02-01-2019, 18:17 | #331 |
Reputacja: 1 | Eldred włócząc się po portowych sklepach, przypadkiem natknął się na Czarnych. Szczęściem ci zabójcy lub może łowcy nagród, nie zauważyli go co napawało optymizmem. Czarodziej z wrodzoną gracją, a raczej przy odrobinie magii iluzyjnej ruszył za Czarnymi, jak cień za swym właścicielem. Okazało się, że zabójcy zbierając po drodze pomagierów dotarli do zaułka, gdzie znalazła się część jego kompanów. Spotkanie od razu zrobiło bardziej ciepłe, by przejść zaraz do już całkiem gorącego, po rzuceniu ognistej kuli przez Berdycha. |
02-01-2019, 18:27 | #332 |
Reputacja: 1 |
|
02-01-2019, 23:05 | #333 |
Reputacja: 1 | Berdych nie spodziewał się silnego oporu po niedobitkach, widząc ruszającego do ataku grubasa sam splunął w łapy i mocniej chwycił trzonek berdysza. Pierwszy przemknął pod szerokim cięciem i rozharatał bok półorka. Drugi doskoczył z boku tnąc po udzie, trzeci dokończył dzieła zniszczenia znacząc drugi bok i brzuch. Berdych wlokący bebechy po ziemi oparł się o ścianę. Ledwo stał na nogach, ale gorsze było to co zobaczył. Grubas zablokował ramieniem cios czarnego i rąbnął go na odlew. Załopotał czarny płaszcz, gdy czarny odlatywał w tył. I już nie wstał. To wykorzystał kolejny czarny tnąc szeroko z boku, broń trafił środkiem ostrza. Niestety, to tylko draśnięcie, a wszystkiemu winna była klamra od pasa. Ostatni z czarnych sprawił się lepiej, a właściwie sprawił jak wieprzka Kaolę. Wielkolud zrzucił dywan i wspominając przodków Kaoli w niewyszukanych słowach ruszył z odsieczą. Złapany za kołnierz jeden z czarnych nawet nie patrząc pchnął mieczem w tył. Drągal ledwo zdołał uskoczyć, okupił to jednak draśnięciem. Jego towarzyszka tymczasem zachowała się nieobyczajnie, cóż niektórym kobietom tylko takie rzeczy w głowie. Ta akurat zadarłszy kieckę sięgnęła po noże przytroczone w pochewkach na jej białym i jęd… na udzie. Na zwykłym udzie! Ostrze zawirowało i utkwiło w szyi jednego z czarnych obskakujących Berdycha. Delikwent złożył się niczym krasnoludzkie krzesło. Bródka i Wąsik nie zdążyli ruszyć na Wróbla, gdy zaprezentowały się im dwa botaniczne okazy. Niestety nie docenili czasu i środków jakie poświęciła na ich pielęgnację mieszczka z pobliskiego balkonu. Wspomnieli co prawda o zdobionych donicach, ale powtórzyć nie sposób, bo obyczajnie miało być. Obaj ocierając juchę z poharatanych łbów i otrzepując ziemię z już nie tak czarnych kaftanów obejrzeli się. Eldred kątem oka ocenił odległość balkonu względem odległości Wąsika i Bródki od siebie. Cóż, nie było tak źle, zapewne zdąży rzucić czar… to czy będzie to ostatni czar już tylko bogowie raczą wiedzieć. Bródka skinął głową Wąsikowi i ruszył w kierunku Eldreda. Wąsik odwrócił się do Wróbla. - Co ty tam ćwierkasz ptaszyno? Możesz powtórzyć, bo mam piach w uszach. Ale Wróbel chyba nie miał ochoty się powtarzać. Spełnił swój moralny obowiązek i mógł z czystym sumieniem przyp…, dołączyć do starcia, cny karczmarzu. |
03-01-2019, 20:30 | #334 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Na dole krwawa jatka rozgorzała na dobre. Tymczasem u góry diabły dopiero rozpalały pod kotłem. - Kwiaty od mojej mamy wyrzuciłeś?! Jak mogłeś?! - Zarzuciła drzemiącemu na balkonie mężczyźnie wchodząca do mieszkania kobieta. Jej postawa sugerowała, że w torbie na ramieniu dźwiga spory ciężar. - Jak mogłeś zrobić mi to kolejny raz?! - Kontynuowała tyradę a dłonią sięgnęła do torby. Dobyła półmisek i rzuciła nim w konkubenta. - Ty gnido! - Kolejny pocisk rozbił się tuż przy głowie mężczyzny. Ten nawet nie oponował szukając drogi ucieczki. Widząc jednak rzeźnię na dole patrzył tylko na kobietę z wymownym błaganiem w oczach. Ona zaś bezlitośnie rzucała. I rzucała. Odłamkami i całymi talerzami obrywali również walczący. Nie zanosiło się, by amunicja szybko się skończyła. Vince swoje dawne doświadczenia z domowych awantur przekuł w atut. Wystarczył mu jeden odłamek rozcinający skórę na głowie by połapać się w zmieniającej się sytuacji. W końcu był fachowcem. Przerzucił tasak do drugiej dłoni by utrudnić czarnym zabawę. Po chwili wolną ręką przechwycił broń przeciwnika powiększając siłę rażenia. I choć bawił go los orka, który wpadł jak śliwka w kompot nie odpuszczał. Największą skazą na honorze było by, gdyby powtórzył błąd nieludzia. |
04-01-2019, 19:48 | #335 |
Reputacja: 1 |
|
06-01-2019, 18:34 | #336 |
Reputacja: 1 | Eldred nie miał złudzeń nie da rady uciec, musiał wyeliminować bródkę i to magicznym sposobem. Szczęściem zostały jeszcze dwie donice, które mógł użyć, a ich właścicielka zniknęła robiąc awanturę mężowi. Eldred skoncentrował się mrucząc zaklęcie i siłą woli starając się nadać prędkość i kierunek przedmiotom. Jedną z donic planował przywalić w nogi szermierza, a druga miał dokończyć dzieło lądując na głowie sukinsyna. |
06-01-2019, 20:33 | #337 |
Reputacja: 1 | Ból rozrywał mu trzewia, pewnie ku uciesze czarnych i znienawidzonego śmierdziela. Nie rozbawił go nawet fakt, że Vince był w nieco lepszej acz podobnej sytuacji. |
06-01-2019, 23:20 | #338 |
Reputacja: 1 | Wykorzystując impet Wróbel ciął z góry. Już widział rozrąbany czerep i juchę bryzgającą wokoło. Niestety przypomniał sobie, że nie jest jedynym aktorem w tym przedstawieniu. Niemożliwe zdawałoby się do sparowania cięcie Wąsik sparował. Zamarli w epickiej wręcz rycerskiej pozie ze skrzyżowanymi ostrzami. Niczym słynni mistrzowie fechtunki już zapewne w myślach rozgrywali kolejne ataki i kontry wybierając najlepsze rozwiązanie. Pierwszym, który rozegrał ten myślowy pojedynek był Kuba. Zareagował od razu, niestety nie było w tym nic epickiego i rycerskiego. Cios był straszliwie wymierzony. Gdy taki dojdzie celu to nie tylko przeciwnik jest poszkodowany, ale i wręcz przyszłe pokolenia ucierpią. Tak było i tym razem, cios zgiął Wąsika, niestety na tyle niefortunnie, że zginając się wyrżnął Wróbla z główki. Obaj zatoczyli się i przytrzymali ściany. Na szczęście dla obu to było tylko draśnięcie. Donice pofrunęły, Eldred czuł pot spływający z czoła na nos i skapujący niżej. Bródka ruszył biegiem. Nie wiadomo skąd, ale Eldred wiedział, że ten ustawia się aby wybić z właściwej nogi by jednym ciosem zdjęć jego głowę z ramion. Mógłby to wykorzystać, niestety nie wiedział, która noga będzie właściwa do tego wybicia. Nie wiedział nawet czy na pewno Bródka chce mu uciąć łeb, czy przeszyć rapierem. Choć może to było wszystko jedno, to jednak przeszycie rapierem jest bardziej estetyczne. Dla Eldreda w zasadzie żadna różnica, ale wtedy przynajmniej można by go pochować w otwartej trumnie. Niby żadna pociecha, ale zawsze coś. Niestety. Plany pogrzebu wzięły w łeb. Donica uderzyła z boku, piszczel z trzaskiem pękła. Bródka zdążył zrobić jeden krok, gdy druga donica zmiotła mu głowę z karku. Truchło runęło na bruk i potoczyło się gubiąc rapier. Ten z brzękiem podskakiwał na bruku i zatrzymał się oparty o stopę Eldreda. Porzuciwszy broń do drugiej ręki Vince zszedł z linii ciosu i złapał nadgarstek czarnego, lekko zmienił tor broni i dodał siłę swego mocnego ramienia. Miecz z mlaśnięciem wgryzł się w obojczyk drugiego wroga. Grubas ciął z dołu tasakiem odrabiając pierwszemu ramę tuż za łokciem. Ten z wrzaskiem odskoczył sikając na wszystkie strony krwią z kikuta. Przebiegający obok wielkolud z niewiastą w mieszczańskim stroju uprosić go jednak zdołał do zachowania ciszy. Przy okazji i o ustąpienie z drogi prosząc. Vince pomyślał, że chcą pomóc temu brudasowi, ale szybko jego opinia o nich się poprawiła, po prostu przebiegli obok by skęcić szybko za róg, pozostawiając samemu sobie zielonoskórego. Berdych tymczasem postawił wszystko na ostatnią kartę. Berdysz rozbłysł posyłając dwie świetliste kule, pierwsza prosto w twarz czarnego, druga trafiła drugiego w bark. Trafienie obróciło go wokół własnej osi, stracił równowagę i padł uderzając nieszczęśliwie głową o bruk. Ork ciężko dyszał. Podparł się berdyszem i wstał. Wąsik obejrzał się przez ramię na kompana, spojrzał nad ramieniem Kuby i rzekł: - Lekko niedoszacowaliśmy sił, skąd ci dwaj się wzięli? Co powiesz na remis i obietnice, że następnym razem bardziej się postaram? - zapytał i nie czekając odpowiedzi dodał. - Mam w kieszeni coś co na pewno zmieni tą sytuację. Odsuń się z łaski swojej to wyjmę to. |
08-01-2019, 11:22 | #339 |
Reputacja: 1 | Gdzieś w jego brzydkim zielonym łbie pojawiła się myśl - magia, magia rytualna. Berdych czuł się wypompowany ze wszystkich sił zarówno fizycznych jak i mentalnych. "Raz kozie śmierć" - pomyślał i wstając z grymasem bólu na twarzy, którego i tak nikt by nie zauważył na jego małourodziwym łbie. Spojrzał w kierunku wąsika i martwego bródki, mógł mieć nadzieję, że magia która da mu chwilę wytchnienia wzbudzi też zainteresowanie pierwszego, które to zainteresowanie pozwoli zaskoczyć przeciwników przez pozostałych wspólników. Ostatnio edytowane przez Feniu : 08-01-2019 o 11:55. Powód: edycja |
11-01-2019, 18:53 | #340 |
Reputacja: 1 |
|
| |