Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-06-2016, 10:14   #21
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Najprostszym wyjściem poradzenia sobie z czymś tajemniczym, nieznanym, dziwnym jest pozbycie się tego czegoś. Najlepiej - definitywne. Ściąć, spalić, zakopać...
Na szczęście nie wszyscy mistrzowie podzielali opinię Reythasa i Reedo.
Co wcale nie napawało Quali optymizmem. Podzielał, przynajmniej w części - opinię Jayrada - nie sądził, by on sam stanowił większe zagrożenie dla kogokolwiek, niż wcześniej, ale ciąg dalszy wypowiedzi... Rola obiektu poddanego jakimś eksperymentom nie odpowiadało mu w najmniejszym stopniu.
Jakoś, mimo woli, w głowie Quali pojawił się obraz nieszczęśnika wpakowanego w ognisko. A potem, gdyby delikwent przypadkiem przeżył, sprawdzanie, czy odcięte kawałki ciała również są odporne na ogień.
Ciekawe, czy ostatecznym etapem doświadczeń będzie wrzucenie biedaka w centrum kolejnej Pożogi.

Ostateczna decyzja również nie zachwyciła Quali, chociaż przynajmniej odwlekła w czasie znalezienie się w izbie tortur.

- Jeśli dobrze zrozumiałem - powiedział z wyraźnym niesmakiem - chcecie nas odesłać stąd bez, chociażby, nakarmienia? Władować do tej klatki dla dzikich zwierząt i wywieźć, żeby ślad po nas zaginął? Zaiste, dobra opinia, jaką cieszy się Zakon, jest niezasłużona.
 
Kerm jest offline  
Stary 19-06-2016, 19:55   #22
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację
Najprostszym wyjściem poradzenia sobie z czymś tajemniczym, nieznanym, dziwnym jest pozbycie się tego czegoś. Najlepiej - definitywne. Ściąć, spalić, zakopać...
Na szczęście zakonników nie wszyscy mistrzowie podzielali opinię Reythasa i Reedo.

Jednakże w pewnym sensie zawiedli oni Joh swą naiwnością i nieporadnością. Albo może byli tchórzami po prostu? Reakcja ich wodza na prostą sztuczkę z ognikami, dała jej do myślenia. Refleksja z tym idąca przyniosła jej ulgę, gdyż ten stan rzeczy dawał jej oczywistą przewagę. Gdyby to było sądzenie u rheońskiego wodza, to Joh już dawno traciłaby członki przywiązana do jakiegoś pala, i to po wcześniejszej serii gwałtów i upokorzeń. A taki płomienny popis nie zrobiłby na nikim choćby najmniejszego wrażenia (przed wielką czystką, szamani jej plemienia lubili się nawet czasami witać w ten sposób). Ci ludzie z kolei woleli się patyczkować. "Cóż, skoro lubią igrać z ogniem, to nie dziwota że nęka ich ta cała Pożoga." - pomyślała ironicznie Joh.
I choć cała ta szopka była dla niej męcząca, postanowiła że uważnie wysłucha każdej wypowiedzi. Specjalnie nie zdziwiła ją ich kompletna ignorancja wobec słów prawdy, którą im objawiła. Zaniepokoiła ją wizja jakiś dziwnych chyba rytuałów zwanych przez nich "badaniami", które chyba chcieli na nich odprawić. Na to by się nie zgodziła bez walki. Już miała zaprotestować, lecz jak widać sami zakonnicy nie zgadzali się ze sobą wystarczająco, by nie musiała tego robić. Wyszło jej tylko ciche prychnięcie. W końcu stanęło na tym, że w eskorcie opancerzonych wojowników, wyruszą w podróż do kolejnego zamku. Opanowana jak rzadko Joh, przekalkulowała chłodno, i wyszło że to wspaniała wiadomość. Darmowa obstawa przed tropiącymi ją współplemieńcami i wędrówka do odległej twierdzy? Brzmiało jak dar losu. Uśmiechnęła się szeroko, uniosła wyżej brodę, i rzuciła w stronę mistrzów:

- Świetnie! Jeśli ten drugi zamek będzie w dodatku tak wspaniały jak ten, to piszę się na tą podróż! Tylko błagam, niech z nami nie idą nowicjusze. Wiecie, na wypadek jakiś nagłych nieprzyjemnych... zdarzeń. Ta kraina bywa niebezpieczna i nieprzewidywalna.

Joh pomyślała też o słowach Quali, co wywołało w niej lekką konsternację. W sumie cieszyła się, że wreszcie mówi jak wojownik, a przynajmniej stara się. Z drugiej strony, miał trochę racji.

- I właśnie! Quala ma rację - oparła obie dłonie na biodrach - Jeśli zależy wam byśmy przetrwali tą podróż, lepiej dajcie nam jakieś pożywienie, lub pozwólcie na nie zapolować - wtórowała Quali - I oddajcie nam nasze rzeczy, bo nie wyglądacie na złodziei byście je mieli sobie bez walki przywłaszczać... - dodała po chwili z wyraźną irytacją.
 
__________________
Something is coming...

Ostatnio edytowane przez Rebirth : 20-06-2016 o 15:03.
Rebirth jest offline  
Stary 21-06-2016, 13:36   #23
 
Eleishar's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputację
Zabić ich, wyeliminować zagrożenie, za które zostali uznani bez jakiegokolwiek procesu. Jak widać nawet wśród zakonników nie brakowało radykałów. Szczęśliwie w radzie nie brakowało głosów zdrowego rozsądku.
Ale ale, chcieli ich gdzieś wysłać i potraktować jak króliki doświadczalne u jakiegoś pokręconego znachora? No to się nie mieści w głowie...

Zwłaszcza że Terpenzi miał swoje na głowie, a po Pożodze jego cel oddalił się w niewiadomym kierunku. Brakowało mu tropu za którym mógłby podążyć do miejsca przeznaczenia. To też nie mieściło się w głowie, on zawsze odnosił sukces gdy coś sobie powziął, a teraz miał przegrać? "Otchłań by to... I wszystkie plagi..." klął w myślach szpetnie jak szewc. Jednakże z zewnątrz nie tracił opanowania. Nie on, nigdy... poza momentem gdy dowiedział się o śmierci Dendarra. Po raz pierwszy od wielu lat uzewnętrznił wtedy swoje emocje.

-A może wypadałoby pomyśleć o tym, czego my chcemy? - Wysyczał swym zwyczajowym zimnym głosem. - Nie jesteśmy wam podlegli. Każdy z nas ma swoje życie i własne cele. Wy zaś decydujecie o tym co się z nami stanie, jakbyśmy byli waszymi wasalami. - Wyraził oszczędnie swoją opinię. Nie musiał się rozwlekać w słowach, sens tego co chodziło mu po głowie został zachowany. Mógłby mówić długo, ale jaki był w tym cel? Gdy wypowiedź się przeciągała, "rozmówcy" zazwyczaj przestawali słuchać, jedynie potakiwali i udawali że zwracają uwagę.
 
__________________
Nieważne kto śmieje się ostatni, grunt żebym był to ja.
Eleishar jest offline  
Stary 21-06-2016, 15:14   #24
 
Lifeless's Avatar
 
Reputacja: 1 Lifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwu
Frodrig pokręcił głową z pobłażliwym uśmieszkiem, jakby chciał wytłumaczyć coś gromadce dzieci, po czym skierował łagodne spojrzenie na hadra.

- Naprawdę nie rozumiecie? Na razie mieszkańcy nic o was nie wiedzą, oprócz tego że jesteście tajemniczymi przybyszami eskortowanymi przez rycerzy Zakonu Niepłonących. Jak myślicie, ile czasu zajmie im dojście do plotek? Jeszcze dzisiejszego wieczora cała wioska będzie huczeć od tego, że wśród nich przechadzają się ci, którzy przeżyli Pożogę, podczas gdy ich krewni zginęli w jej płomieniach. Czy uznają was za mesjaszy, za wybawicieli? Nie, potraktują was jak demony. Będą was chcieli zabić. My oferujemy szybką ewakuację z miasta i przeniesienie do jednej z naszych świątyń przydrożnych, gdzie zwróci się wam ekwipunek i odpowiednio nakarmi. Czy to, że chcemy uratować was od złego, uważacie za bestialską postawę?

- Zgadzam się w zupełności z mistrzem Frodrigiem - podsumował krótko Uther, kiwając głową. Rzucił zniesmaczone spojrzenia hadrowi i rheonce, po czym zwrócił się w stronę Yor'haar Saille: - Nie jesteście nam podlegli, to prawda, ale zakładamy, że nikt z tu obecnych nie stoi po stronie demonicznej i będzie skłonny do współpracy, żeby wszelkie wątpliwości wyeliminować. Sami musicie przyznać, że sytuacja wygląda specyficznie i tylko naukowcy z Aventyret mają wystarczające kompetencje, by sprawdzić was pod kątem tajemniczych mocy, jakie mogły zostać wszczepione w ciała podczas Pożogi. Kiedy wieści się rozejdą, cała kraina będzie świadoma obecności istot, które zdołały przeżyć nieprzeżywalne. Oczyśćcie swoje reputacje i nie pozwólcie im oceniać was według ich własnych poziomów wartościowania, lecz bazujcie na faktach. A te poznacie tylko tam, gdzie pragniemy, abyście się udali.
 
Lifeless jest offline  
Stary 21-06-2016, 20:42   #25
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Sush bardzo chciała poznać odpowiedzi, jednak miała dość rozumu w głowie, by pytań jednak nie zadawać. W przeciwieństwie do pozostałych, jej obecny status w tej grupie był niższy, zatem nie wypadało by zabierała głos. Przynajmniej nie przed Har’em.
Odprowadziła wzrokiem tego z mistrzów, który opuścił salę. Reythas. Jego imię wyryło się w jej pamięci po to, by w odpowiedniej chwili wypłynąć na wierzch. chwili, w której będzie miała szansę wymierzyć mu sprawiedliwość. Pochylona głowa ukryła uśmiech, który pojawił się na jej pysku. Nie był on tak niewinny jak ten, którym wcześniej obdarzyła mistrzów. O nie… Był to bowiem uśmiech kota, który wybrał mysz do zabawy. Cóż, jakby nie spojrzeć sporo wspólnego z owymi zwierzętami miała. Zaraz jednak powróciła do realnego świata. Mieli problem. Ich droga nie uwzględniała dłuższych pobytów w zamkach ani bycia zabawką dla badaczy. O nie! Zdecydowanie postawienie sprawy, jakie im obwieszczono, nie odpowiadało Sush. Przybliżyła się o krok do Har’a, by znaleźć się tuż przy nim. Jego obecność ją uspokajała, a nie byłoby zbyt dobrym, by w tej chwili utraciła nad sobą kontrolę. Kara bowiem, która by ją za coś takiego spotkała, była niczym w porównaniu z ta, którą wymierzyłby jej Alhon.

Pojawiły się kolejne wypowiedzi, pytania i odpowiedzi. Nie tylko jej nie pasowały słowa mistrza, co przywitała z pewnym zadowoleniem, jednak bez szczególnej radości. Fakt, tamci bez wątpienia się przydadzą gdyby zaszła potrzeba odzyskania wolności siła, jednak później mogliby sprawiać dodatkowe problemy. Sush nie lubiła problemów, no chyba że były one z rodzaju tych, które wywoływało się by osiągnąć dany cel. Te wręcz lubiła. Szczególnie gdy kończyły się śladami krwi na jej ostrzach. Ostrza… Wieść o tym, że je odzyska niewątpliwie poprawiła humor młodej sorodiance. Ostrza i pierścień, więcej jej nie było trzeba do szczęścia. No i Har, bez niego bowiem jedyne szczęście jakie pozostawało to to, wynikające z bólu i nieszczęścia innych. Nie żeby jej to przeszkadzało, jednak odkąd go spotkała, owe uciechy płynące z zadawania ran innym, zdawały się płytkie i pozbawione znaczenia. On nadał wszystkiemu nowego smaku, który Sush pokochała.

Dłonie dziewczyny zacisnęły się w pięści, a następnie rozluźniły. Wiara w Har’a była nie do podważenia. Wiedziała, że coś wymyśli, że opracuje sposób na wydostanie się z tych kłopotów. Zawsze znajdywał, o czym świadczyło chociażby to, że oboje wciąż znajdowali się wśród żywych. Lekkie muśnięcie palcami jego płaszcza, miało mu dać znać, że jest gotowa by spełnić jego życzenie. Nie żeby musiała dodatkowo go o tym informować, wszak zdawał sobie z tego doskonale sprawę, jednak ów dotyk był jej potrzebny. Jeżeli zdecyduje później, że należy ją za owe zuchwalstwo ukarać, podda się bez słowa skargi.
Jej spojrzenie obiegło wszystkich zebranych, a sylwetka nieco się skuliła. Wyraźne oznaki przestrachu, których zdążyła się naoglądać tyle razy, że powtórzenie owych gestów nie sprawiało jej najmniejszych nawet problemów. Jakby na to nie spojrzeć, wciąż musiała grać swoją rolę, przynajmniej do czasu aż znajdą się tylko we dwoje.
Ciche
- Mój panie - wyszeptane we wspólnym, nie było na tyle ciche by nie dało się owych słów usłyszeć. W głosie zaś zawarta była pokora i posłuszeństwo, jakich pozazdrościć mogli jej nawet najlepsi ze służących. Ot, chociażby dlatego, że były tak szczere jak tylko się dało. Ów układ, który połączył ją z Har’em niekiedy działał bardzo na korzyść takim oto grom, które prowadzili gdy musieli zakładać swe maski. Dzięki temu nie można było wykryć kłamstwa, jakie chowało się w ich cieniu, a to niemalże zawsze gdzieś tam się kryło.

Sush wyraźnie podkreśliła swym zachowaniem, że władzę mistrzów uznaje jedynie na tyle, na ile uznać ją zamierzał Alhon. W przeciwnym razie jej głowa skłoniłaby się nisko po wysłuchaniu ich słów, na gest to który nie mieli co liczyć w tej chwili. Hierarchia w sali prezentowała się dla niej nader wyraźnie i postępowała wedle jej wymogów. Najpierw Har, a później… Cóż, później cała ta zbieranina. Teraz zaś potrzebowała usłyszeć jego słowa by mieć wytyczną co do dalszych poczynań. Nie zamierzała przy tym być nachalną, to byłoby nie do pomyślenia. Po owych dwóch słowach zamilkła zatem, posłusznie czekając. Gdyby Har zdecydował, że czas jest właściwy by zaatakować, nie wahałaby się nawet jednej chwili. Nie istotne, że była bezbronna. Jakby nie spojrzeć nigdy tak do końca bezbronna nie była. Wątpiła jednak by zdecydował się na tak otwarte działanie przy tak nieprzychylnych kartach. Nie, on wolał nieco inną grę.
- Cokolwiek rozkażesz - dorzuciła, tak cicho jednak, że tylko czujne ucho sorodiańskie mogło usłyszeć owe zapewnienie, rzucone w ich rodzimym języku.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 22-06-2016, 17:07   #26
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację
Nie, nie rozumiem! - odparła dobitnie Joh występując ponownie przed szereg.

- Może i macie mnie za dzikuskę, ale nie jestem głupia i naiwna jak pewnie sądzicie. To wy nas tu przytachaliście wbrew naszej woli, to wy zabraliście nam cenne rzeczy i pamiątki osobiste, a teraz to wy "oferujecie" nam ucieczkę do innej waszej siedziby - pokiwała głową mówiąc to - Jeśli chcecie nas stracić w jakimś odludnym miejscu, i dobrać się do naszych rzeczy, to po wstrętną dzicz się tak bawicie z nami?!

Przez moment przeszła jej przez myśl iskra refleksji, że zaczęła mówić liczbą mnogą. Tak jakby instynktownie czuła pewną synergię, wspólny nurt porozumienia w tej kwestii. Postarała się lekko ochłonąć, acz jej słowa wybrzmiały teraz zimno i kłująco jak mróz:

- Ja mam tylko parę nic dla was nie znaczących śmieci, lecz dla mnie znaczą one więcej. Są pamiątką i pomocą w trudnych jak ta chwilach. I bez nich nie ruszę się stąd. Nie boję się nikogo. Natura jest we mnie silna. Pożoga to nic przy tym co mogę zgotować moim wrogom. A jeśli faktycznie jest we mnie ta cała "demoniczna" moc o której tak prawicie, to chyba tym bardziej powinniście uważać. Oddajcie mi więc co moje, a spokojnie pójdę tam gdzie chcecie abym poszła...
 
__________________
Something is coming...

Ostatnio edytowane przez Rebirth : 22-06-2016 o 17:11.
Rebirth jest offline  
Stary 22-06-2016, 17:49   #27
 
Lifeless's Avatar
 
Reputacja: 1 Lifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwu
- Nie jesteśmy dzikusami, by kraść cudze rzeczy. - Wzruszył ramionami mistrz Frodrig. - Z drugiej strony wy nie jesteście w pozycji, w której moglibyście nas szantażować. Jeżeli więc chcesz zaprezentować nam swoją siłę, masz teraz okazję. - Ukłonił się lekko z pobłażliwym uśmieszkiem wymalowanym na twarzy.
 
Lifeless jest offline  
Stary 22-06-2016, 18:30   #28
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację
- Hah! Więc w czym problem, byście je oddali? Mówicie jedno, robicie drugie. I kto tu jest dzikusem? - odparła oschle Joh, po czym dodała już bezpośrednio do Frondriga - Nie pokazuję mocy byle komu, musisz sobie na to zasłużyć. Jednak jeśli uparcie chcesz poznać moją siłę, to może zmierzymy się w honorowym pojedynku? Po co od razu wszystko niszczyć? - rzuciła prowokacyjnie Joh - Jeśli wygram, oddasz mi rzeczy. Jeśli przegram, uznam twą wyższość i od tej pory będziesz moim wodzem.
 
__________________
Something is coming...
Rebirth jest offline  
Stary 22-06-2016, 21:16   #29
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Sorodianin nie odzywał się jedynie słuchał uśmiechając przyjaźnie do mistrzów zakonnych. Głosowanie okazało się dla nich korzystne... przynajmniej na obecną chwilę.

Walka na terenie wroga, gdy ten miał większość kart byłaby trudna. Dużo niespodziewanych rozwiązań. Dużo podstępów. Dużo sprytu. Siłą by się nie przebili.
Nie było jednak co gdybać. Obecnie nie było potrzeby walczyć. Co można zrobić wtedy, gdy przeciwnik trzyma w szachu? Robić dobrą minę, poklepywać po go po plecach i czekać na okazję, w której można się wyrwać z zagrożonej pozycji.

Har skłonił się lekko najpierw mężczyznom wydającym głos za nimi, a potem tym głosującym przeciw nim, by również im oddać szacunek. Całkowicie pozorny, lecz gra trwała.
Niemniej Quala i Joh jej nie podejmowali, szczególnie ta druga. Nie mógł im odmówić trafności spostrzeżeń. Kątem oka spojrzał na Sush i pokręcił lekko głową. Jeszcze nie teraz.

Okazało się, iż nie tylko jej zapał należało ostudzić. Płomienna szamanka była bardzo przywiązana do swoich rzeczy. Na tyle, by wydać wojnę Zakonowi.

- Jedną chwilkę. Może będę w stanie załagodzić sprawę ku zadowoleniu obu stron - rzekł Alhon z uśmiechem na pysku. Dał znać, by Sush została tak, gdzie stoi i podszedł do Joh.

- Proponuję poczekać na okazję. Sprytem - powiedział na tyle cicho, by nawet szamanka stojąca tuż przy nim musiała się przysłuchiwać. Mrugnął do niej, po czym cofnął się na miejsce.

- My natomiast, to znaczy ja i Sush, nie możemy się doczekać wyprawy - powiedział głośno.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 24-06-2016, 22:35   #30
 
Lifeless's Avatar
 
Reputacja: 1 Lifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwu
Wielki Mistrz roześmiał się głośno, słysząc słowa Joh. Niespiesznie otarł łzy z oczu, odchrząknął jeszcze i zaczął, wciąż mając na twarzy szeroki uśmiech.

- Z przyjemnością przyjęlibyśmy wyzwanie, młoda damo, gdyby nie to, że kodeks zakonny zabrania nam pojedynkowania się z cywilami. Niepłonący to rycerze stworzeni do walki z demonami, nie z istotami inteligentnymi. To pierwszy powód. Drugi zaś jest taki, że udowadnianie swoich racji za pomocą metod siłowych jest dość prymitywnym zagraniem. Chyba się ze mną zgodzicie, prawda? - Słowa sorodianina tymczasem wyraźnie go uszczęśliwiły. - Świetnie! Widzę, że choć część z was zdaje się rozumieć powagę sytuacji i w pełni zgadzać z wynikiem głosowania! W takim razie nie ma co chyba opóźniać pochodu, zwłaszcza że przed wami kilkutygodniowa wędrówka. Sir Ralfasie – wywołał rycerza, a ten natychmiast skierował tułów w stronę mistrza i uklęknął – proszę, aby to właśnie twoja drużyna eskortowała naszych gości do Aventyret. Czy jesteś w stanie podjąć się zadania?

- Oczywiście, Wielki Mistrzu – odparł bez zająknięcia.

- W jakim czasie będziecie gotowi do wymarszu?

- W każdej chwili, mój panie.

- W takim razie nie ma co zwlekać! - zakrzyknął Uther, wznosząc wysoko ręce. - Wyruszajcie najszybciej, jak tylko możecie, jeszcze zanim wieści dotrą do mieszkańców wioski i będziemy mieli więcej problemów na głowie.

Ralfas Lighten pokiwał głową i podniósł się z klęczek. Ukłoniwszy się mistrzom, włożył miecz do pochwy i skierował się w stronę wyjścia z sali, przechodząc przez środek grupki gości. Ci po chwili wahania ruszyli za nim, a później razem z nim zeszli po schodkach ze wzgórza. Przy okazji spostrzegli dość interesujący szczegół. Większość rycerzy mocowała broń u pasa, podczas gdy ich nowy znajomy był jedynym, który trzymał go na plecach. Co jeszcze ciekawsze był także jedynym, który używał miecza dwuręcznego, choć zaskakująco łatwo wywijał nim nawet przy użyciu jednej ręki.

U stóp wzgórza na kompanię czekała już rycerska eskorta. Ralfas szepnął słówko kilku podkomendnym i ponownie poprosił niespalonych o wejście do klatki. Choć z oporami, w końcu usadowili się niewygodnie w jej wnętrzu i po kilkunastu minutach czekania pochód wyruszył. Znowu. Tym razem jednak część odprowadzających więźniów Zakonu spojrzeń prezentowała się zdecydowanie wrogo. Wyglądało na to, że plotki powoli rozchodziły się wśród mieszkańców i wieczorem w karczmach może zrobić się nieciekawie. Ale to już nie problem przybyłych. Ci raczej nigdy nie zawitają tu ponownie.


Z Brivert wyjechali tą samą drogą, którą przyjechali, ale na jednym z rozwidleń wybrali inną ścieżkę, dlatego też sceneria nie zmieniła się w nizinę, lecz pozostała górska, a oni sunęli powoli po trakcie otoczeni przez wysokie drzewa, rwące rzeki i strome zbocza. Kiedy znaleźli się już w odpowiedniej odległości od miejscowości – to jest wystarczająco daleko, aby nie obawiać się przypadkowych strażników kryjących się po krzakach – Ralfas podjął krótki monolog, przerywając ciszę.

- Kiedy dotrzemy do świątyni Świetlistego, puszczę was wolno. Odzyskacie rzeczy i będziecie mogli wrócić do swojego życia.

Przemowa skończyła się równie szybko, jak się zaczęła i ciężko ją było nawet nazwać przemową. W każdym razie Ralfas wypowiedział te słowa i do końca podróży nie odezwał się już ani razu. Wyraz jego twarzy pozostawał jednak skupiony, ewidentnie myślał nad czymś intensywnie, jakaś sprawa zżerała go od środka. Ale to również nie należało dłużej do zmartwień niespalonych.

Świątynia okazała się równie wystawna jak siedziba Zakonu Niepłonących. Choć może nie na taką skalę, bo budynek był ewidentnie mniejszy i nie zbudowany na potrzeby oblężenia, ale wciąż prezentował się solidnie. Należało przy tym brać pod uwagę fakt, że ludzie decydujący się całe życie oddać religii nie potrzebowali pieniędzy dla siebie i mogli je przeznaczyć na rozbudowę miejsca ich modłów. Zwłaszcza że przechodzące po okolicy patrole Niepłonących skutecznie odstraszały ewentualnych bandytów.

Na miejsce dotarli pod wieczór. Słońce zaczynało zachodzić już za horyzontem, jednak niewykluczone, że było nieco wcześniej niż mogłoby się wydawać – kiedy z każdej strony otaczają cię góry, ciężej ocenić czas. Pracujący przy pobliskim cmentarzu wyznawcy Świetlistego powoli porzucali obowiązki i kierowali się do środka świątyni. Na grupę przybyłych nie zwracano większej uwagi.

Sir Ralfas dotrzymał obietnicy. Wypuścił ich z klatki i kazał swoim ludziom rozdać zabrane w Borjar rzeczy, więc niedługo później każdy z nich mógł się na powrót cieszyć z pełnego ekwipunku.

- Nie uważam, abyście byli sługami Krainy Demonów – stwierdził, podczas gdy jego świta przekazywała kolejne przedmioty. - Moim zdaniem na miejscu znaleźliście się przypadkiem i równie przypadkowo zdarzenie przeżyliście. Choć jako rycerza Zakonu Niepłonących wiąże mnie przysięga, która nakazuje wykonywanie rozkazów mistrzów, od pewnego czasu zwykłem bardziej wierzyć swojej intuicji. Nie podoba mi się sytuacja na górze, tym bardziej zaś nie podoba mi się nagłe i wyjątkowo zdecydowane skierowanie was do zamku w Aventyret. Na szczęście teraz nadarzyła się sposobność, abym zniknął z życia zakonnego i mógł sprawdzić sprawę na własną rękę. Co prawda nie wszyscy z drużyny się ze mną zgadzają, ale dopóki pozostaję ich kapitanem, ufają mojemu przeczuciu. Wy tymczasem jesteście wolni. Jak już mówiłem, możecie wrócić do swojego życia i zrobić z nim, co wam się żywnie podoba. To nie jest dłużej nasz kłopot... Choć muszę przyznać, że zgadzam się z mistrzami w jednej kwestii. Nigdzie nie zaznacie spokoju, dopóki nie wyjaśnicie powodu przetrwania Pożogi. Kiedy znaleźliśmy was w Borjar, kończyny mieniły się na pomarańczowo, że aż w oczy raziło. Kolor ustąpił po jakimś czasie, ale nie sądzę, żeby był to jednorazowy przypadek. Nie wiem też, czy właśnie w Aventyret znajdziecie odpowiedź na tak wiele pytań, jednak macie tylko ten trop, więc czemu nie? - Wzruszył ramionami. - Z drugiej strony dopilnujcie, abyście to wy rozdawali karty w tej grze. W chwili, w której dacie się zdominować, wasza przyszłość pogrąży się w mroku.

Skończywszy monolog, westchnął głęboko, a twarz rozjaśnił mu szeroki uśmiech. Skłonił się kobietom i wyciągnął po kolei rękę do każdego z mężczyzn, by przekazać mocny uścisk dłoni.

- Choć formalnie rzecz biorąc, właśnie was pożegnałem, to byłbym zobowiązany, gdybyście jednak zostali na kolacji. Głupio odchodzić skądś bez pełnego brzucha, prawda? Jeżeli ktoś wyznaje Rzemieślnika, po posiłku zapraszam do głównej sali, gdzie pomodlimy się za wynik bitwy wydanej mu przez bogów. Nie wiem bowiem, czy zdajecie sobie z tego sprawę, ale Stwórca przyjął wyzwanie i zmierzy się ze swoimi przeciwnikami na ziemiach Nordii. - Uśmiech zszedł z twarzy Ralfasa zastąpiony zasępieniem. - W takich chwilach honor okazuje się przekleństwem.
 
Lifeless jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:39.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172