Lubiła takie poranki wtulona miękkie ciepłe poduszki, w swoim ukochanym pokoju i łóżeczku. Obudziły ją kroki po schodach i korytarzu. Po chwili El zorientowała się że to jej matka idzie ku nim, zapewne po to by je obudzić i zaprosić na śniadanie. Co prawda nie było w tym nic dziwnego że spały razem… ale to że były nagie, już mogło przynieść na usta parę pytań.
El poderwała się, szybko nakryła Frolicę i podbiegła do szafy by narzucić na siebie koszulę nocną.
- Jak ci się spało? Miałam wrażenie że sąsiedzi byli wczoraj wyjątkowo głośni.- rzekła cicho na powitanie Adelaide otwierając ostrożnie drzwi.
Czarodziejka zasłoniła palcem usta i wskazała na śpiącą pod kołdrą diablicę. Narzuciła na siebie szlafrok i wyszła do mamy na korytarz.
- Potwornie hałasowali, ale sobie porozmawiałyśmy. - El uśmiechnęła się do matki.
- Jakie masz plany na dziś i jak się udała wasza wyprawa wczoraj? Późno wróciłyście z tej Śrubki? - zapytała matka z uśmiechem.
- Było dosyć późno, ale wzięłyśmy dyliżans. - Czarodziejka oparła się o ścianę korytarza. - Niesamowite mają te kostiumy. Dużo odsłaniają, ale naprawdę piękna robota. Och… i gadałam z ciocia Fulli. Podobno zna kupców z Chinatown… może ktoś zajmuje się jedwabiem.
- Jedwab jest drogi moja droga. - przypomniała jej matka.
- Wiem. Ale odłożę nieco z tej pensji.. z kolejnej, a może jak ciocia Fulli ma kontaktu uda się go kupić nie tak drogo. - Elizabeth nie trafila wiary w możliwość zakupy materiału, kto wie.. może po wyprawie z Johnsonem też wpadnie jej nieco gotówki.
- Nie wiem czy powinnaś. Raczej zbieraj na posag.- odparła ciepło Adelaide i pogłaskała córkę po policzku.
- Jeszcze mam na to czas. - El zaśmiała się cicho. - Chciałabym tam popracować z rok, mieć naprawdę coś swojego.
- No cóż… jesteś dorosła. - uśmiechnęła się Adelaide. - Masz prawo decydować o tym co zrobisz ze swoimi pieniędzmi.
- Wiesz, że chciałabym kiedyś wrócić do szycia. - El odpowiedziała uśmiechem na uśmiech matki. - Może się ubiorę i zejdę do kuchni na kawę? Tata wrócił?
- Tak. Jeszcze śpi, ale na śniadaniu będzie.- odparła matka i uśmiechając się dodała.- Twoja przyjaciółka jest uroczą młodą damą.
- Też stara się znaleźć swoje miejsce. - Czarodziejka zerknęła na drzwi za którymi spała Frolica. - To bardzo ciepła istota.
- Hmmm… o jej rodzaju mówi się różne rzeczy. Że są pozbawione pruderii. Ufam że w tej materii nie muszę się martwić?- zapytała cicho Adelaide i dodała. - Wkrótce córka Piddingtonów ma wyjść za mąż. Mogłabym… wcisnąć i ją i ciebie na to weselisko. Będzie pewnie trochę obiecujących kawalerów na nim.
- Nie chciałabyś bym celowała wyżej? - El mrugnęła do matki. - Frolica ma swój charakterek, ale nie musisz się martwić.
- Nie wiem w co celujesz moja droga.- zaśmiała się cicho Adelaide. - Czyżby jacyś czarodzieje wpadli ci w oko?
- Raczej nie ale chyba mogłabym spróbować się dostać do gildii krawieckiej. - El zamyśliła się nad propozycją Samuela, musiała ją choć wiedziała, że najpierw musiałaby zakończyć robotę dla Cycione. - Chcę spróbować, na ślub jeszcze będzie czas.
- Gildia to z pewnością awans. Choć wolałabym żeby moja córka była bardziej niezależna. Gildie to mnóstwo obowiązków.- odparła po namyśle Adelaide.
- Ale też kontakty, dostęp do klientów i materiałów. - El przytaknęła i po chwili namysłu, widząc że mama chyba chce z nią porozmawiać, poprowadziła Adelaide na dół nie zważając na swój mało wyjściowy strój. - Nie zaszkodzi spróbować, nie wiem i tak czy będą chcieli kogoś takiego jak ja.
- Podpiszesz cyrograf. Do gildii ciężko wejść, ale jeszcze ciężej się z niej wydostać.- odparła Adelaide i zabrała sie z przygotowanie kawy dla siebie i córki.
- Na razie muszę odłożyć nieco pieniędzy. - El westchnęła. - Ale wiesz jak wygląda praca poza gildią. Zbyt bogaci klienci, nie, bo się przyczepią. Zlecenia takie jak Śrubka też nie.
- To prawda… nie jest łatwo.- zgodziła się Adelaide, a potem Elizabeth została podstępnie napadnięta. Męskie ramiona otuliły ją znienacka, a usta poczęły całować po policzku.
- Córeczko. Tak żeśmy się o ciebie martwili. Mama nie przespała pierwszej nocy.- no tak.. tata przyszedł się przywitać.
El objęła ojca mocno.
- Tęskniłam. - Uśmiechnęła się do taty.
- I jak sobie tam radzisz? Nie biedujesz? Nie wykorzystują cię? Nie chodzisz głodna? Bo chyba straciłaś na wadze. - rodzic zasypywał ją pytaniami.
- Po prostu muszę nieco więcej podźwigać. - El zaśmiała się ciepło. - Jestem najedzona, właśnie dostałam pierwszą pensję, jest tam wiele życzliwych osób, które mi pomagają. Jest dobrze tato.
- Cieszę. Jak wiesz ja sam też mam duże zlecenie, więc może nie będziesz musiała tak dłu...- zaczął mówić Henry, ale żona go syknięciem uciszyła. Tymczasem do kuchni weszła Fulla i zamarła na moment przyglądając się El, potem zarumieniła, a potem cicho przysiadła przy stole. No tak.. szlafrok nieco zmiętoszony przez ojca, odsłonił nieco więcej na biuście. Rodzice nie zwracali na ten detal uwagi, bo i nie bardzo było na to, ale krasnoludzka przyjaciółka już tak… zwłaszcza po “naukach” z wczorajszego wieczoru.
- Tato… w warsztacie i pracowni przydałby się remont, no i pamiętaj o moich dwóch braciszkach. - Czarodziejka roześmiała się ponownie i poprawiła swoje ubranie mrugając do Fulli. - Dzień dobry.
- Cześć.- odparła cicho Fulla rumieniąc się i uciekając wzrokiem na bok. Adelaide zaś rozlała kawę do kilku kubków.
- Ale córeczka tatusia jest tylko jedna.- dodała ze śmiechem.
- Poradzę sobie tato. - El podała kubek z kawą. - A co do planów na dziś.. - czarodziejka powróciła do przerwanego tematu. - Nie miałam ich na dziś, ot planowałam odpocząć. Muszę wrócić przed wieczorem na uczelnię, gdyż obiecałam coś oddać pewnej bibliotekarce.
- W tym domu się nie próżnuje. - przypomniała surowo matka.
- Więc może, pomożemy wam w czymś? A raczej ja chętnie pomogę. - El uśmiechnęła się do matki.
- Zawsze mamy pracę przy bieliźnie. - odparła wesoło Adelaide.- Albo zakupy, albo pranie.
Czarodziejka ucieszyła się.
- Tak dawno nie szyłam…. - El upiła kawy i zerknęła na górę. - Tylko obudzę może Frolicę i spytam co ona na to.
- Oczywiście, tym bardziej że twoja przyjaciółka jest śpiochem. Tę wadę powinno się skorygować. - oceniła Adelaide popijając kawę.
- W pracy daje radę wstać. - El zaśmiała się. - No i wiesz mamo...wczoraj było ciężko zasnąć. - Mrugnęła do Adelaide i ruszyła w kierunku drzwi by obudzić Frolicę.
Diabliczka korzystała w pełni z faktu, że dziś miały wolne śpiąc i nawet pochrapując. Nie wyglądała na chętną, by w dzień wolny od pracy… dalej pracować. Ba, nawet wstawać się jej nie chciało.
El przysiadła na łóżku, odsłoniła pupę diablicy i pomasowała podstawę jej ogona.
- Pora wstać.
- Nie chcę…- burknęła zaspana diabliczka kręcąc pośladkami.
- Zaraz będzie śniadanie, a potem chciałabym pomóc rodzinie. - El delikatnie naparła palcem na tylny otworek Frolicy.
- W ten sposób… jej nie pomożesz.- diabliczka owinęła ogonem rękę Elizabeth i spojrzała na nią. - Co robisz tą rączką?
- Staram się ciebie wybudzić. - Czarodziejka pomachała przed nosem diablicy kubkiem z kawą.
- Starasz się też coś innego zrobić. - uniosła się z łóżka i naprężyła lubieżnie.
- Chciałabym, ale powinnam wrócić na dół. - El podała diablicy kubek z kawą, a sama wstała z łóżka by się ubrać.
- A co jeśli cię powstrzymam?- zaśmiała się cicho diabliczka pijąc kawę i przyglądając się działaniu czarodziejki.
- To moje wymówki o tym, że to rodzice Fulli tak hałasowali pójdą na marne. - El zdjęła szlafrok i koszulę nocną i zaczęła się ubierać.
- Będziesz musiała wymyślić nowe wymówki.- odparła zadziornie rogata i wykorzystała chwilę, gdy panna Morgan była pochylona, by ogonem uderzyć o jej wypięte pośladki.
El wyprostowała się gwałtownie, prawie się wywracając, o dopiero co wciągane majtki.
- Frol… - Skróciła imię przyjaciółki spoglądając na jej ponętne ciało. - Naprawdę chcę im nieco pomóc.
- Chyba radzą sobie całkiem dobrze.- Nadal siedziała na łóżku naga i z bezczelnym uśmieszkiem, machnęła znów ogonem ponownie uderzając ogonem o pośladki kochanki.- Twój ojciec ma intratną fuchę. Nie potrzebują pomocy.
- Wiem… inaczej bym się nie wyprowadziła, ale jak tu jestem to chcę z nimi pobyć. - Czarodziejka naciągnęła majtki na pupę. - A mama powiedziała, że jest przy czym pomagać.
- Mhmm… a co ja mam robić?- zamruczała Frolica wzruszając ramionami.
- Na co masz ochotę. - El nałożyła gorset i przysiadła na łóżku by naciągnąć pończochy. - Możesz też pomóc, a jak nie to mogę ci wskazać kilka miejsc w okolicy, knajpek… sklepów.
- Na wylegiwanie się w łóżku do południa, a potem…. potem się zobaczy. - zamyśliła się diabliczka z lubieżnym uśmiechem. Dopiła kawę dodając. - Będzie z tym kłopot?
Czarodziejka wzruszyła ramionami.
- Moja mama będzie mi marudzić ale to tyle. Dla niej dzień zaczyna się z pianiem koguta. - El wstała z łóżka, wyjęła z szafy prostą płócienną spódnicę i lnianą koszulę i zakryła nimi dużo bardziej wyszukaną bieliznę.
- Będę tu grzecznie przebywała.- dodała wesoło rogata.- Tak będzie bezpieczniej dla ciebie.
- Czyli nie zejdziesz na śniadanie? - El spięła wysoko brązowe fale swoich włosów.
- A powinnam?- zapytała rogata wstając z łóżka i podchodząc do czarodziejki. Jej dłonie objęły zachłannie piersi przez koszulę El, a usta ukąsiły ząbkami szyję. - Może lepiej nie dawać mi okazji do figli, co?
El westchnęła z rozkoszy.
- Yhym...może lepiej nie. - Wymruczała cicho spoglądając na diablicę coraz bardziej rozpalonym wzrokiem.
- No właśnie…. a skoro mnie zaczepiłaś…- odparła diabliczka ugniatając mocniej piersi kochanki i całując jej kark.- I jesteś już ubrana, a ja naga. To sprawisz mi przyjemność przed opuszczeniem pokoju. A ja pójdę spać…
- Zachłanna…. Tylko bądź cicho. - El klęknęła przed diablicą i od razu sięgnęła wargami do jej kobiecości, chwytając kochankę za pupę.
- Mówiłam żebyś nie dotykała podstawy ogona.- jęknęła diabliczka zakładając nogę na ramię kochanki i dociskając jej twarz do swojego rozpalonego podbrzusza.
El sięgnęła palcami w głąb kochanki, dociskając jej łono do swoich warg.
- I kto… tu jest… zaaachł…- zakrywając usta diabliczka z trudem zdusiła jęk. Jej pieszczone ciało zaciskało się na palcach El i drżało od narastających doznań.
Czarodziejka wiedziała, że nie ma dużo czasu, więc starała się wykorzystać wszystko czego nauczyła się do tej pory, pieszcząc kochankę intensywnie.
I czuła jak przez diabliczkę przechodzi drżenie wywołane falami przyjemności, aż w końcu doszła ze zduszonym desperacko krzykiem.
Czarodziejka uwolniła ją i wstając starannie oblizała palce.
- To teraz bądź grzeczna i do łóżka. - Chciała zabrzmieć spokojnie, ale czuła, że i ją ta sytuacja podkręciła.
- Dobrze…- diabliczka odsunęła się od kochanki i zwinnie wślizgnęła pod kołderkę. Spojrzała z łobuzerskim uśmiechem. - W razie czego wiesz gdzie mnie szukać.
- Ta.. - El przemyła jeszcze twarz w misie z wodą i przepłukała usta. Zabrała pusty kubek i zeszła z powrotem na dół.
Tam już czekała cała rodzina i Fulla przy porannym posiłku. Adelaide widząc, że El schodzi sama spytała.
- A co z twoją przyjaciółką?
- Chce pospać. - El wzruszyła ramionami i dosiadła się do stołu. - Ten tydzień najwyraźniej zmęczył ją bardziej niż mnie.
- Acha. - El dobrze znała to “acha” matki. I ukryty w nim sztylet ironii oraz niewiary. - No cóż… jest gościem, ma prawo. Siadaj do stołu, jedz i opowiadaj o swoim życiu na uczelni.
El nie spodziewała się innej reakcji po matce, ale nie przejmowała się nią.
- Jest dużo pracy. Codziennie dostajemy trzy mieszkania magów do uprzątnięcia.
- Bardzo bałaganią? - zapytała Adelaide. A ojciec spytał.- Dobrze płacą chociaż?
- Płacą dobrze. - El sięgnęła po przygotowane jedzenie. - Co do bałaganienia bywa z tym różnie. Czasem przychodzimy i musimy tylko wymyć łazienkę i odkurzyć pokoje, a czasem wygląda to jakby sztorm przeszedł przez pokój.
- A nie zaczepiają cię tam może? Ci paskudni magowie mogą się imać różnych sztuczek by zbałamucić moją niewinną córeczkę. - Henry miał chyba więcej złudzeń co do dziewiczości córeczki niż Adelaide.
- Szefowa pilnuje by nas nie zaczepiano wbrew naszej woli. - El upiła nieco kawy.
- Niemniej gdyby cię zaczepiano… lub chociaż próbowano zajrzeć pod spódnicę, to wracaj do nas. Żadne pieniądze nie są warte takiego traktowania. - odparł ojciec, a Adelaide spytała. - Wbrew… woli?
- Niektórym pokojówkom odpowiada, że magowie się nimi interesują. - Czarodziejka odpowiedziała matce nim spojrzała na ojca. - Poradzę sobie tato, naprawdę.
- Nie powinnaś się bliżej zapoznawać z takimi pokojówkami. Mogą mieć na ciebie zły wpływ. Ufam że twoja przyjaciółka jest z tych… przyzwoitych?- zapytała matka.
- Mamo… nie pilnuję Frolicy. Najważniejsze, że mnie w nic nie wciąga. - El pokręciła z niedowierzaniem głową.
- To dobrze.- Adelaide zakończyła posiłek i odstąpiła od stołu. Fulla też powoli kończyła jedzenie. - Mamy trochę szycia i poprawek dzisiaj.
- To może posprzątam i wam pomogę? - El odetchnęła w myślach, że temat został zakończony. Może przyjdzie jej kiedyś przyznać się do tego wszystkiego… ale tego dnia nie była jeszcze gotowa.
- Pomoc będzie mile widziana. - uśmiechnęła się Adelaide.
Czarodziejka przytaknęła i zabrała się za sprzątanie po porannym posiłku. Zmyła wszystko, ucałowała ojca, wiedząc że pewnie zaraz pojedzie do pracy i udała się do pracowni by pomóc matce i Fulli.
Obie już pracowały przy poszczególnych detalach nowego kompleciku bielizny. Niewątpliwie na zamówienie kogoś z dużą kieską i kapryśnym charakterem. El spytała matkę w czym może pomóc i zabrała się za wykonywanie poprawek na innej bieliźnie siadając niedaleko Fulli.
Podczas pracy czasem pytała matkę o nowych klientów i co ciekawsze zlecenia, nie chcąc by w ciszy znów pojawiły się trudne pytania.
Dość długo jej się to udawało, niemniej w końcu Adelaide spytała.
- To jak wczoraj było w tej Śrubce. Nauczyłyście się czegoś? Podejrzałyście?-
A Fulla zaczerwieniła się mocno, niczym buraczek.
- Ewidentnie modne są koronki. - El odpowiedziała spokojnie nie odrywając wzroku od zszywanej bielizny.
- A ty Fullo… nauczyłaś się czegoś? - zapytała uprzejmie Adelaide zwracając się na krasnoludzicy. Ta tylko schyliła głowę i czerwieniąc się jeszcze bardziej wydawała z siebie szepty i piski mając problem z formułowaniem słów.
- Dla Fulli było to na razie zbyt szokujące. Pewnie przy kolejnej wizycie byłoby lepiej. - El zamyśliła się. - Amaralde powiedziała, że pewnie mogłaby wejść na zaplecze. Jest tam masa dziewczyn w kostiumach, garderoby. Może to byłoby lepsze.
- Może rzeczywiście trzeba by spróbować. - oceniła Adelaide, a Fulla… próbowała zaprotestować, wydając z siebie jakieś piski i błagalne spojrzenia. Bez powodzenia.
- To z pewnością będzie mniej szokujące. - El szturchnęła delikatnie krasnoludzicę. - naprawdę, powinno być spokojniej.
Zapędzona w kozi róg Fulla poddała się i skinęła jedynie głową.
- Z pewnością nadarzy się okazja. - zamyśliła się Adelaide i spojrzała na krasnoludzicę.- Fulli przyda się łyk wody. Zaprowadzisz ją? Wygląda jakby miała zemdleć od gorąca.
- Oczywiście. - El wstała od stołu. - Chodź. Może chciałabyś kawy?
Krasnoludzica coś wymruczała… a potem skinęła głową.
Czarodziejka sprowadziła ją na dół i zabrała się za przygotowywanie kolejnej porcji kawy ustawiając czajnik z wodą na piecu.
- Aż tak cię to niepokoi? - Spytała zerkając na starą znajomą.
- …- wymruczała Fulla. -....- znów spróbowała. - … eszy.-
- Słucham. - El nachyliła się mocno by usłyszeć krasnoludzicę.
- Peszy… - pisnęła cicho Fulla.
- Co cię peszy? - Czarodziejka musiała niemal przytulić się do Fulli by ją usłyszeć.
- Co… mnie… peszy? Co… mnie peszy? Co mnie peszy?! Przecież tam byłaś! Widziałaś! - krasnoludka wybuchła nagle, a potem umilkła zaskoczona zakrywając swoje usta dłońmi.
- Wybacz, ale wydawało mi sie, że widziałaś siebie w lustrze i widok innych kobiet nawet w negliżu nie powinien być dla ciebie szokujący. - El odsunęła się by zalać ziarna kawy wrzątkiem. W powietrzu uniósł się przyjemny zapach.
- Nie chodzi o strój… tylko o to co robiły w tym stroju… i jak go gubiły. - burknęła Fulla.
- Rozumiem, ale jakie to ma znaczenie? - Czarodziejka oparła się o blat czekając aż kawa się zaparzy.
- Nic… a nic… - odparła znów się czerwieniąc Fulla i unikając wzrokiem panną Morgan. - Nieważne. Zapomnijmy o tym.
- Będzie ci lżej jak się wygadasz wiesz? - El zerknęła niepewnie na krasnoludzicę. - Te kobiety tańczyły tam, rozbierały się. Tak zarabiają na życie. Ale nie robiły tego dla ciebie tylko dla tych wszystkich mężczyzn i kobiet, którzy przyszli by im zapłacić.
- Wiem. Wiem. Po prostu dziwnie się czułam tam siedząc i… w ogóle dziwnie się czułam. I nie powinnam się tak czuć i nie chcę… - Fulla metaforycznie oklapła siadając przy stole.
El przelała kawę do trzech kubków, planując jeden zanieść matce. Inny podała krasnoludzicy siadając obok.
- Co znaczy dziwnie? - Spytała spokojnie upijając nieco z własnego naczynia.
- Dziwnie. - westchnęła krasnoludka rumieniąc się. Napiła ze swojego i dodała pospiesznie.- Nie chcę o tym mówić. Przepraszam.
- Rozumiem. Ale jakbyś chciała… to wal śmiało. - El pogładziła Fullę po ramieniu.
- Śmiałość nie leży w mojej naturze.- bąknęła cichutko krasnoludzica.
- Możemy się umówić na piwo. - Czarodziejka zaśmiała się spoglądając na Fullę.
- Niby tak.- stwierdziła spolegliwie Fulla i poprosiła.- Powiesz mamie, że… dziś nie bardzo mogę pracować? Źle się czuję.
- Jasne. - El wstała od stołu. - Zaniosę jej kawę i przekażę, a ty odpocznij.
- Mogę tu gdzieś? Wolałabym nie wracać do domu.- poprosiła ciszej Fulla.- Tylko nie wiem gdzie. W którym pokoju.
- Hm… ja mogę ci zaoferować moją sypialnię… jeśli nie przeszkadza ci Frolica. - Czarodziejka zamyśliła się. - Śpi jak kłoda tak długo jak nie dotkniesz jej ogona.
- Dobrze… będę pamiętać.- odparła z pewną ulgą krasnoludzica.
- I jakby co… - El zawahała się wstając od stołu. - Po prostu powiedz jej stanowcze nie, dobrze?
Poprowadziła krasnoludzicę na piętro by wpuścić ją do swojego pokoju.
- Jakby co?- zapytała zaciekawiona Fulla podążając za czarodziejką.
- Widziałaś jak zachowywała się wczoraj? - El uśmiechnęła się zerkając za siebie na krasnoludzicę. - Jakby zachowywała się tak dzisiaj.
Wprowadziła Fullę do pokoju gdzie Frolica twardo spała przykryta na szczęście kołdrą. - Połóż się spokojnie obok. Pewnie śpi goła, ale dam ci oddzielny koc.
- Dlaczego goła? Nie wzięła ze sobą koszuli nocnej?- spytała wyrażnie zaskoczona tymi słowami Fulla.
- Po prostu tak ma. - El wzruszyła ramionami. - To kobieta więc mi nie przeszkadza.
Czarodziejka położyła na krawędzi łóżka koc.
- Odpocznij śmiało.
Fulla zaczęła się… rozbierać. Najpierw przepaska, a potem zsunęła suknię powoli odsłaniając przy tym wypiętą pupę w białych acz obszytych koronką majtkach, podwiązki poniżej kolan. Była podobna do cioci, tylko że młodsza i bardziej zgrabna.
El podeszła do drzwi i jeszcze raz obejrzała się na krasnoludzicę.
- Jesteś naprawdę zgrabna. - Uśmiechnęła się do Fulli.
- Dzięki. Aczkolwiek krasnoludom zależy na rozmiarach… pośladków i biustu. - wytłumaczyła Fulla z uśmiechem.- Ty też jesteś bardzo zgrabna…
- I piersi i pupy ci nie brakuje, a nawet jestem pewna, że spokojnie możesz być obiektem westchnień wielu krasnoludów. - El zaśmiała się cicho. - Wracam do mamy.
- Mhmm… nie wiem czy bym potrafiła być obiektem westchnień.- odparła żartobliwie, acz lekkim skrępowaniem Fulla rozpinając koszulę.
- Musiałabyś tylko zechcieć. - El pomachała krasnoludce i zeszła do kuchni po kawę, by wrócić z nią do matki.
- Fulla się słabo poczuła. - Powiedziała stawiając przed Adelaide kubek.
- Dziwne… zwykle jest bardzo twarda i wytrzymała. - zdziwiła się matka. Spojrzała podejrzliwie na El. - Miałyście ją wczoraj na oku, prawda?
- Tak. To po prostu było dla niej bardzo szokujące. - El podała matce kubek i wróciła do swojej pracy.
- A dla ciebie?- zapytała Adelaide z zaintrygowaniem w głosie.
- Te dziewczyny są w pracy. - El wzruszyła ramionami. - Zbyt wiele naoglądałam się przy pracy tutaj nagich kobiecych ciał, by to było dla mnie szokujące.
Adelaide uśmiechnęła się pytając. - Tylko na to zwróciłaś tam uwagę? Nie na muzykę, atmosferę czy… samych gości lokalu?
- Och… atmosfera była niesamowita. Dziewczyny są naprawdę utalentowane. - El nie odrywała wzroku od zszywanego materiału. - Klienci i klientki byli niesamowcie nakręceni.
- Nie wątpię. - odparła matka i skupiła się na swoim kawałku bielizny. Raz po raz wprowadzała kolejne zmiany. - Nie pozwól by cię ta atmosfera pochłonęła.
- Mam inne cele w głowie. - El odpowiedziała spokojnie zerkając na matkę. - Ale jestem ciekawa.. wyrzeklibyście się mnie wtedy z tatą?
- Nie. Jesteś naszą córką. Kochamy cię taką jaka jesteś. - odparła z uśmiechem Adelaide, ale czy naprawdę ją znali?
- Im dłużej jestem na uczelni tym bardziej mam wrażenie, że nie dla mnie życie szczęśliwej żony z gromadką dzieci. - Czarodziejka westchnęła. - Nie to żebym chciała zacząć tańczyć w Śrubce, ale chcę uczyć się więcej.
- Nie napotkałaś jeszcze mężczyzny, który zmieniłby twój punkt widzenia. - odparła ironicznie Adelaide i skupiła wzrok na swojej córce. - A czego chcesz się uczyć?
- Znajoma bibliotekarka powiedziała, że zna profesora, który chętnie pouczy mnie geografii i historii. - El wzruszyła ramionami. - A uczyć się… o świecie, o ludziach.
- To brzmi jak hobby. - stwierdziła sceptycznie matka.- Owszem przydatna to wiedza, ale nie sposób na życie. Elizabeth, bądź realistką, nie zostaniesz nauczycielką. To wymaga czegoś więcej niż korepetycje u profesora.
- Jestem realistką, ale chcę sama spróbować gdzie sięgają moje granice. - El uniosła zszyte majteczki i pokazała je matce.
- Widzę, że nie zapomniałaś moich nauk. - pochwaliła Adelaide i dodała. - Pochwalam twój pęd do wiedzy. Niemniej fach w rękach do podstawa.
- A ja uwielbiam szyć. - Czarodziejka przytaknęła. - To masz tam dla mnie coś jeszcze mamo?
- Niestety nie… chyba cię już nie zatrzymam, acz… młody Tarkens dopytywał się o ciebie. - przypomniała sobie Adelaide. - Może jak się rozejrzysz w okolicy to znajdziesz dla siebie życie żony z gromadką dzieci. To tylko kwestia odpowiedniego męża.
- Wybacz mamo ale młody Tarkens nigdy jakoś nie poruszył mojego serca. A widywaliśmy się dosyć regularnie.
- Ty poruszyłaś jego… - Adelaide próbowała ostatniej desperackiej próby.
El zaśmiała się.
- Nie przypominam sobie choćby kwiatów. - Czarodziejka uśmiechnęła się do matki. - Czyżby was prosił o moją rękę?
- Nie… niezupełnie. Rozmawiałam z Cathy i ponoć zwierzył się swojej matce, że bardzo mu się podobasz. - odparła nieco nerwowym głosem Adelaide.
- Mamo… chyba daleko nam do szlachty czy innych klanów, gdzie układa się małżeństwa. - El machnęła ręką w kierunku, w którym znajdował się dom Fulli. - Jeśli młody Tarkens będzie mną rzeczywiście zainteresowany to to okaże. Może nawet napisać na uczelnię.
- Jest nieśmiały. - odparła matka uśmiechając się lekko. - I oczywiście nikt cię nie zmusza, tyle że… nie rozglądasz się sama za kandydatami.
- Mamo… rozglądam się. Naprawdę chciałabym mieć kogoś dla siebie. - El wstała od stołu i podeszła do matki by ją objąć. - Wierzę, że taki ktoś się kiedyś znajdzie.
- Nie bądź przesadnie wybredna. Jeśli nie jest ideałem, to po ślubie zawsze można go naprostować wałkiem do ciasta.- zażartowała Adelaide przytulona do córki.
- Tylko jeśli obiecasz użyczyć i swojego wałka. - El mrugnęła do matki odsuwając się. - Pozmywam i zajmę się obiadem?
- Zawsze możesz liczyć na mój wałek.- odparła z uśmiechem Adelaide i przytaknęła. - Dobrze mój skarbie.
El przytaknęła matce ruchem głowy i zeszła na dół do kuchni zabierając puste kubki po kawie. Postanowiła, że spokojnie przygotuje posiłek i posprząta nim obudzi ponownie Frolicę i towarzyszącą jej Fullę.
“Niestety” lub “na szczęście” spóźniła się. Obie już były w kuchni i obie już przygotowały posiłek. Diabliczka była grzeczna, a Fulla tylko odrobinę zarumieniona.
- Och.. dzień dobry. - El uśmiechnęła się do obu podchodząc do dużej misy, w której już czekały rzeczy do umycia.
- Dzień dobry? Chyba już pobudki i powitania mamy za sobą.- zażartowała Frolica zerkając przez ramię na czarodziejkę. - Jak tam praca ?
- Pomogłam ile byłam w stanie. - El włożyła brudne kubki do misy i zakasała rękawy biorąc się za zmywanie. - A wy jak tam? Wypoczęte? Lepiej się czujesz Fullo?
- Tak. Dobrze.- potwierdziła krasnoludka, a Frolica stwierdziła z uśmiechem.- Wyobraź sobie moje zdziwienie po otworzeniu oczu.
- Wyobrażam sobie. - El zaśmiała się. Wyprostowała się i pochylając się mocno przekładała umyte naczynia do misy z czystą wodą. - Niestety nie mamy tu pokoju gościnnego.
- Zauważyłam.- odparła z lubieżnym pomrukiem rogata, co nie umknęło Fulli… acz krasnoludzicy zabrakło doświadczenia i by zrozumieć podtekst.
Czarodziejka posłałą diablicy uśmiech i zabrała się za opłukiwanie naczyń.
- Wymyśliłaś co byś chciała porobić po południu?
- Wiesz… że nie przyszło mi to do głowy? Ty już masz jakieś plany?- zapytała rogata zerkając znów przez ramię na El.
- Zakupy. Chciałabym się rozejrzeć po okolicznych targach za samowarem. - El wyjęła czyste i opłukane naczynia z misy i odstawiwszy na blat przeciągnęła się. - Potrzebuję też jeszcze ze dwóch koszul i jakiegoś jedzenie na najbliższe dni.
- Pas… mimo twoich prób. - zachichotała diabliczka. - Może udam się do jakiegoś parku w Uptown?
- Brzmi dobrze. - El przytaknęła. - Ja muszę wrócić na uczelnię, spotkać się z Clarice, a potem jeszcze mam umówione spotkanie.
- Z kim?- zaciekawiły się obie, zarówno Fulla jak i Frolica.
Czarodziejka roześmiała się i wytarła dłonie w leżącą na stole ścierkę.
- Ze znajomym. Nie zdarza wam się spotykać z takowymi? - Spojrzała na przyjaciółki.
- Niee… - odparła diabliczka z lubieżnym uśmiechem i pokręciła ogonem na boki.- Teraz nie będziemy cię więc przepytywać. Popytam po spotkaniu.
El pokręciła głową z niedowierzaniem i zajrzałą do gara.
- Co tam pichcicie?
- Specjalność moją… cahun. Mieszanina sosów i przypraw i kawałków mięsa. Przypomina pikantny gulasz.- wyjaśniła Frolica.
- Bo to jest pikantny gulasz. A właściwie wrzucałaś wszystko co znalazłaś do gara. - wtrąciła krasnoludzica.
- Sprawdzałyscie chociaż czy da się to zjeść? - El zaciągnęła się zapachem dania.
- Oj tam.. mi tam nic nie szkodzi.- odparła z uśmiechem diabliczka, a Fulla wzruszyła ramionami. - My krasnoludy mamy odporne żołądki.
Na szczęście zapach choć mocny nie cuchnął rozkładem. Adelaide pilnowała świeżości w spiżarce.
- Ja też już różne rzeczy jadłam, ale obawiam się o braci. - EL przejęła od Frolicy łyżkę i wzięła nieco gulaszu z gara by spróbować. Palące gardło przekonało czarodziejkę że diabliczka zdecydowanie przesadza z przyprawami .
- Fullo podaj mi tamten gar, Frolico pokrój warzywa. Papryki, pomidory. Nieco to osłabimy. - Czarodziejka odlała część gulaszu do drugiego garu, by w nim zrobić delikatniejsze danie.
Na tych przeróbkach przyłapała ich Adelaide i gulasz zmienił się z autorskiego cahuna, w coś co dało się zjeść. Obiad upłynął więc w rodzinnej i przyjemnej atmosferze i kwestia młodego Tarkensa na szczęście nie wypłynęła. Jedynie ogon diabliczki muskał kostkę i łydkę El pod stołem. El czuła jak nawet ten delikatny dotyk ją pobudza. Cóż.. może uda się jej dziś odreagować z Clarice? Po posiłku spakowała się i pożegnała z rodziną, planując wybrać się na targ a potem tak jak mówiła przyjaciółkom na uczelnię.
Samowary były drogie, zwłaszcza te ozdobne lub te nowoczesna. W Downtown na szczęście można było trafić na tanie wersje. Może niezbyt śliczne, ale i nieskomplikowane w obsłudze. El udało się taki
egzemplarz zdobyć. Nic wyjątkowego, ale wedle sprzedającego go półelfa, to był solidny krasnoludzki produkt zza morza. I dość ciężki niestety. Teraz pozostało zakupić “koszule”.
El zakupiła jeszcze na targu kawę, pieczywo i inne jedzenie, które wyglądało jakby miało przetrwać dłużej niż dzień, po czym zanurzyła się w uliczki Downtown. Nigdy nie była na żadnej wyprawie, ale jednego była pewna w spódnicy lub sukni będzie jej raczej niewygodnie.
Pewnie w odpowiednich sklepach znalazłaby nawet kobiecy sprzęt, ale wątpiła by udało się jej znaleźć coś ot tak na targu i to jeszcze za rozsądne pieniądze. Na szczęście udało się jej dostać skórzane chłopięce spodnie i kamizelkę. Wystarczyło wrócić na uczelnię i je nieco przerobić. Spodniom zwęzi nogawki, a w kamizelce talię. Z nadmiaru materiału wykona paski i dodatkowe kieszonki.
Miała czas i miejsce… jak się okazało bowiem diabliczka jeszcze nie wróciła. A wolne mieli także uczniowie, nie tylko służba. Uczelnia więc była cichsza i spokojniejsza niż zazwyczaj, gdy przekraczała jej progi.
El odłożyła zakupione rzeczy, ubrania chowając do szafy, a pod nimi księgę zaklęć. Potem napisała do Diego prosząc go czy odbierze ją późnym wieczorem przy bramie i drugi list do Frolicy, że wróci rano.
Teraz pozostało jej przebrać się i udać się na spotkanie z Clarice. Wybrała mocniej wycięty
kostium i użyła perfum od Almais. Tym razem nieco więcej, mając nadzieję, że wytrzymają jej szybki wypad na pocztę. Chwyciła koszyk, by potem zrobić zakupy i zostawiwszy list do diablicy udała się odnieść wiadomość dla Diego.