11 Martius 816.M41, Złota Komnata w Port Wander
Gwar zrodzony z ust tysięcy rozmawiających jednocześnie ludzi niósł się aż pod monumentalne sklepienie Złotej Komnaty, ozdobione przepięknymi freskami autorstwa Allanda Skorzy z Boniface. Oddana w najmniejszych szczegółach postać świętego Drususa spoglądała w dół na wypełniający gigantyczną salę tłum, otoczona świtą aniołów o śnieżnobiałych skrzydłach i zdająca się kłaść na szali grzechy każdego z wizytujących Komnatę gości.
Christo Barca odprowadził wzrokiem mijającego jego stolik brokera Domu Krin, otoczonego gromadą skrybów i doradców taszczących włączone infotablety. Bankier nie odwzajemnił tego spojrzenia, zapatrzony w idącą kilkanaście kroków w przedzie skąpo odzianą kurtyzanę. Prowadził ją na skórzanej smyczy niski zgarbiony człowieczek o przesadnie bogatych szatach, uginający się pod ciężarem złotego łańcucha z ryngrafem dynastii Chorda.
- Przysięgam na świętą Isabel Solomońską, że to prawda - owinięty w szary płaszcz mężczyzna siedzący po drugiej stronie stolika przywołał Barcę do urwanej w połowie zdania konwersacji - Winterscale zakontraktował transfer dwustu tysięcy ton ferrytu z Sepheris Secundus. Podobno wynajął do tego cały konwój Departmento Munitorium, a wiesz przecież jak trudno coś takiego załatwić bez poparcia prefekta podsektora. Sama koordynacja skoku przez Paszczę to niewyobrażalne wyzwanie.
- Wiesz, który Dom Navis Nobilite ich poprowadzi? - zapytał seneszal upijając jednocześnie łyczek złotego koniaku.
- Podobno dwa calixiańskie, Aleene i Yeshar, ale to nic pewnego - Gustav Moritz ściszył głos do znaczącego szeptu, bardziej dla dodania swej wypowiedzi dramatyzmu niż z rzeczywistej potrzeby zachowania ostrożności. Miniaturowy moduł zagłuszania przyczepiony przez Christo do spodu stolika czynił podsłuchanie jego rozmowy praktycznie niemożliwym.
- Nawigatorzy Ekspansji nie będą z tego zadowoleni - dodał człowiek w szarym płaszczu - Ale sam pewnie słyszałeś, co mówi się o Winterscale i Domu Visscher. Coś podobno bardzo się między nimi popsuło... swoją drogą, wasz Nawigator wie coś na ten temat?
Infobroker zawiesił w powietrzu swe pytanie, wbił baczne spojrzenie w twarz seneszala. Barca nic nie odrzekł w pierwszej chwili, odszukał w zamian wzrokiem sylwetki swych wmieszanych w tłum przybocznych. Wszyscy czterej mieli ubrania, dzięki którym nie wyróżniali się spośród morza imperialistów, a ich dobrze ukryta broń uchodziła jak dotąd uwadze kręcących się na galeriach Komnaty strażników Magistratum.
- Dom Visscher pieczołowicie strzeże swych tajemnic - odpowiedział po krótkiej chwili seneszal - Przedstawiciele innych rodów Navis Nobilite też nie lubią natrętów zbyt nachalnie próbujących zdobyć wiedzę, która nie jest dla nich przeznaczona.
- Nie musisz się tak unosić, Christo - infobroker wzruszył ramionami, skrzywił nieznacznie wargi dając tym samym wyraz swemu niezadowoleniu z reakcji seneszala - Wiedza to czysty pieniądz, przecież wiesz. Z tego obaj żyjemy.
- Myślisz, że Winterscale ściąga ten ferryt na Oddech Lucina? - zapytał Barca dolewając sobie z butelki koniaku - Rozbudowuje rafinerie?
- Albo dodatkowe bazy w strefie zmilitaryzowanej - odparł informator - Aspyce Chorda podobno zakończyła wojnę podjazdową, ale nephium jest zbyt cenne, żeby ta suka całkiem odpuściła. Stary Winterscale dostaje kurwicy na samą myśl o wymuszonym podziale stref wpływów. Wiesz jak podskoczyły ceny nephium w Lathe po zniknięciu ostatniego konwoju Calligosa?
- Nie wiem, ale zaraz na pewno mnie uświadomisz - Christo przyjrzał się podejrzliwie grupce rozmawiających zbyt blisko mężczyzn w strojach któregoś z licznych calixiańskich przewoźników towarowych. Prawa ręka seneszala wsunęła się pozornie od niechcenia pod blat stolika, jej palce namacały znajomy kształt przymocowanego rzepem do mebla pistoletu.
- Kręcił się ktoś za tobą ostatnimi czasy? - zapytał ściszonym głosem odszukując jednocześnie wzrokiem swoich przybocznych. Wszyscy czterej zostali osobiście przez niego wybrani i mieli doskonałe rekomendacje Gilbera Rappa, ale Christo wciąż nie potrafił się wyzbyć irracjonalnej podejrzliwości.
- Nikt - informator wzruszył ponownie ramionami - Niby po co ktoś by miał? Nie robię niczego nielegalnego. A nephium idzie po sto pięćdziesiąt tysięcy za tonę, uwierzysz?
- Zbyt otwarcie wygłaszasz pewne opinie - powiedział ściszonym głosem Christo. Mężczyzna cofnął dłoń od podwieszonego pod stolik dziesięciomilimetrowego Trovansse i oparł się wygodniej o oparcie ławy. Siedział na jednej z galerii wyrastających ponad rozległą posadzkę Złotej Komnaty, śledząc z wysokości jej poręczy barwny hałaśliwy tłum brokerów, handlarzy i paserów, pielgrzymów i dostojników tuzina imperialnych instytucji. Usytuowane pod słynną z fresków kopułą, miejsce te stanowiło ulubiony punkt spotkań tych obywateli Imperium, od których wiele zależało i to nie tylko w samym Port Wander.
- Ta uwaga chyba się nie tyczy cen paliwa - Gustav zmarszczył czoło, odsunął od ust podnoszony do nich kieliszek złotego koniaku.
- Zbyt głośno wypowiadasz się na temat osób, które mogą ci zaszkodzić - Barca podniósł gestem przestrogi jeden z palców - Wszędzie wokół znajdują się poplecznicy Winterscale albo Chordy. Kłap tak dalej ozorem, a ktoś ci go urżnie razem z głową. Konfratrzy takich dynastii nie zawahają się zabić słysząc jak ktoś znieważa ich pryncypałów.
- To nie Ekspansja, tylko Imperium - Moritz spochmurniał natychmiast, a w jego oczach pojawił się zły błysk - Mam glejt Gildii i kontrakt Administratum. Niech ktoś spróbuje podnieść na mnie rękę, a szybko zajmą się nim arbitratorzy.
Christo uśmiechnął się w wyjątkowo złośliwy sposób, ale chociaż cięta riposta wręcz cisnęła mu się na usta, w ostatniej chwili zrezygnował z jej wygłoszenia. Uwagę seneszala zaprzątnęło jakieś zamieszanie w dolnej części monumentalnej komnaty. Przysuwając się do ornamentowanej barierki spojrzał czym prędzej w dół, na zbierających się w jednym miejscu zaaferowanych ludzi napierających na wchodzący jednym z licznych bocznych wejść orszak.
- A to kto? - spytał skupiając spojrzenie na postaci idącego czołem orszaku mężczyzny, pozdrawiającego tłum uniesionymi tryumfalnie rękami.
- Leon Thibaut - odpowiedział bez wahania Moritz, który też wychylił się ponad barierką - Najnowszy pupil Calligosa. Nie słyszałeś?
Barca potwierdził ruchem głowy, przyglądając się jednocześnie uważnie młodemu dziedzicowi Gwarancji Kupieckiej Thibautów. Wolny Kupiec sunął poprzez rozstępujący się przed nim tłum, pozdrawiany i wygwizdywany na przemian.
- Wierzysz w te plotki, że wleciał w Pękliny Hecatona? - zapytał po chwili milczenia seneszal, jeszcze bardziej ściszając głos.
- Nie mam powodu, żeby nie wierzyć - mruknął z nutą niechęci w głosie Gustav - Skurczybyk ma podobno niesamowite szczęście, czasami aż podejrzane. Słyszałem, że przywiózł z ostatniej wyprawy jakiś preimperialny atomowy arsenał i wystawił w Przyczółku na aukcję kapitanów Wolnej Floty.
- Znalazł w Pęklinach atomowy arsenał? - Christo stracił na chwilę kamienny wyraz twarzy - To zweryfikowana informacja?
- Dostałem z kilku źródeł. Aukcja była kilka miesięcy temu, wysprzedał wszystko od ręki. Co... co on tam ma?
Obaj mężczyźni wstali z ław i przechyleni przez barierkę przyjrzeli się uważniej orszakowi Thibauta. W dolnej części Komnaty gęstniał pełen ekscytacji gwar, a kordon przybocznych w rodowych barwach dynastii z trudem trzymał na dystans napierających na świtę Wolnego Kupca gapiów. Uwagę wszystkich przykuwała jakaś koszmarna istota zalana w przeźroczystej syntetycznej żywicy, niesiona przez czterech serwitorów o masywnych torsach atletów. Ohydna w swym nieludzkim wyglądzie hybryda przewyższała rozmiarami dorosłych ludzi, budząc powszechną grozę masywnym odwłokiem i czterema parami kończyn.
- Oczom nie wierzę! To chyba Rak'Gol... prawdziwy Rak'Gol! - gwizdnął przez zęby infobroker - Nigdy wcześniej nie widziałem prawdziwego truchła!