Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-12-2010, 18:13   #101
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
X
Przybysze zdawali się znać pana maga i jego smoka, nie byli bowiem zbytnio zdumieni ich obecnością, a mag puszczał do nich tzw. oczka i strzelał minki zbitego psa. Zielonkawoskóry spojrzał na poobijaną facjatę pana maga, na was, na Diritha.
- A w ogóle kim wy wszyscy jesteście i czego tu szukacie?
- Mógłbym zadać ci to samo pytanie – odparł wyjątkowo spokojnie i obojętnie mężczyzna w dziwnej szacie. – Jestem żeglarzem. Jestem kapitanem Czarnej Rosy, najwspanialszego okrętu, jaki żeglował po... tych morzach – jego towarzysze zaczęli jakoś dziwnie się uśmiechać pod nosami. – A to moja załoga – ruchem ręki wskazał resztę przybyszów. – Zatrzymaliśmy się na tej wyspie, aby uzupełnić zapasy.
Papuga siedząca na jego ramieniu zatrzepotała skrzydłami i zagwizdała przeciągle. Po chwili dodał:
- Towarzyszył mi kiedyś wielki, biały kot. Biała pantera. Pewne niefortunne.... okoliczności... rozdzieliły nas. Mam wciąż nadzieję odnaleźć mojego przyjaciela w tym buszu... Ale nie widzieliście go, cóż... – zerknął znów na maga. – Zatem...
- Ha. Możesz go spokojnie zabijać. Nie jestem jego tworem, w życiu o nim nie słyszałem. Szczerze mówiąc to mam was wszystkich głęboko w... sami wiecie gdzie.

Mężczyzna w szacie spojrzał znów na maga, na podejrzanego homunkulusa, na drowa, znów na maga.
- Uffffffo! – zaskrzeczała papuga.
- Nie wiem skąd się tu wziąłem, nie wiem kim jesteście, nie wiem co tu robicie i nie wiem dlaczego ta scena tak głupio wygląda.
- Mógłbym powiedzieć dokładnie to samo – mruknął mężczyzna w dziwnej szacie.
- Może wytłumaczycie mi o co tu chodzi? Wiecie, dopiero tu przylazłem.
- Zechcesz wybaczyć, ale nie przyszedłem na pogawędki.
Szepnął coś do papugi, ta zerwała się do lotu i skrzecząc:
- Kot, kot! – zniknęła w koronach drzew.
Po chwili zastanowienia mężczyzna dodał:
- Szliśmy fałszywym tropem, wszystko na to wskazuje. Faenima tutaj nie ma – zerknął po was, czy komukolwiek kojarzy się to imię, ale po waszych minach zgadł, że nie. – Zabierzemy zatem na pokład co nasze i nie będziemy... – mag strzelił minkę „help” - ...wam przeszkadzać – dokończył obojętnie mężczyzna w szatach.
Skinął głową, dwóch najemników ruszyło w kierunku groty maga i weszli za drzwi z których przed chwilą wyszedł homunkulus.
X
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 26-12-2010, 16:34   #102
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Przyszli jacyś obcy i dwaj z nich byli kolorowi. Jeden zielony, drugi niebieski. Obaj bardzo zabawni na pierwszy rzut oka. Wilczyca początkowo chowała się w krzakach ale pomyślała że jeden z tych przybyszów mógłby ją zobaczyć i spróbować zapolować na jej futro albo zaatakował dla samej idei tępienia wilków. Nie zaatakowali drowa, orczycy, magini, ani tego niebieskiego więc dlaczego mieliby w sumie atakować wilka? Chwilę obserwowała z krzaków. Przybysz z papugą na ramieniu tytułował się kapitanem statku Czarna Rosa. Więc był tu statek! Jeśli ten zielony był kapitanem statku to musiał mieć załogę, a tej załogi musiało być przecież dużo! Wniosek z tego że lepiej nie wkurzać zielonego pana w papugą. Dirith był na tyle sprytnym stworzeniem, że też to czuł najwyraźniej. Szczęśliwie przybrał akurat drowią postać więc nie było na dzień dobry tygrysołaka który samym swoim wyglądem prosi się o włócznię w brzuch. Dirith rzadko korzystał z drowiej postaci i Kiti zaczłap podejrzewać, że ten zbieg okoliczności nie był przypadkowy...

Sądziła, że gdzieś w mgłach ktoś chciał poślinić się na drowią klatę i zastanawiał się jak zmusić Diritha do przemiany... No i tak. Wysłała kogoś, kto szukał „białego kota”.

Chwilowo wszyscy byli bezpieczni póki białego kota nie było. Okazało się jednak ze zielony szuka pantery nie tygrysa. To dobrze czy źle...? Mieli przewagę liczebną ale póki co byli bardziej zainteresowani czymś co mag ukrywał w grocie, niż walką. Musieli wystraszy się, że chcemy im to zabrać, bo kapitan szybko posłał dwóch na zwiady, aby przynieśli co trzeba. To pewni byli ci co odbierali towary, o czym wspominał mag. Kiti miała tylko nadzieję, że Magini, drow czy wojownik którzy przetrząsali pokój maga nie zabrali tego, po co przyszli teraz ci żeglarze.

Pora wyjść z ukrycia. Prędzej czy później i tak ktoś ją zobaczy. Wyszła z krzaków spokojnie, ze schyloną głową, merdając nieśmiało ogonem. Przeszła obok drużyny i Magini, spojrzała przyjaźnie na zielonego i machała dalej ogonem. Skoro ma papugę to chyba lubi zwierzęta, może to Zaklinacz? Podeszła do niego i przymilając się nienachlanie usiadła obok.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 26-12-2010, 23:36   #103
 
Bartosh's Avatar
 
Reputacja: 1 Bartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znany
Wojownik nie uczestniczył w przesłuchaniu, uznając że sprawy magiczne to nie jest temat, na którym szczególnie się wyznaje. Liczył na to, że pozostali przy życiu członkowie wyprawy i tak opowiedzą mu o najważniejszych odkryciach. Połowicznie nie chciał też mieć do czynienia z zamęczaniem maga w celu wyduszeni informacji. Skarpeta była szczytem jego złośliwości, gdyż wolał nie wracać do procederów, jakimi chełpił się onegdaj, gdy jego wąs był ledwo puszkiem. Teraz wspomnienia o tym napawały go odrazą i wolał by do tego nie wracać...przynajmniej jeśli póki co nie ma takiej potrzeby.

Uważnie oglądał znalezione błyskotki, które polerował zawzięcie kawałkiem znalezionego materiału.

- Muszę pogadać z Maginią, coby sprawdziła to cholerstwo pod względem magicznych mocy, b cholera wie kie cholerstwo ja teraz poleruję.

Przyjrzał się krytycznie medalionowi, gdy nagle do jego uszu dotarły opbce głosy. Delikatnie wychylił się z pieczary, obserwując całą sytuację. Błyskotki schował do torby, a twarde dłonie zacisneły się na stylisku nadziaka. Był gotów w każdej chwili wkroczyć, jak tylko sytuacja zmieni się na niekorzyść drużyny.

Nagle coś poraziło jego oczy, i przed nim zmaterializował się człekokształtny twór.

Ursuson skrył się w mroku, pilnie nasłuchując. Humunkulus wszedł do środka, a zaraz za nim dwóch obcych. Skryty w półmroku wojownik uważnie obserwował poczynania nieznajomych
 
__________________
Bar pod Martwym Mutkiem - blog Neuroshima RPG. Link w profilu. Serdecznie zapraszam!
Bartosh jest offline  
Stary 28-12-2010, 02:14   #104
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
- Niech zgadnę, - rzekł drow domyślając się, że pewnie owy dziwny oddział najemników pracuje dla Silverstinga. lub kogoś blisko z nim powiązanego. - zabierzecie co wasze na Canvas? - Kończąc Dirith uważnie przyglądał się reakcji lidera grupy.
- Bo tak się składa, że akurat także tam mam się udaje, niestety mój statek zapewne nie jest tak dobrze dysponowany jak wasz.. a mam tam do załatwienia pilne interesy. Więc. Znalazłoby się może dodatkowe miejsce ma waszym statku? - spytał w miarę spokojnie ignorując przy tym istotę stojącą między nim a najemnikami, którą uznał za niewielkie zagrożenie póki nie próbuje za mocno rozproszyć jego uwagi od pilnowania maga.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 28-12-2010, 11:47   #105
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Niedaleko Drużyny Pięścienia znalazła się dziwna istota, zwana często chimerą, a poprawniej rzecz ujmując homunculusem...

Kod:
...produkt uboczny uprawiania czarnoksięstwa bądź innych bezeceństw. Konkurencja na rynku magicznym, dźwignia przywoływań i alchemii.
Rzekła zatem pani Magini do dziwactwa, które najwyraźniej świadome nie było tego, cóż to za interes się tutaj kręcił:
- Ma pan nas ponoć gdzieś, więc nie widzę potrzeby odpowiadania na takie pytanie - Magini odpowiedziała na to równie spokojnie, jakby nieco olewając Obcego... w sensie zignorowania.
Do kapitana niebawem posłała pytanie:
- Czy mógłby pan nam wyjaśnić, kim był owy Faenim?

Krraaaak!, wydarło się kolorowe ptaszysko, należące do celów R., siedzące nieopodal na drzewie. Pani Magini musiała zdobyć taką papugę. Kiedy znudzi się jej studiowanie ksiąg magicznych, ślęczenie nad kręgami i rzucanie czarów, zostanie największym piratem Siedmiu Mórz i Oceanów. Wtenczas każdy będzie musiał się jej pokłonić, by nie oberwał fajerbolem, a poza tym - ileż można wtedy złota zdobyć! Tacy kapitanowie bywają często bogaci jak króle i wiodą dużo ciekawsze życie od możnowładców, których życie ogranicza się do siedzenia na stołku oprawionym w skóry, futra i inne klejnoty, uczestniczenia w nudnych naradach i innych, równie nieciekawych zajęciach (odliczając jednak istotę rządzenia państwem). Piraci rządzili morzami, a morza wszakże o wiele większy zasięg miewały niźli lądy.
Ale wystarczyło fantazji - należało wracać na ziemię i nie opijać się wyobraźnią.

- Faenim był moją białą panterą - odparł niechętnie. - Moim towarzyszem i przyjacielem. Wciąż mam wrażenie, że kiedyś go odnajdę. Ale nie mówmy już o nim... Przedstawiłem się - skłonił się lekko. - Kim zaś wy jesteście, pani?
- Jestem Er, Magini, drogi panie.
- Bardzo mi miło - odparł grzecznościowo i spoglądał na wyjście z groty, oczekując na swych kompanów.
- Kim jest ten mag, panie...? - wskazała na trzymanego w ryzach maga. Wiedziała, że jest czarodziejem, ale jej chodziło o coś innego. - Znacie go?

Aby Dirithowi uwaga się nazbyt nie rozproszyła w pilnowaniu uprowadzonego czarnoksiężnika, R. postanowiła zasięgnąć języka o nowym 'towarzyszu' i zagadała bezpośrednio do gościa nie z tej ziemi, stosując odrobinę środka zabezpieczającego zwanego dystansem.
- Źle się zrozumieliśmy. Mam gdzieś was, a nie aktualne wydarzenia. Z resztą nie chcę się kłócić. Macie przewagę liczebną.

"To dziwne", stwierdziła w myślach Magini. Homunculus mentalnie sterczał na niewidzialnej nitce między ziemią, a niebem. Nie tyle mógł mieć gdzieś te wydarzenia czy postaci, co raczej nie wiedział, co tu się naprawdę kroi. Mógł być robotą maga, mógł być również gościem z innego świata ("Ufffooo!" - wtrąciła się papuga pana kapitana Rosy, potwierdzając swe stanowisko w sprawie przybysza z kosmosu... to znaczy: nie z tej ziemi). Albo mógł być nawet przebranym pomocnikiem maga.
Kimkolwiek by jednak nie był, rozsądkiem to on nie grzeszył. Wszak jeśli nie interesowały go 'aktualne wydarzenia', to czemuż on nie pójdzie dalej własną drogą? I oczywisty był fakt, że ferajna w sumie z żeglarzami przeważała liczbowo nad jednym 'homusiem'. Czy szukał towarzystwa? Nie, jeśli orzekł, iż ten ich obecność ma w wielkim poważaniu. Jednak jednoznacznie się to kłóciło z jego zachowaniem. Czy nie wiedział, co ze sobą począć? Cóż... homunculusy problemów miały niemało, jeśli biegało o ich naturę. Jedne spokojne, drugie wojownicze, a bywały też i takie, u których w swym jestestwie przeważała chaotyczność.

Z tej trzeciej wymienionej grupy musieli mieć do czynienia z takim jednym osobnikiem.
- Najwyraźniej źle nas zrozumiałeś, homunculusie. Pragnę was przy tym poinformować, że my też nie szukamy kłopotów - zatwierdziła jedyne i słuszne stanowisko pani Magini.
W wypowiedzi wyszlifowała precyzyjność. Jednak najwyraźniej ta wybitna dokładność nie do wszystkich dotarła, co było niepokojące.
- W takim razie w czym problem, droga czarodziejko?
Problem polegał na tym, że problemu jako takiego nie było. Mag został schwytany, panowie statków okazali się dość pacyfistyczni, jeśli chodziło o nastawienie do rozbitków.
- Problem został omówiony. Ja zaś nie mam zwyczaju powtarzania się po raz drugi. Co wy robicie w tym miejscu? Skoro nie jesteś stworzeniem tego czarodzieja, to kim jesteście i skąd żeście się tu wzięli?

I oto odpowiedź nadeszła, odnośnie Innego:
- Jestem Habaraganath, Homunkulus Mag. Zostałem stworzony w innym miejscu i nie wiem skąd się tu wziąłem. Po prostu nagle się pojawiłem.

Ciekawość, o której niejednokrotnie się mówi, iż jest pierwszym stopniem do piekła, w pewnym stopniu została u żółtookiej niebogi zaspokojona. Pani Magini przedstawiła się podejrzanemu czarnoksiężnikowi, w którego ręce dostała się na jakiś czas księga Riktela, iż jest z piekła i "do usług". I to nie byle jakich usług, a magicznych (podteksty: wyłączone).
Czy jednak homunculus w swej naturze nie jest już wystarczająco magiczny? Jak się okazało, nie wszystkim przedstawicielom owej rasy to wystarczało. R. mimo to nie zamierzała podważać zdania rozmówcy. Pokiwała mu na to głową i stwierdziła, że "miło jest go poznać". Zaintrygowała ją wiadomość na temat jego nagłego pojawienia się. Czy mówił on o teleportacji? A może raczej o przywołaniu?

- Może to sprawka tego maga, że tak nagle się pojawiłeś - spytała się Habaraganath'a, wskazując skinieniem głowy na pilnowanego faceta w sukien... er, szacie.

Towarzysz drow w międzyczasie dowiadywał się o możliwości wzięcia reszty grupy na pokład, możliwie, że z klątwomiotaczem na dokładkę. Gdyby panowie odmówili im z powodu pojawienia się kobiet na pokładzie, bądź szukali innych, równie kiepskich wymówek, byle odmówić rozbitkom pomocy, wtedy do akcji wkroczyłaby granatowowłosa albo... hojnie by się zapłaciło dobrodziejom ("Chlip, żegnajcie, me kochanieńki, mama nigdy o was nie zapomni!"), dla dobra kompanów.
Ewentualnie wspomni im się o badaniach, które ostatecznie obaliły mit o pechu przynoszonym przez kobiety - stwierdzono natomiast, iż uciechę, a nawet zbawienie przyniosły (ostatecznie niektóre elementy się pominie).
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.

Ostatnio edytowane przez Ryo : 28-12-2010 o 11:51.
Ryo jest offline  
Stary 28-12-2010, 19:20   #106
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
- Kim jest ten mag, panie...? - wskazała na trzymanego w ryzach maga. Wiedziała, że jest czarodziejem, ale jej chodziło o coś innego. - Znacie go?
Kapitan Czarnej Rosy obojętnie spojrzał na maga, który nadal puszczał minki „hilfe!”.
- Tutejszy pustelnik, taka stara panna ze smokiem zamiast kota – najemnicy zachichotali złośliwie.
Jasnym było, iż utknęliście pomiędzy dwiema stronami, z czego obie nie miały z bardzo ochoty zdradzać zbyt wiele na swój temat. O ile magowi dało się natłuc, o tyle z najemnikami będzie trochę większy i „liczniejszy” problem. Najwygodniej byłoby rozejść się z minami „nic nie słyszałem, nic nie widziałem”, problem w tym, że oni mieli statek, a wy utknęliście na małej wyspie, z plemieniem czczącym Szaimę. O ile drow planował chyba wynieść się stad na naprawionym smoku, o tyle całej reszcie pozostawało w tym momencie jedynie zaproszenie od tubylców na kolację. Naprawa smoka szła bardzo powoli i mag najwyraźniej robił wszystko aby ją opóźnić. Przybysze tymczasem sprawiali wrażenie gości, którzy mieli wielką ochotę otruć was, pokroić i zakopać gdzieś głęboko, gdzie nikt nie znalazłby waszych kości przez najbliższe tysiąc lat.
- Niech zgadnę - rzekł drow. - zabierzecie co wasze na Canvas?
Najemnicy zerknęli ukradkiem na kapitana.
- Taki mamy zwyczaj – odparł spokojnie. – Widzę, że coś o tym wiesz...
Wszyscy przybysze spoglądali teraz na zabójcę z minami „jakby tu się za niego zabrać”. Sam kapitan zachował zimną krew, choć wyraźnie zbyt-dużo-wiedzący drow mu się nie podobał i był nad wyraz podejrzany.
- Bo tak się składa, że akurat także tam się udaję, niestety mój statek zapewne nie jest tak dobrze dysponowany jak wasz a mam tam do załatwienia pilne interesy.
Mężczyzna w zdobionej szacie uniósł brew jakby mówił „oh rly?”. Zdecydowanie nie był to pierwszy lepszy półgłówek, wynajęty przynieś-pozamiataj. Miał bystre, mądre oczy, ku waszemu szczęściu pełne spokoju i cierpliwości.
- Zaiste, twój statek, panie, zdaje się być wręcz... niewidzialny – odparł powoli, na co kilku jego najemników uśmiechnęło się zaczepnie.
- Więc. Znalazłoby się może dodatkowe miejsce ma waszym statku?
- Miejsce dla...? – spytał obiecująco. – Czym możecie zapłacić za miejsce na Czarnej Rosie? Najwspanialszym statku na tych morzach... jedynym statku, który odwiedza tę zapomnianą wyspę...?
Nim jednak zdążyliście odpowiedzieć...!
- Kapitanie, można na słówko? – zagaił jeden z najemników.
Mężczyzna w zdobionej szacie odszedł z nim dyskretnie na stronę.

* * *
- Słuchaj, A Może By Tak wiesz... na targ ich...? – uśmiechnął się zachęcająco.
Zielonoskóry przewrócił z niechęcią oczami.
- Wszak to d-r-o-ffff – szepnął doradca, a w jego oczach pojawiły się mistyczne symbole dolarów. – No i panienka niczego sobie... A reszta w razie czego wygląda na takich co szybko toną...
- Po pierwsze nie wiemy kim są, po drugie drowy na statkach rzygają, po trzecie kobieta na pokładzie to pech, po czwarte załatwili Delga...
- Delgo zawsze był jak ta paniusia w spódnicy! Przecież nam wszystkim nie dadzą rady a bez statku nigdzie nie popłyną! No cóż... pewnie nie wierzysz w klątwy...
- Jakie klątwy?
- Zostawisz na tej wyspie bezbronnego drowa na śmierć? – zrobił teatralną minę. – Komuś tam u góry może się to nie spodobać!
- Bezbronny drow, bzdury! – syknął.
- Co nam szkodzi? Przecież nic nam nie mogą zrobić a mogą się przydać!
- Hm... I tak nie możemy ich zostawić z Delgiem. Ten mag jest nam potrzebny.
- Dokładnie!
- Nie chcę jednak zabierać ich na swój statek. Nie potrzeba mi więcej pasażerów.
Obok zielonoskórego przysiadł znów wilk merdający ogonem.
- A to co?
- Pewnie jeden z nich jest zaklinaczem.
- Chyba cię lubi.

http://img.upload.ladujfotke.pl/_240/13.jpg

Errr znaczy

http://www.strefaimprez.pl/sites/def...91_wilczek.jpg

- Jjjjakoś mnie to nie przekonuje... – mruknął.
Niestety, nawet klerykowi psi urok nie pomógł tym razem.

* * *
Magini obserwowała siedzącą nieopodal papugę. Magini zagwizdała. Ptak kiwał się zabawnie na boki i pogwizdywał. Zleciał gałąź bliżej. I znowu ciut bliżej. Po chwili siedział nieopodal Magini i pogwizdywał sobie wesoło. Magini poczęstowała go zebraną przed momentem pomarańczą, trochę to trwało, ale ptak siedząc na gałęzi wyciągnął się i zabrał owoc. Pogwizdując wesoło siedzi i się kiwa do rytmu.

Zielonoskóry powrócił z krótkiej narady. Słodkie minki białego wilka chyba go nie przekonały. Drow nie zaoferował w sumie nic za miejsce dla siebie na pokładzie, a Magini miała pomysł by przemówiło złoto... tyle, że równie dobrze po ujrzeniu złota ta zgraja mogła was pokroić, zakopać, i zabrać sobie wszystko co wasze. Dwaj żeglarze wytaszczyli w tym czasie jakieś skrzynie z groty maga. Ursuson obserwował ich, nie interesowali się nim zbytnio, ot, zbierali pakunki i wynosili je na zewnątrz. Przed wejściem do groty ustawiono kilka skrzyń, worków i beczek.
- To wszystko? – kapitan skinął na maga.
- Mieliście być za kilka dni! – syknął poirytowany mag. – Zdrajcy!!! Wy tu sobie gawędzicie, a oni omal mnie nie zamordowali! – nie wytrzymał i wskazał na was.
- Ależ, jestem pewien, że to zwykłe nieporozumienie – uśmiechnął się kapitan. – Zdecydowałem – spojrzał na was – że przyda się nam kilka rąk do pracy... Zostawicie go w spokoju – skinął na maga – opuścicie tę wyspę i nikomu nie wspomnicie o tym co tu widzieliście, a zabiorę was do Canvas – uśmiechnął się sympatycznie. – To będzie taka nasza mała umowa. Możecie teraz grzecznie pójść z nami i odbijamy od brzegu, albo zostaniecie tu, by gnębić go dalej – zerknął na wściekłego maga – i latami wyglądać na horyzoncie statku który by was stąd zabrał. Decyzja należy do was. Zbieramy się! – zawołał do swoich.
Chwycili za pakunki i worki, zaczęli się zbierać. Kapitan wskazał wam las.
- Wy przodem, proszę.

* * *
- Rrrrrrrrrak!
Papuga wylądowała na linie i zaczęła gwizdać.
- Tsssszszszszymaj sssster, Ratak! Uffffffo na horyzoncie!
- Kapitan wraca! – zakrzyknął ktoś.
- Szykuj się!
- Odpływamy!
Flying Dutchman by ~SheriffMercury99 on deviantART

* * *
http://www.sidzina.net.pl/zdjecia/9/...-przez-las.jpg

Ruszyliście za najemnikami. Uszliście kawałek w las, a usłyszeliście dziwne dźwięki. Trzeszczenie, zgrzytanie, chlupot wody... Hałas nasilał się, aż usłyszeliście głośny szum drzew, bardzo głośny, jakby zerwał się nagle bardzo silny wiatr! Zobaczyliście pomiędzy koronami drzew wielki cień przysłaniający niebo, a pomiędzy konarami w górze dostrzegliście mordę jakiegoś koszmarnego piekliszcza!

http://images.wikia.com/pirates/imag...g_Dutchman.jpg

Widząc miny co niektórych z was, najemnicy zachichotali pod nosami.
- Bez obaw, gryzie tylko jak mu rozkażę! – uśmiechnął się kapitan Czarnej Rosy.
- Co do...?! – krzyknął któryś z najemników.
Usłyszeliście skrzeczenie i zobaczyliście, że w gąszczu lasu biegają jakieś niewielkie stworzenia.
- Gobliny!
- Znowu je przywiało!
- Bij ścierwa!
Najemnicy chwycili za broń i zaczęła się chaotyczna potyczka-siekanie biegających wokół goblinów.
http://www.marcusdublin.com/Goblin_Color_001.jpg
Gobliny latały wokół z kamiennymi nożami i łukami z patyków, aczkolwiek były szybkie i zwinne, potrafiły wiec dziabnąć tu i ówdzie. Były to jednak istoty i małym rozumku i siekanie ich nie sprawiało większego problemu, były wkurzając jedynie ze względu na to, że potrafiły błyskawicznie zniknąć w gęstwinie zieleni i wyskoczyć z innej strony.

Magini szybko przestudiowała swój nowy bestiariusz.
Goblin. Małe, durne, atakuje większymi problem i tylko wtedy stanowi problem. Nie są zbyt...

Ej! Ja tu czytam!... – coś zasłoniło ci słońce padające z góry.
Spojrzałaś przed siebie i zobaczyłaś coś niezbyt fajnego.
LOTRO: Cave Troll by *gorrem on deviantART

- Uwaga!... – nawoływali najemnicy.
- Znowu! Myślałem, że wybiliśmy wszystkie!
- Uwaga, troll na dwunastej!
- Bij zabij!

Magini szybko przerzuciła kilka kartek.
Brązowy troll. Wielkie, wyjątkowo durne, twardy pancerz z łusek na grzbiecie; najlepiej atakować nieosłoniętą pierś. Nie cierpią światła i ognia.

Z góry spadła lina. Kapitan Czarnej Rosy wprawnie uczepił się tej uprzęży i zaczął włazić na górę, ku wierzchołkom drzew.

Cóż, zupełnie niespodziewanie znaleźliście się w centrum chaotycznej bitwy, gdzie wokół biegają gobliny [biegają, skaczą i znikają – kto wie ile ich jest!], a jeden sporej wielkości troll właśnie chce się z wami przywitać!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.

Ostatnio edytowane przez Almena : 29-12-2010 o 00:00. Powód: za duzy obrazek mi sie zabral xD
Almena jest offline  
Stary 31-12-2010, 15:08   #107
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Pewnie perswazja odniosłaby lepszy skutek gdyby Kiti mogła perswadować pod elifcką postacią. Kapitan Czarnej Rosy nie był zoofilem i wilcze wdzięki na niego nie podziałały. Mimo wszystko zgodził się zabrać obcych na swój statek. Należało być ostrożnym ponieważ raczej nie uczynił tego z czystej chęci niesienia pomocy rozbitkom którym kraken zjadł statek. Stawianie oporu nie miało jednak sensu w tej sytuacji, jedyne co mógł uczynić wątły kleryk to machać ogonem i podążać za resztą z wywieszonym jęzorem. Podejrzany był ten niebieskawy humunkulus o imieniu jakiego za Astarotha nie mogła póki co zapamiętać. Wydał się jej jakiś dziwny, do tego miał chyba coś wspólnego z tym magiem, Delgiem. Tak czy inaczej jego też zgarnęli.

Szła przez las za resztą, w towarzystwie żeglarzy, z obawą czekając tylko na moment kiedy kapitan zaprosi ich pod napotkaną skałę i poprosi grzecznie żeby się odwrócili, czy też zatrzymają się pod wyjątkowo okazałym drzewem i ktoś powie „no, gdzie ja miałem te liny...”

„Ja mam chyba najgorzej, najgorzej, najgorzej! – pomyślała. – Kto by się przejmował psem czy wilkiem!? Z drugiej strony daje to pewne możliwości... Chyba nikt nie będzie się kłopotał ściganiem psa kiedy ten ucieknie...”

Ponad drzewami pojawiło się... coś. Dziób wielkiego fruwała, koszmarnego ptaszyska! Kiti podkuliła ogon, ale szybko zrozumiała, że to coś jest martwe! To jest... Czarna Rosa...!? Kapitan wyglądał na dumnego z siebie. Też byłaby dumna gdyby mogła pochwalić się czymś takim! Napęd na cztery żagle i do tego turbo wzlatywacz! Żeglowanie nabierało w tej sytuacji nowego znaczenia. Nie mogli jednak podziwiać statku zbyt długo gdyż pojawili się intruzi. Wilczyca zwęszyła ohydny smród gnijących skarpetek i niemytych nigdy stóp. Zewsząd wybiegły małe zielone stworki.

„No nie, jest ich tyle!”
Kiti nie wpadła w panikę, widząc że żeglarze nie przejęli się zbytnio napaścią. W końcu wyglądali na zaprawionych w bojach najemników i atak knypków półgłówków nie wywarł Nan ich większego wrażenia. Wilczyca starała się wyglądać jak najgroźniej w całym zamieszaniu, aby odpędzić do siebie cuchnących intruzów. Zjeżyła się, wciągnęła dużo powietrza i zaczęła zaciekle ujadać, miotać się wokół i robić dużo hałasu, jakby co najmniej wołu mogła rozerwać gołymi... szczękami. Przystopowała nieco na widok większego argumentu wroga. Był to troll.
„No ładnie!”
Zauważyła że kapitan ewakuował się na statek, wchodził po spuszczonej linie, ale jednocześnie ktoś też wciągał tę linę do góry. To była jej szansa ponieważ sama nie mogła się wspiąć. Ale ktoś mógł ją wciągnąć na górę! Pomyślała że tak jak przy krakenie, statek może okazać się nieocenioną bronią. Muszą mieć przecież armaty czy beczki z prochem! Skoczyła i złapała zębami za koniec liny. Wisząc, czekała aż ktoś tam u góry wciągnie ją wraz z kapitanem na pokład.
„Nie puszczaj, nie puszczaj, nie puszczaj!”

Wreszcie była na samej górze! Złapała się łapami o burtę i wskoczyła z trudem na pokład. Marynarze spojrzeli na nią ze szczerym zdumieniem i kilku chwyciło za broń. Podkuliła ogon i popiskując schowała się za kapitanem.
- Co to u licha jest? – mruknął.
- Kapitanie...!
- Tam jest troll – uciął szybko. – Łapać kusze i harpuny, potrzebują wsparcia!...
Najemnicy dostali rozkazy i mieli co robić. Kiti nie czekała dłużej, rozejrzała się po pokładzie w poszukiwaniu armaty. Dobiegła do jednej ale był duży problem. Troll był w dole, a armata celowała obecnie w niebo. Kiti zaparła się o działo i próbowała jakoś je przechylić, ale szybko odkryła, że to niemożliwe, bo gdyby armata miała celować tam gdzie powinna najpewniej wyleciałaby za burtę. W sumie to też nie było by złe... skoro spadające z nieba fortepiany są zabójcze, to dlaczego by nie armaty...
Próbowała wyrzucić armatę za burtę, ale to był głupi pomysł. Nie miała tyle siły żeby podnieść działo czy przechylić je za burtę.
„Głupota!”
Pobiegła po pokładzie, slalomem między najemnikami. Wskoczyła do ładowni. Szukała beczek z prochem.



„No!”.
Dobrała się do niewielkiej beczki, którą była w stanie przewrócić. Potoczyła ją do schodów i dalej złapała za brzeg zębami, ciągnęła na górę. Kiedy wreszcie była z beczką na pokładzie, potoczyła ją do burty i sprawdziła położenie trolla. Wycelowała i zostawiła beczkę, pobiegła po lampę. Łap wetknęła knot do płomyka. Ładunek był odpalony. Musiała wyrzucić go za burtę. Zaparła się przednimi łapami i tylnymi toczyła beczkę po burcie do góry, żeby przerzucić ją za burtę. Kiedy tylko beczka poleci, wychyli się za burtę, głośno ostrzegawczo szczekając.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 31-12-2010, 16:19   #108
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Papużka okazała się najsympatyczniejszym stworzeniem, jakie dotychczas spotkała na tym zapomnianych przez bogów (czy aby na pewno?) i (cywilizowanych, prawie wszystkich) ludzi lądzie.
Magini wciąż gwizdała do ptaka, przy okazji nie zamierzała poskąpić jadła w celu oswojenia nowego przyjaciela. Z torby jejmość wyjęła dużą pomarańczę, jak po obraniu okazało się soczystą, i rozdzieliła ją na kawałki. Używając przy okazji katalizatora zwanego cierpliwością, podzieliła się ze zwierzątkiem częścią pysznego owocu.

Wtenczas ptak radośnie reagował na takie gesty sympatii. Zlatywał z gałęzi na gałąź i odbierał pyszne kąski. W końcu nadeszła chwila, kiedy to spokój i spora doza cierpliwości zaowocowały naprawdę wspaniałym rezultatem: papuga weszła nareszcie na ramię pani czarnoksiężnik i zaczęła rozkoszować się smakołykami.

R. natychmiast przyszedł do głowy pomysł, jak może nazwać swego pupila (o ile nim zostanie, ale w końcu zawsze należało być dobrej myśli, więc - "chowańca").
- Roger, chcesz owocka? - zawołała do papużki i zagwizdała do niej. Niebawem w palcach dobrodziejki pojawiło się mango.

Roger wesoło pogwizdywał i kiwał się rytmicznie. Pokręcał zabawnie łebkiem, po czym zaczął delektować się nową przekąską. Czarny dziób był mocny, ptak mógł ponadto dziobnąć boleśnie, dlatego Magini szczególnie uważała, by owej papugi nie rozdrażnić ani nie spłoszyć. Od czasu do czasu korciło granatowowłosą, by ulubieńca pogłaskać po skrzydłach, jednak czuła, że na takie zabawy jeszcze nie czas. Dodatkowo zaś niedługo ferajna wraz z załogą Rosy oraz facetem w sukien... szacie ("I rajtuzach!" - wtrącił się złośliwy narrator) mieli się zbierać i iść dalej.

Roger nadal pozostał na "uczcie" na opiekuńczym ramieniu niewiasty, która odkryła w sobie nowy talent. Może nie była zaklinaczem papug, jednak dzięki dobremu podejściu do podopiecznego pierzasty przyjaciel pozostał na dłużej niż chwila. Podczas wędrówki przez gąszcze papuga nie odleciała w siną dal, ponieważ konsumował wtedy kawałki tropikalnego owocu zwanego jabłkiem. "Prezesik" był zadowolony, bo kiedy Magini chciała tym razem sama zakosztować rajskiego przysmaku, Roger polazł na bark czarodziejki i próbował dobrać się do czerwonego, soczystego owocu.

- Ale z ciebie łakomczuszek - rzekła z rozbawieniem do ptaka. - Jeszcze chcesz? - przy okazji pogwizdała do Rogera, który najwyraźniej uwielbiał gwizdy.
- AAAR! - pierzasty towarzysz zaskrzeczał i zgarnął sobie część jadła czarodziejki.

Cóż, o przyjaciół należało w końcu dbać. Również o tych nowych. Magini nie skrzywiła się z powodu lekkiej zachłanności Rogera, wyjątkowo nie narzekała, że zwierzątko nieco "pasożytuje" na jej zapasach jedzenia. Proces oswajania ptaka powiódł się na tyle dobrze, że tym razem ten dał się pogłaskać delikatnie po skrzydłach. Roger, najedzony i zadowolony, pogwizdywał melodyjnie. Zdarzało się nawet, że przedrzeźniał niektórych żeglarzy i towarzyszy R. Szczególnie upodobał sobie jednak przedrzeźnianie swojej pani.
- RaaaRARARAAA fiuu! - szczebiotał po własnemu ptaszek. Swoją wypowiedź zakończył gwizdem.

- Roger - Magini zagwizdała do pupila.
- RRROOO-ARRR! - ptak zaczął naukę nowych słówek.
- Ro-ger.
- RRRRROOO-ARARARAAAA! [I wanna some fruits, Missy!] - pupil chyba szybko się zniechęcił. Powrócił do gadania we własnym, papuzim języku. - FIIUIUIUIU ARRR! - [I know you have'at!]

- Ślicznie ci idzie, Roger - pochwaliła pupila R. i w nagrodę... wyciągnęła jeszcze jedno jabłko. - Chcesz jabłuszko? - zagwizdała do ptaka.
- ARRRRRARA FIUUU KRAAA! [Yeah, thazzat I want!]
Roger z radością przyjął nowy podarunek. Wkrótce papuga chrupała wyjątkowo soczysty kawałek owocu. Magini z wielką chęcią karmiła nowego zwierzaczka.
- Powiedz "Roger" - czarodziejka powróciła z równie dużym entuzjazmem do nauczania papugi.
Natomiast ptaszek z większą ochotą oczekiwał kolejnego rarytasu.
- ROOOO-AAARRR FIUFIU KRAAAAAK! [Say: I'll give ya some goody!] - zaskrzeczał i ozdobił swoją wypowiedź gwizdaniem.

Wyprawa przez dżunglę. Ekscytująca, ale również niebezpieczna. Wycieczka, podczas której szczególnie należało mieć oczy i uszy dookoła głowy. Było to bowiem miejsce, gdzie ludzka i nieludzka stopa nie zawsze mile bywała widziana. Azyl dzikich zwierząt i innych stworów, które strzegły tutaj swych legowisk.
W pewnym momencie podróżnicy zostali zaatakowani przez gobliny, lub jak też nazwał inaczej Ursuson: Naghwa. Jakkolwiek by to się zwało, oznaczało w obecnej chwili to samo: niebezpieczeństwo. Zwłaszcza, że małe, wredne i agresywne "ludziki" zaatakowały ich znienacka. Bestiariusz okazał się tym razem dużo użyteczniejszy niż wskazywało na to pierwsze wrażenie, gdyż Magini dowiedziała się, że owa rasa, która przeprowadziła szarżę na podróżnych, zwykła do sprawiania niespodzianek, nie zawsze zresztą przyjemnych. Księga nie kłamała, określając te stworki "małym kłopotem". Małym, pomnożonym razy kilkanaście, kłopotem, z którym na szczęście grupa zdołała się rozprawić.

Napad na załogę Rosy oraz poszukiwaczy fuchy (i ogromnej ilości złota) musiał obowiązkowo zwieńczyć troll. Wysoki na jakieś cztery metry stwór, na dwa i pół metra szeroki - co prawda gabarytowo na tle swych pobratymców wyglądał, jakby był na diecie, ale mimo wszystko dla pani Magini takie spotkanie nie miało w sobie za grosz uroku.
Wtenczas przewertowała Księgę Potworów, która po raz kolejny ją uratowała swą radą. Okazało się, że choć potwór mocarny był, to jednak na niego znalazła się metoda jak na głoda. Jak nawet Achilles swój słaby punkt posiadał w stopie, tak u trolla takie miejsce znajdowało się w klatce piersiowej, jak głosił bestiariusz, zanadto ścierwo ognia ani światła nie znosiło.

W tym momencie aż pragnęło by się krzyknąć: "Więcej światła!". Istota w tarapatach woła, Pan Bóg liny rzuca. Odnośnie powrozu, to jak na zawołanie z góry ktoś go właśnie rzucił. Niektórzy z ferajny skorzystali z tego koła ratunkowego; ponadto został telefon do przyjaciela oraz pytanie do publiczności.
Owa droga ucieczki prowadziła na... statek? Na Latającego Holendra? Czy to była ta Rosa, najwspanialszy statek, co nie tylko pływał po siedmiu morzach, ale też, jak pokazywała ta sytuacja, wznosił się w powietrze? R. nie miała czasu się nad tym zastanawiać. Zresztą, do stu piorunów - jest przecież Maginią. Światło chociażby potrafiła wyczarować. Wtenczas jednak musiałaby ryzykować, by skłonić draństwo do chylenia się ku ziemi (bynajmniej nie w sensie oddawania jejmości pokłonów).

A to oznaczało, że... pora się zabawić!
Ciekawe, czy ten osiłek załapał, o jaką zabawę może chodzić Magini.
- Świetnie, mi też jest ciebie... niemiło poznać! - ciemnowłosa zatrzasnęła prędko księgę, schowała ją do torby. Szybko też uskoczyła przed ewentualnym ciosem ze strony paskudy. - Co powiesz na zabawę w zabijaka!?

Swój czar wymierzyła tam, gdzie potwór mógł mieć serce.
- Ja tutaj jestem the Great Spirit, a ty pragnienie - dodała nieco zuchwale. A złoto, jak Magini wiedziała, było tylko dla zuchwałych. - Ja ci przystrzelę w serducho i dam oświecenie. Co powiesz na to!

Potwór zamruczał, a później zaryczał. Może nie spodobało mu się, co żółtooka do niego rzekła, A Może to oznaczało, że pomysł bardzo mu się spodobał.
- Widzę, że jesteś jak na lato! - pani czarnoksiężnik trzymała nadal bezpieczny dystans względem trolla. - So let's the party begin!
___
Użyty czar: Oszołomienie
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.
Ryo jest offline  
Stary 01-01-2011, 05:12   #109
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Dirith obserwując reakcję marynarzy na swoje słowa dotyczące prawdopodobnego portu docelowego wytaszczonych właśnie pakunków wiedział, że trafił w sedno. Dyplomatą co prawda nie był, tak więc nie zawsze udawało mu się dogadać z różnego rodzaju przemytnikami lub organizacjami z pod znaku tych mniej legalnych, ale mimo wszystko do tej pory zawsze udawało mu się jakoś cało z takich sytuacji wydostać. Nawet kiedy rozmówcy uznawali, że ten drow wie za dużo i łatwiej będzie go uciszyć niz iść z nim na układ.
Na szczęście ta sytuacja poszła bardziej po jego myśli, choć to prawdopodobnie dzięki zapewnieniom Magini o zapłacie w złocie. Co prawda Ditrith mógł zaoferować swe usługi w zamian za podróż, jednak gdy usłyszał, że w zamian za przewóz ma tylko siedzieć cicho, postanowił mimo wszystko się zgodzić. Nie podobało mu się co prawda zostawianie maga od tak sobie, co uwidoczniła skrzywiona mina i niezbyt przyjazne spojrzenie w stronę ociągającego się z naprawami człowieka, jednak mimo wszystko stwierdził, że bardziej będzie mu się opłacało popłynąć statkiem, niż lecieć na smoku i być zdanym na łaskę dobrej woli tchórza w piżamie. Co prawda statek jest pełny najemników, którzy w każdej chwili mogą się na niego rzucić, jednak lepsze to niż lot, gdzie w tym drugim wypadku jeśli pójdzie coś nie tak, to drow zostaje sam po środku morza, oceanu czy Chaos wie jak dużego akwenu wody. A tak, jeśli zostanie zaatakowany na statku, będzie miał owy okręt do dyspozycji.. jeśli oczywiście przeżyje.
Tak więc mroczny elf ruszył za dziwnym człowiekiem i jego grupą najemników, aby po jakimś czasie wędrówki dziwny cień przeleciał nad koronami drzew. W pierwszej chwili likantrop myślał, że mag mógł naprawić swojego gada dużo szybciej niż się zapowiadało, jednak szybkie spojrzenie w górę odrzuciło taka możliwość. Tuż potem kapitan statku zaczął wspinać się po linie na pokład.
Jednakże drow nie zdążył się przygotować do wspinaczki linowej, gdyż niemalże w tym samym momencie wraz z innymi rozbitkami i pozostałymi na ziemi najemnikami został zaatakowany przez gobliny. Rozejrzał się więc szybko w sytuacji przyglądając się jak małe zielone mięso armatnie pojawia się aby spróbować kogoś zaatakować i znika w krzakach aby samemu nie dać się trafić, co powodowało powstanie w pewnej mierze chaosy bitewnego.. przez który bardzo szybko wpadł Dirithowi do głowy pewien pomysł na zakończenie rozpoczętych na wyspie spraw. Mianowicie gdy na scenę wkroczył troll, mroczny elf sięgnął prawa ręką pod swój płaszcz za plecy, aby tam zmaterializować wakizashi i udać wyciąganie swojego miecza z pochwy. Wszak załoga Czarnej Rosy nie musi o nim wiedzieć wszystkiego. Następnie drow ruszył w krzaki za jakimś, wykonującym właśnie odwrót taktyczny na z góry upatrzone pozycje, goblinem. Miał nadzieję dzięki temu zniknąć z oczy wszystkich, aby móc spokojnie zająć się swoimi sprawami.
Tak więc kiedy był już ukryty zmienił postać na tygrysią, aby móc sprawnie przemierzać dżunglę i pozostać w miarę mało zauważonym gdy ruszał w kierunku wioski tubylców, gdzie chciał załatwić jedną rzecz. Na szczęście bieg w gąszczu zarośli pod postacią tygrysa nie należał do trudnych, tak więc Dirith szybko dotarł na miejsce.

Zdyszany tygrys wbiegł szybko do wioski i natychmiast zaczął szukać szamana.
Został powitany okrzykami radości, uznania ale i trwogi, wojownicy wiwatowali, kobiety kłaniały się na klęczkach.
- Gdzie jest szaman?! - warknął donośnie, i kiedy w końcu go znalazł zaczął szybko tłumaczyć o co chodzi.
Szaman zjawił się, ze zdwojoną mocą wielbiąc swojego Szaimę, który przed chwilą przefrunął nad wioską na Złym Duchu!
- Zły duch nie żyje.
- OOOOOoooaaaaa! -
szaman powtórzył twoje słowa w języku tubylców, na co znów zapanowała radość.
- A teraz zbierz szybko wszystkich wojowników. Na górze - tygrys zaczął rysować mapę prowadzącą do jaskini maga. - mieszka człowiek, który ukradł z plaży moją księgę!
- Ooo! Człowiek śmiał okraść Szaima?!?! -
szaman nie posiadał się z oburzenia. - Co za człowiek, gdzie on być?!?!
- On jest tutaj, -
odparł Dirith wskazując prowizoryczną jaskinię na szybko naszkicowanej mapce - w tej jaskini w skałach. Mógłbym sam ją odzyskać, ale to wasza próba i jeśli chcecie abym zesłał na was swoje błogosławieństwa, to wy musicie ją odzyskać i ukarać tego człowieka wbijając na pal.
- Haihaihai! -
poparł natychmiast szaman. - Człowiek zdrajca wyklęty!!! Zabrać i zjeść! - po chwili zastanowienia dodał - Wbić na pal! [chyba tutejsi tego nigdy nie robili, tym lepiej, w końcu kiedyś dojdą do wprawy...]
- Chyba, że sam mam to zrobić, i zesłać na wasza wioskę mój gniew oraz klątwę? - stwierdził spokojnie przyglądając się reakcji szamana na jego słowa.
- Nie, Szaima! - przeląkł się. - My wezwać natychmiast wszystki wojownik i iść nabić na pal złodziej zdrajca! - pognał skonsultować się z wodzem wioski, ten wykonał ruch jakby ręką podrzynał sobie gardło, na co wojownicy obecni w wiosce wznieśli dzikie wojenne okrzyki.
- My znaleźć i na pal!!! - oznajmił zaciekle szaman.
Każdy załapał włócznię, łuk, widelec czy co miał pod ręką i horda z wrzaskiem dzikich kibiców demolujących stadion ruszyła we wskazanym kierunku, na co tygrys uśmiechnął się szeroko.
Co prawda gdyby wiedział jaka karę zaproponuje tutejszy szaman nie proponowałby nabijania na pal, tylko wyegzekwowanie owej kary przed właściwym zabiciem zdradzieckiego maga, jednak kiedy tubylcy ruszyli nie było już na to czasu. Wszak prawdopodobnie nie nabijali jeszcze nikogo na pal, więc człowiek również powinien się trochę pomęczyć przed swoją śmiercią, więc wszystko będzie w jak najlepszym porządku. Tak więc Dirith ruszył z początku w tą samą stronę co tubylcy, aby udać, że podąża w tym samym kierunku aby obserwować ich dokonania, jednak po wbiegnięciu do lasu tygrys skierował się z powrotem w stronę statku. Żałował trochę, że nie może obserwować całej sytuacji, jednak teraz było ważniejsze dostanie się na statek odpływający z tej wyspy niz oglądanie stada tubylców zabijającego jednego człowieka. Najważniejsze było to, żeby mag nie naprawił smoka do ich ataku, choć nawet jeśli mu się to jakimś cudem uda, drow nadal miał nadzieję, że mimo wszystko któremuś z tubylców uda sie prześlizgnąć do groty czarodzieja i wykończyć gościa. Wszak nie byłby zadowolony, gdyby magowi udało się skontaktowac z Silverstingiem i ostrzec go o nadchodzącym tygrysołaku. Dzięki temu Dirith miał większe szanse na szybsze odzyskanie notatnika Riktela, choć nawet jeśli Silversting byłby gotowy na jego przybycie nie za wiele by to zmieniło. Mroczny elf po prostu miałby trochę twardszy orzech do rozłupania, jednak prędzej czy później i tak by odzyskał co należy do niego.
Nie było jednak czasu na rozmyślania i po kolejnej chwili biegu przez dżunglę tygrys był z powrotem na miejscu bitwy, gdzie znowu korzystając z panującego chaosu przyczaił się aby zmienić postać na powrót w elfią, oraz ponownie zmaterializować swoje wakizashi i rozeznać się w sytuacji przed podjęciem właściwego ataku na trolla w towarzystwie goblinów.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 02-01-2011, 18:44   #110
 
Bartosh's Avatar
 
Reputacja: 1 Bartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znany
Wojownik ruszył za tłumem, prowadząc na sznurku Kozę Nostrę, objedzoną do nieprzytomności suszonymi ziołami. Zwierze z wdziękiem przedzierało się przez gęstniejącą roślinność, nie racząc nawet spojrzeć na godne koziego pospólstwa jagody i korzonki. Od czasu do czasu kozie odbijało się doniośle, za każdym razem narażając Ursusona na kpiące spojrzenia idących przodem najmitów. Czerwony aż po same uszy Ursuson przepraszał bezgłośnie za karygodne zachowanie pupilki. Właśnie próbował jaśnie pannie kozie wyłożyć podstawy savoir vivre, gdy naokoło zaroiło się od zielonych Naghwa. Zaprawieni w bojach najmici szybko przegonili płochliwe bestie, tak że Ursuson nie miał okazji użyć swej broni. Zadowolony był jednak, bo jeden z napastników wbiegł mu pod samą ciżmę, narażając się na soczystego kopa w zielonkawą dupę.

- Tak właśnie. Mówimy dupę… Ę!, a nie dupe – tak mówią prostacy. Rozumisz?!

Trafiony laczkiem przedstawiciel Naghwa wyskoczył do przodu i roztrzaskał sobie łeb na wystającym z krzaków głazie.

Potworny ryk rozdarł powietrze, i oczom zwycięskiej grupy ukazało się goblinie wsparcie. Czterometrowy przedstawiciel gatunku Trollus Fetorum Vulgaris widocznie miał okazję podpatrzyć miejscowego wirtuoza gry w golfa, niejakiego Tygrysiego Drewna, gdyż wspaniale eksponując poprawną technicznie pozycje strzelecką zakręcił maczugą, posyłając dwóch najemników szerokim lobem ponad korony drzew.

„Lepiej nie zbliżać się do bydlaka, bo gotów i mnie posłać wprost na trzynasty dołek.”

Wojownik dobiegł do gobliniego ścierwa, w piersi którego tkwił świetnie wyważony oszczep. Wyrwał broń, i wykonując krótki dobieg cisnął nim, mierząc w paszczę przeciwnika.
 
__________________
Bar pod Martwym Mutkiem - blog Neuroshima RPG. Link w profilu. Serdecznie zapraszam!
Bartosh jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:05.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172