Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-12-2010, 22:32   #11
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Czas mijał bezowocnie na kłótniach, jak to zwykle w takich sytuacjach. Chociaż ... to była sytuacja unikatowa, można by powiedzieć - jednorazowa. Nie co dzień w końcu wybucha mordercza epidemia. W końcu jednak decyzja zapadła - ocalali udadzą się do szkoły. Wszyscy wsiedli do swych samochodów i po około dziesięciu minutach jazdy martwym miasteczkiem, wszyscy byli przed niewielkim gmachem. Główne wejście było już zabite deskami, wejście dla uczniów prowadzące do szatni natomiast, rozwalone. Szklane drzwi były wybite. Wszyscy wysiedli ze swych samochodów i gdy już mieli udać się do wejścia, ni z tego ni z owego zjawił się patrol policji. Nie byle jaki, bo niesłychanie liczny jak na tę wioskę. Cztery wozy SWAT oraz sześć radiowozów. Z osobówek wypadli stróże prawa i natychmiast kazali wszystkim wysiąść i położyć ręce na maskach. Akcję obstawiało kilku ciężej uzbrojonych antyterrorystów. Po szybkim przeszukaniu zabrano wszystkim broń, zostało czterech policjantów, a reszta odjechała.
- No, to zapraszam do szkoły - rzucił czarnoskóry policjant z shotgunem, idąc do wejścia. Obok niego szedł mały i gruby oficer, a dwaj pozostali policjanci szli na końcu grupy.

Wyważone drzwi nie wyglądały ciekawie. Betonowa podłoga, szafki typowe dla szkolnych szatni - wszystko w idealnym porządku, jakby był to normalny wolny dzień. Tylko dla plama krwi na podłodze.
- Jest tu kto? Policja! - krzyknął mały, gruby policjant, zaciskając mocniej ręce na pistolecie. Plama ciągnęła się korytarzem, do schodów prowadzących na parter szkoły. Szatnie były bowiem na poziomie piwnicy. Wyglądało to tak, jakby ktoś ciągnął zwłoki lub rannego w górę. Cała grupa ruszyła. Dwaj policjanci z końca grupy trzęśli się jakby byli z galarety. Byli młodzi, obaj wyglądali jakby nie chcieli tu być. Gdy wszyscy weszli po schodach, na wprost był korytarz, od którego odchodziły drzwi do sal lekcyjnych. Korytarz nie był długi, ale to co było na jego środku sprawiało, że ludzie tracili poczucie rzeczywistości. Należało by zacząć od leżącego na środku ciała, najpewniej farmera, sądząc po koszuli w czerwoną kratę i roboczych spodniach. Natomiast wokół niego siedziało trzech innych, podobnie ubranych ludzi, którzy najzwyczajniej w świecie, częstowali się swoim kolegą.
- O kurwa! - policjant z końca rzucił już w trakcie ucieczki. Ich ciała - jeszcze żywe - znaleziono później podczas próby uratowania jakiejś grupy ludzi kilkanaście kilometrów za miastem. Razem z nim biegł jego towarzysz. Koneserzy ludzkiego mięsa z dzikością w oczach rzucili się na grupę świeżego mięsa. Policjanci otworzyli ogień, grupka cywilów cofnęła się. Po kilku sekundach i dezorientujących strzałach, które padły wszyscy oni leżeli na ziemi. Żywe trupy z papką zamiast twarzy i z licznymi ranami postrzałowymi, policjanci pogryzieni, trzęśli się - przemiana się zaczynała, trzeba było działać szybko. W wirze wydarzeń tylko Deep zauważył oparty dalej o ścianę karabin Winchester.
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline  
Stary 03-12-2010, 15:55   #12
 
arek9618's Avatar
 
Reputacja: 1 arek9618 nie jest za bardzo znanyarek9618 nie jest za bardzo znanyarek9618 nie jest za bardzo znany
Charles zapakował się do samochodu Grigoriego. Było to czarne, ekskluzywne BMW. Wsiadając Mortier rozejrzał się po wnętrzu samochodu. które było jak przystało na markę BMW doskonale wykończone. Charles zapiął pasy. Reszta ocalałych również wsiadła do innych pojazdów. W pewnym momencie konwój ruszył. Charles nie uważał, że szkoła to dobry pomysł, ale wolał to niż zostać w pojedynkę na pastwę losu.

Po kilku minutach jazdy, wozy zatrzymały się przed dość niewielką, miejscową szkołą. Charles spojrzał przez okno i rozejrzał się dookoła, a następnie ostrożnie wysiadł z samochodu. Budynek nie wyglądał na zbyt przyjazny. Główne wejście było zabite deskami, w oknach nie było szyb. Wokół było strasznie cicho. Charles ruszył w stronę szkoły.

Nagle znikąd zjawił się policyjny patrol z prawdziwego zdarzenia. Charles dostrzegł na furgonetkach typowych dla jednostek specjalnych napis "S.W.A.T." "Skąd oni się wzięli na takim odludziu?"- pomyślał. Mortier uznał jednak to za ratunek. Zaczął iść w stronę zatrzymujących się wozów. Z radiowozów wyskoczyło kilku uzbrojonych policjantów, a z jednego furgona wybiegli komandosi. Nie przyjechali jednak oni zabrać pozostałych przy życiu ludzi w bezpieczne miejsce. Chód w stronę "małej armii" przerwał Charlesowi członek S.W.A.T.'u który przewrócił go na ziemię i kazał się nie ruszać. Komandos szybko przeszukał Mortiera lecz nic nie znalazł. Francuz spojrzał w stronę reszty ludzi. Policjanci ich przeszukiwali. Jednej osobie zabrali nawet broń.

W pewnym momencie policjanci i komandosi zapakowali się do swoich pojazdów i zwyczajnie się zmyli. Zostało tylko czterech, którzy mieli wprowadzić sporą grupę do zrujnowanej szkoły:
- No, to zapraszam do szkoły- powiedział jeden z policjantów, dzierżąc w dłoniach strzelbę.

Policjanci ruszyli, Charles tuż za nimi. Kiedy przekroczyli wyważone drzwi, oczom Mortiera ukazało się zadbane wnętrze zwyczajnej szkoły. Idąc kawałek dalej Charles dostrzegł plamę krwi na ziemi.
- Jest tu kto? Policja!- krzyknął gruby policjant, który prawdopodobnie według stereotypu amerykańskiego policjanta musiał zjeść na służbie przynajmniej kilka pączków. W jego oczach widać było panikę. Ścisnął pistolet i zmusił się do dalszego marszu.

Charles odkręcił się do tyłu. Na samym końcu grupy ciągnęło się dwóch młodych funkcjonariuszy. Wyglądali na przerażonych. Pewnie służą od niedawna. Charles odkręcił się z powrotem i wchodził po schodach, zaliczając po 2 stopnie na krok. Na górze znajdował się niewielki korytarz, od którego odchodziły sale lekcyjne. Charles szybko dostrzegł salę j. francuskiego. Uśmiechnął się. Po chwili nie było mu jednak do śmiechu. Jego chwilowy czas dobrego humoru przerwała grupka umarlaków zaspokajająca swój głód. Delektowali się jakimś farmerem.
- O kurwa!- dało się słyszeć gdzieś z tyłu. Charles szybko się odkręcił. Nie było już tam dwóch policjantów. "Tchórze"- pomyślał. Komentowanie policjantów przerwały mu wystrzały stróżów prawa przed nim. Kiedy zdążył się odkręcić dostrzegł ciała trupów, które już zapewne nie wstaną, oraz pogryzionych policjantów. Na chwilę serce mu się zatrzymało. Z tego co zauważył wcześniej ludzie pogryzieni po kilku chwilach ginęli, a następnie wstawali jako te bestie. To samo miało stać się z tymi policjantami. Charles podbiegł do jednego, wyszarpnął jednemu Berettę z dłoni i odskoczył do tyłu.
- Wiecie co się z wami stanie? To samo co zresztą pogryzionych! Proszę nie zbliżajcie się do nas! Nie chcę, żebyście po przemianie nas pozarażali!- krzyczał Charles mierząc do osoby, której zabrał broń. Nie miał złych zamiarów, nigdy nie skrzywdziłby człowieka, lecz sytuacja w której został postawiony zmuszała go do takiej interwencji. Szkoda było mu dwóch mężczyzn. Z wyrazu twarzy jednego można było odczytać bezradność i panikę. Mortier czekał co zrobi reszta. Nie oglądał się za siebie. Cały czas mierzył w stronę przyszłych potworów.
 
arek9618 jest offline  
Stary 03-12-2010, 16:33   #13
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
W zasadzie Anthon sam nie wiedział czemu jechał za tymi ludźmi na motorze. Powinien jechać jak najdalej stąd. Mimo to wciąż dodawał gazu na Fat Bobie i właściwie nie myślał o niczym jak o swojej pogłębiającej się depresji. A miał odpocząć. Oczywiście chmara zombie musiała mu w tym przeszkodzić.

Uwielbiał filmy. Obawiał się jednak, że tutaj nie uratuje ich piękna Mila Jovovich z Resident Evil, a sam wirus zaczyna działać znacznie szybciej. Wtedy właśnie, kiedy już schodził z motoru uświadomił sobie, że może zginąć. Szkoda by było. Tyle lat się uczył aikido, ale przeciw zombie, którzy mogli zarażać również przez dotyk wschodnia sztuka walki mogła mu się przydać. Szczególnie jeśli spotka więcej takich jak koleżka, który jeszcze wcześniej groził mu bronią, a teraz jechał obok niego na swoich motorze.

Kiedy przyjechała policja Anthon przestał być całkowicie nieszczęśliwy a zaczał być smutny. Była to pewna poprawa. Oczywiście zaraz się to zmieniło.
Stróże prawa chcieli zabrać wszystkim broń, mimo, że Deep pokazał im pozwolenie na posiadanie broni to i tak skonfiskowali mu zarówno pistolet jak i nóż do walki wręcz, oraz piękne gerlachy do rzucania. Wszystkie cztery.
- To jest bezpodstawna konfiskacja mienia! Mam pozwolenie na to wszystko do kurwy nędzy! - Oczywiście policjanci już zaczęli ściskać za swoje pistolety i pałki, toteż Athon obiecał im pozwanie do sądu już w myślach. Całe miesiące pracował na te pozwolenia żeby teraz jakieś skurwiałe sukinsyny, które zatracił się w swojej marnej władzy, zabrały mu jego skarby. Co prawda Glocka olewał, ale noże miał od wielu, wielu lat. Szczególnie Colta Bowie, którego dostał od ojca. Obiecał sobie, że je odzyska gdy to się skończy. Jego broń najwyraźniej pojechała na posterunek.

Deep był wysoki, miał niemal dwa metry wzrostu. Nie sprawiał jednak wrażenia osiłka, mimo, że do zaniku mięśni było mu daleko o przynajmniej miliard wizyt w KFC i McDonaldzie. Szedł więc na samym końcu, by nie zasłaniać innym pięknego widoku z przodu. Szedł z tyłu mimo, że Ci którzy idą właśnie ostatni zawsze dostają kulą w dupę. Przynajmniej nie w łeb jak Ci na przedzie.

Tak więc zaczęła się strzelanina. Dzielni policjanci strzelali w zombie i sami padli ugryzieni przez nich, jednak jeszcze żyli. Athon dostrzegł Winchestera, chwycił go, strzelił raz w truchło jednego zombie by upewnić się, że broń jest sprawna (a z nieumarłymi też nigdy nic nie wiadomo jak pokazywały gry komputerowe). Deep podszedł do jednego z policjantów, zabrał mu klucze, które ten miał u pasa i szybko od niego odskoczył. Stanął obok jednego z cywili, który zabrał od tego samego policjanta co Anthon pistolet. Zaczął jednak celować w drugiego z przyszłych zombie.
- Strzelaj. STRZELAJ! - Mówił zarówno do siebie jak i do faceta obok niego bo wiedział, że nic innego nie mogą zrobić. - Jeśli tego nie zrobisz zabiją nas zanim my to zrobimy.

Wtedy właśnie głowa policjanta do którego Anthon mierzył zamieniła się w krwawą galaretę. Deep próbował się pocieszyć tym, że nie zabił człowieka, tylko zombie.
Próbował.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 03-12-2010, 17:26   #14
 
Wredotta's Avatar
 
Reputacja: 1 Wredotta nie jest za bardzo znanyWredotta nie jest za bardzo znanyWredotta nie jest za bardzo znanyWredotta nie jest za bardzo znany
Za pozwoleniem skośnookiego kolegi, wsiadłam do jego wozu. Trzeba było przyznać, że miał ładne auto. Z żalem pomyślałam o swojej zgrabnej toyotce w garażu pod moim mieszkaniem zaledwie parę przecznic stąd. Pewnie teraz lub w niedalekiej przyszłości oblegane przez zombie. Westchnęłam ciężko. No cóż trudno. Nie można nic na to poradzić. Wreszcie zajechaliśmy pod szkołę. Wysiadłam z auta kierując się w towarzystwie innych ludzi do szkoły, która nie wyglądała zbyt ładnie. Zabite dechami okna, wybite szklane drzwi, wszystko to wywoływało dreszcz na moje skórze. Już wchodziłam po schodach, gdy zajechała policja. A raczej- poprawka!- oddział komandosów i parę radiowozów. Zawsze byłam dość nieufna w stosunku do policji. Interesowała się najdrobniejszymi szczegółami, a przestępców nie miał kto łapać. I tak w tym przypadku miałam rację. Bezczelnie kazali nam oddać jakąkolwiek broń. Rozejrzałam się wokół siebie. Wszyscy faceci…. Zaraz, jestem w towarzystwie samych facetów i nawet tego nie zauważyłam. Ulala! Ta cała epidemia ma jakieś dobre strony. Tak czy inaczej faceci niechętnie na to przystali. Niechętnie to delikatnie powiedziane. Niektórzy nawet się kłócili. Ja tylko stałam i przyglądałam się ironicznym uśmieszkiem jak wszyscy pozwalają na przeszukanie się. Jeden policjant już się do mnie zbliżał, żeby mnie, jak sądziłam, przeszukać, ale cofnęłam się z wyciągniętymi rękami.
- Hola, hola panie władzo. Nie mam przy sobie żadnej broni, więc nie pozwalam na przekraczanie mojej strefy osobistej i jakiekolwiek macanki!- niemal krzyknęłam. Co jak co, ale żaden facet nawet policjant nie będzie mnie „przeszukiwał”.
Na nic mi się to zdało. Facet zaczął obszukiwać mnie bardzo dokładnie, jednak nic nie znalazł.
Pod nadzorem wrednych policjantów, wreszcie weszliśmy do środka. Ustawiłam się gdzieś mniej więcej w środku karawanu. Nie zamierzam się wychylać ani osłaniać tyłów. Natknęliśmy się na plamę krwi. Jak pewnie już każdy, wiedziałam, że nie będzie za wesoło. Doszliśmy do momentu gdzie krew się urywała i tu była jedna wielka masakra. Paru zombiaków pożywiało się jakimś farmerem. Dwóch młodych policjantów, jak można się było spodziewać spierdoliło. Dwóch starszych zaczęło strzelać z bliska i zostali ugryzieni. Cofnęłam się o krok wiedząc, że mogę być zarażona. Dwóch facetów sięgnęło po jakąś broń i zaczęło napierdalać w zombiaków. Nagle poczułam, że coś ciężkiego ląduje na moich stopach. Był to pistolet, taki jakiś najzwyklejszy. Co to było nie wiedziałam, bo ni w ząb nie znam się na broniach. Bezczynnie też tak nie mogłam sterczeć. Wzięłam w drżące ręce pistolet, próbując się przyszykować do strzału. Na szczęście bezpośrednie zagrożenie minęło. Spojrzałam przed siebie. Stało tam dwóch facetów przed tymi zombiakami i trupami policjantów i farmera. Całe szczęście mogłabym przecież kogoś przez przypadek postrzelić. Opuściłam pistolet, trzymając go jednak w pogotowiu.
 
__________________
"Już, już, bo nie będzie gier wideo..."

Ostatnio edytowane przez Wredotta : 06-12-2010 o 16:25. Powód: Zmiana w poście
Wredotta jest offline  
Stary 03-12-2010, 21:14   #15
 
Ziutek's Avatar
 
Reputacja: 1 Ziutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie coś
Sznureczek różnej maści pojazdów powoli sunął w kierunku szkoły w Lund. Frankowi nie za bardzo podobał się pomysł aby schronić się w najbardziej znienawidzonym przez niego budynku ( oprócz komisariatu i więzienia ). Po prostu przypominało mu się dzieciństwo, nudne jak flaki z olejem. Dom - Buda - Stary magazyn, w którym organizowane były spotkania młodzieżowej bandy chłystków - Dom - Buda. I tak w kółko. Wreszcie dotarli do celu. Cała ekipa poczęła wysiadać ( lub schodzić w przypadku Franka i Anthona ) z pojazdów. Frank podrapał się po ogolonej głowie i powiedział patrząc na ziejące w oknach bez szyb dziury i wejście zabite dechami:
- Niezła melina, normalnie nie ma co...
Wyciągnął z pod kurtki rewolwer S&W model 29 zwany inaczej ''Brudnym Harrym" i sprawdził czy jest naładowany. Potem pokręcił bębenkiem dla zabawy i schował za pazuchę. Drużyna skierowała się do wejścia dla uczniów. Usłyszeli syreny i piski hamulców. Frank odwrócił się i zobaczył scenę niczym z filmu akcji. Gliniarze sprawnie podbiegli do ekipy i po kolei każdego pchali na maski radiowozów. Do Franka biegł jakiś murzyn ''koks'', a Frank nie miał zamiaru dobrowolnie oddać się w ręce sprawiedliwości ( której nigdy nie było ) i krzyknął:
- Pierdol się psie walony w dupę!
Niczym rewolwerowiec wyciągnął ''Harrego'' i strzelił w tej samej sekundzie. Niestety chybił. Drugiego strzału nie oddał bo został ogłuszony kopniakiem w twarz i poczuł metaliczny smak w ustach. Gnata puścił na ziemię. Czarny stanął w pozycji bokserskiej i krzyknął do Franka:
- No chodź pizdo, tatuś cię troszeczkę przejedzie - i zaczął atakować pięściami. Frank przyjął około 4 ciosy w głowę. Adrenalina buzowała w harleyowcu jak nigdy:
- Ahh, ostra suczka! Takie lubię!- i rozbiegł się jak mógł i z całą siłą staranował policjanta przewracając go na ziemię. Murzyn z zadziwiającą szybkością podniósł się, a gdy Frank złapał się za głowę z bólu okrążył harleyowca i złapał go za ręce od tyłu. Frank mając ostatnią szanse obrony zebrał ostatki sił i przerzucił przez siebie czarnego, a ten znów upadł na ziemię. I w tym momencie dostał czymś w plecy bardzo mocno i upadł. Nie miał siły, krew ciekła ciurkiem z nosa i ust więc zdany był tylko na stróżów prawa. Był oszołomiony. Czuł tylko jak gliny macają go w poszukiwaniu niebezpiecznych narzędzi. Potem Franka wzięto pod pachy i zawleczono do pozostałych. Moment posiedział na zimnym betonie, ktoś podał mu chusteczkę aby wytarł sobie krew z twarzy i powoli zaczął kojarzyć co się z nim dzieje. Widok leżącego byle jak, zakrwawionego mięśniaka w skórze był trochę dziwny i śmieszny. Usłyszał głos tego samego czarnucha który tak go zmasakrował:
- No, to zapraszam do szkoły.
Czarny nie miał wielkich obrażeń tak jak Frank ale w pełni zdrów też nie był: Miał rozbity łuk brwiowy, z którego sączyła się krew i kulał na lewą nogę. Natomiast Frank miał praktycznie siną twarz i był cały we krwi.
Szedł prawą stroną w tym całym pochodzie. Przez większość drogi nie napotkali żadnych podejrzanych rzeczy. Ale później spotkali się oko w oko z kanibalami. Gliny otwierające orszak otworzyły ogień natomiast ci z tyłu w piździec uciekli. Murzyn i grubasek zostali przyciśnięci przez świrusów i pogryzieni. Frank zauważył strzelbę, którą miał ten czarnuch leżącą 2 metry od właściciela. Pobiegł po nią i wraz z Anthonem i innymi poczęli strzelać w kierunku zarażonych. Co jakiś czas Frank walił takie wiązanki, że najgorszy menel używający podobnego języka zwróciłby mu uwagę.
 

Ostatnio edytowane przez Ziutek : 03-12-2010 o 21:23.
Ziutek jest offline  
Stary 03-12-2010, 21:15   #16
 
emilski's Avatar
 
Reputacja: 1 emilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodze
Już z daleka zobaczył, że coś jest nie tak. Zbliżał się do szkoły. Do miejsca, gdzie był jego drugi dom. Do miejsca, któremu poświęcił większość swojego życia. Do miejsca, w którym starał się lepić dobrych ludzi.

Gdy tylko dojechali na odległość, pozwalającą dostrzec szczegóły, ujrzał powybijane szyby w oknach, zabarykadowane drzwi, gdzieniegdzie pozabijane okna. Dodał gazu. Miał bardzo złe przeczucia. Dojechał pierwszy na miejsce i szybko wysiadł z wozu. W tym samym momencie pojawiła się policja. Dużo policji. Jakieś specjalne jednostki, wyły syreny, policjanci biegali. Nie znał ich. Żadnego z nich. Skąd tu tyle obcych ludzi. Całe życie był ze wszystkimi na ty, a teraz nagle sami obcy ludzie. Co się stało z jego wszystkimi przyjaciółmi?

Kątem oka zobaczył, że dojechali tu chyba wszyscy spod baru – pojechali za jego głosem, a on ich wpakował w kłopoty. To wszystko może oznaczać tylko jedno: zaraza już tu dotarła. Prawie nie zauważył, jak policjanci go przeszukiwali. Szukali broni. Miał broń, ale w domu. Teraz bardzo chciałby tam być. Ma tam swój ulubiony sztucer. Ale najpierw musi dostać się do szkoły. Zobaczyć, co tam się dzieje. Czy rzeczywiście jest już za późno. Zaczął iść w jej stronę. Okazało się, że policja myśli o tym samym. Wzięli ich w kordon i wprowadzili wejściem przez szatnię. On – ojciec tej szkoły był do niej wprowadzany przez nieznanych mu policjantów. To jeszcze jakoś by zniósł, ale widok jego braci, Charlesa i Barneya, którzy pożywiają się Herbertem z sąsiedniej farmy, przelał czarę goryczy. Charles i Barney od zawsze byli zwyrodnialcami, ale to przechodziło ludzkie pojęcie.

Rozległy się strzały. Było za późno, żeby oponować. Po chwili na podłodze leżała już tylko krwawa miazga, która... zaczęła się podnosić. Nie wiadomo skąd u niektórych nagle pojawiła się broń i kolejne wystrzały. Bał się jak cholera. Jak nigdy dotąd. Był przerażony. Jego świat legł w gruzach. Cały jego wszechświat zapadł się w jednym momencie. Wszystko, co znał i co kochał, przestało istnieć. Widział po twarzach pozostałych, że nie tylko on się boi.

Zrozumiał. Zrozumiał, że to już koniec wszystkiego. Później nad tym wszystkim się zastanowi. Teraz trzeba się spiąć i wziąć się w garść. Natychmiast! Strzelanie nie ma sensu. Trzeba się od nich odizolować. Po głowie wciąż chodził mu jego przyjaciel, Simon. Jego była żona. Musi ich odszukać, to na pewno, ale najpierw muszą znaleźć jakieś schronienie.

Do domu. James musi dotrzeć do domu. Tam jest cała reszta jego świata – może uda jeszcze się coś ocalić.

-Słuchajcie, takie strzelanie totalnie nie ma sensu. To się nie skończy! Musimy się odizolować! Jeśli ktoś chce, może jechać ze mną! Do mnie do domu! Tam możemy się odgrodzić od tego horroru. Ja i tak muszę tam zajrzeć.

Zaczął się wycofywać z powrotem w dół. Ręka sama znalazła w kieszeni kluczyki. Kierował się do forda.
 
__________________
You don't have to be weird, to be weird.
emilski jest offline  
Stary 04-12-2010, 11:51   #17
 
Imuviel's Avatar
 
Reputacja: 1 Imuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwu
Hiro westchnął cicho - w końcu jakaś, można by rzec, znajoma twarz!
Jego wakacje nie zdążyły się nawet rozkręcić, a już musi przeżyć Apokalipsę w wykonaniu amerykańskich, nie daj Bóg, zombiaków.
Szybko ogarnął drobny Sajgon na siedzeniach. Co mu strzeliło do głowy żeby palić fajki w samochodzie?!
Jechał dość ostrożnie, powoli, niemal wlekąc się za sznurem pojazdów, nie chciał przecież potrącić jakiegoś przypadkowego zarażonego.
Na szczęście szybko dojechali pod ową szkołę. A może jednak nie, bo równie niespodziewanie jak wirus zjawiły się jednostki specjalne. Zamiast okazać trochę dobroci serca czy zapewnić obywatelom bezpieczeństwo przeszukali ich jak jakichś bandytów!
Hiro nie krzyczał ani nie próbował się wyrwać, po prostu ze stoickim spokojem dał się szarpać i obmacywać. W końcu nie miał ani broni czy nieciekawych substancji, choć oczywiście Amerykanie musieli mieć i mieli pistolety, noże... A w garażu czołgi? Taki naród.

Weszli do szkoły. Hiro, opierający swoją wiedzę na wszelakich filmach, wiedział, że schronienie się w szkole nie jest w gruncie rzeczy złym pomysłem. Gdyby oczyścili szkołę z zombiaków, mogli by tam się zabarykadować do czasu przybycia ratunku...
Z zamyślenia wyrwał go głos policjanta, który przy drobnych poprawkach twarzy mógł przypominać Dannego DeVito. Nagle serce zaczęło bić mocno i szybko. ~ Gdybym spotkał się z zombim w jednym z tych korytarzy, jasne kto wyszedłby z tego żyw...a może nieżyw~
Hiro starał się iść z tyłu grupy, nie tylko dlatego, że nie w smak mu było stanąć twarzą twarz z potworami, ale nie miał broni, nawet nie umiał strzelać. Gdyby dostał do ręki pistolet, najpewniej przy pierwszym strzale strzeliłby sobie w plecy.

Wtem krzyk, rozpaczliwy wrzask, strzały zagłuszyły wszystko, Hiro skulił się z tyłu. Zapragnął się znaleźć na chociażby najbardziej zatłoczonej ulicy Tokio, z telefonem brzęczącym w kieszeni irytującym polifonicznym dzwonkiem, z tysiącem choćby liczb w koło. Czemu musiał przyjechać do tego zakichanego kraju?! Nie, nie mógł zostać z ojcem albo z Taylor. Właśnie, czy jest bezpieczna? Czy może ich też....
~dwaczternaścieosiemosiemsześćpięćdziesiątsto tysiącsto~
~ Nie myśl o tych przeklętych liczbach! ~

Wszystko nagle ucichło, jak za dotknięciem magicznej różdżki. Policjant, który przypomniał DeVito i jego kumpel leżeli na ziemi, tak samo jak poszatkowani ołowiem zarażeni.
Nagle mundurowi zaczęli się trząść w spazmach, konwulsjach.
Czy on żyje czy już nie, bo jaka jest granica życia?
 
__________________
moja postać =/= ja // Tak, jestem kobietą.
Imuviel jest offline  
Stary 05-12-2010, 00:09   #18
 
Slywalk's Avatar
 
Reputacja: 1 Slywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodze
- Spokojnie zajmiemy się tym – tyle James usłyszał od policjantów, po czym kazali mu iść z innymi. Skorzystał z zaproszenia i wsiadł do czarnego BMW. Lubił samochody tej marki, miały w sobie to coś. Marzył by posiadać takie auto. Strach zmalał i przestał martwić się o brata, w końcu jest starszy i poradzi sobie.

Kolumna pojazdów i motorów, jak zauważył, ruszył w kierunku miejscowej szkoły. Po paru minutach byli już na miejscu. Budynek był przygotowany na przyjęcie nowych lokatorów, drzwi był pozabijane deskami. James podziękował za podwózkę i ruszył w kierunku starszego łysego mężczyzny, który proponował by przyjechali właśnie tu. Denov usłyszał ryk syren i obrócił się w kierunku nadjeżdżających pojazdów policji i SWAT-u. Nie miał przy sobie dużo, a w szczególności nie posiadał broni, więc po szybkim przeszukaniu był wolny. Radiowozy i pojazdy SWAT-u odjechały, na miejscu zostało tylko czterech policjantów. Ruszyli w kierunku szkoły.

James trzymał się w środku tego pochodu, bo jak to jest w horrorach, najpierw gaśnie światło i znika ktoś z tyłu, a później na tych z przodu wyskakuje coś z rozwidlenia lub pokoju. Grupka nagle się zatrzymała i Denov o mało nie wpadł na osobę przed nim. Wychylił się i zobaczył trzy osoby konsumujące jakiegoś farmera. Widok flaków znowu go przeraził, po raz kolejny poczuł że puści
pawia.

Rozległy się strzały i James zobaczył jak dwójka policjantów z tyłu spieprza w nieznanym kierunku.
~Już po nich~ pomyślał. Strzały ucichły, dwójka policjantów leżała na podłodze, a nad nimi stali dwaj faceci z ich grupki, jeden miał pistolet, chyba jednego z policjantów, drugi ściskał strzelbę.Gliniarze zostali ugryzieni i powołując się na swoją wiedzę z filmów i gier, był pewien że już jest po nich. Rozejrzał się po pomieszczeniu, po czym podszedł do jednego z krzeseł i wyrwał drewnianą nóżkę. W walce na wiele się nie zda, ale musi wystarczyć, dopóki nie znajdzie czegoś lepszego.
 
Slywalk jest offline  
Stary 05-12-2010, 11:43   #19
 
Imoshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Imoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnie
Cóż.. w końcu go przekonali o schronieniu się w szkole. Ale czy był to dobry pomysł? Francis miał wątpliwości, które sprawdziły się po dojeździe na miejsce. Ujrzał szkołę w Lund, po raz pierwszy. Nigdy wcześniej nie był w tym miejscu. Widział powybijane okna, zabite deskami drzwi, na inne rzeczy nie zwracając nawet uwagi.
- To ma być ta wspaniała kryjówka? -
zapytał kierowcę, będącego jednocześnie dyrektorem tego nędznego budynku. Jones był gotowy by wsiąść z powrotem do auta i wyjechać stąd jak najdalej. Sytuacja była beznadziejna, aż do chwili, kiedy przyjechały oddziały specjalne. Młodzieniec zupełnie się tego nie spodziewał. Skąd tu u licha S.W.A.T ? I to w jakieś 10 minut. Jeden z policjantów przyszedł go przeszukać. Odebrano mu jego nożyk. Zresztą to i tak nie była dobra broń na żywe trupy. W kompanii szedł na przodzie, tuż za policjantami.
~Tu niby mamy się schronić? Tu nas do kurwy zjedzą.~
Nie zwracał zbytnio uwagi na korytarz, nawet gdy pełen był krwi. Zatkało go dopiero gdy zobaczył farmerów jedzących sobie spokojnie obiad - ludzkie mięso. Znowu ten przerażający widok, to co sprawiało iż Francis na chwilę zamarł ze strachu bojąc się o własne życie. W kilka sekund wywiązała się walka. Jones miał te kilka sekund, by odsapnąć chwilę i uspokoić się. Trzeba przyznać - udało się. Zombie nie żyły, jednakże policjanci zostali ugryzieni. Tak więc to koniec ich życia. Póki się dało szybko wziął pistolet od jednego z policjantów i zaczął w niego strzelać. Wystrzelał cały magazynek. Przeleciał szybko po jego kieszeniach w poszukiwaniu amunicji (MG proszę o informacje co tam znalazł). Wziął jednak wszystko co się dało. Widząc biegnącego Granta pobiegł za nim.
~W domu łatwiej będzie się bronic.~
Po chwili dogonił Granta mówiąc
- Przyda Ci się pomoc !
 
Imoshi jest offline  
Stary 05-12-2010, 16:57   #20
 
Arcan's Avatar
 
Reputacja: 1 Arcan nie jest za bardzo znanyArcan nie jest za bardzo znanyArcan nie jest za bardzo znany
Więc jednak szkoła... , jak wszyscy to wszyscy.Grigori wiele myślał nad zajściem w barze, wiedział że jest coś nie tak. Kierując swoją czarną BMWicą, zauważył że miasteczko z którego pochodzi, dawniej energiczne, pełne hucznych przyjęć, nagle zmieniło się w ciemne, szare, ponure jak z horrorów. Dojeżdżając do szkoły usłyszał dziwnie znajomy dźwięk...
~Ten dźwięk, znowu ktoś ranny ? szykować stół !~ pomyślał. Jednak ten dźwięk z każdą sekundą zdawał się nie przypominać dźwięku z ambulansu. W oddali widać było kilka, z czasem coraz więcej czerwono-niebieskich światełek. Chwile później zauważył że to policyjne samochody, i oddział S.W.A.T. ~ Przyjechaliście, żeby nam pomóć ? Dać broń ? ~ powiedział Grigori. Po tych słowach dostał w twarz. Jeden z policjantów bardzo dobrze go przeszukał, jakby ukradł coś bardzo cennego. Każdemu coś zabrali, większość policjantów odjechała, zostało tylko kilku. Weszliśmy do szkoły..., smrodu nie dało się opisać, szawki szkolne jeszcze otwarte... Nagle, na podłodze zauważyli wszyscy czerwoną ciągnącą się plame na podłodze. Jeden z policjantów krzyknął ~Policja!~. Widać po nim było że jest przestraszony. Trzymał pistolet z całej siły, widać że bardzo się przejął. ~No ciekawy jestem czy ktoś wyjdzie~. Nikt się nie pojawił.

Poszliśmy dalej, według drogi którą prowadziła czerwona plama. Grigori zauważył wtedy ciało jakiegoś rolnika, obok niego stało kilka dziwnie zachowujących się osób. Zaczeli po prostu zjadać tego biednego farmera.
- Widziałem takich ludzi, ale na stole operacyjnym. Cali we krwi i są w stanie chodzić ? To napewno nie są ludzie !
Po tych słowach, "zarażeni" rzucili się w naszą stronę, jak na stertę świeżego mięsa. Obaj policjanci rzucili się do ucieczki. Nie było wyjścia ktoś musiał stawić im czoła. Policjanci otworzyli ogień... chwile później zrobiło się cicho. Patrzyliśmy się jak biedni policjanci zaczynają się "przemieniać".




Grigori zauważył że Deep ma jakiś plan, szybko udał się w jego stronę. Przepiękny Winchester, no ale trzeba było działać. Zamieszanie było ogromne, strzały, dziwne dźwięki... nie wiadomo kto i jak i czy wogle został pogryziony, miejmy nadzieję że wszystko będzie dobrze. Później było w miare spokojnie. Grigori stał z przodu grupy mając nadzieje że się na coś przyda. ~Zabrali mi broń...i... wszystko zabrali....no kurwa !~ Kolejna sprawa, znów nie zrozumiała dla Grigoriego. Po co oni nam zabrali broń ? Kolejne dręczące pytania nie dawały mu spokoju. Trzeba było zachować zimną krew. Po strzale Deepa głowa zombi po prostu zamieniła się w papkę. ~Strach jej dotykać~ pomyślał i dołączył do grupy.

Później gdy sytuacja się unormowała, podszedł do pobliskich szafek uczniowskich wierząc że coś w nich znajdzie.

 
__________________
Szerokości... ;)
Arcan jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172