mam wystarczająco dużo ludzi, by jeszcze łazili po lasach, szczególnie, że tu sporo się dzieje... Otto tylko parsknął i wrócił do karczmy. tej strony nie ma co liczyć na pomoc. Karczma coraz bardziej się wypełniała i raczej nie byli to miejscowi, zbyt różnorodni. Otto wrócił na swoje miejsce, przy stoliku było coraz więcej osób, więc i on czasem wrzucił coś od siebie.
 
Azazello jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172