Gobliny wyskoczyły z chmury czyniąc ogromny harmider, odbijający się echem po jaskini dźwięk toczącego się rondla, garści sztućców i innych gratów wysypujących się wraz z nimi potęgował zamieszanie. Trójka pokurczy doskoczyła do stojącego najbliżej, zaskoczonego elfa, atakując go podstępnie. Rzucony w oczy piach palił w oczy, Variel cofnął się instynktownie pół kroku, gdzie dostał po głowie chyba garnkiem tak, że zadzwoniło mu nie tylko w uszach, ale też w zębach. Poczuł jakieś szarpnięcia przy pasie, a chwilę później ukłucie pod żebrami i zapach krwi sączącej się po boku.
Alrok tymczasem wszedł szybko na stół, tak żeby być blisko Variela i rzucił zaklęcie. "Totem of Doom" miał im pomóc w walce, choć jak dokładnie to wiedział o tym tylko sam Alrok.
Rath uczynił podobnie. Przesunął się tak aby mieć całą drużynę w polu widzenia i wygrzebał zdobyty wcześniej zwój pokryty krasnoludzkimi runami. Nie znał tego języka, ale instynktownie wiedział że jest to modlitwa do Moradina.
- Ojcze Krasnoludów, wesprzyj sługi dobra w walce z plagą która opanowała twój dom! - zawołał Serenita, a zapiski rozbłysły jaskrawym światłem. Wszyscy członkowie drużyny poczuli jak ich ramiona wypełnia boska siła, kierująca ich ciosami.
Variel nie wiedział, co mógł zrobić. Był nieco oszołomiony, oślepiony i co najgorsze - ranny. Burda też nie wiedziała co się właściwie działo. Czy zaatakowały ich nieuzbrojone gobliny?! I wygrywały?! Na szczęście zareagowała instynktownie i wyciągnęła Variela z pierwszej linii. Natychmiast po tym, Varielowi udało się otrząsnąć z osłupienia, choć nadal był oślepiony.
- Przywołują smoka tym hałasem - Burda zdradziła swoje obawy.
Velius był pierwszym z ich drużyny, który na atak goblinów odpowiedział faktycznym atakiem. Ruszył z włócznią do przodu, a używając swoich zdolności, mocnym wiatrem popchnął jednego z goblinów. Dobył też młota bojowego.
Velius zauważył ruch na skrzyżowaniu po prawej od nich. Grupa goblinów wybiegła ze wschodniego korytarza i zatrzymały się na środku, a za nimi wybiegły inne gobliny skręcając w południowy korytarz. Ze swojego miejsca nie widział tego dokładnie i nie miał czasu się przyjrzeć, ale ta druga grupa wyglądała jak uciekające kobiety i dzieci.
Natomiast wcześniej już zaangażowane w walkę trzy gobliny rzuciły się na niego. Skakały dookoła, machały czym popadnie i krzyczały - kombinowały jak mogły aby mu zaszkodzić. Mimo iż go nie zraniły, to jednemu z nich udało się wytrącić mężczyźnie młot z ręki!
Alrok tymczasem koncentrował się na podtrzymaniu totemu. Zrobił dwa kroki w lewo, aby mieć lepsze pole widzenia, jednocześnie sięgając po bolas - te dwie ciężkie kule połączone za sobą łańcuchem, miały wiele zastosowań. Alrok wprowadził narzędzie w ruch wirowy i cisnął w jednego z goblinów. Ten, nie miał żadnej osłony.
Rath też już się nie patyczkował. Skoczył w bok na dogodną pozycję do ataku, tak aby nie zranić przypadkiem swojego, po czym wyczarował w przeciwników solidnym wybuchem ognia. I z tego co widzieli, przynajmniej jeden z goblinów został podpalony.
Burda stała tuż za Veliusem - Jestem - powiedziała cicho, dając mu znak że jest z nim.
Ten tymczasem przetarł oczy i zamrugał kilkukrotnie, aby odzyskać wzrok. A następnie, nie tracąc czasu, szybko przeskoczył sprawnie do przodu między goblinami. Z nowego miejsca dostrzegł dwóch goblinów na skrzyżowaniu i końcówkę uciekających w dal goblinek i goblińskich dzieci.
Gdy tylko Velius przedostał się za plecy przeciwników, Burda zajęła jego poprzednie miejsce i w ten sposób osaczyli gobliny z dwóch stron. Nie czekając na nic, orczyca zaatakowała, mocno trafiając jednego z goblinów.
Variel tymczasem cofnął się parę kroków i z opuszczoną głową przecierał załzawione oczy, chcąc jak najszybciej odzyskać wzrok.
Dwa nowe gobliny dołączyły do walki. Jeden podbiegł korytarzem i wrzucił jakąś butelkę do kuchni. Ta się oczywiście stłukła i momentalnie rozbryzgnęła się gryzącym dymem, który szybko wypełnił pomieszczenie. Drugi z nowych goblinów zniknął gdzieś w dymie.
Walka trwała. Jeden z goblinów kombinował z Veliusem, ale nie udało mu się go zranić. Przynajmniej tak to wyglądało. Drugi goblin, krzycząc z bólu próbował ugasić płomienie, którymi podpalił go Rath, ale płonął zdecydowanie zbyt mocno i niestety padł martwy na podłogę. Trzeci cisnął czymś w oczy Burdy, oślepiając kobietę.
Alrok nie widział żadnych przeciwników. Skoncentrował się więc na zaklęciu, serendipity, oraz przeszedł parę kroków w głąb korytarza, aby wyjść poza chmurę dymu.
Rath gotów był powtórzyć atak ogniem, który wcześniej okazał się tak skuteczny, ale on także w dymie nie widział żadnych przeciwników. Użył więc swojej magii inaczej - jego własne dłonie zajęły się ogniem, oczywiście nie wyrządzając mu żadnej krzywdy. Mógł jednak atakować płonącymi pięściami i z tym zamiarem ruszył do przodu. Pięści same w sobie posłużyły też jako źródło światła i ruszając do przodu, po paru krokach dostrzegł goblina, ale mimo żywiołowego zapału do walki, nie udało mu się trafić przeciwnika.
Variel właściwie odzyskał sprawność oczu, ale w otaczającym go dymie nie zrobiło to wielkiej różnicy.
Velius natomiast skutecznie zatakował jednego z goblinów i ponownie zwinnie przeskoczył w głąb korytarza, robić miejsce dla pozostałych.
Burda cofnęła się o krok, osłaniając się tarczą przed atakami. Drugą ręką przetarła dwukrotnie oczy. Nie płakała dlatego że coś ją bolało, czy z innych głupich powodów, ale dlatego że miała coś w oczach. Łzy pomogły jej się tego pozbyć.
Z nowych goblinów, jeden atakował Veliusa. Cisnął mu czymś w oczy i próbował coś kombinować, ale Velius mimo oślepienia wykonał sprawne uniki. Drugiego goblina nigdzie nie było widać.
Widząc, że Velius stanowi o wiele większe zagrożenie, goblin rzucił się na niego. Spudłował jednak, nawet przy oślepionym przeciwniku - Velius ruszał się całkiem żwawo. Goblin jednak zrobił coś nieoczekiwanego. Podskoczył do góry, łapiąc za pas mężczyzny i najzwyczajniej go odpiął. Jako że cały czas go trzymał, to gdy grawitacja zmusiła goblina do powrotu na ziemię, ten pociągnął spodnie mężczyzny za sobą. W efekcie pas został sprowadzony nieomal do wysokości kolan, praktycznie uniemożliwiając bieganie. Jakby tego było mało coś mu jeszcze próbował zwędzić, ale to już mu nie wyszło.
Drugi goblin zaatakował Burdę. Orczyca nie wiedziała nawet co zrobił, raczej nie została zraniona, ale nagle zakręciło jej się w głowie. Następnie goblin ten zaatakował Ratha, sypiąc czymś w oczy i skutecznie go oślepiając.
Alrok ruszył do przodu, zatrzymując się obok Burdy. Nie mogąc pomóc wszystkim na raz, podtrzymywał koncentrację na swoim poprzednim zaklęciu.
Rath ruszył przed siebie. To że wszedł w chmurę dymu nie robiło mu żadnej różnicy, gdyż i tak był już oślepiony. Atakował nisko i trochę na słuch, a mimo iż atakował z zamkniętymi oczami, jego płonące pięści okazały się na tyle skuteczne, że powaliły jednego z goblinów.
Variel tymczasem odzyskał już wzrok i ruszył do przodu. Zza pleców kompanów strzelił do jednego z goblinów, ale chybił, minimalnie.
Velius się wkurzył! Nie dawał sobie sypać czymś w oczy, czy opuszczać spodnie! Przetarł szybko twarz, oczywiście koncentrując się przy tym na oczach. Nadal miał je załzawione i zaczerwienione, ale już widział i o to mu właśnie chodziło.
- Murwie syny!!! Wy *#*@*! - Naprawdę solidnie zwyzywał przy tym gobliny.
Przy użyciu magii zaatakował najbliższego goblina, nigdzie nie było widać wody ale dało się łatwo usłyszeć odgłos solidnego chlustu, w efekcie czego goblin padł brzuchem na posadzkę.
Burda, pomijając otaczający ich dym, akurat stała tyłem do Veliusa i nie miała możliwości dostrzec jego stanu, ale sama też już nie przebierała w środkach. Oczy nadal jej łzawiły, ale to nie przeszkadzało jej w ataku - nawet przeciwnie, otrzymana krzywda motywowała orczycę do odwetu. Mocne pchniecie tarczą i cios toporem, posłały goblina powalonego przez Veliusa na tamten świat.
Inny goblin podskoczył do Veliusa, atakując go, ale mimo obezwładnionych nóg Velius wykonał sprawne uniki.
- Piροσοχή Ęρχομαι ! - w zamieszaniu, dało się usłyszeć gobliński język.
- Ρίξε εδώ ! - padła odpowiedź innego goblina.
Dla większości drużyny, brzmiało to jak reakcja na obelgi. Mogły to nawet być obelgi odwetowe. Aczkolwiek Alrok i Variel rozpoznali znaczenie słów goblińskiego języka i wiedzieli że chodziło o: "Uwaga idę" i "Rzucaj tutaj".
Kolejna butelka wywołująca zasłonę dymną roztrzaskała się na skalistej podłodze, sprawiając że ponownie nikt nic nie widział.
Alrok przez chwilę pomyślał o zaklęciu "Cantrips", wywołującym podmuch wiatru na tyle silny aby zaszeleściło czyjeś ubranie lub aby zdmuchnąć świeczki. Szybko uznał jednak iż to zaklęcie będzie niewystarczające aby pozbyć się tak dużej chmury dymu. Skupiając się na podtrzymaniu koncentracji, podszedł parę kroków zatrzymując się obok Ratha. Burda też była na tyle blisko, że ją dostrzegł. Z tego co pamiętał przed dymną zasłoną, kobieta stała w pierwszej linii, więc to ją wsparł swoim zaklęciem "commanding aid".
Rath skupił się na swoich oczach, nie mogąc już dłużej ignorować pieczenia. Przecierał je kilkukrotnie, jednocześnie przy tym mrugając. Po chwili poczuł się trochę lepiej.
Variel atakował na ślepo, ale ewidentnie spudłował.
Velius nadal był wkurzony. Sprawnie podciągnął spodnie na swoje miejsce i w swoim wyjątkowym stylu, dla jednych tanecznym dla innych akrobatycznym, wskoczył w dym i między gobliny. Odpowiedział czymś podobnym do tego czym go potraktowano. Z tym że on użył magii! Zaklęcie z dziedziny roślin przywołało pnącza, które oplotły się wokół nóg najbliższego goblina, unieruchamiając go. Następnie Velius chwycił za młot.
- Nie widzę - rzuciła Burda, która wypatrywała w dymie przeciwników, ale nie mogła nikogo dostrzec.
Ruszyła do przodu, gdy nagle ktoś pojawił się w dymie tuż przed nią. Postać na która wpadła była zbyt duża jak na goblina, ale idealna jak na Veliusa. Nie chcąc ryzykować trafienia swojego, kobieta przesunęła się w stronę ściany, robiąc przy okazji więcej miejsca towarzyszom.
Chmura dymu nie przeszkadza zbytnio Burdzie, która sponiewierała przeciwnika tarczą. Usłyszała pisk dziewczyny, którą jeszcze niedawno wiązała w kuchni. Rozpoznawszy głos, w głowie orczycy zaświtało pytanie: "Skąd ona się tu wzięła?". Momentalnie wstrzymała się od ataku, postanawiając brać goblinkę żywcem. Przecież miała ona pokazać im wyjście! Burda kucnęła szybko osłaniając się tarczą od góry, a odkładając miecz postawiła na nim stopę, aby wiedzieć gdzie jest i nie szukać go po omacku, a następnie wolną ręką sięgnęła przed siebie w celu pochwycenia goblinki. Złapała za materiał, zapewne bluzki.
- Zabierzesz nas do wyjścia i - i goblinka oswobodziła się z jej uchwytu i zwiała. A wraz z nią uciekł jeden z goblinów.
Alrok w dalszym ciągu poddtrzymywał swoją koncentrację na zaklęciu.
Rath ruszył w stronę z której nadciągnęły wcześniej gobliny. Wyszedł z dymu przygotowując zaklęcie. Miał zamiar solidnie potraktować ogniem pierwsze gobliny które wyjdą zza rogu, wchodząc tym samym w zasięg zaklęcia.
Variel stanął obok Alroka, ale w dymie nie dostrzegł żadnego z goblinów.
Velius zastanowił się przez chwilę, który "demon" miał jego młot - jeden z powalonych, czy jeden z tych co uciekli? W dymie ciężko jednak było to dostrzec. Chciał atakować goblina, który jeszcze przed chwilą był przed nim, ale ten był już poza zasięgiem.
Burda podniosła miecz i wstając ruszyła w głąb korytarza. Z tarczą przed sobą wybiegła z dymu. Mimo nadal załzawionych oczu widziała cały korytarz na wprost i dwie rozchodzące się na boki odnogi.
Goblinów nigdzie nie było, ale słychać było ich oddalające się kroki.
Orczyca podbiegła do rozwidlenia, gdzie pozostając za ścianą, ostrożnie wyjrzała w głąb bocznych tuneli.