Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-09-2010, 19:13   #1
 
Roni's Avatar
 
Reputacja: 1 Roni ma wyłączoną reputację
[StoryTelling] Evolution 2.0 - SESJA PRZERWANA

Rozdział 1: Wyrocznia




The Seal… Miasto-oaza. Jest to jedyne miejsce, w którym można prowadzić życie prawie takie, jak przed wojną, więc kręci się tu sporo dziwnych ludzi. Takimi osobami było czterech najemników. Całkowicie odmienni, ale jednak stali ramię w ramię przy bramie miasta. Stali w milczeniu, widać było, że to zawodowcy. Każdy ostrożnie lustrował otoczenie w poszukiwaniu oznak pułapki. Trzymali dyskretnie dłonie na kolbach pistoletów, rękojeściach noży. Gotowi, by w mgnieniu oka naszpikować każdego ołowiem, bądź stalą. Ładna kobieta, smukła i wysoka, wyglądająca na jednego z Łowców nasłuchiwała najdrobniejszych szmerów.
*trzask*
Jak na komendę wszyscy wyszarpnęli broń z kabur i wycelowali w stronę, skąd dobiegł dziwny dźwięk. A wydobył się on zza wraku starego Mercedesa S. Z palcami na spustach postanowili okrążyć złom i oflankować możliwe zagrożenie. Człowiek z karabinem zamiast ramienia ruszył z lewej strony, a za nim mężczyzna z M4. Wielki jak góra facet zaszedł z prawej. Kobieta zaś skoczyła na dach, niegdyś pięknego, samochodu. Jednak zamiast ujrzeć faceta ze strzelbą, zobaczyli staruszkę.



Babinka łamała w sękatych dłoniach kości, które wyglądały na ludzkie. Mimo, że cztery osoby celowały prosto w nią, ona nie przerywała czynności. Gdy w końcu połamane kostki wrzuciła do glinianej miski i zalała je czerwonym płynem, chyba krwią, z butelki, podniosła wzrok i spojrzała w przestrzeń.
-Zbliżcie się, niespokojni. Podejdźcie – prosiła szeptem. – Nie obawiajcie się. - gdy zebraliście się przed nią, ciągle nie opuszczając broni, wyszczerzyła ostatniego zęba i kontynuowała – Stara babka wam powróży… Zobaczmy – spojrzała w miskę i przemieszała w niej palcem – Czekają was straszne, zaprawdę straszne chwile. Cierpienie, ból będą wam towarzyszyły na każdym kroku. Jednak wam zagraża jedno. Człowiek o nazwisku… - nie zdążyła dokończyć. Kula z karabinu dużego kalibru dosłownie zmiażdżyła jej głowę. Najemnicy padli na ziemię i wycelowali broń. Człowiek z M4 namierzył strzelca. Wystarczył jeden pocisk, by uciszyć go na wieczność. „Spluwy do wynajęcia” wstali i spojrzeli na babinkę. Widzieli w swym życiu wiele ciał, a przepowiednię staruszki potraktowali jako słowa szaleńca, więc zapominając o niej, ruszyli w kierunku bramy. Tam czekał na nich mężczyzna w przedwojennym garniturze.
-Jesteście profesjonalistami, więc powiem krótko. Macie zlikwidować tego faceta wszelkimi dostępnymi środkami – podał zdjęcie żołnierzowi.

– macie nieograniczony limit czasu, ale nie wiem do kiedy mężczyzna ten będzie w waszym zasięgu. Znajduje się teraz w Paradise. Nazywa się Marck Fennuchi i jest kupcem, ma ze sobą obstawę. Proponuję się przespać i jutro wyruszyć. Macie przed sobą kawał drogi… Wynająłem dla was domek. Nie jest piękny, ale za to bardzo wygodny. Znajduje się naprzeciwko sklepu, więc nietrudno będzie go znaleźć. Żegnam - zakończył monolog i odszedł w stronę baru.
 

Ostatnio edytowane przez Roni : 06-09-2010 o 19:39.
Roni jest offline  
Stary 06-09-2010, 20:27   #2
 
Lechun's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skał
Stawił się na miejsce nieco wcześniej, chcąc mieć wszystko pod kontrolą. Wysoki, łysy mężczyzna z wytatuowanym prawym ramieniem. Jako, że naznaczona była ogromną ilością blizn, rysunek był już niewyraźny. Sam Ezechiel jednak twierdził, że był to smok. Odziany był w kewlarowe spodnie i kamizelkę. Jednak nie to było najbardziej charakterystyczne w jego wyglądzie. Otóż zamiast lewego przedramienia miał przymocowany karabin maszynowy, do którego amunicja znajdowała się do pasa przechodzącego przez pas mężczyzny Poza tym przy pasie miał kaburę z pistoletem. W lewej ręce natomiast dzierżył torbę ze strzelbą, amunicją, a także z najpotrzebniejszymi przedmiotami, które mogłyby przydać się w nadchodzącej misji. Niezależnie od tego, coby to nie było. W tym ostatnim zamieszcza się również sztuczna ręka, która zastępowała karabin, gdy ten nie był potrzebny. Bo przecież nie można cały czas łazić z takim obciążeniem...

Lustrował właśnie przyszłych współpracowników, gdy usłyszał tajemniczy trzask, który w jego miewaniu mógł oznaczać kłopoty. Jednak okazała się ona zwykłą staruszką, obłąkaną nawet.
- Czyje?
Zapytał swoim lekko metalicznym głosem, wskazując głową na kości, jakby była to największa zagadka tego świata. Nie usłyszał jednak odpowiedzi. Zamiast tego, babuszka odpowiedziała tylko jakieś niezrozumiałe coś, po czym otrzymała strzał w głowę. "Czyli nici z odpowiedzi..." przeszło mu przez głowę, ale natychmiast odwrócił się w stronę potencjalnego strzelca.

Dowiedziawszy się o planach na najbliższe kilka dni, wziął zdjęcie(nie chciał spędzić ich na polowaniu na nie tego faceta) i podrapał się po głowie, zastanawiając się, ile może oznaczać "obstawa". W swojej najemniczej karierze spotykał już takie zjawiska, że mogło oznaczać to "2", jak i "dziesiątki". A to dość duża rozpiętość. "Okaże się..." pomyślał, widząc że pracodawca już powiedział wszystko, co miał do powiedzenia. W innym przypadku znałby już odpowiedź.
- Idziemy?
Zapytał towarzyszy, tak jakby zależało mu na ich zdaniu. Po prostu ruszył w stronę domku.
 
__________________
Maturzysto! Podczas gdy Ty czytasz podpis jakiegoś grafomana, matura zbliża się wielkimi krokami. Gratuluję priorytetów. :D
Lechun jest offline  
Stary 07-09-2010, 20:01   #3
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Stał pod bramą i czekał, zastanawiał się jak wygląda na tle reszty. Wysoki na metr dziewięćdziesiąt , o europejskiej, wręcz słowińskiej urodzie, umięśniony, z ogoloną twarzą, w wojskowym mundurze, z dużym wojskowym plecakiem. Na udach miał kabury, na pistolety, dwie dodatkowe przy boku, pod pachami, a przez pierś przewieszony na szerokim pasku, wisiał karabin m4a1, z lunetą i tłumikiem. Prawa ręka zgięta w łokciu opierała się, luźno na rękojeści karabinu. Lewa zwisała luźno, na udzie lewej nogi, która wsparł o mur, przy którym stał. Po chwili zastanowienia, doszedł do wniosku, że istnieje duża szansa, że ktoś z tej ekipy, będzie chciał go zabić, dla samego sprzętu, który ma przy sobie.

*trzask*
Broń, natychmiast powędrowała, do góry, a oko, ustawiało się na celowniku. Opadł na kolano, i zbił się w jak najmniejszą i najstabilniejszą bryłę. Po sekundzie, podniósł się, ale nadal w pochylonej postawie ruszył za resztą.
Za starym Mercedesem, jakaś obłąkana stara kobieta, łamała kości, i najwyraźniej, zamierzała im powróżyć.
-Zbliżcie się, niespokojni. Podejdźcie – prosiła szeptem. – Nie obawiajcie się. - gdy zebraliście się przed nią, ciągle nie opuszczając broni, wyszczerzyła ostatniego zęba i kontynuowała – Stara babka wam powróży… Zobaczmy – spojrzała w miskę i przemieszała w niej palcem – Czekają was straszne, zaprawdę straszne chwile. Cierpienie, ból będą wam towarzyszyły na każdym kroku. Jednak wam zagraża jedno. Człowiek o nazwisku… -
Rozległ się strzał i kobieta padła, rozbryzgując swój mózg dookoła. Marco, natychmiast przykląkł, i oceniając, na szybko w jaką stronę wytrysną mózg kobiety spojrzał, przez lunetkę, namierzył strzelca, i posłał mu strzał w głowę. Reszta, najwyraźniej nie była zainteresowana przepowiednią, a tym bardziej zamachem na niby nic nie znacząca staruszkę, więc po otrzymaniu zlecenia, Marco rzucił tylko okiem na zdjęcie, aby je zapamiętać i powiedział.
- Najrozsądniej będzie załapać się jako ochrona dla karawany, na jutro. Raz, że to zawsze ekstra kasa, a dwa najłatwiejszy transport. Tak czy tak spotkamy się w domu. Zamierzam sprawdzić tego strzelca, bo nie wiem jak wy, ale ja nie lubię, jak ktoś na mnie rozchlapuje mózg względnie niewinnej staruszki. - Zakończył z ironią w głosie - Ktoś idzie ze mną? - Dodał ruszając, w miejsce, gdzie powalił wrogiego strzelca.

Szedł spokojnie, z karabinem przy oku, i oglądał okolicę w poszukiwaniu, kiedy był już blisko, uruchomi podgląd termiczny, aby upewnić, się czy poza trupem strzelca nikogo tam nie ma.
 

Ostatnio edytowane przez deMaus : 07-09-2010 o 20:08. Powód: dodanie kursywy
deMaus jest offline  
Stary 08-09-2010, 19:27   #4
 
Imuviel's Avatar
 
Reputacja: 1 Imuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwu
Zack przełknął ślinę. The Seal okazało się być innym miejscem niż sobie wcześniej wyobrażał. Mieszanina zapachu, barw, twarzy, taniec blasku i cienia.
Bane, człowiek potężny jak dąb, możnaby rzec, tylko kto dzisiaj pamięta jak wyglądał dąb...
Wciąż w mundurze, mający ze sobą jedynie karabin, pistolet i dwa granaty, uciekał do miejsca, które miało uratować albo zabić.

Gdy tylko znużonym krokiem wszedł do miasta, zacisnął dłoń na uchwycie wypolerowanej G Trójki. Już w czasie długiej podróży z Weakness miał wrażenie, że każdy napotykany człowiek czeka tylko, żeby się odwrócił, by okazał słabość. Teraz miasto dawało więcej kryjówek potencjalnym strzelcom. O, tam, na dachu mógłby przykucnąć snajper, byłby osłonięty od wiatru, a i ludzie wychodzący z tamtego budynku nie zauważyliby go...

Pod bramą Zack stawił się trochę później niż przewidywał. Widok potężnych wiatraków generujących prąd dla miasta, konstrukcji stali pnącej się ku niebu zadziwiał Bane'a, a jednocześnie przerażał. Schron był ciasny, ale własny. A tutaj bezimienni ludzie snują się bezinteresownie.
Pod bramą czekała już para najemników. "Czy któryś z nich to Carl Dicenson?", pomyślał Zack, ale zaraz odrzucił tę myśl. Nie wyglądali bynajmniej na ważne szychy.
Przykląkł w cieniu i przyglądał się najemnikom.

Wtem szmer, a raczej trzask sprawił, że wyuczonym ruchem ustawił muszkę i ruszył w kierunku odgłosu. Bane, przeklinając w myślach, rozluźnił się, opuścił karabin.
W końcu staruszka nie mogła wiele zrobić, prawda?
Gdy pocisk wgryzł się w jej głowę, a krew poplamiła wytarty już ciemny mundur Zacka, dojrzał mężczyznę w garniturze. Widok ten był dość niecodzienny i kontrastował z tym co właśnie się tu stało.
- Nazywa się Marck Fennuchi i jest kupcem, ma ze sobą obstawę. - rzekł Carl Dicenson - Proponuję się przespać i jutro wyruszyć. Macie przed sobą kawał drogi… Wynająłem dla was domek. Nie jest piękny, ale za to bardzo wygodny. Znajduje się naprzeciwko sklepu, więc nietrudno będzie go znaleźć. Żegnam.

Wielki Bane zamarł nic nie rozumiejąc. "Czy właśnie zostałem wynajęty?".
Bez słowa ruszył za pozostałymi.
 
__________________
moja postać =/= ja // Tak, jestem kobietą.
Imuviel jest offline  
Stary 09-09-2010, 20:32   #5
 
Shehetfield's Avatar
 
Reputacja: 1 Shehetfield jest na bardzo dobrej drodzeShehetfield jest na bardzo dobrej drodzeShehetfield jest na bardzo dobrej drodzeShehetfield jest na bardzo dobrej drodzeShehetfield jest na bardzo dobrej drodzeShehetfield jest na bardzo dobrej drodzeShehetfield jest na bardzo dobrej drodzeShehetfield jest na bardzo dobrej drodze
Anastazja stawiła się przed bramą jako ostatnia. The Seal bardzo się różniło od jej rodzinnego miasta, Exolted. Tamtejszy, surowy klimat był dla niej domem, tutejsze, sterylne warunki życia były czymś śmiesznym i nowym. Kiedy szła na miejsce spotkania, czuła się dziwnie, sama nie wiedziała czy postąpiła dobrze przyjeżdżając tu, ale nie miała wyjścia, może to był jedyny sposób żeby zapomnieć śmierć bliskich? Była przekonana o jednym, nawet jeśli by to miała być dla niej ostatnia misja to się nie wycofa. W końcu wszystko straciła.

Stała w milczeniu, była lekko onieśmielona faktem, że jej trzej przyszli współpracownicy to sami mężczyźni. Ona była szczupła i zarazem wysoka ale jej ciało nie było jakieś nadzwyczaj dobrze zbudowane, choć była bardzo kobieca, miała ładną twarz i dość pokaźne krągłości. Zauważyła, że jej partnerzy kilkakrotnie mierzyli ją wzrokiem, ona uczyniła to samo w stosunku do nich. Wyglądała niepozornie, wyglądała na całkiem normalną osobę. Ale kto by się spodziewał, że trzyma ona w swoim plecaku kilka sztuk broni a pod swoim rozciągniętym, starym swetrem ma kamizelkę kuloodporną ? Nikt. Anastazja nasłuchiwała różnych dźwięków ale wokół niej panowała tylko cisza, nagle usłyszała jakiś niepokojący trzask.

Zwinnym ruchem uklękła i w tym samym czasie wyjęła pistolet schowany pod ciepłym okryciem. Wymierzyła bronią w miejsce z którego dochodziły te dziwne dźwięki ale zobaczyła tylko jakieś stare auto, jedyną myślą jaka chodziła jej po głowie było ' Co tu się dzieje? To jest jakiś idiotyczny cyrk...'. Podeszła trochę bliżej po czym wskoczyła na samochód aby móc obserwować wszystko dookoła. Zobaczyła coś co ją zdziwiło, jakąś starszą kobietę która coś trzymała w rękach, Anastazja była zaciekawiona co to jest. Staruszka zaczęła mówić coś bez sensu,dziewczyna nie umiała zrozumieć co takiego ważnego chciała im przekazać ta osoba. Niestety starszej pani nie udało się dokończyć swojej wypowiedzi, jej mózg był w tej chwili na murze, na aucie, na współpracownikach Anastazji. To nie był przyjemny widok, od razu na myśl przychodziły jej obrazy z dzieciństwa, czy martwy Andrea.

Odwróciła się aby zobaczyć skąd został oddany strzał i pod bramą zobaczyła jakiegoś człowieka w garniturze, niezwłocznie do niego podeszła. Człowiek ten rzekł, że mają znaleźć osobę o nazwisku Marck Fennuchi i go zlikwidować. 'Czy ten człowiek chce, żebym zabijała ? Czy on mnie chce wynająć ? Niech mu będzie, jest to dla mnie obojętne' myślała. Mężczyzna w garniturze pokazał gdzie mogą przenocować, dziewczyna stała w milczeniu. Po chwili mężczyzna z karabinem zamiast ręki zapytał :
- Idziemy?
Anastazja przystała na tej ofercie i ruszyła za nim.
 
Shehetfield jest offline  
Stary 12-09-2010, 22:10   #6
 
Roni's Avatar
 
Reputacja: 1 Roni ma wyłączoną reputację
[media]http://www.youtube.com/watch?v=rbTozgoj9OQ[/media]

Marco Polo
Nie zważając na to, że reszta „drużyny” udała się w stronę wynajętego domu, ruszył do martwego strzelca. Minął ciało babki nawet nie patrząc na nie. Skoncentrował się na odnalezieniu snajpera. Poszukiwania nie trwały długo. Strzał z M4 przeszył jego ciało na wylot. Celność Marco była niesamowita. Trafił prosto w nieosłoniętą tętnicę szyjną. Krew ciągle płynęła, nie miała czasu na zakrzepnięcie.



Nie zwracając uwagi na posokę najpierw sprawdził uzbrojenie żołnierza. Jego karabin wyborowy to PGM Hecate II kal.12 z celownikiem termowizyjnym x12. Drogi sprzęt wskazywał, że ten człowiek to nie amator. Marco rozpiął kamizelkę kuloodporną napastnika, by poszukać amunicji, lecz jego uwagę przykuł pewien szczegół. Na klatce piersiowej strzelec miał wytatuowany znak…



Kontynuował przeszukanie. W jednej z licznych kieszeni kamizelki znalazł zdjęcie… jego zdjęcie zrobione niedawno. Na odwrocie było jedynie napisane „Tylko martwy – 2000. Exolted 5”

Reszta
Trójka najemników ruszyła w stronę The Seal. „Lśniące Miasto” bardzo kontrastowało z otaczającym je brudnym światem. Wszystko tu było czyste… Zero bezdomnych, śmieci w zaułkach, pijaków leżących pod barem. The Seal to nowy Eden, jak z bajki. Trzy postaci poruszały się powoli główną ulicą. Mijali mieszkańców miasta. Miejscowi uśmiechali się uprzejmie, witali ich, jakby znali się od dawna. Żaden z trójki najemników nie zauważył, żeby którykolwiek chodził smutny, albo rozzłoszczony. Nie zwrócili jednak na to większej uwagi, bo skoncentrowali się na telebimie… Tak, telebimie. Ogromnym ekranie zawieszonym na ścianie 5-piętrowego, białego budynku, który całkowicie tutaj nie pasował. Na ekranie pojawiła się twarz.



-Witajcie, mieszkańcy The Seal. Oto oświadczenie dla każdego nowego podróżnika, który zawitał do tego miasta. – twarz w telebimie przemówiła -Nazywam się Carl Dickenson i jestem burmistrzem Lśniącego Miasta. Panują tu dwie zasady. Pierwsza: zero przemocy. Każda próba uderzenia kogoś, lub postrzelenia będzie skutkowała natychmiastowym aresztowaniem. Druga: nie zapominajcie o piciu wody! Nie chcemy, żeby ktoś trafił do szpitala z powodu odwodnienia. Dziękuję, życzę miłego dnia. – twarz zniknęła, a ekran stał się czarny.

Po kilku minutach marszu dotarli do swojego „domu”. Barak faktycznie wyglądał biednie, ale chociaż miał dach…



Najemnicy weszli do środka i rozejrzeli się. Dom miał cztery pomieszczenia. Kuchnię, łazienkę i dwie sypialnie.

*Puk, puk*

Rozległo się pukanie do drzwi. Przybysz nie czekał na "proszę", tylko wszedł do środka. Podejrzliwy "Zero" wyciągnął strzelbę i wycelował prosto w twarz Carla Dickensona.
-Hej! Spokojnie - krzyknął burmistrz -Chciałem tylko przyjść się przywitać. Miałem mieć spotkanie, ale mężczyzna z Paradise się nie stawił. Znalazłem więc trochę czasu, by się spotkać. - od Carla biła dziwna aura... Jednocześnie budził zaufanie, ale i podejrzliwość. Można było go jednocześnie kochać i nienawidzić. -A więc życzę powodzenia w misji... - przerwało mu otworzenie się drzwi. W progu stanął Marco Polo. Zauważył Carla i w mgnieniu oka przystawił mu lufę do skroni.
-Przestań! Nie jestem groźny. - pospiesznie powiedział Burmistrz. Małymi krokami wyszedł przez otwarte drzwi i wyszedł bez pożegnania.
 

Ostatnio edytowane przez Roni : 12-09-2010 o 22:15.
Roni jest offline  
Stary 13-09-2010, 17:06   #7
 
Lechun's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skał
Nie zatrzymując się, przyjrzał się chacie, w której mieli spędzić najbliższą noc. Jako że wcale nie była gorsza od tego, co sobie wyobrażał, nie powiedział ani słowa. Dopiero gdy pchnął drzwi, mruknął:
- Zero jestem.
Jako że nie spodziewał się, by ktoś miał większą ochotę na rozmowę, rzucił torbę pod ścianą i otworzył ją. Odkręcił swoją nietypową kończynę i wyciągnął z torby przedramię, które sprawiało wrażenie bardziej przyjazne(w końcu miało palce) i przykręcił je. Niezdarnie poruszył palcami, chcąc sprawdzić, czy się przyjęła, gdy nagle usłyszał kogoś wchodzącego. Szybko chwycił za strzelbę jedną ręką i wycelował w twarz intruza.
- Porusz choć palcem, a będziesz głowy szukać pod Paradise.
Syknął, przeładowując. Doskonale wiedział, że nie ma amunicji, ale wiedział też, że nikt nie chciałby na sobie tego spróbować.
 
__________________
Maturzysto! Podczas gdy Ty czytasz podpis jakiegoś grafomana, matura zbliża się wielkimi krokami. Gratuluję priorytetów. :D
Lechun jest offline  
Stary 17-09-2010, 18:17   #8
 
Shehetfield's Avatar
 
Reputacja: 1 Shehetfield jest na bardzo dobrej drodzeShehetfield jest na bardzo dobrej drodzeShehetfield jest na bardzo dobrej drodzeShehetfield jest na bardzo dobrej drodzeShehetfield jest na bardzo dobrej drodzeShehetfield jest na bardzo dobrej drodzeShehetfield jest na bardzo dobrej drodzeShehetfield jest na bardzo dobrej drodze
' Tiaaaa, Lśniące Miasto ... Lśniące, puste, nudne życie!'. Anastazja była przekonana, że jest to najgorsze miejsce w jakim miała szansę się znaleźć, to 'bezpieczne życie' nie było dla niej czymś dobrym. 'Zamknijcie ich jeszcze w plastikowych pojemnikach żeby nie chorowali, tak, zacznijcie ich więzić...co za głupiec musiał to wymyślić!'. Po raz pierwszy od dłuższego czasu brakowało jej tego brudnego, śmierdzącego Exolted.
Idąc ulicami miasta widziała dużo ludzi, wszyscy się kłaniali, byli zadowoleni ale to zadowolenie nie było normalne, ono było nienaturalne. I jeszcze ten człowiek przemawiający z telebimu dla niej było to śmieszne. Wreszcie dotarli do miejsca swojego noclegu. Anastazji automatycznie poprawił się humor, to miejsce przypominało jej dom. W środku było nie najgorzej.
-Prawie jak w domu... - powiedziała cicho. Nikt nie zareagował na jej słowa.
Usłyszała jakieś pukanie, drzwi się otworzyły i ujrzała człowieka który przemawiał z telebimu. Człowiek z bronią zamiast ręki przytknął mu ją do głowy. Anastazja widziała w jego oczach pewne obawy ale nie był jakoś strasznie przestraszony. Pogadał chwilę i wyszedł...'Co za dziwak..' pomyślała i poszła usiąść na sofę która stała pod ścianą.
 
Shehetfield jest offline  
Stary 18-09-2010, 13:58   #9
 
Imuviel's Avatar
 
Reputacja: 1 Imuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwu
"Zero przemocy"? Przed chwilą jakaś staruszka straciła głowę, a tu takie hasła... Ale kotlet!
Bane opuścił broń, tak, że teraz zabezpieczony karabin wisiał swobodnie u jego boku. Szedł na przedzie grupy, by w razie jakichkolwiek "trudności" móc ostrzec towarzyszy.
Co do nich uważał tylko jedno - choć w pojedynkę łatwiej móżna się ukryć przed żołnierzami, ale bezpieczniej byłoby gdyby miał kogoś do pilnowania pleców.

Weakness było inne. Tu mi się nie podoba.


Dom, który miał być ich kryjówką nie wyglądał zbyt solidnie. Jakby miał zapaść się pod własnym ciężarem...
Gdy weszli do środka, wielkolud rozejrzał się po domu.
W podobnej ruderze Bane pomieszkiwał u wuja dawno temu, także nie zapowiadało się źle.
Zack przysiadł z jękiem w kącie i sprawdził broń. W międzyczasie przyglądał się człowiekowi z karabinem zamiast ręki i Bane przypomniał sobie jak widywał ludzi z wszczepami w jednostce.
"Przydatne, ale ja bym wolał własną rękę."
Gdy skończył już swój "rytuał", odłożył g36 i poszedł poszukać czegoś do ugaszenia pragnienia.
Zmierzał już do kuchni, gdy nagle powstał rumor i zamęt. Zack, spięty, odwrócił się i ujrzał...
Dwie lufy mierzące w twarz z telebimu.
Dicenson wymamrotał coś tylko, po czym się wycofał.
Zack przyglądał się scence z ręką gotową wyciągnąć pistolet. Czy najemnicy zastrzeliliby Założyciela? Wtedy Bane musiałby zabić najemników... Tylko Dicenson był w stanie uratować żołnierza bądź przynajmniej dać mu cień nadziei.
- Jestem Bane. - rzucił wielkolud wracając do kuchni.
 
__________________
moja postać =/= ja // Tak, jestem kobietą.
Imuviel jest offline  
Stary 23-09-2010, 20:35   #10
 
Roni's Avatar
 
Reputacja: 1 Roni ma wyłączoną reputację
Sukinsyny, przeklinał w myslach. Musieli już sie dowiedzieć że idę ich tropem, ale 2000 oznaczają, że jest na dobrym tropie. Cóż trzeba zacząć dbac o swoja prywatnosc. Zaciagnal kominiarke na twarz. Pozbierał sprzet zabitego snajpera, swoją droga to dość dziwne, że z takiej broni chybił, ale cóż, nie będę rozpaczał.
Ruszył do domku gdzie mieli nocować, ale zanim tam doszedł stwierdził, że lepiej będzie sprzedać ten karabin, bo wiele z niego porzytku nie bedzie, ale za to powienien byc troche warty. Ruszyl najpierw do sklepu gdzie zamierzał w pierwszej kolejnosci pytać kto ostatnio, kupował cos takiego, lub amunicję, a potem spieniężyć nową zdobycz. Dopiero potem zamierzal udać sie do ich tymczasowej kwatery.
*Ding!*
Zabrzęczał dzwonek, gdy Marco przeszedł przez próg sklepu. Za długą ladą naprzeciwko drzwi stała całkiem ładna dziewczyna, może 20-letnia. Za jej plecami, na półkach, piętrzyły się najróżniejsze przedmioty. Broń, żywność, ubrania i inne potrzebne do przeżycia w tym świecie rzeczy.
-Kto kupował ostatnio taki karabin? - pokazał dziewczynie snajperkę strzelca.
-Piękna robota - stwierdziła sprzedawczyni po dokładnych oględzinach - Na pewno nikt nie kupił tego u mnie. Części wykonane z czystego metalu, wygląda na sprowadzany z daleka. Może nawet z zachodnich rubieży dawnego KRS.
-Ile za niego dostanę?
-3000. Nie więcej, nie mniej.

---

Dom okazał się być zaopatrzony w żywność i, co dziwne, ogromne ilości czystej, jak łza, wody. W baraku nie było wody bieżącej, więc w praktyczne każdym pomieszczeniu stało kilka 5 litrowych baniaków. Butelka stała nawet przy wychodku... Carl Dickenson już się nie pojawił. Zostawił najemników w spokoju na resztę dnia, którą spędzili na czyszczeniu broni i trenowaniu umiejętności. Noc zapadła zadziwiająco szybko. Anastazja leżała na swoim łóżku patrząc się w sufit. Demony z przeszłości nie pozwalały zasnąć, każde zamknięcie oczu wywoływało obrazy rodziny... Straconych bliskich.
"Idę się przewietrzyć" - pomyślała i cicho wyszła z domu. Miasto nawet po zmroku wyglądało pięknie. Budynki oświetlone neonami, przy drogach ksenonowe latarnie. Co jakiś czas Mayiss mijała członków Straży, patrzących przyjaźnie.



Wyglądali tak samo, jak reszta mieszkańców. Szerokie uśmiechy na twarzy i puste oczy pozbawione uczuć. Anastazja, przechodząc obok kliniki, usłyszała głośny trzask. Z czystej ciekawości skręciła w boczną uliczkę i powoli, w ciemnościach skradała się. Dotarła do końca budynku i ostrożnie spojrzała za róg. Zauważyła schody prowadzące w dół. Z otchłani dobywały się trzaski i huki. Dziewczyna ruszyła schodami. Dotarła do czystego, wyłożonego kafelkami pomieszczenia. Dwóch mężczyzn wsuwało jakieś skrzynie do ogromnego pieca... Wyglądało to na elektrociepłownię. Anastazja już miała zawrócić, gdy jej uwagę przykuł pewien szczegół... Mianowicie skrzynia była ubrudzona krwią... Tak samo, jak fartuchy pracowników.
"To nie ciepłownia, to krematorium."
Pod drugą ścianą leżały stosy brudnych łachów, starych butów i toreb... Anastazja miała dość. Wybiegła z krematorium i nie zatrzymując się, dotarła do domu.
 
Roni jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172