Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-10-2015, 11:23   #11
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Przecisnęłaś się jak żmijka, wycierając przy tej okazji swoje ubranie w ziemię i kamyki, nieprzyjemnie wżynające się w ciało. Obrócić się na górze nie dało, lecz po drugiej stronie była całkiem dobra widoczność dzięki światłu dochodzącemu z wyjścia i stawianie stóp okazało się łatwe. Twoje zadanie zostało wykonane.
- Mała, zejdź na dół po drugiej stronie. Tylko ostrożnie! - usłyszałaś głos Beth. - Będziesz odbierała rzeczy!
Kamienie i ziemia osuwały się przy schodzeniu i z ostatniego metra zjechałaś, ale poza tym wyszło dobrze. Stałaś na pewnym gruncie po drugiej stronie, a niewiele dalej kończył się tunel. Korciło sprawdzić jak to wygląda na zewnątrz, lecz byłaś tu jeszcze potrzebna.

Marcus szybko i bez problemów wszedł na górę. Widziałaś jak przeciska się przez dziurę i odwraca tam na górze, czekając aż podadzą mu plecaki. Następny chyba wchodził Keith, bo usłyszała jego krótki okrzyk wraz z dźwiękiem zsuwających się głazów. Zaraz potem rozległo się gorliwe i zdyszane "wszystko ok!". I podjął wspinaczkę ponownie.
Trwało to kilka minut, bo każdy plecak musiał być przeciskany osobno i już pierwszy pokazał, że nie jest tak gibki jak ludzkie ciało i prześwit należy powiększyć. Wreszcie jednak Marcus podał ci je wszystkie i sam zszedł. Keith i Beth pojawili niedługo potem. Wszyscy zdyszani, wybrudzeni ziemią i spoceni.
- Nawet jeszcze nie wyszliśmy na zewnątrz - blondyn pokręcił głową, spoglądając na wyjście. Założyliście plecaki i ruszyliście ku niemu.

***


To ledwie kilka kroków. Kilka kroków dzielących od rzeczy zupełnie nowych.
Od świata zewnętrznego.
Każdy w schronie przynajmniej raz w życiu marzył o wyjściu na powierzchnię, poczuciu powietrza na własnej skórze i zobaczenia tego wszystkiego na własne oczy.

Trudno powiedzieć, czy było to bardziej straszne czy piękne.

Słońce właśnie wschodziło. Cykl dnia i nocy to jedna z tych rzeczy, które nie istniały w schronie. Pewnie, była godzina, lecz tylko w zasadzie po to, aby utrzymać wszystko w ryzach i ułudzie porządku. Noc nie różniła się od dnia, a tutaj promienie słoneczne tworzyły piękny widok. Piękny jak piękny. Stanęliście na lekkim wzniesieniu otoczonym roślinnością, mając przed sobą panoramę Chicago. Schron 03 znajdował się po północno-zachodniej stronie miasta. Obecnie ruin, częściowo porośniętych roślinnością. Nawet z tej odległości rozpoznanie stanu wielkich budynków nie nastręczało żadnych problemów.
Na powierzchni nie panowała nuklearna zima.
Lecz wojna i tak odcisnęła potężne piętno.

Przenikliwy, zimny wiatr uderzył zaraz za wyjściem. Kurtka niewiele dawała i aż zatrzęsłaś się, kiedy przez ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Według kalendarza był czternasty kwietnia i oznaczało to wczesną jeszcze wiosnę. Ta okolica natomiast zawsze charakteryzowała się silnymi wiatrami, głównie przez jezioro Michigan. Teoria wyniesiona ze szkolnych zajęć, teraz okazywała się prawdziwa w praktyce. Kolejna teoria głosiła, że odczuwalna temperatura mogła być niższa niż w rzeczywistości ze względu na ciało nieprzyzwyczajone do warunków atmosferycznych.
- Patrzcie, ptaki - Lindt wyciągnął rękę, wskazując na stado zrywające się do lotu z jednej z ruin. - Życie na ziemi ciągle istnieje!
Wydawał się autentycznie podekscytowany. Czy nie byliście wszyscy?
- Pokażcie mapę, sprawdzimy trasę - zadecydowała Beth.
 
Sekal jest offline  
Stary 26-10-2015, 18:10   #12
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Świat zewnętrzny. Taki realny. Taki…
Piękny.
To nic, że w zasięgu wzroku znajdowały się ruiny cywilizacji, to nic, że wiatr przeszywał zimnem. Wreszcie zobaczyłam świat! słońce, niebo, rośliny i tę całą resztę. Z głupią miną wpatrywałam się w te ptaki. Przyroda żyła. A więc ta cała paranoja z niewychodzeniem była przesadzona. Nie widziałam innej możliwości obecnie, po znalezieniu się na zewnątrz. Głęboko wciągnęłam powietrze do nosa. Pachniało czymś nieokreślonym, czego nigdy w życiu jeszcze nie czułam. Z ciekawości poklikałam po tym śmiesznym zegarku, starając się sprawdzić szkodliwe substancje. Nie pokazywało nic niepokojącego. Tętno mi przyspieszyło.
Głos Beth wybudził mnie z tych zachwytów. No tak, zadanie.

Postawiłam plecak, wyjmując mapę z bocznej kieszeni. Ciekawe, czy tylko mi ją dali, czy raczej jako pierwsza zrobiłam ruch w celu jej wyjęcia. Malkins jakby też tym faktem została zaskoczona. Rozejrzałam się i znajdując duży głaz wyglądający na odpowiedni do tego zadania, rozłożyłam na nim mapę i przycisnęłam kamieniami na rogach. Wiatr i tak ją szarpał, ale było można prześledzić trasę.

Odnaleźliśmy kropki. Jedna to my, na północny-zachód od miasta. Inne pokazywały na miasto. Ciekawe jak dobrze ludzie pamiętali, gdzie leżały apteki i hurtownie leków. Niedaleko naszej pozycji widniała kreska symbolizująca drogę stanową. Rozwidlała się kilometr dalej, jedna odnoga prowadziła na obwodnicę i przedmieścia, druga do centrum. Niemała wyprawa dla moich nieprawionych nóg i pleców. Uniosłam spojrzenie na zrujnowane wieżowce. Ciekawe czy zdziwiło ich, że odezwałam się jako pierwsza?
- Wygląda na to, że lepiej spróbować od przedmieść. Downtown nie wygląda zachęcająco.
 
Lady jest offline  
Stary 29-10-2015, 16:39   #13
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Lindt jeszcze gapił się na wieżowce. Na jego twarzy wymalowane było niedowierzanie, rozproszone dopiero twoim głosem. Wokół kłębiły się aury niepokoju i fascynacji. Marzyciel i fantasta. Skupiona na celu Beth była tak zupełnie inna. Znalazła się od razu przy mapie, śledząc palcem drogi i odmierzając odległość kropek. Keith przyglądał się temu krytycznie. Blondyn nie miał wielkiego analitycznego umysłu - taką analizę dało się wykonać z tego obrazka i zmarszczonych brwi.
- Masz rację - zdecydowana ciemnoskóra, wbijając w ciebie spojrzenie dużych, ciemnych oczu. - Wygląda to słabo, ale nie mamy wyjścia. Nawet jak hurtownia nie przetrwała, to jest szansa znaleźć tam listę innych miejsc. Najpierw leki, później pomyślimy nad innymi rzeczami. Co myślicie?

- Wygląda jak plan - Keith wyszczerzył się. - Im szybciej będziemy mieli to z głowy tym lepiej.
Marcus wzruszył jedynie ramionami. Nikt nie chciał odbierać statusu dowódcy ciemnoskórej dziewczynie, która wyprostowała się i widząc, że ty też nie masz nic przeciwko, skinęła głową.
- Dobrze. Idziemy szybko, będziemy robić postoje. Mówcie jak coś nie tak. Są tu zwierzęta, mogą być więc i drapieżniki. Miejcie oczy dookoła głowy i trzymajcie się blisko. Mała, idziesz ostatnia i patrzysz na tyły. Chłopaki po bokach.
Sama wybrała miejsce na szpicy, bo odwróciła się i bez dalszego gadania ruszyła przed siebie, starą betonową drogą. Musiałaś szybko składać mapę, a i tak bez problemu znalazłaś się na końcu tej wycieczki. Jeszcze usłyszałaś na poły rozbawione mamrotanie przechodzącego obok Russela.
- Taka baba to skarb…

Wąska, ukryta między drzewami droga wiła się, prowadząc w dół z niskiego wzgórza, gdzie położono wejście do schronu CHICAGO 03. Miejsce mogło być tajne i niedostępne, sugerowała to minięta pół kilometra dalej tabliczka informująca o zakazie wstępu, oraz pełne dziur, przekrzywione ogrodzenie ze stalowej siatki. Obecnie pokryte rdzą i przerwane w wielu miejscach nie chroniło przed niczym. Nawet beton, a później asfalt na drodze popękał, a gdzieniegdzie przebijała przez niego trawa i pędy innych roślin. Panowała cisza, przerywana jedynie szumem poruszanych wiatrem drzew i krzykiem ptaków w oddali. Zauważyłaś kilka razy nieduże zwierzęta, przemykające na granicy widoczności. Prawdopodobnie nie znały wcale pojęcia człowiek i nie wiedziały jakie zagrożenie dla ich wolności stanowi. Ruch zmusił do pracy mięśnie, rozgrzewając ciało. Roślinność przyjmowała na siebie główny impet wiatru, ubranie resztę. Twoje dreszcze zdążyły zniknąć. Pogoda stała się wręcz przyjemna, chociaż na pewno nie było ciepło, to zimno w tej komfortowej do marszu wersji.
Boczna droga skończyła się nagle, wraz z lasem. Przed nimi pojawiła się inna, znacznie większa droga wybudowana nieco nad ziemią.


Wiadukt, przy którym wyszli, zawalił się jakiś czas temu, przygniatając sobą zarośnięte tory kolejowe. Asfalt przechodził ciągle próbę czasu, pokruszony i wybrzuszony, lecz nadawał się do tego, żeby po nim chodzić. Niestety podjazdy zawaliły się podobnie jak wiadukt, a w tym miejscu droga znajdowała się ze trzy metry w górę.
- Wygodniej byłoby iść górą - zauważył Russel.
- Tak - poparła go Beth, już od chwili przyglądająca się drodze. - Spróbujmy tam gdzie leży gruz, może uda się dostać na górę.
Nie obracając się poszli szukać miejsca, gdzie dałoby się podciągnąć. Nie czuli tego co ty. Od kilku minut czułaś bowiem na sobie czyjś wzrok. Szybkie odwracanie się za siebie nie pomagało. Las nic nie zdradzał. Ale było to jak w schronie, kiedy wiedziałaś, że ktoś znajduje się w pomieszczeniu, zanim do niego weszłaś.
 
Sekal jest offline  
Stary 03-11-2015, 19:00   #14
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Nigdy nie sądziłam, że zobaczę drzewa. Takie prawdziwe, a nie na jakimś obrazku lub filmie. Co ja gadam, nie sądziłam, że poczuję na twarzy powietrze! Wiatr był zimny i jeszcze nie doszłam do tego czy to polubiłam. Należałam do tych ciepłolubnych istot co mogą przesiedzieć cały dzień przytulone do grzejnika lub termoforu. Nie wyobrażałam sobie tej chwili poza schronem tak szczerze powiedziawszy. To co nam mówili o wojnie formowało w umyśle raczej wizję postapokaliptycznej pustyni.
Co za niespodzianka…

Życie toczyło się dalej. Były zwierzęta i rośliny, a powietrze nie przeniknęło żadnymi świństwami. Przynajmniej tutaj, nie oceniajmy całości po jednym kęsie. Kęs wolności, brzmi to całkiem dobrze. Uśmiechnęłam się sama do siebie, zapominając, że mam pilnować ich tyłów. Kto nas tu mógł zaatakować? Wściekły dzik?

Pomimo relatywnie prostej drogi, wiedziałam, że będę potwornie zmęczona. Już teraz ramiona dźwigające plecak dokuczały, a przecież był prawie pusty. Nogi też nie miały się dobrze, a mogłam bardziej przykładać się do wysiłku fizycznego! W schronie wydawało się to tak bardzo zbędne, o głupia ja.
Okolica się zmieniła, a ja doczłapałam do reszty jak ci już zdecydowali co dalej. Droga, to była droga prawda? Robiła wrażenie. Sugerowała jak wiele osób mieszkało kiedyś na powierzchni. Nie tak dawno w sumie, co to jest jakieś dwadzieścia lat. Zniszczenia wcale nie były aż tak wielkie. Już chciałam pójść za Beth, kiedy to poczułam.
- Cholera! - zaklęłam cicho pod nosem, rozglądając się. Jasne, nic oczywiście nie zobaczyłam. I co miałam powiedzieć? “Słuchajcie, czuję kogoś w lesie.” Pewnie się spytają, czy tak bardzo śmierdzi.

Zebrałam się w sobie i dogoniłam Malkins. Ona jedna mogła mnie wziąć na poważnie. Dotknęłam jej ramienia i wskazałam wzrokiem na las.
- Wydaje mi się, że widziałam tam coś większego od lisa.
 
Lady jest offline  
Stary 09-11-2015, 00:12   #15
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Ciemnoskóra dziewczyna podążyła za twoim wzrokiem, mrużąc oczy. Niebo zaczynały przesłaniać chmury, ale słońce nadal mocno raziło nieprzyzwyczajone do niego oczy.
- Nic nie widzę - powiedziała po chwili, wracając na ciebie spojrzeniem. - Jesteś pewna? Co dokładnie widziałaś?
Chłopcy wchodzili właśnie na gruzowisko pozostałe po podjeździe, ale zatrzymali się, widząc waszą rozmowę.
- Nie… nie wiem. Wydaje mi się, że było spore... - twoja odpowiedź wywołała skrzywienie na jej niezwykłej twarzy. Westchnęła, jeszcze raz zerkając w stronę drzew. Walczyła ze sobą, na pewno nie do końca wierząc w niezawodność twoich zmysłów.
- Teraz i tak nic z tym nie zrobimy. Przyglądaj się, w razie czego będziemy się martwić później. Nawet jak to jakieś zwierzę to na tej drodze powinniśmy być względnie bezpieczni. Nie panikuj, mała - uśmiechnęła się, może nawet szczerze, kończąc tę wymianę zdań.

Gruzowisko zostało spore i nie było większego trudu z podsadzeniem się i wciągnięciem ostatniej osoby - Beth. Keith nie darował sobie, aby przy podnoszeniu twojej skromnej osoby, nie chwycić przez moment za biodra, pośladki w zasadzie i wypchnąć w ten sposób. I nic sobie nie zrobił z późniejszego komentarza i spojrzenia. Tak czy inaczej, wkrótce wszyscy znaleźli się już na górze i wznowiliście podróż, kierując się tak jak prowadziła droga stanowa Illinois. Godziny mijały, słońce przesuwało się po niebie powoli zasnuwanym chmurami, silny wiatr nie ustawał, a ciała się męczyły, ale to była prawdopodobnie najłatwiejsza część całej wyprawy. Dało się to stwierdzić nie znając nawet dalszej jej części.
Bo co mogło być łatwiejszego od spaceru popękanym asfaltem?
W kilku miejscach zawalił się, w innych niebezpiecznie było stawiać kroki, lecz prowadził was pewnie, a w większości miejsc pozostał wystarczająco równy. Nawet kilka zastawionych skorodowanymi samochodami odcinków nic nie zmieniało, bo przejścia były wystarczająco szerokie. Świadomość obecności nie minęła, ale intensywność uczucia zmalała. Najbliższe drzewa oddalone były spory kawałek od drogi.

Wreszcie luksusy się skończyły. Autostrada zakręcała, według mapy wyginając się, aby okrążyć Chicago od południa. Wy natomiast musieliście skierować się w stronę miasta, którego zabudowania niemal cały czas pozostawały widoczne. Miejsce było całkiem wygodne do zejścia z obwodnicy, bo tu już nie znajdowała się na podwyższeniu i całość operacji polegała na zmianie kierunku i wybrania jednej z mniejszych dróg.
- Według mapy dojdziemy tędy prawie pod samą hurtownię - stwierdziła Beth, kiedy zerkałyście ponownie na ten kawałek papieru.
Pojawiły się też pierwsze zabudowania, takie na wyciągnięcie ręki, a nie tylko widoczne na horyzoncie.



Niedaleko od bocznej drogi stały długie, piętrowe budynki, których przeznaczenia nie było łatwo ustalić. Widok nie był piękny - odrapane ściany, potłuczone okna, brak drzwi i strzaskane meble - i na dodatek nie ostały się żadne praktycznie oznaczenia czym to miejsce było wcześniej. Może jakimś osiedlem dla biednych, może prostym motelem przy drodze.
- Zostaniemy tu na odpoczynek - zaproponowała Malkins, chociaż brzmiało to prędzej jako polecenie. Nikt nie zamierzał zresztą protestować. Nigdy wcześniej żadne z was tyle nie przeszło i twoje nogi paliły boleśnie, podobnie jak barki i plecy, w które wżynał się plecak. Miałaś wrażenie, że jak usiądziesz, to już nie wstaniesz.
I wtedy powróciła obecność, wwiercając się w mózg intensywniej. Nie potrafiłaś określić kierunku, ale niepokój wzmógł się. Rozejrzałaś się, ale jedyne co zobaczyłaś to para czworonożnych zwierząt - saren? - stojąca na drodze pięćdziesiąt metrów dalej i przyglądająca się zjawisku jakim dla nich byliście. Trwały tak chwilę, aż nagle zerwały się do szaleńczego biegu, znikając ci z oczu.
 
Sekal jest offline  
Stary 17-11-2015, 17:03   #16
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Zniszczony świat. Nie tak go sobie wyobrażałam, siedząc w swojej komorze mieszkalnej pod ziemią. Oprócz tego co naruszył czas to nie widziałam wielkich zniszczeń i niegościnnego powietrza próbującego zabić mnie przy każdym oddechu. Owszem, budowle były w opłakanym stanie. Na powietrzu psuło się wszystko szybciej niż w schronie, takie odnosiłam wrażenie patrząc na porozdzierany co i rusz beton. I ten zimny wiatr! Ok, zmieniłam zdanie - wcale nie był ani trochę przyjemny i nieuciążliwy. Po kilku godzinach czułam się przemarznięta do kości! Plecak okazał się ciężki, a moje ciało niezdarne. Dobrze, że sobie nic nie skręciłam. Ekipa ratunkowa, karaluch by się uśmiał. Najgorsze było to nieustające uczucia bycia obserwowaną. Mój wewnętrzny kompas się popsuł czy co?

Zrzuciłam plecak na ziemię z wielką ulgą. Mało brakowało i poleciałabym na niego, jak worek kamieni. Kto by pomyślał, jeszcze dzień temu myślałam, że więcej fizycznego obciążania ciała nigdy mi się nie przyda. Życie atakowało zawsze z zaskakującej strony. Zagapiłam się na zwierzęta.
- To nie nas się wystraszyły - zauważyłam przez nagle ściśnięte gardło.
- Możliwe. Chodźmy na piętro tego budynku. Skoro są roślinożercy to będą też drapieżniki, które nie znają zagrożenia jakie niosą ludzie - zaproponowała Malkins.
- Nazbieram trochę patyków na ognisko. Mam wrażenie, że te ubrania nic nie dają! - poskarżył się Marcus, wywołując parsknięcie Keitha.
- Takiemu chudzielcowi jak ty nic nie pomoże.
Mimo słów odniosłam wrażenie, że on wcale też nie czuje się komfortowo. Ja sama czułam wręcz dreszcze, zwłaszcza jak zobaczyłam jak Russel odsłania kurtkę, aby dotknąć rękojeści pistoletu. Z dwojga złego wolałam drapieżniki niż innych ludzi. To takie nienaturalne, czuć strach przed spotkaniem kogoś. Jesteśmy jak te sarny.

Schody i ogólnie cała konstrukcja tej budowli okazały się solidne, nic się pod nami nie zawaliło jak weszliśmy na górę, a potem wybraliśmy pierwszy pokój. Wiele w nim nie zostało, ale lepiej siedziało się na żelaznej, zardzewiałej konstrukcji łóżka niż na ziemi. Marcus faktycznie znalazł patyki, trochę suchej trawy i ustawiał to razem. Potem użył zapalniczki i całość zapaliła się. Ogień. Strasznie rzadko się go widywało, był śmiertelnie niebezpieczny pod ziemią, więc prawie nic łatwopalnego pod ziemią nie mieliśmy. Nawet nasze ubrania uszyte były z trudnopalnych materiałów.
- Gdzieś się tego nauczył? - spytałam chłopaka, lekko zaskoczona. Wyjmowałam już nasze racje żywnościowe. Sucha papka kontra wysuszony na wiór substytutu mięsa. Jedzenie w schronie nie należało do przyjemności życia. Jakoś jednak je wytwarzaliśmy. Rozdałam wszystkim. Nie byłam żadną samarytanką, ale tak będę miała mniej do noszenia. Na chwilę przez to wszystko zapomniałam o tkwiącym we mnie odczuciu.
- Może ktoś powinien patrzeć, czy nie zbliża się… to co wystraszyło sarny?
 
Lady jest offline  
Stary 23-11-2015, 15:06   #17
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
- Czemu nie ty? - Keith spytał cię z ironicznym uśmieszkiem na ustach, otrzymując w zamian niezbyt przyjemne spojrzenia Beth i Marcusa. Tej pierwszej zależało pewnie na braku konfliktów, temu drugiemu, cóż, na czymś innym. Mimo wszystko otwarcie się nie przeciwstawił Russelowi, zamiast tego odpowiadając na wcześniejsze pytanie.
- Sporo czytałem i oglądałem - powiedział z dumą, czułaś ją wyraźnie. Och, jak on bardzo chciałby zaimponować. - Można się z tego mnóstwa rzeczy nauczyć, nawet nie wiesz ilu…
Zawahał się, w sumie to on sam nie wiedział wiele o tobie i chyba zdał sobie z tego sprawę. Przez krótki moment wszyscy przeżuwali w ciszy. Wreszcie to Lindt wstał i podszedł do okna, a raczej otworu okiennego, wyglądając na zewnątrz. Nie była to najlepsza pozycja wartownicza, ale za to musiał czuć tę odrobinę dawanego przez ogień ciepła. I wiatr nie był tu tak dokuczliwy, mimo że i tak miotał płomieniem i dymem we wszystkie strony.

Siły nie wracały. Ciało popadało w odrętwienie, mięśnie bolały i trudno je było zmusić do działania. Człowiek wchodził w ten stan, w którym chciało się jedynie położyć i usnąć. Nawet Malkins zapatrzyła się w przestrzeń, budząc się z tego co chwilę i omiatając was wzrokiem. Posiłek został zakończony, dawka odżywcza znalazła się w żołądkach. Nie było tego dużo, skondensowana masa miała zapewnić wszystko co trzeba przy jednoczesnym zajęciu jak najmniejszej przestrzeni. Cudowna minimalizacja.

Ciężko się myślało w tym pomieszczeniu z trzema innymi, równie zagubionymi osobami. Ciężko tobie, bo byłaś pewna, że oni nie mieli tego typu problemów. Nie czuli za dużo, nie odbierali emocji tak wyraźnie. Keith robił dobrą minę do złej gry, pod swoją powierzchownością krył znacznie więcej niż chciałby pokazać. Stereotyp silnego faceta musiał pozostać fasadą, na której opierał resztę. Czy był tchórzem? Raczej nie. Tu chodziło o coś więcej. Coś, przez co bez sprzeciwu pozwalał Bethany kierować ich krokami. Ciemnoskóra była zdeterminowana. Wymagała od siebie i od innych, lecz gdzieś pojawiała się obawa. O to, że wyda złe polecenie, że nie zdążą na czas, że… Wyglądało na to, że teraz jak nigdy ukierunkowała się na cel. Co ciekawe to Marcus wydawał się najtrudniejszy do odczytania. Strach mieszał się z ciekawością, realizm z marzeniami, których był pełen. Chciałbym, ale się boję. Pewnie to nie raz kierowało jego życiem.

Wpatrywałaś się właśnie w niego, kiedy drgnął, wydał stłumiony krzyk i uklęknął. Zbladł, poczułaś jego strach, teraz tak bardzo wyraźny. Zanim coś powiedział odezwał się męski głos gdzieś z dołu.
- Wy tam! Wyłazić, rączki w górze! Bo inaczej wystrzelamy jak kaczki!
Nie brzmiało to tak, jakby żartował.
- Facet, z karabinem i zasłoniętą twarzą! W jakichś dziwnych ciuchach! - wyszeptał Lindt na tyle głośno, że go usłyszeli. Najwyraźniej niezbyt uważnie się przyglądał, skoro zauważył go tak późno. Keith sięgnął do kabury z pistoletem i rozpiął ją drżącą dłonią, wyjmując broń.
 
Sekal jest offline  
Stary 13-12-2015, 16:46   #18
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Obserwując ich spod przymkniętych powiek osuwałam się w sen. Moje nieprzyzwyczajone do takiego wysiłku i poboru tlenu ciało odmawiało posłuszeństwa. Ich myśli… zostawiałam im je. Przez wiele lat już udawałam, że wiem znacznie mniej niż wiem. Z różnym skutkiem. Ta wyprawia nie mogła tego zmienić. Nawet empatia pomiędzy jednojajowymi bliźniakami nie była tak silna, więc zdecydowanie lepiej, aby nikt się o tym nie dowiedział. Wtedy już całkiem nie będę miała życia. Bo to coś nowego. Rozbierzmy ją na czynniki pierwsze, musimy się przecież dowiedzieć skąd się to wzięło!
Może sama sobie to wszystko wyobrażała, nie wiem. Wyjątkowo bujna wyobraźnia. Brawo Lena.

Zachowanie Marcusa natychmiast przywróciło mnie do rzeczywistości i obudziło irracjonalny lęk z całą mocą. Nie, nie irracjonalny, to już wiedziałam. Człowiek z karabinem! No to mamy pewność, że nie jesteśmy sami na tym naziemnym świecie. Nie wiem dlaczego mogliśmy tak sądzić, przecież ludzie są jak szczury. Zamrugałam, szybko wędrując wzrokiem po swoich towarzyszach tej wyprawy. Keith sięgał po pistolet.
Jakaś tam świadomość podpowiadała, że jak już zacznie się strzelać, to nie będzie odwrotu.

Nie wiem co mnie podkusiło. Zbliżyłam się na czworakach do okna, ciągnąc za sobą plecak. Chowając w kącie, spróbowałam wyjrzeć chociaż trochę na zewnątrz. Skoro ten mężczyzna stał sobie ot tak, to na pewno nie był sam. Ludzie nie mogli nagle ot tak zgłupieć. Widząc, że nikt się nie kwapi, odkrzyknęłam mu.
- Jak wyjdziemy z rączkami ku górze to na pewno! - zawsze byłam pyskata, eh. - Też mamy broń i nie opłaca się to wam! Nie mamy nic interesującego!
Wolałam nie patrzeć teraz na Beth, wiedząc co zobaczę w jej spojrzeniu. Ale oni chyba nie zamierzali spełnić tego absurdalnego polecenia! Z tego wrażenia nie zwróciłam uwagi jak szybko i mocno bije moje serce, a adrenalina krąży w żyłach jak szalona.
 
Lady jest offline  
Stary 05-01-2016, 10:41   #19
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Na zewnątrz rozległ się wysoki, odrobinę szalony śmiech. Marcus zbladł do poziomu czystej kartki papieru, Malkins zacisnęła wargi, podchodząc do ciebie na czworakach. Strach walczył w niej z wściekłością, ale nic nie powiedziała. Keith za to wychylił się zza framugi pozostałej po drzwiach, próbując cokolwiek zobaczyć. Odbezpieczony pistolet trzymał w drżących dłoniach.
I zanim cokolwiek więcej zrobili, rozległ się mrożący krew w żyłach, ogłuszający terkot karabinu automatycznego. Kule przeorały sufit i ściany, odrywając całe fragmenty tynku i sypiąc wszędzie odłamkami cegieł i betonu. Strzelec nie próbował w nic trafić, w tym i ty się połapałaś. Trwało to zaledwie ze dwie sekundy, a i tak osiągnęło efekt. Wszyscy skulili się, zasłaniając głowy rękami. Ponownie usłyszałaś śmiech z zewnątrz.
- Jak nic nie macie, to co się boicie? - ta krzyczana rozmowa bawiła tego człowieka. Czułaś to. - Sprawdzimy sobie i pójdziecie sobie dalej.

Lindt podniósł wzrok, głośno przełykając ślinę. Jego głowa podpowiadała mu jedno, ale strach zupełnie co innego. Beth pokręciła zdecydowanie głową, ale wcale nie musiała tego robić. Wcale bowiem żadne z nich nie chciało zaryzykować.
- Mamy mnóstwo czasu! - ponownie roześmiał się mężczyzna na dole. - Poczekamy sobie!
Coś tu było nie tak. Nuta fałszu zadrgała w twojej głowie. Keith wstał, przyciskając się plecami do ściany przy wyjściu. Wychylił się trochę i strzelił, bardziej na postrach niż dla trafienia.
- No proszę, nie kłamali i kłamali jednocześnie. Mówiłaś dziewczynko, że nic nie macie, a tu proszę, broń! - zachichotał głosem kompletnie nie pasującym do dziejących się wydarzeń.
 
Sekal jest offline  
Stary 10-01-2016, 16:13   #20
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
To się nie działo. To się nie mogło dziać! Ten świat miał być pusty, a nie wypełniony bestiami, atakującymi i rabującymi wszystko i wszystkich. Moja mała głowa nie mogła w to uwierzyć i zupełnie nie miałam też pojęcia jak moglibyśmy wybrnąć z tej sytuacji. Huk wystrzałów sprawił, że skuliłam się w małą kuleczkę pod ścianą i ani drgnęłam jeszcze przez chwilę po ustaniu. Keith sytuacji nie poprawił. Drgnęłam, szczękając zębami ze strachu. Nigdy w życiu nie czułam się tak źle jak teraz, tak bardzo przerażona. Z tymi wszystkimi bodźcami dochodzącymi z każdej strony.
Mój własny strach spotęgowany emocjami innych. I ten śmiech…

Wzięłam kilka głębszych oddechów. Musiałam się uspokoić. Nie pomogło wiele.
Najgorsze było to, że nikt nie wiedział co robić. Russel niepotrzebnie strzelił, byłam jednak ostatnią, która by go za to winiła. Najgorsze, że nikt nie wiedział, co robić. Ze mną na czele.
- Nie marnuj amunicji - powiedziałam do Keitha tekstem prosto z jednej z książek, albo filmów. Ludzie pod ziemią się nudzili, czytanie nie zużywało dużo prądu, więc chcąc nie chcąc trochę tego łyknęłam.
- On może nas zagadywać, a inni podchodzą z boku - szepnęłam, wskazując wzrokiem na schody, którymi sami się tu dostaliśmy.

Moja ręka spoczęła na rękojeści długiego noża. Czułam jak się poci. Co ja niby mogłam za jego pomocą zrobić, kiedy wejdą tu obcy, uzbrojeni mężczyźni?
Prawie parsknęłam na tę myśl. Tak jak i inni nie kwapiłam się do wyczołgania z pomieszczenia i sprawdzenia co się dzieje. Ta seria z karabinu wystarczająco przekazywała głupotę takiego pomysłu.
Zamiast tego skupiłam się na własnej głowie. To było podobnie jak z wyczuciem tego, co nas obserwował wcześniej, tylko świadomie. Skoro udawało mi się czasami wykryć obecność ludzi, to była szansa, że teraz też coś wyczuję. Nawet mi wydawało się to odrobinę absurdalne, zwłaszcza z tak zaburzoną empatią jak obecnie.
 
Lady jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:36.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172