|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
30-10-2016, 00:38 | #31 |
Reputacja: 1 | - Frenker. – rzucił opryszek, przymierzając się do obcej mu pracy stolarza. Łamanie drewna nie przychodziło bez wysiłku, toteż po każdym intensywnym ruchu wyrzucał z siebie powietrze szybkim wydechem. Z krzesłem nie było problemu, ale gdy zabrali się za stołowe dechy, począł co chwilę zerkać pytająco na Av’Ren’Hina. Sam nie zdołałby szybko stwierdzić, w którym miejscu i w jaki sposób ma właściwie przypierdolić, aby z blatu zrobić kulę do podpierania. Na szczęście elf w swoim interesie umiał pokierować wspólnymi działaniami i przy użyciu prostej dźwigni oraz dobrze wymierzonych uderzeń młotka udało się go zaopatrzyć w niezbędne pomoce. Po rozbiórce mebli – znienawidzonych zapewne przez wielu wcześniejszych bywalców tejże komnaty - Frenker wrócił się po łańcuch, po czym przewiesił go przez tułów i zatknął za nim młotek i szczypce. Popatrzył jeszcze raz bez aprobaty na dziurawe szmaty, w które go wyposażono. – Jak znowu to się pojawi, to przynajmniej gaci nie zafajdam… - mruknął pod nosem. Nie miał pojęcia w czym bierze udział i kto mógłby czymś podobnym kierować, ale powoli zaczynał wierzyć w to co mówiła ożywiona czaszka. Myśląc o tym, był przerażony, lecz musiał z całych sił zawrzeć pośladki, bo ani trochę nie chciał skończyć jak ten biedak spod krzesła. Omen śmierci pozwolił chwilowo zapomnieć o nabrzmiałych skutkach mordobicia, jednak i to miało swój kres. Powoli zaczynały też dawać znać o sobie pragnienie i głód. Nie istniało inne wyjście niż zacząć się poruszać w jakimś kierunku. Człowiek z ponurym grymasem przytaknął towarzyszowi i zgarnął lewą dłonią najlepiej zachowaną pochodnię. W prawicy pewnie trzymał łom i gotował się do wszystkiego, ustawiony tuż za elfem. |
30-10-2016, 13:54 | #32 |
Reputacja: 1 | Wybór wyjścia okazał się, przynajmniej póki co, umiarkowanie trafny. Nie wydostali się, co prawda, z lochu, ale też jeszcze nic na nich nie spadło, zgniotło, usunęło się spod nóg, wessało bądź rzuciło się z wyciem. Żyli, a póki życia, póty szansy na zarobienie kilku koron. Albo jakoś tak. Korytarz, który wybrali, zakończył się drzwiami z zagadką, które otwarłszy się, ukazały ciemne, obwieszone pajęczynami pomieszczenie. Jeżeli była tu jakaś służba, w co Karl powątpiewał coraz bardziej z każdym krokiem, to zasługiwała na chłostę. Wyglądało, jakby nikogo nie było tu od lat, może nawet dekad. To oczywiście rodziło pytanie, jak i którędy ich tu zaciągnięto. Może trzeba było wybrać inne drzwi? No, ale teraz było już za późno, a gdybanie nie miało sensu. Tym bardziej, że na drugim końcu pomieszczenia majaczyły kolejne drzwi, pozwalające zapewne kontynuować wędrówkę. Po pokonaniu najnowszej przeszkody, rzecz jasna. - Urodzony Karl Altmeier - Karl zgiął się w pompatycznym, złożonym ukłonie w odpowiedzi na przedstawienie się współwięźnia - niegdyś w służbie Imperatora, obecnie podróżnik, rzecznik do wynajęcia oraz doradca w sprawach różnych. Wróćmy jednak do postawionej przed nami zagadki. W istocie, wygląda na to, że "młot" nie wystarczy naszemu oprawcy za odpowiedź, ale twa bystrość wskazała nam możliwe rozwiązanie: legendarna broń naszego Pana ma swą, bezdyskusyjnie zasłużoną, własną nazwę, którą niewątpliwie znasz również: Ghal Maraz. Pierwsze litery już widzę, można więc przypuszczać, że dalej będą kolejne, które bezpiecznie wyprowadzą nas z tej opresji. Wszelako nasza sytuacja nie skłania do ufności, a zatem... - Karl ostrożnie zbliżył się do skraju pola liter, przykucnął i mocno uderzył łomem w płytę z literą G.
__________________ Now I'm hiding in Honduras I'm a desperate man Send lawyers, guns and money The shit has hit the fan - Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money" |
03-11-2016, 11:31 | #33 |
Reputacja: 1 | Leśnik vel Raimundo Gdy tylko Leśnik przekroczył próg drzwi te się zamknęły. Raimundo ruszył więc do płyt. Jego wzrok zaczął szukać wzrokiem symboli. Odgarniał piasek szybkimi ruchami rąk dostrzegając: trójząb, włócznia osłonięta tarczą, dwa skrzyżowane palce, serce broczące krwią, łuk i strzały, sowa. Nie miał za wiele czasu bowiem kamienne płyty zaczęły się poruszać. Piasek z płyt powoli opadał ukazując coraz więcej znaków. Część z nich była nisko, część z nich wysoko a ilość odkrywanych symboli zaczynała się powiększać. Kometa z dwoma ogonami, stylizowane serce, trzy kule połączone w kształt trójkąta, róża, wilk, kula z jakąś dziwną pieczęcią, zdobione wejście do jaskini, poroże. Sor’Kane Błysk Czerni Wejście do groty nie napawało dobrymi przeczuciami elfa. Delikatny zimny wiatr wiał mu po twarzy, który z czasem zamienił się w jęk. “Pokorny korzy się”. Te słowa w głowie Sor’Kane brzmiały niczym grom i chyba dzięki temu uniknął pierwszego ostrza. Elf schylił głowę, a potem schylił swe całe ciało. Dwa ostrza śmignęły nad nim, by więzień rzucił się do przodu unikając kolejnych zabójczych narzędzi. Zębate koło śmignęło mu koło nosa, a trzy bełty nie dosięgły celu. Sor’Kane zdał próbę. Stanął naprzeciw drzwi, które z lekkim wahaniem otworzył. Za nimi była kolejna komnata. Ta miała kształt okręgu, i było 5 par drzwi. Maximilian Shiefemtur / Karl Altmeier Ghal Maraz, Ghal Mazar. Myślało dwóch inteligentów nad tak oczywistym faktem, no ale wiadomo w życiu nie każdy rodzi się pięknym i mądrym. Pierwszy ruszył Karl, który uderzył w literę G. Nic się nie stało, więc znaczyło że plan był dobry. Skoczył. Potem dalej a za nim podążył Max. Przy każdym skoku obaj się modlili by czegoś nie spieprzyć. Tym bardziej że, gdy Max skoczył na literę G, drzwi przez które przeszli zamknęły się z hukiem. Nie było odwrotu. Kolejna i kolejna i kolejna. Do urzygu tak skakali. Ale ich zamysł wydawał się trafny. W końcu dotarli na koniec ścieżki. Cali i zdrowi a przed nimi były kolejne drzwi. Te otworzyły się samoistnie i zobaczyli kolejną komnatę. Ta miała kształt okręgu, i było 5 par drzwi. Av’Ren’Hin / Frenker Koppelstein Korytarz, który prowadził dokądś był długi i ciemny. Podobny trochę do przejść jakie można spotkać było w grobowcach czy podziemnych przejściach. Ściany pokryte były kurzem i pajęczynami. Dawno nikt tędy nie szedł. Na jej końcu znajdowały się drzwi, na których było pokrętło.Obok drzwi stał podest, na którym leżała czaszka. Ludzka czaszka, która zaczęła mówić: Ciągnie swój do swego pamiętaj kolego A każda potwora znajdzie swego amatora Szedłem raz sobie do ogrodów Morra Spotkałem gościa co siedem żon miał Każda miała siedem worów Każdym z worów siedem kotów Siedem kociąt każdy kot Ile ich po drodze szło - Odpowiedz i przekręć pokrętłem odpowiednią ilość razy a pójdzie dalej - po tych słowach czaszka się rozsypała Tallana / Tosse Basler Pomysł jak pomysł. Wydawał się być całkiem niezły a jego realizacja całkiem prosta i niezbyt skomplikowana. Szybkie cięcie i posoka zaczęła płynąć do dzbana. Litr krwi. To nie trwa jednak jakoś specjalnie szybko więc dziewczyna zaczynała zdradzać objawy, symptomy że, dochodzi do siebie. Tallana musiała dać jej raz jeszcze w łeb, by ta nie szamotała się za bardzo. W końcu dzban został napełniony a dziewczyna straciła przytomność. Opatrzenie rany nie było problematyczne, lecz było wiadomo że przez długi czas nieznajoma będzie osłabiona. Na razie jednak leżała nieprzytomna na posadzce. Dzban został umieszczony na podeście i więźniowie usłyszeli dziwne skrzypienie. Jakieś hałasy, które świadczyły że jakaś maszyna zaczyna działać. Po chwili drzwi jednak się otworzyły i elfka z człowiekiem zobaczyli kolejną komnatę. Ta miała kształt okręgu, i było 5 par drzwi. Drzwi przez które weszli wcześniej zamknęły się z hukiem. Teraz było jasne, że muszą iść do przodu. Tallana / Tosse Basler / Maximilian Shiefemtur / Karl Altmeier / Sor’Kane Błysk Czerni W pewnym momencie jedna z par drzwi zaczęła się otwierać i Sor’Kane zobaczył mężczyznę i dziwnie znajomą elfkę. To musiała być ona. Ta również go dostrzegła. Kolejna para się otworzyła i stanęło w nich dwóch mężczyzn, którzy dostrzegli elfa, elfkę i człowieka. Jeszcze trzy pary drzwi zostały zamkniętych. Zaczynało robić się ciekawie.
__________________ Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-) |
05-11-2016, 11:37 | #34 |
Reputacja: 1 | - Trójząb - powiedział w przestrzeń zatrzymując pochodnię przy płycie opatrzonej tym właśnie symbolem. Sprawa wydawała się oczywista. To symbole bogów mających największe świątynie w miastach wymienionych przed wejściem do komnaty. Leśnik wzdrygnął się, gdy płyty zaczęły się poruszać. Wytrzeszczonymi gałami nerwowo rozejrzał się po niewielkiej komnacie. Na szczęście nie zauważył żadnych kolców wychodzących ze ściany, pod nogami nie pojawiła się woda, a sama komnata nie zaczęła się pomniejszać. Pojawiały się za to kolejne symbole, których brakowało by rozwiązać zagadkę. Raimundo skoczył do pierwszej płyty trójzębem, symbolem Boga mórz i oceanów - Mananna i mocno wcisnął ją wolną ręką. Lichy płomień furczał gdy Estalijczyk wymachiwał pochodnią odnajdując kolejne symbole na poruszających się płytach. - Kometa. Czarna róża. Wilk. Krwawiące Serce. - mówił uderzając w kolejne płyty. Gdy wcisnął ostatnią zamarł z bezruchu pełnym niepokoju. |
08-11-2016, 16:29 | #35 |
Reputacja: 1 | Elf zastygł bez ruchu gdy czaszka zaczęła mówić. To wszystko było upiorne. To miejsce, ożywieńcze spotkania… pułapka w której ktoś ich umieścił. Tym razem jednak ukłucie strachu było mniejsze. Rzecznik mógł się skupić na sensie zagadki, bo to że mieli przed sobą zagadkę nie miał żadnych wątpliwości. Ostatnio edytowane przez Jaracz : 08-11-2016 o 20:51. |
08-11-2016, 17:20 | #36 |
Reputacja: 1 | - O - stwierdziła odkrywczo elfka widząc znajomą twarz. W sumie nie zastanawiała się czy tamta dwójka trafiła gdzie ona. A tu proszę. Jeden jest. |
08-11-2016, 20:49 | #37 |
Reputacja: 1 | - Wnioskując z dostępnej nam wiedzy, jakkolwiek nikłej, o naszym jakże przykrym położeniu i z czego już doświadczyliśmy, zaryzykuję przypuszczenie, że czekamy na jeszcze dwie pary - wskazał zamknięte drzwi po obu stronach tych, które się otworzyły - podobnych nam nieszczęśników. Wszelako, znów czerpiąc z naszych przeżyć, możliwe jest, że nie pojawią się oni w komplecie, jeśli w ogóle. Śmiem wobec tego twierdzić, że nasz oprawca musiał się liczyć z tym, że nie wszyscy dojdziemy do tego miejsca, a zatem dalsze pułapki nie będą wymagały od naszej grupy pełnej liczebności. Nadto, intuicja podpowiada mi, niewątpliwie z łaski naszego Pana, Młotodzierżcy, że jesteśmy ciągle obserwowani! - uniósł palec dla podkreślenia wagi swego przypuszczenia. - Sugeruję zatem ruszać dalej już teraz, bowiem jak zapewne wszyscy dobrze pamiętacie, nasz czas jest ograniczony. Chyba, że ktoś z szanownych ma odmienne przemyślenia, które w takim wypadku powitam z radością i wdzięcznością, jak postąpić dalej w tych opałach.
__________________ Now I'm hiding in Honduras I'm a desperate man Send lawyers, guns and money The shit has hit the fan - Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money" Ostatnio edytowane przez Cohen : 10-11-2016 o 15:27. |
09-11-2016, 13:20 | #38 |
Reputacja: 1 | ~ Gdzie ja, kurwa, jestem? ~ zachodził na głowę Koppelstein, niepewnie stąpając po kamiennej podłodze dawno nieuczęszczanego korytarza. Nieco otuchy dodawała mu przednia tarcza w postaci kuśtykającego elfa, może i nawet więcej niźli wątły płomień przygasającej pochodni. Gdy oczom oprycha ukazał się podest z czaszką, instyktownie zatrzymał się i rozejrzał dookoła, wspomagając wizję ogniem na patyku. Pierwszy ruch nagiej żuchwy potwierdził przekonanie, że to nie koniec okropieństw, które czyhają w tym parszywym miejscu. Nieznacznie trzęsąc giczałami, Frenker zrobił dwa kroczki w tył i osłonił się tym co miał w rękach. Słowa ożywieńca wyłapywał trzy po trzy, a w takim stanie i tak daleko mu było do rozwiązywania zagadek - w których bądź co bądź nigdy nie przodował. Długouchy przekręcił pokrętło. Czekali. |
12-11-2016, 15:39 | #39 |
Reputacja: 1 | Av’Ren’Hin / Frenker Koppelstein - Jeden - powiedział elf i nastąpił ruch. Ciężko stwierdzić co nastąpiło bo usłyszeli tylko jakiś zgrzyt w drzwiach i te otworzyły się. Przed nimi była kolejna komnata. Ta miała kształt okręgu, i było 5 par drzwi. Większość była otwarta a w samym pomieszczeniu stali jacyś ludzie i elfy. Av’Ren dostrzegł wśród nich swojego brata. Leśnik vel Raimundo Głupi to ma zawsze szczęście, ale czy Leśnik był głupcem czy miał fart, tego nikt nie wiedział. Symbole. Wciskane jedne po drugim, spowodowały że posuwające się ściany zatrzymały się. Gdy wszystkie symbole zostały wciśnięte jedna ze ścian otworzyła się i Raimundo mógł ruszyć wąską ścieżką do przodu. Na jej końcu były drzwi, które zaczęły się otwierać. Za nimi dostrzegł jakieś postacie. Wszystkie stały w komnacie o kształcie okręgu. Wszyscy spoglądali na niego. Wszyscy Ośmioro więźniów stało przed kolejnymi drzwiami. Na nich nie było napisane niczego. Tylko dźwignia w kształcie uchwytu, którą trzeba było najwyraźniej przekręcić aby ruszyć dalej. Gdy to zrobili dostrzegli kolejną komnatę. Nie była ona duża. Parę metrów. Może miała około pięciu metrów długości. W każdej ścianie można było dostrzec po trzy zakratowane otwory. Co w nich było tego nie bohaterowie nie mogli stwierdzić z tej odległości. W rogach sali można było dostrzec coś w rodzaju beczek, od których wychodziła rura biegnąca ku sufitowi. Pod nim zamontowano stalowy stelaż, od spodu którego powieszono słoiki. Ciężko było zobaczyć co w nich jest, bowiem były one brudne, osmalone. Słoików było łącznie pięćdziesiąt. Umieszczone na wysokości ponad dwóch metrów spokojnie wisiały sobie. Na samym końcu komnaty były drzwi, i w montowana jakimś sposobem w nie klepsydra. Przed drzwiami stał stół. Na którym paliła się świeczka, a pod nią leżał jakiś kawałek papieru. Obok niej leżała ludzka czaszka, która pustymi oczodołami spogląda na otwarte wejście. Zdawała się wyczekiwać odważnych, którzy przystąpią do kolejnej próby.
__________________ Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-) |
14-11-2016, 20:21 | #40 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Schło mu w ustach. Atmosfera była dość napięta zanim do okrągłej sali wkroczyli kolejni trzej mężczyźni a zdawała się jeszcze bardziej zgęstnieć. Elfy mierzyły się wzrokiem. Tosse, wciąż stojąc przy otwartych drzwiach, zdecydował nie mieszać się w jakiekolwiek dyskusje. Domyślał się, że dalszej drogi samodzielnie nie pokona ale równolegle nie próbował stawiać się w roli lidera. Wejdzie do komnaty ze słoikami tylko gdy przed nim zdecyduje się co najmniej troje z pozostałych, w tym Tallana. |