|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
29-11-2016, 22:22 | #1 |
Reputacja: 1 | [Warhammer] Łowcy Nagród W porcie panowała nienaturalna cisza, taka że aż kłuło w uszy. Na barce pozostało tylko dwóch ludzi. Pozostali marynarze mieli się zjawić dopiero wczesnym rankiem, chwilę przed wyruszeniem w rejs do Delberz. Obaj marynarze zgłosili się na ochotnika, co spotkało się z niewybrednymi żartami ze strony reszty załogi. Ale przy schodzeniu na ląd, Vlad i Tobi nieraz usłyszeli szczere dziękuję. Czas upływał im na grze w karty i osuszaniu ostatnich butelek delberskiego winiacza nie pierwszej jakości. Co jakiś czas jeden z nich wychodził na pokład, aby sprawdzić czy przyczyna ich obecności na łodzi już się nie pojawiła. Za którymś z kolei razem, gdy Vlad stał przy burcie i lał wprost w wodę portowego kanału, zza drewnianego baraku wychylił się cień i kilkakrotnie poruszył trzymaną w ręku latarnią. Vlad zobaczył świetlne znaki, poprawił spodnie i korzystając z pokładowej lampy dyndającej się na haku w identyczny sposób odpowiedział na sygnał. Cztery okutane w płaszcze postacie wypchały z ciemności załadowany dwoma skrzyniami wózek. Załoganci w tym czasie opuścili trap i rozsunęli płachtę przykrywającą przestrzeń ładunkową. Barka załadowana była pokaźnych rozmiarów skrzyniami, których drewniane wieka zdobiła wypalona marka w kształcie końskiej głowy. Znak kupieckiego domu Pferdleinów. -Tak jak było umówione. Trzydzieści karli w srebrze - mężczyzna z latarnią podał Vladowi sakiewkę. Marynarz wziął pieniądze i machnął ręką, odganiając natarczywą muchę. - Ktoś zgłosi się po towar w Delberz. Więcej nie musicie wiedzieć. Możemy ładować? Wnętrze winiarni "Alte Weinkeller" było jak zwykle o tej porze zatłoczone. Ludzie, krasnoludy i niziołki tłoczyli się przy szynkwasie i rozstawionych w izbie stołach. Panował zgiełk i harmider, potęgowany krzykami gości kibicujących parze siłujących się najemników. W rogu, na podwyższeniu przygrywało skocznie dwóch minstreli, a obok nich, w rytm muzyki hasało kilka rumianych panien i rozochoconych młodzieńców. Tylko w rogu przeciwnym do podwyższenia, tam gdzie znajdował się stół zajęty przez kompanię łowców nagród panował ponury nastrój. Nikt się nie kwapił do ich towarzystwa, wręcz przeciwnie - ludzie unikali tej części winiarni. Nawet rozszczebiotane, upocone kelnerki zaglądały tam rzadziej niż powinny, ale Udo Kurstich, właściciel przybytku ich o to nie winił. Wiedział, że taki typ klienteli zwiastuje kłopoty, więc nie starał się zbytnio uprzyjemniać pobytu, licząc na to, że dzięki temu szybciej się wyniosą. Rudolphus von Kurst, za którym podążali z Middenheim zniknął jak sen jaki złoty. Trop urywał się w Delberz. Siedzieli w smagane wiatrem mieścinie już trzeci dzień i mimo szczerych chęci, niejednokrotnie popartych złotem i innymi, mniej przyjemnymi środkami perswazji, nie udało im się trafić na ślad demonologa. Pięćset złotych koron jakie płaciło za jego głowę Collegium Illuminati, oddalało się szybciej niż pocisk z dwudziestofuntowej nulneńskiej bombardy. Zawodowe przyzwyczajenie dało o sobie znać, gdy drzwi winiarni otwarły się, wpuszczając do środka podmuch zimnego powietrza i nowego klienta. Łowcy nagród jak jeden mąż spojrzeli na niego, szukając charakterystycznych szczegółów i porównując jego facjatę z twarzami wyobrażonymi na listach gończych krążących po całym Imperium. Bingo! Knut Stockinger poszukiwany był za przynależność do szajki przemytniczej i unikanie ceł w Nuln. Wprawdzie jego głowa wyceniona była przez Magistrów Praw na marne dwadzieścia koron, co stanowiło zaledwie ułamek nagrody za Rudolphusa, ale jak mówiło stare przysłowie z Mootlandu: "lepszy krokiet w garści, niż pieczeń na dachu". Ostatnio edytowane przez xeper : 30-11-2016 o 11:20. |
29-11-2016, 22:59 | #2 |
Reputacja: 1 |
|
30-11-2016, 07:23 | #3 |
Reputacja: 1 |
__________________ Nowa sesja dark sci-fi w planach zapraszam do sondy Ostatnio edytowane przez czajos : 30-11-2016 o 10:37. Powód: Płaszczyk znika |
30-11-2016, 12:04 | #4 |
Reputacja: 1 | Jean Pierre Noszący się dostatnio, biorąc pod uwagę standardy imperialne, Jean Pierre siedział przy stole ze smutkiem spoglądając w szkarłatną taflę trunku kołyszącą się w cynowym kielichu, który udało mu się wydębić od gospodarza. Kmiot nie wiedział z kim ma do czynienia, ale wystarczyło ledwie pacnięcie w policzek i krążąca hipnotycznie moneta, by się zreflektował. Jean ze smutkiem pomyślał, że w jego rodzimych stronach takie bezczelne zachowanie wywodzącego się z gminu prostaka mogło by nie ujść mu tak lekko. No, ale był teraz gościem na imperialnej ziemi a tu dusigrosze i innego autoramentu kmiotki podnosiły głowę wyżej nie zwracając uwagi na swój plebejski rodowód. Ot, by dalece nie szukać, jego kamraci. Jean Pierre zdążył ich polubić, ba zdążył nawet niektórym z nich zaufać, ale wciąż nie mógł pozbyć się wrażeniu, iż obcując z nimi ciska perły przed wieprze. I tylko wspólna sprawa czyniła ich chwilowo godnymi jego towarzystwa. Przeciąg, który wdarł się do izby wraz z nowym przybyszem i pochylił płomienie żagwi, świec i oliwnych kaganków, wyrwał Jeana z zadumy. Zmierzył przybyłego fachowym spojrzeniem oceniając stopień zagrożenia jaki ze sobą niesie i już miał przestać poświęcać mu swą uwagę, gdy dostrzegł ożywienie wśród własnych towarzyszy. To skłoniło go do baczniejszego przyjrzenia się nowo przybyłemu. Twarz zdała się mu znajoma i wnet skojarzył ją z jakimś urzędowo wydanym dokumentem niejednokrotnie pstrzącym się na przydrożnych słupach, miejskich bramach, gospodach i rynkach. To, oraz nagła wymiana zdań przy ich stole sprawiły, iż Jean jednym haustem dopił lokalny cieńkusz i ściszonym głosem ozwał się do druhów. - Może tu, z marszu go ogarnąć? Wszak dość nas na jednego chmyza, aż wstyd czynić takie facecje! I w prawie jesteśmy więc i tłumaczyć się przed nikim nie trzeba będzie. A czekać aż wyjdzie, znaczy tyle co czekać aż spotka innych sobie podobnych i w swe podłej natury sprawki się zanurzy. To zaś oznaczać może, iż naraz znajdzie sprzymierzeńców. Zatem może lepiej teraz, już, niźli za chwilę jak wyjdzie. Zważcie na to, moi podłej kondycji przyjaciele – Jean wyrzekł wszystko, nie spuszczając z oczu przybysza, choć więcej uwagi poświęcił sali w której szukał oznak rozpoznania przybyłego. Choć z drugiej strony myśl o jakiej bitce wcale nie zdawała mu się zła. Nie ćwiczył dziś jeszcze a i miecz jego od dawna krwi nie zasmakował. Obaj na swój sposób głodni byli starcia… . .
__________________ Bielon "Bielon" Bielon |
30-11-2016, 13:58 | #5 |
Reputacja: 1 |
__________________ Nowa sesja dark sci-fi w planach zapraszam do sondy Ostatnio edytowane przez czajos : 30-11-2016 o 14:39. Powód: Literówki |
30-11-2016, 23:39 | #6 |
Reputacja: 1 | Berthold, wędrowny czarodziej Tradycji Zwierząt, a ostatnio członek barwnej drużyny łowców nagród, przysłuchiwał się gadaninie swoich kompanów w melancholijnym milczeniu, zadowolony, że siedzą w spokoju i nikt ich nie nagabuje. Nie był zadowolony, że zwierzyna wymknęła się myśliwym, szczególnie, że był to plugawy miłośnik demonów i wróg naturalnego porządku. Kiedy usłyszał, o czym mówią jego towarzysze, ożywił się i wytarł spływające po jego bujnej, nieuczesanej, brodzie piwo. Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 01-12-2016 o 08:38. |
01-12-2016, 21:49 | #7 |
Reputacja: 1 | Berthold i estalijczyk wyszli na dziedziniec i skierowali się w stronę wychodka. Owo zaszczytne miano nosiła znajdująca się pod murem, w kącie dziedzińca budka. Zbudowana była z drewna, pomalowana na zielono, a na drzwiach wycięte miała serduszko. Tuż obok znajdowała się drewutnia, do której drzwi ktoś zostawił uchylone i teraz skrzypiały na wietrze, poruszane tam i z powrotem. Po drugiej stronie, nie więcej niż pięć kroków od kibelka właściciel składował na sporym kopcu siano. Drzwi z serduszkiem otwarły się i szarpnęły na wietrze, gdy jakiś amator chmielowego lub winnego trunku wytoczył się z kabiny i niepewnym krokiem, gmerając przy pasku ruszył do winiarni. W środku pozostał Jean Pierre i Maximilian. Raczyli się wytrawnym, ciemnym winem, które po długiej chwili oczekiwania pojawiło się na ich stole. Nie zwracali za bardzo uwagi na cierpki smak, zajęci obserwacją celu. Knut zamówił kubek grzańca i trzymając go oburącz oparł się o szynkwas, lustrując pomieszczenie. Maximilian podążał wzrokiem za ruchami jego głowy, licząc na to, że dostrzeże kogoś, kogo i tamten wypatruje. I nie pomylił się. Wzrok przemytnika zatrzymał się na chwilę na siedzącym przy stole na środku izby mężczyźnie. Tamten, ubrany w proste, szare ubranie i pomięty beret delikatnie skinął głową. Knut odwrócił się i popijając gorący napój skierował do jakiegoś wolnego miejsca. Przysiadł na brzegu ławy zajmowanej przez przedstawicieli lokalnej społeczności i spokojnie pił wino. Po dłuższej chwili szaro odziany mężczyzna wstał i przepychając się między siedzącymi gośćmi ruszył do wyjścia na podwórze. Otwierając drzwi wpuścił nieco zimnego powietrza, co od razu spotkało się z pomrukiwaniami klientów siedzących przy drzwiach. Znajdujący się na zewnątrz łowcy, czekając na Stockingera byli gotowi, ale na podwórze wyszedł kto inny. Szaro odziany mężczyzna w średnim wieku podszedł do wychodka, uchylił drzwi i wślizgnął się do środka. Zaraz potem dał się słyszeć odgłos ulgi i szemranie potoku moczu zlewającego się w kanał. Stockinger wstał, jak tylko szary wyszedł na podwórzec. Sam ruszył za nim i znów kilku z klientów w niewybredny sposób pogroziło zmierzającemu do wychodka. Tym razem to cel otworzył drzwi i skierował się przez podwórze do zajętej obecnie toalety. |
01-12-2016, 22:35 | #8 |
Reputacja: 1 |
|
02-12-2016, 11:54 | #9 |
Reputacja: 1 |
__________________ Nowa sesja dark sci-fi w planach zapraszam do sondy Ostatnio edytowane przez czajos : 02-12-2016 o 14:15. |
02-12-2016, 15:08 | #10 |
Reputacja: 1 |
|