|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
12-07-2017, 07:08 | #31 |
Reputacja: 1 | Kazuo pociągnął ją niemal biegiem, śmiejąc się przy tym zaraźliwie. Zachowywali się jak para nastolatków. Przebiegnąwszy przejazd kolejowy i jedną przecznice, faktycznie dotarli do sporego, choć wkomponowanego w zabudowę osiedlową Love Hotelu. Ostatnio edytowane przez Aiko : 12-07-2017 o 08:27. |
13-07-2017, 20:44 | #32 |
Reputacja: 1 | Uczucie radości minęło szybko, uczucie fałszywe i sztuczne. Drażniące. Shunsuke nie był specjalnie zainteresowany spotkaniem z Saito. Nie obchodziło go to co ów eseista miał mu do powiedzenia. Szpital dał Sonorokiemu wymówkę pozwalającą przynajmniej opóźnić cały ten projekt Hisashiego, lub się od niego wymigać. A to że ten… osobnik wydawał mu się irracjonalnie znajomy, wcale go nie zachęcało do rozmowy. Więc… uprzejmie zignorował jego pojawienie i udał się by zwrócić piżamy jak planował. Wbrew jego nadziejom, Saito nie zamierzał odpuścić tego spotkania i po chwili pojawił się obok niego. - Dzień dobry Sonoroki-san. Przepraszam, że nachodzę, ale po tym co stało się wczoraj... Chciałem po prostu zapytać jak się czujesz. - Dobrze.- odparł zdawkowo Shunsuke. - Dziękuję za pamięć. - Nie ukrywam, że stan twojego zdrowia nie jest jedynym powodem, dla którego tu jestem. Zanim zemdlałeś, złapałeś mnie za rękę i powiedziałeś jedno słowo: mofuputsi. Co to znaczy? Sonoroki spojrzał zdziwiony na Saito i dodał oschle. - Nie mam pojęcia. Nic takiego nie powiedziałem, a jeśli bełkot jaki być może z siebie wydałem, zanim przyniosłem wam wstyd tracąc przytomność na waszych oczach, uznałeś za znaczący to cóż… z przykrością stwierdzam, że niepotrzebnie traciłeś czas Saito-san. Nie pamiętam żebym się odzywał, a nawet jeśli coś usłyszałeś, to błędem byłoby nadawać temu znaczenie. - Sam uznałbym to za bełkot, gdyby nie to, że słyszałem już wcześniej to słowo. To... - mężczyzna wyglądał na zmieszanego. Przez chwilę zastanawiał się, czy powinien kontynuować, w końcu jednak podjął dalej szybko wyrzucając z siebie kolejne słowa - To głupio zabrzmi, ale miałem ostatnio kilka bardzo dziwnych snów, czy może wizji. W jednej z nich padło właśnie to słowo. I gdy usłyszałem je na jawie, pomyślałem, że może... - znów urwał. Jakby dotarło do niego jak idiotycznie brzmi to wszystko, o czym powiedział właśnie obcemu w gruncie rzeczy mężczyźnie. - Przepraszam Sonoroki-san. - powiedział już spokojniej - Plotę głupstwa i zdecydowanie zagalopowałem się w tym za daleko. To tylko sny, a ja niepotrzebnie próbuję nadać im znaczenie. A może po prostu boję się, że coś jest nie tak z moją głową i wolę chwytać się innych wyjaśnień. Tak czy inaczej nie powinienem zajmować twojego czasu. Raz jeszcze proszę o wybaczenie. Shunsuke stał sztywno niczym woskowa figura słuchając słów Saito. Eseista miał rację… to brzmiało głupio i niedorzecznie. I pewnie skwitowałby to złośliwym uśmieszkiem i ironicznym komentarzem, gdyby nie fakt, że… jemu przytrafiało się to samo. Zamiast tego rzekł spokojnie. - Korytarz szpitalny nie jest miejscem na takie rozmowy i wynurzenia Saito-san. Jest jednak taka miła kawiarenka w której można spokojnie porozmawiać na temat wizji, snów, omdleń i tajemniczych słów. Zamierzam tam się pojawić jutro około południa. Nie był gotów na identyczną szczerość względem rozmówcy, nie w tym miejscu, nie teraz. Saito był zbity z tropu. Najwyraźniej spotkał się ze zrozumieniem i to akurat w chwili, gdy przekonał sam siebie, że to wszystko nie ma sensu. Może jednak przyjście do tego szpitala nie było złym pomysłem. Może jednak… nie zwariował. - W porządku. - skinął głową - Co to za kawiarenka? Sonoroki podał szybko adres bez wdawania się w szczegóły dotyczące samego miejsca. Niemniej informacje jakie podał, wystarczyły by Saito mógł znaleźć ją gdyby chciał. - Będę na pewno. A zatem do jutra Sonoroki-san. - Tak. Do jutra. - odparł krótko Shunsuke. *** Zmierzając szpitalnym korytarzem do wyjścia zastanawiał się, czy aby nie powinien jednak skorzystać z okazji i zapytać chociaż o możliwość umówienia się na wizytę u jakiegoś lekarza, który mógłby rzucić światło na jego problem. Szybko jednak zarzucił ten pomysł. Sonoroki nie kazał mu iść do diabła, więc jednak była szansa, że całą tę sytuację ze snami i dziwnym znikającym tatuażem da się wyjaśnić inaczej niż szajbą czy guzem mózgu. Ta możliwość podobała mu się i napawała ulgą, choć jednocześnie czuł, że wyjaśnienie, za którym pożąda nie będzie takie proste. Ani łatwe do przełknięcia... Zaburczało mu w brzuchu. Jakby żołądek chciał odpowiedzieć na jego myśli i dać mu do zrozumienia, że przełknięcie czegoś treściwego nie byłoby złym pomysłem. Saito nie zamierzał się z tym kłócić. Był spokojniejszy i właściwie mógł powiedzieć, że wrócił mu apetyt, więc z przyjemnością zje jakiś porządny obiad. Przejście od pomysłu do realizacji nie zajęło mu wiele czasu. Po opuszczeniu szpitala wszedł do pierwszej restauracji, która wyglądała w miarę przyzwoicie i roztaczała przed wejściem miły aromat domowego jedzenia. Pałaszując drugie danie patrzył w okno i uznał, że warto skorzystać z pięknej pogody. Mógł przecież popracować trochę na świeżym powietrzu. Wystarczy mu notes i coś do pisania. Mógłby oczywiście wrócić do domu po laptopa (albo któryś z wcześniej nabytych i nie zapisanych nawet w jednej trzeciej zeszytów), ale jakoś nieszczególnie miał na to ochotę. To była zresztą taka jego mała tradycja - wciąż kupował nowe, a później piętrzyły się w jego mieszkaniu ułożone w wielki stos...
__________________ Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój. Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze. |
13-07-2017, 22:14 | #33 |
Reputacja: 1 | Orochi korzystał z czasu wolnego, póki jeszcze go miał, najwydajniej jak tylko potrafił: Siedział więc przygarbiony przed monitorem komputera i z fascynacją oglądał amatorskie nagranie z chińskiej ubojni. Otóż rozrywkowa grupa młodzieży z państwa środka, postanowiła zabawić się kosztem pędzonych na rzeź bernardynów, kiedy to psy zerwały się i powodowane stresem oraz złością, dosłownie rozszarpały jednego z nastolatków. Ktoś wtedy upuścił kamerę, ale śledzący zdarzenie klatka po klatce Orochi zauważył, że zwierzęta nie tylko zagryzły żartownisia, ale i go jadły! fascynujące. Chłopak tak odpłynął oczarowany magią szklanego ekranu, że zupełnie nie zwrócił uwagi na pająka, który wlazł mu na rękę. Dopiero kiedy stworzonko wpełzło Orochiemu na twarz, ten wreszcie się nim zainteresował. Nastolatek niechętnie zapałzował nagranie, podszedł do okna i ostrożnie ułożył pająka na parapecie. Po wszystkim wrócił do transmisji z Chin...
__________________ Our obstacles are severe, but they are known to us. Ostatnio edytowane przez Amon : 13-07-2017 o 22:16. |
14-07-2017, 12:28 | #34 |
Reputacja: 1 | W drodze do domu Sonoroki wysłał SMSa informując Hisashiego o całej sprawie i swojej kilkudniowej niedyspozycji w związku z wczorajszym omdleniem. Krótko i oszczędnie, by uniknąć wdawania się w szczegóły. Na razie to powinno wystarczyć. Ocenił w pamięci czy Chisako już kończyła robotę na dziś i zadzwonił do niej. Tym razem odebrała błyskawicznie po pierwszym sygnale. - Właśnie kończymy. Co ci przywieźć? Wypuścili cię? - przeszła od razu do konkretu. - Tak. Na szczęście to chyba nic poważnego. Jadę do domu, ale mógłbym… po drodze zahaczyć o wasze biuro i wracalibyśmy razem.- zaproponował Shunsuke. - Nie jestem w biurze, tylko w studiu nagraniowym, mówiłam ci - odparła Ayame, po czym dodała jakby z wahaniem - Nie powinieneś chyba się przemęczać. Może... może ja cię odwiedzę? Albo skoczymy na obiad gdzieś w twojej okolicy? - Ty do mnie zajrzyj, a potem zdecydujemy, czy jemy na mieście czy coś zamówimy. - zgodził się z nią Sonoroki. - Albo coś ugotuję jeśli powiesz na co masz apetyt. - Miałeś się nie przemęczać! - zaprotestowała Chisako, po czym roześmiała się nieco bardziej rozluźniona - Dziś to ciebie rozpieszczamy, więc szykuj listę życzeń, mój książę. Powinnam być u ciebie za dwie godziny. - Dobrze… przyszykuję. Ale może wyjść długa… - odparł ze śmiechem Shunsuke. - więc mam nadzieję że wieczór masz wolny. - Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. - odparła kobieta, po czym się rozłączyła. Życzenie rozkazem… brzmiało to całkiem jak tekst z haremówek, w których produkcję oboje bywali zaangażowani. “Ja potrafię mieć całkiem kosmate życzenia.”- pomyślał ironicznie Shunsuke. Na razie jednak zamiast rozmyśleć nad implikacjami słów Chisako i wyciąganiem z nich błędnych wniosków, Sonoroki rozważał co zrobić z danymi mu “witaminkami”... chyba ordynarnie spuścić je w sedesie. Ale dopiero po powrocie do domu. Na razie ruszył w kierunku najbliższego publicznego transportu, by zrobić zakupy. W zasadzie wiedział co już planować. Nie zamierzał ruszyć się z domu, więc posiłek zjedzony w towarzystwie Chisako musiał być zamówiony. Ale nie wszystko zamierzał zamawiać. Wiedział co ona lubi. Jakie przysmaki, jakie potrawy i jakie piwo. Echigo Koshihikari - ulubione piwo Chisako należało kupić w sklepie, bo zamówienie dostawy kosztowało horrendalną sumę. No i trzeba było je wstawić do lodówki by było idealne, gdy Chisako się pojawi. Wieczór więc zapowiadał się naprawdę miło, na tyle że Shunsuke zapomniał o projekcie Hisashiego, króliczych uszkach, wizjach i Saito.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |
15-07-2017, 19:47 | #35 | |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Japonia, Tokyo, sobota, wieczór [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=2qHehK4MXwQ[/MEDIA] Po ciężkim dniu pracy Haruka uznała, że trzeba uczcić nowy tatuaż i zjeść coś pysznego. Miała w końcu prawo się porozpieszczać. No i co by nie mówić, skoro kalorii dziś spaliła.Haruka i Saito Ponieważ kojarzyła w pobliżu jedną taką knajpkę z domową kuchnią, postanowiła jednak nieco nadłożyć drogi i zajrzeć do niej. Lokal był dość daleko, ale jeśli ktoś znał okolice, wiedział, że może skrócić sobie drogę przez niewielki park z placem zabaw dla dzieci. Co prawda, o tej porze dzieci już prawie żadnych nie było, za to coraz częściej na ławeczkach można było spotkać mizdrzące się do siebie małolaty. Ech, młodość! Tym bardziej jednak zaciekawił Oshiro widok samotnego, długowłosego mężczyzny z notatnikiem, który najwyraźniej był tak pochłonięty swoją pisaniną, że nie zwracał uwagi ani na macające się nastolatki, ani na to, że pora robi się już późna i światła dziennego jest coraz mniej. Haruka zatrzymała się i zmrużyła oczy. Skądś znała tego gościa… tylko skąd? Mężczyzna skrzywił się na moment, gdy coś mu nie wyszło. Oshiro zaś doznała olśnienia. To był jej klient! Jeden z pierwszych, który pozwolił jej w pełni wykonać swój tatuaż, gdy zatrudniła się u Asao. Jak mu tam było? Akutagawa chyba… Ciekawe czy od czasu ich ostatniego spotkania zrobił sobie jakąś nową dziarę.? Kobieta odruchowo spojrzała na swój najnowszy nabytek i z zachwytem spostrzegła, że metaliczne uszka znów wypełniły kształt, który dziś wytatuowała jej szefowa. Tymczasem Saito właśnie przeżywał ten straszny moment w życiu każdego pisarza – zaciął się. Choć wcześniej opowieść sama niemal skapywała mu z pióra, teraz każdy kolejny wyraz wydawał się nie dość dobry. Mężczyzna westchnął i uniósł rękę, by odgarnąć z czoła włosy. Wtedy to zobaczył. Na śródręczu znów jakby namalowane fluorescencyjną, metaliczną farbą pokazały się królicze uszka. Alice Płacz oczyszczał duszę… o ile się ją miało. Dla Alice’a była to po prostu reakcja organizmu na stres tak naturalna jak oddychanie, spanie czy pieprzenie. Gdy poczuł wibrację telefonu od razu przestał. Otarł łzy rękawem i spojrzał na czarny jak noc wyświetlacz. No tak, bateria się rozładowała. Chichot losu. Ponieważ niespodziewana wycieczka do dzielnicy magazynów zabrała sporo czasu, Lindsay musiał się spieszyć, by zdążyć do teatru na wieczorne przedstawienie, w którym grał. Dopiero więc w przebieralni udało mu się podłączyć ładowarkę do telefonu. Akurat był w połowie ubierania, gdy sygnał wibracyjny dał znać o nadejściu czterech zaległych wiadomości: jednej od operatora i trzech… od niej. Cytat:
Wtem Alice usłyszał głos inspicjenta: - Wejście za 10 minut, szykujcie się! Pospiesznie zaczął się więc ubierać i tylko mimochodem zauważył, ze piętno na jego dłoni znów się pojawiło. Na szczęście występował w rękawiczkach. Shunsuke Spodziewał się jej około 19-20 godziny, dotarła jednak dopiero po 21. Ayame Chisako wyglądała jak zwykle bez zarzutu, jakby ją ktoś wyjął z modowego magazynu z działu business woman style. [MEDIA]http://2.bp.blogspot.com/-XLRyleuUewU/VXT0Qh2OQwI/AAAAAAAAExI/jC1FWb28e3o/s1600/Woman-business-attire-warm-velvet-shirt8.jpg[/MEDIA] - Przepraszam za spóźnienie. – powiedziała, gdy otworzył jej drzwi – Jeszcze musiałam zajrzeć do biura. Nie zdążyłam nawet się przebrać. Gomen nasai! Zgięła się w głębokim ukłonie, nie bacząc na wycięcie bluzki, które odchyliło się nieco za bardzo, ukazując śnieżną biel biustonosza. Yamasaki Wizyta w świątyni shinto wcale jej nie uspokoiła. Może dlatego, że nie mogła oddać się modlitwie tak długo, jakby chciała? Tego dnia wszędzie były tłumy. Ledwo Yamasaki opuściła święte mury, a już musiała pędzić do kolejnej pracy – tej mniej lubianej może, ale za to lepiej płatnej. Nie było nawet czasu wpaść do biblioteki czy do domu i rozmówić się z współlokatorką na temat jej… wyboru miejsca do spania. Miyako zdążyła ledwo zerknąć na telefon, gdy już podjechał jej pociąg. Potem jeszcze jedna przesiadka i czekał ją krótki spacer do klubu, w którym pracowała. Krótki… o ile ktoś go nie zakłócił. Ponieważ Yamasaki wchodziła od zaplecza, zwykle poruszała się tymi mniej uczęszczanymi, wąskimi ścieżynkami pomiędzy budynkami. Rzadko kiedy napotykała tutaj jakieś inne osoby, a jeśli już tak się działo, zwykle zachowywały się podobnie – unikając kontaktu wzrokowego i jak najszybciej mijając się. Tym razem jednak to nie był przypadkowy przechodzień. W alejce za zakrętem stało trzech gości w okularach przeciwsłonecznych. Dwóch miało na sobie garnitury, jeden, który wydawał się im przewodzić ubrany był mniej formalnie. Tego właśnie gościa Yamasaki kojarzyła – to był ten wytatuowany facet, który przyszedł do kawiarni z równie wydziaraną babeczką złożył zamówienie, a w trakcie przygotowywania dań po prostu wyszedł z partnerką, przez co ona i Joe zjedli nieplanowany deser. - Och, witaj, ślicznotko. Przyszedłem odebrać moje zamówienie. – zagadał wesoło na jej widok. Zbyt wesoło. Orochi No i stało się. Ubrany w zapiętą pod samą szyję białą koszulę i ołówkowy garnitur, Orochi sztywno przywitał się z podstawioną pod sam teatr przez własną matkę Arashi. Dziewczyna była chyba jeszcze bardziej spięta niż on i jeszcze bardziej wystrojona. Oglądali się za nią nawet przechodnie. W końcu kimono zakładało się raczej na święta, a nie idąc na sztukę o wojnie. [MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/7a/33/5d/7a335d4f3109a61757bd4962287d87d2--kimono-dress-kimono-style.jpg[/MEDIA] Po żenująco uprzejmym powitaniu i wręczeniu dziewczynie lekko już zwiędłego kwiatka, Orochi zabrał swoją przymusową randkę do środka budynku. Teatr prezentował się doprawdy bogato i aż roiło się w nim od snobów, zerkających krzywo na dwójkę, niepasujących tu nastolatków. Dziennik Anny Frank to nie było przedstawienie rozrywkowe, lecz wymagające pewnej dojrzałości od odbiorcy. Po mozolnym marszu wśród tłumu, sprawdzeniu biletów, wyminięciu szatni i znów marszu w tłumie Arashi i Oki dotarli na swoje miejsca w trzecim rzędzie. No i zapadło kłopotliwe milczenie. Matka Orochiego wpajała chłopakowi, że to on ma się opiekować towarzyszką, mimo iż ta była od niego starsza. Wypadało więc jakoś zagaić… Dziewczyna pewnie nie oglądała filmików z youtube’a ani nie znała najbardziej krwawych kanałów na rosyjskich serwerach. No to o czym z nią gadać? Może o tych jej figurkach? Nim Orochi otworzył jednak usta, odezwała się Arashi, wskazując na jego dłoń. - Co to? – zdziwiła się, pokazując na zajęcze uszka, połyskujące metalicznie na jego śródręczu. Oki poczuł jakby potężna siła wcisnęła go znów w teatralny fotel. Czuł zew… tylko czego? Królicze uszka połyskiwały na jego dłoni, nie niosąc z sobą żadnej podpowiedzi. Przedstawienie się rozpoczynało. Ostatnio edytowane przez Mira : 15-07-2017 o 20:23. | |
17-07-2017, 12:04 | #36 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 17-07-2017 o 12:09. |
20-07-2017, 23:57 | #37 |
Reputacja: 1 |
__________________ Our obstacles are severe, but they are known to us. Ostatnio edytowane przez Amon : 21-07-2017 o 00:00. |
21-07-2017, 15:35 | #38 |
tajniacki blep Reputacja: 1 |
__________________ "Sacre bleu, what is this? How on earth, could I miss Such a sweet, little succulent crab" |
22-07-2017, 08:53 | #39 |
Reputacja: 1 | Haruka i Saito - Czekaj ty znikający, fluorescencyjny draniu. Inaczej pogadamy... - mruknął sam do siebie Saito sięgając po telefon. Na wszelki wypadek postanowił nie mrugać i nie spuszczać tatuażu z ręki. Szybko wydobył smartfona z kieszeni, odblokował ekran i włączył aparat. Wciąż gapiąc się na królicze uszka zrobił kilka zdjęć własnej dłoni. Dopiero wtedy zerknął na ekran swojego urządzenia by sprawdzić, czy tajemniczy znak udało się uwiecznić. Owszem, ten był widoczny na fotkach w całkiem niezłej ostrości zarówno przy zdjęciach z lampą, jak i bez. |
22-07-2017, 10:09 | #40 | |
Reputacja: 1 | Haruka i Saito
__________________ Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój. Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze. Ostatnio edytowane przez Krakov : 22-07-2017 o 11:19. Powód: Poprawiam obrazek po złośliwej MG... | |