|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
12-01-2018, 23:48 | #1 |
Reputacja: 1 | [WFRP 2ed.] Cz.7 - Grafitowi - Źle się dzieje w Nuln ŹLE SIĘ DZIEJE W NULN ************************************************** ********
Ostatnio edytowane przez AJT : 13-01-2018 o 00:07. |
13-01-2018, 17:54 | #2 |
Administrator Reputacja: 1 |
|
13-01-2018, 23:15 | #3 |
Reputacja: 1 |
|
14-01-2018, 21:44 | #4 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Icarius : 14-01-2018 o 21:50. |
17-01-2018, 00:04 | #5 |
Reputacja: 1 | Podróż do "Klejnotu Imperium", jak zapewniali Franz i Detlaf, dłużyła się. Poruszali się w iście ślimaczym tempie. Wędrując po lasach zwykł pokonywać połowę odległość lotu jaskółki i to cały czas biegiem. Teraz zaś wędrowali nie tylko wolno co w znacznie gorszym towarzystwie. Nie chodziło nawet o wiecznie wrzeszczącego dzieciaka, one w końcu takie były. Raczej grubiaństwo i opilstwo Franza było największą udręką. Dlatego z uporem krasnoluda omijał zarówno jego jak i brodatego kurdupla rozmawiając niemalże wyłącznie z Raen'drelem, często w eltherin. Napaści nie były niczym godnym zainteresowania pieśniarzy. Nie można jednak stwierdzić, że ich ostrza marnowały się w jaszczurach. Bardziej od napaści martwił go jednak stan swojego towarzysza. Wyraźnie trafiła go gorączka. Chociaż sam nie był zielarzem to przy postojach wyruszał w las samojeden w poszukiwaniu znanych sobie ziół uśmierzających. Nie bawił się jednak w zbawcę. Wiedział jedynie, które zioła mogą pomóc ale postanowił zawierzyć Borysowi. Ten określał się mianem medyka więc niech się wykaże. Ellidar postanowił po prostu podzielić się antyczną wiedza jego ludu. I chwała duchom zdrowie Raen'drela zaczęło się poprawiać. Nie wiedział czy przebolał by kolejną stratę w jego życiu. *** "Klejnot Imperium. W takim razie wolałbym nie wiedzieć jak wyglądają te gorsze miasta" skonstatował elf z obrzydzeniem patrząc na oberwańca wybałuszającego oczy i wypróżniającego się w zaułku. Przyłożył ponownie chustkę do nosa. "Tym powietrzem nie da się oddychać! Ten zaduch, stęchlizna i smród. Tylko najgorsze pola bitew pachną gorzej!" Narzekał dalej w myślach obserwując pijanych mieszkańców, głośnych i zrozpaczonych. Obijanych w ciemnych alejkach ludzi, rozboje i plądrowanie. Nie miał bladego pojęcia jak tej hałastrze udaje się dotrwać do lat dojrzałych. Kilkukrotnie chciał płazem miecza pokazać tym pół-zwierzętom gdzie ich miejsce ale Raen powstrzymał go delikatnie. Grupa wyraźnie nie chciała zwracać na siebie zbyt dużej uwagi. Ciężko było jednak o to gdy stanowili tak różnobarwną grupę. Widać to było zwłaszcza w karczmie, gdzie wiele nieprzyjemnych spojrzeń taksowało elfy i krasnoluda. Po otrzymaniu stołu i zamówieniu namiastki jadła oraz wody ( za pytanie o wino Ellidar został chóralnie wyśmiany przez towarzystwo przy kontuarze) mieli chwilę spokoju dla siebie. - Dotarliśmy zgodnie z Twoimi słowami do tego "Klejnotu" - powiedział z przekąsem po elficki. - Może więc podzielisz się wreszcie czego szukasz w tym miejscu, przyjacielu? Przeczucie podpowiadało mu, że tej nocy nie zazna spokoju.
__________________ you will never walk alone |
17-01-2018, 01:49 | #6 |
Reputacja: 1 | Podróż się dłużyła, ale na szczęście obeszło się bez większych niebezpieczeństw. Przynajmniej tak mu opowiadał Ellidar, bowiem Raen'drel niewiele z tego pamiętał przez większość czasu trawiony gorączką. Borys również nie wiedział, czy to pechowe zakażenie rany, czy jakaś choroba, której źródłem byli mutanci. Tuż przed dotarciem do Nuln Raen'drel zaczął czuć się lepiej. Daleko mu było do pełni zdrowia, ale tocząca go choroba zatrzymała się i zaczęła odpuszczać. Elf wciąż nie czuł się na tyle dobrze, by w pełni angażować się w obowiązki związane z prowadzeniem i ochroną ich grupy. Ellidar wziął na siebie to, czemu nie podołał Raen. W samym Nuln elf poczuł się dziwnie. Nigdy nie był w tak wielkim mieście i choć widział duże zgromadzenia elfów z okazji różnych uroczystości, narad wojennych i świat, to był pewien, że nigdy nie było aż tyle istot ściśniętych na tak stosunkowo niewielkim obszarze. Jak ludzie mogą wytrzymać w tym zgiełku, smrodzie i ścisku? Po co budować budynki zasłaniające niebo, a do tego nie współgrające z drzewami i inną roślinnością? Od tego zamieszania kręciło mu się w głowie i tym razem był pewien, że to nie z powodu osłabienia. - To musi być straszne żyć w takim miejscu... - powiedział cicho. - Czy oni wszyscy uczynili coś złego i muszą tutaj przebywać za karę? - zastanawiał się. Nie trzeba dodawać, że zamieszki, jak się okazało wywołane podniesieniem podatków, były jeszcze jednym dowodem na zadziwiającą ludzką umiejętność komplikowania sobie życia. Mimo niewielkiego doświaczenia i obycia w świecie Raen'drel zdawał sobie sprawę, że tłuszcza rozgniewana decyzjami możnych skora jest do obwiniania za taki stan rzeczy mniej licznych od siebie grupy, a do takich zaliczały się społeczności innych ras zamieszkujące miasto. Najlepiej byłoby nie zwracać na siebie zbytniej uwagi. Zajmujący się szczeniakiem Franz i Borys stwierdzili, że mogą go oddać do przytułku, dlatego Raen'drel wyraził chęć towarzyszenia im w czasie podróży przez miasto. - Idźmy wszyscy, w grupie powinno być bezpieczniej. Do tego chciałbym odwiedzić łuczarza, a w każdym razie kogoś, kto mógłby naprawić mój łuk. - Wyjaśnił.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
17-01-2018, 18:34 | #7 |
Reputacja: 1 | Madock łaził z kumplami po mieście, pomagając im załatwić sprawę dzieciaka. Miał obawy czy ludziska dobrze zrobili zabierając małego, ale z drugiej strony czy zrobiłby inaczej z krasnoludzkim szkrabem? Szczęściem nie musiał odpowiadać sobie na takie pytanie. Gdy wszyscy zajmowali się srającym do majtek grzdylem, Madock rozpytywał tu i ówdzie o rudego maga. Zachowywał się ostrożnie i na razie pytał tylko o magów renegatów, poszukiwanych przez prawo, nadstawiał jednak ucho na wszystkie ploteczki związane ze środowiskiem czarodziejów. Zwracał dużą uwagę na to, czy aby który mag ostatnio nie wzbogacił się nadto. Za radą Detlefa udał się najpierw do siedziby "grafitowych", a później miał zamiar powęszyć także na Uniwersytecie Magii, gdyby i tu nic nie znalazł to może wpadnie na jakiś trop wypytując miejscowych jubilerów. Ostatnio edytowane przez Komtur : 17-01-2018 o 18:38. |
17-01-2018, 21:31 | #8 |
Reputacja: 1 | Noc przebiegła spokojnie… Jeśli można było tak nazwać wszechobecny hałas, przez które nieprzywykłe do niego elfy nie mogły wypocząć. Pierwszy raz znaleźli się w miejscu w którym życie, aż tak tętniło nocą. Nie było tej ciszy i spokoju do jakich przywykli przez całe swe życie. Dla nich, noc była momentem wyciszenia, spokoju, ukojenia nerwów. A tu wrzaski, śpiewy, stukot kopyt koni i wszechobecny harmider. Było to ciężkie do zniesienia. |
17-01-2018, 22:06 | #9 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Icarius : 17-01-2018 o 22:16. |
17-01-2018, 22:16 | #10 |
Administrator Reputacja: 1 | Detlef z przyjemnością dzielił się wiedzą zdobytą podczas poprzedniego pobytu w Nuln. I miał zamiar robić to tak długo, jak długo nie widział znudzenia na twarzach towarzyszy. Ale by do tego nie dopuścić, dzielił się tylko najciekawszą wiedzą, na dodatek zabierał głos tylko od czasu do czasu. Prócz przyjemności mieli jednak i obowiązki. Ku zdziwieniu Detlefa pierwszy napotkany sprzedawca znał właściciela (zapewne już byłego właściciela) tej fermy. A skoro znali nazwisko, to zrobili pierwszy krok ku odnalezieniu rodziny smarkacza. Lepsze to, niż zostawienie dzieciaka w przytułku. Może gdzie indziej, w Archiwach na przykład, ktoś coś będzie wiedzieć. Nie dane im jednak było dojść zbyt daleko. Normalnie Detlef minąłby pobitą dziewczynę, lecz jedna myśl przyszła mu do głowy. I bynajmniej nie była to nocka spędzona na przyjemnościach. Żebracy i panienki lekkich obyczajów miały czasami przeogromny zasób wiedzy, którą można wykorzystać na równe sposoby. A skoro Borys zaczął tamtej pomagać, można było wykorzystać okazję. - Pomóc ci wstać? - spytał, wyciągając rękę. - Jeśli, oczywiście, zdołasz ustać na nogach. |