Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-06-2007, 09:54   #31
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
- Gafę to Ty już popełniłeś Irbinie, czy jak Cię tam zwali. Na twoje nieszczęście znałem Irbina de Harrauzer'a, choć pobieżnie, ale nie przypominam sobie w Tobie ani jego wyglądu ani manier. Chciałem jednak dowiedzieć się czegoś więcej o Tobie, nie jesteś szpiegiem, ani też uczonym.....- gnom jednym uchem słuchał wypowiedzi Honoriusza. Jego myśli krążyły wokół sposobu na wydostanie się z tej pułapki. ~Trzeba było w ogóle nie wstawać z łóżka~ pomyślał.
....W ten sposób wnioskuję zatem żeś przez przypadek trafił tutaj i na pewno nie pochodzisz z północy, nie jesteś też szpiegiem. Więc może mi powiesz kim właściwie jesteś? Jeśli opowiesz coś ciekawego to oszczędzę twój tyłek i nikomu nie powiem o twojej tożsamości. -
- Kra, kra, nie dość że kulturalny, to jeszcze inteligentny. Odkąd pracuję z tym zielonobrodym nie spotykam już takich ludzi. Panie de Balsin, czy Pan na pewno nie potrzebuje chowańca? Wiedział pan że kruki dodają prestiżu i są symbolem mądrości? - Volstagh zamknął mu dziób palcami, i rzekł do chowańca. - gdyby to było takie proste. Ale jesteśmy związani ze sobą trwałymi więzami Purchawku.
- Ja ze swej strony nie jestem taki ciekawski Honoriuszu, czy jak cię tam zwą. Nie interesuje mnie komu służysz i kim naprawdę jesteś. - rzekł spokojnym głosem gnom, w myślach gorączkowo opracowując plan ucieczki...Tak na wszelki wypadek. - A ja kim jestem? Ot historia prosta...Wierzycielem. Jeden z cormyrskich szlachciców ma wobec mnie dług do spłacenia. A że nie wiem, gdzie dokładnie mieszka, postanowiłem go znaleźć tutaj.
Potrząsnąwszy głową kruka rzekł.- Zaś ten tutaj pseudosymbol mądrości, stwierdził, że Vanticus jest na przyjęciu. Choć jak dotąd nie natknąłem się na niego. ..A może ty mi możesz pomóc? Nazywa się Vanticus i pieczętuje krogulcem trzymającym w łapie pierścień. Jest mi winien pewną sumę w magicznych przedmiotach, za misję w której narażałem życie dla niego.. A z której nie mieliśmy okazji się rozliczyć.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 08-06-2007, 23:36   #32
 
Diakonis's Avatar
 
Reputacja: 1 Diakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znany
Volstagh

Mimo, że mówiłeś nadzwyczaj spokojnie i poważnie to w środku byłeś bardzo zdenerwowany. Jeżeli ten Honoriusz zacznie sobie z Tobą pogrywać to nie wyjdzie nikomu na dobre. Wspaniale wczułeś się w rolę, ale wiesz, że długo nie utrzymasz zimnej krwi. Wystarczyłoby, że ten mężczyzna powiedziałby jedno słowo straży, a już byś musiał poznawać zamkowe kazamaty. Na razie wszystko wydaje się spokojne, ale kto wie co takiemu akademikowi strzeli do głowy. Teraz jednak nie zwracałeś na niego uwagi, na ile to było możliwe pod jego przenikliwym spojrzeniem. Plan ucieczki. Wydawał się niemożliwy do wykonania. Przy głównym wejściu czterech strażników i oczywiście wrota zamknięte. Za księciem też były jakieś drzwi, ale także zamknięte. Był też taras, ale znajdowaliście się wysoko nad ziemią, o skakaniu nie ma mowy. Kiedy tak myślałeś nad wyjściem, twój rozmówca znów się niespodziewanie odezwał.
- Po pierwsze, ja zwykłem się przedstawiać moim nazwiskiem i niezaprzeczalnie zwę się Honoriuszem de Balsin. Po drugie Ty się jeszcze nie przedstawiłeś i na razie rzekłbym, że powinieneś jakoś rozwiązać problem swojej osoby w nieodpowiednim miejscu, a dopiero później problem z twoim dłużnikiem. Bo widzisz, ja spodziewałem się na dzisiejszej uroczystości spotkać szanownego Pana Irbina, i szczerze się na to nastawiałem. Zamiast tego siada obok mnie jakiś zielonobrody nieciekawy jegomość. Przynajmniej powiedz kim jesteś żebym miał pewność, że mogę Cię pozostawić na tym przyjęciu, w przeciwnym razie myślę, że się pożegnamy. Co do Vanticusa, to może i jestem w stanie Ci pomóc, ale jak już powiedziałem to drugorzędny problem w tym momencie.

Honoriusz z kamienną twarzą mówił do Ciebie, próbując miodu z pucharu. Cały czas był twarzą zwrócony w kierunku innych gości bądź księcia, jednak każde słowo docierało do Ciebie wyraźnie i odciskało się w twoim umyśle, układając pytanie „Co dalej?”

Splamiony

Kiedy Ty rozmawiałeś z łysym jegomościem, panna Latilien słuchała hrabiny Mallereuse, która mówiła jej o różnych gościach. W pewnym momencie wstały i udały przedstawić młodą panienkę, jakimś zacnym panom. Dzieliłeś swą uwagę między rozmawiającego z Tobą kapłana, a kobiety, które miałeś ochraniać. Nie oddaliły się zbytnio, a nie wyglądało na to żeby coś im groziło. Właśnie hrabina przedstawiała Latilien jakiejś grupie eleganckich dam. Pani Mallereuse chodziła od jednej grupy do drugiej, żeby jak największej ilości gościom przedstawić swą podopieczną. Latilien wydawała się być znudzoną i raz po raz spoglądała w stronę stołu na swoje miejsce, a wtedy hrabina ciągnęła ją dalej, gdzie Latilien znów musiała odgrywać pannę z dobrego domu.
 

Ostatnio edytowane przez Diakonis : 09-06-2007 o 00:40.
Diakonis jest offline  
Stary 09-06-2007, 13:41   #33
 
Elaraldur's Avatar
 
Reputacja: 1 Elaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znany
Elaraldur

[Preprowadzone z Mistrzem i przeradagowane]

Mistrz Gry
Zostałes poproszony o występ. Wstałeś a wszystkie oczy na sali zwróciły się w twoją stronę. Usłyszałeś cichy pomruk, ludzie czynili liczne uwagi na twój temat i wytykali Cię palcami. Mimo lekkiego zdenerwowania, robisz wrażenie pewnego siebie.

Elaraldur
Bard uśmiechając się do zebranych wszedł na niewielką scenę skonstruowaną zapewne na potrzeby uroczystości. Jakiś służalec pośpiesznie postawił krzesło na podeście. Elaraldur położył na nim pokrowiec z lutnią i stanął na przodzie sceny obserwując całe mnóstwo wlepionych w niego oczu. Na sali nastała niemal idealna cisza. Elaraldur mógł zacząć swój występ.
-Pragnę uroczyście powitać zebranych, którzy zaszczycili nas swą obecnością na tym balu. Gorąco dziękuję przybyłym z daleckich stron wysłannikom za ich wysiłek, suzailskim elitom za czynienie naszego świata lepszym, a rodzinie królewskiej gratuluję wspaniałych rządów.
Bard uczynił pauzę stosownie długą dla owacji publiki i następnie skierował swój wzrok do stołu przy którym zasiadał książę.
-Jednakże wyraz największego uznania chciałbym skierować ku księciu Azounowi IV, który wchodząc w wiek dorosły zapewni odrodzenie i rozkwit Cormyrowi. Szanowni państwo, życzę naszemu solenizantowi jak najbardziej owocnego życia!
Ostatnie słowa wypowiedział silno zamykając swe przemówienie.

Mistrz Gry
Na sali rozległy się brawa. Książę Azoun przypatrywał Ci się z uwagą, a gdy aplauz ucichł, solenizant wstał i odezwał się serdecznym głosem.
- Dziękuję za życzenia i mam nadzieję, że zostaniesz na dworze wystarczająco długo żeby zobaczyć ten rozkwit królestwa. A to jak długo zostaniesz tu w charakterze nadwornego barda zależy w dużej mierze od dzisiejszego występu. Zatem zagraj nam Elaraldurze L'chean, pokaż jak grają bardowie z Wybrzeża - Po tej krótkiej mowie znów rozległy się brawa, ale Azoun szybko je ukrócił i dał Ci znak kielichem abyś rozpoczął grę.

Elaraldur
Pośród cichych szeptów publiczności, Elaraldur odwrócił się do krzesła, z wytartego już nieco, acz eleganckiego brązowego pokrowca obitego skórą i okutego po bokach, wyjął lutnię. Sam zasiadł na krześle. Widać ktoś nie znał się na rzeczy, było nieco za miękkie i trochę zbyt wysokie. Jednak nie w takich warunkach grał przecież Elaraldur L'chean z Wybrzeża Mieczy. Oparł swój instrument na udach i udał, że go stroi. Udał, bo lutnia zawsze była magicznie nastrojona, ale lekkie pokręcenie kluczami dawało wrażenie profesjonalizmu. Była to standardowa lutnia o ciemnym gryfie, zaś pudło z jasnego drewna, było ozdobione nieskomlikowanym kolorowym wzorem. Mimo tego, że jej wygląd nie rzucał na kolana, sprawiała ona wrażenie estetycznej.
-Mój występ otworzę kompozycją ułożoną przeze mnie, jeszcze podczas nauki w Akademii Sztuk we Wrotach Baldura osiem lat temu. Niektórzy, którzy orientują się trochę w mojej muzyce, wiedzą, że ulega ona ciągłej metamorfozie w drodze do ideału.
Elaraldur mówiąc to miał nadzieję, że na sali nie ma jednak jakichś znamienitych bardów, bowiem gra na magicznych instrumentach, które czasem "pomagały" właścicielowi (a Światło Firmamentu, które trzymał w rękach było takim instrumentem) była odbierana jako oszustwo, przez niektórych nadgorliwych "specjalistów".
-Obecna wersja utworu "Amarantowy Wschodu Żagiel" - kontynuował - jest moim znakiem rozpoznawczym, często bywa także grany i parafrazowany przez wielu muzyków w zachodniej części Faerunu. Zapraszam do odbioru mego występu, niech muzyka ukoi serca i uniesie dusze.
Mówiąc to zrobił nieznaczny ruch dłonią zataczając kilka kręgów w powietrzu, a na deskach sceny natychmiast pojawił się iluzoryczny fragment polany obrośniętej mnóstwem polnych kwiatów. Gdy spodziewane westchnienia uznania ucichły, Elaraldur zaczął wydobywać pierwsze, delikatne jak wiosenna bryza, dźwięki. Melodia rzeczywiście była dość popularna zwłaszcza na wybrzeżu mieczy, poprzez swą deliktatność i melancholię, a równoczesne zdecydowanie w artykułowaniu bardziej skocznych arpeggiów pojawiających się w kulminacyjnych momentach kompozycji. Tak niesamowite połączenie, dawało takowyż efekt. Elaraldur przecież, jako kompozytor tej muzyki, wiedział jak słuchaczom razem z nią pokazać część swej duszy i sprawiał wrażenie jakby z całym oddaniem oddawał się to muskaniu strun, to bardziej zdecydowanym uderzeniom niosącym dźwięk po idealnie już umilkłej komnacie, a brzmienie tej lutni było z pewnością nieprzeciętne. Zdawałoby się nawet, że czasem przejrzystym, szklankowym nutom, towarzyszyły wyraźne unisony, jakby ktoś z drugą lutnią siedział tuż obok i grał. Ale to była właśnie wirtuozeria, z której słynął Elaraldur, wspomożona delikatnie magią lutni, która produkowała ten sprężynujący, wzmocniony dźwięk. Ostatnie takty utworu były szybsze, bardziej dynamiczne, jakby kondensujące wszelkie emocje, które pojawiły się wcześniej. Ostatni akord, ostrzejszy i bardzo wyrazisty wybrzmiał po marmurowych scianach. Elarldur opusćił powieki, by nikt nie ważył się zareagować, zanim ostatni dźwięk nie zaniknie zupełnie. Gdy cisza znów zawitała do sali, otworzył oczy i usmiechnął się lekko, w oczekiwaniu na reakcję publiczności.



Mistrz Gry
Granie całkowicie Cię pochłaniało. Wydawało Ci się, że widziałeś szeroko otwarte usta jakichś młodych szlachciców, wbite w Ciebie oczy szlachcianek i stalowe oczy pełne szacunku krasnoludzkich posłów. Jednak zdawało Ci się gdyż grając nie spoglądałeś na publiczność. Przymykałeś oczy albo patrzyłeś jak twoje palce tańczą po strunach wydając wspaniałe dźwięki. Poza swoją muzyką nie widziałeś nic. Przez chwilę obraz polany utrzymywał się wokół Ciebie, ale kiedy całkiem puściłeś się z nurtem muzyki, nie byłeś w stanie utrzymywać magii. Wielobarwne strumienie magii oplatały Cię ze wszystkich stron przepływając przez całe twe ciało, to wszystko robiło niesamowite widowisko wizualne, ale i tak widzowie bardziej byli zajęci twoją kompozycją. Muzyka która płynęła z serca pochłonęła Ciebie i publiczność doszczętnie. Zapomniałeś o zdenerwowaniu, lekkiej tremie, właściwie zapomniałeś o wszystkim wokół.

Gdy wybrzmiała ostatnia nuta nikt nie śmiał się odezwać. Goście byli oniemiali. Dopiero po chwili usłyszałeś klaskanie które przerwało ciszę. To książę wstał i gratulował Ci występu. Po chwili do gorącego aplauzu przyłączyła się cała sala. Widziałeś zadziwione miny zebranych, rozmarzone źrenice młodych panienek. Twój wzrok zatrzymał się na chwilę na Endaalu, który kiwając głową wyraził swoją aprobatę do twojej muzyki.

Elaraldur
Bard wstał, lekko się ukłonił i uśmiechając się zamiótł wzrokiem po wszystkich. W rzeczywistości był to wzrok pełen podejrzenia i przenikliwości. Zapowiedziawszy swój weselszy utwór - "Czterech Magów". Grał, tym razem korzystając z udogodnienia jakie dawała mu magiczna lutnia, wspomagając go, tak, że mógł skupić się i na grze i na wydarzeniach w sali jednocześnie. Wkrótce wokół jedo lutni pojawiło się pełno lewiujących światełek, które wkrótce rozpłynęły się po całej sali, między gości. Niektórzy zaciekawieni próbowali złapać je do rąk, lecz one z delikatnością piór rzuconych na wiatr umykały przed ich dłońmi.
 
Elaraldur jest offline  
Stary 09-06-2007, 15:57   #34
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
- Po pierwsze, ja zwykłem się przedstawiać moim nazwiskiem i niezaprzeczalnie zwę się Honoriuszem de Balsin. Po drugie Ty się jeszcze nie przedstawiłeś i na razie rzekłbym, że powinieneś jakoś rozwiązać problem swojej osoby w nieodpowiednim miejscu, a dopiero później problem z twoim dłużnikiem. Bo widzisz, ja spodziewałem się na dzisiejszej uroczystości spotkać szanownego Pana Irbina, i szczerze się na to nastawiałem. Zamiast tego siada obok mnie jakiś zielonobrody nieciekawy jegomość. Przynajmniej powiedz kim jesteś żebym miał pewność, że mogę Cię pozostawić na tym przyjęciu, w przeciwnym razie myślę, że się pożegnamy. Co do Vanticusa, to może i jestem w stanie Ci pomóc, ale jak już powiedziałem to drugorzędny problem w tym momencie.

- Mości Honoriuszu, moje imię niewiele ci powie.- odparł nieco zniechęconym głosem gnom. - Nie jestem bowiem bohaterem, ni złoczyńcą, o którym piszą pieśni bardowie. Ot drobny handlarz ze mnie. Ale skoro ci zależy.. Jestem Volstagh. I moje sprawy związane z Vanticusem , nie zagrażają ani Cormyrskiej dynastii, ani tobie, ani nikomu innemu na sali. Ba.. Nie zagrażają nawet Vanticusowi.
Po tych słowach Volstagh raczył się winem i zaczął przysłuchiwać się pieśniom występującego barda. Jednak niezbyt dokładnie.. Volstagh wychowany na ulicy, miał gust prostaczka i tak wyrafinowany utwór jak "Amarantowy Wschodu Żagiel" nie bardzo mu się podobał. O wiele bardziej polubił utwór "Czterech Magów", co bynajmniej nie rozproszyło jego czujności. Ocenił wzrokiem odległość od tarasu. To była bowiem jedyna droga ucieczki. Co prawda ryzykowna , ale gnom nie zamierzał skakać, miał w końcu linę w plecaku. I kilka zaklęć, które narobiłyby niezłego zamieszania. Ale to była ostateczność.. Gnom nie zamierzał ryzykować życiem dopóki nie byłoby to absolutnie konieczne.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 10-06-2007, 14:28   #35
 
Diakonis's Avatar
 
Reputacja: 1 Diakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znany
Volstagh

Oczami wodziłeś po sali rozglądając się za jakimiś udogodnieniami w ucieczce. Rozmyślaniom towarzyszyła ballada o Czterech Magach. Samo zejście z tarasu nie byłoby takie trudne, przy delikatnej pomocy magii z pewnością by się udało. Jednak problem tkwił w tym, że pod tarasem nadal jest teren zamku, a w dzień uroczystości zapewne pełno strażników go patroluje. Jeśli by Ci się jakoś udało rozwiązać ten problem, a już na myśl przychodziły Ci takie rozwiązania, to zostawał jeden najważniejszy. Czy w czasie ucieczki nikt Ci nie będzie przeszkadzał? Dwór Suzailski na pewno ma w usługach niejednego maga i kto wie czy nie na tyle silnego żeby Ci pokonać, a przynajmniej uszkodzić. Twoje myśli znów przerwał gadatliwy rozmówca.

- Mości Volstaghu, naprawdę nie chcę uwierzyć że jesteś drobnym handlarzem. Nie widzę możliwości żeby drobny handlarz dostał się na ten bankiet, szczerze mówiąc sam miałem z tym niewielkie problemy. Po drugie nie spotkałem jeszcze drobnego handlarza, pracującego z gadającym krukiem. Tak więc wnioskuje, że ów imć Volstagh nie jest drobnym handlarzem, ale jeżeli wolisz pozostać anonimową szarą postacią wśród tych to bardzo proszę. Co do Vanticusa, to mogę Ci powiedzieć tylko tyle, że kruk nie mylił się i faktycznie gdzieś tutaj kręci się twój dłużnik.


Elaraldur

„Czterech Magów” również spodobało się publiczności. Chociaż nie wszyscy goście byli skupieni tylko na Tobie, co wynikało z charakteru pieśni, to widać że co chwila spoglądali na Ciebie. Ten prosty utwór nie wymagał tak wiele uwagi, więc mogłeś się rozglądnąć po sali. Napotkałeś wzrok księcia, który przerwał rozmowę wznosząc w twoją stronę kielich. Zobaczyłeś też grupkę szlachetnych panien patrzących się w Ciebie jak w ołtarzyk. Gdy zauważyły że na nie spoglądasz, zarumieniły się jednocześnie, chichocząc między sobą. Hrabina która siedziała obok Ciebie też pokazywał w twoją stronę, zapewne wspominając o Tobie swojej podopiecznej. Goście chodzili, dyskutowali ze sobą, jedli, pili. Niektórzy z nich wyszli na taras, skąd dobrze było widać bawiące się miasto i nawet scenę na głównym rynku. Kiedy skończyłeś grać znów rozległ się aplauz, a książę wstał wznosząc toast.

- Jak widzę nasza współpraca Elaraldurze zapowiada się owocnie. Zatem pozdrawiam Cię. Wznieśmy teraz toast za nowego nadwornego minstrela Elaraldura L’cheana i wszystkich bardów tułających się po szlakach, którzy tak jak on może kiedyś zawitają na dworze. Elaraldurze obyś nam dziś jeszcze zagrał jedną ze swych ballad, a tymczasem możesz odpocząć przy zabawie i tańcu, do czego zapraszam też resztę gości. Orkiestra grajcie!

Książe wychylił swój kielich. Mała grupa muzyków powiększyła się, w czasie kiedy grałeś doszło jeszcze kilku artystów. Zaczęli od maurisów, narodowych tańców Cormyrskich, cechujących się ciekawymi formami i regularnością grup. Środek sali stał się wolny, ażeby po chwili zapełniły go tańczące pary. Ty tymczasem Elaraldurze siedziałeś na swojej scenie, będąc zaskoczonym niespodziankami spotykającymi Cię na tym przyjęciu.




Everon

Skończyłeś rozmawiać z Zamaskowanym, ale myślałeś wciąż o tej intrygującej postaci. Kto wie jakie jeszcze osoby dane Ci będzie spotkać, a na tym balu z pewnością będzie wielu tak interesujących jak ten siedzący obok. Jednak teraz zająłeś się jedzeniem. Najróżniejsze potrawy stały przed Tobą. Na początek nalałeś sobie jeszcze jeden kielich tego pysznego miodu. Słodki napój delikatnie rozpłynął się po twoim gardle, a po chwili poczułeś delikatne ciepło w żołądku. Byłeś już bardzo głodny. Na początek zacząłeś od spróbowania pasztetu z cormyrskich zajęcy. Lekki, miękki o wyraźnym naturalnym smaku pasztet bardzo przypadł Ci do gustu. Następnie ukroiłeś sobie kawałek udźca jelenia i popiłeś wybornym winem, z pewnością sprowadzanym. Tak powoli smakowałeś różnych potraw które były w twoim zasięgu. Zdąrzyłeś wymienić kilka uwag z krasnoludem który także skupił się na jedzeniu. Okazał się on bardzo miłym rozmówcą, z którym najchętniej wymienialiście uwagi o miodach i winach jakich uświadczyliście na bankiecie. Wasze biesiadowanie przerwał nadworny bard Elaraldur L’chean swoją balladą „Amarantowy Wschodu Żagiel”, która na Tobie zrobiła duże wrażenie. Dawno nie słyszałeś takiego kunsztu wydobytego z lutni. Poza tym kojarzył Ci się on z twoim rodzinnym Amn gdzie musiałeś kilka razy słyszeć ten utwór. Faktycznie dało się w nim poczuć charakter Wybrzeża Mieczy. Twój długobrody towarzysz, Karnuz, także był zachwycony pieśnią. Kiedy bard grał, krasnolud patrzył w niego jak zahipnotyzowany, co chwila wypuszczając obłoczki dymu z fajki. Druga pieśń również przypadła Ci do gustu, jednak kontynuowaliście już biesiadowanie i gawędzenie. Byliście już napełnieni kiedy bard skończył grać. Karnuz udał się na taras, zaczerpnąć powietrza i porozmawiać ze starymi druhami, których chyba tam widział. Ty tymczasem popijałeś wino i przegryzałeś różnymi owocami.




 

Ostatnio edytowane przez Diakonis : 13-06-2007 o 21:28.
Diakonis jest offline  
Stary 11-06-2007, 17:43   #36
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Przyjęcia bywają przyjemne tylko z początku i pod koniec, pomyślał Splamiony. Nigdy nie czuł się dobrze w towarzystwie arystokracji i bardów, nigdy nie umiał odpocząć na sali pełnej ludzi, z głośną muzyką i zapachem setek różnych potraw. Szczególnie owe jadło nęciło elfa, ale maska skutecznie utrudniała mu zarówno jedzenie, jak i picie.A przecież nie złamie swojej przysięgi przez zwykłe jedzenie, nawet jeżeli przed oczami będzie leżał najprzedniejszy karczek i karafka pełna wina o aromacie najcudniejszym z cudnych.

Cóż jednak mógł robić na balu? Ni to delektować się smakami, ni plotkować o dworze i tym, co hrabina spod Thay zrobiła ze swoimi włosami, nie obchodziło go to w zupełności. Prawić uprzejmości znamienitym lordom także nie miał zamiaru, bo i po cóż w tej chwili mu ich przychylność?

Wstał. Jeżeli ma znaleźć coś ciekawszego do roboty to musi przynajmniej zacząć się rozglądać. Wyruszył w tłumy, co jakiś czas słysząc za plecami szepty- czasem ktoś zwracał uwagę na jego miecz, czasem na maskę, inni wytykali nikczemną posturę elfa. Spod swej maski zauważył nawet sir Roterga, któremu pół roku temu w walce z oszalałym druidem pomógł. Bogacz także spojrzał na elfa i uśmiechnął się w jego kierunku, lecz na krótko. No tak- któż nie wstydziłby się dyskutować z uzbrojonym w miecz obdarty, do walki jeno gotowy, podczas tak wielkiego balu?

Wędrował i rozglądał się za czymkolwiek do roboty...
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.

Ostatnio edytowane przez Kutak : 11-06-2007 o 18:02.
Kutak jest offline  
Stary 11-06-2007, 18:10   #37
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
- Za długo siedzisz w księgach mości Honoriuszu...Z całym szacunkiem, ale byle handlarz magicznym złomem umie rzucić czary i ma chowańca. Jak bowiem rozpoznawać magię nie władając choćby odrobiną, czyż nie? A nie masz przed sobą byle handlarzyny , a doświadczonego domokrążcę...A my, mamy swoje sposoby na dostawanie się do budynków, na które, przy całej swej mądrości nie wpadłbyś. Takich rzeczy człowiek uczy się na ulicy, nie w księgach. A dużo gości i chaos spowodowany przez przyjęcie to doskonała szans dla przedsiębiorczego gnoma takiego jak ja.. - rzekł gnom mile podłechtany przez słowa Honoriusza. Po czym nieco smutniej dodał. - Ale bohaterem nie jestem.. Bo czyż parę ubitych koboldów i jedna utarczka z półczartem to powód do chwały? Dziwi mnie tez pomniejszanie swych zasług Honoriuszu.. Czyż w Cormyrze tak słabo ceni się wiedzę, że uczeni maja problemy z dostaniem się na bankiet? Rozumiem, że Cormyr to nie Silverymoon, ale i tak jestem zaskoczony.
Słuchając pilnie odpowiedzi Honoriusza, gnom lustrował okolicę w poszukiwaniu blond grzywy włosów Vanticusa. Volstagh wolał nie opuszczać obecnego miejsca, i nie zwracać na siebie większej uwagi. Zwłaszcza by nie zwraca na siebie uwagi czerwonych łysków z Thay, którym już kilka razy nacisnął na odcisk.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 11-06-2007, 22:33   #38
 
Hammen's Avatar
 
Reputacja: 1 Hammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputację
Everon z zapałem kosztował kolejnych, kolorowych potraw leżących na półmiskach przed nim, co kilka kęsów popijając wyśmienite, zapewne bardzo drogie, wino. Na Sali panowała wesoła, spokojna atmosfera, w której kapłan czuł się wyśmienicie. Zawsze lubił bankiety i inne podniosłe uroczystości, na których można spotkać wiele znanych osobistości.

Krasnolud siedzący obok, będący prawdopodobnie posłem z dalekiej północy, wszczął z Dynaalem czysto towarzyską dyskusje, dotyczącą jakości i pochodzenia win i miodów, wypełniających zarówno puchary gości, jak i srebrne dzbany, porozstawiane pomiędzy półmisami z pieczonym mięsem. Kartuz, bo tak zwał się ów mężczyzna, okazał się bardzo miłym i wesołym w nastawieniu do życia. Wymieniwszy poglądy z kapłanem Kossutha, na temat „Łez Południa”, szalenie drogiego i trudno dostępnego trunku szczególnie w rejonie Amn, krasnolud przeprosił Everona i udał się na taras, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Kapłan wciąż się uśmiechając sięgnął po swój prawie pusty kielich, cały czas będąc pod wrażeniem otwartości Kartuza. W końcu krepy lud, w szczególności zamieszkujący niebezpieczne tereny północy, nie słynął z rozmowności i poczucia humoru, jakim tryskał krasnolud.

„Nareszcie!” pomyślał uradowany kapłan, ściskając w dłoni owoc. Tak, w końcu przypomniał sobie ten tajemniczy zapach. Uczucie ulgi rozlało się po duszy Everona, który z zadowoleniem spoglądał na cytrus trzymany w ręce. Nagle coś dziwnego zaczęło dziać się zarówno w głowie kapłana jak i dookoła niego. W pierwszym momencie Dynaal był przekonany, żer jest to wpływ licznych trunków jakich zakosztował na balu, lecz w momencie gdy poczuł mocne uderzenie w skroń zdał sobie sprawę, że to nie alkohol. Magia mieszająca się z trzema zapachami cynamonu, wanilii i syntyri zdawała się zagęszczać powietrze dookoła sługi Kossutha, który powoli zaczął się denerwować dziwnym zjawiskiem. Nagle mgła, która pojawiła się przed jego oczami tuż po uderzeniu energii rozwiała się. Everon dopił wino, po czym powoli wstał z krzesła. Wzruszył teatralnie ramionami, na znak, że nie ma pojęcia co było przyczyną takiego zjawiska. Dynaal rozejrzał się nieobecnym wzrokiem po tańczących. Po wspaniałym występie zrobiło się tu zdecydowanie za głośno, a kapłan czuł potrzebę poukładania sobie w głowie informacji jakie posiadał. Potrzebował teraz chwili ciszy i…świerzego powietrza. Tak tego mu było trzeba. Everon ruszył zdecydowanym krokiem w stronę tarasu, omijając szerokim łukiem wesoło bawiących się ludzi.
 
__________________
"The eagle's eye is hiding something tragic
but in this night the red wine rules in me"

Ostatnio edytowane przez Hammen : 13-06-2007 o 21:19.
Hammen jest offline  
Stary 13-06-2007, 19:20   #39
 
Diakonis's Avatar
 
Reputacja: 1 Diakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znany
Volstagh

- Za długo siedzę w księgach Volstaghu? A Ty skąd niby masz swą wiedzę magiczną jeśli nie z ksiąg. Gdzie niby zapisujesz swoje zaklęcia jak nie w księgach? A uczonych bardzo wysoko się ceni w Suzail, jakbyś poznał pana Irbina. Zauważ że nie zostali zaproszeni tutaj zwykli przedstawiciele wysokich rodów. Tutaj każdy posiada coś więcej, każdy panna jest tutaj w czołówce wyścigu o miejsce królowej Cormyru przy boku Azouna IV. Wypatrujesz Vanticusa, tak? Nie trudź się. Powiedziałem, że gdzieś tutaj się on kręci, ale nie powiedziałem że tak łatwo go wypatrzysz. Tak jak mówiłem każdy tutaj jest kimś specjalnym, Vanticus z pewnością nie chciałbym pokazywać swojej prawdziwej twarzy. Zobacz więcej niż widzisz, a może ujrzysz swojego dłużnika, ale uważaj bo w tym towarzystwie nikt nie jest zwykły i nie wszystko złoto co się świeci. –

Z tymi słowami Honoriusz się odwrócił i zaczął rozmowę z kimś obok. No tak czego mogłeś się spodziewać bo takim uczonym. Moralizatorska gadka na koniec, ale może ma po części rację. Warto uważać. Poza tym powiedział że Vanticus gdzieś tutaj jest. Mógł skłamać, ale po co? Nie miałby w tym żadnej korzyści.

Splamiony

Spacerowałeś między gośćmi. Kilku nawet spytało Cię o imię i wymieniło kilka zdań z Tobą, ale starałeś się nie wdawać w dyskusje. Przeszedłeś całą salę rozglądając się po zebranych. Widziałeś, że kilka panien było Tobą żywo zainteresowanych. No tak, dla tych szlachcianek tajemniczy nieznajomy w masce to coś nowego. Podeszła do Ciebie Latilien
- Leekanie ja już nie mogę wytrzymać. Ciotka mnie ciąga po tych gościach, przedstawia mnie ciągle, albo podrzuca jakiejś grupie podstarzałych kobiet na rozmówkę. Zaprawdę chore jest to dworskie życie, nie do takiego jestem stworzona. –

Istotnie, śledziłeś wzrokiem pewien czas żółtą suknie Latilien i widziałeś jak hrabina Mallereuse nie dawała jej wytchnienia.

- Leekanie błagam Cię nie daj mnie jej zamęczyć, znowu tu idzie. Ahh muszę zmykać. Spróbuj coś wymyślić albo przynajmniej zatrzymaj ciotkę.

Z tymi słowami Latilien powędrowała między gośćmi bardzo szybko, żeby tylko oddalić się od hrabiny, która tymczasem ciągnęła w twoją stronę. Jednak kiedy tylko Latilien odeszła twoje myśli skierowały się do postaci która właśnie wchodziła na taras, bo był to z pewnością Althree Garthon,.

Everon

Wolnym krokiem przeszedłeś między gośćmi. Zauważyłeś, że jest kilka osób które Ci się przygląda. Jakaś młoda szlachcianka niezwykłej urody, jeden z oficerów Purpurowych i jakiś ekskluzywnie ubrany gnom. Starałeś się nie zważać na osoby które jawnie śledziły Cię wzrokiem. Przeszedłeś wśród dużej grupy zebranych i wreszcie wyszedłeś na ogromny taras. Na balustradzie z lewej siedział jakiś mężczyzna opierając się o ścianę. Na środku stała jakaś para elfów patrząca w gwiazdy, a przy samej balustradzie z wzrokiem utkwionym w port stał towarzysz Kartuz.

 

Ostatnio edytowane przez Diakonis : 13-06-2007 o 21:30.
Diakonis jest offline  
Stary 13-06-2007, 21:53   #40
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
- Za długo siedzę w księgach Volstaghu? A Ty skąd niby masz swą wiedzę magiczną jeśli nie z ksiąg. Gdzie niby zapisujesz swoje zaklęcia jak nie w księgach?.. słuchając słów Honoriusz gnom postanowił nie informować uczonego jak płytka jest jego wiedza i oczytanie. "Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal"- jak mawiał jeden z jego krewnych.
Volstagh łyknął nieco wina zatapiając się w ponurych myślach- To nie miejsce dla mnie. Zakulisowe rozgrywki wielmożów o rodowodach dłuższych niż te rasowych koni z Calimshanu, to nie sprawy dla takiego gnoma jak ja.Gnom wstał od stołu, pacnął delikatnie w czubek głowy kruka i milcząc wskazał mu ramię. Purchawek widząc, że jego pan nie jest w nastroju do dysput, w milczeniu wylądował na ramieniu. Volstagh przechadzał się pomiędzy poszczególnymi grupkami szlachciców ufny, że mizerna postura i to że jest gnomem ( a niewiele ludzi, krasnoludów i elfów, traktowało gnomy poważnie) pozwoli mu podsłuchać rozmowy i zdobyć przydatne informacje. Uwagę Volstagha przykuł dość ekstrawagancko ( lub jakby niektórzy stwierdzili ekskluzywnie) ubrany gnom, nieudolnie śledzący wzrokiem sługę Kossutha. Volstagh nie przepadał Władcą Płomieni i jego sługami, z praktycznych powodów. Zwykle sprzymierzali się oni z Thay, a z czerwonymi czarnoksiężnikami Volstagh był w nienajlepszej komitywie.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172