|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
19-10-2014, 19:26 | #1 |
Reputacja: 1 | [WFRP] Porwanie córki karczmarza! 16 Czasu zbiorów, dziesiąty rok panowania cesarza Luitpolda, letnie południe. Gospoda "Die Rote Dachziegel" na trakcie między Holthusen a Reinsfeld Sceneria: Gospoda, bez okien. Ciemno, pojedyncze świece oświetlają wnętrze, przyjemny chłód. Stoły kwadratowe, przy nich taborety. Uchylone drzwi - jedne prowadzą do alkowy, gdzie jest stolik kryty obrusem w kratę oraz krzesła, drugie zaś prowadzą do kuchni, z której wydobywają się zapachy zupy cebulowej. Trzecie drzwi, wzmocnione i gotowe do zastawienia sztabami, z małym judaszem wiodą na zewnątrz. Za szynkwasem jest okno, zza którego widać kuchnię, chwilowo pustą. Na zewnątrz lekko grzeje słońce, czasem pojawi się pojedyncza chmurka. Osoby: "Kulawy" Bruno Jaeger, oberżysta; Hilda, kelnerka, pokojowa i poduszkowa; szary kot Szwenduch; Bohaterowie - Nie ma jej od wczoraj - smutny głos oberżysty zdawał się być tak słaby, że musieliście się wysilać, by go usłyszeć. - Tu wokół lasy względnie bezpieczne, w końcu to nie jakaś dzicz. Ale moją Lenkę z łuku szyć nauczyłem, kazałem zabierać go jak do lasu chodziła, Bandytę brać też kazałem. Bruno westchnął i otarł łzę. - mówiąc to położył na stole medalion z podobizną młodej dziewczyny. - Tak wyglądała rok temu. Był tu malarz golec, zapłacić nie chciał to kazałem mu Lenkę sportretować. Oprawiłem potem. Śliczna jest, posłuszna, chcę dobrze ją za mąż wydać... Grzybów i leśnych owoców nazbierać poszła, i tyle ją widzieli. Może leży gdzieś w wykrocie z nogą skręconą... Dobrze wiedzieliście, że to raczej pobożne życzenia. Zwierzoludzie, zieloni, maruderzy, wilki... to było bardziej prawdopodobne. Ale ciężko porzucić nadzieję, gdy jest się ojcem. Nagle oberżysta podniósł się, stanowczość pokazał i rzekł. - Znajdźcie ją. Przyprowadźcie mi moje dziecko, a nie poskąpię. Mam zakopany garniec ze złotymi monetami, połowa jeszcze się ostała, na posag Leonory chowałem. Przyprowadźcie mi ją, a będzie wasz. A jakby dobry Morr - tu głos mu się załamał - zabrał ją so siebie, ciało odzyskajcie, a też sypnę pieniądzem. Nie będę skąpił na najmłodszą córkę.
__________________ Bez podpisu. Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 19-10-2014 o 19:34. |
19-10-2014, 22:38 | #2 |
Reputacja: 1 | Werner słuchał historii karczmarza jednocześnie , próbując odpędzić namolnie trącego się o jego nogę kota. Kiedy wysłuchał historii do końca spojrzał spod swego kapelusza na zgromadzonych, po pierwszym kontakcie wzrokowym wiedział , iż raczej wszyscy podejmą się tego wyzwania, takie same spojrzenia widział już wielokrotnie w swoim poprzednim życiu, czysta determinacja aby wykonać zadanie, niezależnie czy dla pieniędzy, z chęci pomocy czy innych pobudek. Sam Werner doskonale rozumiał ból kiedy ktoś po prostu nie wróci. Zdjął kapelusz kładąc go przed sobą i w końcu zdecydował się zadać podstawowe pytania. - Czy pańska córka mówiła gdzie idzie, bądź w która stronę się udaje? Kontaktowała się z kimś przed zaginięciem? Działo się coś podejrzanego? Posiada pan jakąkolwiek mapę lasu? Szukanie kogoś wiedząc tylko, że zaginął w lesie jest stosunkowo trudne. Ostatnio edytowane przez kokolor : 19-10-2014 o 22:46. |
20-10-2014, 14:37 | #3 |
Reputacja: 1 | Sven był pierwszy raz w tej okolicy ale ta mała karczemka przypadła mu do gustu. Nie dość, że posługująca była niczego sobie i było na czym zawiesić oko to jescze zupa cebulowa była przednia. A zrobić dobrą cebulową to nie taka prosta sprawa. Z drugiej strony może ładny dzień i sielska atmosfera także jemu się udzieliły. Rozsiadł się na ławie, czekając aż ostygnie mu kolejna porcja zupy. Jego tobołek leżał tu obok niego. Podobnie jak laska podróżna, którą musiał już parę razy postraszyć wrednego kota by nie dobierał się do jego zapasów jakie miał schowane. Dobrze, że nie musiał używac swojego buzdygana, który leżał na stole i zdawał się mówić, że dzisiaj bierze wolne od wszelkich fizycznych czynności. Podobnie miał Sven. Dzisiaj nie miał zamiaru się przemęczać. Co najwyżej intelektualnie. Taką zabawę lubiał. Mimo swojej słusznej postury i mięśni to umysł był jego najpotężniejszą bronią. Sven nie przejmował się gadaniną karczmarza. Miał gdzieś to, że ktoś zaginął. Widział natomiast, że ludzie obecni w gospodzie wydawali się być zainteresowani. On sam podniósł głowę znad zupy cebulowej, którą się posilał dopiero gdy usłyszał wzmiankę o złocie. Teraz to ma więcej sensu. pomyślał Wysłuchał pytania i odpowiedzi jednego z obecnych ludzi. Sam nie chciał się wyrywać gdyż nie był pewien czy gra jest warta świeczki. Poza tym nie słuchał przecież karczmarza od samego początku.... - Karczmarzu a skąd mamy wiedzieć, że masz te pieniądze? Nie przywykłem do nastawiania własnego karku za gruszki na wierzbie... rzekł w końcu Bauer. Ostatnio edytowane przez Dnc : 20-10-2014 o 14:47. |
22-10-2014, 14:49 | #4 |
Reputacja: 1 | Witalis siedział przy stole i szybko przełykał zupę. Lubił gospody, ale nie mógł spędzać w nich zbyt wiele czasu. Pozostawiony na zewnątrz Jakub niby nie zrobi nikomu krzywdy a tym bardziej nikt Jakubowi, ale nie o to chodziło. Najzwyczajniej w świecie tracili w ten sposób pieniądze. Dzieciarnia molestowała niedźwiedzia tak długo, aż ten ogłupiały zaczynał wykonywać wszystkie sztuczki jakie znał. Oczywiście nikt wtedy nie rzucał pieniędzy, co najwyżej jakieś resztki jedzenia. Pomyślałby kto jeszcze, że Witalis jest zbędny a na tym punkcie był bardzo uczulony. Zapasy uzupełnił wcześniej i nabył też odpowiednią ilość gorzałki. Dokończył więc zupę i już miał opuścić lokal, bo opowieść o córce karczmarza nie wzruszyła go ani trochę, ale magiczne słowa o garncu złota zatrzymały go wpół kroku. Trwał tak w zawieszeniu, a przed oczami przelatywały mu obrazy naczyń. Rozsądek mówił o garnuszku, a chciwość szeptała o kotle w jakim gotowano dla wojska. Pomyślał, że Jakub, dopóki nie dostanie gorzałki tańczyć nie zacznie, przez co nie zdradzi numeru będącego gwoździem programu. Stał więc tak i słuchał. |
22-10-2014, 17:24 | #5 |
Reputacja: 1 | Żarłoczne zęby raz po raz zatapiały się w soczystym daniu, popijanym wielkimi łykami wina. Jadł z takim smakiem, jak gdyby nie jadł nic tego dnia, jakby gardło było zaschnięte od kurzu drogi, lecz nie w tym leżała przyczyna jego głodu. Arno po prostu należał do żarłoków o niezbyt wyrafinowanych gustach, także nigdy nie przejmował się jakością jedzenia, gdziekolwiek by nie trafił. Ważna była wyłącznie ilość. Nawet już nie pamiętał, że przed chwilą jadł zupę cebulową. Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 29-12-2014 o 12:43. |
22-10-2014, 23:38 | #6 |
Reputacja: 1 | -Nawet nie wiesz czy ona żyje!- Adam krzyknął do Siegfrieda, który nakładał solidnie wytartą skórzaną kurtę, która została mu po dziadku, służącym niegdyś jako reiklandzki kusznik podczas jednej z licznych wojen domowych targających Imperium. Kusza też gdzieś była, ale pewnie już dawno rozpadła się ze starości. -Wiem że ja ci o tym powiedziałem, ale karczmarz tylko szuka duchów! W lesie jest dużo diabłów o łbach kóz i zębach wilka! Są inne sposoby żeby zarobić pieniądze. -Ścinaniem drzew na przykład? -Już mówiłem że ci pomogę w zbieraniu pieniędzy, ale nie pomożemy Hedwidze, jak co nas zabije. -Zostań i opiekuj się nią do mojego powrotu- odpowiedział Siegfried wsadzając toporek za pas- ktoś musi się nią zająć. Babka jest dobrą zielarką i obiecała mi że będzie dalej próbowała jej pomóc, ale inni też potrzebują jej leków, nie może być tu cały czas. -Dobrze, jak chcesz, tylko nie zemrzyj tam. Siegfried położył dużą siekierę do ścinania drzew i gdy usłyszał rozpaczliwy, kobiecy krzyk w sąsiednim pokoju powiedział: -Niech Taal, Rhyia i Sigmar mają cię w opiece- po czym wyszedł. Młody człowiek o czarnych włosach i piwnych oczach wszedł do karczmy. Skórzana kurta, którą założył na znoszone ubranie, sprawiała że się nie miłosiernie pocił. Nie był przyzwyczajony, a do tego, na dworze było dość gorąco. Zamienił kilka słów z Hildą, bliską przyjaciółką jego siostry i przysiadł się do grupki ludzi, którzy rozmawiali z karczmarzem. Ostatnio edytowane przez omikron : 23-10-2014 o 09:52. |
23-10-2014, 10:03 | #7 |
Reputacja: 1 | Oberżysta usiadł na karczemnym zydlu, każdego z obecnych wzrokiem zmierzył, po czym odrzekł poważnie Svenowi - Mam ja złoto, ale nie zwykłem go pokazywać na byle żądanie, bo to prosta droga by je stracić. Następnie zwrócił się do reszty. - Map lasu nikt nie robi, ot raczej dukty leśne czasem ktoś ma gdzieś narysowane. Las jest w głowach tych, co go znają. Możecie spytać Pana Kassela - to wskazał na Siegfrieda - już jakiś czas w okolicznych lasach pracuje. Moja córka miała swoje miejsca, "Leśne ogrody" je nazywała, ale nie wiem gdzie były. Psa bym wam użyczył, ale Bandyta poszedł z nią i nie wrócił. Tędy trzeba będzie szerzej szukać. - Panie Jaeger, dyć mówiła ona kiedyć, co te jej łogrody koło Leśnych Ludzi się znajdują - odezwała się niespodziewanie posługaczka Hilda, przysłuchująca się rozmowie. Niezawodnie też zauważyła, że wpadła w oko Svenowi, bo nachyliła się ku niemu, krągłe wdzięki niby przypadkiem eksponując, i absolutnie nieprzypadkowo okiem mrugając i nieznacznie w kierunku alkowy kiwając głową. Siegfied zaś kojarzył "Leśnych ludzi" - stare, porosłe mchem posągi w głębi lasu, ludzie mówili że to przeklęte miejsce i unikali go. Lepszego - lub gorszego miejsca na rozpoczęcie poszukiwań nie mógłby wymyślić.
__________________ Bez podpisu. |
23-10-2014, 20:07 | #8 |
Reputacja: 1 | Leśni Ludzie. Drwal wiedział dokładnie gdzie to jest. Kiedy był mały, on i jego przyjaciel Adam chcieli zostać przyjęci do grupy starszych chłopców, więc ci ich tam zaprowadzili, opowiedzieli że tu mieszka diabeł czy jakiś inny chochlik i dali im zadanie, aby do zmroku przesiedzieli tam, jednak już po dwóch godzinach uciekli stamtąd z krzykiem, gdy usłyszeli że się coś czai w krzakach. Tamci się z nich strasznie śmieli, ale powiedzieli że wytrzymali tak długo jak mało kto i się im udało. To było dawno temu, jednak do dziś tkwiło mu to w pamięci, gdyż nigdy w żadnym miejscu nie czuł się tak nieswojo, jakby Leśni Ludzie go tam nie chcieli. -Naprawdę wasza Leonora tam chodziła? To dość... dziwne miejsce i lepiej tam nie chodzić po nocy, ale jeśli zapłata będzie uczciwa, to poprowadzę tych ludzi i ją znajdziemy. Wie pan Jaeger że uczciwy ze mnie chłop i zawsze można na mnie liczyć, jak słowo dam. |
23-10-2014, 23:05 | #9 |
Reputacja: 1 | Złapał się na tym , że chwile po zdjęciu kapelusza natychmiast go założył. Nie czuł się dobrze bez niego na głowie, nie tylko zakrywał siwiznę wypierającą ciemny blond z jego włosów, ale też był w sumie symbolem jego dawnego życia. Spojrzenie na kapelusz wystarczyło aby wróciły wspomnienia o pracy jako poganiacz mułów, zaginionym ojcu i bracie, który teraz sam prowadzi interes. Oprócz tego gdy na szlaku robiło się naprawdę źle wielokrotnie używał kapelusza jako poidła dla mułów, a jego szeroki rondel chronił go zarówno przed słońcem jak i totalnym zmoknięciem. Mimo uczucia nostalgii wiedział, iż wyruszając w poszukiwanie przygód nie popełnił błędu. Wysłuchawszy słów karczmarza, zdecydował się mu pomóc może tylko po to aby odnajdując córkę karczmarza, zadośćuczynić sobie to , że nigdy nie odnalazł zaginionego ojca. Spojrzał na zebranych i powiedział: -Panowie chyba nadszedł czas aby określić się kto zamierza, wziąć udział w poszukiwaniach a kto nie. |
24-10-2014, 11:55 | #10 |
Reputacja: 1 | Sven wstając zza ławy uśmiechnął się do posługującej uśmiechnął się też do swoich myśli: Może i jemu będzie posługiwać - pomyślał. Bauer wykorzystując, że wszyscy słuchają karczmarza i nie zwracają uwagi na niego i Hilde zaraz za nią ruszył w kierunku alkowy. Nie dziwił się, że wpadła mu w oko. Już od młodzieńczy lat jego kwadratowa szczęka a także muskularna sylwetka zwracała uwagę różnych kobiet. Był wysokim mężczyzną o przystępnej budowie. Co prawda po podróży w tak ciepły dzień, jego koszula kleiła się do pleców. a twarz i włosy pełne były kurzu, który wicher nie raz nie dwa zgarniając z traktu rzucił mu prosto w gębę. Co wprawniejszy obserwator mógł zauważyć że jego ekwipunek wskazuje iż nie jest wytrawnym poszukiwaczem przygód. Raczej zaczął niedawno swoją wyprawę. Mimo to pewny w swoich ruchach zdawał się gotów zrobić wszystko aby w pomyślny sposób zakończyć swoją podróż. Gdy doszedł do swojej ławy rzekł: - Panowie, dużo już macie chętnych. Jeśli o mnie chodzi to możemy ruszać, najlepiej jak najszybciej póki jeszcze jasno. Ostatnio edytowane przez Dnc : 24-10-2014 o 14:52. Powód: Zamiana na spoiler + 18 lat ;) |