|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
24-02-2020, 20:18 | #1721 |
Reputacja: 1 | Axel wykorzystał moment, w którym Ulhednar w fontannie iskier zwalił się na podłogę i skoczył ratować Leonarda. Zerwał z pleców mokrą i ubrudzoną błotem opończę, którą zarzucił na płonącego Geldmanna. Znajdowali się na skraju inferna, w które zamienił się pokój baronowej von Wittgenstein. Jej ciało płonęło tuż obok, szybko zamieniając się kupę popiołu. Axel uświadomił sobie, że jeszcze chwila przebywania w tym miejscu i sam zamieni się w skwierczącą ludzką pochodnię. Na szczęście Leonard pod przykryciem już dogasał. Problemem było to, co działo się w drzwiach… Rycerz Chaosu leżał na ziemi, niczym potężny opancerzony żuk i wymachiwał kończynami, starając się odegnać od siebie płomienie. Zarówno Berni, jak i Lothar dzierżący magiczną broń zbliżali się do niego, chcąc zakończyć parszywy żywot chaośnika. Ale ten za bardzo nie chciał żegnać się z życiem. Uderzenie Lothara przyjął na karwasz, który zadźwięczał donośnie i pękł. Wraz z nim musiała chyba pęknąć kość w przedramieniu Ulhednara, bo ten wrzasnął potężnie. Zingger skoczył na niego i chciał wbić miecz w którąś ze szczelin pancerza, ale zanim dobrał się do miękkiego, zarobił potężne kopnięcie opancerzonym buciorem w dupę, aż potoczył się z jękiem pod ścianę. Ulfhednarowi udało się przekręcić na bok i unieść w górę. Wstawał, niemal nie zważając na złamania i poparzenia. Na szczęście zgubił miecz. Lothar stojący tuż obok niego wiedział jednak, że stalowe rękawice rycerza są równie skuteczną bronią. |
25-02-2020, 10:44 | #1722 |
Reputacja: 1 | Ulf był silny i wytrzymały. Na szczęście był również oślepiony, przynajmniej częściowo. Lothar odkopnął jego miecz poza zasięg i starał się przyciągnąć uwagę Ulfa, atakując go mieczem i wyzywając, by inni mogli zaatakować przeciwnika "z zaskoczenia". |
25-02-2020, 12:01 | #1723 |
Administrator Reputacja: 1 | Axel odrobinę żałował, że reszta zakupionego wcześniej prochu została na barce. Gdyby tak dosypać nieco tego czarnego proszku do pieczeni, jaką powoli stawał się Ulfhednar, to rycerz stałby się znacznie mniej agresywny, chociaż bez wątpienia bardziej napalony. No ale to jeszcze bardziej utrudniłoby opuszczenie płonącego pokoju, w którym Leonard zrobił naprawdę dobrą robotę. Co prawda Axel, zapewne, zdołałby ominąć zajętego własnymi problemami Ulfa, ale z Leonardem na grzbiecie było to znacznie trudniejsze. - Walnij go który czymś ciężkim w łeb - zasugerował, chcąc odwrócić uwagę usiłującego się podnieść rycerza. Zostawił Leonarda i sięgnął po miecz, chcąc w jakiejś sprzyjającej chwili dziabnąć rycerza. |
25-02-2020, 20:09 | #1724 |
Reputacja: 1 | Zeźlony na czarnego rycerza Berni splunął w jego kierunku. Wolną dłonią, pomasował obolałe dupsko. Skinął ponuro głową Axelowi i mruknął. - Mówisz, kurwa, i masz. Podbiegł do zbrojnego i wymierzył pierwszy z wielu siarczystych ciosów mieczem. |
28-02-2020, 07:53 | #1725 |
Reputacja: 1 | Przesunięty niemalże na próg płonącego pokoju Leonard zgasł i teraz sobie leżał, czując się jak niepotrzebny dodatek do toczącej się tuż obok niego rąbaniny. Bo tak można było nazwać to, co trójka awanturników wyprawiała z rycerzem Chaosu. Odziany w osmaloną zbroję, na wpół oślepiony Ulfhednar miotał się wkoło, przyjmując na siebie dziko spadającą lawinę ciosów. Klingi z brzękiem uderzały o płyty białego pancerza, co rusz wyszczerbiając płyty lub urywając folgę lub którąś z mniejszych płyt. Ulf jednak w tym z góry przegranym dla niego starciu nie pozostawał dłużny – mimo swojego stanu, rycząc dziko rozdawał pancerne ciosy pięściami i głową. Niemal dostało się Lotharowi, którego twarz pięść rycerza minęła o włos. Mniej szczęścia miał Axel, którego twarz weszła w bliski kontakt z dymiącym hełmem Ulfhednara, kiedy Mayer wyrywał zaklinowane ostrze spomiędzy płyt zbroi. Krew trysnęła z rozwalonego nosa i pękniętego łuku brwiowego, a zamroczony Axel osunął się na podłogę. Oberwało się również Berniemu, którego rycerz przygniótł do ściany tak mocno, że aż zatrzeszczały żebra. Ucisk zelżał w momencie, w którym Lotharowi udało się wbić miecz głęboko między obluzowany obojczyk a krawędź hełmu. Ulhednar wrzasnął. Krzyk przeszedł w charczący bulgot, aby w końcu umilknąć. Rycerz zachwiał się i osunął martwy na ziemię. |
28-02-2020, 09:58 | #1726 |
Reputacja: 1 | Poparzony mężczyzna ocknął się w końcu. Czuł na plecach gorąco pożaru trawiącego pokój hrabiny, ale przynajmniej płomienie nie dotykały jego ubrania i ciała. Nie wiedział co dokładnie się stało, gdy był nieprzytomny, ale wojownik, z którym walczyli został usieczony. I skłuty. I porąbany. Skutecznie najwyraźniej, bo nie dawał żadnego znaku życia. To był dobry znak, gorzej, że cała ekipa napastników nie wyglądała wiele lepiej od niego. Geldmann przekręcił się w bok, a gdy próbował wstać paroksyzm bólu zgiął go w pół. Zachwiał się mocno i oparł ręką o gorącą już ścianę, ledwo powstrzymując od zwrócenia zawartości żołądka. Gdy już udało mu się opanować, popatrzył na pozostałych. Twarz miał brudną od sadzy i krwi płynącej z rozciętego szponami policzka, ale oczy błyszczały mu chorobliwie. Mówił chrapliwie. - Ogień zaraz się rozprzestrzeni i wykurzy tę drugą sukę z jej jamy.
__________________ Bajarz - Warhammerophil. |
28-02-2020, 12:32 | #1727 |
Administrator Reputacja: 1 | Koniec wieńczy dzieło. Ale, prawdę mówiąc, Axel nie widział samej końcówki walki z Ulfem, ale gdy otworzył oczy, rycerz leżał już martwym trupem. Co prawda Axel czuł się mniej więcej tak samo, ale jednak mógł się, z pewnym co prawda trudem, poruszać. I miał zamiar tę umiejętność wykorzystać, by jak najszybciej wydostać się z tego przeklętego zamku, ze spotkania z baronówną rezygnując. - Ja tam na nikogo nie mam zamiaru czekać - powiedział, podnosząc się z podłogi i zabierając miecz. - Zamek się spali do końca sam z siebie, z drugą suką, jak to barwnie określiłeś, w środku, a ja nie chcę zostać przysypany cegłami czy też sfajczyć się w płomieniach. Nie czekając na odpowiedź ruszył w stronę schodów, po drodze ładując kuszę. |
29-02-2020, 06:16 | #1728 |
Reputacja: 1 | Berni z trudem zbierał oddech. Ulf docisnął go mocno, w pewnej chwili myślał, że się udusi. Dzięki interwencji Lothara, rycerz zwiotczał i padł martwy na ziemie. - Ranaldowi za Ciebie dziękuję, paniczu - wycharczał w podzięce kleryk zbierając się w kupę. - Axel, gdzie Ty idziesz? Zwiedzamy zamek razem. Nie rozdzielamy się. W każdym eposie rycerskim, ten kto się rozdzieli ginie. Książek nie czytasz? - zganił kompana. - Geldmann ma rację, musimy być czujni. Baronówna jest wiedźmą, trzeba z nią skończyć. - zarepetował kuszę. |
01-03-2020, 22:08 | #1729 |
Reputacja: 1 | - Nie ma sprawy - odpowiedział Bernhardtowi szlachcic, pomny ile razy to jego ratowano. - Twardy był z niego skurczybyk - dodał. Szybko ogarnął z grubsza swoje rany i sprawdził zbroję, która stawiła opór jego mieczowi. Zdziwił się że Axel chce się wycofać. Ale i nie skomentował. Robiło się niebezpiecznie. Niemniej zamierzał jeszcze coś dokończyć. - Baronowo! - zakrzyknął - Zdradziecki pies Ulfhendar podpalił przed śmiercią zamek! Trzeba uciekać. Szybko, chodźcie z nami, Pani! |
04-03-2020, 21:46 | #1730 |
Reputacja: 1 | Axel, kulejąc i stękając ruszył w dół schodów. Miał dość zamku Wittgenstein, jego mieszkańców i jego sekretów. Po drodze pozbierał swój porozrzucany sprzęt i ignorując komentarze podłogi, balustrady i innych elementów piętra zszedł na dół. Minął pokój Kurta, pokonał kolejne schody i wyszedł na galerię ze zbrojami. Stały tak jak wcześniej, nie poruszyły się. Jedyna zmiana jaką zaobserwował, to fakt, że drzwi wiodące na dziedziniec były szeroko otwarte. Co rusz znajdujący się za nimi zlany strumieniami deszczu podwórzec rozświetlały błyskawice. W świetle jednej z nich zdało mu się, że widzi jakiś poruszający się po dziedzińcu kształt. Olbrzymią, powykręcaną postać… Na górze pozostali trzej awanturnicy, ledwo żywi ale pełni zapału do walki z demonicznymi von Wittgensteinami starali się wywabić pozostałą przy życiu młodą szlachciankę. Jednak wysiłki podejmowane przez Lothara spełzły na niczym. Trzeba się było pospieszyć, bo ogień zaprószony przez Leonarda podczas walki z kotami rozprzestrzeniał się. Płonął już nie tylko pokój starej baronowej ale też przyległe pomieszczenia i korytarz. Robiło się gorąco. Jako, że jedna strona korytarza już płonęła, pozostało do sprawdzenia zaledwie dwoje drzwi. Pierwsze, bliższe otworzył Bernhard, z bronią gotową do walki, w postawie obronnej, z Leonardem i Lotharem tuż za plecami. Jedyne co zdążył zauważyć, zanim wielka waza podniosła się ze stołu i poleciała w jego stronę, to fakt, że w pokoju nie było nikogo. Był zaniedbany, zakurzony i zagracony. I wtedy porcelanowe, lewitujące naczynie przeleciało przez pokój i walnęło go prosto w głowę, rozbijając się w drobny mak. Berni zobaczył błysk a potem ciemność. Upadł nieprzytomny na ziemię, a drzwi do pomieszczenia zatrzasnęły się z hukiem. |