|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
29-12-2018, 17:51 | #301 |
Reputacja: 1 | Drewno w ognisku cicho trzaskało. Galeb z wielką ostrożnością przy pomocy mieszanki wody i popiołu czernił ostrza, elementy opancerzenia, sprzączki i wszystko co mogłoby odbijać światło. - Po wszelkich rozmyślaniach dochodzę do wniosku, co cokolwiek byśmy nie zrobili to byśmy mieli przesrane. - stwierdził nagle nie odrywając się od pracy - Iść z Ostatnimi - źle, bo zadajesz się z gaar. Iść w cholerę - źle, bo armia ma cię w swoich papierach i pewnie na tym cholernym żelaznym liście też nas wpisał. Kowal ostrożnie zbliżył bronie do ogniska, aby pod wpływem ciepła wilgoć uciekła pozostawiając samą warstwę maskującą. - Rozchodzi mi się o to że cokolwiek byśmy nie zrobili z któregoś punktu widzenia się łajdaczymy. Jak dojdziemy do Karaku to, jeżeli z tą przełęczą to grubsza sprawa, to trafimy przed oblicze thana albo któregoś z królewskich krewnych… wątpię, aby nas zaszczycił aż sam król Alrik. Chociaż kiedyś mój ojciec niespodziewanie trafił przed oblicze króla Barak Varr… ale do rzeczy. Często królom i thanom doradzają Prawdomówczynie. Jeżeli coś będziemy kręcić, zatajać, czy po prostu będziemy wyglądać im podejrzanie to to wyczują i możemy sprowadzić na siebie gniew i niełaskę. Zaczną drążyć, a my co? Z dumą mówić o tych wszystkich występkach, też głupio. - Z tym wyczuwaniem kłamstw to prawda? Czary czy co? - zapytał Detlef. - Sam nie wiem czy są szkolone czy to łaska Bogów Przodków. Może trochę jednego i trochę drugiego plus mądrość i reputacja? - wzruszył ramionami Kowal - Bogowie Przodkowie są dużo bliżej nas niż bogowie ludzi blisko nich. Sam doświadczyłem wizji w Świątyni Grimnira Zdobywcy w Azul. Myślę… myślę, że w naszej… popierdolonej do reszty sytuacji… powinniśmy okazać pokorę. Prawodawca nie będzie widział tego co robiliśmy, a co na nas wymuszono i co postanowiliśmy. Musimy się zgłosić do najwyższej dla nas instancji. W ruinach browaru Bugmana jest ołtarz Valayi, każdy browar musi taki mieć. Po jego zniszczeniu podróżujący tamtędy odkopali go i ponownie poświęcili. Ojciec mi o tym opowiedział. Powinniśmy tam pójść i poprosić Boginię Matkę o radę i wsparcie. Inaczej nie zdołamy wyjść z tego wszystkiego z twarzą. A deklaracji że już zwróciliśmy się do Przodków o rozliczenie nas z naszych postępków Prawdomówczyni zignorować nie może. Niby jest jeszcze ten kamień, ale… sam nie wiem. Wolę mieć kontakt przez poświęcony ołtarz. - Wiesz może kto teraz siedzi u Bugmanna? - Zapytał Detlef. - W ruinach browaru znaczy się… - sprecyzował. - Jeśli urki i grobi, to może być ciężko z człeczynami. - Westchnął. - Nie, żeby mi przeszkadzało rozbijanie łbów tych zielonoskórych pokrak, ale znając von Grunenberga pewnie wpadnie on na jakiś samobójczy pomysł. - Skwitował. - W każdym razie możemy spróbować podejść - zielone paskudy lubią znaczyć terytorium, więc zobaczymy i wyczujemy ich z daleka, har har. - Roześmiał się. - Na szczęście, zieloni się tam nie pojawiają. Po jatce jaką im urządził Bugman boją się zapuszczać w tamte okolice. Powinniśmy mieć spokój. Ale jak wspomniałeś, bardziej powinniśmy się obawiać że ludzie zrobią coś głupiego... Pora robiła się już naprawdę późna, więc krasnoludy wkrótce poszły spać. *** Wieść, że nie ma żadnych złych wieści, to dobra wieść. Tak mógłby powiedzieć Galeb po tym noclegu. Na wszelki wypadek przejrzał swoje rzeczy, a potem rozejrzał się czy z rana zdoła wypatrzeć miejsce gdzie zatrzymali się podróżni, których wypatrzyli z Detlefem wczoraj wieczorem. Z plecaka wyjął racje i rozdzielił część w ramach śniadania. Wypili wodę. Przy najbliższym źródle trzeba będzie napełnić bukłak. - Czyli idziemy za tamtym tabunem do Auggen, tak? - zapytał Runiarz towarzysza - Proponuję nie iść bezczelnie na widoku. Kto wie czy z nudów nie będą chcieli zaczepić dwóch podróżnych. *** - Naukę pisania i czytania zaczniemy od krótkiego wstępu. Cała nauka jest dużo łatwiejsza jeżeli umiesz się już posługiwać mową danego języka. Masz wtedy podstawę do której możesz przywiązać symbole, których składania się uczysz. W tym wypadku język imperialnych ludzi jest dość prosty, bo pojedynczy symbol - litera odpowiada jednemu dźwiękowi z gamy dźwięków, które składają się na pojedyncze słowo. Przykładowo chcemy obrazić kogoś i piszemy na drzwiach jego domu: "Głupi skurwysyn". Na słowo "głupi", składają się litery "g", "ł", "u", "p" oraz "i". Na "skurwysyn" składa się "s", "k", "u", "r", "w", "y", "s", "y", "n". Złożysz je razem, a odczytasz zapisane nimi słowo. Język krasnoludzki w piśmie jest dużo trudniejszy. Runy pisane mogą oznaczać literę, dźwięk, czasem całe słowo albo cały koncept. Umgi możesz zapisać pojedynczymi znakami reprezentującymi "U", "M", "G", "I" albo pojedynczym znakiem oznaczającym to słowo. Przez to ma znacznie więcej znaków, a więc więcej nauki. Dla ciebie nauka czytania i pisania będzie szczególnie ważna, jeżeli będziesz chciał rozwijać swoje zdolności w posługiwaniu się materiałami wybuchowymi. Do ich produkcji potrzebna ci będzie wiedza alchemiczna i inżynierska. To potężne dziedziny nauki, a związane z nimi problemy wymagają często głębokiego przemyślenia. Zapisanie notatek pozwoli ci zachować pewne myśli na później, tak że nawet jeżeli wylecą ci z głowy to będziesz mógł sobie je sobie łatwo przypomnieć. *** Kiedy natrafili na strumień uzupełnili zapas wody. Detlef zajął się bukłakiem, a tymczasem przy pomocy węgielka Galeb narysował po wewnętrznej stronie tarczy kamrata szereg symboli. - Klinkharun. Podstawowe znaki naszego pisma. - wyjaśnił runiarz - Nie mamy czasu, abyś siedział i rysował na tabliczce runy, więc będziesz się uczyć ich wymowy. Kiedy się ich nauczysz, przystąpimy do nauki aldrhun, czyli symboli określających rzeczy. Pamiętał jakim problemem była niepiśmienność wtedy wiele lat temu u towarzyszy. Już wtedy zaczął uczyć niektórych, ale zawsze było za mało czasu lub za dużo na głowie. Jednak teraz Runiarz postawił sobie za punkt honoru nauczyć towarzysza trudnej sztuki słowa pisanego. Ostatnio edytowane przez Stalowy : 01-01-2019 o 16:22. |
31-12-2018, 15:19 | #302 |
Reputacja: 1 |
|
01-01-2019, 16:11 | #303 |
Reputacja: 1 |
|
01-01-2019, 16:36 | #304 |
Reputacja: 1 | Smród jaki zapanował w obozowisku był nieprzyjemny i nie można było go zignorować. Zapasy były zepsute, stały się prawdopodobnie zupełnie bezwartościowe. Ritter wziął od Leo figurkę, ścisnął w dłoni i schował do kieszeni.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
01-01-2019, 22:09 | #305 |
Reputacja: 1 | - Obiecuję ci, że jeśli teraz zacznę trzeźwieć sam będziesz chciał mnie zastąpić. Na kacu nie nadam się nawet na... na nic się nie nadam. - Oleg wyszczerzył się złośliwie się do Gustawa, chociaż nie zdołał ukryć usłyszane spodobały mu się słowa, które usłyszał. - Hehe, no twardy bochen ci się z nami trafił Gustawie, ale dajesz radę, tak trzymaj! - Oleg zmrużył oczy, zacisnął pięści i potrząsnął ramionami. Dopingował Grunenberga jak berbecia z trudem pchającego przeciążoną taczkę. Robił to w tak ironiczny sposób, że trudno było uwierzyć w szczere intencje. - Idę zobaczyć co się da zrobić z tym tropem. - Zebrał się i wciąż niepewnym krokiem wrócił po śladach by mimo wszystko spełnić prośbę Gustawa. |
02-01-2019, 15:19 | #306 |
Reputacja: 1 |
|
02-01-2019, 21:59 | #307 |
Reputacja: 1 | Omówiony wcześniej na szybko pomysł podążania za taborem, karawaną, czy co tam po trakcie dylało wcielili w życie bez zbędnego mielenia ozorem. Auggen leżało na szlaku wiodącym do Karak Norn, a marsz przez pustkowia nie tylko wydłużał drogę do celu, co wcale nie gwarantował bezpieczeństwa. Pójście traktem mogło za to pomóc w zdobyciu zapasów, chociaż Detlef wolał się nawet nie zastanawiać, ile będzie ich to kosztowało... Pozostawała sprawa znalezienia dobrego powodu, dla którego podróżowali przez obszar działań wojennych. Tutaj pomocne mogło okazać się ich pochodzenie, a dokładniej rasa. - Kuzynie. - Zagaił do Galvinsona. - Co sądzisz o tym, żebyśmy podróżowali pod przykrywką, no wiesz, jako oddział specjalny armii wissenlandu raczej nie mamy co liczyć na troskliwą opiekę Granicznych... - wyszczerzył się. - Myslałem o tym wcześniej, zanim sierżanta bogowie gromem pokarali. - Kontynuował. - Jesteście krasnoludzkim uczonym, Kowalem Run, z jakąś ważną misją od Mistrza Run, ze świątyni, czy kogotam. Ja w sam raz nadaję się na waszego ochroniarza, by zapewnić bezpieczeństwo na drodze - w końcu wojna, wilcy, dezerterzy i inne tałatajstwo. Nawet nie muszę znać szczegółów misji. - Uśmiechnął się szeroko. - Pozostaje ustalić, dlaczego nie mamy żadnego listu żelaznego, czy czegoś tam na wypadek napotkania jednej, czy drugiej armii, ale możemy przecie bezczelnie twierdzić, że my u siebie właściwie i żadnych papierów nie potrzebujemy, bo Karak Norn ich nie potrzebuje dla swoich. A jak mają wątpliwości, do do twierdzy mogą nas odstawić - Kowala Run z towarzyszącym mu khazadem kuzyni z Norn przecież nie wystawią psom Wernicky'ego, prawda? A jak już będziemy na miejscu, to i tak będzie trzeba się mocno wytłumaczyć miejcowym... - przedstawił swój pomysł. * * * Postanowienie Galeba o uczeniu Detlefa sztuki czytania i pisania ten ostatni przyjął z radością, ale też z zażenowaniem. Z pewnością sam by o to nie poprosił - choć nie ukrywał swojej niewiedzy w tym zakresie, to nie chwalił się tym zbytnio. Cieszyło go, że to Galeb właściwie sam postanowił go uczyć, nie pytając o to, czy Detlef tego chce. Taki był Thorvaldsson - w delikatnych sprawach nie umiał się zachować i ukrywał emocje, za to w walce napierdzielał toporem z finezją godną artysty. Każdy jest w czymś dobry - Detlef wolał wojaczkę. Zhufbarczyk nie był pewien, czy chciałby bardziej wgłębiać się w profesję sapera - Galeb wspomniał o jakiś strasznie skomplikowanych rzeczach, od których świeżo przeszkolonego sapera tylko głowa rozbolała. Nie rozumiał, dlaczego komplikować metody mordowania dużych ilości urków i grobich, skoro psuło to całą radość z rozwałki. Ale faktycznie - sam nie potrafiłby zebrać odpowiednich składników na ładunek - wiedział ile czego i z czym pomieszać, ale skąd to wziąć - tego już nie. W pewnej chwili wpadł na pomysł zamaskowania swoich ładunków, gdyby komuś przyszło do głowy zaglądanie do jego skrzynki. - Posmaruję węglem skorupy ładunków tymi znakami z tarczy. W razie czego powiemy, że to runy strażnicze z Karak Hirn, które transportujemy do Karak Norn. Dla umgi to będzie coś, jak te figurki, które Leo struga. A jeśli mimo tego będą chcieli je rozbić, to i tak będzie głośno. - Wyjaśnił z szerokim uśmiechem.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
02-01-2019, 23:25 | #308 |
Reputacja: 1 |
__________________ by dru' |
03-01-2019, 11:59 | #309 |
Reputacja: 1 | Krasnoludy po porannej pogawędce i ustalenia planu działania zajęły się nauką czytania (oraz maskowaniem ładunków). Marsz wobec chęci pójścia "za" karawaną musiał się znacząco opóźnić, jako że ta ostatnia zbierała się długo i zebrać nie mogła. Zanim ruszyła i odeszła na wystarczającą odległość, by można było dotrzeć do jej śladów minęło kilka godzin. Khazadzi wchodząc na jej ślady znaleźli porzucony wóz ze złamaną osią załadowany częściowo opróżnionymi teraz beczkami z winem. Ślady przemarszu były, ale co znaczyły, tego żaden z khazadów nie umiał powiedzieć. Oleg czy Bert wyczytałby z nich coś więcej i to z łatwością, ale Detlef i Galeb potrafili tylko powiedzieć, że w karawanie były wozy, piesi i konni. Oraz że szli w kierunku Auggen. Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 03-01-2019 o 17:46. |
03-01-2019, 23:45 | #310 |
Reputacja: 1 | - Niestety, bracie, ale jesteśmy słabi w te klocki. - rzekł Galeb oglądając wóz i zaglądając do beczek - W kantowaniu znaczy. Nie jest nam z tym dobrze. Można mówić półprawdy - i tutaj jak najbardziej, idę z ważną wiadomością do Karak Hirn, a ty mnie chronisz... Tyle, że jeżeli trafimy na zbrojnych, którejkolwiek strony konfliktu i tak będziemy narażeni. Wissenlandzka Armia po prostu nas przymusi do walki, a Graniczni obrabują. Możliwe, że pierwsi też, bo dowództwo siedzi gdzieś na drugim końcu prowincji. Tu jest wojna i nie ma miejsca na przyzwoitości. Posłaniec musi mieć glejt, a krasnoludzcy gońcy nie zatrzymują się tylko zmierzają w prostej linii do celu. Przystają tylko aby się posilić i unikają wszelkiej konfrontacji. Ludzie nie muszą tego wiedzieć, ale taka praktyka nie jest czyniona bezpodstawnie. Zapach wina był chyba nie najgorszy. Jeżeli poprzerzucali ładunek na wóz lub spili się z rana to nieźle, bo będą jechać powoli czy coś... - Cholera nie jestem w stanie określić czy ślady kopyt to konni czy tylko konie ciągnące wozy. Mogliśmy po prostu ich wyminąć. Wiem co zrobimy... przekroczymy trakt i pójdziemy wzdłuż trasy po południowej stronie. Będziemy się trzymać w oddaleniu, a jak znajdzie się jakieś dogodne miejsce - na przykład wzniesienie czy coś to spróbuję ich oglądnąć i przyjrzeć się czy to handlarze, graniczni czy armia. Szybki rzut oka i odbiegam. Ochrona nie może oddalać się za bardzo od karawany na wypadek pułapki, a nawet konnica nie będzie chętna zasuwać kilkaset metrów pod górę. Przy odrobinie szczęścia może nawet natrafimy na resztę... jeżeli postanowią ominąć Auggen, mają dość jedzenia, aby nie musieć zachodzić do miejscowości. Plan Galeba był śmiały, zakładał wykorzystanie terenu i jego własną szybkość, dzięki której mógł zwiać zanim ktoś zarządzi pościg albo sprawdzenie kto to szpieguje. A nawet jeżeli, Galeb sprintem mógł się oddalić na sporą odległość zanim ktoś dotrze na jego pozycje. Detlef trzymałby się dalej, na dogodnej pozycji, z bronią w pogotowiu i ubezpieczał runiarza. Gdyby jednak odpowiedni teren się nie trafił Galvinson nie miał zamiaru ryzykować. Co najwyżej mogli wtedy zasięgnąć języka w jakimś oddalonym od traktu gospodarstwie. Z bałwanami źle, a bez bałwanów jeszcze gorzej, pomyślał w pewnym momencie. Ostatnio edytowane przez Stalowy : 03-01-2019 o 23:59. |