Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-02-2010, 15:45   #721
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
- Yan, miło mi. Skąd to mniemanie, że jestem nowy?
- Wyglądałeś na nieco zagubionego w tym mieście – powiedziała troskliwie. – Sama jestem tu drugi raz i nie znam go zbyt dobrze.
- Wyglądam jakoś nietypowo, czy od razu widać, że jestem nowicjuszem w tych sprawach?
Uśmiechnęła się z rozbawieniem. Wyglądał nietypowo ale każdy w tym mieście wyglądał nietypowo. Tu tauren z różową puchatą kulką na smyczy, tam gnom jadący na dwugłowym psie, tam znowu jakiś ślepiec z płonącym kijem i krukiem na ramieniu.
- Wyglądasz nietypowo o tyle, że jesteś sam – powiedziała w końcu. – I nie próbujesz tego ukrywać.
- Czy szukam drużyny... Sam już nie wiem czego szukam. Dopiero co "opuściłem" jedną. Była dosyć drażliwa, szczególnie jeden typ i nie wiem, czy chcę się z kimś łączyć.
Kiwnęła głową.
- Wiem co masz na myśli. Ale uwierz mi, samotnie tu niewiele zdziałasz.
- Powiedz mi, Nizzre... mogę ci mówić po imieniu, hmmm?
- Jasne – uśmiechnęła się.
Jakże ironiczny to był uśmiech. Ileż już miała imion! To naprawdę lubiła. Pamiętała ciągle sposób w jaki wypowiedziano je po raz pierwszy. Wypowiedziała je istota na łożu śmierci, tak piękna, spokojna i łagodna istota. Istota, która przeżyła, dzięki niej. To był jeden z jej gorzkich sukcesów. Ocaliła go na kilka dni, dała mu kilka dni życia więcej. Choć tyle lat sądziła, że było to coś więcej, że on nadal żył. Po części zachowała to imię aby mógł ją jeszcze kiedyś nim wezwać. Teraz zachowała je poniekąd dla jego pamięci.
- Powiedz co ty tutaj robisz? Bo popatrz, jak wiele istot przybyła tu z jednym zamiarem. Poszukiwanie Dusz... Niewątpliwie szczytny cel, jednak skutek zebrania owych Pięciu Dusz Potępionych może być okropny.
Yan był zdecydowania inteligentnym facetem. Zdecydowanie było tu takich niewielu. Zdecydowanie Kruk ich nie lubił.
- Ja...? – spytała jakby samą siebie. – Trafiłam tu właściwie poszukując miejsca, w którym nie mogłabym... w którym czułabym się swobodnie – wyjaśniła. – Widzisz, dawno temu dotknęła mnie pewnie niewinna klątwa, byłam nią bardzo zmęczona. Szukałam miejsca w którym klątwa nie byłaby tak dokuczliwa. Rozumiesz? Miejsca w którym można umierać kilkakrotnie. Miejsca w którym klątwa mnie nie znajdzie. Czy coś w tym stylu. Dusze czy ich zbieranie mało mnie interesują szczerze mówiąc. Nie chcę odchodzić z tego miejsca, jeszcze, w ten sposób.
- Co owa istota która zbierze dusze zrobi z szablą?
- Tego nie wiem – uśmiechnęła się.
- Może wykorzysta ją do czynienia zła?
Zastanawiała się przez chwilę, czy Yan był tym dobrym, czy tym złym? Zdecydowanie nie wyglądał na kogoś złego. Jak niemal każdy tutaj zresztą.
- Nie wiem czym jest ta szabla – odparła. – Ale jeśli ktoś nie potrafi używać broni, nic z nią nie zrobi. Dziwne, że jeszcze nikomu się nie powiodło, nieprawdaż? – uśmiechnęła się dziwnie. – Hm, mówisz, zatem że i ty nie jesteś tu po to by zbierać Dusze?
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 07-02-2010, 11:14   #722
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację


Może;
Na swoim dzikim wierzchowcu przemierzałeś ognisty las poszukując śladów zaginionego. Krążyłeś po lesie w nieskończoność jak ci się zdało. Natrafiałeś na różne stworzenia po drodze; a tu przebiegło stado wielkich jeleni, tu znów na drzewie stroszyła się wielka kuna, a tam znowu płowy lis wielkości wołu umykał między drzewami. Las był cichy, zwierząt nie było dużo i były zdecydowanie dziwaczne, niby podobne do tych ci znanych, ale jednak na swój sposób albo gigantyczne albo zabezpieczone przed ogniem łuskami i tarczowatymi płytami, co nadawało im pancernego i niemiłego wyglądu. Nie widziałeś ptaków. Las był bardzo cichy i dało się słyszeć niemal wyłącznie trzaskanie ognia.
W pewnej chwili twoje demoniczne, bystre oczy zauważyły coś pośród płomieni. Przy powalonym pniu drzewa. Podjechałeś tam na dziku i przyjrzałeś się z bliska. Było to dziwne znalezisko. Powalony pień wielkiego spalonego drzewa był porośnięty sporą kępą zielonych roślin! Jedynych zielonych, żywych roślin jakie widziałeś w Żmijowym Lesie!



Co ciekawe, przy zielonej kępce żywych pnączy było coś jeszcze... Czyjaś... ręka. Odgarnąłeś część zieleni. Odsłoniła ciało martwego wojownika, leżącego niemal pod zwalonym drzewem [ale stanowczo nie był przygnieciony, raczej wpełzł pod to wielkie drzewo. Mężczyzna leżał na brzuchu i trzymał w garści liście zielonego pnącza. Szybko zauważyłeś przyczynę jego śmierci. Wojownik miał na plecach dziurę. Przebiła metalowy pancerz i wyglądała stanowczo na dziurę po ostrzu, nie pazurach czy kłach zwierzęcia. Sprawdziłeś, czy wojownik miał jakiś naszyjnik. Nie miał.

Barbak, Kall`eh, Samael;
Barbak powrócił i postanowił porozmawiać [za pomocą swych zielonych pięści] z rannym wojownikiem. Mieliście wrażenie że kiedy Barbak przedstawiał wam poufnie swój plan, oddalający się wojownik dosłyszał jego słowa pomimo sporej dzielącej was odległości. Barbak z ranną nogą zaczął ścigać rannego wojownika [ciężko orzec kto by ostatecznie wygrał, obaj byli ranni a ork ma dłuższe nóżki, no przynajmniej większe kroki...]. Wojownik nie zatrzymując się obejrzał się na zieloną pogoń. Kiedy ork wyjął amulet ze smokiem od Lavendera, na sekundę twarz rycerza stała się jakby dzika i zwierzęca, ciężko wam było orzec co w niej było... dzikiego.
- Mów teraz całą historię jeszcze raz. Mów całą prawdę, jeśli skłamiesz będę o tym wiedział! Zacznij od tego czego nam nie powiedziałeś… a potem ułóż to w całość… i tym razem niech to będzie kompletne!
Ork nie dogonił jeszcze wojownika a ten najwyraźniej nie zamierzał się zatrzymywać, choć jego ucieczka była wciąż wolnym kuśtykaniem bez paniki.
- Skoro sprawy zabrnęły tak daleko... – warknął. – Chciałem wam tego oszczędzić... Ale jeśli upieracie się by zdobyć tę wiedzę nie mam widać wyboru... – westchnął ciężko i patrząc orkowi w oczy syknął; - Po pierwsze miałem tylko jednego towarzysza, drugim był śmiałek, który tak jak wy spotkał mnie i obiecał pomóc. I to nie bestie pożarły mojego towarzysza. To ja go zabiłem – powiedział z naciekiem. – Od dawna podejrzewałem, że było z nim coś nie tak. Podróżowaliśmy długo jednak dopiero wczoraj odkryłem prawdę. Mój towarzysz był półdemonem. Zakończyłem całą sprawę nim zdążyła się zacząć. Dajcie mi teraz spokój.

Yan, Nizzre;

Spacerujecie i rozmawiacie. Ulica są stale zatłoczone, gwarne, wokół przewija się mnóstwo dziwnych typów i ich bestii. Pilnujecie swoich sakiewek i siebie nawzajem, póki co udaje się ujść bez szkód. W pewnym momencie słyszycie, jak ktoś biegnie za wami, wołając:
- Pani! Elfko! Dobry Panie! Poczekajcie, proszę!
Odwracacie się by ujrzeć młodego mężczyznę w roboczym stroju, zdaje się, że stajennego. Podbiega do was i kłania się.
- Witam Panią, Pana... – spogląda na Bestię Yana. – Mój Pan, Pan Schoonebeck, jest zachwycony pięknem tego zwierzęcia. Prosi, abyście spotkali się z nim w najbliższym dogodnym dla państwa terminie! Jako miłośnikowi koni bardzo zależy mu na tym spotkaniu!
Obejrzeliście się w stronę dworu gdzie wskazał stajenny. Z okna dworu spoglądała na twarz ciekawsko hrabiowska twarz.

 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 07-02-2010, 13:51   #723
 
Faurin's Avatar
 
Reputacja: 1 Faurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znany
- Nie wiem czym jest ta szabla – odparła. – Ale jeśli ktoś nie potrafi używać broni, nic z nią nie zrobi. Dziwne, że jeszcze nikomu się nie powiodło, nieprawdaż? – uśmiechnęła się dziwnie.
Taak. Z całą pewnością jest to dziwne. Dhampir krótko przebywa w tym wyimaginowanym świecie. Krótko, ale wiedział dobrze, że inni mieli więcej czasu na to, by zdobyć główną nagrodę tych zmagań. Teraz zrozumiał dlaczego tamci się bili. Dlaczego został potraktowany tak, a nie inaczej. Nawet dziecię Paladine mu nie pomogło. Jak to określić? Mniejsze zło? Może nie chodziło im o to, by go zabić, ale o to, by udaremnić mu przyłączenie do tamtej drużyny, która łączyła się pod sztandarem jakiegoś maga. Może właśnie o to, bo gdyby to się stało musieliby go z całą pewnością zniszczyć.
Yan przytaknął głową na znak, że zgadza się z elfką.
– Hm, mówisz, zatem że i ty nie jesteś tu po to by zbierać Dusze?
Mag spojrzał na jednooką, tymczasową towarzyszkę. Była... na swój sposób inna. W żadnym calu nie przypominała pół elfa, który przekłada działanie nad myślenie.
- Ja nawet nie wiem po co ja tu jestem. Jestem...- urwał.
Czy mógł jej na tyle zaufać, by powiedzieć prawdę? W końcu nie zna jej dobrze. Ba, zna ją zaledwie od kilkudziesięciu minut, a już był prawie gotów wyznać najgłębsze sekrety przed elfką. Po prostu... była inna. Nie zachowywała się jak każdy elf, jednak biła z niej aura dobra. Yan wiedział, że w tym momencie nie wbije mu sztyletu w plecy, bądź jak to czynią drowy- między żebra.
- Jestem... Uciekam. Po prostu uciekam przed przeszłością, która nie należała do miłych wspomnień. Tutaj poczułem się na swój sposób wolny. Jednak...
Nie dane było mu dokończyć.
- Pani! Elfko! Dobry Panie! Poczekajcie, proszę!
Ktoś biegł za nimi. Ktoś ewidentnie ich wołał. Dhampir odwrócił się przytrzymując Bestie za ucho. Zatrzymała się od razu.
Stał przed nim młodzian. Przez moment nabierał łapczywie powietrza w płuca. Gonił ich zapewne jak najszybciej tylko potrafił. Yan cierpliwie odczekał, aż chłopak był wstanie wyrzucić z siebie potok słów, które z początku były niezrozumiałe, jednak po chwili, po "przetrawieniu" ich w głowie mag zrozumiał.
- Witaj. Miłe są słowa, które wypływają z twych ust. Ma Bestia ma coś w sobie urokliwego, to prawda, jednak jestem tu z damą, i to jej pozostawiam decyzję, czy zechce odwiedzić pana... Schoonebecka. Ustosunkuję się do jej wyboru, ponieważ na ten moment liczę z jej zdaniem.
 
__________________
Nobody know who I realy am...
Faurin jest offline  
Stary 07-02-2010, 19:50   #724
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
To był świat jaki znała. Świat w którym Biel dyktowała co należy czynić aby wszystkim cierpiało się jak najmniej. Świat w którym istoty złe albo poddawały się tej woli albo umierały. Świat w którym zabójcze konflikty rozwiązywało się siłą i śmierć była ostatecznym rozwiązaniem i wyrokiem Bieli. Świat w którym zło i dobro było postrzegane nieco inaczej niż przez ludzi, karły, drowy, półelfy i inne takie... Świat w którym każdy kochał walkę, a śmierć była czymś.. świętym.
- Załóżmy... – powiedział kiedyś jej ojciec. – Załóżmy, że to na czym opiera się tak wiele kodeksów etycznych, światopoglądów i praw, jest zwykłym kłamstwem, wytworem omylnego umysłu. „Załóżmy, że nie ma odwiecznej walki dobra i zła. Jest tylko konflikt interesów. Załóżmy, że nie istnieje dobro. Że nie istnieje zło. Istnieje Biel, Fiolet, i wiele między pomiędzy nimi. Czym wtedy wytłumaczą swoje i nasze postępowanie?”~A.
Nizzre popatrzyła w jego zimne, stalowe oczy i spytała:
- Oni muszą się okłamywać aby móc z tym żyć.
- „My musimy wierzyć, aby móc z tym umrzeć” – odparł na to. – „Nie potrafiłbym inaczej godnie odejść z tego świata”.
Ze świata w którym wrogów i przyjaciół nazywało się po imieniu. Ze świata z którego musiała odejść aby móc przeżyć tutaj. Tutaj gdzie sztylet w plecach nikogo nie dziwił. Gdzie każdy rozumiał jej słowa i gesty inaczej niż planowała. Gdzie rozmawiała i podróżowała z drowem, zabójcą.
Było dla niej coś magicznego i Pięknego w wojownikach. W istotach do bólu odważnych, zabójczych i niebezpiecznych. Walki, dwaj wojownicy naprzeciwko siebie, złączeni w brutalnym i krwawym tańcu ostrzy, łamiących kości i urywających kończyny ciosach przepełnionych nienawiścią i nieopisaną wściekłością, niewiarygodnym wysiłkiem i ryzykiem, były dla niej ekstazą, jaką mogła karmić się w nieskończoność. Było wiele lęku w tych walkach, na które patrzyła, wiele łez i bólu w przegranych i odchodzących przyjaciołach, wiele radości w wygranych i tryumfach Bieli. Wiele radości i cierpienia w treningach, strachu w spojrzeniach towarzyszy i przyjaciół, w ich potężnych sylwetkach, ich lśniącym orężu, łukach i stalowych grotach strzał. Po rozmowach z Illiamdrilem zauważała podobieństwa i różnice. Kto nie potrafił walczyć, był po części nikim. Był nie godny zainteresowania. Tego specyficznego zainteresowania jakim darzyła wszystkich wojowników. Nie chciała od nich zbyt wiele. Chciała, żeby walczyli.

Sytuacja komplikowała się i jej przeznaczenie ścigało ją. Gatenowhere, Il... Będzie ich wielu, będą jej szukać, znajdą ją. Il był w swych dążeniach bardzo poważny. Każdy elf wie, że drowy są poważne, zwłaszcza jeśli chodzi o walkę i zabijanie. Z drowami nie ma żartów w tej kwestii. Il wyraźnie określił swoje zamiary i póki co trzymał się swojej koncepcji. Zwodził w tę i w tę, ale jedno było pewne, bardzo nie lubił towarzystwa i chciał żeby Nizzre się z nim liczyła. Po części nie rozumiała dlaczego miałaby iść mu na rękę, jednak powód był dość istotny; Il chciał z nią iść. Nie była z nim sama. Sama ze swoją klątwą, w tym dziwnym świecie.
- Jestem... Uciekam. Po prostu uciekam przed przeszłością, która nie należała do miłych wspomnień. Tutaj poczułem się na swój sposób wolny. Jednak...
Nizzre kiwnęła głową.
- Ja też próbuję uciec, ale jak wszędzie, chyba i tu jest to niemożliwe. Zastanawiam się właśnie, czy warto próbować uciekać dalej...
Nagle ktoś do nich podbiegł. Zaskakujące. Jednorożec przykuwał uwagę otoczenia i tym razem zainteresował się nim miłośnik koni, pan hrabia!
- Z radością przyjmiemy zaproszenie – uśmiechnęła się do parobka i zerknęła na Yana. – Czy możemy tak z podróży? – spytała zmieszana swoim strojem, chociaż był nowy to jednak nie była najświeższa po całym tym dziwnym dniu.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 08-02-2010, 18:17   #725
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Szamil czuł zawód... Wyobrażał sobie spotkanie z pierwszym Takim Jak On. Walkę dwóch przebiegłych umysłów, knucie intryg zakończonych bezpardonową walką. Zwycięstwo, którym mógłby się napawać. Podczas gdy pierwszą spotkaną hybrydą był ranny rycerz. Nędzny, tchórzliwy człowieczek należał do nadrasy! Do tego zachowywał się jak ktoś z podrasy, nawet nie jak przedstawiciel rasy niższej...
Barbak szybko przeszedł do rzeczy, potwierdził jego przypuszczenia i przedstawił swój plan. I po raz kolejny udowodnił, że orki zasługują na mianę rasy niższej. Nie czekał aż Szamil z Kallehem obezwładnią rannego rycerza, pokuśtykał do niego z wyciągniętym przed siebie amuletem. Pięknie... Normalnie powtórka z zasadzki, której nie było bo ork wyleciał do przodu z imieniem Paladine na ustach. Genialnie...
Samael chwilę się przypatrywał gonitwie. Widok był dość zabawny. Ork kuśtykał powoli do przodu podczas gdy ranny wojownik nieśpiesznie truchtał. Ich niedoszły pracodawca w końcu zdecydował się wyjawić prawdę, interesującą prawdę. Samael uśmiechnął się pod nosem, ktoś tu był całkiem sprytny. Ktoś kto wpakował do jednego lasu trzy hybrydy. Półdemon szepnął do krasnoluda.
-Żywcem.
Podbiegł do Barbaka, wyminął go i zwolnił. Szedł szybko w stronę wojownika.
-I co z tego, że był półdemonem? To znaczy, że zasługiwał na śmierć? Nie wydaje mi się by to był Twój motyw... Zresztą nawet jak go zabiłeś to się gdzieś odrodził. Dalej żyje. Gdzie jest jego amulet. Zabrałeś go prawda? Mimo, że go zabiłeś ciągle pamiętałeś wspólną wędrówkę. Wędrówkę podczas której nie raz ratowaliście sobie życie. Życie, które mu teraz odebrałeś. Chciałeś mieć pamiątkę po tamtych chwilach. Gdy byliście przyjaciółmi mimo różnic rasowych.
Samael miał coś z orka, długie nogi. Metodyczny, szybki krok mógł zdziałać więcej niż bieg. Był już blisko.
-Chociaż nie... Nie było różnic, bo Ty też jesteś półdemonem. Mój przyjaciel widzi takie rzeczy. Jednak możemy Ciebie wyleczyć. Pozbawić demonicznej części. Będziesz mógł dalej egzystować jako zwykły człowiek. Wolny od Mgieł Chaosu. Zrobimy to dla Ciebie... Oddaj nam tylko amulet i opowiedz o swoich rodzicach. Opowiedz nam również o kontaktach z demonami. Uwolnimy Ciebie od tego przekleństwa... Pozwól nam to zrobić. Pozwól nam sobie pomóc.
Samael był cały czas gotów do skoku, do obezwładnienia przeciwnika gdyby ten sam nie chciał się poddać egzorcyzmom lub gdyby chciał odebrać sobie życie. Był również gotów na unik jakby nagle Barbak postanowił go egzorcyzmować. Kto wie co siedzi w zielonej głowie...
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 08-02-2010, 20:14   #726
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
X
Szamil, Barbak, Kall`eh;

Samael znów wziął dyplomację w swój sztylet eh demoniczną łapkę!
- I co z tego, że był półdemonem? To znaczy, że zasługiwał na śmierć?
- Nie zasługiwał? – spytał ironicznie. – Półdemony to synowie Chaosu. A jak wiadomo jeden z nich zostanie Pierwszym. Spełniłem swoją powinność. Każdy półdemon powinien zginąć.
- Zresztą nawet jak go zabiłeś to się gdzieś odrodził.
- Niekoniecznie – uśmiechnął się złośliwie wojownik. – Kruk przestał go lubić, a to był jego trzeci raz...
- Dalej żyje.
- Mgły nie przebaczają tym którzy ciągle przegrywają.
- Gdzie jest jego amulet. Zabrałeś go prawda?
- Pogrzebałem wraz z jego ciałem w ogniu tego Miejsca.
- Mimo, że go zabiłeś ciągle pamiętałeś wspólną wędrówkę. Wędrówkę podczas której nie raz ratowaliście sobie życie.
- Życie, na które nie zasługiwał, życie, które tu jest czymś innym niż gdziekolwiek indziej. Chaoci nie „żyją”. To tylko ucieleśnienia szeptów Mgieł. Tacy Jak On są tylko siłą zamkniętą w na wpół niedoskonałych ciałach. Ale skoro to półdemon ma zostać Pierwszym, są groźniejsi od demonów. Trzeba ich tępić.
- Gdy byliście przyjaciółmi mimo różnic rasowych.
- Nie mogliśmy być przyjaciółmi, demony i półdemony nie mają przyjaciół!
Samael miał coś z orka, długie nogi. Metodyczny, szybki krok mógł zdziałać więcej niż bieg. Był już blisko.
- Chociaż nie... Nie było różnic, bo Ty też jesteś półdemonem.
Spychacz z Jurandowa zaśmiał się głośno.
- Półdemon!... – prychnął drwiąco.
- Mój przyjaciel widzi takie rzeczy.
Wojownik zerknął nienawistnie na medalion z podobizną Lavendera.
- Cholerny smok. Światło będzie was wiodło na cierpienie i śmierć. Przyjdzie do was, być może, ale nie, jeśli nie potraficie go wezwać. Ja nie muszę błagać Mgieł o wsparcie.
- Jednak możemy Ciebie wyleczyć. Pozbawić demonicznej części. Będziesz mógł dalej egzystować jako zwykły człowiek. Wolny od Mgieł Chaosu. Zrobimy to dla Ciebie... Oddaj nam tylko amulet i opowiedz o swoich rodzicach.
Rycerz buchnął śmiechem.
- Zadziwiająca prośba! Zwykły człowiek... po co? – syknął. – Po co mam być zwykłym człowiekiem skoro być może jest mi przeznaczone coś więcej? Moi rodzice...? Ojciec wojownik, matka nieznana. Sukkub jak się później okazało.
Rycerz przyglądał się wnikliwie Samaelowi.
- Opowiedz nam również o kontaktach z demonami. Uwolnimy Ciebie od tego przekleństwa... Pozwól nam to zrobić. Pozwól nam sobie pomóc.
- By stać się kim? Dawcą Dusz? Może miałem być kimś więcej. Może to Miejsce to dla mnie wielka szansa? – spojrzał po Barbaku i Kall`ehu. – Może... Wojownik jest jednym z was! – oczy mu zabłysły. – I właśnie teraz dane mi będzie go zgładzić!
Rycerz zatrzymał się i obrócił się twarzą ku wam, znieruchomiał podejrzanie. Wyszczerzył zęby i uniósł rękę z dłonią zaciśniętą w pięść.
- Wiesz, co tu mam? – spytał Samaela. – Fioletową Duszę. Wiesz, co ona robi...? – spytał z sadystyczną rozkoszą. – Lepiej dobrze się zastanów...
X
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 09-02-2010, 17:05   #727
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Najpierw powoli, jak żółw, ociężale.
Ruszył ork Barbak, w pościg ospale....

Paladyn opierając niebagatelny ciężar swego ciałka raz to na zdrowej kończynie, raz to na drewnianym substytucie ruszył w pościg za podejrzanym. Pościg ten wyglądał nader ciekawie, przypominać by mógł sztafetę na 1000m. przez płotki... na zamkniętym oddziale ortopedycznym. Ale dzięki takiemu właśnie obrotowi sprawy pościg zdawał się być uczciwy.
Jegomość, którego to ork ścigał, podejrzany jakim ów zdawał się być... nie dawał za wygraną. Wchodził wprawnie w kolejne wiraże pomiędzy sosnowymi pniami, z wdziękiem i niebywałą zręcznością. Zupełnie tak jakby nie od chwil kilku, a od bez mała urodzenia poruszał się o kuli. Barbak takiej wprawy nie posiadał, dlatego to po chwili zaczął odstawać swemu oponentowi. Medalion Paladine w jego dłoni błyszczał jasnym światłem, ogrzewał duszę orka, jednak w żaden sposób nie mógł zmusić do szybszego przemieszania się... cóż...
Sytuację uratował Samael. Przedstawiciel demoniego rodu zdecydował się wziąć sprawy w swoje rachityczne rączki i obezwładnić przeciwnika. Po co?
Jegomość sam przyznał się, iż nie był w stosunku do nich szczery. Jak się okazało poprzedni właściciel świecidełka, którego poszukiwali zginął nie od zębów jaszczurów, a od sztyletu swego towarzysza. Pięknie. Jakże szlachetnie!
- Czego chciałeś nam przepraszam oszczędzić?! Daruj człeczyno, ale żaden z nas nie należy do takich, którym wspominanie o szlachtowaniu kogokolwiek mogło by zrobić źle Ork spojrzał po kompanach.
Karzeł Kall'eh ze swym Pieszczochem był przykładem typowego krasnoludzkiego wojownika. Postać, którą ze względu na potężne ramiona (oraz wysokość na jakiej były zawieszone) łatwiej było przeskoczyć, niż obejść raczej nie zdawała się być delikatną. Owszem każdy kto bliżej poznał krasnoluda, wiedział jak gołębie serce posiada... ale na pierwszy rzut oka Topornik zdawał się być typem raczej spod ciemniej gwiazdy.

Samael... Cóż. Elfiątko o demonicznym spojrzeniu. W Synku było coś, co nie pozwalało spojrzeć na niego obojętnie. Trza go było albo kochać albo nienawidzić.... albo jedno i drugie zarazem. Barbak nie raz był w przeszłości świadkiem najróżniejszych obrazków z życia półdemona. Raz to niewiasty ciskały w niego doniczkami, raz to mężowie wcześniejszych ganiali go z ostrymi przedmiotami... raz to kapłani dostrzegali w nim jego prawdziwe oblicze... raz to stajenni lżyli go, gdy po wykorzystaniu swych ukrytych talentów leżał na poły przytomny w jakimś rynsztoku... Tak. Taki właśnie był Samael. Nie przewidywalny, nie ogarnięty i nie obeznany z zasadami dobrego, orczego wychowania. Ale było w nim jednak coś, co pozwalało Barbakowi sądzić iż jest to dobra istota.

No i on sam. Sam fakt, iż był orkiem świadczył, ze nie powinno go zemdlić na widok latającej, świeżej wątroby. Tym bardziej, jeśli ktoś by o tym opowiadał. Mógłby co najwyżej zgłodnieć.

- Myślę, Człeczyno, że nie powiedziałeś nam o tym nie dlatego, że chciałeś nam czegoś oszczędzić. Myślę raczej, że starałeś się to przed nami ukryć. Myślę, że dalej nie powiedziałeś nam wszystkiego. Myślę też że będziesz miał na to jeszcze czas.
Samael wystrzelił do przodu, dodając konspiracyjnie i w kierunku karła, że zamierza oponenta brać żywcem. Czy może chciał go potraktować jak żywca? Barbakowi dawnymi czasy zdarzało się zjadać przeciwników... nie podejrzewał jednak, że Synek jest do tego zdolny. Ork postanowił nie zaprzątać sobie tym specjalnie głowy.
Gdy Synek zbliżał się do przeciwnika mówił coś o tym jako by mieli uzdrowić tego nieszczęśnika. Samael wysunął tak daleko posunięte wnioski... że orkowi zrobiło się głupio. Otóż podle tych posuniętych wniosków ich rozmówca miał być na poły demonem (na poły posuniętym?). Jak Synek zupełnie (co tylko mogło potwierdzać hipotezę). Samael oczywiście, skromnie nie napomknął o tym że oznaczało by to iż są ziomkami... cóż. Skromność była jedną z cech tego pół demona. Dalej perorował on jak to szlachetnie pomogą. Że uwolnią od demoniego rodu, że nie żądają żadnej zapłaty... Oni!?!?
-My?Wyrwało się orkowi. Barbak chciał by zobaczyć, jak Samael zaopatrzony w uświęcony medalion odprawia modły nad pobratymcem... tak to by było bezcenne.
Naraz to w głowie orka zabłysła pewna myśl.
Zielony zatrzymał ją dla siebie w zasadzie przez całą dalszą część konwersacji pomiędzy połówkami demonów… Do chwili gdy ich już zdeklarowany przeciwnik zaczął wymachiwać im przed oczyma pięścią. Pięścią w której to ponoć była fioletowa dusza.
Tego było dla Barbaka za wiele!
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 09-02-2010, 22:01   #728
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Rycerz okazał się sprytny, na zwierzęcy sposób. Złapał duszę w garści i myślał, że dyktuje warunki... Do tego te zaślepienie... Jak można popaść w taką manię wielkości? Szamil tego nie rozumiał. Jednak teraz nie był czas na analizowanie sytuacji a na działanie. Głupotą było prowokowanie hybrydy do użycia duszy, trzeba było go obezwładnić. Nie musiał patrzeć na orka by wiedzieć, że się idealnie zgrają. Nie raz wychodzili cało z podobnych opresji. No... Przynajmniej w większym kawałku... Tym istotniejszym kawałku...
Prawa dłoń powoli, bardzo powoli wędrowała za plecy. Odchyliła lekko płaszcz ewidentnie po coś sięgając. Szamil miał nadzieję, że jego przeciwnik to dostrzeże. Według wszelkich schematów powinien kazać mu zostawić broń w spokoju. Powinien nie zwracać uwagi na wielkiego, rannego i niezgrabnego orka. Powinien uznać za ważniejszego silnego, zdrowego i zdeterminowanego elfa.
Ciągle mówił, w takich chwilach jest to niezbędne.
-Masz rację, jesteśmy wojownikami. Ty też nim jesteś więc może staniemy do uczciwej walki.
Postąpił malutki krok w lewo, oddalając się o parę centymetrów od orka.
-To dusze coś robią? Myślałem, że mamy je tylko zbierać. Dlaczego akurat fioletowej powinniśmy się najbardziej obawiać? Działa obszarowo?
Spokojny ton, to jest najważniejsze.
-Muszę Ciebie przyjacielu zmartwić. Mimo, że jesteśmy tu od niedawna i nie do końca łapiemy o co chodzi z duszami Kruk nas lubi. I powiedział mi coś. Wiesz co?
Przesunął dłoń o kolejne parę milimetrów.
-Powiedział mi, że go nie obchodzisz. Więc nie tylko Twój przyjaciel ma u niego przegrane. My możemy Ci pomóc. Zapewnić Ci bezpieczną egzystencje z dala od jego macek. Czy tam piór...
Nagle jakby się rozmyślił, dłoń przestała sięgać do noża, zawisła wzdłuż boku.
-Naprawdę nie chce przyjacielu przekonywać się empirycznie jak działa fioletowa dusza. Chce tylko zdobyć ten amulet. Niestety jest mi potrzebny. Tobie nie jest. To jak? Powiesz nam gdzie go zakopałeś i się rozejdziemy? Bądź rozsądny. Posłuchaj głosu rozsądku.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 10-02-2010, 15:08   #729
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Amuletu nie było.
Kall'eh szedł z Szamilem. Półdemonem Szamilem. Zanim jednak w głowie krasnoluda pojawiły się jakieś myśli, jakieś wątpliwości, zdążyło się wydarzyć kilka innych rzeczy. A musicie wiedzieć, że myśli ludu podziemnego krystalizują się z prędkością nieco większą niż rosną stalaktyty w górskich jaskiniach. Dla jednych to szybko dla innych wolno. Dla Kall'eha wystarczająco.

Gdy wojownik ruszył niechybnie niezadowolony z sytuacji, albo co pewniejsze, z pytań, pojawił się woj nad woje. Barbak.

- Synek! Kall’eh! - Przemówił spokojnie i dobitnie. - Dzięki że na mnie poczekaliście. I tak, dzięki czuję się dobrze. Nie, na pewno nic by mi się nie stało! Leżenie nieprzytomnym w samym środku demonicznego lasu wcale nie jest niebezpieczne… W zasadzie sypiam tak w każdy piątek.

Kall'eh się zastanowił. Bo jakież to oznaki miały świadczyć o tym, że na niego czekali? Wzruszył ramionami i odparł cicho, jakby do siebie.
- Toćtoś ty się zepuźnił - i wyszczerzył zęby. - i tera gło ganiać trza.
.

Biegali po chwili za dziwnie ozdrowiałym i raptem zdolnym do biegów wojownikiem. Barbak, święty wojownik orczego plemienia z czymś świecącym w dłoni. Jakaś różka czy medalik. I Szamil ze sztyletem. Wymiana zdań była rozczarowująca. Jednak nie skończy się to tak szybko, i Kruk nie przeniesie ich do karczmy. I nie spotka tak szybko swojego krewniaka za szynkwasem serwującego najlepszą gorzałę w mieście. Niech to cholera. A do tego w ręku przeciwnika pojawiła się coś filetowego i świecącego jak... jak... jak dusza.

- Wiesz, co tu mam? – spytał Samaela. – Fioletową Duszę. Wiesz, co ona robi...? – spytał z sadystyczną rozkoszą. – Lepiej dobrze się zastanów...

Kall'eh długo nie myślał. Opowiedziano mu to i owo o duszach. Na tyle żeby wiedzieć, że trza działać.
Wziął silny zamach i rzucił toporem. Teraz gdy widział zagrożenie nie zawahał się. Rzucił celując w rękę z duszą. Miał tylko nadzieję, że gadanie Szamila o tym, że nie chce duszy a interesuje go tylko amulet, odwróci na ułamek sekundy jego uwagę. A potem przykuje jego uwagę Ork, po którego wyrazie twa... pyska można stwierdzić, że zaraz ruszy do ataku. Że to wszystko wystarczy by żołnierz nie mógł użyć duszy przed trafieniem topora. Oczywiście zgodnie z życzeniem półdemona, przeciwnik będzie brany potem żywcem.
 
__________________
gg: 3947533


Ostatnio edytowane przez Fabiano : 10-02-2010 o 15:51.
Fabiano jest offline  
Stary 11-02-2010, 17:16   #730
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Nizzre, Yan; Postanowiliście przyjąć zaproszenie. Stajenny szedł przodem, prowadząc was do dworu, nie specjalnie przejęty etykietą czy manierami. Ot, szedł sobie i chciał żebyście szli za nim. Najwyraźniej pan dworu pozbawiony był chwilowo odpowiedniego posłańca i spiesząc się, co by was z oczu nie stracić, posłał po was pierwszego lepszego sługę jakiego znalazł. Mijacie bramę w murku grodzącym teren dworu i wchodzicie do ogrodu.
http://farm3.static.flickr.com/2022/...197812da_o.jpg

Ogród jest dość zadbany, aczkolwiek brak mu danego stylu, są tu i drzewa owocowe, i kwiaty, i ozdobne krzewy. Ktoś to pielęgnuje, ale gospodarz nie szczególnie chyba trudni się ogrodnictwem. Do waszych uszu zamiast gwaru ulicy zaczynają dobiegać inne, charakterystyczne odgłosy. Rżenie i parskanie koni, tętent końskich kopyt. Za dworem muszą być stajnie i najwyraźniej koni jest tam wiele. Kiedy zbliżacie się do dworu, zza żywopłotu i muru widać już kawałek włości pana domu.



Nawet z daleka rzuca się w oczy, że konie galopujące po zielonych równinach są niezwykle piękne.
The horses by ~Imitjdesajn on deviantART

Kiedy zbliżacie się do dworu pan domu wychodzi by was powitać. To mężczyzna w średnim wieku, zadbany i całkiem przystojny, odziany jak typowy arystokrata.
- Nazywam się Patrick Schoonebeck, witajcie w moich skromnych progach! – skłonił się lekko, wyraźnie podekscytowany tym spotkaniem. – Wybaczcie, że zaproszenie musieliście przyjąć w takich warunkach, jednak nie mogłem się oprzeć... – spojrzał na jednorożca. – To zwierzę jest tak piękne! Bałem się, że zdążycie odejść i zniknąć w tłumie, straciłbym okazję na spotkanie z opiekunem najpiękniejszego konia jakiego w życiu widziałem! Proszę... Zechciejcie przyjąć zaproszenia na poczęstunek, rozgośćcie się! Jednorożec może zostać w ogrodzie – skinął na stajennego, ten zamknął bramę.
Zaprosił was do środka. Dwór jak dwór. Całkiem zadbany i przytulny. Na ścianach skóry zwierząt, obrazy i herby. Ładne meble, dywany, droga porcelana. Generalnie całkiem miły dwór. Gospodarz zaprosił was do sali gdzie pod ścianami stały dwie kanapy, a na środku przed kominkiem stał okrągły stół z czterema fotelami.
- Rozgośćcie się, proszę! – zaprosił was do stołu. – Tak... – powiedział w zamyśleniu, siadając. – Jestem wielkim miłośnikiem koni! One mają to coś! Godzinami wpatrujesz się w ich oczy! Głaszczesz po szyi! Widzisz jak stawiają uszy i nasłuchują gdy do nich mówisz ! Nawet gdy zdradzisz im swoje tajemnice, one tego nigdy nie zdradzą! A gdy dosiadasz wierzchowca i jedziesz szybko, szybciej, coraz szybciej... czujesz zaufanie! Czujesz każdy lekki stukot kopyta o kamyk, jakby to był wielki głaz! I czujesz tylko to, że chcesz biec dalej i dalej! Uciec od wszystkiego!
Przerwał na moment, poczekał aż rozgościcie się i usiądziecie.
- Jako że moje zaproszenie było tak nagłe i niezapowiedziane, ośmielę się spytać czy życzycie sobie coś do jedzenia? Do picia? – nie czekając skinął na sługę, młodego, zdumionego waszą obecnością mężczyznę, który właśnie wszedł do sali. – Przynieś dla nas trochę wina i melisy! Tak? – uśmiechnął się do Nizzre. – Proszę, zechciejcie opowiedzieć mi o tym wspaniałym zwierzęciu! Skąd pochodzi? Darujcie to śmiałe zapytanie, ale czy jest jakakolwiek szansa, iż ten piękny jednorożec będzie na sprzedaż? Może znacie kogoś, kto mógłby zdobyć dla mnie inne zwierzę z tej samej hodowli? Proszę, opowiedzcie mi o nim! Z ogromną chęcią podzielę się doświadczeniami z miłośnikiem koni takim jak ja!
Z kuchni, gdzieś z miejsca dokąd udał się młody sługa, dobiegł nagle straszny łomot, huk i trzask tłuczonych naczyń. Pan
Schoonebeck podskoczył aż cały w fotelu, przestraszony hałasem, zszokowany nim i zażenowany.
- Wybaczcie – sapnął, czerwony na twarzy. – Dzisiaj ciężko o dobrą służbę! Zatrudniam wielu zdolnych ludzi do opieki nad końmi, ale moja służba w domu wciąż się szkoli... Coś się stało? – zawołał do przejścia gdzieś w kierunku kuchni.
Brak odpowiedzi.
- Antonio! – zawołał znów gospodarz.
Cisza.
- Wybaczcie, przepraszam na moment... – speszony wstał i skierował się do wyjścia z sali.

Barbak, Kall`eh, Samael;
Ledwo rycerz rzucił groźbę, a jakaś niewidzialna siła uderzyła w niego, jakby powietrze go odepchnęło! Rycerz wydał z siebie ludzko-zwierzęcy wrzask gniewu i bólu, odepchnięty i ugodzony najwyraźniej w ramię, omal nie upadł na plecy. Jego ręka, jakby wykręcona przez niewidzialną moc, rozluźniła palce dłoni i z trzaskiem złamała się pod gwałtownym uderzeniem. Zaraz potem w bok rycerza wbił się dwarfowy topór! Teoretycznie ostrze trafiło w ramię, ale też w bark i żebra, ponieważ dwarf celując nie przewidział że niewidzialna siła pchnie jego cel. Fioletowa kula potoczyła się po ziemi i utknęła w popiele kilka metrów za plecami rycerza. Syknął wściekle, łapiąc się za zwisające bezwładnie ramię.
- Przeklęty wojownik Światła! – warknął patrząc nienawistnie na orka.
Jak na kogoś z toporem w ciele trzymał się całkiem nieźle. Stał na nogach i choć krwawił, krew parowała fioletowawą mgiełką. Pytania Samaela zbył milczeniem.
- Dlaczego miałbym wam wyjawiać te informacje? – prychnął drwiąco. – Nawet jeśli zginę, odrodzę się! Nie boję się karła, wojownika Światła i półdemona! Nie chcę waszej pomocy, Fiolet mnie wybrał! Nie odbierzecie mi go!
Facet zaczął powoli popadać w lekką paranoję i szał gniewu.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172