29-06-2018, 22:53 | #181 |
Reputacja: 1 | Eldred tylko przytakiwał głową gdy Kuba zwracał się do niego. Sam nie był w lepszym stanie niż złapany bandzior i jak koledzy się nie pospieszą to wkrótce będzie tu dwóch "odpłyniętych". |
30-06-2018, 20:41 | #182 |
Reputacja: 1 | Ialdabode stał z boku oparty o ścianę. Wydawał się albo zamyślony, albo wsłuchany w jakże interesującą konwersację towarzyszy. |
03-07-2018, 15:36 | #183 |
Reputacja: 1 | Vince opatrzył siebie, R, Eldreda i herszta. Wyszło jako tako, bo brak było akcesoriów. Najważniejsze jednak, że teraz nie dało się wytropić naszych bohaterów po śladach krwi. Kuba nie czekał końca działań Vince’a, szybkim krokiem udał się na statek by wszystko przygotować na przybycie reszty. Odruchowo próbował kluczyć by zmylić śledzących, ale idąc wzdłuż nabrzeża pod okiem ukrytych wszedzie podpatrywaczy było to skazane na porażkę. Kapitan statku nie był zbyt szczęśliwy słysząc rewelacje Wróbla, ale co miał począć? Pieniądze wziął, długi pospłacał. Nijak nie mógł pozbyć się natręta. Iladaboda skanował podglądających ich ludzi. Jak na razie nie trafił na nikogo innego niż “cywile”. Był świadom, że parę osób odeszło donieść o nich komu trzeba. Tymczasem Elderd wyprowadził wszystkich z doków i zagłębiła się w dzielnice obskurnych czynszówek. Strach tu było wchodzić, ale aparycja naszych herosów jak i fakt taszczenia przez Berdycha przerzuconego przez ramię herszta sprawiła, iż, nikt nie narzucał się im z próbami zawierania znajomości. W końcu udało się Eldredowi zlokalizować doktora. A w zasadzie Doktora, bo mówiono o nim z wielkiej litery. Doktor popatrzył na przybyłych pod drzwi gości, uprzejmie ich poinformował, że żywi nie wyjdą jak tylko spróbują coś wykręcić. Eldred i Iladaboda uwierzyli mu, gdy tylko zerknęli magicznym wzorkiem na ściany gabinetu. Mieniły się wieloma kolorami. Z czarnym włącznie. Zapewne Doktor nie władał nimi wszystkimi, ale mógł w ramach opłaty wykorzystać talenty czarowników do zabezpieczenia gabinetu. Dziwnym się też wydawał fakt, że R zgubiła cień. Przed wejściem do gabinetu jeszcze był. Ustaliwszy opłatę nie podlegającą negocjacji i niestety zbyt wysoką jak na gust naszych bohaterów Doktor wziął się do roboty. Eldred i R pod wpływem magicznych zabiegów odzyskali zdrowie, tylko odzienie wskazywało co im się niedawno przytrafiło. Z hersztem było gorzej, ranę na nodze Doktor zasklepił, ale nic więcej nie dał rady. Po jakiejś godzinie opuścili przybytek zdrowia lżejsi o kilka sakiewek złota. Gdyby nie ostatnia wypłata to zaczeli by odczuwać niedobory w tej dziedzinie. Ledwo uszli z pięćset kroków gdy wylot ulicy postawiła im grupa ludzi. Niepokojem napawało to, że w takiej okolicy pojawił się liczny patrol straży. - Pójdziecie z nami. Ale zanim zdążyli odpowiedzieć z tyłu pojawiła się gromada będąca o wiele bardziej na miejscu w tej dzielnicy. Banda zakapiorów odziana byle jak, za to nie skąpąca złota na narzędzia służące do robienia krzywdy bliźnim. - Oni pójdą z nami. Wszyscy byli lekko zaskoczeni, jedynie Iladaboda miał wydobytą broń w ręku. Uliczka nie była z była szeroka, ot z 10 kroków szerokości. Po bokach mieli ślepe ściany dwóch czynszówek. Od jednej i drugiej grupy dzieliło ich około 20 metrów. Kuba tymczasem wyszedł na pokład wyglądać towarzyszy. Niestety zobaczył kogoś innego niż się spodziewał. Trzech panów o twarzach nie skażonych sumieniem. Odziani na czarno, przez plecy mieli przewieszone miecze, których rękojeści wystawały zza ramion. Jeden z nich miał lekko szpiczaste uszy wskazujące domieszkę elfiej krwi. Wolnym krokiem zbliżali się do statku, nie mogło być pomyłki co do celu ich wędrówki. |
03-07-2018, 22:37 | #184 |
Reputacja: 1 | Ialdabode miał złe przeczucia i nie mylił się bardzo. Gdy tylko Doktor poskładał tych, którzy wymagali składania, opuścili jego skromne progi, choć chyba tylko głupiec liczył na to, że nieniepokojeni dostaną się tam gdzie chcieli. Będąc na "nasłuchu", nie był wcale zaskoczony ani jedną, ani drugą grupą. Broń gotową do ataku trzymał wzdłuż ciała starając się nie czynić z jej posiadania faktu szeroko znanego obu grupom. Było to nieco łatwiejsze przez krótsze i nieco zakrzywione ostrze, jednak odpowiednia pozycja za Berdychem z jednej strony pozwalała na skuteczniejsze ukrycie. |
05-07-2018, 13:16 | #185 |
Reputacja: 1 | Taszczenie ruszających się prawie zwłok herszta nie należało do przyjemnych. Berdych przyzwyczajony był do zapachu krwi, ale to już była przesada. Taszczyć kogoś który jeszcze przez chwilą chciał mu zrobić krzywdę. "Pierdolić to " - w głowie Berdycha pojawiło się słowo klucz. Ostatnio edytowane przez Feniu : 06-07-2018 o 13:57. Powód: Atuty |
05-07-2018, 22:55 | #186 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Nie zagłębiając się w wydarzenia z przeszłości temat był Vince'owi dobrze znany, choć nie od tej strony. Jedynym godnym wdrożenia działaniem było przedostanie się, podstępem lub siłą, za linię blokady i zrobienie użytku z nóg, w które niemal każdy był wyposażony. Chyba, że się jest gruboskórnym grubasem, któremu waga nie lata. Wtedy można zrobić użytek z nóg od ręki. Lub nogi. Wystarczy z góry wybrać najsłabsze, czyli najlżejsze, ogniwo blokady i wpierdolić się w nie na pełnej kurwie. - Jak o mnie chodzi, to wolę z nimi - rzekł Vince do orka jedynie ku podtrzymaniu gadki. Spluwając głową wskazywał na dokerów. Ku podniesieniu poziomu nerwowości obnażył broń – tasak w lewej a nóż w prawej. Jako fachowiec w garbowaniu skór był oburęczny i chętnie wykorzystywał to przeciw oponentom. Czekał tylko na chwilę, gdy nerwowość złamie którąś z blokad tworząc w niej wyrwę. Okazję na ucieczkę. |
06-07-2018, 15:49 | #187 |
Reputacja: 1 |
|
06-07-2018, 19:22 | #188 |
Reputacja: 1 | - Chłopaki - Eldred skierował wzrok na R - i dziewczyny, jak tylko wszelkie gówno zacznie latać koło was, to przesuwamy się w kierunku portu. Muszę utrzymać koncentrację więc osłaniajcie mnie. Tnijcie każdego kto wlezie do "oka cyklonu". |
08-07-2018, 00:00 | #189 |
Reputacja: 1 | Eldred skupił się, w końcu mógł dać upust frustracji jaka przepełniała go od spotkania przed magazynem. Biała magia go przepełniła, czuł jak jej powiewy szarpią jego szatami. Ze stukotem potoczyła się rozbita doniczka, padła złamana sztacheta oparta o ścianę. Kolejno drobne śmieci dołączały do tańca tocząc się po ziemi, aż w końcu ruszyły się też leżące luźno kamienie brukowe. Moc osiągnęła poziom krytyczny. Wszystko porwane strumieniem magii poderwało się w powietrze okrążając wokoło naszych bohaterów. Krok za krokiem Eldred ruszył przed siebie. Czuł się jakby pchał przed sobą kamienny blok . Zachwiał się, a razem z nim tornado. Wirujące kamienie z bruku z wizgiem wgryzły się w tynk kamienicy dodając do wirującego drobiazgu kawałki tynku. Eldred poczuł to zderzenie ze ścianą w głęboko w kościach. - Brać ich! - nie wiadomo czy krzyknął to któryś ze strażników czy ze zbirów. Ważne, że zareagowali wszyscy. Pierwsi którzy przeszli przez tornado oberwali najbardziej, nie zdążyli jeszcze poczuć bólu, gdy ostrze Iladbody zakończyło ich żywot. Kolejni padli spotkawszy na drodze R i Vince’a. Grubas kopniakiem posłał w tył kolejnego. Wyr porwał go w swe objęcia, podobnie jak pozostałe trupy. Eldred poczuł jak z nosa zaczyna mu lecieć krew. Czar wymykał mu się. Uwolnił wirujące śmieci i zatoczył się na ścianę. - Ruchy! - wydarł się Vince ruszając do przodu. Ciosy tasaka i masa zapewniły mu odpowiednie argumenty, by strażnicy roztrąceni niczym kręgle utworzyli przejście. Berdych zawinął berdyszem i posłał w tył kulę ognia. - Choooodu! Płonąca kula wirując pomknęła na spotkanie zbirów. Pierwszy zdążył odskoczyć, drugi dzierżący topór wziął szybki zamach i niewiele myśląc rąbnął w kule ognia. Biegnący herosu ujrzeli jak nagle ich cienie wydłużają się. Fala uderzeniowa dopadła ich chwilę później. Potoczyli się po bruku. Berdych zerwał się pierwszy na nogi, zobaczył, że leżący obok herszt zajął się ogniem. Zwalczył odruch by ogień zadeptać. Złapał za kark podnoszącego się strażnika i nim zdusił płomienie. * - Miseczka, Balgor ściągajcie trap, reszta ciąć cumy i odepchnijcie bosakami statek od nabrzeża. Trzej czarno odziani widząc co się dzieje ruszyli biegiem. Aż miło było popatrzeć, jeden przesadził susem leżącą skrzynię, drugi wręcz przefrunął nad pozostawionym wozem. Statek powoli odsunął się od nabrzeża, ale stanowczo za wolno. - W chuj z trapem, niech leci do wody! Podnieście sieci! - darł się kapitan. Wróbel widział, że marynarze robią co mogą, ale za wolno. Trap wylądował w wodzie, ale to nie miało znaczenia. Jeden z czarnych, Kuba dostrzegł, że miał cienki niczym namalowany węglem wąsik, wbiegł po pryzmie skrzyń i skoczył. Ręka Wróbla sama zmacała rękojeść. Wiedział co się stanie za chwilę… Wąsik wylądował w przyklęku na dziobie. Jeden z marynarzy zamachnął się na niego bosakiem. Wąsik zwinął się w miejscu unikając ciosu, błysnął wydobyty miecz. Marynarz przeszedł jeszcze trzy kroki zanim padł na pokład brocząc krwią. Drugi z czarnych, z czarną bródką, nagle przyspieszył bieg. Wróbel widział tylko jedną osobę potrafiącą tak nagle przyspieszyć. Iladaboda. Wiedział już, że statek musiałby być więcej niż te marne pięć metrów od nabrzeża. Bródka przeskoczył nad głowami marynarzy i wylądował na śródokręciu, przetoczył się i wydobył miecz. Marynarze odskoczyli od niego jak od ognia. Ostatni z czarno odzianych zwolnił, aż w końcu zatrzymał się na nabrzeżu. Splunął do wody i czekał najwyraźniej pewny, że jego dwóch kompanów da sobie radę. |
08-07-2018, 11:22 | #190 |
Reputacja: 1 | - To tylko dwóch ludzi! Nic, z czym byśmy sobie nie poradzili - inspirował "swoich" Wróbel roztaczając wokół aurę pewności siebie i prowadząc ludzi do boju. Czasem charyzma, gadka i elokwencja przydawała się duszpasterzowi do zachęcania do walki, nie modlitwy. |