01-04-2012, 21:44 | #331 |
Reputacja: 1 | Ton; Co tu rzec... W lodowej twierdzy zjawił się nagle Elsevir. Wskoczył przez okno jak Jack Sparrow na linie. Wydeklamowałeś mu wierszyk. Władca lodowej fortecy: Jared Ozz anime sweatdrop by ~Warioozz on deviantART Elsevir; Legolas discovers fanfics by *Pika-la-Cynique on deviantART - Muszę przyznać, że dobry z ciebie poeta! – pochwalił szczerze Elsevir. – W porządku, lets do business... Transakcja dokonana. I co...? I finisz mniej więcej jak poprzednio... Nevis; Łucznik z ciebie niezły! Chociaż cele zasuwają jak szalone, byleś w stanie ustrzelić już 5 z nich! Połowa, dobra nasza... Barelard; Zegar był przeto zmyślnie zrobiony. Pierwszy ukończyłeś swój zegar! Zaklęcie...? Nic się jednak nie wydarzyło... Coś jest nie tak z tym zaklęciem i z tą 11.11! Kiti; [kombinujesz]
__________________ - Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith. |
02-04-2012, 16:31 | #332 |
Reputacja: 1 | Ptaki latały szybko, jednakże strzały pięciokrotnie je prześcignęły. Zdobycze niziołka okazały się przepięknie upierzone, przywiązywał je po kolei do pasa. - Jeszcze tylko dwa - pomyślał. Szedł przed siebie, mniej więcej w tym kierunku gdzie poleciały ptaki. Gdy już nogi bolały go niemiłosiernie, położył się na śniegu, chcąc odpocząć. A może to był głupi pomysł - rozmyślał niziołek - Może te ptaki nie tylko są piękne, ale i mądre. Uciekły jak najdalej i przy okazji powiadomiły wszystkich pobratymców... Przecież nie potrzebuję wiele. Jeszcze tylko dwa! Nevis nie wiedział ile czasu przeleżał na śniegu. Gdy się jednak "ocknął", nad nim znów latała zwierzyna. Niziołek dobrze wiedział co trzeba zrobić... |
03-04-2012, 08:46 | #333 |
Reputacja: 1 | Po kolejnej turze walki na scenie pojawiły się cztery małe demony z wiadrem. Zdrapały Tona ze ściany, wrzuciły do wiadra, zalały eliksirem uzdrawiania, zamieszały i po chwili z wiadra wyszedł cały i zdrowy Ton. - Ooo, koleś, teraz to mi podpadłeś. Zara poznasz oblicze bezlitosnego Tona! Hadzia! [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=2TXPFgRsVUE&list=FLLsP_zOORVEOVmk-uo_Dqxg[/MEDIA]
__________________ Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań. |
03-04-2012, 16:15 | #334 |
Reputacja: 1 | Kiti długo nie mogła się zdecydować. Nie miała pojęcia jak skonstruować zegar słoneczny. Nie miała pojęcia czy powinna zacząć od wyznaczenie północy, zachodu czy południa ani jak to zrobić. Zaczęła trochę panikować bo Barelard chyba wiedział co robi i podszedł do tego bardzo po naukowemu, a po chwili już miał swój zegar gotowy! Kiti zjeżyła się aż z paniki. Gdyby chociaż byli w lesie, wiedziałaby co robić, ale pustynia, pustynia, pustynia!? Pierwszym problemem było znalezienie materiałów na zegar. Nie miała przy sobie dosłownie nic, żadnego patyka! Krążyła chwilę po okolicy poszukując kamieni, czy czegokolwiek poza piaskiem, nieskutecznie nieskutecznie, nieskutecznie! Wreszcie wpadła na pomysł że jednak coś przy sobie przecież ma! Wytrzepała na piasek cały swój ekwipunek. Naszkicowała na piasku najlepsze koło jakie zdołała i zaczęła układać buteleczki z eliksirami oraz stosiki z monet w miejscach gdzie powinna być 12.00, 15.00, 18.000 i 21.00. Kątem oka starała się podglądać Barealrda i nasłuchiwać kiedy mag wypowie zaklęcie, to będzie oznaczało że jego zegar wskazał 11.11. Kiti ułożyła wreszcie na środku swojego zegara jak najwyższy słupek z monet położonych jedna na drugiej, robiąc z nich wskazówkę i obserwowała ich cień. Coś było nadal nie tak z tym zegarem i zaklęciem. Nie dawało to Kiti spokoju. 11 to przecież liczba symbolizująca demonizm! – Hej, Barelard! – zawołała do maga, zawstydzona swoim krzywym zegarem. - Wiesz, myślę ze coś jest nie tak z tą 11.11! Przecież jeśli przegapimy ten moment będziemy musieli czekać całą dobę na kolejną 11.11 jutro rano! Jak znowu przegapimy albo za szybko albo za późno powiemy to znowu będziemy czekać!? Możemy tu zginać z pragnienia i głodu, albo wyziębienia w nocy! Przypomniała sobie o rzeczach „naj” i szybko wpisała je na piasku pazurem. – Mi się wydaje, że to wcale nie chodzi o 11.11 jako godzinę! Może to koordynaty, długość i szerokość albo liczba kroków do celu albo coś takiego!? Jak myślisz!? Liczba 11 symbolizuje demonizm, na pewno nie przypadkowo ją podali w zadaniu! Ale czy Mgły znają się na godzinie!? Dla demonów upływ czasu nie ma żadnego znaczenia, wiec dlaczego niby miałaby mieć dla nich znaczenie 11.11!? Coś mi tu nie pasuje! Na domiar złego Astaroth gdzieś się zaszył. To nie wróżyło nic dobrego, nic nic nic! Kiti z rozpaczą starała się poprawiać swój zegar, kiedy wiatr nawiewał na niego piasek.
__________________ "Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D |
04-04-2012, 21:04 | #335 |
Reputacja: 1 | Barelard usiadł przed swoim zegarem i się zadumał. Jedenasta już dawno minęła, zaklęcie nie jest zaklęciem, a piasek parzy w zadek. Uwaga Kiti na temat pragnienia, głodu i zimna nie poprawiała wcale humoru magowi, ale już wzmianka o innym spojrzeniu na 11:11 była ciekawa. - Taaa.... Przegapić to chyba już przegapiliśmy, ale jeśli twierdzisz, że może chodzić zupełnie o co innego niż odczyt godziny z zegara, to jeszcze mamy szansę. - kiwał głową - Sądzę jednak, że większym problemem jest jednak to niby zaklęcie. Poskubał się po brodzie i począł rozmyślać o swych wyprawach, czy się czasem nie natknął gdzieś już na opis czegoś w stylu 11:11. W końcu go olśniło. Czytał kiedyś o jakiś dziwnych istotach z energii ponoć niewidocznych dla ludzi, które były w pismach oznaczane jako 1111 pomocników, czy tam nosicieli wiedzy, światła itp.. Zasępił się. Wszystko fajnie tylko co to daje? Opisy pasowały by do Bieli. Co, że niby wzywać Biel? Jeszcze bardziej się zasępił. A że niby co z zaklęciem? I po co ten zegar na pustyni? - Nic tu nie pasuje, absolutnie nic! - warknął. Podrapał się za uchem wzdychając. - Kto to w ogóle wymyślił? - zazgrzytał zębami i zaczął powoli recytować - Robił kiedyś ubogie i małe serniki oraz zegary które drobnym biegunom problem prawdziwy się. Bez sensu. Może poprzestawiać słowa? A może chodzi o imię? Kto robił serniki? Złapał się za głowę i targał włosy z taką siłą, że kilkadziesiąt wyrwał. - Auuu... - zawył patrząc na garść włosów - Muszę się uspokoić. Wziął kilkanaście głębokich wdechów i powoli zaczął zapadać w trans. Może jak się uspokoję i wejrzę w siebie coś to pomoże? Jeśli faktycznie chodzi o Biel to równowaga i takie tam w cenie są. Łypnął okiem na wilczycę, ta to ma łatwo... Kleryk zakichany. Mnie ostatnio chyba tylko Chaos obmacuje.
__________________ ZauraK Ostatnio edytowane przez ZauraK : 04-04-2012 o 21:10. |
05-04-2012, 20:29 | #336 |
Reputacja: 1 | Keeshe stała w środku umierającego lasu, pośród usychających drzew gubiących liście, na których wisiały różnorakie części garderoby gnomiej. Obserwowała, jak Szaima wraz ze swymi wyznawcami ewakuuje się ze skażonej strefy. - Oh well…. Wciąż, był świetnym wojownikiem! [serduszko] Pozostawiona sama, bez zawodników, bez Szaimy i bez durnego elfa Elsevira, przez moment ze znudzeniem opierała się o pień drzewa. Uznała jednak, że pora ewakuować się z lasu, zanim pod wpływem zapaszku gnomiego prania zajdą w jej ciele mutacje i wyrośnie jej trzeci cycek. Wyjęła jeszcze komórkę i zadzwoniła. - Hm? - No czeeeeść skarbie!!! Jak dzień w pracy słońce, naexpiłeś się? - Ym. - To świetnie, kotku! Niedługo skończę szkolenie i wracam do domu, cukiereczku! Tęsknię za tobą! Już się nie mogę doczekać misiaczku!!! - Ym? - Może wybierzesz się gdzieś ze swoimi samczymi kolegami, pozażywać samczych rozrywek, tygrysku, a ja ugotuję coś dobrego i jak wrócisz poSexpimy razem, skarbeczku? - Ym. - Świetnie, to do zobaczenia, rybeńko, koffam cię, robaczku, papatki!!! - Przestań ćpać!!! Rozmarzona Keeshe rozłączyła się. Ton; Cat Fight - YouTube Kiedy się ocknąłeś, zobaczyłeś doktorka Voodoo, związanego i przywiązanego do krzesła. - Moja nic nie zrobić, moja nie wiedzieć, skąd się wziąć ten biały proszek!... – jęczał doktorek. Ty też byłeś związany i przywiązany, tyle, że do łóżka. Nad tobą pochylała się Keeshe, podparta raźno pod bokiem. W drugiej ręce trzymała monstrualnych rozmiarów strzykawkę. - Twój lekarz rodzinny wziął dziś urlop z powodu nieoczekiwanej, skrytobójczej napaści – uśmiechnęła się czule. – Ale nie martw się, zaopiekuję się tobą… Będzie bolało… http://4.bp.blogspot.com/-4_vKRvId6u...tor+needle.jpg [dwie godziny i 30 zastrzyków później] Byłeś znów zdrowy. Powiedzmy… No, przynajmniej wszystkie kończyny, nawet w miarę na miejscu i nawet powoli mogłeś poruszać palcami… Może za kilka dni będziesz mógł chodzić... Chwilowo leżysz na łóżku, a Keeshe siedzi obok, leniwie gryząc muffinkę. Nevis; Jesteś dobrym łucznikiem i choć ptaki latają bardzo szybko i zwinnie, [to nie kokosy, lvl hard], radzisz sobie świetnie. Po chwili obserwacji jesteś w stanie przewidzieć zachowanie lodowych ptaków w locie, co znacznie ułatwia polowanie. Po chwili skończyłeś! Wyjmując ostatnią wskazówkę koperty zastanawiasz się, czy wyścig dobiegł już końca a jeśli tak, to kto wygrał. Zostałeś nieco z tyłu, ale nadal jesteś w grze! Nie widać za to pozostałych, zaginęli gdzieś po drodze… Ale ty nadal brniesz Do Przodu! Wskazówka przynosi dobre [?] wieści. Wyruszasz na pustynię Gobi. Przynajmniej te sople, co zadomowiły się już na twoim łuku, wreszcie sobie pójdą. Dobrą wiadomością jest też to, że masz zapewniony transport; zjawia się po ciebie znajomy kapitan gnom ze swoim zeppelinem i wita cię serdecznie. Wdrapujesz się po drabince na pokład. - No, nieźle się uwinąłeś. Zmarzłeś? Trzymaj gorącej herbaty z, zaraz poczujesz się lepiej! Może z rumem? Zeppelin bierze kurs i po chwili sunie ponad lodową pustynią. Ku swojemu zdumieniu zauważasz na horyzoncie nieruchomo wiszący w powietrzu, czekający na kogoś zeppelin. A więc jeszcze ktoś tu utknął! Nie jesteś ostatni! Z tą dobrą wiadomością i w miłym towarzystwie gnoma, odpoczywasz i rozmarzasz podczas podniebnej podróży. Docierasz szczęśliwie. Pustynia jak pustynia. Gorąco, sucho, odludnie. Znajdujesz kolejną wskazówkę. „Zbuduj zegar słoneczny. Przy godzinie 12.00, 15.00, 18.00 i 21.00 wpisz na piasku nazwy rzeczy lub miejsc, które napotkaliście podczas wyścigu, które były „naj” [największe, najstarsze itp.] [na pw do MG!!!] Następnie wypowiedz zaklęcie, które skupi uwagę Mgieł na zegarze, aby je przywołać. Kiedy zegar wskaże 11 :11, Mgły przybędą by ogłosić zwycięzcę wyścigu. Znajdź materiały na zegar słoneczny i własnoręcznie go zbuduj. Niewłaściwie skonstruowany zegar nie będzie działał.. Mgły muszą cię usłyszeć.” Cienka sprawa! Z daleka widać jak na dłoni Barelarda i Kiti. A wiec wyścig trwa! Mag i wilczyca kombinują ze swoimi zegarami, bazgrają coś na piasku… No to do roboty! Barelard, Kiti; Póki co nie ma postępu. Zegary niby skonstruowane, ale zaklęcie nie wypaliło. Wskazówka zdaje się być napisana szyfrem, a zaklęcie to zagadka. A gdzie klucz jak rozwiązać zagadkę?! Kiedy zaczynacie rozmawiać o Chaosie i mackach, coś się dzieje. Coś znienacka rzuca się na Barelarda! Od tyłu, wskoczyło mu na głowę!.... Reakcja maga była chwilowo wybuchowo-zszokowana. Szybko jednak okazało się, że to Flafi. Wrócił Falfi i jak spod ziemi wyskoczył, by uściskać […] maga w ramach powitania. [mag wita go powitalnym kopem…?] Po chwili Flafi ciekawsko skakał wokół, obwąchując wasze zegary i przyglądając się im. Pogrzebał w piasku nóżką, pomachał ogonem, kichnął, podrapał się za uchem, ziewnął. Krążył wokół jak klasyczny natręt z którym nie wiadomo co począć. Po chwili znalazł sobie zajęcie – przyczepił się do zegara Barelarda i zaczął się bawić w coś dziwnego. Wskoczył dwiema nóżkami w miejscu gdzie była godzina 11, następnie na jednej nodze przeskoczył 10 skoków po kolejnych godzinach, lądując dwiema łapkami na godzinie 10.00, po czym znów kolejne 10 godzin przeskoczył na jednej nodze, dwiema łapkami lądując na godzinie 9.00… Patrzyliście, a on stale skakał w ten sam sposób…
__________________ - Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith. |
07-04-2012, 20:09 | #337 |
Reputacja: 1 | Gdy już wygram ten wyścig, zostanę zawodowym kierowcą zeppelina! - pomyślał Nevis. Po przeczytaniu wskazówki Nevis wziął się do roboty. Spojrzał w górę. Za chwilę będzie południe. Nevis wbił łuk w piasek i czekał. Gdy słońce znalazło się najwyżej, wbił strzałę tam gdzie padał cień. W odległości mniej więcej dwóch stóp od łuku. Tuż obok nabazgrał - "12". Obserwował słońce najdokładniej jak tylko potrafił. Co prawda nie był w stanie określić kiedy minęła trzynasta i czternasta. Ale z każdą godziną stawał się coraz mądrzejszy. Dobrze wiedział kiedy wybiła 15. "Złapał" też 18. Resztę zegara uzupełnił za pomocą własnej roboty cyrkla - złączył dwie strzały, odmierzył kąt pomiędzy trzema godzinami i kreślił dalej. Gdy miał już wszystkie potrzebne cyfry do każdej z nich dopisał to co trzeba. Gdy wszystko było już gotowe, zaczął zastanawiać się nad zaklęciem. Rzucam zaklęcie! - krzyknął. - Ooo wielkie mgły wzywam was. Ogłoście zwycięzcę proszę? Niziołek krzyczał wszystko to co wymyślił, począwszy od "Abrakadabra" skończywszy na "Kto się nie schowa ten kryje!". Gdy pomysły mu się skończyły, a zmrok już dawno zapadł, Nevis położył się i zasnął. Może sen przyniesie mu jakiś pomysł? W każdym bądź razie: Byle do 11! |
08-04-2012, 22:05 | #338 |
Reputacja: 1 | Nagły atak od tyłu to było ostatnie czego mag się spodziewał w środku pustyni. Odruchowo złapał napastnika na kudły (zaraz, kudły?) i cisnął na piasek, zasadzając porządnego kopa fioletowej kulce. Zaraz, zaraz... fioletowej kulce? Flafi??? Barelard klapnął z wrażenia na powrót na piasek. Po jakim czasie musiał spędzać Flafiego z zegara. - Zostaw! Zepsujesz! - wykrzykiwał. Flafi jednak miał najwyraźniej opinię maga tam gdzie słońce nie dochodzi bo w najlepsze skakał po zegarze. Po chwili Barelard stanął jak wryty i zdumiony przecierał oczy na widok zabawy stworka, która nie była bezładną psotą a układała się w pewien wzór. Zaczął liczyć skoki. - heh... Ale co to znaczy? - potarł kark. Pomimo nowych spostrzeżeń dalej nic nie rozumiał o co chodzi z tą godziną jedenastą. Stanął obok 11 na zegarze i bezmyślnie zaczął skakać po flafiowemu naokoło zegara. Pozy przybierane przez magika wywołały jakby ogólną wesołość obecnych, a może tylko się mu wydawało.
__________________ ZauraK |
09-04-2012, 21:02 | #339 |
Reputacja: 1 | [gdzieś w planie Mgieł Chaosu] Verion; [face palm] Mistress, chyba nie do końca zrozumieli o co chodzi... Czy mam zainterweniować...? Mistress; [patrząc z uśmieszkiem w monitor z Mgieł] Nie, nie, zostaw... fajnie skacze... * * * Póki co nikomu nie udało się rozwiązać zagadki zegara. Wygląda na to, że wciąż jest cos nie tak z zaklęciem. Kiedy Nevis wykrzykuje swoje, na chwilkę zrywa się jakby silniejszy i o dziwo chłodny wiatr, ale i to szybko ustaje.
__________________ - Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith. |
11-04-2012, 19:24 | #340 |
Reputacja: 1 | Skaczący Barelard w końcu się doigrał. Zderzenie z Flafim, czy raczej podcięcie przez Flafiego było tylko kwestią czasu. Nie dość, że zarył twarzą w piasek pustyni (Deja vu?), to w dodatku pozacierał kilka liter w napisach przy zegarze. - Flafi! - zerwał się na nogi z żądzą mordu ziejącą z oczu. Zaraz, zaraz... - popatrzył na zamazane słowa i poskubał się za brodę - ZARAZ, ZARAZ... Zapomniał o futrzaku i usiadł, to bazgrząc coś na piasku, to zacierając, to mrucząc niezrozumiale. W końcu uśmiechnął się i..... - EEUUURREEEKKKKKKAAAAAA!!!!! - rozdarł się jakby obdzierali go ze skóry. Co mniej odporni zapewne zaliczyli właśnie stan przedzawałowy. Tymczasem mag z nową energią zaczął poprawiać słowa zapisane na tarczy zegara. W końcu porządek musi być. To też tyczyło się Flafiego, którego złapał za futro i przestawił dosyć... delikatnie (?) O.o - Dzięki mały, ale przez chwilę posiedź spokojnie. W końcu stanął i z roziskrzonymi oczami wzniósł nad głowę kostur i ryknął - RUSZ DUPĘ!!! - czyżby kolejne stany przedzawałowe? Coś się zmieniło w otaczającym Barelarda powietrzu...
__________________ ZauraK |