Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z dziaÅ‚u Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-03-2008, 18:01   #101
 
Durendal's Avatar
 
Reputacja: 1 Durendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputację
Carlos spał wpatrując się w ciało nieprzytomnej elfki. Było ciemno ale jego oczy bez najmniejszego problemu przebijały nawet najgłębszy mrok. Uśmiechnął się szeroko odsłaniając oślepiająco białe, długie kły. On człowiek nocy stał się teraz jej panem, stworzeniem utkanym z czystego mroku, wolnym i sinym. Przypomniał sobie wydarzenia które jeszcze nie dawno rozegrały się w jego pokoiku w małej leśnej chatce. Ból kiedy kły zatopiły sie w jego szyi a potem coraz silniejsze uczucie przyjemności zagłuszające stopniowo ból aż do jego całkowitego ustąpienia. A potem lot i to niesamowite wrażenie lekkości i szybkości gdy jego ciało przemienione w mgłę sunęło przez noc do zamku. I teraz ta komnata, miejsce ze snu który tylko wydawał sie być koszmarem. A w niej nagroda, królewski pokarm dla duszy i ciała. Przysunął się bliżej sycąc oczy widokiem. Czuł krew krążącą w jej żyłach i wtedy po raz pierwszy poczuł pragnienie. Przysiadł na krawędzi łoża i dotknął skóry elfki ciesząc dotyk jej aksamitem. Przesunął palcami po jej ręce i ramieniu by zatrzymać się na szyi. Wyczuł pulsowanie i aż zadrżał tak silne stało sie jego pragnienie. Z uśmiechem schylił się powoli ku jej szyi wplatając palce w rozsypane po pościeli włosy, świadomie przedłużał te chwilę drażniąc nozdrza zapachem ciepłego ciała. Wreszcie rozwarł szczęki i powoli zatopił kły w łabędziej szyi. Jego usta wypełniły się metalicznym, słodkawym smakiem krwi i aż zadrżał z rozkoszy czując jak ten smak rozpływa się po całym jego ciele. Pił powolutku by nie zmarnować ani kropli. Po dłuższej chwili wielkim wysiłkiem woli powstrzymał się i oderwał usta od szyi Lialam. Nie chciał przecież jej zabić, jeszcze nie... Instynktownie oblizał ranę po ukąszeniu która natychmiast przestała krwawić. Przesunął językiem po wargach. Odrzucił głowę i zaśmiał się cicho. Czuł ciepło krwi rozpływające się po całym ciele i podążającą za nim siłę. Z rozbawieniem pomyślał o włoskim najemniku. Zapewne teraz śpiewa jakąś patetyczną aż do zemdlenia pieśń o utraconej ukochanej. Roześmiał sie ponownie szczerze ubawiony tym obrazem. Wiedział że znalazł wreszcie swoją drogę i swoje przeznaczenie. Był szczęśliwy półleżąc obok pięknej elfki, czując wciąż smak jej krwi w ustach i śmiejąc się z jej kochanka płaczącego pewnie z rozpaczy. Wciąż chichocząc przyciągnął kobietę do siebie pokrywając jej szyję i ramiona pocałunkami. Była teraz jego własnością więc zamierzał to wykorzystać do końca.
 
__________________
Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce"
Durendal jest offline  
Stary 01-03-2008, 19:55   #102
 
Dalakar's Avatar
 
Reputacja: 1 Dalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znany
Michał przez chwilę trwał w bezruchu. Mimo iż spodziewał się czyjejś obecności sparaliżował go strach. Na chwilę, ale jednak. Przypomniał sobie wszystkie swoje cierpienia. Nagle uświadomił sobie że jego towarzysze są w niebezpieczeństwie. Śpią, więc są bezbronni. Miecznik odruchowo spojrzał za siebie, chociaż wiedział że gdyby ktoś tam był już dawno by go ogłuszył, po czym gromko zakrzyknął, aby ich obudzić:
-Alarm! Wampiry tu sÄ…!

Nim krzyk przebrzmiał otworzył drzwi przez które przeniknęła wampirzyca i wyszedł na zewnątrz. Miał nadzieję złapać ją i czegoś się dowiedzieć. Nie wiedział jak to zrobi. Wiedział tylko że to zrobi. Liczył się z tym że krwiopijców może być więcej, ale się tym nie przejmował. Przestał się bać. Nie myślał o strachu. Chciał tylko ją złapać. Nie zastanawiał się co zrobi dalej. Wolał też nie myśleć co się stanie jeżeli znów wpadnie w jej ręce.

Na dworze panowała noc. Powietrze było rześkie, a po niebie wędrował rozświetlający mrok księżyc. Jednak nigdzie nie było widać śladów niewiasty. Polak nie wiedząc co robić ruszył na obchód budynku. Idąc przy ścianie, ciągle gotowy do obrony bacznie obserwował okolicę. W skupieniu łowił szelest liści spowodowany nocną bryzą, oraz obserwował najmniejszy ruch latających nad łąką świetlików. Od czasu do czasu dało się słyszeć pohukiwanie sowy. Wtem zauważył iż na ziemi coś leży. Przybliżył się do znaleziska. To było szkło. Ale skąd się tu wzięło? Młodzieniec spojrzał w górę. Okno nad nim było rozbite. Dopiero teraz przypomniał sobie o dźwięku tłuczonego szkła. Nie tracąc czasu na rozmyślania pogonił do pokoju z wybitym oknem. Jak sobie przypominał spał tam Carlos.

Jak wicher wpadł do pomieszczenia, lecz nikogo tam nie było. Nie licząc rozbitej szyby nie zauważył żadnego śladu obecności towarzysza.
Porwali go” - pomyÅ›laÅ‚ - „I to moja wina” - po czym krzyknÄ…Å‚:
- Wampiry porwały Carlosa!
 
Dalakar jest offline  
Stary 04-03-2008, 21:10   #103
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Alessandro leżaÅ‚ pogrążony w niespokojnym Å›nie. To co ostatnio siÄ™ przydarzyÅ‚o teraz nie dawaÅ‚o mu odpocząć w spokoju. PrzewracajÄ…c siÄ™ z boku na bok i jÄ™czÄ…c cicho Å›niÅ‚ swój koszmar, w którym ginÄ™li jego towarzysze, rozrywani przez wampiry i hordy ich sÅ‚ug. A on nic nie mógÅ‚ zrobić.! ZupeÅ‚nie nic. Jego ciaÅ‚o byÅ‚o jak z oÅ‚owiu, nie mógÅ‚ ruszyć choćby palcem, zdolny byÅ‚ tylko przypatrywać siÄ™ okrucieÅ„stwom. Po chwili z przerażeniem zdaÅ‚ sobie sprawÄ™, że teraz jego kolej. Szeroko otwartymi oczyma patrzyÅ‚, jak gnijÄ…ce twarze o zamglonych Å›mierciÄ… oczach odwracajÄ… siÄ™ w jego stronÄ™. Monstra ruszyÅ‚y w jego stronÄ™, potwornie powolnym krokiem zbliżaÅ‚a siÄ™ do niego Å›mierć. Kiedy dotknęła go pierwsza dÅ‚oÅ„ jednego ze stworów, nie wytrzymaÅ‚. KrzyknÄ…Å‚… i otworzyÅ‚ oczy. Ciężko Å‚apiÄ…c oddech wpatrywaÅ‚ siÄ™ tÄ™po w Å›cianÄ™. CzoÅ‚o obficie zroszone miaÅ‚ potem, który starÅ‚ po chwili szybkim i nerwowym zarazem ruchem rÄ™ki. SpojrzaÅ‚ na swoje dÅ‚onie jakby niedowierzajÄ…c, ze jest bezpieczny. To sen. " To tylko sen,. GÅ‚upi koszmar, caÅ‚kowicie nieszkodliwy. Uspokój siÄ™ durniu! Swoimi krzykami zapewne obudziÅ‚eÅ› innych! " RozeÅ›miaÅ‚ siÄ™ w myÅ›lach. Drżenie rÄ…k powoli ustÄ™powaÅ‚o. Ale coÅ› zdawaÅ‚o siÄ™ być nie tak jak powinno. Wtedy usÅ‚yszaÅ‚ okrzyk, chyba Polaka, który ostrzegaÅ‚ przed wampirami.
Alessandro otworzył szeroko oczy i płochliwie rozejrzał się dookoła. Zaraz jednak na jego twarzy pojawiła się determinacja i zawziętość. Strach zastąpiony został gniewem. Tak, jak mysz zagnana do kąta przez kota kupiec postanowił walczyć o swe życie, nawet jeśli przeciwnik jest potężniejszy i z pozoru niepokonany.
Zerwał się na równe nogi i chwycił za rękojeść rapiera odsłaniając błyszczące srebrzyście w świetle gwiazd ostrze. Z ponurością wymalowaną na twarzy, ruszył w kierunku, z którego dochodziły hałasy. Jego krok był szybki, a w jego postawie nie było w nim nawet odrobiny niepewności.

Mam dość już tej ciÄ…gÅ‚ej ucieczki z miejsca na miejsce. Miarka siÄ™ przebraÅ‚a. ZabijÄ™ tylu, ilu zdoÅ‚am, o ile rzecz jasna jakiegokolwiek zdoÅ‚am choćby trafić. ” uniósÅ‚ lewy kÄ…cik ust rozbawiony ironiÄ… wÅ‚asnego stwierdzenia „ Tak czy inaczej, nie poddam siÄ™ bez walki. Po dobroci mnie nie wezmÄ…. Tym razem siÄ™ nie cofnÄ™.

Wszedł do pomieszczenia, które za sypialnię wybrał sobie Carlos. Jedynym, kogo zastał był Michał. Polak wydawał się być zdezorientowany i jakby zdziwiony sytuacją.

-Uspokój się! Gdzie reszta? Słyszysz? Gdzie Lialam i Marco? Cholera! Już pierwszej nocy. Już teraz zaatakowali. Niech ich piekło pochłonie! Masz jakąś broń? Chodźmy razem tak łatwo nas nie wezmą. Szybciej, musimy znaleźć innych.

Kupiec stanął w drzwiach rozglądając się po korytarzu i czekając na Michała. Wiedział, że stracił nad sobą panowanie, ale tym razem nie starał się okiełznać wściekłości, która płonęła w nim lodowatym ogniem. Teraz liczyła się tylko zemsta. Nie czekał dłużej wyszedł z pokoju, licząc na to, ze Polak pójdzie za nim.

Muszę znaleźć Marca i Lialam. Muszę! Oby tylko nic im się nie stało. Oby.
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline  
Stary 05-03-2008, 19:44   #104
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Zamek

Jeszcze przez chwile spogladala w miejsce, w ktorym stal. Po bladym policzku spynela srebrzysta lza do ktorej po chwili dolaczyla nastepna. Czula sie zle. Ubytek energi potrzebnej do wywolania tego czaru mial jedynie niewielki na to wplyw. Oto bowiem oddala sie dobrowolnie na... smierc? Nie, watpila aby taka wlasnie przyszlosc ja czekala. Nagle poczula czyjes dlonie na swych nagich ramionach. Wampir stanowczo odwrocil ja ku sobie unoszac wyzej jej twarz.

- Zapomnij o nim. Od teraz nalezysz do nas.

Jego glos przyciagal. Wiedziala co robi, lecz nie miala sily przeciwstawic sie. Poslusznie zlozyla glowe na jego piersi by po chwili zanurzyc sie w mroku.



Budzila sie powoli. Pierwszym wrazeniem jakie dotarlo do jej wciaz zamglonego umyslu byl czyjs dotyk. Ktos, nie byla pewna kto delikatnie wodzil palcami po jej rece by wreszcie zatrzymac sie na szyji. Nie byla w stanie powstrzymac dreszczu. Najgorsza jednak wydawala sie niemoznosc wykonania najmniejszego ruchu, wydobycia chociazby krotkiego slowa. Nie mogla niczego uczynic nawet w chwili gdy poczula dlon w swych wlosach i bolesne uklucie na szyji. A wiec to mial byc jej koniec. Samotna wsrod wrogow, drazaca z zimna i strachu, zdana na laske i nielaske potwora, ktory spijal jej krew. Czula ze slabnie. Wszystkie dzwieki, wrazenia dochodzily jakby z oddali. Marco... Wspomnienie jego ust zblaklo. Czy kiedykolwiek tak naprawde czula je na swych wargach. Czy ma to teraz znaczenie. Usmiechnela sie lekko widzac delikatna biel tuz pred soba, dokladnie na wyciagniecie reki. Cos jednak nie pozwalalo jej tam pojsc. Cos wstrzymywalo, ciagnelo z powrotem do swiata zywych. Zdala sobie sprawe, ze wampir przestal sie pozywiac. Nie zabil jej, choc niewiele brakowalo. Dlaczego? .. Slyszala jego smiech, cos jej przypominal. Jego silne dlonie przygarnely jej oslabione cialo blizej. Calowal jej cialo z wprawa doswiadczonego kochanka.
Marco, gdzie jestes... Dlaczego nie przybywasz? Przeciez musialo minac juz troche czasu. Dlaczego?...
Niechetnie przywitala pierwsze oznaki wlasnego rozbudzenia. Byla elfem, istota ktora kocha radosc, szczescie i zycie, a jednak pobudzaly ja pieszczoty tego wampira. Dlaczego? .. Pytania przytlaczaly, tamowaly myslenie. Z chwila gdy jego usta odnalazly jej pelne piersi z ust dziewczyny wyrwalo sie krotkie westchnienie. Otworzyla oczy. Czar ktory wiezil jej cialo ulecial, lecz na jego miejsce przyszedl kolejny, znacznie bardziej potezny. Dlonie powedrowaly ku glowie nowego kochanka z namietnoscia wbijajac palce w miekkosc jego wlosow. Wygieta w luk napawala sie pieszczotami calkeim zapominajac o wszystkim co ja otacza. Teraz istnialo tylko jej cialo, jego usta, dlonie, ktore swobodnie wedrowaly po nim. Nie wzbraniala sie gdy odkrywal najsekretniejsze miejca, ani tez gdy zaglebil sie w niej, pocalunkiem tlumiac okrzyk rozkoszy. Poddala sie temu, jak wiele razy wczesniej. Czerpala moc, potrzebna jej do zycia. Niektorzy potrzebuja do tego krwi, ona milosci.. fizycznej.. duchowej.. coz za roznica. Wazne iz czula ja w sobie. Energia rozprzestrzeniala sie w niej swa moca tlumiac wszelkie wyrzuty sumienia odnosnie slodkiego Marco.
Oddychajac przerywanie spojzala na tego, ktory ze zwyciezkim usmiechem gladzil jej cialo.

- Carlos?....

Szok, zdziwienie, niepewnosc. wszystkie te uczucia w jednej chwili odmalowaly sie na jej obliczu. Szarpnela sie chcac uciec, chcac uwolnic sie od wiezow jego oczu.

- Nie...






Domek.


Michał, Alessandro.

Szukaliscie ich wszedzie. Na darmo. Nigdzie nie bylo ani sladu obu mezczyzn czy elfki. Dom stal cichy, pograzony w mroku, byl wrecz przytlaczajacy.
W koncu uswiadamiajac sobie, ze dalsze poszukiwania nie maja wiekszego sensu przystaneliscie w glownej izbie. To tu nie tak dawno jedliscie razem kolacje. Teraz zostaliscie tylko wy.
Wtem zza okna dobiegl was kwik przerazonych koni oraz ich glosny galop, ktoremu towarzyszyl radosny smiech kobiecy, ktory nastepnie przemienil sie w skrzek i.. ucichl. Spojzeliscie po sobie niepewni. Cos mowilo wam, ze to jeszcze nie koniec, lecz teraz wazniejszy zdal sie odglos krokow dobiegajacych z korytarza.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 06-03-2008, 16:50   #105
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Drzwi uchyliły się powoli.
Do progu zbliżył się dość wysoki, szczupły mężczyzna, opierający na pozór niedbale dłoń na rękojeści rapiera. Na jego gładkiej, śniadej twarzy, typowej dla mieszkańców południa, nie malowały się żadne uczucia. Tylko w głębi czarnych oczy błyszczał niepokojący płomień.
Na widok dwóch mężczyzn wpatrzonych w siebie zatrzymał się w progu.
- Pan z wami - powiedział i uczynił w powietrzu znak krzyża.
Przy tym geście ciemny płaszcz nowoprzybyłego rozchylił się i w świetle księżyca zalśnił srebrny krzyż.
Tajemniczy gość obejrzał obu mężczyzn od stóp do głów. Nie znajdując widać nic niepokojącego powiedział:
- To były wasze konie?
Głos był wprost wyprany z jakichkolwiek emocji, ale jasno sugerował, że wspomniane wierzchowce należą już do przeszłości.
Nie czekając na odpowiedź kontynuował:
- Nie mogliście ich pilnować? Nie wiecie, że w okolicy są wampiry?
W pytaniu zabrzmiał cień zdziwienia.
Następne zdanie nie zawierało już ani grama uczucia:
- W każdym razie w tym momencie jeden, a raczej jedna, mniej.
Ukłonił się uprzejmie, a gest ten zdradzał wielopokoleniowe doświadczenie.
- Giuseppe della Torra. Rzeźbiarz, złotnik, pisarz. W drodze z Paryża do Benevento.
 
Kerm jest offline  
Stary 07-03-2008, 00:14   #106
 
Dalakar's Avatar
 
Reputacja: 1 Dalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znany
Michał stał obok Alessandra opierając się o stół. Spenetrowali wszystkie pokoje. Bez rezultatu. Nie znaleźli żadnych śladów zaginionych. Wampiry również się ulotniły. Wydawało się że są na straconej pozycji. Czy któryś z nich z nich wiedział co teraz robić? Gdzie iść? Zostało im tylko wrócić do elfów, aby dostarczyć tą smutną wieść o tragicznym losie Lialam, Carlosa i Marca. Tylko czy zostaną tam wpuszczeni? Przecież już podczas ostatniej wizyty nie byli mile widziani. A teraz gdy pójdą obwieścić tą nowinę, książę mógłby wpaść w gniew, a to zapewne skończyłoby się niezbyt dobrze. Tak, byli na straconej pozycji. Szczególnie że polowały na nich wampiry. Kupiec wyglądał na bardziej rozsądnego i rozgarniętego. Może on wiedział co zrobić?

Miecznik miał go o to zapytać, gdy usłyszał strwożony ryk koni. Po nim jednak dało się słyszeć śmiech. Był on o tyle bardziej przeraźliwy że znajomy. To była ta krwiopijczyni. Dreszcz przeszedł mu po plecach. Już nie miał zamiaru jej ścigać. Wiedział że to byłoby jedynie stratą czasu i sił. Został tym bardziej że za drzwiami rozległ się miarowy odgłos kroków.

Gdy nieznajomy wszedÅ‚ Polak przyjrzaÅ‚ mu siÄ™. „Chyba czÅ‚owiek” - pomyÅ›laÅ‚, lecz na wszelki wypadek zbliżyÅ‚ rÄ™kÄ™ do miecza. Wznak krzyża nakreÅ›lony w powietrzu uspokoiÅ‚ siÄ™. Plugawy wampir nie mógÅ‚by go uczynić. Tak mu siÄ™ przynajmniej zdawaÅ‚o. Tak go uczyli. Ale pewnoÅ›ci nie byÅ‚o. W koÅ„cu tamten Å›wiat staÅ‚ siÄ™ w pewnym sensie przeszÅ‚oÅ›ciÄ…. Jednak zjawiÅ‚a siÄ™ nadzieja. SÅ‚aba, ale krzepiÄ™ca, wiÄ™c mimo wÄ…tpliwoÅ›ci mrok i niepewność nad jego duszÄ… rozwiaÅ‚y siÄ™.
-I z duchem twoim. - odpowiedział na przywitanie przybysza

Ten mężczyzna, Giuseppe, był jakiś dziwny, nienaturalny. I na pewno nie był ani rzeźbiarzem, ani złotnikiem, ani pisarzem. Przynajmniej nie w pierwszej kolejności. Wyglądał na inkwizytora, albo kogoś kto się zajmuje podobnymi rzeczami. No cóż, należało się czegoś dowiedzieć. Może będzie potrafił im pomóc? Mógł być ostatnią deską ratunku.
- Ja nazywam siÄ™ MichaÅ‚. Jestem z rodu Mieczników. Przybywam z dalekiego kraju zwanego PolskÄ…. - mÅ‚odzieniec przedstawiÅ‚ siÄ™ i po chwili przeszedÅ‚ do sedna sprawy – Wydaje mi sie że masz jakieÅ› doÅ›wiadczenie w walce z wampirami i nie jesteÅ› zwykÅ‚ym czÅ‚owiekiem. Może nam o tym trochÄ™ opowiesz, jeÅ›li Å‚aska?
 
Dalakar jest offline  
Stary 08-03-2008, 18:34   #107
 
Durendal's Avatar
 
Reputacja: 1 Durendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputację
Carlos patrzył elfce w oczy, głęboko, nieprzerwanie. Jego lewa dłoń delikatnie gładziła jej wystające spod kołdry biodro, druga nieustannie przeczesywała jej długie włosy... Uśmiech spełnienia i zwycięstwa plątał sie po jego wargach... Była jego własnością jak do tej pory tylko fizycznie ale na resztę potrzeba było tylko czasu. Czuł to i uśmiechał się nie tylko twarzą ale i duszą. Kiedy szarpnęła się w odruchu ucieczki delikatnie przyciągnął ją do siebie i przytulił do piersi. Chciał złagodzić szok jaki musiała przeżyć, czuł że tak powinien zrobić by zdobyć ją naprawdę i do końca. Po chwili odezwał się.
-Nie bój się. Nie skrzywdzę Cię. Tak stałem się wampirem ale to nie znaczy że jestem krwiożerczą bestią w której nie ma już człowieka. Nie skrzywdzę Cię i nie pozwolę skrzywdzić innym.
Rozluźniając lekko uścisk ramion uniósł w górę jej głowę zaglądając jej w oczy. Hipnotyzując i omamiając wampirzym spojrzeniem. Lialam zapadła w te czarne oczy, głębokie jak otchłań bez dna. Czas jakby zatrzymał swój bieg, istniały tylko te dwa spojone spojrzenia. Wampir zaczął mówić cichym ale sięgającym każdego zakamarka duszy szeptem.
-Ale musisz coś zrobić. Musisz napić się mojej krwi. Wtedy będziesz moja wedle starożytnego prawa i żaden iny wampir nie odważy się Cię tknąć choćby palcem. Wystarczy tylko kilka kropel...
Mówiąc sięgnął po sztylet i lekko naciął skórę na swoim lewym przegubie delikatnie zbliżając krwawiąca ranę do jej ust.
-Tylko kilka kropel...
Powtórzył nie przerywając kontaktu wzrokowego. Elfka z wahaniem przyłożyła usta do naciętego przedramienia. Błysk triumfu pojawił sie w oczach Carlosa. Z zadowoleniem patrzył jak kobieta zlizuje krew. Bez zaniepokojenia patrzył jak powolutku traci przytomność. Wiedza która jakby znikąd pojawiła się w jego głowie mówiła mu, że ten sen potrwa jakieś dwie godziny. W sam raz by załatwić inną sprawę. Ten głupiec marko i reszta kompanii pewnie właśnie ruszają z odsieczą, trzeba ich trochę spowolnić. Musi mieć więcej czasu by do reszty omotać elfią księżniczkę. Wstał i nałożył rozłożony na krześle czarny strój. Wyszedł zamykając starannie drzwi. Prawie nie błądząc i zapamiętując pokonaną drogę dotarł na dziedziniec. Uniósł głowę patrząc na srebrną tarczę księżyca. Powolutku zaczął opadać na czworaka, jego sylwetka zamazała się. Kiedy jego dłonie dotknęły ziemi zamiast człowieka pojawił się wielki płowy wilk który usiadł, uniósł trójkątny pysk do góry i zawył. Długo, przejmująco i było w tym wyciu naglące wezwanie. Po chwili na dziedziniec zaczęły wbiegać psy, zastając już nie wilka a człowieka w czarnych szatach. Carlos jeszcze raz przeciągnął ostrzem po zaschniętym już nacięciu i zaczął po kolei pozwalać każdemu psu zlizać kilka kropel krwi. Po chwili kilkanaście różnej wielkości psów łasiło sie do niego i próbowało lizać jego dłonie. Carlos zaśmiał się cicho.
-Idźcie! Znajdźcie ich i zagryźcie! Naprzód!
Powiedział głośno. Patrząc jak sfora wybiega przez bramę śmiał się długo myśląc o tym jak miła niespodziankę zgotował swoim dawnym towarzyszom.
 
__________________
Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce"
Durendal jest offline  
Stary 09-03-2008, 17:16   #108
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Nikogo. Nigdzie nikogo nie mogli znaleźć! Alessandro zachodził w głowę, o co może w tym wszystkim chodzić. Czemu wampiry zostawiły ich zabierając tylko ich towarzyszy? Co to miało znaczyć? Myśli bezładnym tabunem przebiegały przez umysł kupca, pozostawiając po sobie niepewność i zwątpienie. Gniew już z niego uszedł, teraz pozostała tylko desperacja maskowana skutecznie chłodnym wyrazem twarzy. Nagle rozległ się kwik koni i śmiech kobiety.

Więc jeszcze nie odeszły, bawią się z nami. Do diaska, one się nami bawią niczym lalkami! Z tą różnicą, ze te lalki myślą i są żywe. Na Boga, czemu istnieją stwory tak okrutne i pełne zła? Czemu ludzie po prostu nie mogą żyć w spokoju, czemu Bóg nie stworzył świata innym?

Odgłos kroków wytrącił go zamyślenia, kupiec mocniej chwycił za rękojeść rapiera gotów bronić się do ostatniej kropli krwi. Mężczyzna, który wszedł do pomieszczenia, na wampira jednak nie wyglądał. To, że jest człowiekiem, potwierdzałby znak krzyża uczyniony przez niego w powietrzu i słowa, które powiedział, ale czy aby na pewno nie mógłby uczynić tego i wampir? Alessandro nadal nie opuszczał broni niepewny, czy można zaufać nowo przybyłemu.

Taki z niego artysta, jak i ze mnie. Coś ukrywa, to jasne, ale nie ma czasu dochodzić, co i dlaczego. Trzeba się spieszyć.

- Wiesz coś, czy nie, nie czas na to teraz. Mam złe przeczucie, ze to nie wszystko co nas czeka dzisiejszej nocy. Z twoich słów wnioskuję, że nasze wierzchowce już są martwe, cóż o wampirach wiedzieliśmy, ale nie sądziliśmy, że tak łatwo wpadną na nasz trop. W każdym bądź razie, przydałoby się udać się gdzieś, gdzie jest bezpiecznie, o ile w tej okolicy można powiedzieć tak o jakimkolwiek miejscu. -
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline  
Stary 09-03-2008, 19:30   #109
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
"Polska" - pomyślał. - "Kawałek stąd..."
Poznał w Paryżu kilku Polaków. Byli świetnymi kompanami - i do bitki, i do wypitki, i do kobiet.
Jeden z nich już go wyprzedził w drodze do lepszego świata.
Z trudem powstrzymał skrzywienie się, gdy ponure słowa przepowiedni wypłynęły z głębi pamięci. Ile mu jeszcze zostało? Rok? Dwa? Ale tych dwóch mężczyzn nie powinno to obchodzić...
- Znałem parę osób z twego kraju - powiedział, nie udzielając jeszcze odpowiedzi na postawione mu pytanie. - zawsze byli dobrymi towarzyszami...
Obrócił się w stronę człowieka, który nie podał swego imienia.
Wątpliwości na twarzy tego mężczyzny były widoczne mimo nikłego oświetlenia, jakie dawał wpadający przez okno księżyc.
Brak wiary w to, co mówił nie poruszyło Giuseppe'a.
- Na piechotÄ™ przed wampirami nie uciekniemy.
Nie wspomniał o swoim koniu, stojącym niedaleko chaty. Na trzech to było za mało.
- Nie znajdziemy też lepszego miejsca, niż to, chyba że znasz jakiś kościół w pobliżu. W czterech ścianach jesteśmy bezpieczniejsi, niż na otwartym terenie. Ale proponowałbym przenieść się na piętro i rozpalić ogień. Większość wampirów tego nie lubi. Podobnie jak uciętej głowy i osikowego kołka w sercu.
Nie powiedział, że trzeba być odpowiednio szybkim. I mieć ciut szczęścia...
Spojrzał na Michała.
- Pytasz o moje doświadczenie? Chodzi ci o wiedźmy, wampiry, boginki wodne, czyli wasze rusałki, wilkołaki i inne zwierzoczłeki, mutanty?
Z trudem opanował uśmiech.
- Większość z tego to wymysły ciemnego plebsu. Każde dziwne zdarzenie przypisują ciemnym mocom. Polezie głupiec na bagna, a już hyr idzie, że błędne ogniki go pociągnęły w topiel. Krowa mleka da mniej, to od razu zielarkę pławić zaczną. Pijany chłop utopi się w stawie, to już są winne nimfy. A nawet gdyby mu się i pokazała jakaś, to po co za gołą babą lata, skoro w chałupie ma własną...
Już znacznie poważniej kontynuował:
- Z pewnością są prawdziwe czarownice, ale jeszcze nigdy takowej nie widziałem. Wilkołaki ze trzy spotkałem. I kotołaka.
Odruchowo potarł lewe ramię, na którym po spotkaniu z kotołakiem, a raczej kotołaczką, zostały długie szramy. Całe szczęście, że zioła Petra pomogły. Ale było ich coraz mniej... Wody też trochę ubyło...
- A wampiry? Ten był szósty...
Zdanie zostało wypowiedziane całkowicie beznamiętnie. Dopiero w następnym zabrzmiało uczucie:
- Bóg mi dopomógł - powiedział Giuseppe, czyniąc równocześnie znak krzyża.
Sięgnął za próg i podniósł poprzednio niewidoczny plecak, którego wystawało kilka długich przedmiotów.
- Proponowałbym zmienić lokal.
Wskazał schody i ruszył w ich stronę.
 
Kerm jest offline  
Stary 10-03-2008, 16:03   #110
 
Dalakar's Avatar
 
Reputacja: 1 Dalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znany
Sześć wampirów” - pomyÅ›laÅ‚ MichaÅ‚. - „I mówi to z takim spokojem. Albo wampiry to dla niego drobnostka, albo za dużo przeszedÅ‚.

Polakowi nie mieściło się to w głowie. Zresztą z kilkoma innymi rzeczami, które ostatnio przeżył miał podobny problem. Pozostawało jedynie przyjąć do wiadomości, że istnieją tacy ludzie, jak ten który przed nim stał. Osoby, które nie boją się diabelskich sługusów.
Po tym co przeszedł ten brak strachu, czy jakiejkolwiek innej emocji na twarzy Gioseppa zdawał mu się najdziwniejszy. Chociaż nigdy nie wiadomo co kryje się za tą maską. Może zwykły, ludzki lęk? Albo oblicze krwiopijcy, chociaż tą opcję należało odrzucić. Tylko dlaczego? Bo wykonał znak krzyża? To nie było wystarczającym dowodem. Jednak jak uzyskać pewną odpowiedz? Kościół... Tam jest woda święcona. Chyba nie zaszkodziłoby nią pokropić nowego towarzysza, a przy okazji i siebie. To mogłoby być nawet pomocne. Tylko gdzie jest kościół? Może Alessandro wie. Chociaż i on zapewnie nie zna tych okolic.

Gdy wychodzili z izby Michał zatrzymał Ambrosiniego.
-Co o nim myślisz? - zapytał szeptem
 
Dalakar jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest WÅ‚.
Uśmieszki są Wł.
kod [IMG] jest WÅ‚.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
Pingbacks sÄ… WÅ‚.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172