Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-05-2012, 14:31   #41
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Ryk tłumu mógłby być ogłuszający, gdyby ktoś nie był do niego przyzwyczajony. Ludzie uwielbiali krwawą potyczkę między wielkimi wojownikami Arabii. Ubóstwiali potyczki gladiatorów z dzikimi zwierzętami, oraz przybyszami z dalekich ziem.
Tego słonecznego wieczoru Amir miał stoczyć pojedynek z wielkim wojownikiem z śnieżnej krainy z dalekiej północy. Norsmen był niewolnikiem sprowadzonym za ogromne pieniądze by w ciągu kilku chwil umrzeć, bądź zadać śmiertelny cios i zdobyć sławę. Hugo, bo tak brzmiało jego egzotyczne imię posługiwał się ciężkim, drewnianym młotem, ze stalowymi dodatkami. Kiedy wyszedł na arenę ludzie wyjątkowo nie ciskali w niego zgnitymi owocami, jak zwykle miało to miejsce w czasie debiotu nowego gladiatora. Wojowników z innych krain jednak z góry nie osądzano, gdyż prezentowali z zasady dobry poziom i wielką rozrywkę.

Kiedy druga z stalowych krat podniosła się ku górze na stanę wyszedł rosły Arab unosząc triumfalnie ku niebu swoją włócznię i tarczę.
-Lew! Lew! Lew! Lew!- skandowała publika, on zaś uśmiechnął się pod stalowym hełmem. Gladiator stanął naprzeciwko brodatego Norsmena i wbił włócznię w piaszczyste podłoże mierząc wzrokiem bladego barbarzyńcę z dalekiej północy. Człek warknął coś w swoim egzotycznym języku i natarł na Amira swoim ciężkim młotem. Był znacznie niższy ale z pewnością więcej ważył. Amir odskoczył w tył dobywając przygotowanej włóczni. Taktykę miał prostą. Upał z pewnością mógł zmęczyć przybysza. Lew z włócznią postanowił jednak dać publice to czego chcą. Krew miast potu zmęczenia. Płynnym susem doskoczył do Norsmena i zaatakował grotem włóczni.

~***~


Czerń przed oczami zniknęła kiedy Amir przeleżał na ziemi krótką chwilę po tym jak otrzymał soczysty cios w głowę. Na szczęście był od małego chłopca szkolony do walczenia z doskwierającym bólem. Teraz wiedział, że zapamięta potyczkę ze „zwierzoludźmi” do końca życia jako walkę z dobrymi przeciwnikami. Amir podniósł głowę i wejrzał na Detlefa, który krzyczał by pomóc Knutowi. Arab spojrzał w stronę Szłomnika by przeanalizować sytuację. Co prawda gdyby od niego zależało ruszyłby do pomocy Ottonowi, ale nie było czasu się wykłócać. W momencie zerwał się z ziemi i ruszył w stronę Knuta. Przez chwilę chciał cisnąć włócznią w zwierzoludzia, jednak było za ciemno a nie chciał ranić przez przypadek kompana. Amir rozpędził się a dobre kilka kroków od przeciwnika wyskoczył w przód by nadać impetu swojemu atakowi.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 05-05-2012, 14:45   #42
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Plan Otta nie wypalił. Jeden ze zwierzoludzi zastąpił mu drogę i rzucił się atakując braciszka włócznią. Otto krzyknął, kiedy ostrze wbijało się w jego bok. Chwycił się ręką za bolące miejsce. Rana krwawiła i wydawała się poważna. Siły zdawały się opuszczać akolitę.

Czyżby taki los szykowała dla niego jego pan? Czy taka była wola Vereny, aby zginął tu na tej polance. Gdyby tylko pełnił wartę w momencie ataku, to pewnie wypatrzyłby w porę niebezpieczeństwo. W końcu widział w ciemności. A tak, wybudzony ze snu, zaskoczony atakiem. Pierwszy raz znalazł się w takiej sytuacji. W głowie miał przykazanie swojej Bogini "zawsze postępuj sprawiedliwie i godnie". Nie mógł zawrócić i uciec. Tchórzostwo nie było godnym postępkiem. Okryłby hańbą siebie i to w co wierzył. Nie było to też sprawiedliwe, bowiem brak odwagi nie był usprawiedliwieniem dla narażenia towarzyszy na atak od tyłu.

Otto przyjął pozycję obronną. Miał zamiar wytrwać jak długo będzie to konieczne, jeśli taka jest wola bogów. Postanowił nie atakować, lecz skupić się wyłącznie na obronie i parowaniu ciosów.
-Towarzysze! Tutaj! Długo nie podołam!- zdążył zakrzyknąć, zanim posypały się na niego kolejne uderzenia.


-No dalej malutki! - Krzyknął w stronę nadciągającego stwora, chcąc sprowokować go do ataku. Jeśli on przyjmie ciosy, być może lepsi w walce zostaną osłonięci i pokonają wrogów.
 

Ostatnio edytowane przez Mortarel : 05-05-2012 o 14:52.
Mortarel jest offline  
Stary 05-05-2012, 15:08   #43
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Franc kiedy już wydarł się na przeciwnika przed starciem, dalej walczył już w milczeniu. Jego ognisty prezencik co prawda nie trafił tam gdzie chciał, ale skutek i tak był dobry. Jego przeciwnik zdążył „połaskotać” mu nogę, ale za to Maurer pogrzebał „Scyzorykiem” w masywnej łapie tamtego i to dwa razy, więc ogólnie szło dobrze. Trzeba było tylko dobić gówno jada i zabrać się za następnych. Franc uderzał z impetem, ustawiając się tak, aby mieć ciężar ciał na zdrowej nodze, jednocześnie zmuszając potwora do przyjmowania ciosów na ranne łapsko. Żołnierz uderza z furią, łaknął krwi potwora. Chciał zobaczyć jak ozdobiona rogami głowa, odpada, turla się po trawie a szyki sika fontanna krwi. Pragnął z tego z całego serca.

- Zdychaj... Zdychaj bydlaku... ZDYCHAJ! -

Gdzieś tam, w przesłoniętym czerwoną mgiełką żądzy krwi umyśle Franca, rodził się plan dalszych działań. Opatrzyć jak się da ranę, żeby nie wykrwawić się jak wieprz i pomóc reszcie. Egzotyczny wojownik popędził do Knuta, on zajmie się bydłem na drugiej flance. Trzeba będzie zatroszczyć się o obronę. Tarcza i młot sprawdzą się tu wyśmienicie.
 
malahaj jest offline  
Stary 05-05-2012, 15:36   #44
 
pawelps100's Avatar
 
Reputacja: 1 pawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumny
Zybert od dawna nie uczestniczył w prawdziwej walce ,więc w pierwszej chwili był zaskoczony gwałtownością starcia. Ale młody czarodziej szybko zebrał się w sobie i sprawnie przystąpił do wymawiania inkantacji magicznych.

Pierwszy czar zakończył się sukcesem i pocisk trafił dokładnie tam, gdzie trafić powinien.
Następny skończył się dla Munzera nieszczęśliwie- w głowie usłyszał dziwne głosy, a oczy nawiedzone zostały licznymi potwornymi obrazami. Co one mogły znaczyć? Tego młody czarodziej nie wiedział, ale na pewno nie wróżyły one nic dobrego. Co prawda słyszał od magistrów o konsekwencjach wynikających z niewłaściwego użycia magii, ale do tej pory nie brał tego tak mocno do serca. Teraz zaś widział, że najprawdopodobniej ich słowa były prawdziwe. Munzer jeszcze wiele musiał się nauczyć- o ile oczywiście przeżyje to starcie.

Ostatni zaś czar skończył się poprawnie- co Zybert mógłby przysiąc- ale z niewiadomych przyczyn nie zadziałał. Przypuszczał on, że być może umysł przeciwnika przełamał jego zaklęcie- mało prawdopodobne, ale możliwe.

Ale mimo tych niepowodzeń młody adept magii nie zamierzał rezygnować ze swojego głównego oręża. Zwrócił uwagę na walkę, jaka toczyła się między Knutem i Zebedeuszem a potworami.
Głośno wciągając oddech, Munzer jeszcze raz zaczął się koncentrować.

W pierwszej kolejności miał zamiar trafić „magicznym żądłem” gora, atakującego Knuta. Jakby tamten zginął, uderzyłby w stronę rykowca ,którym zajmował się Zebedeusz. Jakby i to się udało, to niezwłocznie wspomógłby braciszka.
 
pawelps100 jest offline  
Stary 05-05-2012, 19:58   #45
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Swój pojedynek toczył, osamotniony w lesie, Albert. Włóczykij ogromnie zmienił się od czasu wyruszenia pod Taugegebrg. Kiedyś nie do pomyślenia było, by toczył taką walkę. Choćby jak za czasu ich pierwszego, pamiętnego starcia na rzece. A teraz.. teraz ciął, teraz parował, teraz walczył jak równy z równym z groźnym odmieńcem. I do tego walczył niezwykle skutecznie, jak prawdziwy wojak. Topór trzymany przez niego z ogromną siłą uderzył w bark Centigora. Uderzenie było tak potężne, jakby sam Ulryk go prowadził. Kilka razy Albert już wydobył z siebie tyle energii, teraz udało się to kolejny raz. Kości za zmiażdżonego barku rozerwały ludzką skórę, będącą w górnej części mutanta. Centigor zawył z bólu, by po chwili paść nieprzytomnym. Albert wykonał spokojny krok w przód i potężnym zamachem rozłupał wrogowi czaszkę.

W zdecydowanie najgorszej sytuacji był teraz Otto. Przyjął on defensywną pozycję względem dwóch atakujących go przeciwników. Czekając na wsparcie od Vereny, bogini sprawiedliwości i od swoich kompanów. Wiedział, że w tym przypadku owa sprawiedliwość jest po jego stronie więc, mimo obaw, wierzył. Wierzył, że stać się mu nic nie może. I rzeczywiście unikał wszelkich ciosów. Szarża Centigora minęła go o centymetry, tak samo jak atak Rykowca. Brat manewrował między wściekłymi zwierzęcymi atakami. W dodatku kątem oka widział, nadciągającego mu ku pomocy Detlefa, to dodatkowo dodało mu siły. Kolejny atak Centigora zdołał sparować swym mieczem, odbijając lancę przeciwnika. Gdy Rykowiec próbował zadać swój cios, został zaskoczony przez von Halbacha. Szlachcic pchnął go szpadą w momencie gdy tamten wykonywał pchnięcie. Szybko wyciągnął broń i kolejnym pchnięciem zakończył żywot zwierzoludzia. Otto widząc, że sytuacja wyraźnie się odwróciła, przystąpił do natarcia, nie zdołał jednak trafić przeciwnika. Sam za to, na szczęście, kolejny raz sparował atak. Detlef czując, że ma okazje pozbawić kolejnego napastnika życia, nacierał na niego. Kolejne umiejętne cięcie i kolejne ślady krwi pozostały na broni. W końcu i nawet Otto ciął skutecznie. Centigor widząc, że śmierć się do niego zbliża, wykonał odwrót i ruszył czym prędzej w las.

Oszołomiony Amir wstał z podłoża, chwycił swoją włócznię i po bardzo krótkim momencie zastanowienia, podążył w sukurs Knutowi. Rozpędził się, wyskoczył i wykonał pchnięcie swym orężem. Włócznia Lwa ugrzęzła w ramieniu Gora. Sekundę później, korzystając z sytuacji, doskoczył do przeciwnika Knut i skutecznym cięciem w szyje, upuścił krew przerażonemu wrogowi. W ten sposób zakończył się jego żywot.

Zybert parokrotnie próbował zebrać odpowiednią ilość energii magicznej, by stworzyć magiczny pocisk. Jednak mu to nie wychodziło, widocznie wciąż miał w głowie, to co się z nim jeszcze niedawno stało i nie chciałby tego powtórzyć.

Zebedeusz toczył swój bój z Rykowcem, jednak ani jeden, ani drugi nie potrafił zadać celnego ciosu. Pomógł mu dopiero Knut, który w bitewnym szale wpadł na kolejnego przeciwnika. Jedno sprawne cięcie i lewa ręka Rykowca zaczęła swobodnie dyndać w powietrzu. Będący w szoku przeciwnik spojrzał na nią i tak jak Centigor wykonał odwrót. Jedynie Zybert próbował go jeszcze ustrzelić pociskiem, jednak kolejny raz nieodpowiednio zebrał wiatry magii i jego wysiłki spełzły na niczym.

Franc nie mógł dokończyć sprawy ze swoim Gorem. Walczyli jak równy z równym, próbując wykorzystać swoje słabości. Nikt wojakowi nie pomagał, żołnierz musiał pomóc sobie sam. Uniknął przed zamachem toporem odmieńca, samemu równie niecelnie ripostując. Przed drugim uderzeniem nie miał tyle szczęścia. Ostrze zagłębiło mu się w ramieniu. Gor widząc co się stało z jego kompanami i po bardzo krótkim zawahaniu, porzucił swój oręż wykonując odwrót z przegranej w tym momencie walki. Niestety plecy uciekającego stwora, musiały zastąpić Francowi oczekiwany przez niego widok, upadającej i sikającej wokoło krwią głowy. Szkoda.

Trzech odmieńców zrezygnowało z potyczki, biorąc swe zwierzęce nogi za pas. Byli bardzo szybcy, niemożliwością było pojmanie ich, szczególnie gdy przekroczyli linię lasu. Najmici, po krótkiej pogoni, powrócili do obozu. Byli ranni, niektórzy ciężko, ale żyli. Wszyscy żyli, co w obecnej sytuacji można było uznać za wielki sukces. Szybka sprawna reakcja i dzielna walka pozwoliła im zachować swe życia. Niektórzy wiedzieli, że tylko boska pomoc im pomogła, niektórzy twierdzili, że to tylko wspaniałe umiejętności. Nie wiedzieli jednak, czy reszta nocy będzie spokojna, czy to wszystkie zaplanowane dla nich niespodzianki. Czy uciekinierzy nie wrócą w jeszcze większej grupie… Czas miał pokazać.

Na polanie, poza truchłami przeciwników. Pozostał ich oręż. Wielki dwuręczny topór bestigora, lanca centigora, włócznie i dwa mniejsze topory. Na ciele przypieczonego wodza, spoczywała równie przypieczona i ‘zlana’ z ciałem zbroja kolcza. Którą, nawet jeśli chcieliby z niego zdjąć, nie pasowała by na żadnego z wojaków. W miarę dobrze zachowało się za to piękne poroże odmieńca, które z pewnością mogło stanowić piękne trofeum. Pamiątkę po tej potyczce.
 
AJT jest offline  
Stary 05-05-2012, 20:36   #46
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Udało się. Walka została wygrana. Pani sprawiedliwości wysłuchała modlitw Otta. Sam akolita przekonał się natomiast, że bogowie mają dla niego ważną misję, ponieważ nie pozwolili mu zginąć i uratowali go z rąk zwierzoludzi. Narzędziem w rękach bogów okazał się Detlef, który ruszył z pomocą duchownemu. Kiedy Otto przyjmował na siebie ataki przeciwnika, Detlef skutecznie doskoczył do walczących i zadał śmiertelne ciosy wrogom.

-Moje modlitwy zostały wysłuchane!- Krzyknął Otto. -Panie Detlefie, winny jestem ci dożywotnią wdzięczność. Uratowaliście mnie. Byłbym zginął gdyby nie wasza interwencja. Widzę w tym rękę mej Pani, Vereny. - Akolita mówił z przejęciem. - Od tej chwili jestem do twych usług, spełnię każdą twą prośbę o ile nie będzie sprzeczna z zasadami mego kultu. - Przysięgał z ręką na medalionie, symbolu swej bogini.

Następnie zabrał się do opatrywania poszkodowanych. Zamierzał najpierw zająć się najciężej rannymi. Później tymi z lekkimi obrażeniami. Na końcu dopiero sobą.
Niestety poza wiedzą nie posiadał niczego, co mogłoby się przydać do opatrywania ran. Jeśli nie znajdzie niczego innego, to poświęci swoje białe szaty, które były elementem rozpoznawczym kultu Vereny, i potnie je na bandaże. Mając bandaże będzie mógł wykonać z nich opatrunki tamujące krwawienie. Poważniejsze rany można wypalić żelazem rozgrzanym w ogniu. Posiadał manierkę z alkoholem, który mógł posłużyć jako środek znieczulający. Był to co prawda tylko miód pitny, ale może inni mieli coś mocniejszego. W zanadrzu posiadał najsilniejsze lekarstwo wynalezione przez człowieka- modlitwę, ale użyć jej miał zamiar dopiero w ostateczności.
 

Ostatnio edytowane przez Mortarel : 05-05-2012 o 20:40.
Mortarel jest offline  
Stary 05-05-2012, 21:01   #47
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Wraz z Knutem uporali się z zwierzoczłekiem. Amir skinął głową kamratowi, po czym rozejrzał się za kolejnym przeciwnikiem. Pragnął dalej zabijać. Chciał by ta walka jeszcze trwała. Przeciwnicy jednak mieli inne plany. Stwory chciały uciec pozostawiając zamordowanych towarzyszy. Amir zrobił poważną minę i podrzucił drzewcem włóczni w górę, by chwycić ją w okolicy środka. Lew zmrużył oczy i cisnął włócznią z takim impetem jak tylko potrafił. Włócznia pomknęła przez powietrze świszcząc. Stalowy grot wbił się jednak w drzewo dobry metr od uciekającego stwora. Amir pokręcił głową z niechęcią, widząc jak bestia znika z oczu Araba. Gladiator splunął i podszedł do drzewa, w które wbita była jego włócznia. Mąż wyszarpał ją z lekkimi problemami, po czym wrócił do towarzystwa. Trzymał się za głowę, w którą oberwał tępą stroną toporzyska zwierzoczłeka.
-Dobra walka. Żadna ofiary. My silni, my dobrzy wojownicy.- rzekł uśmiechając się do Knuta. Jak na tak długą przerwę od walk na arenie, to w jego mniemaniu poradził sobie całkiem dobrze w boju.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 05-05-2012, 21:08   #48
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Szłomnik siadł ciężko, porzucając broń i nie bacząc na świat wkoło. Jego piersi chrapliwie chwytały powietrze, twarz stawała się blada, prawica uciskała lewe ramie, na którym przeszywanica była przemoczona od krwi. Stan wojownika był ciężki. Cięcie zwierzoczłeka było ledwo draśnięciem, ale prawdziwy problem stanowiła ułamana strzała stercząca w barku, z którego posoka lała się obfitym strumieniem. Patrzył nieco nieprzytomnie na Amira, potakując bez zrozumienia jego słowom, na Alberta, szukając u niego pomocy lekarskiej.

- Bert, Bercik… oberwałem… mam strzałę w ramieniu… w ramieniu mam…

Mówił coraz słabiej i mniej sensownie, czuł nadchodzące zimno, a jego ciałem wstrząsały drgawki. Tylko na blednącej twarzy zastygł szaleńczy, pełen spełnienia uśmiech. Wojownik nasycił pragnienie krwi. Zmierzył się z wrogiem i wyszedł z walki zwycięsko. Bo nie ma nic przyjemniejszego, niż gdy próbują cię zabić, a przeżyjesz.

Potem ktoś się nim zajął. Zmęczony i otumaniony pozwalał się opatrywać bez protestów.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
Stary 05-05-2012, 21:36   #49
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- Gdzie?! Gdzie lecisz, matkojebco jeden! Wracaj! Wracaj tu, jeszcze z tobą nie skończyłem! Kurwa! -

Franc był zły. Nie tak to się miało skończyć. Każdy dostał jakiegoś trupa a ten jego spierdolił. To było niesprawiedliwe! A przecież mieli tu akolitę Vereny, co się tym ponoć zajmuje. I jak się modlił?

Podniósł oręż tchórzliwego potowa i zawlókł się do ogniska. Co prawnie nie miał zamiaru walczyć czymś tak prymitywnym, ale zawsze może badziew sprzedać, albo zamienić na wódkę. Wóz był, to i taszczyć nie będzie go musiał.

Zajął się opatrywaniem ran. Nie wyglądało to za dobrze. Musiał zmarnować dużo wódki na sporą ranę na nodze i niewiele mniej na tą na ramieniu. Paskudna gęba żołnierza, stała się jeszcze bardziej paskudna, bo krzywił się przy tym niemiłosiernie. Nie z bólu, do tego można się z czasem przyzwyczaić. Zwyczajnie nie lubił marnować dobrej jeszcze wódki.
Prawie tyle samo co zużył do oczyszczeni rany, wypił. Potem zajął się „Scyzorykiem”. Dopóki nie odzyska trochę zdrowia trzeba będzie się przestawić na tarcze i młot, jako bardziej bezpieczną kombinacje. Ot, życie. Miał tyko nadzieje, że kiedyś jeszcze spotka tego bydlaka i wtedy nie będzie szans na ucieczkę.

- Do dupy z taka robotą... -
 
malahaj jest offline  
Stary 05-05-2012, 22:28   #50
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Dzięki ci, Myrmidio, pomyślał Detlef, zastanawiając się, jak i kiedy podziękować bogini za pomoc w tym starciu.
Miał szczęście. I, jak się okazało, nie tylko on. Braciszkowi się upiekło - ocalił swą głową i przy okazji gadatliwy jęzor, czego zapewne niektórzy, zmęczeni stałym nagabywaniem, nie uznali za najszczęśliwsze zdarzenie tej nocy. Inni także przeżyli to starcie, chociaż ze zdrowiem niektórych było już nieco gorzej.
I mutanci także mieli szczęście. Przynajmniej połowa z nich, ta, która właśnie uciekała, aż się kurzyło. Niestety, mimo najlepszych chęci Detlef nie był na tyle szybki, by poczęstować choćby jednego z nich bełtem. Może przy innej okazji... A coś mu mówiło, że okazji do strzelania nie zabraknie.
Początkowo milczeniem i skromnym uśmiechem zamierzał zbyć podziękowania braciszka, ale uznał, że dobre wychowanie wymaga jakiejś odpowiedzi, i to różnej od tradycyjnego “nie ma za co”. Otto mógłby się poczuć dotknięty. Podniosłe “to był mój obowiązek” również zdało mu się nie na miejscu.
- Cieszę się, że mi się udało - powiedział w końcu. - I mam nadzieję, że nie będzie okazji do rewanżu.
Zdecydowanie wolał, by Otto nie musiał mu ratować życia, ani też sprawdzać na Detlefie swych umiejętności medycznych.

Wojna jest po to, by zbrojni mężowie łupy brali. Starcie z mutantami to nie była wojna w pełnym tego słowa znaczeniu, ale to nie znaczyło, że łupów brać nie można, choćby skromnych.
Detlef najpierw przeszukał zabitego Rykowca i zabrał jego broń i to z ekwipunku, co uznał za przydatne lub możliwe do sprzedania, a potem z tym samym zamysłem podszedł do zabitego na samym początku starcia Bestigora. Co prawda nie liczył na zdobycz w sensie żywej gotówki, ale zwierzoczłek mógł mieć przy sobie inne ciekawe rzeczy.
Wyrwał z nogi potwora swój bełt, a potem zabrał się za przeszukiwanie leżącego.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172