|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
21-01-2007, 20:08 | #21 |
Reputacja: 1 | Alex Alex obudził sie gdy poczuł na twarzy promienie słońca i usłyszał współtowarzyszy. Był głodny i spragnony, może pójdziemy na jakies polowanko i upolujemy tłustego warchlaczka, a później mogę iść do miasta. Zapowiada sie ciekawie, moze nawet poznam kilka osób i w końcu przeżyje przygodę swojego życia.Moze i nie jestem zbyt dośwaidczony, ale bede walczył u boku swoich kompanów
__________________ Drodzy gracze żeby Vaardanca był zadowolony i żeby można było później wydać książkę na podstawie tej sesji proszę o porządne posty 8-10 linijek i żeby były dobrze napisane ;) |
21-01-2007, 20:14 | #22 |
Reputacja: 1 | Ciepłe i jasne promienie słońca obudziły ją, rażąc w oczy. Otwierała je powoli, zamykając je raz po raz by uniknąć oślepiającego światła. Gdy już na dobre się przebudziła ujrzała siano, które było wręcz wszechobecne. Ześlizgnęła się cicho ze stogu i optrzepała z źbeł ubranie. Potem usiadła i poczęła przeczesywać dokładnie palcami włosy w poszukiwaniu traw, które wkradły się między nie. Rozkoszowała się przy tym cudowną, ptasią muzyką i błękitem nieba. Wkrótce wstali jej towarzysze. Najpierw krasnolud Muran, bo chyba tak brzmiało jego imię, później Larch. Kiedy wstał EsQuero podniosła się i zaczęła przysłuchiwać dialogowi, który prowadzili. Jako że nie czuła zbyt silnego głodu nie musiała iść do miasta, ale chciała uzupełnić zapasy strzał i jakieś pachnące mazidło do kąpieli. Do Larcha: -I ja pójdę wraz z wami. Mam kilka rzeczy do kupienia przed wyprawą. Poczekajcie tylko chwilę, gdzyż muszę się spakować do kupy.- mówiąc to podniosła z ziemi swój łuk i kołczan, wzięła torbę z resztą ekwipunku i pobiegła w kierunku mężczyzn. |
21-01-2007, 21:45 | #23 |
Reputacja: 1 | -Oślepiające światło padło na moją twarz. "Światło słoneczne- pomyślała-a więc jest ranek. Ale jak? Przecież przed chwila była gdzie indziej. Nie ważne. Już nic mnie teraz nie zdziwi"- Podniosłam się i zeszłam kupy siana. Otrzepałam ubranie i włączyłam się do rozmowy, tudzież moich kompanów. -Pójście do miasta jest dobrym pomysłem. Każdy z nas pewnie chce przed misją załatwić parę spraw. Aaaa...-Jęknęłam. Poczułam okropny, przeszywający ból w ręce. Padłam na kolana. Ból po chwili przeszedł. Był straszny jak by coś rozrywało mi rękę. Nie zdziwiło mnie to za bardzo. To nie był pierwszy raz. Jeszcze chwilę nie mogłam się podnieść. Jednak w końcu zdołałam.
__________________ Wiatr pchnął twe marzenia w wielki żagiel zapomnienia... :rolleyes: |
21-01-2007, 22:14 | #24 |
Reputacja: 1 | Zdecydowliście ruszyć się do miasta. Spokojnie podążyliście drogą do miasta. Co jakiś czas niewinne chmury zakrywały słońce, dają błogi cień dla ochłody ciał. Zbliżyliście się do miasta. Zwodzony most wisał nad fosą obronną. Na bramię widniał herb w kszałcie tarczy, gdzie lewy róg został wycięty w kaształcie półkola. Na nim zaś widniały dwa symbole na górze łeb wilka, pod nim wznosiła się masywna budowla, przedstawiająca wieżę. Tak wkraczaliście do Middenheim. Miasto znajdowało się na północ od stolicy Imperium Aldorf. Strażnicy nie mieli żadnych zastrzeżeń, co do was. Grupa składająca się z elfów, których osłaniał krasnolud. Lepiej było nie wchodzić w paradę brodatemu wojownikowi, a na bogatych nie wyglądaliście. Miasto budziło się jeszcze do życia, gdzie niegdzie kobiety trzepały dywany przez okno, do ścieków wylewano nocne potrzeby. Kupcy otwierali swoje sklepiki, rzemieśnicy swoje cechy. Patrole strażników miejskich zaczynali swoją pracę. Zajrzeliście do pierwszej karczmy o śmiesznej nazwie " Pod zgniłym jabłkiem". Przed nią stał powóz, na który wynoszo zostały beczki i pakunki. Kilka osób wyszło z niej kierując się w stronę targu. Gospoda liczyła dwa piętra. Duże pomieszczenie n aparterze zawierało salę ze stolikami, gdzie przy każdym stało po cztery krzesła. Pomocnicy gospodarza miotali się, to zmiatając podłogę, to przenosząc czyste kufle z kuchni za bar. Było słychać miły dźwięk szkła butel. Prawdopodobnie przybyła świeża dostawa trunków. Menu było wypisane czarnym tuszem na drewnianej tabli zaraz przy wejściu. Obok menu wisiał dzwonek. Gospodarz spojrzał na was przychylnym wzrokiem. Ucieszył się z waszego widok, prawdopodobnie liczył na dobry zarobek.
__________________ Yami yori mo nao kuraki mono, Yoru yori mo nao hukaki mono Konton no umi yo, tayutoishi mono, konjiki narishi yami no oo Ware koko ni nanji ni negau, ware koko ni nanji ni chikau Waga maeni tachifusagarishi subete no orokanaru mono ni Ware to nanji ga chikara mote hitoshiku horobi o ataen koto o! Giga Sureibu! |
21-01-2007, 22:45 | #25 |
Reputacja: 1 | Krasnolud rozejrzał się po karczmie .Czysta podłoga , wytarte stoły ... całe krzesła . Mruknął cos do siebie trochę niezadowolony z wyglądu wnętrza. Obejrzał się za siebie ... postanowił jednak ze musi być choć odrobine miły dla swoich ( chcąc nie chcąc ) towarzyszy . - Pewnie maja paskudne żarcie i jeszcze gorszy napitek - powiedział starajac się by jego głos brzmiał przekonujaco - może poszukamy czegos przyjemniejszego ? Tu mi smierdzi drozyzną ... Spojrzał na mizdrzacego się do niech karczmarza - tacy sa najgorsi ... - dodał ciszej wskazujac na karczmarza - sikaja do piwa i daja mało słoniny do kaszy |
21-01-2007, 22:59 | #26 |
Administrator Reputacja: 1 | Larch zerknął na menu. Czarne litery to dość ponury kolor, ale treść zachęcała do konsumpcji, szczególnie po porannym spacerze. "Oby tylko jedzenie było lepsze, od nazwy gospody" - złosliwa myśl przemknęła szybko i zniknęła, nie uwidaczniając się na twarzy. Szybkim spojrzeniem obrzucił pomieszczenie, starając się umiejscowić ewentualne zapasowe drogi odwrotu - zwracając szczególną uwagę na znajdujące się zaraz za kontuarem drzwi do kuchni i schody, wiodace na piętro. - Chyba nie jest tak źle - rzekł do krasnoluda - może tak mili goście, jak ty mają tu zniżki... - Gospodarzu - zwrócił się do stojącego za barem oberżysty - czy masz coś przeciw temu, byśmy zestawili dwa stoły? W jednej jesteśmy kompanii, a porozmawiać łatwiej, gdy wszyscy blisko siebie siedzą. Nie dostrzegając sprzeciwu skręcił w lewo, gdzie osiem stołów czekało na chętnych. Zestawiwszy ze sobą dwa z nich powiedział do reszty: - Jeśli nie macie nic przeciwko - zapraszam. A potem kierując słowa do gospodarza dodał: - Dla mnie podwójna jajecznica. I dużo chleba... Stanął obok wybranego krzesła, pod ścianą, gestem zachęcając resztę do zajęcia miejsc. |
22-01-2007, 13:47 | #27 |
Reputacja: 1 | Alex Elf niechętnie wszedł do karczmy, nie lubił pzresiadywania w takich miejscach, ale skoro kompanii chcą to nie ma nic przeciwko. Wyszukał dogodne miejsce, żeby usiąść i nikomu nie wadzić, oparł swoją broń o ścianę i z przymrużeniem oczu spoglądał, na karczmarza i ludzi znajdujacych się wewnątrz. Czekał, aż towarzysze kupią sobie coś, a potem sam skorzysta frykasów tejże gospody...Fuj, aczkolwiek czuł że jest głodny więc nie miał wybory.Co mnie nie zabije to mnie wzmocni-pomyślał.
__________________ Drodzy gracze żeby Vaardanca był zadowolony i żeby można było później wydać książkę na podstawie tej sesji proszę o porządne posty 8-10 linijek i żeby były dobrze napisane ;) |
22-01-2007, 16:43 | #28 |
Reputacja: 1 | Weszłam do karczmy za towarzyszami. Czułam się nieswojo. Jestem wojownikiem, ale przebywanie w miejscach pełnych pijanych stworów nie uśmiechało mi się. No cóż nie miałam większego wyboru. Usiadłam na pierwszym wolnym miejscu jakie zauważyłam obok moich kompanów. Ta karczma przynajmniej była zadbana. Nie miałam ochoty jeść. Przyglądałam sie tylko innym i myślałam nad całą ta sytuacją. "Grupa ludzi zupełnie się od siebie różniących. Nie mają nic wspólnego. W jaki u licha sposób mamy wypełnić te misję." Kida nie należy do osób uległych. Jest raczej konfliktowa i uparta. Jeśli jej towarzysze też są tacy to mogą mieć problem. Była jednak pozytywnej myśli. Zostało jej..im powierzone zadanie i ona chce je wypełnić. Popatrzyła wokół po sali i na swoich towarzyszy. "Hm... to będzie ciekawa misja"
__________________ Wiatr pchnął twe marzenia w wielki żagiel zapomnienia... :rolleyes: |
22-01-2007, 16:45 | #29 |
Reputacja: 1 | Neferi rozejrzła się po wnętrzu. Było całkiem czyste i schludne. Musiała przyznać, że mimo nazwy karczma jest przyzwoita. Usiadła obok swoich kompanów i wzięła menu. "Kasza- odpada, jajecznica- okropność, na mięso trochę za wcześnie"- myślała. Wkońcu zamówiła trochę gotowanych warzyw, kawałek kiełbasy, kromkę chleba i kubeł pitnego miodu. Odłożyła kartę i skierowała uwagę na swoich towarzyszy. Zastanawiała się od czego zacząć rozmowę. - Co sądzicie o tej całej wyroczni? Czy to ma w ogóle jakiś sens? Ja nie dowierzam zupełnie jej słowom. Robię to, ponieważ mam nadzieję, że znajdę przy okazji pewną osobę...
__________________ "Miłość jest dziką siłą. Kiedy próbujemy ją okiełznać, pożera nas. Kiedy próbujemy ją uwięzić, czyni z nas niewolników. Kiedy próbujemy ją zrozumieć, miesza nam w głowach." |
22-01-2007, 18:07 | #30 |
Reputacja: 1 | -Sądzę, że to może być ciekawe, ale osobiście jestem trochę sceptycznie nastawiona. Sensu to nie ma za grosz. No bo popatrzcie na nas. Jesteśmy rózni. Nic nas nie łączy. Każdy do tej pory wiódł własny żywot i nagle staliśmy się zależni od siebie. Gdzie logika. Każdy z nas ma własne cele. Już na samym początku zaczęliśmy sobie dogryzać. Przyznajmy szczerze to nie ma szans. To będzie poprostu zwykły wyścig jak wiele w moim życiu. Kto pierwszy ten lepszy i tyle...- odpowiedziałam tonem pełnym ignorancji. Racja to nie może mieć szans, ale cóż przygoda to przygoda. Może warto...
__________________ Wiatr pchnął twe marzenia w wielki żagiel zapomnienia... :rolleyes: |