|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
06-07-2008, 11:24 | #31 |
Reputacja: 1 | Żadko kiedy się coś dzieje tak szybko, że Kall'eh działa instynktownie. Po tym jak Lunar wszedł w ciało a tygrys wyskoczył z klatki. Tygrys. Tego był pewien. To był tygrys - powtórzył ze zdumieniem w myślach. - Nie puma, ba żaden tam jaguar. Czarny tygrys. - pokręcił tylko łepetyną. - Nic tu po nas - warknął i jako ostatni wyszedł z chaty. Rozejrzał się dookoła. Niby wszystko było mu znajome ale jednak jakieś inne. Setki jak nie tysiące zapachów. Kot, ludzie, konie, szczur tak to na pewno zapach szczura. Tygrys. Cholera jaki był czarny. Każdy z nas miał inny zapach i każdego po nim był w stanie rozróżnić. Niby wszystko fajnie. Spojrzał w dół. Łapy, nie dłonie umorusane i zwinne, tylko łapska! Pamiętał obicie w kracie. Był 100% wilkiem. Chociaż rozumiał ludzi. Ale skąd mógł wiedzieć czy zwykłe wilki nie rozumieją ludzkiej mowy? Nie mógł, bo z żadnym wcześniej nie gadał! A może to reinkarnacja? Słyszał to kiedyś, jeszcze za czasów młodości, od starego klechy. "Dusza po śmierci człowieka może wcielić się w nowy byt fizyczny, kota, psa, małpę", mawiał. Nie wiedział co to jest małpa ale jak w kota i psa to może i w wilka. Bo czemu by nie. Czy zatem umarł? Tego nie wiedział i ciężko było by się dowiedzieć. Chociaż Arkas albo ten drugi mówił, że nie znaleźli Ich ciał. A przecież nie mogli ich przegapić. Nie myśliwi. Zatem nie każdy może dostać wątpliwego zaszczytu tej całej reinkarnacji? Bo przecież widział w życiu dużo trupów, nawet o wiele za dużo. Głowę miał dzisiaj ciężką, jak na jeden ranek za dużo się działo. Nie lubił za dużo rozważać, działał raczej instynktownie. Pod paroma względami podobała mu się nowa postać. Ale do diabła miał się przecież oświadczyć Ofelli. Grupa także chce się z tego jakoś wykaraskać. Szedł tak zamyślony, że o mało nie wpadł na Kiti. Z zadumy wyrwała go wypowiedz Baybars'a: - Popieram pomysł Kiti - powiedział, trudno było się z tym nie zgodzić. A jednak. - Ja natomiast chciałbym zobaczyć miejsce w którym nas rzekomo znaleziono. - Stanął i spojrzałem na watahę. - Cunner nie powinien uciec. A miejsce gdzie nas znaleziono nie będzie długo "trzymać" trop. - Spojrzał na Kiti. - A skoro ,jak twierdzisz, o zmierzchu będziemy ludzi. To i dopiero w takiej postaci pogadamy z Kramarzem. Jak się będziemy streszczać to może zdążymy. Spojrzał w niebo. Ostatnio edytowane przez Fabiano : 06-07-2008 o 15:51. |
06-07-2008, 17:20 | #32 |
Reputacja: 1 | - Jestem za zwiedzeniem miejsca przemiany - wyrwalo sie Lunarowi stojacemu z boku, nie chcial specjalnie jakos na siebie najwyrazniej zwracac uwagi, lecz niestety jezyk jest silniejszy czasami od umyslu. - Chcialbym dowiedziec sie co sie stalo z wilkiem na ktorego polowalismy, a jesli mlode tam pozostaly nie dobrze bylo by gdyby pozdychaly z glodu - tak to juz jest ze jak zacznie sie mowic to ciezko przestac. Krotkie warkniecie do samego siebie i skarcenie sie w myslach za brak dyscypliny, po czym ruszyl lekkim truchtem w strone, ktora najpewniej powinna prowadzic do miejsca zdarzenia. Zatrzymal sie jednak po dziesieciu metrach patrzac jaka jest reakcja towarzyszy, gdyz rownie jak skupianie na sobie zbyt wielu spojrzen, nie usmiechalo mu sie podrozowanie samotnie. |
06-07-2008, 18:41 | #33 |
Reputacja: 1 | Kiedy Kiti usłyszała słowa Lunara, zrobiło się strasznie głupio, głupio, głupio! - Masz rację! – krzyknęła. – Przecież nie wiemy co stało się z tamtym wilkiem! Może on zginął i szczenięta zostały całkiem same!? Właściwie to byłaby nasza wina i powinniśmy się nimi zająć jeśli są teraz osierocone! Ale wstyd! – spuściła ogon. – Koniecznie, koniecznie musimy tam iść! Kiti poczuła się bardzo głupio, że w całym tym zamieszaniu myślała tylko o sobie o swojej przemianie w wilka. A tamte wilki!? Te szczeniacki!? Są teraz Takie Jak My! Czy przedtem też nie były!? Czy też nie były żywymi istotami godnymi poszanowania!? - Właściwie, cieszę się, że to się stało – wyznała smętnie Kiti. – Że jestem teraz wilkiem. Mam to, czego chciałam. Kiedy elfy z jej rodzinnych stron odmówiły jej, kiedy powiedziały, że zgłębianie tajemnic magicznych wilków jest zakazane, że te istoty powinny żyć wolne, nie poznane, piękne dzięki temu, Kiti obraziła się za ich „tchórzostwo i lenistwo”. Dołączyła do grupy ludzkich łowców, którzy nie bali się polować na magiczne stworzenia. - Ale byłam głupia. Mam to, czego chciałam... – wlokła się smętnie za Lunarem. – Nie powinnam być taka zachłanna, nie powinnam brać więcej, niż to konieczne. Moja ciekawość mogła rozbić szczęśliwą wilczą rodzinę! Winiła się za to, że nie widziała tego wcześniej, i że nie przemówiła do rozsądku innym zanim wyruszyli na polowanie. Lunar jako pierwszy dostrzegł, że uczyniliśmy źle i powinniśmy naprawić swoje błędy. - Jeśli te szczeniaki tam są, nie wiem... nie wiem naprawdę, co im powiemy... – zająknęła się. – Ale byłam głupia!!!
__________________ "Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D |
06-07-2008, 21:37 | #34 |
Reputacja: 1 | Kot ziewnął. Los szczeniaków o których wspomniał Spokojny niewiele go interesował, ale co tam... - Jeżeli wam też droga wypada do siedziby dwunogów, to chętnie zabiorę się z Wami. Przez chwilę lizał łapę i jakby się nad czymś zastanawiał, po czym zerknął z ukosa na Śniegowłosą która wyjaśniła sprawę szczekowatych mówiąc o nocnych przemianach w dwunogi. - Jeżeli to prawda i w nocy znów staniecie się tacy jak dawniej, to radziłbym wykorzystać wasze szczekackie formy do polowania. Nikt z Was nie wziął ze sobą zabijaczy z chaty którymi mordowaliście zwykle zwierzęta w lesie, a bez nich ciężko będzie wam złapać szybkobiegiego rogacza, lub choćby jakieś latajki. Ja wszystkich nie wykarmię, a jak nie zapolujecie przed zachodem słońca, to do świtu będzie głód. Obruszył się, gdy przez głowę przeleciała mu myśl pobudki rano z kilkorgiem głodnych jak "wilki", wilków. Szybko odgonił ten obraz i jakby znudzony dreptał chwile kawałek z boku od Śniegowatej. Mimo wszystko wolał zachować pewien dystans od reszty czworonogów, a bliskość tej samicy która opiekowała się nim jeszcze przed swą wilczą przemianą było najbezpieczniejsze. - Co im powiesz Śniegowłosa? A czemu masz im coś mówić? Któż zliczyłby małe którym myśliwi zabili matki, w lesie jest pełno sierot pozostałych po waszych polowaniach, oraz kości tych które nie poradziły sobie bez matki. - urwał na chwilę zastanawiając się nad wydarzeniem z własnej przeszłości. - Mojej matce i mi też nikt nic nie powiedział, gdy kolejny miot moich braci spuszczono w rzece, bo nie byli potrzebni. skąd to nagłe zainteresowanie losem czworonogów, ze strony mysliwych - prychnął
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" |
06-07-2008, 21:54 | #35 |
Reputacja: 1 | - Masz rację, to nie jest... w porządku... – zapiszczała smętnie Kiti, zwieszając głowę ze wstydem. – Należała się mi klątwa za tę bezmyślność! Teraz odpokutuję, oj odpokutuję! Chyba... chyba wszyscy jesteśmy „bardziej równi” niż nam się wydaje. Bo przecież ludzie, elfy, dwarfy... myślą, że są kimś innym, że pochodzą skądinąd, że ich przodkowie... ale przecież ich przodkowie na pewno żyli wśród zwierząt, albo żyli... jak zwierzęta! Słyszałam opowieści starych plemion, oni twierdzą, że ludzie, i elfy, i gnomy, i dwarfy, wszyscy pochodzimy od wilków! Trochę to śmieszne, ale... przecież jesteśmy prawie tacy sami! My jemy, one jedzą, my pijemy, one piją, my mamy rodziny, one także, one też! Gdyby drapieżniki mogły kupować sobie jedzenie w sklepach, a nie wykradać trzodę z naszych farm... ale to przecież my wybudowaliśmy farmy tam, gdzie wykarczowaliśmy ich lasy! Może... może zwierzęta nie mówią, bo wiedza, że milczenie jest złotem? Może nie mówią, bo i tak nie posłuchalibyśmy ich dobrych rad? – pisnęła smutna Kiti. – Może nie noszą ubrań, biżuterii, nie budują miast, nie wyrabiają broni, i nie toczą wojen, bo wiedza, że nie tędy droga!? Może uznajemy za gorsze, może niszczymy je i oswajamy, narzucamy im swoją wolę, bo wiemy, że tak naprawdę... nie jesteśmy idealni? Lepsi od nich...? Może nam po prostu wstyd czasami...? Przykro mi z powodu twojego rodzeństwa, Sachet – polizała kotka na pocieszenie. – Nigdy nie skrzywdziłabym kota, ale przecież polowałam i... masz rację. Jedyne, co mogę teraz zrobić, to odpokutować jakoś te krzywdy, bo przecież... nie ożywię już zwierząt, które upolowałam... Przysięgam, nigdy już nie zabiję zwierzęcia dla czystej żądzy pochwalenia się trofeum! – zawyła smętnie.
__________________ "Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D |
06-07-2008, 22:29 | #36 |
Reputacja: 1 | Kiedy już macie wyruszyć bezdrożami ku miastu, Kall`eh i Lunar uświadamiają wam, że pozostawiliście niezbadane miejsce wypadku, wraz z wilczą norą, gdzie być może siedzą osierocone szczeniaki. Decydujecie się wybrać najpierw tam, później dopiero do miasta. W sumie to ma sens. Wyruszacie. Bez trudu odnajdujecie miejsce, w którym doszło do feralnego wypadku. Nic się nie zmieniło. Wokół nie ma wyraźnych śladów wybuchowo-magicznej afery. Las jak las. Wilcza nora także nietknięta, ale podejrzewacie, że pusta. Krążycie chwilę wokół, węsząc, rozglądając się. Ślady Arkasa, Erniego, Eda i Kliffa. Wasze własne zapachy, wasza sierść na trawie, sierść innych wilków. Więc to prawda, znaleźli was tutaj, i zaciągnęli do klatek. Węszycie przy norze. Zapach wilków, owszem. Żadnych odgłosów z czeluści nory. Znajdujecie w trawie potłuczone kawałki... czegoś. To najwyraźniej ogłuszacz, ale, dlaczego wygląda tak dziwacznie, skoro po wybuchu powinny zostać dwie połówki czarnej kuli pustej w środku? - Sfory Księżyca już tutaj nie ma! – usłyszeliście nagle. - Zabrali dzieci, wyruszyli w drogę, po tym, jak ludzie tu przyszli, jak odkryli norę, KRA! Wyruszyli na wschód, może ich jeszcze dogonicie. Nie osiedlajcie się tu lepiej, ludzie mogą wrócić, widziałem łowców, widziałem wóz jadący do chaty, kłopoty, KRA, zabiorą trawożerców, przyjdą po mięsożerców, KRA! Udanych łowów! – kruk zatrzepotał skrzydłami i zniknął ponad koronami drzew. Łapiecie trop obcej watahy. Księżyc? To pewnie samiec alfa. Podążacie na wschód, jest wam to na rękę, posuwacie się w kierunku miasta. Trop jest jeszcze świeży i wyraźny. Wataha Księżyca liczyła od siedmiu do ośmiu wilków, plus kilka młodych, oceniacie po zapachach. Piękna, stara knieja. Setki zapachów i odgłosów. Roi się tu od zwierzyny. Tam jest zajęcza nora, czujecie. Tędy przed chwilą przebiegło stadko saren. A ten zapach, to duży, stary samiec łosia. Bieg na przełaj przez las idzie wam zaskakująco sprawnie i szybko. Zwinni i szybcy, nie to co ludzie. Odległy huk. To jelenie walczą ze sobą, trzask przy zderzeniach ich rogów rozpoznajecie doskonale. Ryk niedźwiedzia. Blisko. Przystajecie, węszycie. Niedźwiedź jest niedaleko. - Odejdź żesz, pójdź precz bestyjooo!!! – usłyszeliście poprzez ryki niedźwiedzia. – Ło matko święta, ło matulu!!! Czujni, po cichu zbliżacie się nieco bardziej. Na polanie dostrzegacie ogromnego niedźwiedzia brunatnego, stojącego na dwóch łapach, przednimi wspartego o niewysokie drzewo. Na konarze kilka metrów nad łbem niedźwiedzia dygocze krępy staruszek w znoszonym zielonym ubraniu. Wczepiony w trzęsący się od uderzeń łap niedźwiedzia pień, staruszek wymachuje nogami, próbując utrzymać się na gałęzi. - Ło święty Boże, zabierz zwierza! – jęczy staruszek. – Ło święty Boże! Nieopodal drzewa leży wiklinowy koszyk, grzyby rozsypane są wszędzie wokół. - Złaź, żartownisiu, już ja cię urządzę! – ryczy wściekły niedźwiedź. Próbuje wdrapać się na drzewo, ale pień jest zbyt wąski, zbyt słaby, aby wielki miś mógł po nim wleźć. Drzewo trzęsie się i wygina, a staruszek dynda na nim niczym przejrzały owoc. Rozzłoszczony niedźwiedź ogląda się nagle w waszą stronę. - Wilki! – fuknął. – Idźcie sobie, to co spadnie z tego drzewa jest moje! Grzybami we mnie rzucał, kiedy spałem, stary a głupi!!! No już, zmiatajcie, nic tu nie dostaniecie, ani jednej starej kości! Miś nie wygląda na skorego do rozmów pokojowych. Z kolei, musicie zdawać sobie sprawę, że im więcej ludzi będzie świadkami waszych magicznych zdolności, tym większe kłopoty może na was sprowadzić wasz nowy dar. Zapomniane legendy bowiem bardzo szybko ożywają, odgrzewane przez plotkarzy, a poszukiwaczy cudów świata jak sami wiecie nie brakuje... - Wy jeszcze tutaj?! – ryknął niedźwiedź.
__________________ - Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith. |
06-07-2008, 23:15 | #37 |
Reputacja: 1 | Poszukiwania nic nie dały. Żadnych ciał. Żadnych znaczących śladów. No może te wilcze. Czy to był Magiczny Wilk albo całe ich stado? Nie sposób powiedzieć. Podążanie za ich tropem nie było najgorszym pomysłem. Gorszym natomiast było wychodzić na polane. - Kot, tygrys teraz niedźwiedź. Świetnie! - Zdenerwował się Kall'wh. - Ciekawe co jeszcze spotkamy? - skwitował mruknięciem. Odwrócił się do reszty. - Jeden mówi a reszta czeka na reakcję. - Spojrzał po sforze. Tylko który? - Szybka decyzja. Jako wataha musimy być jednogłośni! - spojrzał na Amadeusz'a - Uważam cobyś Ty mówił, wychodzi na to, że się w tym specjalizujesz. Po czym odwrócił się w stronę drzewa. - Chyba, że chcemy z nim walczyć - burknął cicho. A w oku mu błysnęło. |
07-07-2008, 00:14 | #38 |
Reputacja: 1 | - Szybka decyzja. Jako wataha musimy być jednogłośni! Uważam co byś Ty mówił, wychodzi na to, że się w tym specjalizujesz. Duma Barda została mile połechtana. - Rad jestem to słyszeć przyjacielu. W końcu na coś zdać się powinienem. Amadeusz dostrzegł błysk w oku przyjaciela. Kiti flankuj z lewej, Baybars zabezpiecz proszę prawą. Kall'wh pomóż mi proszę na środku. Jeśli się misiek ruszy, może uda nam się upolować siakiś obiad. Jeśli nie, ten człeczyna też może na coś się nada. Lepka, biała ślina ściekła po wilczym, czarnym pysku. - Tym czasem wystąpię jako wasz herold, niosąc Wasze słowo, tej futrzanej bestii. Amadeusz postąpił kroków kilka do przodu, dumnie pierś wypiął, i wystawił zwierzynę reszcie stada. Zadbał o to jednak aby być w bezpiecznej odległości od zabójczych pazurów. Następnie zwrócił się do niedźwiedzia tubalnym głosem. -EJ!!!! TY TAM!!!!! Niedźwiadku!!! Chędożony!!!!! Słuchaj co ci herold stada rzeknie. Czyli ja! Poniechaj Miśku tej zwierzyny. W przeciwnym razie, podle starego zwyczaju, jako pierwsi wystąpią na przeciw Tobie obłędni wojowie watahy i wrażą ci kły w kałdun. Na pohybel Tobie a na radość naszym żołądkom. Ziać ogniem nie będziem, jeno konfesjonalnie się łupić, dopokąd nie spuścim z Ciebie juchy niczym z Wieprzka. Życzym Ci tego z duszy i serca. Pojąłeś bracie? Jeśli tylko niedźwiedź się poruszy, Amadeuszy postąpi dumnie kilka kroków... do tyłu oddając pola towarzyszom. Mogło być? Coś niepokojącego zabłysło w zielonych oczach. Jeśli Misiek zaszarżuje Amadeusz postara trzymać się z dala od zamieszania, gdyby jednak Misiek stanął na tylnych łapach... Czarny wilczur rzuci się prosto na swego przeciwnika [akceleracja]... a raczej rzuci się w miejsce dostępne przy jego wzroście. Postara się możliwie szybko wgryźć w tętnicę udową stworzenia, rozerwać ją i odskoczyć... lub w jego przyrodzenie... nikt nie mówił, że walka musi być czysta. Ważne aby była skuteczna. Co to ja Palladyn?
__________________ Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia? ~ Gargamel. Pieśń przed bitwą. Ostatnio edytowane przez hollyorc : 07-07-2008 o 00:35. |
07-07-2008, 00:34 | #39 |
Reputacja: 1 | - Ja nie mam nic przeciw miesu z niedzwiedzia... i nie trzeba by daleko scigac a dla wszystkich starczy na dlugo... - mowiac to Lunar nie kierowal sie do swoich towarzyszy lecz obserwowal reakcje niedzwiedzia dajac mu do zrozumienia ze nie ma zamiaru pozostawic staruszka samego sobie. Moze to wewnetrzny instynkt laczacy go wciaz z "dwunogami" ale... - w bialym sniegu slady dwa jeden krwawy kolor ma drugi w glebie kniej prowadzi ...mysl niedzwiedziu nim uradzisz zwaz te chwile na myslenie nim podejmiesz zle skinienie ...gdy na sfore sie unosisz z calym futrem nie uchodzisz To mowiac Lunar odslonil szeregi zebow i groznie warczac wyszedl lekkim lukiem kilka krokow w strone niedzwiedzia po czym zatrzymal sie dajac mu... dajac wszystkim czas na podjecie decyzji... - stare mieso i stary gnat... w zamian za wiele krwawych strat... slowa kolejnego rymu wyplywaly powoli, jakby saczyly sie wraz z niskimi warknieciami z wilczego pyska... Ostatnio edytowane przez luiner : 07-07-2008 o 00:37. |
07-07-2008, 00:40 | #40 |
Reputacja: 1 | - stare mieso i stary gnat... w zamian za wiele krwawych strat... - A dałbym sobie ogon uciąć, że rola irytującego futrzaka, wierszoklety jest już zajęta. Amadeusz uśmiechną się brzydko i oczekiwał na rozwój wypadków.
__________________ Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia? ~ Gargamel. Pieśń przed bitwą. |