|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
10-02-2015, 01:11 | #61 |
Reputacja: 1 | -Racja niebezpieczny to las i nie miejsce dla ludzi nie dość wielkiej odwagi.-przyznał równie zamyślony co wojak. Pozostało tylko słuchać bezwartościowej gadaniny aż do momentu gdy ponoć przeszli do meritum sprawy z czego i pod jakim pretekstem chcieli ich ograbić. Co ciekawe pretekst był nawet w miarę prawdopodobny w swojej nietypowości. Co nie zmienia faktu, że nie chciał się podporządkować temu prawu, łamać prawa też nie chciał ani nie chciał zabijać tych ludzi. Choć połamać rozmówcy szczękę chciał. -Odnosząc się do meritum osobiście z chęcią powitam tak zacne towarzystwo jak pan sierżant i jego drużyna. Z tego co wiem niedawno trwała tu wojna a wcześniej wojna domowa z pewnością w okolicy mogą czaić się wrogie bandy maruderów a odległość od lasu na tyle mała by oddział zielonoskórych lub chaosu mógł tu dotrzeć. Biorąc pod uwagę, że nam i wam zależy na dobru dziecka takie działanie jest najrozsądniejsze. -Niestety co do punktu drugiego zmuszony jestem czasowo odmówić. Byłoby to wielce nieracjonalne. Okolica groźna bez amunicji nie będziemy mogli was skutecznie bronić. Biorąc pod uwagę, że zmierzamy do tego samego miejsca moją amunicję przekażę w bezpiecznym miejscu. Także mam wątpliwości czy edykt nas wiąże. Zgodnie z ius gentium nauczanym przez świątynie Vereny w sytuacji takiej jak ta z każdy z nas jako cudzoziemiec może powołać się na nasze lex patriae nie przewidujące takiej daniny. Zwłaszcza, że jeszcze nie dawno Wallerfagen nie władało tymi ziemiami a my jesteśmy dopiero przybyli z tego powodu winno się do nas stosować zasadę lex retro non agit wraz z stosownym vacatio legis. W takim wypadku sprawiedliwość wymaga poddania tego przed sąd właściwy dla stanu każdego z nas zgodnie z zasadą actor sequitur forum rei. -Choć jeżeli się mylę zdam bełty za wydaniem dokumentu potwierdzającego i jak rozumiem, tak jak w cywilizowanym świecie, uczciwą rekompensatę z strony książęcego skarbca ale z problemów proceduralnych nie przedstawił nam sierżant właściwego umocowania do dokonania konfiskaty. Ostatnio edytowane przez Matyjasz : 10-02-2015 o 01:16. |
10-02-2015, 07:28 | #62 |
Reputacja: 1 | - Racja, niebezpieczny to las i nie miejsce dla ludzi nie dość wielkiej odwagi - przyznał Felix, równie zamyślony co wojak.
__________________ [D&D 5E | Zapomniane Krainy] Megaloszek Szalonego Clutterbane’a - czekam na: Lord Melkor, Dust Mephit, Panicz, psionik [Adventurer Conqueror King System] Saga Utraconego Królestwa - czekam na: Gladin, WOLOLOKIWOLO, Stalowy, Lord Melkor, Pliman Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 10-02-2015 o 12:33. |
10-02-2015, 09:27 | #63 |
Administrator Reputacja: 1 | Formy złodziejstwa przybierały coraz ciekawszą postać. Zwykle na rogatkach złodzieje podające się za przedstawicieli straży, prawa, jak zwał, tak zwał, żądały opłaty za przejazd, nazywając to rogatkowym, mytem czy kopytnem. W tym przypadku jednak zamiast tradycyjnego "pieniądze albo życie" padło żądanie oddania strzał i bełtów. A czy potem, gdy już podróżni będą już bezbronni, pojawi się kolejne żądanie? Poproszą o miecze, a potem nastąpi eskalacja żądań? - No, no, spokojnie, mój drogi. - Jochen udawał, że uspokaja wierzchowca, który cofnął się o dwa kroki. - Pan kapral nie jest na ciebie zły. Spokojnie, spokojnie... Poklepał wierzchowca po szyi. - A, jeśli wolno spytać, wielu bandytów grasuje w pięknym księstwie Wallerfangen? - spytał. - Aż tak tu źle jest, że podróżni eskorty potrzebują? Nie dodał, że wolałby wrócić do lasu, niż podróżować pod eskortą tych najemników. |
10-02-2015, 18:13 | #64 |
Reputacja: 1 | - Taki kraj wart jest tego, by bronić go ze wszystkich sił. Jego spokój powinien być strzeżony. Misja pokojowa jeszcze trwa - Tileańczyk posługiwał się eufemizmami zuchwale, z bezczelnością właściwą zwycięzcom, którzy nie muszą obawiać się niczego. - Bandy banitów grasują niepowstrzymane przez nikogo. Kilka dni temu jeden z naszych towarzyszy, Kurt Gribl, zginął zasypany deszczem strzał. Miało to miejsce za jeziorami, na polanie koło Steigerwaldu, skąd przychodzicie. Ranald musi nad wami czuwać, skoro jeszcze żyjecie.
__________________ [D&D 5E | Zapomniane Krainy] Megaloszek Szalonego Clutterbane’a - czekam na: Lord Melkor, Dust Mephit, Panicz, psionik [Adventurer Conqueror King System] Saga Utraconego Królestwa - czekam na: Gladin, WOLOLOKIWOLO, Stalowy, Lord Melkor, Pliman Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 10-02-2015 o 18:41. |
10-02-2015, 20:20 | #65 |
Reputacja: 1 | Wolfgang uznał, że już się dość nasłuchał tego wszystkiego. Być może przez pobyt w Steigerwaldzie landsknecht zdziczał, gdyż nie miał najmniejszych oporów przed uczynieniem tego, co właśnie miał zrobić. "Misja pokojowa? Dobre sobie", pomyślał. "Kraj rządzony przez takich bandytów, trzymany bandycką ręką, bandyckimi metodami urządzony nie jest niczym więcej, jak kolejną tyranią. A jakich władca ludzi zatrudnia, to pewnie sam jest nie lepszy." Wolfgang zrobił krok w bok i błyskawicznie wyciągnął przygotowane w zanadrzu pistolety, z których oddał strzały w najemnika najbardziej po prawej. "Proszę, chcieliście kul, to je dostaniecie!" - Na nich, w imię Sigmara!- zawył, popychając swych towarzyszy do boju. Nie czekając na niczyją reakcję rzucił się ku drzewu na skraju drogi, by zapewniło mu zasłonę. Nie czuł się pewnie w zwarciu bez zweihandera. Dla Wolfganga było oczywiste, że do żadnego konsensusu nie dojdą, zresztą, zawierzanie się takim łotrom byłoby szaleństwem większym, niż to, co wyczyniał teraz. Wolał zginąć w boju, niż rozbrojony zdechnąć w lochach, albo w rowie. A każdy taki przeklęty tileańczyk mniej, to tylko zysk dla świata. Ostatnio edytowane przez Earendil : 10-02-2015 o 20:38. |
10-02-2015, 20:48 | #66 |
Reputacja: 1 | Thurin uśmiechnął się przesłodko ku tileańczykowi. Co za chwost, pomyślał. Albo chwast. Nic, ino wyplenić. |
10-02-2015, 21:08 | #67 |
Reputacja: 1 | http://pyromancers.com/media/view/ma...ound_id=106062 Wulf zostawił w wiosce pod opieką jednego z wieśniaków swoją menażerię, zabrał jedynie Cichego - żeby miał jak swoją krzywdę odebrać. Zacne bydlątko wyczuwało w panu to, czym zwykle ono samo promieniowało na świat, więc muł był wyjątkowo - jak na niego - grzeczny. Po raz kolejny dziadkowa mądrość się spełniła. Wulf podążał za złodziejami, cierpliwie czekając na swoją szansę, aż w końcu Janus obrócił na Tileańczyków Tą Drugą Twarz. Może za sprzeniewierzenie się wierze przodków? Kto wie... Najemnicy w swojej arogancji zaczepili kogoś, kogo nie można określić jako "zwykłych podróżnych", ani nawet "zbrojnych". To nie były osoby, które idą na układy i wybierają najłatwiejsza drogę zarobku. Wyglądali raczej na takich, którzy mogą śnić się lokalnym władykom w koszmarach o utracie władzy. Jakże rzadki i szczęśliwy uśmiech losu! Kiedy po początkowej dyspucie na temat podatków obcy zaczęli dawać najemnikom praktyczne przykłady z zakresu rozbieżności teorii redystrybucji dóbr, tylko święty by się powstrzymał przed wspomożeniem trudu krzewicieli ekonomicznej oświaty. A Wulfowi do świętość można było przypisać tak, jak Figlarze stoicyzm. Po przywiązaniu Cichego do konara Wulf pokonał krzaczory, zajmując korzystną pozycję strzelecką, po czym posłał strzałę do najbliższego, nie związanego walką wręcz najemnika. Ostatnio edytowane przez Reinhard : 10-02-2015 o 21:10. |
10-02-2015, 21:42 | #68 |
Administrator Reputacja: 1 | Wniosek był prosty i podobny do tego, jaki przed chwilą Jochenowi przyszedł do głowy - zdecydowanie nie warto jechać dalej, skoro wojacy, z którymi niedawno nieprzyjemność mieli, do tej samej bandy najeźdźców należeli. No i wizja chłodnego piwa i dobrego jedzenia odpłynęła w dal. Miał jeszcze Jochen pewne plany, by z dowódcą najemników porozmawiać i, być może, jeszcze jakieś informacje wyciągnąć, ale nie zdążył. Najwyraźniej pełne fałszu słówka sierżanta (czy jaki tam stopień miał ów dowódca) tak źle podziałały na kompanów, że zaatakowali, nawet rzucenia broni nie proponując. Czego i tak tamci by nie posłuchali. Jako ze na drodze do dowódcy stanął Jochenowi Thurin, więc Jochen cel swego ataku zmienił i pół zawartości magazynka w jednego z tych, co po jego prawej stali, po czym zawrócił wierzchowca, chcąc ze skrzydła przeciwników obejść. |
10-02-2015, 21:46 | #69 |
Reputacja: 1 | I właśnie takiego rozwoju wydarzeń Iwan się spodziewał! Szkoda tylko, że Wolfgang nie pozwolił mu wpierw zejść z konia, z którym oswajał się zaledwie od czterech dni. Żołnierz skrycie przeklinał kapitana Górskiej Straży, który uporczywie twierdził, że jazda konna do niczego mu się nie przyda. Jednak nastąpił cud. Po strzale koń nie zerwał się nagle, zrzucając ciężkozbrojnego, tylko delikatnie zadrżał, po czym zamarł w bezruchu. To Ci dopiero szczęście! Teraz będzie mógł przynajmniej umrzeć w mniej komiczny sposób, niż przez upadek. Ale kto wie? Może ze śmiechu umarłoby kilku najemników? Niestety wraz z pierwszym ruchem, rany przypomniały o sobie niemożebnie. Szczęśliwe, nieco to utemperowało zamiary Iwana, który miał zamiar chwycić za pałasz i bezceremonialnie ruszyć na zgraje zbirów . Wiedział, że byle kamieniem, można by go teraz pozbawić życia. Życia, które mimo wszelkich przykrości i wysiłków, całkiem mu się podobało. W dodatku nie mógł umrzeć tak blisko celu. Celu być może pięknego, lubieżnego, o odpowiednich kształtach i narządach, z którą spędził by noc, być może i następną, i następną i... Tak. Zdecydowanie musiał dzisiaj przeżyć. Ciężkozbrojny zaraz po zejściu ze szkapy, zamierzał - wraz z wierną kuszą i wypełnionym po brzegi kołczanem - rzucić się w stronę najbliższego drzewa, a następnie stamtąd oddawać śmiercionośne strzały. |
10-02-2015, 22:09 | #70 |
Reputacja: 1 | Mapa Erillan śledził grupę najemników od dłuższego czasu. Motywowała go zemsta, nie własna lecz niewinnych ofiar najemników. Kilka dni temu znalazł ciała. Kobietę i mężczyznę, kim byli nie wiedział. Był jedynie pewien, że kobietę zgwałcono i zabito. Dość czysto poderżnięte gardło, szybka śmierć. Widać zasłużyła na to, oprawcy byli zadowoleni z gwałtu ulżyli sobie i nie chcieli niczego przedłużać. Z mężczyzną było gorzej. Nacinali go, przypalali rozległe ślady tortur. Najwyraźniej stawiał opór. Oprawców wyśledził dwa dni później. Było ich kilku więc śledził ich z bezpiecznej odległości. Gdy dostrzegł z daleka że spotkają na swojej drodze kolejną grupę, uważał to za okazję. Do dobrego uczynku a nawet wymierzenia kary. W odpowiedniej odległości zostawił konia. Podczołgał się na niewielkie wzniesie i obserwował wydarzenia. Po chwili Erillian przecierał oczy ze zdumienia. Wśród podróżnych jacy staneli na drodze bandzie najemników dostrzegł przyjaciół z górskiej straży. Iwana i Rorana jak żywych. To znaczy jeszcze żywych... Bo kłopoty były pewne, znał niezłomność charakteru starych kompanów.... Widział również chciwość i okrucieństwo najemników. Walka była niemal pewna. Zajął dogodną pozycję i spokojnie wycelował w przywódcę najmitów. Uważał go za najgroźniejszego z tym jego wielkim mieczem. Gdy zobaczył, że podróżni i jego przyjaciele chwytają za broń... Wystrzelił bez wahania. Pocisk był celny i nieubłagany, trafił w kolano. Strzała przeszłą niemal na wylot, utknęła w nim na dobre. Marco mógł się jeszcze co prawda poruszać ale z wyraźnymi kłopotami. Rana była bardzo poważna. I nagle wszyscy z oddali usłyszeli krzyk. -Iwan, Roran to ja Erillian żywcem sierżanta do łotra mam sprawę!- próba była desperacja ale może ktoś usłucha. Ostatnio edytowane przez Icarius : 10-02-2015 o 22:12. |