Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-05-2016, 22:34   #101
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Ezachiel przysłuchiwał się ze spokojem słowom Diega. No fakt, Varr jak zwykle skąpił gdzie tylko się dało, ale w końcu wytargował mniej więcej udaną stawkę za reaktywację jego usług. Oby tylko ten latający złom okazał się dość zwinny. Nie wierzył w cuda, ale jeśli Zwinna okaże się godna pilotowania to podziękowania dla mechanika będą na miejscu. To jest, jeśli będzie w miarę reprezentacyjnym stanie i nie miał tu na myśli wyglądu. Mogła być to najpodlejsza krypa z aparycji, ale miał nadzieję, że cholerstwo będzie dość sprawne... Pobożne życzenia...

"Shot" wyjął paczkę swoich Equador'ów, otworzył ją i zębami wyjął fajkę. Po czym wystawił dłoń w niemym pytaniu w stronę emisariusza władyki. To czy się poczęstuje czy nie nie miało znaczenia. Liczył się gest. Odpalił swoją i puścił kłęby ciemnoszarego dymu pod sufit knajpy.


- Innymi słowy Varr nie zaskakuje. Zdążyłem przywyknąć. - powiedział z delikatnym uśmiechem na twarzy delektując się smakiem tytoniu który nie bez powodu był nazwany Czarnymi. Najmocniejsze cholerstwo w tej części galaktyki.

- Nie mniej dobrze by było wiedzieć z kim przyjdzie mi pracować. Mamy jakieś wieści w tej sferze? Interesuje mnie wszystko co możesz mi o nich powiedzieć. - zapytał po czym zaciągnął się palącym tytoniem z podejrzanie czarnej gilzy. Jedni pili, inni chodzili na dziwki, a on palił. Z doświadczenia wiedział, że alkohol pojawia się sam jak się dobrze rozegra karty, a panienki... Po co płacić za coś co można mieć za darmo?

- Jak byś był tak miły i wprowadził mnie w szczegóły naszej misji byłbym wdzięczny. Varr był... dość ogólnikowy. Zresztą dobrze wiesz jaki on jest. Nie mniej dobrze byłoby wiedzieć na czym stoję i za co są niepisane bonusy w tej pracy.

Fakt był faktem. Potrzebował informacji, a im więcej ich było i były bardziej szczegółowe tym lepiej. Jak na odprawie wojskowej. Cel, cele poboczne, dane wywiadowcze... Miał tylko nadzieję, że nie będzie musiał nadużywać swojego Nirev'a, czy 'argumentu ostatecznego kontroli tłumu'... Szczęśliwie był przygotowany i na taką ewentualność. Nieszczęśliwie, jego środki były ograniczone, a skoro nie było zaliczki to miał zamiar wyłuskać jak najwięcej informacji od Diega.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline  
Stary 12-05-2016, 02:27   #102
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Maxym przetarł spocone czoło, jeszcze raz rzucając spojrzenie na zauważony przez niego symbol. Swego czasu Anton, jego ojciec, nauczył go, jak takie rozpoznawać. To nie wydawało się Max'owi dziwne, wszak prosty korporacyjny pilot nie mógł od tak założyć własną firmę przewozową i zacząć prężnie prosperować, nawet jeśli na początku to była spółka.
Początki zawsze bywały trudne. I nie tylko one.

Goldmann zapamiętał sobie to miejsce. Wątpił, że teraz kogoś tam zastanie – a nawet jeśli – nie chciał być zauważony w okolicy o tej porze. Biznesmen spodziewał się, że miejscowy król ma w pobliżu swoje oczy oraz uszy. Ale może później... Któż mógł wiedzieć, co znajdą na planecie „X”. Być może ich ekspedycja natrafi na jakieś cenne znaleziska, które warto będzie zabrać ze sobą do domu. Nie koniecznie za pozwoleniem Varr'a. A wtedy przemytnicy mogą okazać się przydatni.

Młody komiwojażer odwrócił wzrok i zaczął wyglądać swojego bodyguarda. Z tego co wiedział, Boris nie miał przy sobie za wiele grosza – podobnie jak on sam. Dlatego Max nie sądził, by ten od ręki załapał się na jakąś dłuższą wizytę, a wstępne rozeznanie się po lokalnej przychodni powinno się już skończyć.

Wciąż nie natrafił na małego pilota, a im dłużej go nie widział, tym większe rodziło się w nim przekonanie, że już go więcej nie zobaczy.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 14-05-2016, 12:24   #103
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Diego zaciągnął się papierosem, który w jego pulchnych, dużych dłoniach wyglądał jakoś dziwnie niemęsko. Zacharchał i splunął pod ladę.
-Ugh, rzeknę ci, że chyba muszę wytargować jakąś podwyżkę, za to całe gadanie. - spojrzał gdzieś w kierunku miasta. - Będziesz miał dobrą ekipę, sam ich tu ściągnąłem. Tropiciel, znachor, handlarzyna i harda baba z wielką dwururką. Nie wiem, czy słyszałeś, ale to oni sprowadzili bezpiecznie na ziemię ten prom, co go z rana ostrzelano. Uff, mało wtedy brakowało, moja dupa też była zagrożona! - uśmiechnął się z ulgą. - W każdym razie nikogo wam nie powinno zabraknąć. Zadanie jest proste, polecieć, rozejrzeć się, może trochę pospacerować i po paru dniach wrócić i zaraportować. A za co można dostać więcej punos od seniore Varra? Dowiedzcie, się dlaczego wasi poprzednicy nie wrócili, sprawdźcie, czy przed nimi nie było tam żadnych innych ludzkisk i czy czegoś wartościowego nie pozostawili, no i zameldujcie jeśli łażą tam jakieś wielkie wredne ludożerne galarety- rozumisz, zagrożenia dla przyszłych wypraw. - papieros znowu zniknął w mięsistych, okrytych wąsami ustach Konfederaty. - A no i ci pozostali najęci wpadli też na pomysł, by przy okazji pobrać próbki gruntu i takie tam. - wzruszył ramionami. - No i przekonali do tego Varra, więc jakby brakowało wam zajęć, to to też pewnikiem będzie trzeba zrobić.

Tymczasem Boris pożegnał się już ze starym znajomym i wracał do swojego przełożonego. Ich uwagę zwrócił jakiś straszny harmider, coś co brzmiało jak wystrzał i krzyki od strony, gdzie ostatnio widzieli Inu. Niewiele było widać, bo - jak już pojęli - każda rozróba powodowała tam zebranie się spragnionego krwawych wrażeń tłumu, który skutecznie blokował linię wzroku. Wydawało się, że zauważyli czuprynę dziewczyny, gdy ta w pełnym pędzie znika w jednej z alejek, chyba kogoś goniąc. Przed sklepem z komputerami z ziemi wstawał lekko ranny młody właściciel, trzymając się za podbite limo.
- Co za laska... - westchnął, spoglądając z podziwem w kierunku, w którym najemniczka zniknęła.
 
Tadeus jest offline  
Stary 16-05-2016, 19:07   #104
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Mondred się zamyślił powoli zaciągając się papierosem i równie powoli wydychając zawartość swoich płuc ku sufitowi lokalu. Mniej więcej to co mówił Diego pokrywało się z wcześniejszą odprawą u Varr'a. Nie znaczyło to jednak, że nie można ugrać jeszcze więcej. Nieszczęśliwie brakowało mu wiedzy technicznej i czysto naukowej by mieć pewność co do pewnych posunięć...

- Wiesz Diego, ty to masz łeb na karku spamiętać te wszystkie szczegóły... Jednak na pewno masz jakiś pomysł. Powiedz mi, nikomu nie powiem, co byś zrobił na moim miejscu w terenie?

"Shot" wiedział co robić. Standardowe procedury przetrwania w niekorzystnym środowisku i za liniami wroga znał każdy szanujący się pilot bojowy Zaibatsu. Dokładnie, tak widział tą misję. Nie tylko rekonesans, ale i misja ratunkowa w skrajnie niebezpiecznym opanowanym przez wroga terenie. Choć trochę minęło czasu od ostatniego szkolenia i czynnej służby to mimo wszystko stare nawyki się odzywały, a Diego? Diego miał mózg, być może podsunie pomysł jakiś. Jak nie to będzie improwizował w terenie...

- Swoją drogą, jak kwestia zakwaterowania? Tam gdzie zwykle na naszych wcześniejszych ustaleniach, czy masz coś innego w zanadrzu dla mnie? - Tutaj uśmiechnął się szeroko, gdyż myśl wpadła mu do głowy - Poza tym, byłoby miło zobaczyć tą ślicznotkę którą niedługo będę ujarzmiał wśród gwiazd...
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 20-05-2016 o 12:41.
Dhratlach jest offline  
Stary 16-05-2016, 20:42   #105
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Maxym rzucił beznamiętne spojrzenie za najemniczką.
- Miejmy nadzieję, że wróci na kwaterę - zwrócił się do Borisa, studiując go od stóp od głów, jakby spodziewając się po jego wizycie u lekarza widocznych zmian.
- Na nas też już pora - dodał, podrywając się z miejsca. Potrzebował chwili odpoczynku od tego skwaru i może czegoś orzeźwiającego do picia. Ciekawe, czy udałoby mu się przekonać ich gospodyni, by go czymś poczęstowała...

- Wszystko w porządku? - zapytał, kiedy byli już w drodze. Nie żeby jakoś specjalnie obchodziło go zdrowie jego podwładnego. Po prostu musiał wiedzieć, czy ten jest zdolny do wykonywania obowiązków.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 17-05-2016, 00:39   #106
 
Martinez's Avatar
 
Reputacja: 1 Martinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputację
Gierłanov wyrzucił z rozmachem dymiącego peta i kciukiem odpiął kaburę. Podbiegł ciężko śladem Inu, ale tłum był zbyt gęsty. Już chwilę później stał zaklinowany i potrącany przez gapiów. Starał się ogarnąć w głowie co zaszło.
- Murk?! - huknął Boris, ale nikt mu nie odpowiedział. Rozejrzał się dookoła bez przekonania.
Zgubił ją.
***
Pet jeszcze się palił. Boris pchnął jakąś chudzinę, która o mało w niego nie wlazła buciorem. Podniósł kikuta Biełyjmorsa i wsadził sobie w gębę. Wypuścił kłęby dymu. Był wściekły.
- Miejmy nadzieję, że wróci na kwaterę - rzucił Goldmann ale potężny konował minął go tylko i z impetem rozpychając gapiów natarł na sklepikarza.
- Co tu się do cholery wydarzyło? - warknął.

***

Ponaglony przez Maxyma odstąpił od "pogaduszek" ze sklepikarzem. Mozolnie ruszył za Młodym. Dziwne. Nieobecność Inu była nienaturalna. Borisowi ciążyło jej zniknięcie, mimo że znali się od tak niedawna. Katiusza była dobrą dziewczyną i choć dysponowała umiejętnościami, to chyba również miała skłonności do ładowania się w kłopoty.
- Wszystko w porządku? - doleciało do Borisa gdzieś z daleka. Dopiero teraz zauważył, że maszerował obserwując kamienie na ziemi. Wlókł się za Maxymem, który widocznie dostrzegł rozkojarzenie ochroniarza.
Boris skinął głową na znak, że wszystko jest pod kontrolą i mruknął.
- Mamy do pogadania, panie Goldmann... Ale później...
 
Martinez jest offline  
Stary 17-05-2016, 19:50   #107
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Kiedyś, w czasach kiedy świat był młody i nikt nawet nie wyobrażał sobie podróży przez kosmos, laserów ani nawet jakiś tam białasów, przodkowie Johnego polowali na bezkresnych preriach i lasach na bizony i jelenie. Całymi dniami mogli tropić zwierzynę a gdy już znaleźli ślad potrafili ściągać ją godzinami, aż w końcu wyczerpane zwierze padało bez sił, prosto w ich ręce. To były piękne czasy i to byli wielcy myśliwi. Jego przodkowie...

Cholerne cwaniaki pewnie nigdy nie próbowali dogonić pędzącego łazika. Johny odetchnął ciężko obserwując wejście do jaskini, groty, czy cokolwiek to tam było. Uprzednio znalazł sobie dobry punk obserwacyjny i zamaskował się odpowiednio, aby pozostać nie zauważonym. Na razie nie ryzykował bliższego rekonesansu. Nie wiedział czy tamci mieli jakiś sprzęt to wykrywania niechcianych gości, albo gdzie jeszcze mogli mieć punkty obserwacyjne. Poza tym nie za to mu płacili.

Indianin wyciągnął radio, które dostał od martwego żołnierza i przyjrzał mu się krytycznie. Tamtych białasów sprzątnęli w trakcie nadawania komunikatu, więc zabrali radio i wiedzą, że ich ofiary albo skontaktowały się z bazą, albo jest tu ktoś jeszcze. Mogą nasłuchiwać na kanale, na którym uprzednio nadawał blondasek. Trzeba było zmienić na inny, ale tak, aby ci w mieście też zakumali o co chodzi.

Johny zamyślił się przez chwile, prosząc duchy o dar mądrości. Dla tych kretynów po drugiej stronie oczywiście...

*****

Stacja kosmiczna Wyspa Duncana
Przestrzeń Konfederacji
Dzielnica Czerwonych Świateł


Tomahawk przeleciał przez całą długość zadymionej barowej sali i wbił się w słup tuż obok rozchwianego pijaka w kowbojskim kapeluszu. Chwile potem strzał z laserowego pistoletu, rozwalił butelkę po tequili stojącą obok postawnego Indianina, stojącego po drugiej stronie sali. Szkło rozprysł się na wszystkie strony, wzbudzają aplauz zebranej, mocno już pijanej publiczności i piski lokalnych dziwek. Dwie z nich, uwiesiły się na zachlanym „kowboju”, słodząc mu komplementami i wsadzając języki w różne miejsca. Przy okazji przeszukiwały też jego kieszenie. Pełen profesjonalizm jednym słowem. Sam jegomość śmiał się głośno wznoszą ręce w tryumfalnym geście.

- A nie mówiłem! A nie mówiłem! I co teraz czerwony! Co teraz! -

Bełkotał przy tym niewyraźnie, próbując na powrót umieścić broń w kaburze przy pasie. Dopiero kiedy mu się to udało, stojący za barem zwalisty meksykanin schował pod kontuar wielką strzelbę szturmową, dla wygody z oberżniętą lufą. Indianin tym czasem bez słowa podszedł do tomahawku, wyciągnął go ze słupa i wrócił na swoje miejsce przy barze, sięgając po kieliszek.
- Hej czerwony, do Ciebie mówię! Wygrałem wodzu! Wygrałem, co teraz teraz pytam! -
Podpity kowboj począł toczyć się przez knajpę, podpierany przez te same panienki. Dziewczynki najwyraźniej liczyły jeszcze na jakiś profity z swej roboty.
- Wygrałem, słyszysz?! Wygrałem i co teraz?! -
- Przegrałeś. odparł obojętnie Indianin, nawet nie odwracając się w jego stronę.
- Co?! Co, Ty gadasz?! Że jak?! -
- Przegrałeś, odejdź. -
- CO?! Ja Przegrałem?! Ja nigdy nie przegrywam, ty czerwona gnido?! Nigdy, rozumiesz?! -
Odpowiedziała mu obojętna cisza, która najwyraźniej zmyliła go nieco, bo nie wydusił z siebie słowa, przez kilka dobrych chwil.
- JA NIGDY NIE PRZEGRYWAM! Słyszysz czerwony! Nigdy! Stawaj, kurwa! Tym razem na prawdę! Bez żadnych pieprzonych butelek! Stawaj, czerwona gnido! Chce mieć twój skalp hahahahaha! -
- Jesteś pijany. Odjedz. -
- Stawaj i walcz, jak należy, bo zastrzale cie jak psa, tak jak siedzisz! Choćby i w plecy! -

Trzęsąca się dłoń mężczyzny powędrowała ku broni. „Kowboj” wyszperał ją z trudem i strzelił gdzieś w kierunki, gdzie siedział Indianin, rozbijając butelkę tequili, z której czerwonoskóry właśnie sobie nalewał i przy okazji robiąc efektowną dziurę w regale z alkoholami za barem. Indianin tęsknie zawiesił wzrok na rozbitej butelce, smucąc się nad tak bezmyślnie zmarnowanym trunkiem i pytająco spojrzał na barmana, który miał już swą strzelbę w dłoniach.
- Znasz zasady. - odparł beznamiętnie meksykanin - Szkody w lokalu pokrywane są w pierwszej kolejności. -

Indianin tylko kiwną głową i wstał ze swego miejsca. „Kowboj” dał wyraz swej radości klnąc i krzycząc głośno i ruszył na swoje miejsce, przy słupie. Broń z trudem wepchnął do kabury i stanął w rozkroku przygotowany do strzału. Towarzyszące mu do tej pory panienki, gdzieś znikły a zgromadzona publika rechotała i dopingował obydwu „zawodników”. Indianin pewnie chwycił za trzonek toporka i czekał na znak. „Kowboj” darł się do jednej z dziwek, aby ów znak dałą, rzucając na podłogę czerwone majtki, które wcześniej ściągnęła z własnego tyłka. Indianin widząc jej pytające spojrzenie, skinął tylko głową. W końcu to nie pierwszy raz.

Chwilę potem wyjmował swój tomahawk z czaszki zabitego pijaka. Dziwki darły się wniebogłosy, uciszane i odganiane przez meksykańca, który zgodnie ze zwyczajami panujący w jego przybytku, na początku pobierał opłatę na pokrycie szkód w lokalu. Indianin bez pośpiechu podszedł do trupa i z obrzydliwym chrupnięciem wyciągnął swą broń z jego czaszki, po czy wrócił do baru. Tam, po kilku chwilach dosiadł się do niego gruby konfederata, o latynoskich rysach.

- Eeee, tego no... Pan Sixkiller? Jestem Diego. Rozumiem, że dostał Pan moją wiadomość? -
- Taaa... Wchodzę w to. - stwierdził obojętnie Indianin, niedbale rzucając na blat baru, zakrwawiony i umazany z w mózgu „kowboja” tomahawk.
- Bardzo się cieszę. Zaliczkę Dostanie Pan jak ustaliliśmy. Muszę jeszcze poszukać pozostałych Pana współpracowników. Jak tylko ich znajdę, wyruszamy. Gdzie Pana wtedy szukać? -
- Tutaj. -
Johny wskazał holoszyld unoszący się nad drzwiami do speluny, przedstawiając uśmiechniętą, nagą kobietę, czy raczej bardzo młodą dziewczynę, siedząca z rozłożonymi nogami na stylizowanej cyfrze trzynaście.
- Będę tu, w „Wesołej Trzynastce”. To moja szczęśliwa liczba... -

*****

- Baza. Tu Sixkiller. -
- Kto? Co? -
- Tu Sixkiller. Znajdźcie Diego i przekażcie mu, że znalazłem ten towar, na którym Varrowi tak zależało. Będę czekał pod tym samym numerem, pod którym podpisaliśmy kontrakt. Jestem sam, bo przydzieleni współpracownicy, nie są już dostępni. Odbiór. -
- Co kurwa? Coś ty za... -
- Ruszcie dupy, bo wiecznie czekał nie będę! Chyba, że chcecie się tłumaczyć przed szefem... -
- Zrozumiałem. Bez odbioru. -

Johny nasłuchiwał jeszcze chwilę na tym samym kanale, po czym przełączył radio na trzynasty i dalej obserwował jaskinie. Karabin miał pod ręką, zapowiadało się ciepłe popołudnie. Oby Duchy wysłuchały jego próśb i tym razem. W końcu obiecał, że oskalpuje dla nich pierwszego białasa jakiego zabije. Na ogół to wystarczało.
 
malahaj jest offline  
Stary 22-05-2016, 01:43   #108
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Sklepikarz wyglądał jakby nie mógł się doczekać na szansę opowiedzenia tej historii.
- Staaary! Co to była za akcja! - wykrzyknął nadal rozemocjonowany. - Ten niski kolo w okularach wlazł kupić jakieś części do kompa, ale tylko zobaczył tę laskę to od razu zaczął się pocić i dukać. Chciał jak najszybciej zapłacić i wyjść, biorąc już niemal byle co i za jakąkolwiek cenę. Myślałem, że laski już dawno nie widział, wiadomo jak to z nerdami bywa. Ale ona kątem oka od razu zmiarkowała, że coś jest nie-halo! Wstała do niego i coś takiego było w jej oczach, jakby tego gościa znała albo o coś podejrzewała! Wrzasnęła "To ty!" A facet o mało co nie zeszczał się w spodnie. Próbował wyszarpnąć z gaci jakąś małą spluwę, ale ona już była przy nim. Strzelił do niej, a ona skoczyła na bok, ale okazało się, że to tylko ślepak! Wpadł na mnie! A potem ona wpadła na mnie! I pognali w tłum! O kurna, totalny odjazd!
Za dużo szczegółów nie mógł dodać. Kolo był niski, z brzuszkiem, miał na sobie szarawy niewyróżniający się niczym strój i myckę z małym rondem.

Tymczasem Diego w najlepsze popalał i popijał z nowo zrekrutowanym pilotem.
- Pewnie, Amigo, mogę cię reszcie przedstawić! Się wie! Ino już cię nie dokwateruje, bo u nich nie ma już miej...
Nie dokończył, na podwórko wpadł zziajany żołnierz, spoglądając w stronę baru.
- Diego, czerwony coś znalazł, ale gadał jakieś głupoty. Ponoć ty wiesz o co chodzi.
Streścił mu wiadomość od Indianina.
- O cholera, a bo ja pamiętam, co to za numer był - Konfederata zmarszczył boleśnie czoło. - Tyle wysiłku jednego dnia! - zamarudził zmęczony.
Trwało to dobre pięć minut i następne wiele nerwowych łyków piwa, aż w końcu chyba coś sobie przypomniał.
- To chyba trzynastka. U licha! Pamiętam! Baba taka była okrakiem usadzona na numerze!.
Pokrótce wytłumaczył pilotowi misję, której podjął się Sixkiller.
- No, wygląda na to, że jeden z twoich przyszłych towarzyszy już zaczął rozrabiać! Ech dobra, trzeba będzie leźć do Jeremiasza i zorganizować jakąś grupę ze spluwami, by mu pomóc i odzyskać te skradzione rakiety, co nam nimi prawie prom spod tyłka strącili! Cholera, z tego, co on gadał przez radio, to chyba straciliśmy też wysłany tam z nim oddział. Nie wiem, czy starczy nam ludzi! Z tego co widziałem sporo wojaków wyleciało niedawno z miasta.
Zwrócił się do pilota.
- Przydasz mi się, amigo. Skocz no do Seniory Dolores, tam na kwaterze jest reszta waszej ekipy. Nie wiem, czy już wrócili, ale chyba mieli zrobić to niedługo, by zobaczyć, co im kupiłem! Powiesz im co z Indianinem. Jak ktoś z was będzie chętny ubrudzić sobie łapska na wycieczce na pustynie to spotkamy się pod portem gwiezdnym za jakieś pół godziny, tam pewnie zbierać będziemy oddział szturmowy.
 
Tadeus jest offline  
Stary 22-05-2016, 21:34   #109
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Ezachiel dążył już wypalić swojego Czarnego i zgasić w pośniedziałej popielniczce kiedy wpadł żołnierz. Czuł pismo nosem, że szykowała się rubsza sprawa, dlatego dał pośrednikowi czas by wszystko przemyślał i doszedł do korzystnych dla niego wniosków. Kiedy przedstawił sprawę, leniwie wyciągnął fajkę i odpalił ją. Głęboki wdech, krótkie przetrzymanie w płucach i wydech pod sam sufit.

- Wiesz, że ta akcja wykracza poza mój kontrakt i moich towarzyszy zapewne również. - powiedział obdarzając Diega delikatnym uśmiechem. - Koszty leczenia, zwrot zużytej amunicji i coś za fatygę było by w sam raz. Jeśli nie masz nic przeciwko temu, to mogę spróbować sprokurować tych speców których załatwiłeś. Wątpię jednak by narażali swoją skórę za uśmiech jeśli wiesz co mam namyśli mój przyjacielu. Choć swoją drogą, jeśli odstąpicie nam fanty co mają łotry to w sumie nie będziesz musiał nic na nas łożyć, poza leczeniem. Umowa stoi?
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline  
Stary 18-10-2016, 15:27   #110
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Dwa dni, które miały pozostać im do odlotu okazały się obfitować w gwałtowne wydarzenia i niespodziewane zwroty akcji. Wpierw zaginęła gdzieś najemniczka, prawdopodobnie puszczając się w mniej lub bardziej nieprzemyślany pościg za podejrzanym nieznajomym... Tylko po to, by dzień później pojawić się w miejscowym szpitalu, skrajnie poirytowana niepowodzeniem i ze skomplikowanym wielokrotnym złamaniem jednej z nóg, które skutecznie wyeliminowało ją z pierwszej ekspedycji.

Potem Indianin, który i tak chodził własnymi ścieżkami najwyraźniej postanowił zniknąć. I to znacznie skuteczniej od najemniczki. Varr nie zareagował na to zbyt pozytywnie, wszak czerwonolicy posiadał sporo informacji o nieodkrytej planecie, a wiedza ta mogła być sporo warta. Czy ktoś mógł go porwać, by z niego wycisnąć te informacje, czy też po prostu zaoferował dużo więcej niż lokalny władyka? A może Indiańcowi po prostu coś odbiło i ruszył w pustynie Medeny, by szukać tam mistycznych doznań? Jakby nie było, Varr poświęcił na poszukiwania sporo czasu i ludzi, lecz nie ani drużynie najemników, ani jego ludziom nie udało się znaleźć po nim śladu. Teraz musieli założyć, że ich podróż być może nie jest już sekretem...

Sam atak na placówkę terrorystów poszedł szybko.

Rzut losowy k100 na powodzenie akcji:
1-10 krytyczna porażka 11-30 porażka 31-80 neutralnie 81-95 dodatkowy sukces 96-100 wyjątkowy dodatkowy sukces
(+10 dla Ezachiela za średniowysokie bojówki i sprawność)
(+20 dla Borysa za wysokie bojówki i sprawność)

Ezachiel d100= 82(+10)=92 sukces
Borys d100= 55(+20)= 72 neutralnie


Trójka najemników potrzebowała dodatkowych środków i dysponowała dwójką wprawionych w boju członków, wzięcie udziału w ataku wydawało się więc dogodną okazją. I faktycznie, ani Borys, ani Ezachiel nie zawiedli, nie odnieśli też żadnych obrażeń. Działając w oddziale żołdaków Varra szybko i sprawnie odbili obiekt zabijając, bądź obezwładniając wszystkich złodziei rakiet. Okazało się, że szajka musiała od dłuższego czasu zajmować się mniejszymi albo większymi kradzieżami z wojskowych magazynów, zabezpieczono znaczne ilości amunicji i broni, z których większość trafiła z powrotem do zbiorów armii Varra, część pozwolono jednak podzielić w ramach łupów. Dostał im się spory zapas pocisków pasujących do ich broni, dwa karabiny laserowe oraz po granacie ogłuszającym. Ten, karabin który dostał Ezachiel należał do samego przywódcy grupy, którego pilot zabił w czasie bitwy popisowym strzałem między oczy. Był zdobiony wygrawerowanymi cytatami ze Starego Testamentu - jak można się spodziewać, tymi raczej niezachęcającymi do przebaczenia i miłości bliźniego. Miał podwieszony granatnik i cewkę kumulacyjną. Pozwolono mu go zatrzymać jako trofeum.

Ostatecznie udało im się też zdobyć sprzęt do pobierania próbek gruntu, wraz z instrukcjami jego użytkowania. Do skomplikowanych analiz nie posiadali umiejętności, ale mogli spokojnie zebrać dane dla specjalistów. Dodatkowo zaawansowana sonda sejsmiczna którą kupili, powinna dać im informacje na temat etapów rozwoju planety - szczególnie w ostatnim okresie, gdy mogło tam dojść do terraformacji oraz - co być może cenniejsze - pokazać, czy były tam jakieś złoża cennych minerałów).

***

To działo się jednak dwa dni temu. Obecnie byli w nieskartografowanym systemie, na niskiej orbicie nad nieznaną niebiesko-szaro-zieloną planetą. Prymitywne systemy Zwinnej Pepity pod nadzorem nadal kalibrującego je Ezachiela z trudem przebijały się przez połacie chmur, kartografując powierzchnie znaleziska. Jednocześnie laserowy radar omiatał swoimi wiązkami przestrzeń wokół nich, zbierając informacje również i o pobliskiej przestrzeni kosmicznej. W systemie gwiezdnym było spokojnie, a przynajmniej tak się im wydawało, daleko temu czemuś było do bojowych wojskowych sensorów. Mieli nadzieję, że ewentualnego wroga zobaczą w porę, by uciec. Walka nie wchodziła w grę. Nie mieli po prostu zamontowanej broni. W ostateczności producent zadbał przynajmniej o dużą liczbę kapsuł ratunkowych...


Przez moment światła na pokładzie lekko przygasły. Najwyraźniej wysiłek obliczeniowy związany ze skanowaniem dwóch kierunków naraz przeciążył główny procesor statku. Zaczęły restartować się dwa rdzenie, co w efekcie wyłączyło i włączyło sterowane cyfrowo przekaźniki mocy. No cóż, przynajmniej systemy podtrzymywania życia były nadal sprawne.

Po chwili zaczęła sprzyjać im pogoda na dole, co umożliwiło promieniom skanującym sięgnięcie powierzchni i ukazanie brakujących do tej pory obszarów.


Dodatkowo czujniki wykryły trzy obszary silnych zakłóceń elektromagnetycznych. Ich źródło było niejasne, jeden z nich zdawał się znajdować na obszarach polarnych, drugi na wyspie znajdującej się na środku największego oceanu planety - pogoda tam wydawała się być bardzo gwałtowna, obraz pokazywał rozległy front burzowy, podobny do ziemskiego cyklonu, a ostatni znajdował się na rozległej grupie wysp, na zdjęciach z tej wysokości nie było to dokładnie widoczne - statek nie posiadał silnego teleskopu do zdjęć ze zbliżeniem, ale kolor roślinności był tam nienaturalny, jakby czarnawy. Poza tym, zdecydowana większość planety nie wyróżniała się chyba niczym nienaturalnym, a jeśli już, to nie byli w stanie wykryć tego z obecnej wysokości. Były tam rozległe oceany, pola zieleni, rzeki, góry, pustynie, wyglądało jakby planeta mogła podtrzymać ludzką populację. Nie odbierali jednak żadnego sygnału SOS, wydawało się, że w celu poszukiwań musieliby wlecieć w atmosferę, a to z kolei oznaczało, że - o ile ktoś tam był - ich obecność mogłaby przestać być tajemnicą.

Z drugiej strony istniała możliwość, że poszukiwanego statku mogło w ogóle nie być na dole, wszak wokół nich był cały układ gwiezdny, nieszczęśnicy mogli zagubić się gdzieś skanując najbliższe planety czy pola asteroidów w poszukiwaniu resztek cywilizacji, która mogła tę planetę sterraformować.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 18-10-2016 o 19:49.
Tadeus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172