Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-06-2011, 22:54   #31
 
lauerhill's Avatar
 
Reputacja: 1 lauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodze
Klaus otarł rękawem osmoloną twarz.

- Na co czekacie!?, Chodźcie tu czym prędzej! To rozkaz porucznika! - Usłyszał.

Zlokalizował źródło dźwięku. Drzwi.

- Wolf! Biegiem! Do drzwi.

Otto oddał na oślep kilka strzałów w kierunku przeciwnika, wiedział, że nie wiele to da, ale strzelając czuł się pewniej. Czołg rozbity, nieprzyjaciel zbliża się. Może należało by pójść na dno razem z "okrętem". Sam nie wiedział skąd w czasie boju biorą się takie myśli, dopiero wybuch w bezpośrednim pobliżu wyrwał go z zamyślenia. Ruszył pochylony w kierunku drzwi. We wnętrzu kawiarni przygotowywano się do obrony. Amis są coraz bliżej. W kącie pomieszczenia medyk opatrywał jakiegoś dzieciaka. Broń nie będzie mu już potrzebna. Zabrał poczciwego mausera, dwa granaty i trochę amunicji. Był pewny jednego. Żywcem go nie wezmą.
 
__________________
"...Zbierałem obudzonych sumień żniwo..."

Zapraszam do Rekrutacji IN NEX VERITAS
lauerhill jest offline  
Stary 21-06-2011, 10:38   #32
 
Piter1939's Avatar
 
Reputacja: 1 Piter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodze
Sierżant Winters

-Muszę uważać na rakietnice…plan jest taki: Wy ze swoją drużyna zdobywacie ratusz, ja osłaniam ludzi sierżanta Johnsona i z flanki atakujemy kawiarnie. Przy okazji zniszczę to cholerne MG42 Ok.?-zapytał dowódca czołgu
-Ok! Powodzenia! -odpowiedziałeś i po tym jak czołg wypalił ruszyłeś do szturmu.

Po wrzuceniu granatu, weszliście przez pierwsze lepsze okno. Walało się tam pełno jakiś poprzewracanych regałów z aktami. Drzwi były otwarte ale zablokowane jakimś stołem, wydało się to Tobie podejrzane. Nagle jakby spod ziemi pojawił się Niemiec wykorzystując stół jako osłonę. Trafiłeś go prosto w głowę, zdążył jednak wystrzelić swoją serię która skosiła Talibura. Tak…mimo. że był ranny(twierdził że to tylko draśnięcie) koniecznie chciał iść z wami… niechętnie się na to zgodziłeś. Może powinieneś być bardziej stanowczy? Teraz to już nie ważne do pokoju wleciał granat! Lipton zdążył go odrzucić. Po wybuchu Usłyszeliście tylko krzyk szkopa z korytarza. Ruszyliście dalej, mijając trupy Niemców. Trafiliście na szeroki hol, blisko były schody. Po środku holu była prowizoryczna barykada ,zza której ostrzeliwały was fryce. Odwróciłeś uwagę szkopów zygzakując między kolumnami a sam nakazałeś Vestowi rozwalić ich osłonę bazooką ,upewniwszy się wcześniej czy został mu jeszcze jakiś pocisk. Wykonał swe zadanie perfekcyjnie zabijając dwóch kolejnych przeciwników. Rzuciłeś Szwabom granat na górę. Po chwili na parter spadł trup Niemca. Pewnie wypadł zza balustrady. Jak spostrzegłeś kątem oka był sierżantem. Zostało jeszcze jedno pomieszczenie na wprost. Tymczasem z tyłu nadbiegli Evans i Welsh. Twierdzili, że taki dostali rozkaz od porucznika. Zostało co najmniej jedno pomieszczenie na parterze oraz całe piętro do oczyszczenia z wrogów. Twoi ludzie czekali na dalsze rozkazy.

Sierżant Fireheart.

Zgromadziliście się prawie wszyscy w jednym budynku. Wreszcie udało się połączyć z porucznikiem! Rozkazy były takie: Po zakończeniu ostrzału moździerzowego, mięliście zając domki przy rzece. Ucieszyłeś się że dostałeś wsparcie. Pozwoli to zapewne uniknąć strat. Ostrzał miał się rozpocząć za minutę i trwać mniej więcej drugie tyle. Czekaliście z napięciu. Wreszcie zaczęło się! Wyraźnie słyszeliście kolejne eksplozje pocisków. Gdy ostrzał się skończył, odczekałeś jeszcze trochę dla pewności. Następnie wyszliście na zewnątrz. Chaty przy rzece były mocno zniszczone. Na zewnątrz natknęliście się na jednego trupa. Zapewne próbował uciekać gdy ostrzał się rozpoczął. Pozostałym Niemcom i tak nie pomogło, że zostali na swych stanowiskach. Nie znaleźliście nikogo żywego. Zauważyłeś, iż pada coraz mniej a na niebie przez warstwę chmur, nieśmiało próbuje się przebić słońce. Pomyślałeś, że przynajmniej widoczność będzie lepsza. Miałeś dość tego deszczu, byłeś ,podobnie jak Twoi ludzie ,cały przemoczony. Ale dość dywagacji! Trzeba ruszać dalej. Podszedłeś wraz z drużyną pod jeden ze zrujnowanych budynków. Wychyliłeś się ostrożnie zza rogu. Nietknięty budynek na bliższym planie a na dalszym…Tak! Most a na nim uciekające Szkopy. Trzeba teraz wymyślić jakiś plan.

Ppor. Klaus

Pozwólcie tutaj.,Klaus- usłyszałeś za sobą. To był głos porucznika. Ponaglił Cię gestem byś do niego podszedł. Odłożył swój karabin snajperski pod ścianę i odezwał się pierwszy ściszonym głosem:

-Nasza sytuacja jest krytyczna. Zarządziłem ewakuację. Dowództwo już wie że nie damy rady się utrzymać. Saperzy także najpewniej nie zdążą. Szykujesz się do obrony jak widzę…Nie mogę na to pozwolić…Jesteś doświadczonym czołgistą, tacy jak ty będą nam jeszcze potrzebni w tej wojnie. W kawiarni zostanę tylko ja i ewentualnie ochotnicy, będziemy osłaniać odwrót. Rozkazu Ci jednak nie wydam, zrobisz jak uważasz.

Po tych słowach odwrócił się wziął swój karabin i udał się na piętro. Zostało ci mało czasu na decyzję.
 
Piter1939 jest offline  
Stary 26-06-2011, 12:15   #33
 
Slywalk's Avatar
 
Reputacja: 1 Slywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodze
Winters w podświadomości wiedział że szczęście jest limitowe i kiedyś się skończy. Nie przypuszczał że szczęście Talibura, tak szybko się wyczerpie. Szybko zerwał nieśmiertelnik Wiliama, w tym czasie reszta odziały wchodziła do ratusza.

Kilka minut i trupów później Winters i jego ludzie zabezpieczyli główny hol. Na parterze zostało co najmniej jedno pomieszczenie, oraz całe piętro. W pierwszej kolejności zajmą się parterem, Niemiaszki na górze pewnie się nigdzie nie wybierają..

- Dobra Welsh skoro już tu jesteś, będziesz trzymał w szachu ty na górze. Jeśli spróbują uciec tędy, poślesz ich do piekła.

Welsh przewrócił stół, który jakimś cudem nie był użyty w barykadzie i razem z Evansem ustawili go blatem w kierunku schodów, następnie Welsh się za nim schował i czekał.
Do jego oddziału wrócili prawie wszyscy, brakowało tylko Granta i Perconty'ego, no i oczywiście Talibura.

-Panowie czyścimy parter. Za mną! - powiedział Winters.
Ruszyli do niezbadanej części ratusza. Znajdowały się tam tylko jedne drzwi, a sądząc po rozmiarach budynku, sierżant uważał, że znajduje się tam swego rodzaju archiwum. Na drzwiach była zawieszona jakaś tabliczka z napisem po francusku. Jednak Winters nie mylił się, kiedy delikatnie uchylił drzwi lufą Garanda, gotów w każdej chwili odskoczyć, zobaczył rzędy regałów z jakimiś dokumentami, szufladami i kartonami.
Weszli ostrożnie i rozproszyli idąc delikatnie wzdłuż pomieszczenia. Napięcie było aż zanadto wyczuwalne. Nie było pewności czy z naprzeciwka nie wyskoczy jakiś Fryc i nie skosi sierżanta serią. Doszli prawie do końca archiwum, kiedy za nimi dało się słyszeć charakterystyczne wystrzały z BAR-a. Winters obrócił się, podobnie jak reszta jego ludzi.
- Vest, Ramirez zostańcie ze mną. Reszta do Welsha. - rozkazał Richard.

Zostało im do przeszukania jakieś pomieszczenie na tyłach archiwum. We trójkę podeszli i ustawili się pod drzwiami. Vest i Winters celowali ze swoich broni do drzwi, Vest z karabinka M1, a Winters z Garanda. Ramirez z Coltem w ręku podszedł do drzwi. Bazookę zostawili w holu ratusza, gdyż nie mieli już pocisków.
Joseph złapał za klamkę i pociągnął za drzwi. Pomieszczenie było puste. Wrócili do reszty.

- Sir! Kilku Niemców próbowało ucieczki, ale odwiodłem ich od tego pomysłu. Chyba jednego udało mi się trafić. - zameldował Welsh.
- Dobra robota – pochwalił Winters – teraz my się nimi zajmiemy.

Winters i jego oddział podeszli do schodów.
- Rzucie im jeszcze dwa odłamkowe – polecił Winters.
Vest i White wypełnili rozkaz i na piętro poleciały dwa granaty odłamkowe. Przed eksplozją Winters zdołał usłyszeć „Achtung Granate!”. Z góry posypały się odłamki tynku i mebli. Zanim kurz opadł Richard i jego ludzie byli już na górze. Niemcy musieli się wycofać do innych pomieszczeń, korytarz był pusty. Po prawej stronie były wejścia do dwóch pomieszczeń, po lewej do trzech.

Winters pokazał gestami swoim ludziom, że trzech pierwszych idzie z nim na lewo, kolejnych czterech na prawo. Rozproszyli się, chowając się za ozdobnymi filarami i w wnękach. Podeszli do pierwszych drzwi. Były lekko uchylone, więc Winters pchnął je lufą. Cisza. Sierżant zdecydował zajrzeć do środka. Najprawdopodobniej było to biuro burmistrza i było puste. Winters wycofał się podszedł do drugich drzwi. W tym samym czasie drugi odział uporał się z pierwszym pokojem.

Sierżant pociągnął za klamkę i okazało się, że te drzwi są zamknięte. Richard wątpił by to Niemcy się tam zamkli, ale wolał nie ryzykować, kazał Liptonowi i Ramirezowi wyważyć drzwi, a sam razem z Vestem podszedł do ostatnich drzwi. Te były uchylone, ponownie pchnął drzwi lufą i zaraz rozległy się strzały które podziurawiły otwierające się drzwi. Winters kucnął, bał się, że Niemcom może przyjść do głowy strzelać po ścianie, a te nie wydawały się grube.

- Masz jakieś granaty? - zapytał Vesta.
- Ostatni - odpowiedział Thomas. I odbezpieczył i wrzucił do środka odłamkowego. Rozległ się krzyk, huk eksplozji i jęki rannych. Winters wpadł do pomieszczenia, które okazało się być dużym biurem z aktualnie wywróconymi biurkami. Wszędzie latały papiery, wyrzucone przez wybuch granatu. Zaraz za nim wpadł Vest. Już dopadał do biurka, kiedy rozległ się pojedynczy wystrzał i Thomas padł z krzykiem na ziemię. Krzyczał trzymając się brzuch. Winters wstał i zobaczył czającego się w koncie Niemca, z wycelowanym w niego Mauserem. Sierżant celował do niego z Garanda. Obaj mierzyli się przez sekundę wzrokiem.
-Heil Hitler! - wrzasnął Niemiec i wystrzeli.
Winters zrobił to samo, jednak spudłował, a pocisk Niemca trafił go w prawe ramię. Po strzale pusty magazynek Garanda wyleciał w powietrze, a Fanatyk z uśmiechem na ustach zaczął przeładowywać karabin. Winters miał po raz kolejny szczęście, gdyż Mauser się zaciął.
-Scheiße! - ryknął podenerwowany Niemiec i wyciągnął nóż.
Rzucił się na Wintersa i powalił go. Jedną ręka złapał go za szyję, a drugą próbował wbić mu nóż w pierś. Sierżantowi udało się złapać za rękę z nożem i starał się ją odepchnąć. Drugą ręką próbował wyrwać się z uścisku, jedna rana postrzałowa uniemożliwiała mu wykorzystanie wszystkich sił. Przegrywając powoli na oby frontach, Winters zdecydował się na ostatni desperacki atak, prawą ręką wyszarpał z kabury Colta i celując w tułów przeciwnika, pociągnął kilka razy za spust. Oczy Niemca zrobił się puste i cały ciałem runął na Wintersa. Nad sobą usłyszał krzyki i po chwili ucisk na pierś zależał, kiedy Lipton i Evans dźwignęli ciało Niemca i pomogli mu wstać. Trochę otumaniony sierżant rozejrzał się po pokoju, były tam ciała jeszcze trzech Niemców, zabitych niewątpliwe wybuchem granatu.

- Reszta pokoi czysta – zameldował Lipton Richardowi i zajął się opatrywanie jego rany -Ma pan znowu szczęście sierżancie, kula przeszłą na wylot.
- Co z Vestem?- zapytał Winters.
- Kula nie uszkodziła żadnych ważniejszych organów, ale trzeba go jak najszybciej zabrać do szpitala. Grant już tu idzie, a Wynn wzywa ambulans.

Za drzwiami czekała reszta jego oddziału. Bitwa już się kończy, za oknem słychać już tylko pojedyncze strzały.
- Lipton, Evans zostańcie z Vestem, reszta za mną.
Winters podniósł Garanda, przeładował go i zawiesił na plecach. Następnie ruszył w kierunku schodów. W połowie drogi minął się z Grantem który biegł do Vesta. Wyszedł przed ratusz i chowając się za murkiem próbował ocenić sytuację na polu bitwy.
 
Slywalk jest offline  
Stary 27-06-2011, 02:06   #34
 
MatrixTheGreat's Avatar
 
Reputacja: 1 MatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputację
„Tak… to piekło powoli się kończy… Zostało jeszcze tylko jedno zadanie i będzie można odetchnąć”

Wyglądało na to, że plebania, w przeciwieństwie do reszty budynków nie ucierpiała zbytnio przy ostrzale. Jaka szkoda… byłby kolejny kłopot z głowy, ale nie może być zbyt różowo. Matt z uśmiechem patrzył na uciekających Niemców, to był jego błąd jednak Bóg musiał nad nim czuwać. Seria pocisków przeleciała dokładnie nad jego hełmem.

- Matt kurwa! - pociągnął go w dół Campbell, chociaż oboje byli już dość pochyleni.
- Kevin… jak wrócimy do domu… stawiam ci whisky…
- Świetnie dawno nic nie piłem.
- Walą z plebani? - zapytał sierżant, który jakby dopiero zaczynał się otrząsać.
- A widzisz gdzieś jeszcze coś czego nie zdobyliśmy? Zostali już chyba tylko tam.
- Jakieś propozycje? - wszyscy spojrzeli z niedowierzaniem na Matt’a, wydawało się, że zaczyna się dobrze bawić - Mam pewien pomysł.

Fireheart ostrożnie wyjrzał zza rogu. W południowej ścianie plebani były trzy okna. Strzały rozległy się ponownie, niedobitki waliły z prawego okna.

- Raul, Kevin, Stafford zaporowy! - wydarł się sierżant, a żołnierze posłusznie zaczęli posyłać ołów w stronę szwabów - Lee zrób mi wyrwę w tym oknie!

Hunter, który dotychczas pozostawał na tyłach teraz wreszcie mógł się odegrać. David załadował bazookę i poklepał kolegę po plecach, by dać do zrozumienia, że jest gotowa do strzału. Lee nacisnął spust i smuga dymu przecięła powietrze. Pocisk wysadził prawą część południowej ściany, robiąc dziurę wielką jak pokój znajdujący się w środku.

- Raul, Gary, zostajecie. Lee też czekasz tutaj z nimi, załaduj już swoją koleżankę bo może być jeszcze potrzebna. Cała reszta za mną biegiem. Osłaniajcie nas!

Ruszyli z krzykiem, na szczęście ogień już się nie odezwał. Ustawili się pod ścianą, a Matt zajrzał do dziury. Pokój przypominał kuchnię, na środku leżały zmasakrowane wybuchem zwłoki Niemca. Dziwne, że tylko jeden. Sierżant pokazał gestem by wejść do środka. Jedne drzwi prowadziły na lewo, drugie prosto.

- Carter, Green, Stone i Blackshire na prosto. Stafford, Brown i Campbell za mną. - powiedział półszeptem Matt.

Obie drużyny ustawiły się na miejscach. Drużyna sierżanta celowała w drzwi, a on sam wyważył je kopniakiem. Może było to nierozważne, ale jakże widowiskowe. Matt już nie myślał, teraz działała adrenalina. Na jego szczęście za drzwiami nikogo nie było. Pokój wyglądał na jadalnię, a naprzeciw były kolejne drzwi. Tym razem to James popędził je otworzyć, tylko delikatniej. Wtedy z tyłu dobiegły ich odgłosy strzałów, poprzednia drużyna musiała się na kogoś natknąć.
Brown uchylił drzwi lecz nikogo nie zauważył. Stafford i Fireheart nie opuszczając karabinów chcieli już wchodzić, więc James otworzył drzwi trochę szerzej i… do jadalni wpadł celnie wymierzony granat. Joseph nie tracąc zimnej krwi wkopał go z powrotem do pomieszczenia i zamknął drzwi, gdyż przerażony Brown stanął jak wryty. Wszyscy odskoczyli od drzwi, a zza nich dało się słyszeć przed wybuchem: „Scheiße!”.
Cała czwórka wskoczyła do środka jednak zwłok nie było. Zauważył je dopiero Campbell, który wyjrzał przez wybite okno. Niemiec musiał próbować wydostać się nim, gdy granat z powrotem wpadł do pomieszczenia.
W tym pomieszczeniu także były tylko jedne drzwi, na prawo. Matt ostrożnie je otworzył i zobaczył, że wychodzą na ten sam korytarz, na którym wcześniej padły strzały. David o mały włos nie wystrzelił w sierżanta, który pojawił się za nimi.

- Cholera! Uważajcie następnym razem!
- Czemu stoicie?
- Jak weszliśmy tutaj to większa grupka uciekała akurat na zewnątrz - wskazał drzwi na końcu korytarza - chcieliśmy ich posłać do diabła, ale nie zdążyliśmy. Rzuciliśmy się za nimi, jednak zaczęli do nas strzelać z następnego pomieszczenia. Wykurzyliśmy ich stamtąd bez strat po obu stronach, bo się wycofali w głąb domostwa. Teraz pilnuję, żeby nie zaskoczyli nas od tyłu, gdyby tamtym zachciało się wracać. William wziął pozostałych tam.

Matt pokazał reszcie, by pobiegli z nim do Cartera. Mało co nie dostał pociskiem i rzucił się do ściany w charakterze osłony. Z drzwi do następnego pokoju ładowali w nich Niemcy.

- I jak? - zapytał radiotelegrafistę.
- Srak! Nie możemy nic zrobić, przydusili nas ogniem! Nas jest więcej, ale mają stosunkowo mały cel: te drzwi, więc gówno możemy zrobić. Czekamy aż im się skończy amunicja!
- Niezbyt dobry pomysł! Stone! Zamień się z Blackshire’m! Dostałeś morfiny, ale jakby nie było on jeszcze nie dostał, leć po niego!

Ronald pobiegł, a po kilku sekundach był już u nich David.

- Przygotuj odłamkowy młody! - powiedział do niego sierżant i wyczekał, aż Niemcy będą przeładowywać. Nie wychylał się, wystawił tylko Thompsona i nacisnął spust. Szkopy musiały na chwilę się schować za osłonę, a to dało David’owi wystarczający czas, by wrzucić do środka granat. Nastąpił wybuch i amerykanie z impetem weszli do środka.

- Jest tylko jeden trup! - krzyknał William - Było ich więcej!
- Jesteś pewny?
- Na sto procent sierża…
- Tam jest! - krzyknął Blackshire, który zauważył ruch w następnym pokoju.

Doskoczyli do ściany, a David wychylił się i zauważył, że Niemiec jest schowany za zwykłym drewnianym stołem. Stanął w drzwiach i pociągnął za spust będąc pewien, że przebije osłonę szwaba. Odezwało się jedyne cichy dźwięk, który towarzyszył pustemu magazynkowi. Z przerażoną twarzą zobaczył jeszcze jak szkop wychyla się z za stołu i posyła serię z MP40 w jego stronę. Szczęście w nieszczęściu zaraz po strzałach Niemca odezwał się… BAR Raula, który właśnie stał za oknem. Blackshire’a trafiło kilka pocisków, wszystkie w nogi. Gdy zorientowali się, że szkop nie żyje do rannego szybko doskoczył sanitariusz.

- Wszystko w porządku młody, wyliżesz się z tego… - powtarzał do wrzeszczącego z bólu David’a.
- Widzę, że wpadłem o kilka sekund za późno - rzucił Shepardson - Zauważyliśmy, że szwaby się wycofują, więc postanowiliśmy wejść od drugiej strony i wam pomóc.
- To było niebezpieczne!
- Ale jak widzisz intuicja mnie jednak nie zawiodła, gdyby nie ja to pewnie gryzłby już ziemię.
- Wiem i dzięki ci… Dobra, przeszukać resztę budynku! Raul, ty idziesz ze mną.

Ludzie rozpierzchli się poszperać, a Matt wszedł po prostu w najbliższe, nie sprawdzane drzwi. Wyglądało na sypialnię. Odsunął karabin od ramienia, gdy był już pewien, że nikt go nie zaskoczy w środku. Gdy chciał wychodzić potknął się o coś. Raul chwycił go, by nie upadł i oboje sprawdzali co to było. Luźna deska w podłodze, wyglądało na to, że była to jakaś mała piwniczka. Usunęli przeszkodę i aż oczy im się zaświeciły na sam widok znaleziska.

***

Cała drużyna, oprócz sierżanta i Raul’a stała już na zewnątrz, a Kevin darł się za uciekającymi przez most Niemcami i aż skakał z radości:

- Tak!!! Cha cha cha! Idzicie się pieprzyć! I tak was dopadnę! - wrzeszczał i rzucił hełmem w stronę mostu.
- Wyluzuj, jeszcze będziesz miał niejedną okazję do rozróby - poklepał go po ramieniu Davis.
- Stary, nie cieszysz się?
- Nie ma z czego… tyle niepotrzebnej śmierci…
- Na to nie mamy wpływu, oni strzelają do nas, my do nich.
- To jest bez sensu… Black… Hall… Pamiętasz jak jeszcze razem z nimi graliśmy w baseball?

Oboje spuścili głowy. Jakąś minutę po tym z drzwi wyszedł Fireheart z uśmiechem na ustach.
- Chłopcy! Patrzcie co znaleźliśmy! - wszyscy skierowali wzrok na Raul’a, który wyszedł właśnie z budynku ze skrzynią szampana i wina. Prawdopodobnie były między nimi także butelki mszalnego.
- Chodźcie i częstujcie się! Zasłużyliście…
 
MatrixTheGreat jest offline  
Stary 28-06-2011, 10:16   #35
 
Piter1939's Avatar
 
Reputacja: 1 Piter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodze
Sierżanci Winters i Fireheart

Stało się jasne, że udało wam się zwyciężyć. Z kawiarni wyprowadzano właśnie rannego niemieckiego oficera i nieprzytomnego pancerniaka. Zauważyliście tłum cywili, rozśpiewany machający trójkolorowymi flagami,zbliżający się do mostu. Kogo tam nie było! Francuzi chyba mieli nawet orkiestrę! [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=4K1q9Ntcr5g&feature=related [/MEDIA]
Powoli ten głośny korowód zbliżał się do waszych pozycji.

Nie mieliście jednak czasu by bliżej się przyjrzeć. Baker wezwał was do siebie. Wszyscy sierżanci zgromadzili się przy poruczniku,w kamienicy. Był ranny, wyraźnie widać było zakrwawiony opatrunek na lewym ramieniu. Trzymał się jednak twardo. Rzekł do was:

-Gratuluje wszystkim doskonale wykonanego zadania! Dowództwo na pewno to doceni. Jednak to jeszcze nie koniec.Za parę minut zjawią się saperzy, potem czołgi. Te ostanie nie będą się zatrzymywać. Naszym zadaniem jest teraz by wszystko przebiegało sprawnie. O’ Neil zajmiesz się naszymi poległymi, wszystkie nieśmiertelniki mają być u mnie. Johnson dokładnie sprawdzisz wszystkie budynki i pomieszczenia czy nie ma tam jakiś niedobitków. Wiem też, że masz ważnego jeńca przyprowadzisz go do mnie. Winters i Fireheart musicie zapanować nad tym tłumem! Niech sobie świętują tyle, że nie na drodze! Bądźcie stanowczy ale nie brutalni. Ustalcie też jakieś czujki przy moście na wszelki wypadek. Pamiętajcie żeby wasi ludzie się nie rozbiegali, jak zaczną biegać za babami to ich później długo nie znajdziecie…Ogólnie pilnować porządku, żadnego szabru, żadnych samosądów. Mam nadzieje, że wszystko jasne, także do roboty panowie! Dalsze rozkazy przekaże później ale musicie wiedzieć, że wracamy do naszej dywizji, która się przegrupowuje i zajmuje pozycje obronne. Czekamy tylko na to aż zluzuje nas kompania piechoty i będziemy mieli transport.

Po tym gdy porucznik zakończył, ruszyliście do dalszych zadań. Okazało się, że saperzy już przybyli. Dwie ciężarówki plus ciągnik artyleryjski. Do mostu nie mieli jednak dojazdu. Drogę zagradzał wrak czołgu a drugiej kolejności tłum. Zastanawialiście się co dalej zrobić gdy nagle podszedł do was facet w luźno wiszącym na nim wojskowym mundurze z aparatem zawieszonym na szyi.

-Może będę mógł pomoć? Znam francuski… Nie przedstawiłem się…Adam Damond z „American Ilustreted Post”
 

Ostatnio edytowane przez Piter1939 : 28-06-2011 o 10:28.
Piter1939 jest offline  
Stary 01-07-2011, 11:43   #36
 
Slywalk's Avatar
 
Reputacja: 1 Slywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodze
Bitwa zakończyła się ledwie kilka minut temu, a nie wiadomo skąd pojawiło się tyle osób. Chyba naprawdę musieli mieć tu ciężko, skoro ledwo ucichły strzały, a oni wyszli z kryjówek. Do Wintersa podbiegła jakaś dziewczynka z kwiatkami i zaczęła coś mówić po francusku. Sierżant nic nie rozumiał, uśmiechnął się tylko i wziął kwiatki. W zamian dał dziewczynce garść cukierków które nosił, od czasu pobyty w szpitalu. Uśmiechnęła się i zaraz znikła w tłumie. Winters zatrzymał Evansa.
- Masz – powiedział i wręczył mu kwiatki – Daj to jednej z tych Francuzek.
Zostawił zakłopotanego Johna i poszedł szukać dowódcy.

***

-Może będę mógł pomóc? Znam francuski… Nie przedstawiłem się…Adam Damond z „American Ilustreted Post”
- Matthew Fireheart. I tak, byłoby miło. Musimy utorować drogę, mogą sobie być, ale na poboczu.
-Spróbuje porozmawiać, najlepiej jednak znaleźć miejscowy autorytet np księdza wtedy posłuch będzie natychmiastowy.
- Lipton, White, łapcie cukierki i zabierzcie dzieciaków w jedno miejsce, nie chcę by się pałętały, gdy będą przejeżdżać czołgi. Reszta zbiórka! Matt jeśli nie masz nic przeciwko to pierwsi obejmiemy wartę przy moście.
- Skoro chcesz to nie ma sprawy. Chociaż wydaje mi się, że byłoby dobrze, gdyby nasi ludzie stanęli przy krawężnikach wzdłuż całej drogi i nie pozwalali na nią wejść gdy czołgi będą jechać. Trzeba będzie zachować dość duże odstępy bo nie ma nas tu tyle. Chyba, że faktycznie wykorzystamy jakiegoś księżulka czy kogoś takiego... Raul, William do mnie! Carter, weź te nieśmiertelniki i zanieś je O’Neil’owi. Shepardson, zbierz całą resztę i przyprowadź do mnie.
- Poślę czterech ludzi na most, a reszta niech zajmie się ludźmi. O takie rozwiązanie mi chodziło. Okey, Evans, Compton, Wynn i Welsh na most. Reszta formować linię.
Nasi ludzie przystąpili do wykonywania rozkazów. Adamowi nie bardzo szła rozmowa z miejscowymi ciężko było w tym hałasie. No i mały facet z okularami o grubych szkłach ma raczej małą silę przebicia.
- Gdzie jest nasz czołg? Możemy wejść na pancerz, będziemy lepiej widoczni, przykujemy uwagę i wtedy Adam może poprosić, by wskazali miejscowego księdza, burmistrza czy... coś. Co myślicie?
-Dobry plan, tak będzie mi dużo łatwiej. Z tym burmistrzem jednak lepiej uważać to może być kolaborant ,jak znam życie...-Powiedział Damond- A czołgu chyba nie zgubiliście?-dodał po chwili ze śmiechem.
-Eh, najprawdopodobniej kierowcę porwały dziewczyny - powiedział i uśmiechnął się Winters.- Matt zajmiesz się tymi ludźmi? Moi ludzie Ci pomogą, ja muszę znaleźć jakiegoś sanitariusza.
Richard czuł w prawym ramieniu rosnący ból, Lipton prowizorycznie opatrzył go, bo nie było czasu, ale lepiej żeby obejrzał to sanitariusz.
- Jasne, poradzę sobie. Idź bo jeszcze się wykrwawisz - dodał pół żartem.
- Dzięki za troskę - powiedział Richard i poklepał Matta po plecach - Do zobaczenia.
- Powodzenia.
-Tobie się bardziej przyda – powiedział Winters i poszedł szukać Granta.
 
Slywalk jest offline  
Stary 01-07-2011, 23:45   #37
 
MatrixTheGreat's Avatar
 
Reputacja: 1 MatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputację
Matt patrzył jeszcze przez chwilę za odchodzącym Richardem. “Kiedy ta pieprzona wojna się wreszcie skończy?”
- Raul, weź jeszcze odciągnij Campbell’a od tamtych panienek, bo widzę, że już mu te znalezione wino do głowy uderza.



Teraz mu przyszło do głowy, że mógł poczęstować jeszcze Winters’a, ale już mu gdzieś zniknął.
- Dobra, czołg jest tam, poprosimy kierowcę, by podjechał tutaj, wejdziemy na pancerz, zwrócę ich uwagę i oddam ci głos, co ty na to? Stafford, chodź też.
Matt ruszył w kierunku czołgu. Zbliżył się i wsadził głowę do włazu kierowcy.
- Piękny dzień, nie? Jesteście jakoś specjalnie zajęci? Mamy jakoś uspokoić i zorganizować ten tłum, żeby nam na drodze nie stali. Pomożecie?
-Jasne, to gdzie dokładnie mamy pojechać?-
odpowiedział dowódca
- Gdzieś tam obok, najlepiej nikogo nie rozjeżdżając przy okazji. Chodzi o to, żebyśmy byli lepiej widoczni, gdy wejdziemy na pancerz.
-Robi się.
- Po chwili czołg był już we wskazanym miejscu.
Matt i Stafford wdrapali się na górę, następnie pomogli zrobić to samo Adamowi. Matt wyciągnął z kabury swojego colt’a i wystrzelił parę razy w powietrze. Ludzie uspokoili się nieco, a Matt ukłonił się i rzekł do nieco cichszego już tłumu:
- Merci - jakieś tam pojedyncze słowa w tym języku kojarzył. W końcu jego narzeczona jest z Francji - Adam, twoja kolej.

Dość niecodzienny widok, nawet na wojnie, przyciągnął uwagę mieszkańców, przez co Damond mógł poprosić o usunięcie się z drogi. Dzięki temu ludzie jako tako się zorganizowali, teraz wystarczyło zrobić uformować linię, tak na wszelki wypadek. Matt miał do dyspozycji oprócz swojego oddziału także ludzi Richarda. Czterech z nich i tak już strzegło mostu, ale ci co zostali wystarczyli.

- Raul, Joseph ustawcie tam naszych w linię. A tak przy okazji to jak ci poszło z Kevinem? - zapytał jeszcze do żartów.
- Gary i William musieli mi pomóc bo sam bym go nie wyrwał z ramion tych dziewuszek - parsknął śmiechem Shepardson - Jak już nam się udało to całą twarz miał czerwoną ze szminki.
- Dlaczego mnie to nie dziwi… - dodał z uśmiechem Stafford.
 
MatrixTheGreat jest offline  
Stary 04-07-2011, 11:29   #38
 
Piter1939's Avatar
 
Reputacja: 1 Piter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodze
Sierżanci Winters i Fireheart

Po opanowaniu tłumu wszystko poszło naprawdę sprawnie. Saperzy odholowali wrak niemieckiego czołgu na pobocze, potem sprawdzili most. Ledwo skończyli to ostanie a pojawił się szwadron amerykańskich niszczycieli czołgów M10. Ludzie cieszyli się, rzucali kwiaty na pancerze ale ku waszemu zadowoleniu, drogi nie zagradzali. Adam także był zadowolony. Zrobił mnóstwo zdjęć , sporo też rozmawiał z żołnierzami, robiąc notatki. Obiecał, że przyśle do waszych domów egzemplarz jego tygodnika. Wasze rodziny na pewno będą dumne i szczęśliwe, widząc was całych i zdrowych w blasku chwały. Po jakimś czasie przyjechała kompania piechoty, która miała was zluzować. Nadszedł czas pożegnania z mieszkańcami miasteczka. Obowiązki wzywają. Następne dni mijały wam na , zażartych nieraz, walkach obronnych. Jednakże, już do końca kampanii nikt z waszej drużyny nie zginął, toteż tym bardziej pamiętaliście te pierwsze dni kampanii i walkę o miasteczko. Okazało się że „Góra" doceniła wasze wysiłki. W czasie gdy wasza jednostka został już przeniesiona do rezerw, odznaczono was brązowa gwiazdą.


(Wcześniej, sierżant Winters otrzymał, nieco spóźnione, purpurowe serce).Wasze jednostka poniosła spore straty, potrzeba było uzupełnień, co oznaczało dla was dość długi pobyt w koszarach w bezpiecznej Anglii. Mówiono, że sprzymierzeni zakończą wojnę jeszcze przed zimą, pełni nadziei wchodziliście na okręty. Jednak pewien ryzykowny plan, brytyjskiego dowódcy, miał sprawić, że wrócicie na pole walki, szybciej niż się spodziewaliście… to już jest jednak temat na zupełnie inną historię.
KONIEC
 

Ostatnio edytowane przez Piter1939 : 08-07-2011 o 12:38.
Piter1939 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172