Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-10-2017, 20:44   #1
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
[BRP] Saga Tytanów


Nastał nowy dzień w Królestwie Blackmoor; dzień, którego przeznaczeniem było zapisanie się na kartach historii jako święto triumfu ludzkości nad siłami ciemności. O bladym poranku, grupa zaprawionych w bojach awanturników przedarła się zatęchłymi podziemiami do wnętrza podupadłego zamku, wyrzynając w pień garstkę strzegących go upiorów. W tym samym czasie w Blackmoor szalała wojenna zawierucha; Arcykapłanka Celozja wysłała zdecydowaną większość swych niezliczonych wojsk, aby zadać obrońcom pogrążonego w chaosie królestwa decydujący cios. Nie przewidziała jednak, że do bram jej własnej siedziby dobija się właśnie grupa bohaterów, których celem było ostateczne zakończenie tego nierównego konfliktu.
Dla doświadczonych lochołazów, pokonanie licznych pułapek i garstki strzegących zamku strażników było tylko kwestią czasu. O obecności intruzów Celozja dowiedziała się zdecydowanie za późno. Bezcelowym było więc zwoływanie stacjonujących na dziedzińcu oddziałów, podczas gdy awanturnicy znajdowali się niespełna kilka pomieszczeń dalej od Komnaty Wróżb, w której ukryła się arcykapłanka wraz z wiernymi jej magami, aby móc szpiegować ruchy nieprzyjacielskich wojsk. W towarzystwie zaledwie garstki kultystów i parunastu ożywionych za pomocą plugawej magii strażników, musiała osobiście stawić czoło zaprawionym w bojach herosom. Będąc całkowicie nieprzygotowaną do tego starcia, Celozja po raz pierwszy w życiu poczuła strach; uczucie dotychczas przez nią wzbudzane wyłącznie u innych istot.

Do owalnej komnaty wparowała grupa uzbrojonych po zęby awanturników, nie zatrzymując się choćby na chwilę. Czas działał na ich niekorzyść, o czym doskonale wiedzieli, dlatego woleli nie tracić go w tak decydującym momencie, kiedy ich ofiara została zapędzona w ślepy zaułek. Wystarczyło tylko uciąć żmii łeb, a cała jej wielka armia ożywieńców poszłaby w rozsypkę. Będąc tak blisko ostatecznego triumfu, awanturnicy bez chwili zawahania natarli na otaczających kapłankę strażników.
Kilka uderzeń serca później, w komnacie rozszalały zaklęcia miotane przez obie strony, a szczęk oręża zagłuszył bojowe okrzyki i pośpiesznie wydawane rozkazy. Spoglądając na bitewny chaos, który wybuchł na jej oczach, Celozja czuła całkowitą bezsilność wobec siły nieprzyjaciela. Na ten dzień większość przygotowanego arsenału zaklęć umożliwiało jej szpiegowanie wojsk i komunikację z oddalonymi od siedziby dowódcami podległych jej legionów, lecz nie walkę z równym sobie przeciwnikiem. Celozja miała przy sobie jeszcze kilka magicznych przedmiotów, jednakże ich moc była dość ograniczona w starciu z zaprawionymi w bojach napastnikami, o czym doskonale wiedziała.
Dla pobocznego obserwatora, sytuacja ta mogła wydawać się z góry przegrana, jednakże arcykapłanka nie osiągnęłaby statusu największego wroga Blackmoor, gdyby nie jej wrodzona przebiegłość. Zawsze miała przygotowanego asa w rękawie i tego feralnego dnia nie mogło być inaczej. Asem tym okazało się być jedno z najpotężniejszych zaklęć znanych w krainach. Magia tak potężna, że zdolna była zakrzywić czasoprzestrzeń i zmieniać rzeczywistość, choć jednocześnie miała straszliwą cenę, a jej użycie w promieniu setek mil wyczuwali wszyscy o wystarczająco wyczulonych zmysłach magii.

Nieprzyjacielski wojownik zdołał przebić się przez zastępy ożywionych szkieletów, po drodze powalając także dwóch cherlawych kultystów. Jego żądne zemsty spojrzenie spoczęło na pochłoniętej na tkaniu zaklęcia Celozji, która wydawała się nie dostrzegać tego co działo się wokół niej. Była to okazja jedyna w swoim rodzaju, wystarczyło bowiem do niej dobiec i jednym dostatecznie silnym pchnięciem miecza wysłać ją w zaświaty, tym razem już raz na zawsze…
Zuchwały awanturnik rzucił się w jej stronę, lecz na jego drodzę stanął zakapturzony kultysta, który własnym ciałem próbował osłonić Mroczną Królową. Na niewiele to się jednak zdało, bowiem celnie wymierzony kopniak zwalił go na ziemię. Wojownik nie tracił jednak czasu na dobicie osuwającego się po schodach maga, ponieważ miał przed sobą znacznie cenniejszą zdobycz, obok której nie mógł przejść obojętnie. Zbliżył się do Celozji na odległość zaledwie kilku kroków, robiąc przedwczesny zamach, kiedy ta niespodziewanie otworzyła szeroko swe nabiegłe krwią oczy i wykrzyknęła na całe gardło:
- Zabierz ich! - Z jej dłoni wystrzelił snop błękitnej energii, który owinął się wokół zgromadzonych w komnacie intruzów. Potężne zaklęcie, którego właśnie użyła, natychmiast rozpoznali wszyscy obeznani z magią awanturnicy i pobledli w niemym przerażeniu. - Jak najdalej stąd! - Dokończyła ostatkiem sił, albowiem Życzenie zawsze miało wielką cenę.

Ostrze miecza z niezrozumiałych dla wojownika przyczyn zatrzymało się zaledwie kilka cali od serca Celozji. On sam nie mógł nim poruszyć, mimo że wkładał w ten wysiłek resztki swych sił. Otaczająca go magiczna energia z każdą chwilę oplatała go coraz szczelniej, aż w końcu komnata zniknęła mu z oczu. Wydawało się, że czas zatrzymał się w miejscu i na kilka uderzeń serca zapadła potworna cisza, którą po chwili przerwał ogłuszający trzask, jakby ktoś batem strzelił mu nad głową. Niemalże równolegle poczuł pęd powietrza na twarzy, grunt oberwał mu się pod nogami, a długie włosy stanęły dęba. Nim zdążył zorientować się, że spada, było już po wszystkim. Z głośnym łoskotem okalającej go zbroi zaliczył twarde lądowanie na piaszczystej ziemi, a chwilę po nim ten sam los spotkał resztę jego towarzyszy.

Powstając z kolan, awanturnicy spostrzegli, że znaleźli się w dziwnym, dotąd zupełnie im nieznanym miejscu. Ponad głową świeciło krwistoczerwone słońce, wokół którego krążyły oderwane od ziemi całe kontynenty oraz wyspy. Był to świat bez zmiennych pór roku, bez wschodów i zachodów słońca, zupełnie wyobcowany i rządzący się własnymi, dziwnymi regułami, które niebawem mieli poznać na własnej skórze. Chwila ostatecznego triumfu w ułamku sekundy przerodziła się w sromotną klęskę oraz rozpacz, kiedy zrozumieli, że zostali uwięzieni w nieznanym im świecie - z dala od Celozji i jej pustoszących Blackmoor legionów…


Księżycowe Wzgórza, Królestwo Nithii
Południe, Upalne Tropiki

Nieruchome, krwistoczerwone słońce było pierwszą odstającą od wszelkich norm rzeczą, która ukazała się oczom zdezorientowanych awanturników. Później było już tylko gorzej, kiedy z każdą chwilą zaczęli dostrzegać kolejne, budzące obawy anomalie. Stojąc na niewysokim, piaszczystym wzgórzu, na szczycie którego rosło samotne drzewo akacjowe, awanturnicy mieli doskonały widok na najbliższą okolicę. Krajobraz za ich plecami był mocno pofałdowany, miejscami przesłonięty przez ściany wystającego ponad korony drzew oraz szczyty wzgórz piaskowca, który ciągnął się kilometrami i wydawał się być naturalną barierą, chroniącą przed czymkolwiek, co znajdowało się po jego drugiej stronie. Zewsząd natomiast otaczał ich podzwrotnikowych las, parny i jednocześnie suchy jak piaszczysta ziemia, którą mieli pod stopami. Rozpościerał się on daleko na południe i zachód, niemalże po sam horyzont, choć posiadający nadzwyczaj dobry wzrok druid Wilk zarzekał się, że widzi za tym pasmem zieleni jakiś duży zbiornik wodny, który mógł być morzem lub rozległym jeziorem.
Miejsce, do którego zostali wygnani poszukiwacze przygód, znacząco wyróżniało się na tle zdecydowanie chłodniejszego klimatycznie Królestwa Blackmoor, w którym dosłownie kilka chwil wcześniej przebywali. Lokalna fauna i flora w niczym nie przypominała znanych im zwierząt oraz roślin. Po gałęziach licznych w okolicy akacji i baobabów przebiegały sporych rozmiarów jaszczurki oraz stada hałaśliwych małp, a przy jednym z kaktusów awanturnicy spostrzegli rozkopującego ziemię pancernika, który najwyraźniej upatrzył sobie coś smakowitego. W ich najbliższym otoczeniu, co kilkadziesiąt metrów od siebie, wznosiły się dziwne skalne twory, które po bliskiej egzaminacji okazały się być ogromnymi koloniami termitów, zaś w oddali dało się usłyszeć śpiew egzotycznych ptaków, których gniazda kryły się wysoko w koronach drzew.
Jednakże ze wszystkich dziwów nowego świata, najbardziej oszałamiający i na pewien sposób przerażający widok czekał ich, kiedy ich spojrzenia powędrowały z powrotem ku górze. Poza nietypowym, całkowicie nieruchomym słońcem o krwistoczerwonej barwie, unosiły się tam całe oderwane od ziemi połacia terenu - wyspy czy nawet kontynenty, bezwładnie poruszające się po nieboskłonie wiele kilometrów ponad ich głowami, zupełnie tak jakby były obłokami. Wzbudziło to w drużynie tym większą konsternację, kiedy zrozumieli, że znajdują się pośrodku dzikiej głuszy, bez żadnych ośrodków cywilizacji w zasięgu wzroku. Byli więc zdani na siebie; kompletnie osamotnieni w zupełnie obcym im środowisku.
Nie trwało długo nim awanturnicy zrozumieli, że tak naprawdę mają przed sobą tylko dwie w miarę rozsądne ścieżki, które mogliby obrać w poszukiwaniu schronienia. Udać się na północ, na wyżej położone tereny, skąd zapewne byłby lepszy widok, lecz jednocześnie mniejsza szansa na przypadkowe znalezienie bezpiecznej przystani. Tudzież wybrać drogę prowadzącą w dół zbocza, przez gęsty, tropikalny las i tamże szukać szczęścia. Jedno natomiast było pewne - znaleźli się w dziwnej krainie, gdzie nawet powietrze miało inny zapach i gdzie każdy krok mógł być ich ostatnim.

Początkowo nie wszyscy potrafili zrozumieć w jaki sposób trafili do innego świata, kiedy dosłownie kilka chwil wcześniej toczyli zacięty bój z Arcykapłanką Celozją i oddanymi jej kultystami. Nie mieli jednak wątpliwości, że to ona stała za ich niespodziewanym wygnaniem i choć w głowach rodziło się setki pytań, to jedno szczególne przewijało się najczęściej - jak się stąd wydostać? Czy uda im się jeszcze zobaczyć dom i dokonać zemsty na wiedźmie, która wysłała ich do innego wymiaru? Co teraz będzie z Królestwem Blackmoor? W tamtej chwili nie potrafili odpowiedzieć na żadne z nich. Mogli co najwyżej zaufać swoim instynktom oraz umiejętnościom i spróbować znaleźć bezpieczne schronienie, mając jednocześnie nadzieję, że podczas podróży znajdą odpowiedzi na dręczące ich pytania…

 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019
Warlock jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172