21-03-2018, 20:59 | #81 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | - Morda - warknął Vince w kierunku bezczelnie rozgadanych nieludzi gdy dołączył do spotkania za zakrętem. - Pan hrabia na pewno umie się odwdzięczyć, słowo Kuby wystarczy. A do miasta nam po drodze. |
21-03-2018, 21:14 | #82 |
Reputacja: 1 | - Stul ryj, nikt cię o zdanie nie pytał - zwrócił sie do pieprzowego rasisty. Ostatnio edytowane przez Feniu : 21-03-2018 o 21:20. |
21-03-2018, 21:20 | #83 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Vince obrócił konia w miejscu i spojrzał na Berdycha, jakby istniał tylko on jeden na całym świecie. W świecie równoległym z jego ust padłoby zapewne ciche „kocham cię”. - Załatwione szmato. Pilnuj pleców - odparł z zaciętą twarzą i zmilczał dalsze utarczki słowne. |
21-03-2018, 21:27 | #84 |
Reputacja: 1 |
|
21-03-2018, 22:16 | #86 |
Reputacja: 1 | Dycha podjechał na polankę w ariegardzie, na spokojnie, bardzo niedzielnie. Ciekawostka, bo dla odmiany trupiarnia na miejscu już była, a nie stawała się w procesie z udziałem jego i towarzyszy. Można było odsapnąć. Na miejscu napatoczył się hrabia Znanyktoś i coś tam wołał, że jest pieniądz do zrobienia i że Taven-magazyny-dziesięć tysięcy. Dalt nabożnie pokiwał głową, jakby rzeczywiście posłuchał i trącił konia obcasami na znak do drogi. Do roboty się nie paliło, ale Taven było po drodze (po drodze dokąd? Dycha w zasadzie nie miał żadnych iksów na mapie, więc po drodze mógł być i Biegun), więc czemu nie? Grunt, że miasto było duże i można było zdeponować kasę w banku, coby nie latać z worem jak straganiarz. Zatem Taven, niech będzie. - Straszny łobuz - Brett poklepał Berdycha po ramieniu i uśmiechnął się smutno. - Z taką tuszą długo nie pociągnie. Cholesterol go wykończy. |
21-03-2018, 22:45 | #87 |
Reputacja: 1 | Eldred wszędzie węszył podstęp. Hrabia? W lesie? Tuż po robocie? I jeszcze ta dziwna zasadzka? Mag nie mógł się w tym wyznać, a jak nie mógł, to znaczy że szambo było za głębokie. No nic, kumple się napalili na robotę, wszak ta ostatnia łatwo im poszła, a Eldred nie zmierzał się na razie od nich odłączać. Za cienki był w uszach, żeby samemu z wypchanymi sakwami, włóczyć się po bezdrożach. |
25-03-2018, 22:42 | #88 |
Reputacja: 1 | - Kim ja jestem? - zdumiał się hrabia słysząc słowa Rena - Ja proszę ciebie jestem reżyserem spektakli teatralnych pełnych akcji. Sprawiam, że życie w królestwie nie wieje nudą, a młodzi, piękni i przedsiębiorczy mogą zarobić kupę złota. Widzę moi drodzy po waszych twarzach, że nie do końca wierzycie w słowa hrabiego. Ale cóż miał on rzec w takiej sytuacji? Wytknąć elfowi brak kulturalnego obycia? Toż to by go okrzyknęli z miejsca rasistą. A jakby ów elf wyrażał odmienne fascynacje względem płci to już by hrabia życia nie miał. Nasz Vince może o tym zaświadczyć. Droga zatwardziałego rasisty nie jest usłana różami. A jeśli nawet by była usłana różami, to okazałoby się,iż trzeba po nich boso popierdalać. Ale zwilżmy gardła i wracajmy do opowieści. Wszyscy przystali na ofertę hrabiego. I już zbierali się do drogi, bo noc nadciągała, a w wąwozie wśród trupów nawet jak twardsi nocować nie chcą, tylko jeden się wyrwał: - Poza numerkiem magazynu, jest jeszcze jakieś nazwisko, czy opis wyglądu panie Hrabio? - zapytał na odchodne. Hrabia popatrzył na niego z uwagą i odrzekł: - Z całą pewnością jest i nazwisko i opis wyglądu. I także je z chęcią poznam. Panie Captiva. Tu się rozstajemy, tuszę że w niedalekiej przyszłości los połączy nasze ścieżki, a nasi dzielni przyjaciele wzbogacą się dzięki tej drobnej przysłudze. Wsiadł na konia i odjechał ścieżką. Na rozwidleniu skręcił na zachód. Captiva nie wiedział co go tam ciągnie, ale to nie miało większego znaczenia. Jego pracodawca, często znikał znienacka, by potem nagle się pojawić. Nie było co mitrężyć czasu. Po szybkim zapoznaniu ruszyli ścieżką i skręcili na wschód. - Pół godziny jazdy jest dobre miejsce na postój. Nie ma co nocą się tłuc. Bramy miasta i tak będą zamknięte.- Powiedział Captiva do reszty. Noc upłynęła szybko, choć mogła się niektórym dłużyć. Podwójne warty wspomagane były czujnym snem z otwartymi oczami pozostałych. Można by pomyśleć, że tylko nasz drogi Lorenzo się wyspał. Lecz mylna to myśl. Wiedząc, uważne spojrzenia towarzyszy i pieczołowitość oraz wysiłek z jaką zdejmowali sakwy z utrudzonych konie dały mu do myślenia. Dla swojego dobrego samopoczucia, nie próbował na razie zgłębiać tematu bagażu. Po szybkim śniadaniu znowu znaleźli się w siodłach. Korzystając z porannego chłodu pogonili nieco konie i gdy słoneczko zaczęło dogrzewać widzieli już w dali mury miejskie. Wokół murów miejskich niczym wysypka rozlana była mozaika domów i zagród bez większego ładu i składu. Nikt się tym bałaganem nie przejmował, bo średnio co parę lat wszystko płonęło go gołej ziemi z takich czy innych powodów. Znaleźć tu można było rozmaite sklepy, karczmy czy zamtuzy. Straż zaglądała tu tylko po łapówkę i starała się nie mieszać w nic. Ale jeśli ktoś szukał czegoś z klasą i na wyższym poziomie, musiał iść do miasta za mury. |
26-03-2018, 07:41 | #89 |
Reputacja: 1 | Lorenzo uśmiechnąwszy się półgębkiem, wykonał głęboki ukłon w stronę hrabiego. Należało mu się, jak psu buda, nie raz nie dwa wyciągał Gadułę z problemów. Zerknął wesołym wzrokiem po otaczającej go gawiedzi i rzucił gromko - No, panowie, jazda! Kto chce zarobić trochę grosza? - Po czym nie przejmując się odzewem, skierował swe kroki w zarośla, po przywiązanego do drzewa konika, którego z reszta jakiś czas temu podarował mu hrabia. ---- Podążając na czele ferajny pokonującej gęste knieje, postanowił zagaić nieco. Tuż obok niego przejeżdżał ni to szlachcic, ni to włoczęga, ni to pirat, który pozdrawiał go jako współziomka. Gaduła nie miał pojęcia, co to miało znaczyć, ale postanowiłzagadac. - A skąd was to przywiewa, taką wesołą kompaniję? I dokąd to zmierzacie? ---- Siedział w oknie, ćmił nabitą fajkę i zastanawiał się. Ekipa była niczego sobie. Same zakapiory z pod ciemnej gwiazdy, jestem bardziej śmiercionośny od drugiego. Ale w gruncie rzeczy zabawni ludzie, może się z nimi zabierze dalej? Jeden coś mu wygląda nawet na człowieka mórz, może wyprawią się do obcych światów?! Ach, tyle do zobaczenia. Ale od początku. Tych ludzi nic nie łączy. Nic? A te wypchane, ciężkie okrutnie worki? Trzeba się przyjrzec, co za tajemnice w nich noszą... Na takich rozważaniach dopalił fajkę, rzucił się na siennik, pogonił pluskwy i zasnął snem sprawiedliwych, do których w gruncie rzeczy się zaliczał. |
26-03-2018, 08:21 | #90 |
Reputacja: 1 | Berdych na słowa Dychy wyszczerzył zęby w parodii uśmiechu - Albo cholesterol albo berdysz w dupie - odpowiedział. Berdych był porywczy nie wiele mu było trzeba by wybił komuś zęby, ale musiał trzymać fason przed hrabią. Wszak, czasem otrzymywał od niego jakieś zlecenie, zawsze sowicie wynagradzane, a on miał potrzeby i to duże potrzeby. Już czuł się nieswojo, ale na szczęście wyjadą z tego zadupia i pojadą do miasta. Prowadził Captiva, a on miał go na oku. |