Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-05-2020, 17:29   #121
Wiedźmołap
 
wysłannik's Avatar
 
Reputacja: 1 wysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputację
Kiedy zaklęcie ochronne było już rzucone Hildebrandowi nie zostało nic innego, jak próba działań ofensywnych wobec płaczki. Znał jeszcze kilka zaklęć, które powinny coś poradzić w starciu z duchami czy demonami. Nie było to żadne potężne zaklęcie, tak naprawdę każdy uczeń w kolegium jest uczony tego zaklęcia, podstawa wszelkich podstaw, ale w tej sytuacji było niezwykle potrzebne, a wręcz niezbędne. Kiedy magią ochronnego kręgu śmierci ciągle trwała, czarodziej ponownie począł splatać moce eteru i formować je w zaklęcie, które nazywane jest magicznym żądłem.
 
__________________
"Inkwizycja tylko wykonuje obowiązki, jakie na nią nałożono. Strach przed nią jest zbyteczny; nienawiść do niej, to herezja." - Gabriel Angelos, Kapitan 3 Kompanii Krwawych Kruków.
wysłannik jest offline  
Stary 25-05-2020, 21:01   #122
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Bastian zawahał się kiedy upiorzyca cięła Laurę w ramię. Dziewczyna jednak nie zdradzała po sobie aby otrzymała cios nie do zniesienia. Mimo iż Rebecke ogarniała furia to Schmith miała sporo szczęścia wychodząc ze zwarcia z mało poważnymi ranami. Winckler mógłby ruszyć na potwora, ale cały czas wolał trzymać się blisko kapłana. Greta wystrzeliła z kuszy. Bełt dosięgnął celu co rozwścieczyło Płaczkę. Wibrujący w powietrzu ryk potwora zwiastował, że czarodziej nie zdąży postawić swojej zapory na czas. Łowca wampirów opóźniał nieuniknione starcie wystarczająco długo. Musiał zająć się potworem. Nie mogła być to walka pełna nerwów i nieprzemyślanych manewrów. Winckler postawił zatem na spokój…

Bastian był łowcą wampirów, którzy byli szkoleni w bardzo wielu kierunkach. Mimo iż wielu widziało w nich jedynie zabójców wynaturzeń to musieli oni potrafić zdecydowanie więcej aniżeli tylko walczyć. Praca łowcy polegała głównie na zbieraniu informacji. Winckler musiał być spostrzegawczym, potrafić „badać” miejsca zbrodni, skradać się, tropić, ale też przetrwać w dziczy. Mimo iż niemal każdy łowca wampirów odznaczał się stalowymi nerwami, niecodzienną błyskotliwością i opanowaniem to ludzie i tak zapamiętają tylko to jak potrafili kroić krwiopijców. Dla Wincklera i mu podobnych walka była jedynie zakończeniem i finałem śledztwa. Zwykle była ona odpowiednio przygotowana i zaplanowana. Człowiek nie miałby szans z silniejszym oponentem na nieznanym terenie. Każde starcie musiało być zatem opracowane taktycznie, a pole walki przygotowane. Tym razem nie mieli jednak takiego luksusu. Walczyli na terenie, który był odpowiedni dla odprawienia rytuału. Winckler jednak doskonale wiedział co powinien zrobić. Manewry obronne, które wykorzystał działały na jego korzyść. Każdy unik, każde parowanie i niecelny cios upiorzycy dokładał do puli cenne sekundy. To co było przerażające to spokój jaki cechował doświadczonego łowcę. Jego mimika była tak obojętna jakby właśnie jadł zupę w karczmie.

W pewnym momencie Manfred dołączył do starcia co pozwoliło odrzucić przeciwnika poza wyczarowany przez Hildebranda krąg. Płaczka była rozwścieczona, a Bastian spokojnie łapał powietrze i przygotowywał się do kolejnego starcia. Łowca wampirów doskonale wiedział, że czas był ich sprzymierzeńcem, ale czar mógł nie wytrzymać do zakończenia rytuały duchownego. Laura pomysłowo posyłała kamienie w kierunku Płaczki, ale ta zajęła się barierą nie zwracając uwagi na odbijające się od niej pociski. Greta krzyczała, ale Winckler zdawał się być w innym świecie. Skupił się na celu, który zbliżał się nieubłaganie. Wojownik stracił poczucie czasu, ale wiedział, że musiał zrobić wszystko aby tylko Rebecka nie dopadła ojca Weissa. Póki co jego manewry obronne działały dlatego też miał zamiar dalej korzystać z tej taktyki. Nie zmieniało się planu, który doskonale się sprawdzał…
 
Lechu jest offline  
Stary 26-05-2020, 09:37   #123
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację
Upiorzyca była nieprzejednana w swoich chęciach dostania się do kapłana przez postawioną osłonę. Napierała na nią agresywnie miotając rękoma, wrzeszczała i zachowywała się, jakby od przejścia na drugą stronę zależało jej nieżycie. Bo w istocie tak było. Weiss potrzebował jeszcze chwili, by odprawić rytuał odesłania duszy Rebecki do Morra, a płaczka nie mogła na to pozwolić. Kamienie rzucane przez Laurę czy krzyki Grety nie robiły na niej żadnego wrażenia i zupełnie nie zwracała na nie uwagi - liczył się tylko jeden cel: dopaść kapłana!

W pewnym momencie płaczka tak mocno natarła na osłonę, że musiał zareagować sam Hildebrand, utrzymujący osłonę w mocy. Wypowiedział kilka słów prostego zaklęcia i z jego dłoni wystrzelił migoczący promień magicznej energii, który trafił upiorzycę w korpus i odrzucił ją od zasłony. Nieumarła warknęła gniewnie, łapiąc się za zranione miejsce, jakby dotarło do niej, że za kopułą ochronną znajduje się ktoś, kto może ją rzeczywiście zranić. Przebłysk rozwagi był jednak chwilowy, gdyż po chwili znów rzuciła się na ścianę magicznej energii, próbując rozorać ją pazurami.

Przez kolejne długie chwile, które wlokły się niczym wieczność, nie udawało jej się to. Kapłan wciąż siedział na zwłokach Rebecki, mamrocząc coś pod nosem, wokół mogiły zebrali się Bastian, Greta i Manfred, mający ochronić ojca Weissa przed ewentualnym atakiem. W końcu też magiczna osłona puściła, a płaczka rzuciła się w stronę czwórki stojącej przy grobie. Zdążyła pokonać ponad połowę dzielącej ją odległości, gdy nagle zatoczyła się, zastygła w miejscu jak rażona prądem a następnie kontury jej ciała zaczęły się rozmywać, aż w końcu zupełnie rozwiała się na wietrze, niczym zdmuchnięty z dłoni popiół.

Dokonało się.
Pieter Weiss zakończył rytuał odesłania.

Wokół pojawiła się nagle lekka mgiełka i zrobiło się nieprzyjemnie chłodno. Nagle wasz wzrok przykuła postać stojąca przy bramie cmentarza. To była kobieta w szacie z kapturem. Zbliżała się, sunąc przez mgłę, jakby jej stopy zupełnie nie dotykały podłoża. Gdy znalazła się blisko, zsunęła kaptur z głowy, odsłaniając młodą, ładną twarz i długie, blond włosy.

Spojrzeliście na kapłana, który zdążył już wyjść z wykopanej mogiły i ledwo trzymał się na nogach. W oczach miał łzy. Szepnął tylko:
- Rebecka? – po czym pobiegł w kierunku kobiety.
Niestety, nie udało mu się jej przytulić; przeniknął przez jej sylwetkę jak przez ducha. Zatrzymał się za nią i odwrócił. Widzieliście, że rozmawiali ze sobą.
W szeleście szeptów słyszycie tylko niektóre słowa zjawy, które odbijały się nienaturalnym echem:
- Musisz zaopiekować sie naszym dzieckiem. Dopilnuj, by wyrosła na dobrą kobietę i dbaj także o siebie samego. Postaraj sie też zapomnieć i wybaczyć mi wszystkie moje błędy i złe decyzje. Żegnaj, mój ukochany. A was - tutaj zwróciła się w waszą stronę - [i]przepraszam za wszystkie złe rzeczy, które spotkały was z mojej ręki. To nie byłam prawdziwa ja.

Po wypowiedzeniu ostatnich słów, kobieta rozpłynęła się w powietrzu, a otaczającą ją mgłę rozwiał delikatny wiatr. Zza chmur przebiły się nieśmiałe promienie słońca, jakby dodatkowo chcąc zaznaczyć, że było już po wszystkim. Kapłan wrócił do was, a jego blada twarz ściągnięta była zmęczeniem. Czoło zroszone miał potem.
- Zrobiliśmy to, udało się. - Uśmiechnął się szeroko. - Rebecka dostała się do Domu Morra, jej dusza została uratowana, a wioska nie musi już obawiać się upiornej płaczki. Dziękuję wam z całego serca, bez was nie byłbym w stanie tego dokonać.

Poklepał Hildebranda i Manfreda po ramionach.
- Oczywiście zajmę się Klarą, ale dziewczynka zostanie pod opieką swoich przybranych rodziców - powiedział. - Powinniśmy wracać do Munkenhof i obwieścić ludziom, co się działo i że daliśmy radę sprowadzić spokój na okoliczne ziemie. Tylko jeszcze jedną prośbę mam do was... - Nagle spoważniał. - Wiem, że mocno nagrzeszyłem, romansując z Rebecką i płodząc z nią dziecko, ale chcę odpokutować swoje winy i być najlepszym kapłanem, na jakiego zasługuje Munkenhof. Czy w raporcie dla ojca Brimfelda moglibyście pominąć ten szczegół? Wiem, że jako kapłan Morra nie powinienem dać się ponieść uczuciom, ale serce nie sługa, jak to mawiają. Czuję, że jestem ludziom z wioski coś winien a nie chciałbym stracić swojego stanowiska. Oczywiście zrozumiem, jeśli odmówicie, macie do tego pełne prawo, ale jedyne o co proszę, to szansa...

 
Ayoze jest offline  
Stary 26-05-2020, 11:14   #124
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Laura widząc że jej metody rozpraszania nie działają postanowiła na coś innego. Na coś bardzo głupiego i niebezpiecznego. Wyciągnęła miecz-relikwię i zaczęła się przekradać z powrotem.

Już była blisko już zbierała w sobie odwagę by skoczyć i ciachnąć zjawę po plecach. Bariera poszła! Laura wyrwała się do przodu!. Ale wszystko ustało. Zjawia znieruchomiała i znikła, zamiast niej pojawiła się inna ..nie zjawa. Duch.

Laura wypuściła z siebie powietrze całą odwaga jaka zbierała by zaatakować, ulotniła się i dziewczyna poczuła się oble. Schowała relikwie za pas.

- Taaaa wracajmy, pewnie już nam się kolejna doba zaczęła naliczać w karczmie. - Powiedziała rozglądając się jeszcze czy będzie trzeba coś jeszcze zrobić. No może zakopać zwłoki ale to na pewno ogarnął Bastian i Manflerd.

Na słowa kapłana po prostu wzruszyła ramionami. Na pewno nie ona będzie pisała raport...jeszcze tak dobrze pisać nie umiała, a jeśli ktoś się jej spyta...No cóż, przybyli znaleźli kapłana i pomogli mu odesłać zjawę w zaświaty, co się tutaj bardziej rozgadywać.
 
Obca jest offline  
Stary 27-05-2020, 09:19   #125
 
Umbree's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputację
Z ciekawością ale i delikatnym niepokojem patrzyła na płaczkę napierajacą na ich zasłonę. Ile musiało być w tym stworze nienawiści do żywych, skoro tak konsekwentnie chciała się do nich przedrzeć, a ile po prostu strachu, ze za chwilę może zniknąć z tego świata? O ile taki potwór odczuwał tak ludzkie uczucie jak strach. Miała nadzieję, że kiedyś będzie w stanie popracować bliżej i dłużej nad zachowaniami takich upiorów, bo był to zdecydowanie ciekawy temat i z pewnością przydałby się wszystkim polującym na takie wynaturzenia. Gdy to wszystko się skończy, będzie musiała zrobić sporo notatek na temat płaczki i już nie mogła się doczekać posiedzenia nad pergaminem.

Dziwiła się trochę, dlaczego Laura nie użyła na upiorze magicznego oręża, ale z drugiej strony może i lepiej? Ich towarzyszka nie była wojowniczką i gdyby ściągnęła na siebie uwagę Rebecki, mogłaby mieć problemy w bezpośredniej walce. Na szczęście Hildebrand utrzymujący ich bańkę miał jeszcze w zanadrzu czar, którym zaskoczył bestię i odrzucił ją gdzieś między nagrobki. Ile znaczyło teraz posiadanie uzdolnionego magicznie kompana w drużynie! Greta wiedziała, że bez niego byłoby bardzo ciężko pozwolić Weissowi dokończyć rytuał. Stała w pozycji bojowej obok czarodzieja z uniesionym mieczem, gotowa chronić jego i kapłana, w razie, gdyby potwór dostał się za zasłonę. Może i zwykła broń nie działała na wrzaskunkę, ale mogła chociaż poprzeszkadzać.

W końcu zasłona zniknęła, a bestia z okrzykiem ruszyła w ich stronę. Greta przygotowała się do walki, gdy nagle z pełnym zaskoczeniem przyjęła, że ciało upiorzycy zaczęło się rozwiewać i po chwili zupełnie zniknęła. Czyli kapłanowi jednak udało się dokończyć rytuał.

- Dobra robota z tym kręgiem ochronnym i zaklęciem, Hildebrandzie - powiedziała do kompana, gdy wszystko się skończyło. - Bez ciebie byłoby ciężko.
Przetarła czoło i schowała miecz do pochwy. Gdy ujrzała jakąś postać przy bramie stwierdziła, że być może zrobiła to zbyt wcześnie, ale okazało się, że to dusza Rebecki przybyła, by pożegnać się z kapłanem.

Hansen przyglądała się scenie i tylko skinęła głową kobiecie, gdy ta przeprosiła ich za swe uczynki. Chwilę później brat Weiss miał do nich prośbę związaną ze swą dalszą posługą w Munkenhof. Był tylko człowiekiem, który zbłądził, rozdarty między uczuciami do kobiety, a służbą dla Morra. Greta nie miała problemu z podjęciem decyzji.

- Masz moje słowo, że ojciec Brimfeld dowie się tylko o zjawie w wiosce i twojej próbie walki z nią. Możesz spokojnie kontynuować pracę w Munkenhof - stwierdziła jak zawsze stoickim, niemal wypranym z emocji głosem. - Usypmy mogiłę dla Rebecki, chodźmy po Klarę i wracajmy do Munkenhof. Trzeba nam odpocząć, a potem zbierać się w drogę powrotną do stolicy.

W duchu cieszyła się, że udało im się doprowadzić sprawę do końca i do Bechafen wrócą z dobrymi nowinami.
 
Umbree jest offline  
Stary 27-05-2020, 10:56   #126
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Zdecydowanie nie można było nazwać tego walką.
Upiorzyca praktycznie biorąc nie zwracała uwagi na nic i na nikogo i za wszelką cenę usiłowała dopaść kapłana. Całkiem jakby zdawała sobie sprawę z tego, że kwestia zakończenia rytuału to sprawa jej być albo nie być - przynajmniej na tym świecie.
No i okazało się, że upiorzyca miała rację - ledwo rytuał dobiegł końca, skończył się również "żywot" upiorzycy. Zapewne zostało przerwane i unicestwione plugawe zaklęcie, które więziło ducha Rebecki.
A to Manfred przyjął z wielką ulgą, bowiem nawet z pomocą czarodzieja i magicznego miecza mogliby mieć poważne kłopoty...

O tym, iż rytuał powiódł się nad podziw dobrze, przekonali się, gdy pojawił się duch kobiety, tym razem w całkiem pokojowych zamiarach. Ale i tak zwiadowca ucieszył się, gdy Rebecka na zawsze zniknęła w Ogrodach Morra.
- Najwięcej zasługi w powstrzymywaniu paczki należy przypisać Hildebrandowi - stwierdził.

Prośbę kapłana potraktował ze zrozumieniem. Każdy mógł zbłądzić, a błąd Pietera można było naprawić. I lepiej żeby Weiss zrobił to tutaj, gdzie jego obecność mogła się przydać.
Zdecydowanie mogła się przydać.
- Uważam, że nie musimy o tym mówić - powiedział.
Podobnie jak nie zamierzał mówić o tym, że podebrał kapłanowi sakiewkę ze złotem. Miał za to zamiar odłożyć ją na miejsce, gdy tylko wrócą do świątyni.

- Proponowałbym odpocząć dzien lub dwa, a potem wyruszyć w drogę - skomentował słowa Grety.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 27-05-2020 o 11:01.
Kerm jest offline  
Stary 30-05-2020, 22:02   #127
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Smile Dziękuję za dialog Umbree

Niepodważalną zaletą Wincklera była cierpliwość. Łowca wampirów nigdy nie gnał przed siebie jeżeli nie było takiej potrzeby. Pole bitwy, upływający czas, mnogość sojuszników… Wszystko stało po jego stronie dlatego nie widział powodu aby wychodzić poza magiczną barierę postawioną przez Hildebranda. Wojownik spokojnie łapał oddech będąc na tyle opanowanym aby opuścić miecz i dać odpocząć nadgarstkowi. Czarodziej w pewnym momencie wyczarował magiczny pocisk, który odrzucił Płaczkę od bariery. Ta jednak nie ustępowała i po krótkiej chwili znowu starała się dopaść ojca Weissa.

Bastian wraz z Gretą i Manfredem nie pozwoliliby dobrać się kapłanowi do skóry i mimo iż nie potrafili zranić bestii to byli w stanie wywalczyć cenny czas niezbędny do zakończenia rytuału. W końcu jednak proces dobiegł końca. Bariera puściła, ale maszkara nie zdołała zetrzeć się z broniącymi kapłana ludźmi. Chłód, który zapanował na cmentarzu chwilę później wzmógł czujność Wincklera. Mężczyzna nie reagował jednak kiedy u bram cmentarza stanął kolejnych duch. Szósty zmysł podpowiadał mu, że Rebecka nie stanowiła już zagrożenia.

Kiedy kapłan zaczął swoją rozmowę z ukochaną Winckler wskoczył do dołu i ściągnął z nadgarstków trupa swoje kajdany. Były one jedyną pamiątką z czasów ściągania poszukiwanych listem gończym bandytów. Bastian nie chciał się ich pozbyć przez chwilę nieuwagi. Duch kobiety nie tylko chciał zatroszczyć się o swoje dziecko, ale też przeprosić za problem, który wyrządziło jej złe alter-ego. Zdaniem łowcy wampirów głównym winowajcą był brat Pieter zatem w jego mniemaniu Rebecka była zupełnie niewinna. Trafiła na tchórza, który ponad dobro jej i dziecka przedłożył własną wygodę i ciepłe stanowisko. Z drugiej strony duchowny szczerze żałował, a to było już coś.

Zdaniem Bastiana ojciec Pieter powinien ponieść karę, ale łowca wampirów był w stanie przystać na to aby była nią dozgonna, pełna wyrzeczeń i trudów służba dla społeczności Munkenhof. Winckler nie był surowy i postanowił nie wspominać w raporcie dla ojca Brimfelda o paskudnym występku jego przyjaciela. Inni potwierdzili, że zrobią podobnie. Łowca wampirów nie chciał dłużej tego roztrząsać dlatego bezceremonialne wziął w ręce łopatę i zaczął zasypywać ciało pokrzywdzonej przez los kobiety. Oby dusza Rebecki zaznała spokoju w Ogrodach Morra…


Ostatnia misja nie należała do łatwych. Paskudna pogoda, spotkanie z iście morderczym karczmarzem, przedłużające się poszukiwania ojca Weissa i kilka naładowanych emocjami starć. Mimo iż Bastian Winckler miał stalowe nerwy to nie nawykł do powierzania swojego bezpieczeństwa komukolwiek. Nie spodziewał się, że inni będą znacznie bardziej przydatni od niego. Mimo iż od powrotu z Munkenhof minęły dobre dwa miesiące to łowca wampirów nadal doskonale pamiętał całą wyprawę. Przypominała mu ona jak wiele jeszcze było przed nim.

Tamtego dnia w końcu udało mu się odsapnąć i znaleźć czas na wyjście do ukochanej dziczy. Pamiętał jak z Gretą rozmawiali o wspólnym łapaniu ryb, ale do końca nie był pewien czy kobieta da się odciągnąć od ksiąg i pergaminów nad rzekę. Co ciekawe, w momencie, gdy jej zaproponował wspólny wypad, siedziała właśnie z piórem nad kartką papieru i coś tam skrobała, ale nie miała problemu, by się od tego oderwać - w końcu nie samą pracą człowiek żyje, a Bastian był człowiekiem ciekawym i z przyjemnością przyjęła jego zaproszenie. Wojownik zdecydował się zaryzykować, w wyniku czego siedzieli na składanych siedziskach zajmując się łowieniem. Mężczyzna wiedział, że luźno rozmawiając nie złapią wiele, ale wolał cieszyć się towarzystwem, niż wpatrywać w ciszy w wartki strumień.


Poranek tamtego dnia był bardzo przyjemny. Chociaż ostatnimi czasy napadało trochę śniegu, to po niebie leniwie płynęło ledwie kilka białych chmur, a słońce dawało o sobie znać od wschodu do zachodu, mieniąc srebrem zalegający wszędzie biały puch. Niemal bezwietrzna pogoda sprawiała, że było podejrzanie cicho. Nad rzeką, która jakimś cudem nie została skuta lodem (a przynajmniej nie wszędzie), dało się słyszeć jedynie szum wody i śpiew ptaków, które wraz z nastaniem zimy nie uszły gdzieś w cieplejsze rejony. Powietrze było czyste i wolne od woni miasta.

- Temat Płaczki i przekleństw jakie mogą taką trzymać na tym padole już wyczerpałaś? – zapytał Winckler pamiętając, że Hansen sporządziła masę notatek dotyczących ich ostatniego śledztwa.

- Pewnie nie, ale to, czego się dowiedziałam, to zapisałam - powiedziała, zerkając na Bastiana. - Kto wie, może jak spotkam jeszcze kilka takich straszydeł, to z pomocą ojca Brimfelda wydam jakiś oficjalny „Przewodnik dla łowców bestyi wszelakich”? - zaśmiała się. - Ale chyba to nie jest czas, żeby rozmawiać o pracy, prawda? Skupmy się na doznaniach. - zaciągnęła się rześkim, zimowym, leśnym powietrzem. - Wspaniale się tu czuję. Miałeś dobry pomysł, żeby mnie tu wyciągnąć. Daleko od miasta i jego zgiełku. Chociaż pewnie nic nie złowię, to cieszę się, że jestem tu. Z tobą. - Uśmiechnęła się do niego. Mógł odczuć, że zachowuje się inaczej, niż przy pracy. Była bardziej rozluźniona i przystępna.

- Wbrew pozorom nie przyszliśmy tu łowić ryb. – uśmiechnął się Winckler. – Warunki niby dobre, ale ja tam wolę porozmawiać. Zacząłem od pracy, bo to dla mnie stabilny grunt. Moja działka jest tak obszerna, że na niewiele poza jej uprawianiem mogę sobie pozwolić. Nawet łowiectwo zdaje mi się tego częścią. Z drugiej strony wydaje mi się, że przez bogatych rodziców sporo czasu zmitrężyłem na zachcianki młodości i zabawę. Jak już napiszesz ten swój przewodnik to z chęcią skorzystam chociaż nie potrafię czytać. – zaśmiał się mężczyzna. – Skryba słono sobie policzy za taką lekturę. Chyba, że załatwię sobie lektora po znajomości… - Winckler zauważył, że miał „branie”, ale początkowo zupełnie nie zwracał na nie uwagi. – Podczas twoich nauk pewnie nie miałaś wielu okazji do marnowania czasu na coś innego niż samodoskonalenie?

- Jeśli chcesz, możemy zacząć naukę czytania i pisania w wolnych chwilach. - Zaproponowała, patrząc na niego. - Co do moich nauk, to w nowicjacie nie miałam właściwie czasu na nic, ale też dużo się nauczyłam przez to, że braciszkowie traktowali nas jak swoje sługi. Myłam podłogi, przygotowywałam posiłki, prałam, sprzątałam, a w międzyczasie jeszcze się uczyłam rzeczy związanych z kultem mojego boga. Czasami byłam tak zmęczona, że zasypiałam na wykładach - zaśmiała się krótko. - No ale było, minęło. Wtedy wspominałam ten czas jako mordęgę, ale teraz widzę, że dużo mi to dało. A co do łowienia ryb, to też tak właśnie myślałam, że nie wyciągnąłeś mnie tutaj, żeby mnie uczyć, jak je łapać. Chociaż może coś na obiad złowisz. - Wyszczerzyła się, wskazując skinieniem głowy, że sznurek na wędce Bastiana drga. - Nie zamierzasz nic z tym zrobić? - Zapytała wesoło.

Bastian spojrzał na podrygującą wędkę i jednym płynnym ruchem zaciął branie. Po chwili miał już w ręce małą rybkę, która miała tym razem sporo szczęścia. Wojownik delikatnie ściągnął ją z haczyka i wypuścił do lodowatej wody. Po nałożeniu świeżej przynęty mężczyzna znowu zarzucił.


- Musi przysłać starszych braci. – zaśmiał się. – Z takiej drobnicy więcej skrobania i obierania niż jedzenia by było. – wojownik westchnął. – Z chęcią podejmę naukę. Mimo iż najmłodszy nie jestem to nadal bardzo dużo przede mną jeżeli chodzi o doświadczenie w mej profesji. Czasem odnoszę wrażenie, że do tego dnia dożyłem tylko dzięki szczęściu początkującego. – spojrzał na kobietę. – Co do naszych ostatnich „przygód” to nie uważasz, że ojciec Weiss zachował się zbyt asekuracyjnie w znajomości z Rebecką? Mam na myśli czasy kiedy jeszcze nie pojawił się ten niegodziwy typ i kobieta żyła. Wiadomo, że obecnie najlepiej dla społeczności aby ojciec Pieter poświęcił się dla dobra swych owieczek, ale wcześniej… Moim zdaniem za życia Rebecki za bardzo patrzył na swoją wygodę. Nie uważasz?

- Przede wszystkim uważam, że nie powinien dopuścić do takiej sytuacji, w jakiej się znalazł, a jeśli już się zakochał, to powinien był zrzucić habit - odparła Greta. - Mam wrażenie, że po prostu tak mu było najwygodniej, albo do końca miotał się w swoich uczuciach do tej kobiety i Morra. Prawdy nie poznamy, ale pewnie gdyby wcześniej się określił, to nic złego nie stałoby się Rebece. Tak przynajmniej myślę, bo wtedy byliby razem i być może Weiss przeciwstawiłby się temu dziwnemu mężczyźnie, który ponoć rzucił na nią urok. Nie zastanawiało cię to, że widząc, że Rebecka się zmieniła, kapłan nie zrobił nic, by dowiedzieć się od tego człowieka, co tak naprawdę jej zrobił? Skonfrontować się z nim? - Spojrzała na niego ciekawa jego spojrzenia na tę sytuację. - Moim zdaniem tak nie zachowuje się mężczyzna, który kocha kobietę i gotów jest ją chronić.

- Nie chciałem aby opinia, że kapłan nie zachował się jak mężczyzna wyszła ode mnie, bo pomyślałabyś, że się przechwalam jaki to ze mnie męski samiec i bohater. – zaśmiał się Bastian. – Niemniej jednak zupełnie się z tobą zgadzam. Jeżeli facet kocha kobietę to dla niej bez wahania zmieni swoje życie. Co prawda odejście z zakonu to spory krok i zapewne duże ryzyko. Ojciec Weiss przez lata musiał się szkolić aby odpowiednio pełnić posługę. Aby zająć się czymś innym musiałby znaleźć profesję, którą by potrafił wykonywać, a poza tym zapewnił sobie i swojej rodzinie godny byt. – Winckler nieco spoważniał. – Moim zdaniem uczony nie szukałby długo i miałby w czym wybierać. Daleko nie szukając skryba. Rebecka mogła być oczerniana przez całą społeczność i mogła ryzykować swoją reputację, zdrowie i rozłąkę z własnym dzieckiem podczas gdy nasz kapłan chciał zostać na ciepłej posadce. Jakie to wygodne… - westchnął wojownik. – Wybacz, że tak to przeżywam, ale odbieram to nieco osobiście. Sam stałem przed podobnym wyborem i byłem na etapie zmiany fachu kiedy los stwierdził, że mam zostać łowcą wampirów do końca życia. Zwyczajnie moja narzeczona została zabita przez kolejnego krwiopijcę, a ja zamiast szukać roboty jako gajowy czy traper musiałem się nim zająć. Czasem przeznaczenie nie chce abyśmy zeszli z raz obranej drogi jednak w przypadku ojca Pietera ja nawet nie widziałem takich zamiarów. Przez niego zginęła wartościowa kobieta, a bezkarny plugawiec gdzieś tam chodzi po Starym Świecie… Miejmy nadzieję, że będzie bardzo dobrym kapłanem i wyciągnie z tych wydarzeń jakieś wnioski. Tego mu życzę mimo iż jako jedyny zastanawiałem się czy nie powinna spotkać go kara. – mężczyzna spojrzał na Gretę z delikatnym uśmiechem. – Pewnie jestem niewiele młodszy od ojca Weissa. Mogę sobie podumać jak to było za czasów młodości. Ty jednak masz naprawdę dojrzałe spojrzenie na tę sprawę zważając na twój wiek.

- Powiem ci szczerze, że przez jakiś czas po wyjeździe z Munkenhof zastanawiałam się, czy dobrze postąpiliśmy, nie mówiąc ojcu Brimfeldowi całej prawdy. Na początku uważałam, że każdy ma prawo się zagubić w swoich uczuciach i emocjach, było mi też Weissa trochę po ludzku szkoda, ale gdy zaczęłam o tym rozmyślać na chłodno, to myślę, że powinien odpowiedzieć za wszystko, gdyż po prostu było mu z tym romansem i jednoczesną posługą Morrowi bardzo wygodnie. Jednocześnie nie zrobił nic, aby przeciwstawić się człowiekowi, który rzucił urok na Rebeckę. A gdyby rzucił urok na połowę wioski? Też nic by nie zrobił? Wiem, że najłatwiej jest oceniać nie będąc w skórze drugiego człowieka, ale jego zachowanie było w moim odczuciu niegodne miana kapłana. Tak jak mówisz, miejmy jednak nadzieję, że wyciągnie wnioski i odpokutuje to wszystko. Zmieniając temat: masz jakieś konkretne plany na najbliższe tygodnie? Zostajesz w Bechafen, czy gdzieś wyjeżdżasz? - Greta spojrzała mu głęboko w oczy.

- Póki co zostaję. – powiedział Winckler uśmiechając się lekko. – Muszę jeszcze dopiąć kilka spraw. Jak bym miał zająć się jakimś dziwadłem to też postaram się zrobić to w okolicach Katedry. – wojownik utrzymywał kontakt wzrokowy. – Ty póki co też zostajesz? Jak znajdziesz czas możemy zacząć naukę czytania i pisania. W zamian mogę uchylić rąbka tajemnicy tego na czym ja się znam. Dużo tego co prawda nie ma, ale znałem mniej utalentowanych… - zaśmiał się Bastian.

- Jasne, możemy uczyć się od siebie, tak chyba będzie najciekawiej - powiedziała, uśmiechając się do niego. - Na razie też nigdzie się nie wybieram, ale w przypadku ojca Brimfelda niczego nie można być pewnym. Równie dobrze może mieć dla mnie jakieś zadanie po powrocie do Katedry. Gdybym jednak była wolna, a ty miałbyś jakieś zlecenie na oku, służę pomocą. We dwójkę zawsze raźniej, czyż nie? - Szturchnęła go lekko łokciem w bok.

- Nie chciałbym ciebie narażać. – uśmiechnął się mężczyzna. – Los mi pokazał, że moich towarzyszy często spotyka paskudna śmierć. Co innego kiedy zajmujemy się czymś w naszej grupie specjalnej, a co innego kiedy gonię za marami przeszłości… Kiedyś ktoś mądry powiedział mi żeby ze swojej pracy nie robić sprawy skrajnie osobistej. Ja jednak nie potrafię odseparować potworów od emocji, bo pozbawiły mnie one całej rodziny i kilku innych wartościowych osób. Póki co udaje mi się jakoś kalkulować na chłodno i wygrywać z napotkanymi bestiami, ale obawiam się, że kiedyś emocje wezmą górę, czegoś nie przewidzę i ktoś zginie. – Bastian westchnął. – Jak zwykle jest ze mną wesoło tak ostatnio przynudzam, co nie? – zaśmiał się tym razem samemu szturchając kobietę łokciem. – Wolałbym po prostu sam brać odpowiedzialność za swoje czyny, bo w przeszłości zawsze był ktoś kto swoim bólem amortyzował mój upadek. To się nie może powtórzyć, rozumiesz? – zapytał i spojrzał jej w oczy.

- Rozumiem, ale nie chciałabym, żeby tobie coś się stało - odparła. - Mogłabym mieć na ciebie oko, wspólnie zawsze lepiej stawiać czoła przeciwnościom losu. Tak, wiem, zabrzmiało to trochę dwuznacznie, ale… powiedzmy, że nie jesteś mi obojętny. - Spojrzała mu prosto w oczy i miała nadzieję, że domyśli się, o co jej chodzi. - Powinniśmy spędzać ze sobą więcej czasu, zwłaszcza, gdy ten czas mamy. Nie wiadomo, co będzie jutro. A pchanie się samotnie w paszczę niebezpieczeństwa, to nie jest dobry pomysł. I nieważne, ile razy wyszedłeś z tego cało. - Uśmiechnęła się do niego, gdy wciąż wpatrywali się w siebie.

Przez chwilę mogłoby się wydawać, że zwykle opanowany, mający na wszystko sensowną odpowiedź łowca wampirów został zbity z pantałyku i się zawstydził. Była to jednak tylko chwila. Mężczyzna objął delikatnie Gretę po czym złożył na jej ustach krótki, ale namiętny pocałunek. Była w nim pewność siebie. Ku jego zadowoleniu, kobieta również poddała się chwili.


- Pewnie zauważyłaś, że nieco zardzewiałem w relacjach damsko-męskich… - powiedział do Hansen cały czas ją obejmując. - Postaram się nie pchać do Ogrodów Morra. Mam nadzieję, że uda nam się spędzić razem więcej czasu. Byłbym bardzo z tego rad. - mężczyzna spojrzał na sprzęt wędkarski. - Chociaż dzisiaj chyba będziemy musieli zjeść w gospodzie. - uśmiechnął się, a Greta się zaśmiała.

- Na to wychodzi, ale było warto - powiedziała, przejeżdżając dłonią po policzku mężczyzny i uśmiechając się lekko. - Ja też nie jestem dobra w tych relacjach, ale myślę, że razem do wszystkiego dojdziemy. Najważniejsze, że chcemy dać sobie szansę na coś ciekawego i mam nadzieję trwałego. Cieszę się, że wyszliśmy ze sfery niedopowiedzeń i możemy przejść do kolejnego etapu z naszą znajomością. - Wyszczerzyła się do niego.

- Ej! Nie tak szybko! – zaśmiał się łowca wampirów. – Masz do czynienia ze starszym mężczyzną więc musisz zwolnić tempo… - wybuchł śmiechem Winckler.

Łowca wampirów już od pewnego czasu czuł, że między nim a Hansen zaiskrzyło. Nie chciał się spieszyć i miał kilka obaw związanych z jego przeszłością. Jak to on Bastian bał się, że kostucha zabierze następną ważną dla niego osobę. Być może los nie postawił na nim piętna wiecznego samotnika tylko dawał mu do zrozumienia, że była mu pisana bratnia dusza, z którą bez ogródek będzie mógł porozmawiać, wspólnie żyć i dzielić pasje? To mogło być to. Liczył na to…
 
Lechu jest offline  
Stary 31-05-2020, 14:44   #128
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację
Ojciec Weiss rozpromienił się, słysząc waszą odpowiedź.
- Dziękuję, naprawdę dziękuję - powiedział nieco wzruszony. - Zrobię wszystko, co w mojej mocy, by odpokutować swoje grzechy i przysłużyć się społeczeństwu wioski.
Po jego słowach Bastian i Manfred chwycili za łopaty i zakopali zwłoki Rebecki, usypując na jej mogile niewielki kopczyk. Wróciliście do świątyni, gdzie Klara czekała grzecznie, bawiąc się z Tośkiem. Dziewczynka miała kilka pytań, ale kapłan umiejętnie poradził sobie z odpowiedziami, zaspokajając jej ciekawość i mogliście wyruszyć w drogę powrotną do Munkenhof.

Wasze pojawienie się w wiosce z żyjącym kapłanem bardzo ucieszyło mieszkańców Munkenhof, którzy z trwogą wysłuchali przy piwie wszystkich opowieści o Pieterze spod dzwonu, upiornej płaczce i ożywionych zwłokach Rebecki Schwarz. Niektórzy mężczyźni stawiali Manfredowi i Bastianowi podwójne kolejki, by po raz kolejny usłyszeć tę samą historię. W tak spokojnym i wręcz nudnym miejscu ostatnie wydarzenia były dla lokalnych czymś niesamowitym i niespotykanym.

Nawet krasnolud Barug, właściciel gospody "Przy promie" stwierdził, że w związku z powodzeniem waszego zadania i przyprowadzeniem kapłana żywego do wioski, nie policzy was za ostatni dzień noclegu. To był zdecydowanie miły gest z jego strony, zwłaszcza, że zostaliście w Munkenhof jeszcze dwa dni, odpoczywając i nabierając sił na drogę powrotną do Bechafen. W tym czasie widzieliście kapłana Weissa pośród ludzi, a serdeczności kierowane w jego stronę świadczyły o tym, że był tutaj bardzo lubiany.

Kolejne dwa dni minęły, jak z bata strzelił i żegnani przez kapłana oraz mieszkańców Munkenhof wyruszyliście w drogę do stolicy, choć w niepełnym składzie. Hildebrandowi wciąż po głowie chodził tajemniczy mężczyzna, który rzucił urok na Rebeckę i postanowił zostać jeszcze kilka dni w wiosce, by rozejrzeć się po okolicy i przeprowadzić własne śledztwo. Pozostali pewnie również by zostali, gdyby nie fakt, że ojciec Brimfeld z pewnością oczekiwał na wieści o swoim przyjacielu.

Wiedzieliście, że te go ucieszą, tak samo jak sprowadzenie do Katedry dwóch ważnych dla kultu przedmiotów - magicznego miecza oraz palca św. Hildreda. Kto wie, może po zdaniu raportu Brimfeldowi w końcu będziecie mieć trochę czasu dla siebie, gdyż ostatnie tygodnie spędzone na pracy dla Katedry były męczące i urlop z pewnością by się wam przydał.

O tym właśnie rozmawialiście, gdy w strugach lejącego deszczu zostawialiście za sobą uwolnione od upiornej płaczki Munkenhof.

 
Ayoze jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172