|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
22-07-2012, 18:17 | #1 |
Reputacja: 1 | [WFRP ed. II] Cztery "Cztery" Nuda, nic się nie działo. Następnego dnia dopiero miało się zacząć. Wtedy do Ohlsdorfu miało przybyć tych całych czterech zamożnych z wielkiego świata. Trzeba było jednak uprzątnąć śmieci miasta, zanim sławni i bogaci zagościliby w skromnych murach. Łowca czarownic i Inkwizytor Kościoła Sigmara: Herr Weiß tego dnia miał ruszyć do pobliskiej chaty leżącej niedaleko wielkiego dębu. Tam bowiem mieszkała Elisa. Miejscowa guślarka. Chodziły różne słuchy, że niby czartom dupy daje... że niby to przez nią córka Thuringa Futzla do burdelu poszła... oj, co to za krzywdę mu wyrządziła. A on dobry człek, wpływowy, bogaty, szlachetny, a córkę jego pierworodną w zamtuzie jako dziwkę ma. Wiele różnych plotek rozsiewali chłopi i mieszczanie. W końcu jednak ktoś doniósł, o tym, że wiedźma odprawia jakieś rytuały przy wielkim kamieniu w lesie. Tego nie można było już tolerować Przynajmniej w mniemaniu Herr Eryka. Następnego dnia, skoro świt siadł na koń wraz ze swoim mieczem i kuszą. Galopem udał się pod wielki dąb. *** I tak jak to się stać miało. Jeszcze godzina dwunasta nie wybiła, a na placu niedaleko strażnicy zgromadził się tłum. Czekali. Przyszli robotnicy, chłopi, urzędnicy, kupcy, szlachta, słowem wszyscy. Nie było go widać. Z nadzieją obserwowano to zachodnią bramę, przez którą miał ją wprowadzić, to drewniany pal, wokół którego leżał spory zapas suchego drewna. Znany w mieście brat Otto, pomocnik Herr Eryka czekał obok stosu. Był to człowiek, który często odwiedzał ludzi w ruinach dawnej osady chłopskiej. Obecnie oddalonej o dwie mile od miasta. Wysyła się tam takich... co choroby nieuleczane albo od samego zarazy boga przynoszą. A on tam chodzi. Wraca zdrów... Zawsze uśmiechnięty. Dzisiejszy dzień jednak był wyjątkiem . Stojący nieopodal oprawca pilnował dzbanów z oliwą. Wszyscy usłyszeli trzask otwieranych drzwi. Rozległy się szepty. - Pewnie prowadzą ją! - Tak! Pewnie jest stara i ma jakieś cholerstwo na nosie! Wiedźmy zawsze takie są! - Gerhard … masz te zgniłe warzywa? - Widzisz synu, teraz ją tu Herr Weiß przywiąże i będzie egzekucja. Wbrew oczekiwaniom jednego z chłopów, mieszczan, czy kto to tam powiedział, tłum ujrzał młodą, ładną dziewczynę. Długie brązowe włosy opadały jej na ramiona i twarz. Zakrywały łzy i przerażenie. Szła przestraszona w skromnej lnianej sukience, wiedziała co ją czeka. Ze spuszczonym wzrokiem robiła małe kroki, cały czas będąc skuta grubym łańcuchem za ręce. Przed nią kroczył wysoki mężczyzna w czarnych szatach. Przy każdym kroku słychać było szczęk ciężkiej płytowej zbroi. Kapelusz z szerokim rondem ukrywał jego oczy, które przepełnione chłodem patrzyły na rozsuwający się tłum. Długie, siwe już, włosy opadały na ramiona. Spod szerokiego ronda można było dostrzec równo przystrzyżoną bródkę i wąsy. Na plecach dzierżył miecz dwuręczny, przy pasie zwisała para kajdan, pochodnia i torba. Dziewczyna, gdy tylko ujrzała stos, zatrzymała się. Łowca nie zwrócił na to uwagi. Gdy tylko poczuł opór na dłoni w której trzymał łańcuch, szarpnął. Elisa upadła. Inkwizytor ruszył dalej. Nie pozwolił jej nawet wstać. Ciągnął ją po ziemi. Jej ubranie zaczęło się szarpać, skóra lepiła się od potu a kurz z łatwością przylepiał się do twarzy. Tłum uznał ten moment za idealny. Posypały się wyzwiska, przekleństwa i warzywa. - Czarcia kochanica! - Mlyko się przez sukę psuje! - Diaboły wzywa i im dupy daje! - Na stos! Na stos! - Niech ją ogień pochłonie! - Nieee! Zaczekajcie! Ona dobra przecie, klątwie kamienia odczarować chciała! - no właśnie... znalazł się oczywiście szaleniec, który ją chciał ocalić. Miejscowy żebrak i dureń. Stary Wilhelm dostał w mordę od jakiegoś chłopa, przewrócił się i został jakoś wyrzucony z tłumu gapiów. - Stos! Stos! Stos! - wołał tłum. Inkwizytor wyszedł na podest. Podniósł dłoń i po chwili wszyscy zamilkli. - Oto cena parania się magią! - łowca wskazał stos, a tłum wiwatował. - Ta tutaj. Guślarka, Elisa, z dniem dzisiejszym zostaje skazana na śmierć, poprzez spalenie w oczyszczającym ogniu! - ogłosił. W tym czasie brat Otto podszedł do dziewczyny, która zdążyła już wstać. Wyciągnął chustkę ze swojej torby i otarł jej twarz. Głowa skazanej, może za wyjątkiem włosów, jakimś cudem uniknęła spotkania z piachem i kamieniami. Zakonnik popatrzył na nią ze współczuciem. Ujrzał jak po policzkach pociekły jej łzy. Moment troski przerwało zimne spojrzenie Weißa. Brat Otto momentalnie poczuł wzrok łowcy na sobie. Cofnął się szepcząc ledwo słyszalnie do dziewczyny. - Sigmar ci to wynagrodzi. Kiwnęła tylko głową. Jej twarz skrzywiła się w grymasie przerażenia i bólu. Była cała odrapana, poniżona i czekało ją ogromne cierpienie. Inkwizytor podszedł do dziewczyny. Rozkuł łańcuch. Popatrzył na nią nie dając po sobie znać, czy on coś czuje czy jest jedynie maszyną do wyłapywania chaotów. Dziewczyna widocznie się przeraziła. Jej twarz jakby wołała: “Jak to już? To teraz? Już koniec?”. Eryk wskazał katu Elisę. Oprawca podszedł i popatrzył na nią spod katowskiego kaptura. - Wybaczysz? - zapytał - Wiedźm się nie pyta o wybaczenie! - zwrócił mu uwagę inkwizytor. Kat jedynie kiwnął głową i wszedł razem z dziewczyną na stos. Ta nie stawiała oporu. Widać było w jej oczach przerażenie, strach, ale i gotowość Wiedziała co ją czeka. Czyżby zaakceptowała to co zaraz ma się stać? Nie wiadomo. Oprawca przykuł jej szyję metalową opaską do pala. Zamknęła oczy. Szeptała coś po cichu. Nikt jednak za wyjątkiem Otta nie zauważył tego. Może czarowała? Może nie? Będąc już skrępowana łańcuchami spojrzała na tłum. W tym czasie kat polewał drewno oliwą, a łowca czarownic rozpalał pochodnie. Igor - bo takie było imię oprawcy - kiwnął głową na znak, że gotowe. Inkwizytor, gdy to ujrzał, stanął przed stosem. - Teraz żałuj za swoje winy, niech oczyszczający ogień pochłonie twoje splugawione przez chaos ciało. I zrobił to: rzucił pochodnie pomiędzy drwa. Ogień momentalnie zaczął płonąć. Dziewczyna zaczęła dyszeć. Dusić się i kaszleć. Oddychała szybko, chociaż do jej płuc nie docierało powietrze tylko dym. Całą okolicę po chwili wypełnił swąd palonego mięsa, włosów, a także krzyki płonącej. Wszyscy przyglądali się temu w milczeniu. Krzyki tłumu ustały. Teraz głos miała jedynie ona. Jedni chowali swoje twarze w dłoniach, aby nie czuć przeszywającego smrodu, inni zatykali palcami uszy, byli i tacy, którzy odwracali głowy. Lecz w pewnym momencie, ogień jakby przygasł. Ona już nie krzyczała. Nie wiła się. Stała spokojnie. Po chwili otworzyła oczy. Były całe czarne. Odbijały się w nich jedynie płomienie ogarniające powoli ją całą. Otworzyła usta. Kiwając głową na boki, jakby w transie krzyknęła w nieznanym dla prawie wszystkich języku. Recytowała coś. Bardzo szybko. Brat Otto zamarł w bez ruchu sapiąc, twarz inkwizytora wyrażała jedynie szok, a ludzie... tłum zaczął panikować. - Czorty wzywa co by ją ocaliły! - Plaga nas pochłonie! - Koniec czasów! Koniec świata! - Sigmarze! Dopomóż! - Ratujmy się! Guślarka popatrzyła na łowcę, na kilka osób w tłumie gapiów. Wykrzykiwała nadal swoje dziwne formuły. Inkwizytor otrząsnął się z szoku i wyrwał kuszę jednemu ze strażników. Przymierzył i strzelił dziewczynie prosto w gardło. Bełt trafił idealnie, przyszył ją do pala. Oczy wróciły do normalnego koloru. Cisza... Zamilkła, a jej powieki opadły. Wyzionęła ducha. Eryk Weiß stanął na podwyższeniu. Popatrzył na panikujących. - Dość! - krzyknął - To … to jedynie potwierdziło, że moja decyzja była słuszna! Zapomnijcie o tym, co tu zobaczyliście i... wracajcie do domów... - zszedł z podestu i podszedł do Otta. - Bracie, zajmijcie się tym... Muszę odpocząć... - poprosił zakonnika. Ten tylko kiwnął głową nie odrywając wzroku od ginącej w płomieniach twarzy dziewczyny. Wszyscy którzy dostrzegli wzrok wiedźmy na sobie stali osłupieni. Nie wiedzieli co tak na prawdę się stało. Przeklęła ich? Może za jakiś czas umrą? Wiele pytań i wątpliwości rodziła ze sobą ta egzekucja. Ostatnio edytowane przez Aeshadiv : 22-07-2012 o 18:49. |