|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
16-06-2017, 18:30 | #11 | |
Konto usunięte Reputacja: 1 | USA, Waszyngton, Pentagon, wczesny ranek [MEDIA]http://media.worldbulletin.net/news/2015/02/19/the-pentagon-story-top.jpg[/MEDIA] Dla Ameryki był to dzień jak co dzień. Ot zwykły piątek pełen ulicznego zgiełku i pośpiechu, euforii powitań i krzyków gazeciarzy. Ot zwykły dzień... lecz nie dla nich. Dziś mieli wyruszyć na misję – tajną operację organizowaną przez NASA oraz wspieraną przez współpracujące projekty lotów kosmicznych z całego świata, co samo w sobie stanowiło ewenement. Wysoki priorytet, wielka kasa i jeszcze większy prestiż... O ile oczywiście to przeżyją. To była ciężka noc dla większości z nich. Mało kto w ogóle zmrużył oko. Niektórzy zresztą czas spędzili w podróży po to, by o 6.00 rano dotrzeć do Waszyngtonu, gdzie miano zdradzić im szczegóły misji. Czy jednak mogli przepuszczać, że czarne limuzyny zawiozą ich nie gdzie indziej, ale do samego Pentagonu? Wraz z kolejnymi drzwiami z napisem „Nieupoważnionym wstęp wzbroniony”, które mijali, ciężar na ich barkach wzrastał. Oto Ameryka ich potrzebowała. Nie... cały świat ich potrzebował! Dziewięć osób zgromadziło się w niedużej, dość skromnej jak na Pentagon salce. Różnili się od siebie niemal wszystkim: wiekiem, płcią, wykształceniem, kolorem skóry, a pewnie i wyznaniem. Jedyne, co ich łączyło, to człowieczeństwo i pasja dotycząca pozaziemskich cywilizacji (jakkolwiek to rozumieć). I wtedy drzwi znów się uchyliły i doszedł do nich dziesiąty: postawny mężczyzna po 40-stce o sprężystych, energicznych ruchach, które jakoby miały przeczyć zmęczeniu zaczerwienionych oczu. [MEDIA]http://lorinale.republika.pl/fon2.jpg[/MEDIA] Część z osób w pomieszczeniu wstała, przyjmując postawę wyprostowaną – typowo żołnierską. Mężczyzna przystanął, dając ręką znać, by stojący spoczęli. - Witam państwa, proszę zająć miejsca. – rzekł głosem głęboki, nieco suchym – Jestem major Peter O’hrurg, to mi przydzielono dowodzenie akcją „Głuchy telefon” – akcją, do której wybrano spośród setek kandydatów właśnie was. Gdy 30 lat temu odebraliśmy sygnał z kosmosu, nie byliśmy w stanie go zrozumieć, ledwo co udało nam się go namierzyć. Jednak licząc, że sygnał znów nadejdzie, doskonaliliśmy naszą technologię w tę stronę, by zrozumieć, co ów transfer danych zawierał. Wtedy jeszcze wielu wątpiło, lecz gdy sygnał po kolejnych dwunastu latach znów został nadany, zrozumieliśmy, że to się powtórzy i… musimy być gotowi. Gotowi nie tylko zrozumieć przekaz, ale też namierzyć jego źródło i co najważniejsze – ustalić czynie jest zagrożeniem dla ziemskiej cywilizacji. Drodzy państwo, ten dzień nadszedł. O godzinie 10:32 czasu lokalnego w Tokyo nastąpił pozaziemski transfer danych. Naszym celem będzie zbadanie go i wyłuskanie możliwie jak najwięcej danych. Są wśród was zaprawieni żołnierze, lecz są też cywile, dlatego teraz przyjmę nieco mniej wojskowy ton, by nikogo nie wystraszyć. Zaznaczam jednak, że na samej misji będę już wymagał bezwarunkowego posłuszeństwa. – tu O’hrurg potoczył groźnie wzrokiem po twarzach zebranych, a następnie... uśmiechnął się lekko - Pozwolę sobie teraz zaprezentować państwa profile, aby choć trochę zatrzeć uczucie obcości między nami. Następnie przejdę do podziału ról, opisu misji oraz państwa... nie, waszych pytań i wątpliwości. Mówię waszych, ponieważ na akcji i tak nie będzie miejsca na uprzejmości, lepiej do tego przywyknąć. No to… zaczynamy! Japonia, Tokyo, późne popołudnie/wieczór [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=rmDuXHpjCxY[/MEDIA] Czuł jak jego serce bije coraz szybciej. Ktoś by może powiedział „no co ty, bab się boisz”? Ale Orochi wiedział, co to za baby. Choć niczego nie udowodniono, to prawdopodobnie Aino i jej ekipa odpowiadały za okaleczenie jednej dziewczyny, która potem wyznała z płaczem, że sama postanowiła oblać swoją dłoń kwasem, bo nie podobał jej się kolor lakieru do paznokci. Zresztą takich akcji było więcej i trzeba przyznać, że szkolne grono kozłów ofiarnych lekko nie miało. Czyżby więc Oki miał do niego dołączyć?Orochi Zebrawszy w sobie pokłady odwagi, chłopak chwycił mocniej torbę, którą nosił na ramieniu i ruszył w kierunku bramy szkolnej. Choć podwórko nie miało więcej niż 100 metrów, każdy krok zdawał się być strasznie powolny, a odległość do szkolnego ogrodzenia się nie zmiejszała. Na dodatek przed Orochim pojawił się najtrudniejszy fragment – alejka porośnięta starymi wiśniami. Każde z tych drzew miało pień wystarczającej grubości, by ktoś się za nim ukrył. Jeśli więc Aino i jej kumpele postanowiły zaczaić się na Okiego – to było idealne miejsce. A on i tak musiał tędy przejść. Wtem zupełnie niespodziewanie pojawiło się przed nim wybawienie. Zupełnie jak anioł, który spływał z nieba przed oczami błogosławionego, tak przed Okim pojawiła się… jego matka. Kobieta stała pod bramą szkolną oparta o samochód. - Orochi! – zawołała wesoło syna. Kiedy ten podszedł, starając się nie patrzeć pomiędzy drzewa, matka wskazała mu miejsce koło kierowcy. - Właśnie wracałam z zakupów. Pomyślałam, że cię zabiorę po drodze. – powiedziała kobieta, siadając za kółkiem i odjeżdżając spod szkoły. „Samochodem taty?” – miał ochotę zapytać chłopak, wiedząc, że matka nie lubi prowadzić i zazwyczaj zakupy robiła w okolicznych sklepach, do których mogła podejść pieszo. Coś tu jednak śmierdziało. Orochi wyczuwał podstęp. Nie musiał zresztą długo czekać, by zrozumieć o co chodzi rodzicielce. - Jedziemy do wujka Yamady. Jak mu powiedziałam przez telefon, ze jestem w okolicy, zaprosił nas na kolację. Specjalnie dla nas rozstawi grilla. Miło, prawda? O tak, bardzo miło. Orochi już wiedział, że to nie przypadek. Chodziło o to, by spotkał się ze swoją narzeczoną i zarazem kuzynką – Arashi Satori. Dziewczyna całe życie niemal spędziła w zakładzie dla obłąkanych, a gdy z niego rok temu wyszła, matka Okiego i jej brat uknuli genialny – ich zdaniem - plan spiknięcia młodych, by po ślubie Orochi mógł przejąć fabrykę po Yamadzie, aby ta została „w rodzinie”. Grill okazał się tak drętwy, jak Orochi się tego spodziewał. Wszyscy „dorośli” tylko uśmiechali się pod nosami, zerkając to na niego, to na zajętą swoim talerzem Arashi, która wyglądała jak reinkarnacja Sadako. Wreszcie, gdy posiłek dobiegł końca, wuj Yamada odezwał się: - Arashi, może zabierzesz Orochiego do swojego pokoju? Nie ma sensu żebyście się nudzili z nami, starymi. No i stało się. Dziewczyna zaprowadziła Okiego do swojej jamy pod szyldem Hello Kitty. [MEDIA]http://s6.gigacircle.com/media/s6_53f75f28e8e63.jpg[/MEDIA] - Chcesz pooglądać moje figurki kotków? – zapytała starsza o 3 lata kuzynka, gdy zamknęły się za nimi drzwi. Saito Po pełnej poświęceń, ale jednak zwycięskiej walce z bałaganem Saito zmęczony padł na fotel, by chwilę odpocząć. Jak to bywa jednak w przypadku osób, które pracują po nocach i nie dosypiają, młodego Akutagawę podstępnie zmorzył sen…Serce Saito zakuło boleśnie aż mężczyzna zsunął się z fotela, by tam opaść na kolana i skulić się w sobie. Czyżby miał zawał? Nie, był na to zdecydowanie za młody i w zbyt dobrej kondycji. Zresztą wydawało się, że przyczyna tego bólu tkwiła bardziej w śnie i psychice mężczyzny niż w jego ciele. Na szczęście uścisk szybko ustąpił. Saito, gdy wreszcie wstał z ziemi i ruszył do kuchni, by napić się zimnej wody, odruchowo włączył automatyczną sekretarkę wyciszonego (przezornie) telefonu. Okazało się, że czeka na niego jedna wiadomość. Cytat:
Haruka To był ciężki i zarazem dobry dzień pracy. Haruka wyszła z salonu tatuaży. Spojrzawszy w niebo na zachodzące - tym razem już normalnie - Słońce, powoli ruszyła ku swemu mieszkaniu, gdy coś ją tknęło, by nałożyć drogi i pójść spokojniejszą, ale nieco okrężną trasą koło parku i liceum. Choć zazwyczaj słuchała po drodze muzyki, dziś miała ochotę przyjrzeć się ludziom, którzy ją mijają, może nawet co nieco ich podsłuchać, zbudować w głowie obraz tego, jak żyją inni...Zresztą na tej trasie nie było zbyt wielu przechodniów o tej porze. Może poza uczniami, którzy po całym dniu nauki spieszyli się by zdążyć na kursy dokształcające lub po prostu do domu, gdzie zjedzą kolację i siądą do odrabiania lekcji. Ot paranoja dzisiejszego świata. Uwagę Haruki przykuł szczupły licealista, po którego podjechała samochodem matka, ignorując tym samym zakaz parkowania pod bramą szkoły. Choć za czasów nauki w liceum Oshiro coś takiego byłoby uznane za szczyt siary i wstyd po trzecie pokolenie, chłopak wyglądał na zadowolonego z widoku rodzicielki. Może to jednak jego kochanka? Nie… chyba nie… Za mało seksowna, no i żadne gesty między tą dwójką nie miały znamiona czułości, właściwej kochankom. Samochód odjechał, a Haruka z namysłem podrapała się po czole. I wtedy znów to zauważyła. Na jej dłoni znów połyskiwały śliczne królicze uszka! Alice To był naprawdę wesoły wieczór. Wszystkich ich trochę nosiło. Ale jak to się stało, że wylądowali w barze ze striptizem? Gdy Toshi zarzucił tym pomysłem, Alice miał jeszcze na tyle przytomności umysłu, by poczuć skrępowanie w obecności Asuki. Ta jednak, wyraźnie rozochocona, podchwyciła temat. - Nigdy w życiu nie byłam w takim miejscu. Chcę zobaczyć! Cóż więc można było począć? Jedyne, co Alice mógł zrobić, to zaproponować odpowiednie miejsce - nie ukryty burdel – jak w wielu przypadkach bywa, lecz cieszący się dobrą sławą ekskluzywny klub gogo ze naprawdę urodziwymi tancerkami na rurze. [MEDIA]http://holgerferoudj.com/wp-content/uploads/2015/01/holgerferoudj_blog_sexydancenight_06.jpg[/MEDIA] Tutaj co prawda trochę zabulili, ale zdecydowali się wynająć lożę dla vipów z „ich własną” striptizerką. Drinki zostały zamówione, dziewczyna miała zaraz się pojawić, by zrobić im prywatny pokaz, gdy Alice odruchowo potarł dłoń. Spojrzał w dół. Metaliczne piętno znów tam było! Shunsuke Gdy wyszedł spod prysznica, Shunsuke już miał zacząć się ubierać, gdy zauważył, że symbol zajęczych uszu znów był widoczny na jego dłoni. Co to było?! To zdecydowanie nie wyglądało na alergię. Mężczyzna zrobił więc to, co zrobiłaby na jego miejscu każda osoba, korzystająca z Internetu - poszukał odpowiedzi w sieci. Niestety, nigdzie nawet nie napotkał śladu podobnego symbolu, a jeszcze ten metaliczny połysk… Shunsuke podniósł do góry dłoń, by na nią spojrzeć… lecz piętno po raz kolejny zniknęło! Coś je musiało wywoływać? Światło? Nie… raczej ciepło… ale czy na pewno? Niemal zapominając o umówionym spotkaniu, Sonoroki kontynuował przekopywanie największego, wirtualnego śmietniska. Ktoś zasugerował mu, ze to może być tatuaż UV. Co prawda, wygląd i zachowanie nie do końca się zgadzały, no i kiedy miałby to sobie wytatuować? Lecz… był to jakiś trop. Może więc warto niedługo odwiedzić jakiś salon i wypytać tatuażystę? Tymczasem jednak nastała pora, by wyruszyć w miasto. Nie wypadało kazać Sasakiemu czekać. Mimo że byli kumplami, Shunsuke pamiętał o tym, że Hisashi piastuje stanowisko redaktora naczelnego i każda chwila jego czasu miała swoją wartość. Toteż doceniał fakt, gdy przyjaciel nie tylko zaprosił go na spotkanie, ale także na kolację do azjatyckiej knajpki na Shibuyi. Yamasaki Yamasaki przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze. W ostrym makijażu, peruce i stroju a'la czarodziejka z Merkurego wyglądała zupełnie jak inna osoba. [MEDIA]https://www.solidrop.net/photo-3/sailor-moon-bikinis-set-cosplay-costume-colorful-swim-wears-for-female-cos-swimming-suit-a408.jpg[/MEDIA] Prawdopodobnie nawet gdyby spotkała kogoś znajomego, ten by jej nie rozpoznał. Nagle przed jej oczami znów wybuchła flara błękitnego światła. - Miyako, zbieraj się! – głos managera sprowadził ją do rzeczywistości - Goście przy trójce zamówili prywatny pokaz Sailor Mercury. Dziewczyna zamrugała i odruchowo poprawiła perukę. Zamarła. W odbiciu lustrzanym na swojej dłoni znów to zobaczyła - dziwaczne piętno króliczych uszu z jej wizji. - No już. Ruchy, mała! - poganiał ją tymczasem manager klubu. Ostatnio edytowane przez Mira : 16-06-2017 o 20:28. | |
17-06-2017, 17:56 | #12 |
tajniacki blep Reputacja: 1 |
__________________ "Sacre bleu, what is this? How on earth, could I miss Such a sweet, little succulent crab" Ostatnio edytowane przez sunellica : 18-06-2017 o 21:22. |
18-06-2017, 11:49 | #13 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" |
18-06-2017, 13:09 | #14 |
Reputacja: 1 | Haruka spojrzała z zachwytem na znaczek i na odjeżdżające auto. Szybko wydobyła z plecaka długopis i obrysowała śliczne znamię. Gdy skończyła spojrzała jeszcze raz w kierunku, w którym odjechało auto. Chłopak czy matka… chłopaka będzie łatwiej namierzyć. Podeszła do bramy i zajrzała do środka. Szkoła. Uśmiechnęła się. Ciekawego kogo tym razem postawił jej na drodze Nousagi San. Ostatnio edytowane przez Aiko : 18-06-2017 o 20:24. |
19-06-2017, 09:57 | #15 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" |
21-06-2017, 17:44 | #16 |
tajniacki blep Reputacja: 1 |
__________________ "Sacre bleu, what is this? How on earth, could I miss Such a sweet, little succulent crab" Ostatnio edytowane przez sunellica : 21-06-2017 o 17:58. |
21-06-2017, 20:44 | #17 |
Reputacja: 1 | Tatuaż, znamię… cokolwiek to było, nie wydawało się specjalnie groźne dla Shunsunke. Nie dało się w żaden sposób wytłumaczyć obecności tego… czegoś. Ani chwili omdlenia. Może nie poszedł wcale oglądać dzieci i szukać pejzaży, a dochodził do siebie po jakiejś imprezie w której ktoś dosypał mu czegoś do drinka? Może wstąpił do jakiejś tajnej loży? I to był ich znak rozpoznawczy? Może ostatnia noc i dzień wyleciały mu z pamięci. Nie… to absurdalne. Mógł sprawdzić znamię u kogoś znającego się na tatuażach, ale nie teraz. Może później znajdzie na to czas. Póki co zakleił swój “znaczek” plastrem opatrunkowym i skupił się na ubieraniu i przygotowaniu na rozmowę z Hisashi-san. A gdy był już gotów, wyruszył na spotkanie pełen entuzjazmu i optymizmu. Ichiran była knajpką typowo azjatycką i mimo iż mieściła się na Shibuyi, właściciele przykładali dużą wagę do poczucia prywatności klientów, toteż poza typowymi stolikami, gdzie można było zjeść,oferowano rezerwację boksów, odgrodzonych papierowymi ściankami. Przy takim właśnie stoliku na rezerwację czekał już Hisashi. Jak przystało na człowieka sukcesu, nie trwonił on ani minuty, klikając na tablecie i mrucząc coś gniewnie. Kiedy jednak Shunsuke został przyprowadzony przez uroczą kelnerkę, redaktor uśmiechnął się wesoło i machnął zapraszająco. - Zaraz skończę, tylko jeszcze wyślę poprawki, mów co u ciebie, dawno się nie widzieliśmy. - wymamrotał ciągiem niemal bez przerw na oddech. Sonoroki powitał go więc gestem dłoni i w milczeniu usiadł naprzeciw przyjaciela. W całkowitej ciszy cierpliwie czekał, aż skończy swoje sprawy i będzie mógł z nim pomówić. - Zechce pan coś już zamówić? - zapytała uprzejmie kelnerka, podsuwając rysownikowi kartę menu. - Ja już dla siebie zamówiłem. - wyznał Hisashi, nie odrywając wzroku od tabletu - Wybacz, ale byłem diabelnie głodny. - Nie gniewam się. Naprawdę. - odparł z uśmiechem artysta przyglądając się twarzy przyjaciela.- Więc… jestem ciekaw, co to za propozycja? Redaktor czasopisma podniósł na niego wzrok. - Spokojnie ogierze, nie na pusty żołądek. Zamów sobie coś. Ja zapraszam. Zresztą czekam na jeszcze jednego znajomego. - Znajomego? - zapytał zaskoczony Shunsuke. Hisashi nie wspominał mu o żadnym znajomym podczas ostatniej rozmowy. Grafik liczył na konkretną propozycję, może wspólne plany… a najbardziej na zielone światło dla którychś ze swoich projektów (ewentualnie nieco zmodyfikowanych) o co starał się przez ostatnia lata u wielu wydawców. Bez powodzenia. - Mhm... eseista Saito Akutagawa. - odparł Hisashi, nie przerywając pracy - Kojarzysz? - Nie. Nie czytuję esejów. - wyjaśnił krótko Sonoroki i zamyślił się.- Pisze jakiś o tobie, czy może o samym Shonen Jump? Nie miał bowiem złudzeń. Sam był jeszcze zbyt mało sławny, by stać się obiektem jakiegoś dziennikarskiego tekstu. - Dla nas akurat pisze tylko recenzje, dlatego mam z nim kontakt, jednak wiem, że człowiek ten specjalizuje się w esejach i opowiadaniach historycznych. - mężczyzna podniósł wzrok, by spojrzeć bystro na swojego rozmówcę - A kojarzysz mangę... i w sumie też anime Rurouni Kenshin? Pamiętasz jakie się wokół niej zrobiło zamieszanie? Pod koniec lat 90-tych była popularna nie tylko u nas, ale też w Ameryce i Europie. Wyobrażasz sobie, jaką to miało sprzedaż? - Znam klasyki. Zrobiłem nawet jeden projekt… przypominający tę mangę.- aż za bardzo, więc został odrzucony. Shunsuke nie do końca podobał się kierunek w jaki zmierzała ta rozmowa.- A co to ma wspólnego z tym… Akutagawa-san? - Cóż, mimo spektakularnego sukcesu Kenshin nie doczekał się godnego następcy. Toteż po kilku latach naśladownictwa projekt historycznej mangi shonen upadł. Pojawiły się za to te wszystkie Naruta i Bleache. Myślę, że to może być nasza nisza. Nie, myślę, że to może być kasowy sukces. Jednak trzeba podejść do projektu skrupulatnie. Nie jako jeden ambitny mangaka, ale całe studio. Studio, którego osią byłbyś ty ze swoją kreską i Akutagawa ze swoją wiedzą i talentem do pisania. - To…- rozczarowujące, irytujące, upokarzające… jakkolwiek by to słodzić słowami, faktem było że Sonoroki będzie podwykonawcą. Pędzlem którego ruchami sterował będzie ktoś inny. Tym bardziej że Shunsuke nie radził sobie dobrze w pracy w grupie. To nie było to czego oczekiwał. I entuzjazm grafika stopniał w znacznym stopniu. -... szlachetne z twej strony, że pomyślałeś właśnie o mnie Hisashi-san.- uśmiechnął się Shunsuke wiedząc że jemu odmówić nie może. To dzięki Hisashiemu osiągnął tak dużo, choć nie dość by mógł czuć się zadowolony. Co prawda jego zainteresowanie całym projektem w znacznym stopniu zmalało, ale Sonoroki obiecał sobie, że skoro jemu zależy… to przynajmniej spróbuje jakoś pociągnąć ten projekt. Pokładał jednak o wiele mniej wiary, niż Hisashi-san, w jakiegoś tam eseistę. Do takich planów nadawałby się pisarz z prawdziwego zdarzenia i entuzjasta epoki. - Mam nadzieję, że przyjdzie i... sam się przekonasz. O ile znam się na ludziach, wy dwaj powinniście się dogadać. - redaktor wrócił do nerwowego klikania na tablecie, więc Shunsuke nie pozostało nic innego jak zająć się przeglądaniem menu.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |
24-06-2017, 21:58 | #18 |
Reputacja: 1 |
|
26-06-2017, 10:14 | #19 |
Reputacja: 1 |
__________________ Our obstacles are severe, but they are known to us. Ostatnio edytowane przez Amon : 04-07-2017 o 11:26. |
28-06-2017, 13:38 | #20 | |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Japonia, Tokyo, sobota rano [MEDIA]http://gencept.com/wp-content/uploads/2011/10/Tokyo-Japan.jpg[/MEDIA] Kobieta wyjrzała przez malutkie okienko w kuchni, jednak wiedziała, że i tak nie dostrzeże przez nie ani skrawka nieba, a jedynie betonową bryłę kolejnego wieżowca. Ziewnęła. To było silniejsze od niej. Po kolejnej nocce w pracy oczy same jej się zamykały i gdyby nie krzykliwe głosy z telewizora, które składały się na jakiś poranny program dziecięcy, pewnie zasnęłaby na stojąco. [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=JIAB2mR-OTg[/MEDIA] Makoto wesoło klaskała w rytm prostej, wesołej melodii. Przynajmniej jedna z nich była w miarę szczęśliwa. I tak miało pozostać. Makoto nie powinna cierpieć z powodu odejścia ojca. Ty była tylko jej własna wina, że mąż ją zostawił. Tylko jej… Gdyby w porę zamknęła usta… Gdyby nie uniosła się dumą i nie wyrzuciła go, gdy odkryła romans z sekretarką… Gdyby… Japonka westchnęła. Dziś pewnie dwa razy by się zastanowiła przed rozstaniem z mężem. Jednak czas miał to do siebie, że działał tylko w przód. Nigdy wstecz. Shunsuke - Proszę podnieść rękę panie Sonoroki. Pobiorę panu krew. - usłyszał kobiecy głos nad sobą. Z trudem się wybudził. Co się…? Był w szpitalu! Nad nim pochylała się starsza pielęgniarka, cierpliwie pobierając krew z żyły na zgięciu łokcia. Shunsuke zawahał się czy powinien coś powiedzieć do niej. Ostatnie co pamiętał to wspólny posiłek z Hisashim i tym… jak mu tam, Asakagawą. Pamietał jak poprosił o sos sojowy i długowłosy Japończyk, który z jakiegoś powodu wydawał mu się znajomy, wyciągnął nad stołem w jego stronę buteleczkę. Odruchowo sięgnął po nią zabandażowaną dłonią i gdy ich palce na moment spotkały się… tak, chyba wtedy stracił przytomność. Musiał być przemęczony… Sonoroki rozejrzał się. Na stoliku obok lezały jego rzeczy osobiste i telefon. W sali , nie licząc pielęgniarki, był on i jeszcze dwóch mężczyzn – tamci spali. Yamasaki Miyako otworzyła gwałtownie oczy. Zerwałaby się z posłania gdyby nie ręka, która opasała ją w talii. Czyżby błekitnoskóra kobieta wciąż chciała ją skrzywdzić?! Resztki snu strząsnęły się z powiek Yamasaki, gdy ta zamrugała nerwowo. Była w mieszkaniu. Obok spała przytulona do niej i również naga współlokatorka. Nana musiała wślizgnąć się do jej futonu, kiedy spała. Na dodatek śmierdziało od niej wódą. Orochi Orochi otworzył oczy i z przerażeniem zauważył, że budzik pokazuje godzinę 7:41. Spóźni się do szkoły! Dlaczego matka go nie obudziła?! Na dodatek jedno zerknięcie w dół wystarczyło, by ustalić, że w tym stanie żaden z domowników nie powinien go oglądać. Co robić?! I nagle jak balsam spłynęła nań refleksja. Jest sobota. Dzień wolny od szkoły. Dziś mógł robić to, na co miał ochotę. Saito Budzik zadzwonił o stałej godzinie. Saito podniósł się z posłania. Spróbował sobie przypomnieć sen, który go nawiedził. To znów były te niebieskie ludziki… o czymś rozmawiały…Dziwny sen. A jeszcze dziwniejsze były wydarzenia wczorajszego dnia, gdzie wieczór zdawał się pełnić rolę apogeum. Odruchowo mężczyzna spojrzał na swoją dłoń. Nic tam nie zobaczył. A jednak wczoraj coś tam było… jakieś dziwne znamię. Pamiętał, że jadł w restauracji posiłek z redaktorem Shonen Jumpa i tym… jak mu tam, Sonorokim - rysownikiem. Pamiętał jak mężczyzna, który z jakiegoś powodu wydawał mu się znajomy, poprosił go o sos sojowy. A gdy Saito wyciągnął nad stołem w jego stronę buteleczkę, ich palce na moment spotkały się i… i wtedy Sonoroki-san chwycił go za rękę w rozpaczliwym geście, który wytrącił naczynie z rąk Asakagawy. - Mofuputsi… - szepnął rysownik, po czym zemdlał, osuwając się na ziemię. Gdy zdruzgotany Saito uniósł dłoń, której jeszcze przed chwilą dotykał Shunsuke Sonoroki, zobaczył na śródręczu przedziwny, połyskujący metalicznie symbol, przywodzący na myśl królicze uszy. Tylko że on nigdy nie robił sobie takiego tatuażu! Nigdy nie robił tatuażu w tym miejscu! To było doprawdy przedziwne. A na domiar złego Sonoroki trafił do szpitala, ponieważ nie udało się go wybudzić na miejscu. Może powinien go dziś odwiedzić? Haruka Obudził ją dźwięk smsa. Choć do dzwonku budzika, wzywającego do pracy, pozostało pół godziny, Haruka czuła się zrelaksowana. Czyżby to ten sen tak na nią wpłynął? Gdy spojrzała na dłoń, nić tam nie było – jedynie zarys mazakiem. Wyciągnęła rękę, by sięgnąć po telefon i odczytać wiadomość bez konieczności wychodzenia z łóżka. Już samo nazwisko nadawcy ją zdziwiło. To był Kazou – jej były chłopak. Cytat:
Alice Lindsay otworzył oczy. W snach też był niezłym skurwysynem. Cóż, czego innego się spodziewać? Przewrócił się na drugi bok i odruchowo spojrzał na dłoń. Nic tam nie zobaczył, ale wczoraj… wczoraj tam „to” było. I była też Ona. Na wspomnienie pięknej Sailor Merkury Alice uśmiechnął się i sięgnął po komórkę. Może do niego napisała… a może on do niej napisze? Jednak telefonu nie było tam, gdzie zazwyczaj. Nie było też portfela. Lindsay zerwał się i zaczął szukać. Przecież wczoraj go miał! I telefon i portfel! Pamiętał! Płacił jeszcze prostytutce i… Zatrzymał się nagi na środku mieszkania. Przypominał sobie... Był wczoraj potwornie zmęczony, z trudem sięgnął po portfel, by zapłacić dziwce. Zaraz potem położył się spać, nie zamykając za dziewczyną drzwi. Mogła więc wrócić i zabrać jego rzeczy. Na potwierdzenie tej teorii znalazł pod drzwiami wyjściowymi rozrzucone swoje dokumenty i pusty portfel. Pieniędzy, telefonu i karty kredytowej jednak tu nie było. Prostytutka prawdopodobnie weszła na jego konto i już wycykała limit, a na dodatek... Szlag! Alice uświadomił sobie, że stracił numer do Sailor Merkury. | |