20-12-2009, 20:53 | #11 |
Reputacja: 1 | Rycerze rozeszli się do swoich oddziałów. Następnego dnia armia weszła na nowy środek transportu - statki. Potężna flota wszystkich sprzymierzonych państw bezpiecznie odeskortowała statki transportowe wokół Sycylii aż do miasteczka Wilusa, należącego teraz do Konstantynopola. Tam po prawie dwóch miesiącach podróży wojsko zeszło na suchy ląd. Dla krzyżowców, bo taki już mięli oficjalny tytuł, urządzono tydzień odpoczynku zanim ruszą dalej, oczywiście w miasteczku, które przekształcono na obóz tymczasowy. Żołnierzom zakazywali wychodzić z miasta i było to każone batami, a gdy złapano na tym szlachtę to tylko grzywną. Wojciech, Krzysztof i Albrecht ,mając tydzień spokoju, spotkali się w karczmie i rozpoczęli rozmowę na kuflami pienistego piwa. Wkrótce dosiadł się do nich marszałek krucjaty, sir Artur. -Witajcie zacni rycerze.-zaczął dowódca, zaskakując wszystkich swoją dobrą wymową języka polskiego, machając ręką, żeby nie wstawali. -Słyszałem o Was dużo. W Anglii i w Polsce nie znajdzie się wielu lepszych wojowników od Was. Słyszałem też o misji Wam powierzonej. Chciałbym, żebyście wykonali misję od inkwizytora. Nie, dlatego że go lubię. Jest wręcz przeciwnie. Nienawidzę bezbożnika. On nie ma za grosz honoru i jestem pewny, że zaraz po wykonaniu misji naśle na Was zabójców. Dlatego proszę żebyście to o co prosi inkwizytor dali mnie. Jeśli się zgodzicie to objaśnię Wam plan, jak załatwić inkwizytora i jego sługi. Co Wy na to? Daję Wam czas do rana. Nie musicie mnie szukać, sam Was znajdę. Aha i jeszcze jedno, jeśli nic nie uzgodnicie i nie podejmiecie się misji, to inkwizytor na pewno nie wypuści Was z Jerozolimy żywych. - Powiedział i wyszedł z karczmy. |
20-12-2009, 21:10 | #12 |
Reputacja: 1 | - HAHAHA!- zaśmiał się głośno Wojciech - Dobre sobie! Skarb musi być naprawdę ogromny, że i kościół i sam dowódca krucjaty się o niego ubiegają ... słyszeliście jak on mówił "przynieście go m nie" ? Na moje oko, to on jest równie bezbożny jak inkwizytor. W sumie wpadłem na pewien plan. Gdy Wojciech skończył mówić rozejrzał się dookoła i upewnił, że nikt ich nie podsłuchuje ani nie obserwuje. - A więc - zaczął - Podejmijmy się tego zadania, lecz skarb podzielmy między siebie. To, co każdy z nas zrobi ze swoją częścią, to jego sprawa, ale na pewno przeznaczy je lepiej niż bezbożny inkwizytor czy szemrany szlachcic dowodzący krucjatą.
__________________ Także tego |
25-12-2009, 20:30 | #13 |
Reputacja: 1 | -Dość, wystarczające było już to że jakiś Inkwizytor o którym słyszę pierwszy raz każe nam wynosić jakiś skarb to na dodatek ten szlachcic-Wojciechu moją cześć skarbu możesz zachować nie mam zamiaru rabować zakazuje tego kodeks rycerski ,przybyłem tu na pielgrzymkę za namową arcybiskupa aby zobaczyć i odbić święte miasto Jeruzalem- poprawił miecz na plecach i zniżył odrobinę ton głosu- Jeżeli inkwizytor wyśle na nas zabójców będę gotowy. Wstał od stołu i podszedł do okna przyglądając sie krajobrazowi gdy odwrócił wzrok w stronę izby spostrzegł że w karczmie nie ma nikogo oprócz jego towarzyszy i karczmarza i jednej kelnerki.
__________________ Serce uderza szybciej niż ostrze.Ale mego ostrza nie da się zatrzymać.... gg:1929017 Ostatnio edytowane przez Nero : 26-12-2009 o 14:14. |
02-01-2010, 15:30 | #14 |
Reputacja: 1 | Albrecht pociągnął łyk piwa z cynowego kufla i wyciągnął fajkę. Na cybuchu było napisane złotymi literami: Paupertas non est probo. Mężczyzna nabił fajkę zielem i zapalił pokrytą grubą warstwą spływającego wosku świecą. Przeleciał wzrokiem po tawernie, bacznie obserwował czyszczącego naczynia karczmarza i roznoszące jadło dziewoje. - Panowie - zaczął. Nie miał ochoty gaworzyć z ślepo wierzącym w kodeks rycerzykiem i cwaniaczkiem łasącym się na złoto równie mocno jak inkwizytor i dowódca krucjaty. Kiedy wyruszył ze Śląska wierzył w moc i siłę krucjaty, w szczytny cel i jedność krzyżowców. Teraz jednak uświadomił sobie, że sytuacja panująca pośród uczestników wyprawy podobna jest do tej znanej mu z rodzinnego Śląska. Spojrzał w oczy Krzysztofa i zaśmiał się trochę ironicznie, lecz starając się nie urazić rycerza - Otóż, sam nie wiem czy Bóg wybaczy mi popełnione przeze mnie grzechy. Może tak, może nie. Podjąłęm ryzyko, wyruszyłem do Jerozolimy. Jestem tylko prostym człowiekiem, który lęka się perspektywy smażenia w piekle. Jeśli to co mówią duchowni niemieccy jest prawdą, wystarczy zabić kilku innowierców i zbawienie ma się w kieszeni. Nie będę ukrywał, wyruszam do Ziemi Świętej z powodu egoistycznych pobudek. Lecz mam swoją godność. Żaden dowódca, czy inkwizytor nie będzie mówił mi co mam robić. Albrecht dopił piwo, wypuścił z ust kłęby dymu i machnął ręką do dziewki. Zamówił jadło dla siebie i towarzyszy. Miał zamiar pobiesiadować po europejsku. |
02-01-2010, 22:18 | #15 |
Reputacja: 1 | Krzysztof wrócił do stołu w momencie kiedy dziewka przyniosła półmisek z jedzeniem.Dał dziewce srebrnika.Skinał z podziękowaniem w stronę Albrehta.I wziął trochę mięsa z półmisku.Coraz mniej podobała mu się krucjata a był to dopiero początek wiedział ze nie będzie łatwo.W zamyśleniu pociągnął łyk piwa.Do karczmy wszedł zakapturzony posłaniec z emblematem arabskim. Wręczył list karczmarzowi. Po czym zasiał do jednego ze stołów. wzkazał głową na araba-Co to za człowiek?
__________________ Serce uderza szybciej niż ostrze.Ale mego ostrza nie da się zatrzymać.... gg:1929017 |
03-01-2010, 10:28 | #16 |
Reputacja: 1 | - Nie wiem co to za człowiek i niezbyt mnie to obchodzi. Wracając jednak do skarbu: jeżeli nie chcecie się wzbogacić w imię egoistycznych pobudek lub ślepego kodeksu rycerskiego - wasza sprawa. Ja nie mam zamiaru ginąć za Inkwizytora lub dowódcę krucjaty. Nie! - Wojciech podniósł głos, lecz szybko się uspokoił i mówił dalej - Jeżeli WY chcecie ryzykować zabicie przez bandę Inkwizytora, to zapewniam was, że nie wiecie co czynicie. Angielscy Inkwizytorzy mają naprawdę wyrafinowane metody... Gdy skończył mówić wychylił potężny łyk ze swego piwa i czekał na reakcję towarzyszy.
__________________ Także tego |
03-01-2010, 11:52 | #17 |
Reputacja: 1 | - Nie sądze by ten ślepy kodeks rycerski zawierał treści, które popchnęłyby Krzysztofa do poszukiwania tego złota. Wojciechu, - Albrecht odgryzł kawałek pieczystego i zapił go piwem - jeśli uważasz, że będziemy bezpieczniejsi i uwolnimy się od zbójów inkwizytora, gdy skradniemy im sprzed nosa bezcenne skarby to się grubo mylisz. Uważam, że Bóg zaliczy mi udział w krucjacie, jeśli zginę w namiocie z poderżniętym gardłem dążąc do Jeruzalem. - oderwał z półmiska kawałek mięsa i zagryzł pajdą chleba - Mówisz, że angielscy inkwizytorzy mają niezwykle wyrafinowane metody, a ja mówię że są wielce przebiegliwi. Owszem, nie inaczej. Dlatego, śmiem wątpić, iż nie domyślają się, że zamierzamy czmychnąć ze skarbem. Są na to doskonale przygotowani. Zapewne kiedy wyjeżdżalibyśmy z miasta z wozami pełnymi złota ktoś cisnąłby nam sztyletem między łopatki. Jedz, Wojciechu. Jadło jest wyborne. |
04-01-2010, 16:35 | #18 |
Reputacja: 1 | - Ha! Zaiste, jest wyborne - rzekł i uśmiechnął się do towarzyszy - Jeżeli nie podzielacie mego pomysłu, to cóż zostaje nam innego niż zginąć odmawiając lub żyjąc godząc się ? Wojciech nie oczekiwał odpowiedzi na swoje pytanie. Było to raczej potwierdzenie, że jeżeli oni nie przystają na jego propozycję to i on nie będzie się starał sam skarbu zagarnąć dla siebie. Przez głowę rycerza przemykały straszliwe obrazy ludzi palonych na stosie za to że mieli inne poglądy niż niekiedy źli i podli inkwizytorzy. Zastanawiało go jak zareaguje "posłaniec Boga, który ma oczyścić ziemię z heretyków" zareaguje na ich odmowę. Teraz jednak starał się nie dopuszczać do siebie tej myśli, jedząc i pijąc z towarzyszami.
__________________ Także tego |
05-01-2010, 09:07 | #19 |
Reputacja: 1 | Wszyscy trzej na chwilę ucichli. Chwilę później do karczmy wszedł wysoki żołnierz z ozdobnym napierśniku. -Zbierać się! - wrzasnął. Widząc jednak, że nikt nie wyjdzie bez stosownego wytłumaczenia dodał - Nasi wrogowie już wiedzą, że tu jesteśmy. Do rana każdy ma być w swoim oddziale w pełnym rynsztunku bojowym. Teraz już naprawdę ruszamy do Jerozolimy. Powiedział i wyszedł. Miał pewnie na głowie wiele obowiązków. Rycerze mięli jeszcze dużo czasu i ucztowali jak przedtem. Kwadrans później do karczmy wszedł tajemniczy osobnik. Patrzył przez chwilę na rycerzy i zaczął mówić cicho i szybko: - Słuchajcie no panowie. Ja też wiem o waszej misji. Jestem z tajnego zakonu, którego nazwy nie mogę wyjawić. Mogę tylko powiedzieć, że jestem waszym sprzymierzeńcem w walce z bezduszną tyranią inkwizycji i władzy. Słuchajcie bo mam mało czasu. Zdobędziecie TO i wyruszycie w kierunku Akki. Tam na głównym trakcie będzie czekał na Was inny wysłannik mojego zakonu. On was przeprowadzi w kierunku Damaszku, gdzie zniszczycie TO lub ukryjecie. Z tego co wiem niedługo dowiecie się co TO ma być. Po misji bezpiecznie odeskortujemy was do kraju. - przestał mówić w oczekiwaniu na reakcję rycerzy. |
08-01-2010, 19:30 | #20 |
Reputacja: 1 | Krzysztof wyjął miecz i przyłożył do gardła. Drugą wolną popchnął go do sciany i przyparł do ceglanego muru. -Mam dla ciebie pracować i nie wiedziec dla kogo , szmiesz żartować? Z jakiego zakonu jesteś? Czym TO jest , wiem że wiesz- Przytknął ostrze mocniej -Może moje zachowanie nie jest zgodne z kodeksem ale cóż chyba nie bede miał wyboru.
__________________ Serce uderza szybciej niż ostrze.Ale mego ostrza nie da się zatrzymać.... gg:1929017 |