Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-03-2010, 22:02   #1
 
Roni's Avatar
 
Reputacja: 1 Roni ma wyłączoną reputację
[Dark Fantasy] I nastała Światłość





Na szerokim, okrągłym placu zebrało się kilka osób. To studenci ostatniego roku. Czeka ich ostateczny egzamin, po którym wyjdą ze Szkoły Niebieskiej.
"Co za drużyna. Nadgorliwa anielica, pół-demon i czteroręki potwór. Życzę powodzenia". - Powiedział egzaminator. Był to wysoki, nawet jak na anioła, mężczyzna. Na sobie miał zbroję z adamantu, a w ręce trzymał obsydianowy miecz. Od razu widać, że to weteran wielu bitew. Takiego uzbrojenia nie dostawało się za nic.
-Witam was. - Powiedział głębokim głosem - Zebraliśmy się tutaj, by sprawdzić, czy wasze złe nawyki z jakimi tutaj przyszliście, zostały wyplenione. Egzamin składa się z dwóch części. Pierwsza, to "praca" indywidualna. Druga zaś, obejmuje pracę w grupie. Więc proszę się przygotować. - Machnął ręką i wytworzył portal. - Morrighan zapraszam. - Z szeregu wystąpiła anielica i wskoczyła do teleportu. - Savariel do środka. Teraz ty demonie. - Gdy wszyscy weszli zamknął portal.


Morrighan

Wyskoczyłaś na otwartej przestrzeni. Przed Tobą rozpościerały się zielone łąki i lasy. Wdychałaś powietrze. Pachniało świeżą trawą. Po Twojej prawej płynęła rzeczka. Woda szumiała spokojnie. Usłyszałaś łopot skrzydeł. Odwróciłaś się i zobaczyłaś trzyosobowy oddział aniołów. Każdy uzbrojony po zęby. Dowódca, mężczyzna w płytowej zbroi, zagadał.
-Witaj. Przetestujemy, czy potrafisz radzić sobie w zespole. Będziemy lecieć w szyku i zaatakujemy mały posterunek demonów. Rozumiesz wszystko? - Powiedział i wzbił się w powietrze. Poleciałaś za nim. Lecieliście kilka minut w szyku i zauważyliście dosyć dużą połać wypalonej ziemi. Zniżyliście lot i spostrzegliście kilka demonów. Akurat zajęte były obdzieraniem jakiejś kobiety ze skóry. Jej krzyki słychać było w promieniu kilkuset metrów. Obok niej widziałaś chłopca. Był wbity na pal. Mógł mieć najwyżej 10 lat. Zapałałaś rządzą krwi.
-Czas zatańczyć! Do boju! Trzymać szyk! - Krzyknął dowódca i razem z resztą drużyny wpadł w środek obozu.


Savariel

Pojawiłeś się w jakimś tunelu. Wszędzie było ciemno. Jedyne światło dobiegało z przeciwległego końca. Zacząłeś iść w tamtą stronę. Usłyszałeś płacz dziecka. Przyspieszyłeś. Dobiegłeś do końca. Wyjrzałeś na zewnątrz i ujrzałeś dziecięcy pokoik. To był Twój pokój, kiedy byłeś mały i jeszcze żyłeś. W pokoju był także on. Twój demon. Popatrzył na Ciebie i powiedział.
-Ha,ha. Wreszcie jesteś. Oczekiwałem Ciebie. - Wycharczał i wybiegł. Pobiegłeś za nim. Nagle poczułeś ogromny ból głowy. Wyszedłeś w jakiejś sali. Było to puste pomieszczenie. Stałeś tu Ty i Ty.
"Jak to?"
Zauważyłeś swojego klona.
-Czy jesteś gotów stawić czoła samemu sobie? - Szepnął mrocznie i skoczył na Ciebie.


Ignis Numardon

Spokojnie wyszedłeś z portalu. Wiedziałeś, że jesteś tu tylko dla zabawy. Ten test przeszedłeś dawno temu, lecz przyda się trochę treningu. W każdej ręce spoczywało magnum. Szedłeś powolnym krokiem wzdłuż brzegu morza. Bryza owiewała twoje ciało. Usłyszałeś straszliwy ryk. Przeraziłeś się i zwróciłeś twarz w stronę wody. Z toni wynurzył się ogromny potwór. Lewiatan.
-Zdradziłeś mnie Ignisie. Po Tobie bym się tego nie spodziewał. A wiesz jak traktuję donosicieli. - Wrzasnął i rzucił się w Twoją stronę. Ogromna, rozdziawiona paszcza miała zamiar Cię połknąć.
 

Ostatnio edytowane przez Roni : 14-03-2010 o 13:50.
Roni jest offline  
Stary 14-03-2010, 14:39   #2
 
Elthian's Avatar
 
Reputacja: 1 Elthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodze
"Może wreszcie przydarzy się ubić coś większego... Te płotki na treningach tylko mnie nudziły..." - mamrotał w myślach jasnowłosy młodzieniec.

Zaiste, treningi były dla niego samą nudą, testy wytrzymałościowe wywarły na nim najwyżej drobną oznakę zniesmaczenia, szkolenie w walce kończyło się zwykle ostrą naganą instruktora za "zbyt duże użycie siły".
Tak, nikt nie chciał ćwiczyć razem z pół-demonem, nie potrafił kontrolować swych sił, gdyby nie interwencja nauczyciela zapewne niejeden uczeń ćwiczący z Savarielem padłby od uderzenia Sanctusem. Sanctus zaś był jego bronią, gigantycznym, zdobnym mieczem z demonicznymi runami wykutymi na szerokim ostrzu jak i samej rękojeści. Prezentował się wspaniale na okrytych ciemnoturkusowym, skórzanym płaszczem plecach młodzieńca.

Pierwszych słów egzaminatora pół-demon absolutnie nie słuchał, ruszyło go jedynie końcowe "Savariel, do środka.". Sylwetka młodzieńca zniknęła w migoczących barwach portalu.

Ogarnęła go ciemność i wszech obecne, niezrozumiałe szepty. Kroczył przed siebie a przestrzeń wypełniał dźwięk kroków, do czasu gdy tunel przepełnił, niczym nadchodząca fala, płacz dziecka. To, że Savariel przyspieszył kroku nie świadczyło o jego dobroduszności, ale o arogancji, nie mógł się doczekać starcia z demoniczną istotą.

Dobiegł do zwykłych drewnianych drzwi. Szpary między skrzydłem a framugą przepełnione były jaskrawym światłem. Wszedł do środka, po czym zorientował się, że drzwi za nim już nie ma. Tymczasem pokój zaczął się rozświetlać. Był ciemny, lecz widoczny. Niebieskie ściany, zaś na suficie pozawieszane świecące gwiazdki i księżyce. Podłoga, czysta, zabawki uporządkowane. Przy wygodnym łóżku stała czarna, barczysta postać. Czerwony blask jej oczu uniemożliwił Savarielowi przyjrzenie się bliżej wyglądowi demona.

- Ha,ha. Wreszcie jesteś. Oczekiwałem Ciebie.

Uciekł, zniknął za kolejnymi drzwiami, łowca ruszył za nim, lecz wpadł jedynie w kolejny korytarz. Śmiech demona jeszcze przez chwilę nosiło echo, potem wszystko zamarło, spadła nań ciemność.

I nastała Światłość...

Owalna sala rozjaśniała blaskiem zawieszonych wysoko płomieniu. Wyglądała dość mrocznie, jednak widok ten nie przeraził pół-demona. Stał naprzeciw siebie i wpatrywał się w oczy sobowtóra.

Dłoń łowcy powoli dążyła ku górze, klon robił to samo. W końcu skórzana rękawiczka otarła się o rękojeść Sanctusa.

Błysk!


Sanctus

Czubki obu mieczy uderzyły o siebie, sylwetki walczących były identyczne.

Strzał!


Rose & Santi - dwa długolufowe pistolety

Oboje odskoczyli, oboje wystrzelili, oba pociski uderzyły o siebie w miejscu gdzie jeszcze niedawno stykały się dwa oręża.

Dystans się zwiększył.

- Ooo tak! Na to właśnie czekałem! Czas zacząć zabawę! - głos zawsze pewnego siebie łowcy rozległ się po sali po czym wyskoczył do ataku Sanctusem w asyście Róży.

Miecze błyskały, pociski się zderzały, a iskry rozświetlały całą salę. Obaj wojownicy ścierali się u ziemi, jak i w powietrzu. Odskakiwali od ścian, miotali kulami, cięli ostrzami.

- I tak jesteś jedynie marną podróbką! - wykrzyknął Savariel w chwili gdy dystans między walczącymi ponownie się zwiększył.

Ruszyli do ofensywy ponownie. Młodzieniec biegł naprzeciw klona z obydwoma pistoletami w rękach. Gdy doskoczyli do siebie wykonał kontrę przeciw atakowi wręcz klona, odepchnął go, loty obydwu się skrzyżowały, odwracając dłoń z wyciągniętą bronią łowca wystrzelił dwa pociski.

Lecz klon umiał walczyć tak dobrze jak on. Bez problemu wygiął swe ciało w locie tak, że pociski minęły go o dobre kilak centymetrów. Oboje ponownie ustawili się do ataku opierając nogi na ziemi.

Kolejne błyski i kolejne strzały. Świst oręża i brzęk ścierających się naboi. Savariel próbował różnych sztuczek, tuż przed atakiem klona wyskakiwał ku górze i opadając ciął mieczem, wykonywał własne kontry, wycofywał się by zaraz uderzyć, ostrzelał przeciwnika, a za chwilę wykonywał ślizg ze skierowanym naprzeciw ostrzem.

Nic nie znaczące minuty mijały, a walka dłużyła się. Była tak samo wyrównana jak na początku.

- "Jesteś słaby... Nie umiesz dostrzec własnych słabości by móc pokonać swojego przeciwnika..." - przepowiadał w głowie Savariela wcielony weń demon. On sam nawet nie pomyślał, że to mogą być wskazówki od wcielonego diabła.
 
Elthian jest offline  
Stary 14-03-2010, 20:33   #3
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Ignis Numardon w znacznym stopniu różnił się od wszystkich znajdujących się na placu, zwłaszcza od swych przyszłych towarzyszy broni. Przede wszystkim od dawna nie był rekrutem, stanowisko oficera sił Niebiańskich objął już dawno. Kojarzył tych dwoje z widzenia, o półdemonie słyszał nawet parę słów.
„Ale czy to ważne? Teraz czas na rozruszanie starych kończyn”. – pomyślał olbrzym i strzelił kośćmi wszystkich czterech dłoni. Ignis Numardon był demonem, wielu w niebie dziwiło się co tu robi, jednak sam Archanioł Maksymilian wstawił się za nim u Wszechmogącego, więc nikt nie śmiał podważać jego zdanie.
Monstrum wyróżniało się z tłumu. Ignis miał 3 metry wzrostu i cztery potężne ramiona. Z jego pleców wyrastały ogromne skórzaste skrzydła, zdolne unieść cielsko tego olbrzyma, ponadto wokół pasa demona owinięty był olbrzymi skorpioni ogon. Ignis nie lubił gdy ten przeszkadzał mu w locie, więc rozwijał go bardzo rzadko. Twarz Numardona przypominała lico człowieka, jednak dolna jej część była skryta pod czarną płócienną maską. Czarne niczym noc włosy uplecione w gustowny warkocz opadały mu na ramię. Olbrzym miał przywdzianą potężną zbroje kolczą, wykonaną z dobrej jakości stali. Zwyczajne skórzane spodnie były dopasowane do jego postury. Dodatkowo wisiały przy nich cztery kolby z pistoletami. Jego ukochane magnum: Ból, Prawo, Cierpienie i Sąd. Każdy pistolet był podpisany złota inskrypcją w języku otchłani.



Ignis uśmiechnął się gdy nadeszła jego kolej. Wskoczył w portal jak gdyby robił to codziennie. Poczuł nieprzyjemny chłód na twarzy i w mgnieniu oka znalazł się na pięknej plaży. Fale delikatnie głaskały piasek a promienie słońca odbijały się od powierzchni wody.
- Pieprzone Anioły mają humor, wysłać mnie w takie miejsce, co ja na wczasy przyjechałem?! warknął pod nosem Demon i splunął na piasek. Zaczął powoli przechadzać się plażą co jakiś czas kopiąc kamienie. I wtedy usłyszał niesamowity huk. Odwrócił się a oddech zamarł mu w piersi, z wody wynurzał się olbrzymi potwór. Jeden z książąt piekieł, Lewiatan! Oczy potwora utkwione były w malutkim w porównaniu do niego Demonie. Słowa księcia rozbrzmiały w uszach Ignisa po czym wielka paszcza wystrzeliła w jego kierunku. Ogromne zębiska ociekały śliną i wodą, Lewiatan był wstanie jednym kłapnięciem paszczy zakończyć życie Numardona.


Ten otrząsnął się jednak w porę i wystrzelił w górę na swych skórzastych skrzydłach. Paszcza Bestii wbiła się w piasek tworząc w nim ogromnych rozmiarów dół. Oczy Lewiatana kręciły się w oczodołach szukając swojej ofiary, a Ignis unosił się nad nim.
- No,no nieźli ci Skrzydlaci! Zrobić aż tak dobra iluzję!? Tego bym się nie spodziewał, prawie uwierzyłem ,że jesteś prawdziwy! No dawaj poczwaro czas się zabawić! Mówiąc to chwycił mocniej swoje pistolety i wycelował prosto w oko potwora.
- Zwykłe pociski raczej krzywdy Ci nie zrobią, a więc dla Ciebie mam coś specjalnego!
Ignis nacisnął wszystkie cztery spusty naraz i pistolety wystrzeliły jednocześnie. Z lufy każdego z nich wydostał się ognisty koń. Cztery konie stworzone z czystego ognia galopowały wprost w gałkę oczną Lewiatana.



Olbrzymi stwór nie miał szans uniknąć ciosu. Wielkość nie zawsze jest zaletą, tak było i w tym wypadku. Konie wybuchły płomieniami bezpośrednio w oku potwora. Wywołało to ryk bólu Lewiatana który od razu cofnął się do wody. Zanurzył swój ogromny pysk w zimnej toni chłodząc ranne oko. Ignis Numardon lekko machając skrzydłami utrzymywał się na stałej wysokości. Uśmiechał się pod swoją maską i ponownie mierząc do stwora krzyknął:
- Naprawdę przy prawdziwym Lewiatanie byłbyś niczym!

Nagle w jego stronę z wody wystrzeliło dziesięć macek stwora. Reakcja Ignisa była natychmiastowa, zmrużył oczy, przycelował i wystrzelił. Tym razem z pistoletów wyskoczyły zwykłe cztery kule ogniste które uderzyły w macki powodując wybuch o niespodziewanej sile. Z dymu wyłoniła się reszta ocalałych macek które pędziły w stronę Demona. Ten zapikował, by ominąć je w ostatniej chwili. Ganiał się tak z nimi w powietrzu przez kilka minut by w końcu wystrzelić kolejne kule ogniste, spalając doszczętnie pozostałe ramiona.
Wywołało to kolejny ryk Lewiatana, który przyczaił się w wodzie.
No, i taki Trening to rozumiem! Krzyknął Ignis lądując na plaży. W głębi umysłu jednak wciąż zastanawiał się nad sposobem pokonania tak olbrzymiego przeciwnika. Przecież nie może używać swej mocy w nieskończoność...
 
Ajas jest offline  
Stary 16-03-2010, 07:10   #4
 
Rhaina's Avatar
 
Reputacja: 1 Rhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumny
Wielki Dzień. Końcowy egzamin. Ostatnia próba.
Morrighan, ku swemu lekkiemu zdziwieniu, zupełnie nie czuła napięcia ani zdenerwowania. Wprost przeciwnie - czuła się prawie jak przed laty, za ziemskiego życia, wychodząc ze szkoły w ostatnim tygodniu roku szkolnego. W sumie zupełnie słusznie.

Była na miejscu trochę przed czasem, w standardowym pancerzu latających, z solidnym, przydziałowym mieczem na biodrze. Niektórzy woleli bardziej specyficzne ostrza, ale ona lubiła ten typ. Xyfos był najbardziej uniwersalny - obosieczne liściowate ostrze nadawało się i do cięć, i do pchnięć. Może było nieco krótkie, ale za to lekkie, więc szybkie. Bardzo szybkie. Do tego sztylet do lewej dłoni. Tu akurat wersja niestandardowa - trójostrzowy, nakładany na palce, idealny do chlastania w przelocie i prucia flaków w zwarciu. Jedyny element uzbrojenia będący jej prywatną własnością.

Oprócz niej do egzaminu podchodził jeszcze Sevariel. Znała go. Był potwornie silny, i miał niezły refleks. Przy walce z nim, kiedy powietrze świstało cięte tym jego absurdalnie wielkim Sanctusem, nigdy nie miała pewności, czy on aby nie walczy na poważnie. Kilka razy zresztą nauczyciel interweniował w obawie przed wypadkami śmiertelnymi... Lubiła z nim ćwiczyć.
I jeszcze ktoś. Demon, wysoki oficer. Kojarzyła go, widziała go parę razy. Po co podchodził do egzaminu - było tajemnicą.
Więcej zdających nie było. Egzaminator po krótkim wstępie wysłał ją w portal.

Jej zadanie...
Cóż, to było do odgadnięcia. Znaleźli jej słabość, i postanowili przetestować właśnie to. Logicznie. Właściwie.
Dołączyła do oddziału, leciała na swoim miejscu. Po chwili znaleźli cel.

Zawrzało w niej na dźwięk tego krzyku. W jedno uderzenie serca zarejestrowała wszystkie szczegóły, przeliczyła odległości, szybkości i pędy. Nadlecieć ze słońcem. Runąć w dół, zapikować prosto na torturującego kobietę demona. Wpadając na niego, rozwali mu ścięgna nadgarstka, tak że puści nieszczęsną. Impetem zwali go z nóg, przelecą razem z pięć metrów, rozpruje go przez ten czas, przetoczy się prosto na kolejnego, zaskoczenie wciąż działa, więc wystarczy jeden cios, góra dwa. Potem... Potem rzuci się na nią cała reszta. Wtedy już taniec. Jak zawsze, ukochany taniec piórka, śmiertelnie zwiewnego piórka na wichrze...

To wszystko przeleciało przez nią w pół sekundy. Wtedy usłyszała:
- Czas zatańczyć! Do boju! Trzymać szyk!

Nie musiał mówić, jaki to ma być szyk. Istniał tylko jeden sensowny ofensywny dla tak małej grupy - klin. Zajęła swoje miejsce. Gdy spadała z nieba z impetem kuli karabinowej, gdy wwiercali się w obóz demonów, w głowie Morrighan, pełnej dzikiej radości, kotłowało się kilka myśli, wciąż i wciąż:
Trzymać szyk. Nie wyrywać się, pilnujemy wzajem flanek. O Nemain, Badwe i Macha, trzymać szyk...
 
__________________
jestem tym, czym jestem: tylko i aż człowiekiem.
nikt nie wybrał za mnie niczego i nawet klątwy rzuciłam na siebie sama.
Rhaina jest offline  
Stary 16-03-2010, 20:57   #5
 
Roni's Avatar
 
Reputacja: 1 Roni ma wyłączoną reputację
Morighan

[media]http://www.youtube.com/watch?v=nHWicNDkbpw[/media]

Wpadliście w środek niespodziewających się niczego demonów. Siekliście mieczami na lewo i prawo. Sztylet dziurawił głowy demonów a miecz je odcinał. Byłaś morderczo szybka. Cały czas trzymałaś szyk. Nie pozwalałaś, by brawura zwyciężyła. Krew oblewała Twoją zbroję. Płomyki zapaliły Ci się w oczach. Poczułaś pragnienie śmierci. Zamknęłaś oczy i delektowałaś się zapachem martwych ciał.
-Morrighan schyl się! - Usłyszałaś krzyk. Otworzyłaś szeroko oczy. Ledwo zdążyłaś zniżyć głowę przed pędzącym dyskiem. Odwróciłaś głowę i spostrzegłaś, że demony mają posiłki. Wielki, Czarny Anioł zawisł w powietrzu jakieś czternaście metrów od Ciebie. Miał na sobie długą szatę, a przez plecy zawiesił kosę. Po ziemi ciężko stąpał inny demon. Był ogromny. Czarny pancerz szczelnie go chronił. Z pleców wystawały kolce. Wyraźnie kierował się w Twoją stronę.
Anioł zamachnął się i rzucił kolejny dysk, celując w Twoją głowę. Z trudem uchyliłaś się przed nim. W tym czasie drugi demon rzucił się na Ciebie. Przygniótł Cię do ziemi. Na szczęście dowódca zepchnął go.



Savariel


Wymienialiście ciosy raz za razem. Żaden z was nie mógł uzyskać przewagi. Klon znał Twoje wszystkie ruchy i nic nie mogło go zaskoczyć. Po wyjątkowo mocnym uderzeniu odleciałeś na pewną odległość. Zatrzymałeś się na ścianie. Zrobiłeś całkiem porządną dziurę.
-Co do cholery? - Warknąłeś- Ja go trafić nie mogę.
-On zna Twe słabości. Od tego jest ten test. Także musisz je dostrzec. - Szepnął demon w Twoim wnętrzu.
Zacząłeś biec w stronę przeciwnika. Ten zrobił to samo. Jedną ręką ściskałeś Sanctusa a drugą wyszarpnąłeś Rose. Klon znał tą sztuczkę i zrobił identyczny manewr.
-Muszę coś szybko wymyślić. - Szepnąłeś -Mam! - Zamachnąłeś się w biegu i rzuciłeś miecz. Zwykle nigdy byś tego nie zrobił. Klon nie spodziewał się czegoś takiego i nie zdążył zrobić uniku. Jako, że rzucałeś w biegu, nie było szans na celny atak. Klon otrzymał z rękojeści w twarz. Poleciał do przodu. Siła rozpędu pociągnęła go i przejechał się na plecach po posadzce. Podskoczyłeś i zacząłeś strzelać w jego stronę. Przeciwnik szybkim ruchem dobył oba pistolety i oddał kilka strzałów. Wiele pocisków zderzyło się w powietrzu, lecz klon dostał parę w bok. Ciężko wstał na nogi. Upadłeś jakieś 5 metrów od niego.


Ignis

Lewiatan ryknął z bólu. Jak na iluzję był całkiem realistyczny. Wąż morski schował się pod powierzchnię wody. Zleciałeś na ziemię.
-I co? To tyle? - Krzyknąłeś w stronę morza. Po chwili nadeszła odpowiedź. Usłyszałeś łopot skrzydeł. Odwróciłeś się i zrobiłeś szybki unik. Prawie przeszyła Cię strzała. Spojrzałeś w niebo. Naberius leciał w Twoją stronę z ogromną prędkością. W ręce ściskał swój Piekielny Łuk. Wypuszczał jedną strzałę za drugą. Kilka razy prawie mu się udało trafić. Gdyby nie Twoja demoniczna szybkość zginąłbyś. Naberius zmienił się w wielkiego, czarnego kruka i jeszcze bardziej przyspieszył. Jego dziób wbił się w jedno z Twoich ramion. Wrzasnąłeś z bólu. To nie jest iluzja. Wyrwał dziób i odleciał na bezpieczną odległość. Wycelowałeś jedno z Magnum i wystrzeliłeś ognistego orła. Ptaki goniły się w powietrzu. Z ziemi wyrósł wielki pęd i przeszył orła.
-Zapomniałem. Naberius włada roślinami.
Kruk zatoczył koło i ponownie zaczął spadać w Twoją stronę.
 

Ostatnio edytowane przez Roni : 16-03-2010 o 21:01.
Roni jest offline  
Stary 16-03-2010, 21:25   #6
 
Elthian's Avatar
 
Reputacja: 1 Elthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodze
Cichy śmiech przeszył owalną salę. To młodzian chichotał z, brodzącego posadzkę czerwoną krwią, klona.

- To było ryzykowne... - odsapnął chwilę. - Ale już mam na ciebie sposób.



[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=qiMaOmDtaYI[/MEDIA]

Savariel zaczął sobie wszystko układać, elementy tej prostej składanki były już wyraźnie widoczne. Anioły obserwowały pół-demona przez cały okres jego ćwiczeń, poznał jego taktykę, zresztą, była to prosta strategia. Teraz wykorzystały tą wiedzę do stworzenia klona. Jednak wiedział on tyle ile pozwoliły mu wiedzieć anioły, a to już teraz nie wystarczało.

"Czas zmienić taktykę!" - powiedział se w duchu łowca.
Dotychczas najpierw ostrzelał przeciwnika by móc po chwili wykonać atak mieczem, postanowił zmienić kolejność.

Gdy sapiący klon ponownie przyjął postawę, Savariel przystąpił do realizacji swojego planu. Podobnie jak wcześniej chwycił za miecz i pistolet. W obrębie tych kilku sekund on czekał na właściwą, na tę którą obrał specjalnie na atak. To była gra zgadywanka, klon mógł się jedynie domyślać kiedy zostanie wykonany błyskawiczny atak. Rose powędrowała za plecy wojownika.

Pięć!

Savariel wyskoczył na przeciwnika. W odległości około trzech metrów od klona ponownie odbił się od ziemi, tym razem mniej agresywnie. Znajdował się przed klonem, tak, że ten musiał unosić głowę by mieć kontakt z napastnikiem.
Sanctus przeszył powietrze i uderzył o bliźniacze ostrze. Klon ugiął się na osłabionych nogach.

Ostrze wykonywało kolejne błyski niczym burza. Po kilkunastu atakach, które utrzymywały Savariela nad przeciwnikiem wykonał on potężne uderzenie. Ostrza jeszcze raz rozbłysły blaskiem iskier, lecz klon wyraźnie poddał się temu atakowi, podłoga pod jego stopami ugięła się pod siłą tego niszczącego ciosu. Ciężkie buty tonęły w kamiennej posadzce, odłamki skalne uniosły się w powietrzy w tej spowolnionej chwili.

Obaj wojownicy patrzyli sobie w twarz, lecz tylko prawdziwemu pół-demonowi było do śmiechu. Wtem do akcji przeszła dotychczas schowana za plecami ręka.

Wszystko było jasne, pistolet kierował się zatrważająco w kierunku głowy klona.

Strzał!

Płomienie oświetlające salę zgasły. Młodzieniec odskoczył od wroga i próbował odnaleźć się w mroku.

Po chwili znów nastała światłość...

- Głupi czło...
- Stul pysk - Savariel uciszył demona.
 
Elthian jest offline  
Stary 18-03-2010, 12:59   #7
 
Rhaina's Avatar
 
Reputacja: 1 Rhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumny
Zwyczajnie, przygniótł ją ciężarem. Chyba tylko jej własny pancerz uratował ją przed zmiażdżeniem. Nie bardzo miała możliwość ruchu, a czarna zbroja była szczelna. W zasadzie nie mogła zrobić nic, prócz bronienia się przed rozszarpaniem gardła. No, może jeszcze spanikować.

Po kilku nieudanych próbach wbicia trójostrza w przez szczelinę płytówki (jakieś trzy sekundy) zmieniła taktykę. Zaczęła systematycznie piłować rzemień łączący przód i plecy napierśnika demona, prawym ramieniem wciąż odpychając obrzydliwy pysk. Nie zdążyła się dowiedzieć, czy to był dobry pomysł. Rozległ się zgrzyt i kląśnięcie, a po chwili ktoś zepchnął z niej zewłok. Zobaczyła twarz dowódcy.

Zerwała się na nogi. Został już tylko najsilniejszy przeciwnik - Czarny Anioł.

Dowódca szedł na niego na wprost, pozostali zachodzili go od boków. Morrighan uchwyciła mocniej miecz. Pociemniałe oczy miotały błyskawice. Poszybowała nad pobojowiskiem, by domknąć okrążenie. Za chwilę znajdzie się za plecami wroga. Wtedy - niech tylko rozproszy uwagę, skupi ją na pozostałych atakujących... Jeszcze moment...
 
__________________
jestem tym, czym jestem: tylko i aż człowiekiem.
nikt nie wybrał za mnie niczego i nawet klątwy rzuciłam na siebie sama.
Rhaina jest offline  
Stary 19-03-2010, 22:06   #8
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
- Pieprzone ptaszysko! Co to za trening, czy Ci skrzydlaci powariowali?! Niech no ja ich tylko dorwę gdy to się skończy. Ignis spojrzał na swoje przebite ramię. Definitywnie nie nadawało się do użytku. Gdyby nie jego niezwykła demoniczna wytrzymałość i zacięcie zapewne zwijał by się na ziem iż bólu. On jednak nie mógł sobie pozwolić na chwile słabości. W głowie formował mu się już nowy plan, i wiedział dokładnie jak wygrać to starcie. Skrzydlaci wiedzieli jak pobudzić jego umysł do pracy. Demon spojrzał na potężne ptaszysko które pędziło w jego stronę. „ No to ciekawe co zrobisz z tym...” pomyślał demon i począł recytować głośno zaklęcie:
- Unsto’de’morentul! Anage’du alwas! De’stremonsus’ag’mustor Mowa otchłani przeszyła powietrze i Ignisa otoczył pierścień wysokich płomieni. Numardon uśmiechnął się widząc ,że ptak skręcił i ponownie wzbił się w górę by uniknąć płomieni.
„Dobra teraz czas na drugi i trzeci krok”. Demon spojrzał na swoje pistolety i zacisnął mocno swe sprawne ręce. Wymówił pod nosem kilka cichych słów tak że żadna żywa istota w okolicy nie była wstanie ich usłyszeć. Uśmiechnął się szeroko i spojrzał w otaczające go płomienie.
-No to czas usmażyć ptaszynę. – mruknął sam do siebie i wyskoczył przez ścianę ognia na zewnątrz.

Jego przeciwnik zobaczył to od razu i szykował się już by zapikować po raz kolejny. Jednak Ignis był szybki wymierzył w olbrzymiego ptaka dwa swoje magnum i wystrzelił. W stronę Neberiusa poszybowały, dwa zwykłe metalowe pociski. Ptak uniknął ich bez większego problemu i zapikował na Ignisa.
- Gdzie twoje ogniste orły! Czyżbyś mnie nie doceniał Numardonie!?- zaskrzeczał kruk
„Leci niezwykle szybko, jeżeli mój plan nie zadziała to już po mnie...” – Myśl ta przebiegła przez głowę Demona gdy celował swym ostatnim magnum w olbrzymiego ptaka. Miał już naciskać spust gdy to się stało. Ranna ręką zabolała go niezwykle mocno, i demon osunął się na kolana sprawiając ,że ostatni pocisk wbił się w ziemię około trzech metrów przed nim. Jedną ręką chwycił się za ramię dwie pozostałe zwisały mu wzdłuż ciała. Neberius przyspieszył i zaskrzeczał głośno.
- Teraz zginiesz! Nic cię już nie uratuje!

Ignis spojrzał na niego i... uśmiechnął się. Ptak był teraz dokładnie nad miejsce w ,którym ostatni pocisk wbił się w ziemię. Numardon pstryknął palcami wszystkich trzech dłoni...

Wybuch o niesamowitej sile rozsadził ziemię tuż pod krukiem, sprawiając iż grudy ziemi i małe płomyki obsypały jego skrzydła, a niezwykła siła powietrza odepchnęła ptaka do góry. Kruk z niedowierzaniem zatoczył kilka kręgów w powietrzu by zobaczyć co się stało. W miejscu gdzie przed chwilą znajdował się pocisk było teraz tylko wielka dziurą w ziemi.
Ignis podniósł się z ziemi i szyderczym głosem krzyknął do kruka:
- Jak widać nie potrzebuje orłów by pokonać kogoś takiego jak ty!!.

Ptak ze wściekłością zapikował ponownie, a cztero ręki demon od razu strzelił trzema pociskami w ziemię tuz przed sobą. Jednak Neberius miał też swoje sztuczki. Długie korzenie wystrzeliły z miejsc gdzie upadły pociski i wyniosły amunicję wyskok w górę.
- Myślałeś ,że pokonasz mnie tą samą sztuczką drugi raz!? Jesteś głupcem Ignis, a głupca pisana jest śmierć

Ignis Numardon nie miał szans uniknąć ciosu. Olbrzymi dziób czarnego ptaka przebił jego pierś na wylot dokłądnie wtedy gdy pociski uniesione przez korzenie eksplodowały. W oczach opierzonego potwora widać było triumf. Cztero ręki zakaszlał i wypluł duże ilości krwi, jednak wciąż żył. Wytężając wszystkie siły uniósł jedno ramię i złapał nim kruka. Uśmiechnął się mimo bólu i spojrzał w błyszczące ptasie oczy. Otworzył usta, by znów zakaszlać, jednak tego nie zrobił. Powiedział patrząc prosto w oczy stwora cichym głosem
- Nie wiedziałem.... nie wiedziałem- kaszel przerwał na chwilę jego wypowiedź ,ale po chwili do niej wrócił. ... nie wiedziałem ,że jesteś, taki...taki... TAKI NAIWNY! Ostatnie słowa zostały wykrzyczane, o wiele weselszym tonem. I na pewno nie wydobywał się z usta demona ,którego kruk przeszył swym dziobem.

Z płomieni ,które latały w powietrzu bo wybuchu trzech pocisków uformował się kształt. Pierw nogi, następnie klatka piersiowa i cztery potężne ramiona, na sam koniec głowa i ubranie. Ignis Zawisnął w powietrzu machając swymi skrzydłami. Wyglądał dokładnie tak ,jak sekundę przed ostatecznym atakiem Neberiusa. Uśmiechał się szyderczo w stronę ptaka ,którego trzymał fałszywy Demon.
- Jeżeli myślałeś ,że od tak dam się trafić to byłeś w błędzie. A teraz poznasz siłę mojej ulubionej techniki ucieczki. Zobacz co znaczy zamienić płomień z ciałem! Mówiąc to uniósł jedno ramię i złożył dwa palce by nimi pstryknąć.

W oczach wielkiego czarnego ptaka widać było teraz nie triumf a przerażenie. Demon który go trzymał zaczął zmieniać się w żywy płomień, lecz dziób Neberiusa utknął w jego ciele. Nie pomogło wierzganie czy machanie skrzydłami dziób nie chciał opuścić fałszywego ciała. Ignis stracił dużo mocy na to zagranie, ale patrząc na reakcje kruka, wiedział iż było warto.

Pstryk!

Ognisty klon wybuchł a olbrzymie płomienie ogarnęły ciało ptaka. Ignis wisiał tylko w powietrzu podziwiając piękny efekt.

 
Ajas jest offline  
Stary 22-03-2010, 20:34   #9
 
Roni's Avatar
 
Reputacja: 1 Roni ma wyłączoną reputację
Morrighan

Okrążyliście mrocznego anioła. Ten bronił się z całych sił. Jego dysk latał dookoła was. Ściął głowę jednemu z szeregowych.
-Manewr piąty! - Krzyknął dowódca. Posłusznie wzleciałaś jakieś dziesięć metrów nad Anioła Śmierci i zawisłaś w powietrzu. Reszta oddziału zaczęła nacierać.
-Teraz! - Dobiegł do Ciebie głos. Złożyłaś skrzydła i zaczęłaś pikować z wystawionym przed siebie ostrzem. Czarny Anioł otoczony ze wszystkich stron nie miał szans. Twój miecz zagłębił się w jego czaszce. Wszedł po rękojeść. Mroczny wydał ogłuszający krzyk, po czym zniknął. Dowódca nawoływał Ciebie, więc podleciałaś.
-Doskonale. Gratuluję. Zdałaś ten test. Powodzenia dalej. - Powiedział i odleciał razem z resztą aniołów. Nagle ktoś położył Ci rękę na ramieniu. Odwróciłaś się z wzniesionym mieczem. Z ulgą zobaczyłaś, że to egzaminator.
Nieźle się spisałaś. Teraz chodź. - Szepnął i machnął ręką otwierając portal. Przepuścił Cię, po czym wszedł.


Savariel

Klon krwawiąc wydał z siebie krzyk bólu.
-Już nie jesteś taki mocny, co? - Powiedziałeś wzgardliwie. Uniosłeś jeden z pistoletów i wycelowałeś w jego twarz.
"No dalej. Zrób to. Zabij."-Zachęcał demon.
-Nie. - Odmówiłeś. -Nie zabijam bezbronnych.
"Od kiedy?" - Ironiczne odpowiedział. Zajęty rozmową nie zauważyłeś gdy klon zregenerował trochę sił i podniósł miecz.
-Ukazała się kolejna słabość. Roztargnienie.-Wycharczał, po czym zamachnął się i rzucił miecz celując w Twoją nogę. Ledwo uskoczyłeś.
Nie zagaduj mnie, bo zginiemy obaj. - Szepnąłeś. Teraz nie było litości. Wycelowałeś i nacisnąłeś spust. Klon upadł na ziemię ze sporą dziurą w głowie. Usłyszałeś oklaski.
Brawo. Piękna walka. - Usłyszałeś głos egzaminatora.-Zapraszam.- Pojawił się przed Tobą i otworzył portal.


Ignis

Kruk spłonął w wielkim wybuchu.
Przepraszam Ignis. Ptaszysko wyrwało się spod kontroli. No dobra. Nie przedłużajmy. Wchodź.-Powiedział egzaminator.


Wyszliście w rozległej sali. Na wielkim tronie siedział Archanioł Maksymilian.
-Witajcie uczniowie.-Zagrzmiał jego głos-Widzę, że przeszliście pierwszą część testu. Doskonale.-Pokiwał głową z aprobatą-Teraz czas na drugą część. Będziecie pracować razem. Brat Emanuel wam wyjaśni szczegóły.
Egzaminator zamaszystym ruchem utworzył kwadrat w powietrzu. W środku ukazał się obraz.




-Oto wasze zadanie. Ten wiszący człowiek to Mathys Fanhrir, jeden z najpotężniejszych psioników na Ziemi. Został zabity dzisiaj rano przez Arthagasa Menota.-Obraz w kwadracie zmienił się ukazując twarz mężczyzny.




Chodzi o to, że ten przywódca satanistów jest głupi i nie zaplanowałby podobnej akcji. Waszym zadaniem jest dowiedzieć się kto za tym stał. Wyruszacie za trzy godziny. Sprawdźcie broń, odpocznijcie. Żegnam.

 
Roni jest offline  
Stary 23-03-2010, 18:55   #10
 
Rhaina's Avatar
 
Reputacja: 1 Rhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumny
Morrighan stygła po walce. Niemal czuła, jak paruje z niej furia, a napięcie odpada płatami.

Obaj panowie przeszli swoje testy. Wreszcie przypomniała sobie imię demona - Ignis Numardon, uczył kadetów. Nie ją i chyba nie Savariela, ale jednak.
Trafili się jej ciekawi towarzysze.

Na razie jednak skinęła im tylko głową i bez słowa zaczęła zdejmować z siebie zapapraną zbroję. Po chwili, już tylko w mundurze, usiadła na trawie i zaczęła się czyszczeniem.

Najpierw - miecz. Potem - Trójszpon. Na końcu zbroja.

Miarowe, precyzyjne ruchy uspokajały. Pracując, zaczęła nucić, przeciągle, trochę atonalnie, z nagłymi zmianami tempa. Pozostali nie mogli znać tej pieśni, bo też nigdy nie została zaśpiewana dokładnie w ten sposób i nigdy nie zostanie tak samo powtórzona; lecz mogli odgadnąć jej sens.

Śpiewała dla tych, których dziś na jej oczach zabrała śmierć, choć ich nie znała. Anioł z oddziału, nawleczony na pal chłopiec - i nie wiadomo, czy zdołają odratować tę oskórowaną nieszczęśnicę. Nie była winna niczemu, lecz nie zdołała też nic dla nich zrobić. Mogła tylko zaśpiewać ich duszom i zapomnieć.
 

Ostatnio edytowane przez Rhaina : 23-03-2010 o 18:58.
Rhaina jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172