|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
22-10-2007, 23:54 | #221 |
Reputacja: 1 | Felix dostrzegł, iż wokół stojącego przed nim elfa zaczyna się zbierać energia Ulgu. Zanim zdążył cokolwiek zrobić uliczkę okrył mrok uniemożliwiający ujrzenie czegokolwiek. Z boku usłyszał jak jeden bandytów został zaatakowany przez Amosa, dźwięki były przeraźliwe. Tuż obok głowy poczuł zimny powiew powietrza. Lliwander wiedział już, iż coś poszło nie tak mocy w tej uliczce było znacznie więcej niż powinno być normalnie. Nagły ból spowodował, iż krzyknął, jego prawe udo paliło jakby ktoś go rozgrzanym metalem piętnował. Niedaleko pies rzucił się na jednego z bandytów wgryzając się mu w krocze, następnie paskudnie wgryzł się w twarz klęczącego bandziora zrywając mu skórę. Jeden z bandytów potknął się i wyrżnął o ścianę poczym padł nieprzytomny. Przywódca jednak zachował zimną krew i przytrzymując się ściany podszedł do miejsca gdzie stał Felix i zaatakował go, jednak w ciemnościach jego korbacz śmignął dosłownie centymetry od głowy młodzieńca. Reszta zbójów zagubiona w ciemnościach nawoływała się, aby odnaleźć drogę lub magów.
__________________ Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę. Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem. gg 643974 Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975 Ostatnio edytowane przez Cedryk : 23-10-2007 o 16:40. |
23-10-2007, 22:05 | #222 |
Reputacja: 1 | Wolfgang nie mógł powstrzymać podekscytowania i szybszego bicia serce gdy starsza służąca wyrzekła słowa „poinformuję panią” „Czyli jednak dobrze trafiłem! Susie tu mieszka! I zaraz ją zobaczę! Tylko spokojnie.” Wolf nerwowo poprawił czarny kaftan i pas. Oczekując na panią tego domu przyglądał się mieszkaniu udając opanowanie i spokój choć w środku aż cały kipiał z emocji. Gotów był krzyczeć i wrzeszczeć z radości. „Tyle lat…” – ta myśl ciągle kołatała mu się w głowie. Gdy nagle usłyszał kobiecy głos wymawiający jego imię zrobiło mu się gorąco. Stał chwilkę jak wryty przyglądając się już nie dziewczynce a pięknej kobiecie jaką stała się jego dawna przyjaciółka. „Susi ależ wyrosła i wypiękniała” – wymówił to w myślach gdyż uznał że nie wypada tak mówić do dostojnej kobiety. O mały włos a wymknęłyby mu się te słowa. Tak bardzo zdenerwowany był Wolfgang. Gdy Susie podała mu rękę do pocałowania ujął ją jak najdelikatniej potrafiły jego nawykłe do pracy fizycznej łapska. Wolf skłonił się nisko i złożył pocałunek na wierzchu jej drobnej dłoni o jedwabistej skórze. Prostując się spojrzał Susi głęboko w oczy i to co dostrzegł dotknęło go jak rozgrzane żelazo. Piękne oczy Susi były smutne. Coś było nie tak. „Może to z powodu wdowieństwa? Jakby nie patrzeć musiała zżyć się z tym swoim mężulkiem od siedmiu boleści. Jednak czy to tylko to?” Chcąc przerwać o ciut za długie milczenie przemówił -Mi również miło cię widzieć. „No brawo Wolf. Bardziej ponuro się nie dało? Więcej emocji. Pokaż jej jak bardzo się cieszysz.” –namawiał go jego wewnętrzny głos. Jednak rekcja Wolfa był nieadekwatna do jego stanu ducha. Nie czuł się pewnie. W dodatku jej oczy go całkowicie rozbroiły. I choćby wcześniej planował co chciał jej powiedzieć w tej chwili w głowie miał pustkę. „Co porabiam? Coraz lepiej…Prawda raczej jej się nie spodoba. Mój zawód to mało przyjemna profesja choć ja ją lubię.” -No cóż… trochę tym trochę tamtym –zaczął nieśmiało i wymijająco –Szkoda a tym gadać. Niedawno przybyłem do Middenheim i dowiedziałem się że tu jesteś. Lepiej Ty powiedz co tam u Ciebie słychać? Jak ci się tu żyje? Słyszałem że masz córeczkę. –przerwał na chwilę jakby zdając sobie sprawę z błędu jaki popełnił –Wybacz…Moje kondolencje z powodu śmierci męża. Wolf spuścił głowę. Dopiero teraz dotarło do niego jak dziecinnie były jego plany i zamiary. Susie dopiero co straciła męża a on… Powinien to uszanować a nie tak od razu próbować swoich szans. Ale to jest Susie… Ta o której myślał ilekroć spoglądał w gwiazdy nocując pod gołym niebem na zimnej ziemi z siodłem zamiast poduszki. O której myślał gdy pazury tego krwiopijcy a mało nie porozcinały mu tętnic… ]„Nie no Duchu idzie ci po prostu świetnie” –jakby słyszał szyderczy komentarz świętej pamięci Alberta alias Sokoła. Stał lekko zażenowany czekając na reakcje Susi. „O wiele łatwiej idzie ci z dziwkami, co?” „Zamknij się”
__________________ Logic will get you from A to B. Imagination will take you everywhere - Albert Einstein Problemy z komputerem i Internetem – przepraszam wszystkich. Wkrótce się odezwę. |
23-10-2007, 23:54 | #223 |
Reputacja: 1 | Ostry ból przeszył ciała Lilawandra, krzyknął, ale nim pozwolił oddać się uczuciu zapomnienia i pogrążyć w bólu szybko skoncentrował myśli do działania. Stara szkoła - pomyślał mile wspominając w tym momencie swojego nauczyciela. "Zaskoczenie uczyń swą najostrzejszą bronią, to Ty wybieraj czas i miejsce walki a niech lęki i ułudy Twoich nieprzyjaciół obrócą się przeciwko nim. "Przez ułamki sekund, jakie minęły od ostrego bólu połączonego z uczuciem przypiekania do krzyku, elf postanowił wykorzystać niefortunną sytuację. Z jego gardła rozdarł się ryk, niczym upiorne wycie. Ciemność i fobie bandziorów z pewnością podsuwały im w tym momencie różne wizje. Elf często ćwiczył tego rodzaju zagrywki, wiedział dobrze, że w ciemności, w całkowitej ciemności ludzie odbierają rzeczy całkowicie inaczej niż za dnia. Koszmarną scenerię uzupełniała masakra, jaką wykonywał na człowieku pies nieznajomego. Chwilę później: Z całą powaga w głosie, mocnym nie znoszącym sprzeciwu głosem zawołał: - Rzućcie broń lub zginiecie !!! Nie czekając na reakcję bandytów jednocześnie chwycił mocniej buzdygan, kilka kroków w bok od miejsca w którym go ostatnio słyszano, po cichutku przemieszczał się w stronę szefa bandy – który na oślep próbował trafić młodego maga. Widział jak szef bandy macha na oślep próbując zadawać ciosy tam skąd słyszał dźwięki. Dźwięki zagłuszane przez psa szarpiącego człowieka i jego jęki. Chwile po kolejnym machnięciu jakie wykonał w stronę Feliksa, elf był już tuż przy nim, próbując uderzyć końcem broni w twarz bandziora. Zaszedł od lewej strony maga, tam gdzie nie miał on broni, stał w lekkim oddaleniu, by sojusznik w walce nie pomylił go z bandziorem, chciał też być blisko maga by w przypadku nieudanego ataku na szefa bandy by móc wycofać się szybko z nieznajomym z tego miejsca. W duchu liczył, że bandyci pod wpływem strachu, ciemności i jęków zarzynanego towarzysza usłuchają się jego zawołania. Liczył na to, lecz nie miał czasu tego obserwować. Krzyk stanowił element niezbędny w podkradnięciu, wskazywał przeciwnikom punkt, w którym myśleli, że wciąż może przebywać elf. Nie wiedzieli jednak tego, iż bez względu na to czy rzucą broń czy nie, w tym momencie szef ich bandy będzie musiał się zmierzyć z nadlatującym buzdyganem. Ostatnio edytowane przez Eliasz : 23-10-2007 o 23:57. |
24-10-2007, 17:45 | #224 |
Reputacja: 1 | Gdy tylko weszła do pomieszczenia poczuła znajomy zapach rozkładu i śmierci. Zmarszczyła jedynie nosek i machnęła sobie reką przed twarzą. Bardziej z przyzwyczajenia niż z samego faktu odoru. Middenheim śmierdziało tak już od tygodni, jak nie miesięcy. Płachta zafurkotała gdt doktor zdejmował ją z okaleczonego ciała. Chloe podeszła o jeden krok. zatrzymała się na sekunde, po pierwszym wrażeniu jakie wywołał na niej upiorny widok. Sięgnęła do swojej torby i wyjęła kawałek szmatki. Zakryła nią sobie usta. Nie wiedziała do końca po co, tyle tylko że uczono ją tego na uniwersytecie. Obwiązała ją wokół głowy, tak, by zakrywała usta i nos. Dopiero teraz podeszła bliżej. Z kieszenie torby wyjęła niewielkie szczypce. Zaczęła ostrożnie dotykać różne częsci ciała, wszelkie krwiaki, sińce, okolice tętnic, szukając wszelkich guzów i miejsc, gdzie ciekłaby krew, ropa czy inne świństwa wypływające z człowieka. Równie ostrożnie chwyciła szczypcami martwa już tkankę skóry z pleców szukając na niej wszelkich śladów. Później zainteresowała się głową, a raczej jej resztkami. Uniosła ją delikatnie sprawdzając stan potylicy i karku. Obejrzeła tak trzy razy zwłoki i spojrzała spowrotem na doktora. ściągnęła nieco w dół chustę z twarzy. -Ktoś, kto to zrobił, musiał znac się na chirurgii, zdecydowanie. Albo na technikach pochówku. - Wskazała na pustą teraz czaszkę, którą ktoś pozbawił "farszu" w postaci mózgu - same ciało jest pocięte w jakiś sposób, według pewnej chorej logiki, ot po prostu jakąś metodą. Znając życie... pewnie to sprawka jakiegoś kultu... choć może... - Chloe przymknęła oczy grzebiąc w zasobach swojej wiedzy.
__________________ "Bretonnia to kraj spokojny i sprawiedliwy, w którym kazdy człowiek wie, gdzie jego miejsce. Twoje jest na stryczku" Za Panią Jeziora! |
24-10-2007, 18:08 | #225 |
Reputacja: 1 | Ciemność. Nie znosił jej. W Waldenhof zapadnięcie zmierzchu nie wróżyło nic dobrego. Każdego dnia dziękował losowi że Biały Wiatr dotarł w to zapomniane przez bogów miejsce. Coś świsnęło mu koło głowy. Przypadł do ziemi. Ciemność wyostrzyła inne zmysły. Słyszał szamotaninę Amosa, krzyki elfa i dyszenie napastnika, który nieomal rozbił mu głowę. Zmysłem , którego działania ciągle nie rozumiał wyczuwał jego emocje - niepewność i złość tak silną, że prawie materialną. Postanowił wykorzystać niską pozycję i zaatakować mieczem nogi napastnika, mając nadzieję, że nie są tak dobrze opancerzone jak tors. |
24-10-2007, 18:51 | #226 |
Reputacja: 1 | Lilawander uderzył, lecz opryszek wyprowadzający w tym czasie cios w kierunku młodego maga odsunął się i siła ciosu została znacznie osłabiona, nawet nie jęknął. Zobaczył, iż młodzieniec przypadł do ziemi i uderzył mieczem w nogi opryszka, lecz w niewygodnej pozycji jego cios nie sięgnął zaplanowanego celu. Jednemu z bandytów udało się wyjść poza zasięg ciemności i szybko uciekł za to pozostałych dwóch jeszcze przytomnych bandytów zbliżyło się w kierunku odgłosów walki. Pies w tym czasie masakrował klęczącego draba. Felix dzięki wiedźmiemu wzrokowi cokolwiek widział, wokół elfiego maga kłębiły się szare pasma energii Ulgu. Znajdował się on na lewo od kleczącego maga za plecami bandyty. Mocą musiał dorównywać mu lub nieznacznie przewyższać, ale jego siła nie pochodziła od niego wyraźnie to czuł oraz wdział gruby sznur energii ginący gdzieś w przestworzach. Tuż przed nim nikłe pasemka Aqshy wskazywały na przywódcę bandytów. Bardziej na prawo wielkie skupisko tej mocy wskazywało walczącego Amosa. Olbrzymie fioletowe skupisko mocy Shyish wskazywało zagryzanego bandziora coraz więcej się koło niego skupiało, więc jego chwile były policzone. Więcej nie był już zdolny dojrzeć dzięki swojej mocy. Nad plecami śmignął korbacz prowodyra znowu nie czyniąc młodzieńcowi żadnej krzywdy.
__________________ Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę. Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem. gg 643974 Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975 Ostatnio edytowane przez Cedryk : 24-10-2007 o 22:22. |
24-10-2007, 19:49 | #227 |
Reputacja: 1 | Lilawander po raz kolejny w swoim życiu zawiódł się na broni białej. Strzelał kiepsko, trafiał rzadko a jak już trafił to niemal bez efektu. Zaklęcie magii prostej wydawało się o wiele skuteczniejsze w uśmiercaniu przeciwników niż tradycyjne metody. Pozostała mu ostatnia runda, po której ciemność opadnie. Zrobił kilka kroków w tył by nie dać się zaskoczyć bandziorowi, który po omacku mógł ciąć go na odlew. W czasie, gdy Lilawander cofał się, zaczął pracować nad opanowaniem krążącej wokół energii. Wiedział już, że moc tu zebrana jest większa niż normalnie, więc tym razem jedyne, co chciał to zaczerpnąć niewielką jej część z otaczającej go przestrzeni a dawkę tą zamierzał kontrolowanie pokierować w stronę szefa bandytów wraz z rzucaną właśnie w jego stronę strzałką. „Gdy zginie szef – pozostała dwójka szybko stąd ucieknie” – pomyślał. Aragon – sokół latał tuż nad ciemną chmurą, gotowy na wsparcie maga, gdy tylko ciemność opadnie. - Rezon, tagwin ARmer wiitaame - Fala energii przetoczyła się przez jego ciało… Ostatnio edytowane przez Eliasz : 24-10-2007 o 22:12. |
25-10-2007, 14:57 | #228 |
Reputacja: 1 | "A niech to" - zaklął w duchu - "magia byłaby skuteczniejsza, ale słowa mogłyby zdradzić moją pozycję. Elf najwyraźniej się nie przejmuje, ale on pewnie wszystko widzi". Wziął zamach - "Ostatnia próba, jak nie trafię trzeba będzie zwiększyć dystans" |
25-10-2007, 16:31 | #229 |
Reputacja: 1 | Czar elfa zadziałał zbój lekko zachwiał się poczym padł po ciosie Felixa. Lilawander poczuł, iż z nosa coś mu pociekło otarłszy stwierdził, iż jest to krew. Jak niespodzianie zaczęła lecieć tak też niespodzianie przestała. Felix widział jak wokół przywódcy zbierają się pasma energii Shyish upadł niedaleko młodzieńca. O ciało prowodyra przewrócił się jeden nadciągających zbójów, drugi zaatakował na postawie odgłosów od tyłu Lilawander’a. Pałka jego śmignęła jednak daleko od elfa. Felix po wstęgach mocy orientował się, iż jeden z bandytów leży na prawo od niego.
__________________ Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę. Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem. gg 643974 Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975 Ostatnio edytowane przez Cedryk : 25-10-2007 o 20:33. |
25-10-2007, 16:58 | #230 |
Reputacja: 1 | Przekleństwo, które wyrwało się z ust padającemu , upewniło Feliksa, ze nie był to jego sprzymierzeniec. Ciął z całych sił by przerąbać pancerz, domniemany bo nie zdążył się przyjrzeć napastnikom. |