Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-03-2010, 23:06   #11
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Suna

Początkowo grupa shinobi podróżowała przez piaszczyste ziemie kraju Wiatru. Można śmiało stwierdzić, że dobra pogoda była dla nich niemałym utrapieniem. Słońce niemiłosiernie bombardowało swoimi promieniami ziemię, a nagrzany piasek parzył przy nawet krótkim kontakcie ze skórą.
Początkowo podróżowali w zwartym szyku. Cała grupa prowadzona była przez Yoshiro, u boku którego znajdował się Mihei. Dzięki swoimi zdolnością w porę miał informować wszystkich o ewentualnym zagrożeniu. Widać było, iż jego koleżanki z grupy całkowicie mu ufają i są przyzwyczajone do takiego stanu rzeczy.
O zachodzie słońca ninja z Sunagakure dotarli do terenów granicznych, znajdujących się pod jurysdykcją klanu Hyuuga .
- Tutaj się nieco rozdzielimy. Jeśli zobaczyli by ANBU, na pewno nie powstrzymaliby się od ingerencji. - oświadczył Kogaku.- Spotkamy się w tym punkcie, tuż za granicą wpływów klanu.- dokładnie wskazał palcem punkt na mapie. - Kiedy zajdzie słońce znajdźcie bezpieczne miejsce na odpoczynek. Umówmy się na czterogodzinny postój.
Po tej krótkiej rozmowie, zamaskowani ninja oddalili się w innym kierunku.
- TO nie byle kto... Dobrze potrafią skryć swoją obecność... Ale czy zdołają się skryć przed oczami klanu Hyuuga ?- zagadnął do wszystkich Mihei, kiedy grupy na dobre się rozstały.
Minęły kolejne godziny, pełne napięcia, ciszy. Przez ten czas grupa przemieszczała się o wiele wolniej. Wszystko byle tylko nie zdradzić w żaden sposób swojej obecności.
W pewnym momencie Mihei dał grupie sygnał, aby się zatrzymali.
- Ktoś tu jest... Jedna osoba. W pobliżu...- rozglądał się ostrożnie po koronach drzew. W jego ślady podążyła reszta. - Mam go ...- w dłoniach chłopaka błysnęły kunai'e, które następnie cisnął gdzieś w korony drzew. Atak okazał się jednak niecelny. Spośród liści wyskoczył rudowłosy mężczyzna w czerni, przypuszczając niemal natychmiast frontalny atak. Nobara zareagowała jednak błyskawicznie, wyskakując przed zielonowłosego z wyciągniętym ostrzem. Z taką samą szybkością odparowała atak obcego shinobi, a następnie kontratakowała , rozcinając go na pół jednym, ładnym cięciem. Ciało zamieniło się jednak w obłok białego dymu....
- To dziwne... Nie wyczuwam w pobliżu nikogo innego ...- Mihei w skupieniu spoglądał w miejsce, gdzie przed chwilą stał rudowłosy nieprzyjaciel. - Nie był z klanu Hyuuga ...

Kiri

Trzeba przyznać , że pod względem ekspresywności zespół wysłany przez Hamosha Gendou, był dobrany idealnie. Przez pierwszych kilka godzin podróży nie padło nawet jedno słowo , ze strony któregokolwiek członka zespołu. Docierając do granicy ziem kraju Wody , przesiedli się na prom. Oczywscie wymagało to sprawnego ukrycia swojego prawdziwego "fachu", przed pozostałymi podróżnymi. O tak wczesnej porze, promem zmierzającym do kraju fal podróżowali jedynie drobni kupcy i najemnicy.
Rankiem pogoda się pogorszyła. Szare chmury zasłoniły słońce, a wzburzone niebo mocno kołysało całym statkiem.
- Gdy znajdziemy się już w kraju Fal, będziemy musieli się spieszyć. Nie ma bowiem tam stałych promów z kontynentem, dlatego cały dystans będziemy musieli pokonać na nogach. Przeprawiając się przez cieśninę będziemy łatwi do wykrycia. Po opuszczeniu promu, musimy jak najszybciej wydostać się z miasta. - Kanashii pełnym spokoju głosem, wyjaśnił swoim towarzyszką plan działania. Stało się tak jak zapowiedział. Kiedy tylko statek dobił do przystani, trzyosobowy zespół wmieszał się w już rozbudzone miasto. Uliczki przepełniała ludzka masa, gwar, krzyki. Wszechobecny tłok tak naprawdę tylko im wszystko ułatwiał.
Wszystko szło jak po sznurku, do momentu , w którym mężczyzna nagłym gestem oznajmił im potencjalne niebezpieczeństwo. Zatrzymali się , po środku tłocznej ulicy. Dziewczęta początkowo nie były zapewne w stanie wychwycić niebezpieczeństwa jakie dostrzegł Kanashii. Po chwili nie było jednak żadnych złudzeń. W jednym z zaułków obok , na ułamek sekundy, ukazała im się postać w długim czarnym płaszczu i kapturze. Spod tego z łatwością wypatrzyły one białą maskę ANBU - niestety nie typową dla Kirigakure.
Cała sytuacja nie wzbudzałaby jednak takiego niepokoju, gdyby nie fakt, że postać w masce wykonała w ich stronę wyraźny gest, po czym zniknęła gdzieś w ciemnym zaułku.
- Mizukage-sama nie wyznaczył wśród nas dowódcy... Dlatego pozwolę sobie na takie pytanie... Co robimy ? - Shin zapewne nie wyczuła w głosie mężczyzny najmniejszej różnicy. Jego siostra wręcz przeciwnie - dostrzegła w nim nutę niepewności.


Dodane za Komiyame:

-Jaki jest plan działania?

Iruka naciągnął maskę na twarz.
-Musimy dostać się w pobliże wioski niezauważeni. Tak by przeciwnik nie domyślił się, w którą stronę oddala się Hokage. - spauzował zerkając na oddalających się towarzyszy. - Musimy również zlokalizować Shikamaru. Z tego co mi wiadomo, walczył na pierwszej linii przy wyłomie... Jednak walki ogarnęły szybko całą wioskę.

Komiyama przez chwilę ważył słowa senpaia. W jego umyśle kreśliły się różne sytuacje i możliwości.
-Myślę, że można to wykonać na dwa sposoby. Pierwszy to oczywiście dostajemy się w pobliże wioski, okrążamy ją zacierając ślady i wchodzimy od innej strony. Drugi sposób to po dostaniu się w okolice wioski rozdzielamy się i wchodzimy do wioski z trzech różnych stron. Choć i tak każdy z tych pomysłów ma swoje wady - pierwszy zbyt wolny, a drugi zbyt ryzykowny.

-Myślę, że wybierzemy plan numer dwa. Jednak, wy pójdziecie razem. Musimy się śpieszyć. I pamiętajcie ... Celem zadania jest odnalezienie Shikamaru a nie walka z wrogiem. - przemówił pouczającym tonem.

-Hai.. - odpowiedział cicho, a w fioletowych oczach przemknął błysk, gdy poczuł jak muzyka zaczyna grać gdzieś w jego duszy.

-Dobrze. W takim razie, zaczniemy od szybkiego zwiadu. - Iruka energicznym ruchem, wydobył z kiszeni niewielki zwój. Rozwinął go w powietrzu, jednocześnie zagryzając koniuszek palca. Przesunął zakrwawionym palcem po powierzchni zwoju. - Ninpo Kuchiyose no jutsu !- Na chwilę zasłonił go obłok szarego dymu. Kiedy rozwiał go wiatr, do ramienia mężczyzny uczepione były trzy , spore sowy. - Ikuzo ! - ptaki poderwały się w powietrze. - Wy ruszycie na północ. Ja na południe, jasne?

"Sowy?" - pomyślał ze zdziwieniem Eijiro, lecz na zewnątrz jego oblicze pozostało niezmienione - "Do zwiadu to one się nadają cudownie, ale w przypadku walki będę chyba zdany tylko na siebie.." - myśli jak puzzle powoli układały się w umyśle Komiyamy w jeden spójny obraz. Niektóre miejsca pozostawały niewypełnione, ale na to nie było rady, nie wszystko można przewidzieć. Pozostało parę ostatnich klocków do ustawienia, a wiec..
-W takim razie ruszamy w dwóch kierunkach, wkradamy się do wioski z dwóch różnych stron i szukamy Shikamaru-san.. gdzie w razie czego ustalamy punkt zbiorczy? Wzgórze Wielkich Hokage?

-Nie. Zbyt wielu cywilów. Punkt zbiórki jest tutaj. Przy czym jeśli odnajdziecie Shikamaru, wezwijcie sowę - wskazał palcem na niebo- wtedy pozostałe dają znak nam. Od tego momentu , każdy ma około dwudziestu minut aby tutaj dotrzeć. Dłużej nie wolno zwlekać . Jeśli po tym czasie ktoś się nie zjawi, ruszacie dalej. Czy to jasne ?

Ostatnie kawałki układanki wpadły na swoje miejsce, wszystkie aspekty zadania przeanalizowane i zaakceptowane, teraz już pozostawało tylko i wyłącznie ich wykonanie. Wewnętrzna muzyka z każdą chwilą coraz bardziej wypełniała duszę i umysł Eijiro ekstazą próbując ruszyć ciało w rytm swego odwiecznego brzmienia. Muzyka jest jak kolory którymi maluje się świat. Posiada tak wiele kolorów, odcieni, i połączeń tworzących razem przepiękny obraz, a jednocześnie hipnotyzujący słuchającego z siła wzroku dzikiego tygrysa. Jeśli zechcesz ją usłyszeć będziesz musiał się wsłuchać w jej cichy szept, ale nim się spostrzeżesz runie na Ciebie ogromną fala chcąc porwać i podporządkować sobie. Jednak silna wola wojownika powstrzymała te zapędy i utrzymała ciało pod swoją kontrolą, a jedyną oznaką tej wewnętrznej walki był błysk w fioletowych oczach. Sekundę później już nie pozostało nic oprócz chłodnego umysłu i precyzyjnej kalkulacji.
-Zrozumiano. Co z Hokage? - zapytał odruchowo zabójca.

-Hokage-sama jest z Sakurą i Hinatą. Nie martw się o jego zdrowie. Teraz twoim zadaniem jest odnalezienie Shikamaru. Jeśli to jasne, w drogę. Nie wolno tracić czasu. - odbił się od gałęzi, po czym jego sylwetka zaginęła gdzieś w listowiu.

Nim przebrzmiały słowa Iruki-san, Eijiro już zniknął z gałęzi pędząc w odwrotnym kierunku - na północ. Kilka odepchnięć i Hokage wraz z resztą grupy zniknęli w mroku wśród gąszczu gałęzi i drzew jakim były lasy wokół Konohy. Wewnętrzna muzyka, choć spacyfikowana, wciąż brzmiała gdzieś na granicy słyszalności. Za to wokół panowała głucha cisza. W tę ponurą noc nawet zwierzęta nie wychodziły ze swoich przytulnych legowisk. Jedna z sów Iruki szybowała bezszelestnie na wysokości na której poruszał się chłopak, ale kawałeczek oddalona od niego. Komiyama naśladował najlepiej jak mógł bezszelestnego przyjaciela, ale w odróżnieniu od niego on nie mógł latać. Co jakiś czas wprawny słuchacz mógłby usłyszeć delikatne stąpnięcie buta o gałąź drzewa. Na szczęście wyglądało, że nikogo w okolicy nie ma. Ani słuch, ani wzrok niczego nie zauważyły mimo, że pozostawały czujne cały czas. W ciągu kilku minut Eijiro przemierzył większą część drogi. W oddali nad lasem zaczęła się jarzyć łuna - widocznie pożary szybko się rozprzestrzeniły, a na ziemi od czasu do czasu przemknęła sylwetka jakiegoś zwierzęcia. W pewnym momencie poczuł zapach dymu, a w następnym wpadł w chmurę unoszonego pyłu, dymu i gorących iskier pochodzących z pożarów w wiosce i tych szybko rozprzestrzeniających się po okolicy. Chłopak zwolnił nieznacznie i obniżył delikatnie wysokość po której się poruszał. Zgodnie z zaleceniami Iruki trzymał się cieni unikając jak najbardziej możliwego spotkania. Na szczęście dym mu w tym pomagał więc nie zauważony przez nikogo przemykał z drzewa na drzewo, z gałęzi na gałąź wykorzystując każdy dostępny cień do zmniejszenia możliwości wykrycia przez wroga. Muzyka też najwidoczniej nie miała nic przeciwko skradaniu dzisiejszej nocy, nie narzucając się brzmiała spokojnie co jakiś czas akcentując jakąś nutkę. Minęło kilka kolejnych minut zanim zabójca przykucnął na gałęzi ukryty za grubym konarem, a przed nim rozpostarł się szeroko widok na wioskę. W wielu miejscach szalały pożary, a gdzieniegdzie kilka pożarów połączyło się tworząc morze ognia. Jeśli istnieje piekło to w tym momencie Konoha mogła kandydować jako jego przedsionek. Główna brama była wyważona, a mur w paru miejscach skruszony. Wszędzie unosił się smród spalenizny, dymu i popcornu. Z kolei myśli Eijiro krążyły po zupełnie innej orbicie "Brama. Łatwiej będzie wejść. Mury. Kilka potencjalnych dróg ucieczki. Pożary. Utrudni ciche skradanie. Dym. To akurat dobrze. Cywile. Kilku, reszta pewnie w schronach, też dobrze. No to ruszamy" - kilka sekund uczucia pędu i nieważkości, delikatne wyhamowanie o drzewo i sprint do bramy. Zabójca przywarł do ściany obok byłych ogromnych zawiasów do odrzwi. Bomba adrenalinowa właśnie wybuchła i powoli rozchodziła się po całym ciele użyczając swej siły całemu organizmowi. Chwila ciszy, szybki rzut okiem na ulicę za bramą. Muzyka jakby się obudziła pod wpływem napięcia i zaczęła żywiej krążyć wewnątrz chłopca. Na ulicy pusto, po lewej stronie pożar, część budynków już zawalona. Prawa strona jeszcze nie ruszona, tylko ściana jednego budynku została skruszona jakby pod wpływem ogromnej pięści. Ktoś tu walczył, ale chłopak nikogo już nie wyczuwał. Szybkim ruchem wyprysnął zza zawiasów i pomknął wzdłuż płonących budynków. Ogień na dachach budynków i dym skutecznie powinny utrudnić zlokalizowanie go przy samej ścianie. "Dobrze. Zadanie. Shikamaru-san był przy pierwszym wyłomie, na wschodzie, czyli tam zacznę szukać." Podjąwszy decyzję młody zabójca przeskoczył jednym susem ulicę, odbił się od ściany, wskoczył i przeturlał się po dachu po nie zniszczonej stronie ulicy by płynnym ruchem przejść do biegu jednocześnie starając się stanowić jak najmniejszy ciemny punkt wśród nocy.


W najbliższej okolicy wyłomu wszystko było zdewastowane. Piętrowe domy trawiły liczne pożary, część już dawno stała się ruiną. Ulice zasypane były przez gruzy, a prócz dymu i ciemności nocy, widoczność zmniejszał unoszący się w powietrzu pył.
Pomimo dobiegających zewsząd odgłosów walki, eksplozji i krzyków, Ejiro szybko mógł wyłapać jeden konkretny - głos Shikamaru.
- Kiba ! Kiba ! - miejsce , z którego dobiegał głos , znajdowało się gdzieś na dalej, w górę ulicy przy nim. Przez dym i pył tańczący w powietrzu, nie był jednak w stanie go dostrzec.


Eijiro starał się w miarę dokładnie określić położenie senpaia. Ton głosu Shikamaru odruchowo spowodowało reakcję obronną umysłu zabójcy i wyostrzyło jego zmysły w celu zidentyfikowania dowolnego zagrożenia. Chwilę później ruszył w stronę ruin z których dobywał się głos. Chłopak dobiegł do końca dachu i zeskoczył w dół między dym i ruiny budynków. Nasłuchiwał dalszych odgłosów, lecz już niczego nie usłyszał.

Po chwili ciszy , gdzieś pośród szarości "mgły" znowu usłyszał krzyk: "Kiba ! Otwórz oczy, Kiba !". Dopiero po chwili, ujrzał postać Shikamaru, który stara się unieść wielki głaz - kawał stropu budynku, którego gruzy leżały wszędzie dookoła. Jego ciało całe pokryte było drobnymi i średnimi ranami oraz sadzą.

-Shikamaru-senpai.. - szepnął Komiyama analizując nowe kawałki układanki życia. Kiba-senpai leżał przygnieciony, przypadkiem się tam nie znalazł. Także rany Shikamaru mogły się stać dość poważne jeśli za długo będzie je ignorował. Wciąż myśląc kierował się ostrożnie w stronę znajomych shinobi. Gdy wydawało się, że nic w okolicy niepokojącego nie ma Eijiro szybko skrócił dystans i pojawił się za senpaiem.
-Shikamaru-senpai, cieszę się, że żyj.. - zaczął, lecz ten obracając tylko głowę przerwał.
-Nieważne! Pomóż mi, szybko!
Eijiro spojrzał na Kibe. Spod głazu widać było tylko jego głowę i większą część klatki piersiowej, całe w poważnych oparzeniach. Mocno krwawi przez usta, prawdopodobnie ma krwotok wewnętrzny. Majaczy i nie kontaktuje. Może któryś z medyków, może Sakura-san mogłaby go odratować, ale głazu raczej się nie uda ruszyć we dwójkę. Szkoda...
-Shikamaru-san, Hokage-sama wysłał po Ciebie, mam rozkaz odnalezienia Ciebie i wycofania się na z góry określone pozycje..

- Hokage-sama mówisz ? - usłyszał niski, złowrogi głos za plecami. Z ciemności wyłonił się postawny mężczyzna, w niebieskim kimonie i naciągniętą na twarz, czarna maską. - To teraz panie ANBU powiesz mi grzecznie, gdzie jest Hokage-dono, czy mam to z ciebie wycisnąć ? - odgiął lekko głowę. Kilka kręgów w jego karku strzeliło głosno.

Eijiro przekręcił lekko głowę by zobaczyć kto do niego mówił. Muzyka żywiej zabrzmiała w duszy, jak krew i adrenalina ruszyła wzdłuż żył i tętnic. Muzyka z początku spokojna, polana gniewem rosła niczym fala, groźna i bezlitosna, niczym dziki żywioł wchłaniający ludzkie życia bez opamiętania.
-Śmieć, atakujący niewinnych nie powinien szeleścić w obecności ludzi. - po czym zwrócił się do senpaia, swoim wypranym z emocji głosem - Shikamaru-san, to smutne, ale Kiba-san raczej nie przeżyje, jego obrażenia są zbyt wielkie, a my nie mamy ani sił ani umiejętności, żeby go uratować..

Po policzkach Shikamaru spłynęły pojedyncze łzy, zmieszane z potem, krwią i sadzą.
- Kuso !
- Hora, hora ! Nie słyszałeś mnie panie ANBU ? - zamaskowany shinobi zdawał się jeszcze bardziej zirytowany. - Saa... - błyskawicznie wcisnął dłoń pod kimono, po czym równie szybkim ruchem cisnął w kierunku mężczyzn dwa kunai'e zaopatrzone w eksplodujące talizmany.

Fala muzyki runęła.. Widząc, że chwilowo Shikamaru-san nie jest zdolny do walki Eijiro ruszył naprzód jak najdalej od obu senpaiów. Czarny materiał semy i hakamy zawirował harmonicznie w obrocie, a ręce wyćwiczonym ruchem chwyciły rękojeści wysuwając płynnym ruchem sejmitary zza pasa.
-Shikamaru-san, proszę się otrząsnąć, albo przynajmniej trzymać się z dala od niebezpieczeństwa. - rzucił na odchodnym do zdruzgotanego shinobi. Chwilę później muzyka porwała zabójcę w swój wir. Tym razem nie bronił się tylko poddał nurtowi. Spojrzał w stronę zamaskowanego przeciwnika zimnymi oczami bez wyrazu. Nadlatujące kunai'e poruszały się tak powoli. Uderzenie serca, dwa akordy, błysk stali i huk eksplozji po bokach. Podmuch gorąca, dymu i pyłu, a przed nim trup. Jak wielu wcześniej przed nim. Ciągle przyspieszając Eijiro ruszył w stronę wrogiego shinobi.

Shitetsu , widząc zbliżającego się przeciwnika, nieco ugiął kolana. Kolejny jego ruch był na tyle szybki, iż jego postać zdawała się dosłownie zniknąć , wtapiając się w jeszcze nie opadły pył. Kolejne kunai'e i shiurikeny wyleciały kolejno z prawej strony, zza pleców Komiyamy oraz po jego lewej stronie. Wszystko w krótkich odstępach czasu.
- Baka ! To zbyt wiele ! Musimy się wycofać ! - Shikamaru widocznie chciał ruszyć z pomocą, jednak po wykonaniu zaledwie kilku ruchów, jego twarz wygiął silny grymas bólu. Opadł na jedno kolano.

"Wyjścia mam trzy, albo on zginie i spokojnie się ewakuujemy albo staram się ewakuować Shikamaru samemu walcząc albo ostatecznie uciekamy obydwaj.. Iruka-san kazał unikać zbędnych konfrontacji.. Wakarimashita..". Myśli Eijiro przebiegały z prędkością błyskawicy. Kilka pierwszych kunai i shurikenów udało się sparować sejmitarami, kilka drasnęło chłopaka. Widząc jednak kolejne serie, Komiyma płynnie i z gracją przeszedł z biegu w obrót jednocześnie przycisnął sejmitary do siebie. Dzięki pędowi szybkiego biegu obrót nabrał jeszcze większej żywiołości i siły.
-Ken Odori.. Kaiten Kenbu! - powiedział cicho obracając się wokół własnej osi, po czym wyprostował ręce tworząc silny opór powietrza, a ciśnienie odśrodkowe wybuchło na zewnątrz wirującego kręgu który stanowił Eijiro.

Podmuch powietrza odrzucił we wszystkich kierunkach pozostałe ostrza oraz rozwiał pył i dym. Nie był on jednak wystarczająco silny, by stanowić większą przeszkodę dla Shitetsu. Shinobi nachylił się mocno, kopiąc jednocześnie nogami o ziemię . Szybko zmniejszył dystans, a na kilka metrów przed Komiyamą wykonał serie pieczęci.
- Raiton : Jibashiri ! - przedramiona mężczyzny pokryły wyładowania elektryczne, które następnie "wylały się" na ziemię przed nim. Z ogromną prędkością, wstrząsając ziemią, popędziły w kierunku ninja z Konohy.

Zaskoczony zabójca próbował odskoczyć, ale nie zdążył i elektryczna sieć go pochwyciła paraliżując i rzucając na ziemię. Po chwili ciało zamieniło się w kawałek jakiejś drewnianej podpory.

Shitetsu wykonał natychmiastowy zwrot. Chwycił za ostrze, po czym ruszył prosto na padniętego Shikamaru.

-Błąd.. - Eijiro wyskoczył z boku szarżując na przeciwnika ze wzniesionymi sejmitarami celując kilkoma pchnięciami i cięciami w ręce przeciwnika.

Nim ostrza dosięgnęły ciała zamaskowanego mężczyzny, ziemia pod stopami Ejiro zadrżała. Spomiędzy pęknięć w niej powstałych wyłoniła się sylwetka Shitetsu.
- Raiton : Hiraishin ! - naładowane dłonie chwyciły ramiona członka ANBU, a jego ciałem wstrząsnęło dojść silne wyładowanie elektryczne. Niemal w tym samym momencie , ciało ninja w niebieskim kimonie , który wyłonił się spod ziemi , zmieniło się w obłok białego dymu. Jak się okazało , pierwszy, być może prawdziwy Shitetsu pchnął Shikamaru. Członek rodziny Nara ostatkiem sił wykonał misterny unik. Ostrze kunai'a wbiło się głęboko w jego obojczyk. Następnie silne kopnięcie uderzyło w jego krtań , odbierając dech. Jounin padł na plecy kaszląc i próbując desperacko złapać oddech.

Eijiro poczuł wyładowanie elektryczne tak jakby ktoś go zdzielił młotem kowalskim. Widząc jednak co się dzieje z Shikamaru, szybko otrząsnął się i ruszył na postać wroga. Wpadł między nich i jednym z sejmitarów sparował kolejny cios wymierzony w Shikamaru, drugim zaś wyprowadził kontrę, której przeciwnik niestety z łatwością uniknął. Eijiro nie zrażając się wyprowadził kilka ciosów starając się dać senpaiowi czas na złapanie oddechu. W między czasie mruknął do będącej w pobliżu sowy Iruki:
-Leć, poinformuj Irukę o sytuacji.. ten tutaj jest ździebko kłopotem.
Shitetsu unikał kolejnych pchnieć i cięć .
- Chcesz mnie tym zranić ? - warknął chwytając za kolejny kunai. Ugiła nogi, po czym wybijając się z nich wyprowadził atak. Ejiro nie miał innego wyjścia niz zablokować to cięcie krzyzując oba ostrza w pobliżu swojej szyi. Męzczyzna wyprowadził ukradkiem niskie kopnięcie w bok kolana chuunina, wywołując ból oraz sprawiając , iż jego noga sama się ugięła. Teraz właśnie młody ninja z konohy mógł poczuć całą siłę ramion zamaskowanego przeciwnika.
- Mokuton no jutsu ! - gdzieś w pobliżu dało się słyszeć znajomy Ejiro głos. Z ziemi pomiędzy nim a zamaskowanym ninja wyrosły , z niewyobrażalną prędkością dwa konary. Shitetsu w ostatniej chwili dał dużego susa w tył, drewniane twory jednak wystrzeliły w pogoń za nim. Widząc to dał kilka fikołków w tył, ostatecznie wybijając się z rąk wysoko w powietrze. Jego ręcę poruszały się tak szybko, iż obaj ninja z konohy, do samego konca nie zauważyli szykowanej przez niego techniki.
- Raiton : Denpo no Jutsu ! - znowu niemal splótł dłonie na wysokości klatki piersiowej, a między nimi zaczęła kumulować się energia elektryczna. Widząc to , Yamato postanowił zareagować w stanowczy sposób. Wyskoczył przed jeszcze chyba zaskoczonego całym obrotem sytuacji, Ejiro i wykonał serię pieczęci.
- Moku Juheki no jutsu - przed nimi, z ziemi wyrosła drewniana kopuła, która w ostatniej chwili ochroniła ich przed wielkim , świecącym pociskiem wystrzelonym przez Shitetsu. Sam Yamato był zaskoczony prędkością z jaką poszybował w ich kierunku nieprzyjacielski pocisk. Cała drewniana bariera zadrżała, a na powierzchni, po wewnętrznej stronie pojawiły się widoczne czarne plamy - oznaczało to, iż technika raiton niemal przepaliła się przez barierę.
- Uff.. było blisko. - bariera zniknęła pod ziemią w tej samej chwili. Shitetsu właśnie umykał gdzieś pomiędzy ruinami. - Zajmij się Shikamaru-san. Ja postaram się go dogonić. Jeśli jesteś z grupy eskortującej Hokage, zamelduj mu to, będę ich śledził. - Nie oczekując reakcji, Yamato ruszył w pogoń.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"

Ostatnio edytowane przez Mizuki : 25-03-2010 o 21:06.
Mizuki jest offline  
Stary 26-03-2010, 08:55   #12
 
Abeir Lissear's Avatar
 
Reputacja: 1 Abeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłość
Grupa shinobi błyskawicznie opuściła płonącą wioskę. Również wydawało się, iż nikt nie posłał za nimi żadnego pościgu. Lasy dalej spowijała ciemność nocy, do dodatkowo ułatwiało cały manewr odwrotu. Shitetsu dołączył szybko do całej grupy, zdawał się jednak nieco zmęczony. W trakcie pogoni przez las wyrównał tempo z Ikazuchim. Tuz obok niego miejsce zajęła kunoichi, która wcześniej już meldowała całą sytuację.
- Straciliśmy dziesięciu ludzi.
- Przegrupowac sie w trzyosobowe druzyny. Nie chce zeby ktoś nas wytropił i mam nadzieje ze o to zadbacie -
Ikazuchi rzucił rozkaz będąc jakby nieobecny. Jego głowe cały czas zaprzątała ksiązka którą pozwolił sobie wypożyczyć z biblioteki Hokage.
- Raport złoże osobiście. Ruszac!!!.
Shinobi podzielili się według polecenia. U boku Ikazuchiego pozostał jedynie Shitetsu i kunoichi imieniem Kekko. Przemieszczali się szybkim tempem do wyznaczonego punktu, który znajdował się tuż przy granicy kraju Ognia i Wiatru. Ziemie te oficjalnie należały już do klanu Hyuuga, ktory sprawował na nich całkowitą i niepodzielną władzę. Miejsce było dosyć niebezpieczne, jednak z dala od wpływów Konohy.

****

Wysoka, samotna skała wbita pomiędzy drzewa, miała być miejscem spotkania. Na jednej z pułek, dojśc nisko nad ziemia czekał już rudowłosy mężczyzna. Bez żadnego wyrazu twarzy wpatrywał się w lśniący na niebie księżyc.
- Kekko rozejzyj się po okolicy, nie chcielibysmy przecież nieproszonych gosci - Ika spojzal kunoichi prosto w oczy i uniósł lekko brew. Było w niej coś pociągającego jednak on sam nie potrafił tego "czegoś" dokładnie określic. Spojżał na księżyc który rozjaśniał okolice nadając jej dość ponury nastrój. Przeniósł wzrok na Shitetsu z lekka zazdrością i rzucił sarkastycznie
- Mam nadzieje ze się nie zmęczyłeś podczas zabawy z dzieciakami z Konohy??
- Takie byle co ? Gdybyś nie zarządził odwrotu, zginęliby wszyscy... Wszy na zadzie. -
mruknął.
- Shitetsu-kun , jak zwykle w humorze - uśmiechnął się rudzielec. - Jak poszło ?
Ikazuchi skinął głową i wyjął zwój - Udało nam się zdobyć tą mape. Niestety nie mieliśmy okazji jeszcze jej rozszyfrować. Kopiujący Hokage zdołał uciec i podejżewam że może mieć przy sobie coś co usilnie przez cały czas ukrywał. Wioska zajęta jest teraz gaszeniem pożarów więc raczej powątpiewam żeby wysłali za nami pościg. Narazie. Udało się też zlikwidować dwójkę wykwalifikowanych - szyderczy uśmiech sam parł się na twarz - ekhem...wykwalifikowanych shinobi. Niejaki Shikamaru z klanu Nara oraz Inuzuka Kiba - posłał podejżliwe spojżenie w strone Shitetsu mając nadzieje że ten tym razem upewnił się że tamta dwójka jest martwa.
- Niestety... Shikamaru uszedł z życiem. Do walki przyłączyło się dwóch ninja... Z czego jeden używał mokuton ! Jak to możliwe ? Czy tylko Pierwszy Hokage nie potrafił się posługiwać takimi technikami ? - warknął.- Ale... I tak bym ich wykończył. Śmiecie...
- Zapewne... -
skomentował siedzący na skale mężczyzna - Mapa ? Hmm... Jeśli skonstruował ją Kakashi zapewne można ją odczytac tylko używając shiaringana. Albo... Byakugana ? To możliwe... - podrapał się po brodzie - Z tym pierwszym może być problem... Chociaż. Zależy gdzie prowadzi ta mapa. - uśmiechnął się - Mistrz powinien być jednak łaskawy. Choć nie udało się nam rozwiązać wszystkich problemów... Atak na Kirigakure zwiódł. Wszyscy zginęli.
"Kirigakure...hmm...więc jednak to prawda" Ika słyszał pogłoski i ploty o obecnym Kage wioski. Nie spodziewał się jednak że choćby czwarta część tych opowieści była prawdą. A jednak. Przez chwile wróciły do niego wspomnienia związane z rodzimą wioska jednak odegnał je jak najszybciej.
- Czyli wychodzi na to że pogłoski o obecnym Kage nie są takie dalekie od prawdy? Jak w takim razie wyglądają dalsze rozkazy? - zapytał mając nadzieje że chwilowo nie będzie potrzebny co pozwoliło by mu na analize lektury która wydawała się być taka kusząca.
- Dalsza infiltracja Konohy. I ... porwanie Hatake Kakashi'ego. - uśmiechnął się nieprzyjemnie. - Ten Shiaringan jest zbyt wiele warty. Trzeba też przygotować plan na Kirigakure oraz Sunagakure. Za dwa dni ta ostatnia ma zostać zaatakowana przez kolejną grupę. Kazekage jednak również do słabych nie należy. - westchnął ciężko - Gdyby tylko udało się zwerbować szpiegów, bądź w jakiś sposób zdobyć przydatne informacje. W Kirigakure to szczególnie trudne...
- Hmm...może by spróbować przeniknąc do którejś z wiosek...chociaż wydaje się to cholernie trudne. Ba! W zasadzie w Kirigakure jest to niemożliwe to racja. Do jakiego zadania zostaje lub zostajemy przydzieleni??
- Zatem pozostaje jeszcze przeciągnięcie kogoś na właściwą stronę ... -
nagle zadrżał - Proszę proszę. Mój klon natrafił na cos niezwykle ciekawego. Grupa ninja z Sunagakure przemierza właśnie tereny klanu Hyuuga... Zapuścili się w te rejony ? Siedmioro... W tym trzech z ANBu...- znowu spojrzał na księżyc - Ikazuchi-san, zajmiesz się zbadaniem tego zjawiska ?
- HAI !!! -
refleks księżyca przemkną po jego okularach. "...Przyda mi się nieco ruchu...pozatym jestem ostatnio taki nienasycony..." usmiechnął się poklepując rękojeść Dorobou.
Rudzielec powstał.
- Następne spotkanie odbędzie się w kryjówce na północy Kraju Ognia. Mistrz też tam będzie... Pamiętajcie, nie wolno wam zawieść. Szczególnie po tym co wydarzyło się w Kirigakure - wykonał szybko dwie pieczęcie - Ninpo: Iwa gakure no jutsu. - jego ciało natychmiast zlało się w niesamowity sposób ze skałą, po czym całkowicie zniknął.
 
Abeir Lissear jest offline  
Stary 04-04-2010, 00:07   #13
 
Micux's Avatar
 
Reputacja: 1 Micux nie jest za bardzo znany
-Yamato-san.. Hai! - odpowiedział służbiście Komiyama.
"Uff ciężko było.. ciekawe czy to przypadek czy sowa spełniła swoje zadanie. Nieważne, wysłałem ją jakąś chwilę temu. Dwadzieścia minut na dotarcie do punktu zbiorczego. Czyli mam już tylko około piętnastu." myślał szybko Eijiro. Szybkim ruchem sprawdził pobieżnie swój stan. Na ciele wyczuł kilkanaście draśnięć, kilka większych siniaków i wiele mniejszych. Bolały go też nadgarstki i większość mięśni - najprawdopodobniej efekty technik raiton które miał okazję poznać. W każdym razie ciało nie powinno sprawiać większych problemów z normalnym funkcjonowaniem. Większym problemem okazał się stan Shikamaru, który prócz odniesionych wcześniej ran podczas tego starcia również mocno ucierpiał. Najbardziej martwiła uderzona krtań. Senpai odzyskał oddech, ale obrażenia wewnętrzne mogły doprowadzić do obrzęku i w niedługim czasie do uduszenia. Eijiro omiótł spojrzeniem swoje otoczenie po czym podszedł do Shikamaru pomagając mu wstać. Niestety genialny jounin nie był w stanie stać na obu nogach, więc młody chłopak podtrzymywał go tak by razem mogli się przemieszczać bez pogarszania stanu senpaia.
Zawalone i płonące budynki oświetlały możliwe ścieżki wyjścia z wioski, jednocześnie odsłaniając ich kompletnie. Na początku chwiejnie, po chwili łapiąc wspólny rytm dwaj shinobi zaczęli się poruszać w kierunku bramy którą Eijiro dostał się do środka. Kolejnymi etapami przemierzali uliczki starając się kryć jak najbardziej w cieniach rzucanych przez ruiny budynków. W końcu po chwili podróży dotarli w okolice bramy. Zmysły Eijiro nie wyczuwały żadnego zagrożenia, więc szybkimi skokami przemierzyli dzielącą ich odległość od bramy. Będąc już za nią Komiyama cichutko odetchnął, walka była ciężka, a samo utrzymanie się było wyzwaniem, a walczyć jednocześnie chroniąc inną osobę jest jeszcze cięższa. Poza tym nie ukrywajmy przeciwnik też do słabych nie należał. "Za mało jeszcze potrafię. Za mało trenuję. Trzeba to będzie nadrobić.." pomyślał z goryczą Eijiro. Chwilowo jednak musiał się skupić na doprowadzeniu senpaia na miejsce zbiórki. Podparł Shikamaru mocniej, poprawił chwyt i razem wskoczyli na pierwsze piętro gałęzi drzew wokół Konohy. Wraz z upływem czasu miarowo poruszali się w kierunku wyznaczonym wcześniej przez Irukę zostawiając łunę pożarów za sobą. W lesie w odróżnieniu od wcześniejszej drogi panowała głęboka cisza. Wszystkie zwierzęta już pochowały się w swoich kryjówkach by przeczekać niebezpieczeństwo. "Zostało kilka minut do zbiórki, ale powinniśmy zdążyć. Ciekawe czy Iruka też przybędzie na czas. I jak daleko Hokage już się oddalił wraz z medykiem." - myślał chłopak podtrzymując Shikamaru, któremu wysiłek sprawiał nie tylko trudności w tym stanie, ale i ogromny ból. Jednak musieli się pośpieszyć i nie zważając na wszystko Komiyama pędził wraz z senpaiem w kierunku miejsca zbiórki starając się jak najbardziej odciążyć sfatygowanego Shikamaru. Komiyama nie zdawał sobie nawet sprawy kiedy w czasie swoich rozważań dotarł na wyznaczoną polankę. Ułożył rannego w miarę wygodnej pozycji po czym ruszył sprawdzić czy ktoś już nie przybył i czy teren jest zabezpieczony. Póki co wyglądało na to, że polanka była zupełnie opuszczona, ale zostało jeszcze trochę czasu więc jeszcze inni mogą dołączyć. Eijiro spokojnym krokiem ruszył do Shikamaru czekając na rozwój sytuacji.
 

Ostatnio edytowane przez Micux : 04-04-2010 o 00:24.
Micux jest offline  
Stary 04-04-2010, 14:07   #14
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Na niewielkiej polanie panowała niemal całkowita cisza. Trawa tańcząca na wietrze przybierała różnorakie odcieni szarości, odbijając światło księżyca. Jedynie majaczenie Shikamaru ,co jakiś czasz zakłócało harmonię tego miejsca. Komiyama czekał dobrze ukryty wraz z członkiem klanu Nara. Wysoka trawa oraz gęsto rosnące w niektórych miejscach krzaki , dawały im w mrokach nocy wspaniała osłonę.
Shikamaru w pewnym momencie uniósł dłoń. Widocznie chciał coś powiedzieć. Nim jednak Ejiro zdążył się nachylić, po polanie przeszedł huk eksplozji. Słup ognia rozświetlił na sekundę okolicę. Po upłynięciu kolejnej, z koron drzew wyskoczył Iruka. Obrócił ciałem w powietrzu , po czym cisnął gdzieś między drzewa kunai z eksplodującym talizmanem. Kolejna, tym razem już bardziej odczuwalna eksplozja wstrząsnęła okolicą.
Jedno z ramion mężczyzny zwisało bezwładnie wzdłuż ciała. Nie odwrócił się za siebie ponownie by sprawdzić celność ataku. Zwyczajnie zbliżył się w stronę Komiyamy oraz Shikamaru.
- Ejiro-san ! Natychmiast zabierz stąd Shikamaru byłem śled...- Nagle przerwał i otworzył szeroko oczy. Jego ciało wygięło się w spazmie bólu, po czym padł na kolana. W jego plecy wbitych zostało siedem bądź osiem Shurikenów.

Z koron drzew wyskoczyła zamaskowana kunoichi. W jej dłoniach błysnęły kolejne ostrza, którymi bez zastanowienia cisnęła w kierunku gruby.
- Ninpo: Shuriken kage bunshin no jutsu !- kilka shirikenów w jednej sekundzie zamieniło się w setki....

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=luDWWyy33Kg[/MEDIA]

Jedyne co zdołał uczynić Komiyama , było zasłonięcie Shikamaru przed deszczem ostrzy. Iruka zacisnął powieki, pewien już swojego losu.
Zamiast krzyków, jęków i wołań o pomoc, na polanie dało się słyszeć nieprzyjemny , metaliczny dźwięk. Trzy cienie w ostatniej chwili wyłoniły się z lasu, stając między nieprzygotowanymi członkami ANBU a nieznajomą shinobi. Używając własnych broni odparli niemal wszystkie szybujące ostrza.
- Oi... Daijoubu desu ka ? - Yamanaka Ino kątem oka sprawdziła stan pozostałych. - Sai powiedział, że możecie mieć problemy. Od jakiegoś czasu staraliśmy się dogonić Iruka-sensei.
- Ino-san, nie czas na pogadanki. - głos Shino jak zwykle był pełen spokoju i tajemniczy.- Ta kunoichi emituje niesamowity rodzaj chakry. Myślę , że powinniśmy mieć się na baczności.
Ino spojrzała w kierunku ostatniego członka ich zespołu -Nakazawa Iesada. Choć osoba ta przyprawiała ją o ciarki, nie mogła się sprzeciwiać rozkazom jednego z najważniejszych ninja w Konoha , którym był Sai. A ten przydzielił "dziwaka" do ich zespołu.
- Myślicie , że macie przewagę liczebną i teraz pójdzie łatwo... ? Niedoczekanie ! Kuchiyose no jutsu ! - przycisnęła dłoń do ziemi, a w następnej chwili pojawił się przed nią wilk.
Dziewczyna nie przestała jednak wykonywać pieczęci.
Ninpo : Ookami to Gasshorenkou !- w momencie, w którym wykonała ostatnią pieczęć, ją jak i wilka zasłonił gęsty obłok dymu. Istota , która się z niego wyłoniła... Nie była ni to człekiem, ni to wilkiem.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"
Mizuki jest offline  
Stary 04-04-2010, 16:38   #15
 
Kroni.PJ's Avatar
 
Reputacja: 1 Kroni.PJ nie jest za bardzo znanyKroni.PJ nie jest za bardzo znany
- Mizukage-sama nie wyznaczył wśród nas dowódcy... Dlatego pozwolę sobie na takie pytanie... Co robimy ? - Shin zapewne nie wyczuła w głosie mężczyzny najmniejszej różnicy. Jego siostra wręcz przeciwnie - dostrzegła w nim nutę niepewności.


Kanashii drgnął nerwowo. Zbadał ostrożnym spojrzeniem poruszający się dookoła tłum.
Dziewczynę zdziwiło troszkę pytanie brata. Rozumiała jego niepokój, ale nie powinien był go okazywać i nie powinien był pytać. Polecenia Mizukage było jasne - nie było w nim wzmianki o niczym poza Konohą.
- Kannouteki, idź za nim.
Gdyby była tu sama bez zastanowienia poszłaby przed siebie pamiętając jedynie o możliwym niebezpieczeństwie. Nie chciała jednak krytykować decyzji brata. Skłoniła się delikatnie i poszła w kierunku zaułka, w którym jeszcze przed chwilą stał zamaskowany shinobi. Gdy tylko znalazła się poza tłumem błyskawicznymi skokami dostała się na najbliższy budynek. "Pieprzona spódniczka" - pomyślała kunoichi czując jak obecny strój krępuje jej ruchy. Przykucnęła na dachu tak by nie zauważył jej żaden z przechodniów i zaczęła szukać jakichkolwiek śladów członka ANBU.
Mężczyzna w płaszczu zdawał zapaść się pod ziemię. Przez chwilę kunoichi nie była w stanie znaleźć po nim najmniejszego śladu. W końcu skrawek czarnego materiału przesunął się gdzieś w labiryncie ciasnych, wyludnionych uliczek znajdujących się pomiędzy budynkami restauracji, pijalni i tym podobnych przybytków. Kunoichi ruszyła swoim bezszelestnym i niezwykle szybkim biegiem przed siebie. Nawet gdyby, któryś z przechodniów spojrzał teraz na nią zauważył by tylko smugę i szybko wmówił sobie przywidzenie.
Dłonie szybko złożyły się w pieczęci i już po chwili koło niewielkiej dziewczyny biegły trzy identyczne repliki. Dwie Kannouteki ruszyły na boki, jedna pognała przed siebie, a ostania przykucnęła w miejscu zaledwie kilka metrów za plecami mężczyzny w płaszczu. Pozostałe postaci stanęły już po chwili jakby na kontach kwadratu otaczając tajemniczego shinobi. Gokai dostała jednak polecenie tylko by pójść za członkiem ANBU. Nie miała zamiaru zaczynać walki chciała się po prostu upewnić, że ten nie ma żadnych zamiarów związanych z nią ani jej bratem... no i Shin - niestety. Chciała być jednak gotowa na walkę jeśli ta nadejdzie.
Miała nadzieję, że nie została dostrzeżona - jej ciche ruchy mogły zostać usłyszane i wypatrzone tylko przez shinobi najwyższej klasy bądź takiego, który się ich spodziewał. Oba przypadki bardzo jej nie leżały. Pierwszy dlatego, że jeśli jest do niezwykle dobrze przeszkolony mistrz, który zorientował się, że jest śledzony zapewne będzie chciał pozbyć się śledzącego - ona sama by chciała, a drugi bo oznaczałoby to, że zamaskowana postać chciała jednak czegoś od grupy, z którą kunoichi się poruszała. Kucała więc na dachach domów nie ruszając się kompletnie marząc by przeciwnik po prostu odszedł.
Mężczyzna odwrócił się w tył. Zwyczajnie stał widocznie świadomy "potrzasku", w którym się znalazł. Długie, czarne okrycie zaszeleściło. W dłoni mężczyzn błysnęło Wakizashi.
- Ciekawa taktyka panienko - jego głos był ochrypły, twardy. Zdawał się należeć do osoby starszej wiekiem. - Przyjdziesz po mnie, czy mam iść po ciebie?
"Kolejny pieprzony gaduła. Ah." - pomyślała Kanouteki startując bezpośrednio na wroga z jednego z dachów. Tak chyba już mogła go nazwać wrogiem. Najbardziej doskwierał jej fakt, że nie posiadała przy sobie żadnej broni, a jej ruchy cały czas krępował niewygodny stój. Pozostawało się modlić, że to druga możliwość jest prawdziwa, że przeciwnik się jej spodziewał. Przypuszczając frontalny atak leciała na przeciwnika. Zamaskowany mężczyzna do ostatniej chwili nie drgnął z miejsca. W ostatnim momencie wykonał drobny unik, puszczając dziewczynę za siebie. Jednocześnie uderzył bokiem ostrza wakizashi w jej potylice. Postać Konnouteki zamieniła się w kłąb dymu, z którego wypadł kamień. Dziewczyna kończyła już serie pieczęci stojąc spokojnie na dachu gdy nagle poczuła zawirowania głowy. Ziemia pod nią rozmyła się. Barwy straciły ostrość. Wszystko zlało się w szarość. Zniknęły budynki. Teraz stała w bezkresnej szarości - sam na sam z mężczyzną w masce.
- Poddaj się. W momencie kiedy zbliżyłaś się do mnie schwytałem cię w swoje jutsu.
Kunoichi była pewna, że jej brat kontroluje sytuację skupiając się na przepływie jej czakry. Pewnie już się zbliża. Teraz trzeba tylko zagrać na czas. Tylko jak? "Lepiej nie ryzykować" - pomyślała Gokai. - "Za pewne jest potężniejszy niż ja. Jeśli teraz zaatakuję mogę zginąć, a jeśli on zaatakuje zawszę zdążę się bronić. Zresztą w defensywie mam znacznie większe szanse".
Dziewczyna opuściła ręce i spojrzała na mężczyznę beznamiętnie. Ten zbliżył się dalej ściskając w dłoni wakizashi.
- Gdzie pozostali? - spytał.
- Wyglądasz jak ninja, a mówisz jak cymbał - na twarzy dziewczyny pojawił się szyderczy grymas. - Naprawdę jesteś tak głupi i myślałeś, że opowiem Ci swoją historię? Jestem kunoichi, debilu - Gokai uwielbiała być niemiła i tryskać jadem. Lubiła też krótkie wypowiedzi i niedopowiedzenia tak więc w normalnej sytuacji zamilkła by po wypowiedzeniu pierwszego zdania, ale tu chodziło o czas, a jeśli mogła się jeszcze przy tym zabawić to czemu nie?
- Cóż za niewyparzona buźka. Nie, nie myślałem, że zdradzisz mi ten jakże wielki sekret - zaśmiał się cicho. - Zresztą, oni tutaj zaraz będą, czyż nie? Myślisz, że gdybym chciał was zabić traciłbym element zaskoczenia? Ba, może myślisz, że to wy zauważyliście mnie, nie ja was?
- Kretyn - pokwitowała cicho jakby z niedowierzaniem. - Jesteś samotnym prykiem czy po prostu nikt Cię nie lubi i dlatego chcesz pogadać sobie z wrogiem? - dodała głośniej.
- Wrogiem? - zarechotał ponownie. - Nie pochlebiaj sobie młoda damo. Nie jesteś gotowa na to by zostać moim wrogiem - w okamgnieniu pojawił się tuż za jej plecami , opierając ostrze wakizashi na jej barku. - Teraz nazwiesz mój ruch głupim popisem, czyż nie? Powiedz, dlaczego masz mnie- znowu zarechotał - za "wroga"?
- No... A już myślałam, że kompletny z ciebie idiota, co to za ninja co nie docenia przeciwnika, ale jednak potrafisz się czasem domyślić jakie reakcje mogą wywołać Twoje durne zagrywki... No, no... Cóż za dar logicznego myślenia - uśmiechnęła się ukazując całkowity brak respektu. - A jednak skłoniłeś mnie do opowiadania swojej historii - uśmiech pogłębił się delikatnie. - Bardzo przypominasz mi pewną kunoichi z mojej wioski. Na dodatek też z ANBU i nawet ostatnio tak samo mnie zaskoczyła. Może i potężna i doskonale wytrenowana, ale głupia jeszcze bardziej. Zupełnie jak Ty...
- Nie masz wielu przyjaciół, nie? - zaśmiał się. - Ale cięty język bywa zaletą... Co prawda tylko jeśli w ślad za nim idą nieprzeciętne zdolności. Tego jeszcze nie pokazałaś.
Przeciąganie szło Kannouteki doskonale. "Nie pokazałam?" - zadrwiła w myślach. - "Nie zrobiłeś ani nie powiedziałeś nic poza tymi debilizmami, które wygadujemy do siebie na wzajem." Kunoichi nie wiedziała czy jej przeciwnikowi zależy na tym by zgromadzić całą trójkę w tym zaułku czy nie, wiedziała jednak że jeśli znajdzie się tu Kanashii sytuacja obróci się o 180 stopni. Była tego pewna. Wiedziała także, że jej brat musi być już bardzo blisko. I w rzeczywistości był. Nagle cała szarość zniknęła. Uszu dziewczyny dosięgnął straszliwy huk. Na jej ramionach spoczywały dłonie brata. Znowu znalazła się na tym pustym placu między uliczkami.
Dym unosił się jeszcze po eksplozji. Klon Kanashiiego siłował się przy użyciu kunaia z wakizashi zamaskowanego mężczyzny.
- W porządku? - zapytał siwowłosy za plecami chunninki. Dziewczyna uśmiechnęła się lecz teraz w zupełnie odmienny sposób. Z miłością i ciepłem.
- Czekałam na Ciebie - dłonie kunoichi szybko zawirowały w powietrzu i chwilę po wypowiedzianych przyjaznym szeptem słowach do brata jej usta opuścił krzyk:
- Mizu no Muchi - w stronę zamaskowanego poszybował bicz wodny by opleść jego nadgarstki i uniemożliwić dalszą walkę. Wakizashi zawirowało, a kunai jej brata pofrunął w powietrze. Jego ciało wpadło prosto pod bat wypuszczony z dłoni jego siostry, zamieniając się niemal natychmiast w kałużę. Człowiek w masce dał susa w tył, zwiększając znacznie odległość między nim a ninja z Kirigakure.
- Teraz będziemy rozmawiać w komplecie, czy też dalej chcecie się bawić w "pokażemy ci naszą potęgę"?
Czoło Kanashiiego zmarszczyło się silnie zaś usta Kannou opuściła kolejna inwektywa:
- Debil.
- Chcesz rozmawiać? - zapytał z niedowierzaniem Metsuki nie zwracając uwagi na słowa siostry. - To dlaczego z nami walczysz? Nie łatwiej byłoby podejść.
- Pieprzony pryk z manią popisywania się - rzuciła pod nosem młoda kunoichi i szybko schyliła głowę pod karcącym spojrzeniem brata. W jego towarzystwie musiała się opanować. Niestety - koniec zabawy.
- To twoja koleżanka okrążyła mnie z każdej strony, a to raczej mało przyjazny gest - skrył wakizashi w saya. - Kirigakure, co? Mogłem się tego spodziewać... Chyba, że jesteście jednymi z "Nich"?
- Nie zdradzimy Ci naszej tożsamości. Mów czego chcesz albo odejdź - Kanashii nadal stał w bojowej pozycji. Nie zamierzał otwierać się na atak. - W przeciwnym wypadku będę zmuszony z Tobą walczyć.
- Yare, yare... - westchnął lekko rozkładając ręce - Myślisz, że możesz wygrać młodziku ? Niestety. Możesz tylko zginąć, więc rozsądniej dobieraj słowa. Jestem ninja z już nieistniejącej Iwagakure no Sato. Obecnie - wolny strzelec - zachichotał cicho. - O ile można tak to nazwać. Jesteście z grupą, która w kierunku waszej wioski wybyła, czy pogonią?
- Prawdziwy wojownik nie myśli o zwycięstwie, myśli o walce. Nie liczy się cel - ważna jest droga - siwowłosy jounin spędzał każdą wolną chwilę rozmyślając. Miał system wartości, dobrze przemyślaną drogę życia i filozofię. Każdy krok stawiał zgodnie z nią. - Nic o mnie nie wiesz więc nie mów o mnie... proszę - na chwilę zamilkł. - Przykro mi z powodu Twojej wioski, ale mimo wszystko - nadal nie zdradzę Ci żadnej z moich tajemnic. Jeśli rzeczywiście jesteś ninja... - na chwilę zachwiał mu się głos i poprawił się szybko: - Jeśli rzeczywiście jesteś takim mistrzem za jakiego się podajesz uszanuj moją prywatność, doskonale wiesz, że nie wolno mi zdradzać żadnych szczegółów.
- A może zachęci cię pewien fakt... Kilka dni temu napotkałem na swojej drodze spora grupę ninja. W okolicach kraju Błyskawic. Podążałem za nią, aż podzieliła się na trzy części. Jedna z nich doprowadziła mnie aż tutaj... A ponieważ macie przy sobie maski ANBU podejrzewam, że chyba coś jednak zaszło - uśmiechnął się. - Wiem o wiele więcej... Ale nie lubię rozdawać prezentów. I również nie przyszedłem tutaj rozprawiać o twoim Nindo, chłopcze o mentalności pionka.
- Moja misja nie wiąże się z tymi ludźmi. Wybacz, ale jeśli to wszystko co masz mi do przekazania pozwól, że się oddalimy - choć Kanouteki zawsze była pyskata niezwykle podziwiała brata za to, że nigdy nie odpowiada na zaczepki. Doskonale wiedziała, że zauważył wzmiankę, która w niego godziła, wiedziała też, że mógł na nią odpowiedzieć i zapewne wygrać polemikę, ale on się tego nigdy nie podejmował. Na misji pozostawał oddanym żołnierzem nawet jeśli nic nie wiązało go z przywódcą. Czy to wszystko było dla niej? Czy dla niej poświęcał swoja godność pracując służalczo dla Mizukage? Przecież on również mógłby zostać "wolnym strzelcem", a jednak siedział w kraju mgły, tam gdzie nawet nie czuł się dobrze i wykonywał te wszystkie śmieszne misję z diabelską precyzją. Czy to wszystko dla niej?
Kannou zupełnie wyłącza się z rozmowy. Znowu zalała ją fala gorącego wstydu. Poczuła się bezbronna. Wiedziała, że bez brata dawno by zginęła...
- Rozpoczęli drugi szturm... - rzucił zamaskowany.- Myślisz, że chodzą po tej ziemi głupcy gotowi aż tak nie docenić umiejętności obecnego Mizukage? - zarechotał. - Skrzyżowałem z nim raz swe ostrze. I była to jedna z najgorszych decyzji w moim życiu... Jeśli jesteś pewny swego - idź, ale niech zgadnę - podążacie w wyznaczone miejsce z powodu właśnie tego ataku, czyż nie?
- Nie mog...
- Och stul już pysk - wtrąciła się nagle Shin. - Mów co wiesz jeśli łaska - dodała patrząc spode łba na mężczyznę w masce oddziałów ANBU.
Kannouteki omal nie wybuchła, ale w tym momencie zobaczyła kontem oka wyraz ulgi na twarzy brata, absolutnie niedostrzegalny dla kogokolwiek innego, i pojęła. Kanashii darzył ogromnym szacunkiem wszystkich - nawet wrogów, poza tym trzymał się sztywno poleceń, a nie chciał z tak błahego powodu porzucać swojej filozofii. Jednak Shin, bezczelna i do tego spokrewniona z Mizukage mogła spokojnie wypytać mężczyznę, a on pozostawał wierny swoim poglądom. Młoda kunoichi spojrzała w kierunku mężczyzny i oczekiwała odpowiedzi.
- A co będę miał w zamian? - choć nie było widać jego twarzy, wszyscy mogli odnieść wrażenie, iż się uśmiecha.
- Powiedzmy, że przychylność Mizukage. Tak, na pewno jestem w stanie to załatwić. Jestem z nim... dość blisko - odpowiedziała na niezadane pytanie Shin.
Mężczyzna parsknął śmiechem.
- Po co mi przychylność Hamosha-dono ? "Nigdy nie ufaj dawnym wrogom". Zapamiętaj to młoda damo. Co chce w zamian ? Widzicie... Od dawna dochodzę prawdy o upadku Iwagakure. Choć większości świata to nie interesuje... Wiem, że w grupie tej znajdował się jeden mężczyzna. Chce go odnaleźć i przesłuchać. Jeśli pomożecie mi wydobyć informacje , z któregoś z tych drani... Może moglibyśmy uratować lub wspomóc waszą Wioskę.
- Jaką mamy pewność, że możemy Ci ufać? - zapytał Kanashii, a Kannouteki poczuła się jeszcze gorzej. Nie dość, że ta... Shin, to jeszcze jakiś zamaskowany dziwak? Cudownie.
- Gdybym chciał was zabić, już bym to zrobił. I nie łudźcie się, że byście mi bardzo w tym przeszkodzili. A co do walki - nawet jeśli polegniecie , opóźnicie atak na Wioskę, czyż nie? - zarechotał. - Na polu bitwy nie mam żadnych innych celów poza jeńcem. Niestety - jest ich zbyt wielu nawet dla mnie.
- A co jeśli chcesz po prostu zdobyć o nas informacje? - zapytał badawczym głosem siwowłosy. - Nie wyglądasz mi na głupca więc na pewno zdajesz sobie sprawę z tego, że Mizukage nie wysyłał by na misję takiego priorytetu płotek. Być może chcesz po prostu dowiedzieć się o nas jak najwięcej?
- Cóż... Zacząłbym od uśmiercenia Ciebie. Bo raczej jesteś zbyt pyskata. Za to was dwoje... - wskazał na Kannou. - Nie wiem czy potrafiłabyś patrzeć na jego śmierć milcząc? Choć dobrze się kryjesz, zdradzają cię oczy. Ale jak powiedziałem wcześniej... Nie potrzebuję was do niczego innego. Oczywiście możecie postąpić jak proste rzutki - nigdy nie zmieniają toru lotu. Albo zastanowić się, co może być większym priorytetem: Zdobycie informacji i pomoc wiosce w rozwiązaniu tej sprawy... Bądź wykonanie innego, domyślam się raczej mniej chlubnego zadania.
- Nie interesuje mnie pomoc wiosce, interesuje mnie tylko wykonanie zadania - odparł Kanashii. - Wybacz nie będę...
- Och rozluźnij się choć czasem - przerwała znowu różowowłosa. - Ja idę z Tobą - rzekła patrząc na zamaskowanego. - Przyda się trochę rozrywki.
- Ale Shin...
- Powiedzmy, ze przejmuję dowodzenie... Jeśli wynikną jakiekolwiek komplikacje biorę odpowiedzialność na siebie - Metsuki spojrzał pytająco na siostrę, a ta kiwnęła głową. Po pierwsze miała gdzieś misję powierzoną przez Mizukage, po drugie nalezało korzystać z tego, ze brat sie złamał - zdarzało sie to ewidentnie zbyt rzadko, a po trzecie nadażała sie okazja by w jakikolwiek sposób przyczynić się do detronizacji tej rózowowłosej jędzy. Jak się coś nie powiedzie może Mizukage potraktuje ja w niezbyt szarmancki sposób... Czego jak czego, ale szaleństwa mu nie brakowało...
- Zgoda - rzekł kanashii
- Może zatem opuścimy broń i porozmawiamy jak sojusznicy? Chyba, że mam również i przed wami kryć plecy w czasie boju? - uniósł ręce w górę, w pokojowym geście. Jednocześnie postawił kilka kroków w ich kierunku.
- "Nigdy nie ufaj dawnym wrogom" - zacytował z uśmiechem Kanashii chowając kunai. - Porozmawiajmy, jednak nie traktuj mnie jako swojego sojusznika...
 
__________________
...I'm still alive...Once upon the time...Footsteps in the hall...
Kroni.PJ jest offline  
Stary 05-04-2010, 14:04   #16
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Iesada Nakazawa

KONOHA


Siedziba tajnych służb i milicji wioski Konoha mieściła się w niepozornym budynku, nieopodal głównej siedziby Hokage. Teraz, kiedy większość budynków w sąsiedztwie stało w płomieniach, centrala zarządzana przez Sai'a stała się sercem obrońców wioski.
Czarnowłosy ninja, dawny członek oddziałów Root stał nad mapą. Żarówka dyndająca u sufitu rzucała na nią słabe światło. Dookoła stołu siedziało kilka osób - w maska ANBU bądź też bez nich.
- Musimy zabezpieczyć centralną część wioski i schrony w skałach. Potrzebuje pięciu oddziałów. - stwierdził Sai przeciągając palcem po mapie.
- To niewykonalne. Zostały nam ledwie sześciu ludzi.
- Siedmiu. Licząc Iesade.
- Sai!
- starsza kobieta popatrzyła na czarnowłosego karcącym wzrokiem. - Chyba nie chcesz by ten pomyleniec zaczął panoszyć się ze swymi jutsu w wiosce?
- Nie mamy innego wyjścia. Czterech ludzi musimy wysłać pod skały. Ktoś musi jeszcze trzymać centrum. Poślijcie po niego.
- Hai! - mężczyzna w masce ANBU stojący za plecami Sai'a zniknął w kłębie dymu.
- Kogo z nim poślesz? - spytał blondyn siedzący po przeciwnej stronie stołu. Był to Yamanaka Kinto. Obecna głowa rodu Yamanaka. Jednego z niewielu, które w wiosce pozostały.
- Ino i Aburame Shino.
- Moją siostrę?- Nie. Kunoichi z wioski Konoha, która przypadkowo jest również twoją siostrą.
- blondyn szybko się zamknął.

***

Iesada siedział, spokojnie wpatrując się w pustą przestrzeń przed nim. Po raz pierwszy od wielu dniu mógł się delektować smakiem zielonej herbaty. Co prawda sam musiał ją zaparzyć, a nie miał do tego choćby połowy talentu, jaki posiadał jego dziadek. Brakowało mu towarzystwa staruszka, który zastępował mu całą rodzinę i był jego jedynym mentorem. Czasy były zbyt niespokojne i za często był potrzebny swojej rodzinnej wiosce żeby móc odwiedzać regularnie dziadka, a teraz wszystko wskazywało na to, że zapowiadała się większa zawierucha.

Słyszał wyraźnie od kilkudziesięciu minut wybuchy i odgłosy walki za murami wioski, jednak nie zamierzał łamać rozkazu, który mówił wyraźnie, że mógł wkroczyć do Konohy tylko i wyłącznie za wyraźnym poleceniem któregoś z przełożonych. Z pewnością nic by się nie stało gdyby pośpieszył mieszkańcom z pomocą, lecz nie zamierzał okazywać im więcej troski niż oni okazywali jemu. Czekał więc posłusznie, a jego przeczucie znów go nie zwiodło. Nie minął kwadrans a jeden z posłańców zmierzał już w jego stronę. Wyczuł go długo przed tym nim zamaskowana postać stanęła tuż przed jego „piknikiem”.

Był to jeden z członków ANBU. Jego serce biło głośno tłocząc ogromne ilości cennej krwi. – „Jest źle skoro tak się śpieszył” – pomyślał ninja, który powolnym ruchem wstał z ziemi przyglądając się przybyszowi. Ten bał się go wyraźnie, bądź czuł do niego obrzydzenie. Nie było jednak czasu na rozstrzygnięcie tego myślowego sporu.

- Czego tym razem ode mnie chcą? – kiedy posłaniec usłyszał jego czysty, głęboki głos zawahał się przez moment.
- Macie stawić się w sztabie tajnych służb.
- Z czyjego rozkazu?
- Sai’a.
- No tak…tego się mogłem spodziewać. Przerywać mi w moim pierwszym odpoczynku od wielu dni. Zaraz tam się zjawie, a ty możesz w tym czasie po mnie posprzątać.
– w jednej chwili zniknął przybyszowi z oczu zostawiając za sobą stary koc, kubek zielonej herbaty i koszyk jadła, oraz absurdalne polecenie.

***

Na miejscu czekała już pozostała część drużyny, do której miał zostać przydzielony Iesada. ... W niewielkim, pustym pomieszczeniu wraz z Yamanaka Ino i Aburame Shino stał również Sai. Spojrzenia wszystkich padły na przybyłego shinobi.
- Iesada-san. - czarnowłosy chłopak skinął głowa w jego kierunku.- Wspaniale, że jesteś. Chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego cię wezwałem. - zerknął w kierunku okna, za którym rozpościerał się widok na płonące budynki. - Walki trwają w całej wiosce. Chciałem abyś razem z tą grupą pomógł osłaniać mieszkańców, jednak...

- Będziemy musieli pomóc Iruka-sensei! - przerwała mu blondynka. - Widzieliśmy jak wycofuje się w kierunku lasów za wioską. Nie zdołaliśmy jednak dobrze zabezpieczyć jego tyłów. Obawiam się, że jest śledzony.

- To chciałem powiedzieć... -uśmiechnął się lekko. - Iruka-san jest członkiem eskorty Hokage-sama. Widocznie Kakashi-san rozpoczął jakieś działania na własną rękę. Mimo, że nie znane są nam szczegóły mamy obowiązek pomóc. Aburame, wiesz dokąd zmierza Iruka ?
- Hai. Zostawiłem na nim jednego z moich owadów.
- W takim razie nie traćmy czasu. Ruszajmy!


- Mam tylko jedno pytanie.
– Iesada wiedział doskonale, ze zależało im na czasie, a sam nie należał do ludzi, którzy lubią zaśmiecać sobie głowę zbędnymi szczegółami. – Wiadomo już cokolwiek o naszym wrogu?

- Nie są to przeciętni ninja. Każdy reprezentuje poziom umiejętności jounina bądź większy. Dlatego musicie być bardzo ostrożni... Nie wiemy czego szukają. Teraz jednak, z rozkazu Hokage , mamy zająć się bezpieczeństwem wioski i mieszkańców. Odnajdźcie Iruke , jeśli uda wam się porozmawiać z Hokage poproście go o rozkazy.

- Tak, tak. – mężczyzna machnął rękę jakby zbywając uwagi przełożonego na temat umiejętności przeciwnika. – Pozwól, że o ich sile sam się przekonam. Teraz, jeśli nic innego nie masz mi do przekazania nie ma sensu dłużej zwlekać. – odezwał się bezpośrednio do Sai’a lekceważąc jego autorytet, po czy zwrócił się do swoich nowych towarzyszy z drużyny.
- Kto z nas dowodzi? – to pytanie równie dobrze mogło zostać odebrane jako wyzwanie.

- Aburame. - Sai odpowiedział na pytanie , nim któryś z towarzyszy Iesady zdołał zabrać głos.

Spojrzał głęboko w oczy czarnowłosemu z każdą sekundą uśmiechając się coraz paskudniej. W pewnym momencie ciężko było stwierdzić czy był do wciąż uśmiech czy może grymas gniewu. Białowłosy rozładowując napięcie wybuchnął głośnym śmiechem i skinął głową w geście posłuszeństwa. – W takim razie w drogę dowódco!

***
POLANA


- Zajmę to coś… – powiedział spokojnym głosem Iesada odwracając się do kapitana drużyny. – Tymczasem ty postaraj się przygotować coś specjalnego na tego zwierza. – rzucił przesuwając się na przód. – I nie każ mi długo czekać.

Przeciwnik wyglądał wyjątkowo paskudnie, jednak nie ten banalny i oczywisty fakt martwił Iesade. Nie mógł ocenić jego siły, musiał wiec postępować naprawdę ostrożnie, co w jego przypadku mogło oznaczać coś zupełnie innego.

- Cuchniesz jak niemyty pies! – krzyknął do wroga wyciągając ostrożnym ruchem swój rodowy sztylet. – Pora żebyś umarła jak jeden z ich.

Zamachnął się sztyletem niby chcąc nim rzucić, ale to miało jedynie odciągnąć uwagę przeciwnika. - Suiton, Mizu Kamikiri- szepnął pod nosem i jak gdyby nigdy nic uderzył lekko lewą nogą w podłoże. Podziemna woda z potężną siłą powinna za sekundę wystrzelić w kierunku poczwary.

Jego atak uderzył w pustą przestrzeń. Postać przypominająca wilka w jednej chwili zniknęła z oczu siwowłosego. Iesada poczuł na plecach rozdzierający ból i wygiął ciało. Bestia jednak jedynie drasnęła go szponami, swój główny atak koncentrując na Ino. Ta widząc to, wyrzuciła nogi na boki robiąc tym samym szpagat. Choć uniknęła przeraźliwie silnego ramienia ze szponami, nie zdołała zrobić tego samego z dolną łapą wilczej istoty. Potężne kopnięcie trafiło w jej splot słoneczny. Yamanaka przeszybowała kilka metrów, ostatecznie uderzając plecami w konar drzewa na skraju polany. Z jej ust popłynęła krew, a ciało bezwładnie osunęło się na ziemie.

- Krwawe splatanie: Karmazynowy Płaszcz. - czubek sztyletu przeciął lewą rękę ninja tworząc podłużną ranę, z której dosłownie wytrysnęła czerwona posoka. W błyskawicznym tempie jej ilość powiększyła się łącząc się z woda znajdującą się w otoczeniu i już po chwili Iesada stał otoczony krwawą barierą. Ta działała automatycznie, instynktownie chroniąc mężczyznę przed zagrożeniem.

- Zapraszam skundlony psie!

Bestia postawiła krok w kierunku mężczyzny, ale w tym samym momencie z trawy dookoła, wystrzelił w górę rój owadów. Czarna chmura otoczyła wilczą istotę, która zaczęła wymachiwać łapami odganiając się od nich.
- Teraz! - dał znak Shino pozostając w miejscu. Jego dłonie ułożone były w mudrę szczura.

Krótka chwila, a krwawy płaszcz wokół Nakazawy przeobraził się w długą na kilka metrów włócznie. Mężczyzna nie zamierzał czekać aż tamto stworzenie wyrwie się z techniki dowódcy. Rzucił z całych sił swoją śmiercionośną broń wprost w miejsce, w którym powinno znajdować się serce bestii. Wilk wygiął ciało w ostatnim momencie ochraniając cenny organ, jednak włócznia przeszyła jego bark na wylot. Zwierze zawyło potężnie. Wszyscy w pobliżu zmuszeni byli zakryć dłońmi uszy by dźwięk ten nie rozerwał im bębenków. Owady padły na ziemie martwe.

Musiał działać błyskawicznie. Iesada skoczył do wilkołaka szczerząc zęby w upiornym uśmiechu. Zachował bezpieczną odległość, wystarczającą do tego, aby pokierować swoją techniką. Wystarczył jeden gest dłoni, aby włócznia rozstrzępiła się na kilkadziesiąt małych igiełek, które wbiły się głęboko w trzewia przeciwnika. Takiego ataku żadne stworzenie nie powinno przeżyć.

Bestia ruszyła w kierunku ninja, jednak włócznia pozostała w jej barku. W jednej chwili jej ciało wygiął spazm bólu, a wszystko wokoło zalał deszcz krwi. Padła trupem i na powrót wróciła do formy człowieka.

- Cóż za ignorancja, sądziła, że ma szansę z nami wszystkimi.
– stwierdził białowłosy. Wyglądał na naprawdę rozbawionego, choć ciężko było powiedzieć co konkretnie wprawiło go w ten stan i nikt przy zdrowych zmysłach wolałby się tym nie interesować. Jego plecy krwawiły, choć było to lekka rana. Nic poważnego w porównaniu do ten biednej dziewczyna, którą wróg cisnął o drzewo.

- Chłopcze. – zwrócił się do Komiyamy. – Przeszukaj czy nasza dzielna bądź też niezwykle głupia, wedle uznania, przeciwniczka ma coś ważnego przy sobie.

On sam nie zamierzam brudzić rąk, spełnił już swoje zadanie. Sprawdzanie stanu towarzyszki drużyny też mało go obchodziło, sam niewielu mógł zresztą uczynić by jej ewentualnie pomóc.

- Skoro Iruka i Shikamaru są poważnie ranni, teraz Ty dowodzisz. Jakie są rozkazy? – powiedział uważnie przypatrując się otoczeniu, w końcu adresat jego wypowiedzi był oczywisty. Palcem wskazującym wytarł kilka kropek krwi wilkołaka, które osiadły na jego twarzy, a następnie tak po prostu włożył go do ust smakując życiodajnej posoki.

– Hmm doprawdy niezgorsza…

*Post był oczywiście tworzony wspólnie z MG.
 

Ostatnio edytowane przez mataichi : 05-04-2010 o 14:13.
mataichi jest offline  
Stary 06-04-2010, 14:58   #17
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Stolica Kraju Fal

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=8UaPyFgA1AI&feature=related[/MEDIA]
- Oczywiście, że nie będę aż tak podle was traktował. "Twym najlepszym sojusznikiem jest taki, którego będzie ci najłatwiej zdradzić", czyż nie ?- postać w masce ponownie zarechotała paskudnie. - Chce aby moje intencje względem was były jasne. Nie mam interesu w tym ,aby chronić waszą wioskę. Nie mam interesu w tym aby chronić was. Potrzebuję was aby wypełnić swoje cele. Jak widać karma tym razem jest dla mnie łaskawa, gdyż realizacja ich nie kłóci się , a wręcz jedna z tym co powinniście zrobić. - podszedł nieco bliżej, dalej ukazując im puste dłonie.- Jak powiedziałem, szukam od lat pewnej osoby , która maczała palce w wielkiej intrydze, jaka doprowadziła do upadku Iwagakure no sato. Nie musicie wiedzieć dlaczego tak mi na tym zależy... Możecie wierzyć bądź nie, lecz upadek Iwagakure to tylko pierwszy krok w pogmatwanym planie pewnej grupy shinobi. Podążając za śladami i wskazówkami trafiłem w końcu w to miejsce. Zatem chyba oczywistym staje się, że ludzie , którzy odpowiedzialni są za upadek mojej wioski , teraz szukają czegoś w waszej. - podszedł do jednej z pustych skrzyń stojących obok i na niej zasiadł.- W chaosie , który teraz panuje w naszym świecie, nawet największe potęgi mogą zniknąć z dnia na dzień. Czy nie tak było w Iwagakure ? I czy to naprawdę możliwe , że ninja z jednej wioski nagle rzucili się sobie do gardeł ? Nie. Przynajmniej nie bez żadnej ingerencji z zewnątrz. I chociaż do bratobójczej walki doszło z powodu sporów wewnętrznych, ktoś musiał mieć w tym cel. Przez stanowisko Kage wioski przewinęło się czterech mądrych i silnych shinobi. Każdy z nich ginął w zamachu, kiedy tylko sytuacja zdawała się stabilizować. Nie myślcie , że Kirigakure ani Mizukage to nie grozi. Zdrada w świecie Shinobi to coś bardzo popularnego... - przerwał by poprawić czarny płaszcz okrywający jego ciało.- Ale dosyć rozpamiętywania. Ninja , którzy właśnie zmierzają w kierunku waszej wioski podzieleni są na dwie grupy. Każda z nich jest co najmniej tak liczna, jak ta atakująca Kiri wczorajszej nocy. Nie zdołamy zatem się ich zwyczajnie "pozbyć". Możemy dogonić i zaatakować jedną z nich. Nawet tak nieliczni możemy narobić takiego huku , że Hamosha-dono postawi wszystkich na nogi, nim będzie zbyt późno. Pamiętajcie tylko - chce dostać dowódcę żywego w swoje ręce. W zamian zadbam by posłać w otchłań jak najwięcej Waszych wrogów.

***


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=7cafngspFS0[/MEDIA]

Senka Mizuumi


Nad jeziorem otoczonym przez gęsty las , unosiła się mgła. Tafla wody była całkowicie zasłonięta przez unoszącą się w powietrzu, siwą zawiesinę. Bezwietrzny poranek sprawiał, że nawet pojedynczy szelest liścia czy szum fali nie mógł zakłócić panującej w tym miejscu ciszy.
W pewnym momencie z szarości wyłoniły się cztery postacie w maskach. Niezwykle szybkim tempem, bezszelestnie przemieszczały się po tafli wody. Zmierzali w kierunku starej, rybackiej chaty znajdującej się na brzegu.
Jeden z ninja zajął miejsce przy niewielkim oknie, wypatrując czegoś we mgle. Pozostali przykucnęli w centralnej części izby.
- Jest ich znacznie więcej niż wczoraj... Musimy powiadomić Mizukage.
- Hibashi-san, to się nie uda. Już straciliśmy ośmiu ludzi, próbując się przemknąć.
- Już prawie się udało... Nie jesteśmy tak daleko. Jednak została nas tylko czwórka...
- dowódca zamilkł wpatrując się w podłogę.- Niedługo nas znajdą. Ucieczka nie ma sensu. Jeden z nas ruszy dalej. Pozostali zostaną tutaj i przygotują zasadzkę.
- To samobójstwo ... Kto pójdzie ?
- dowódca skierował swoje spojrzenie na ANBU stojącego przy oknie.
- Higami-kun. Jesteś najmłodszy. Jeszcze nie raz na pewno dowiedziesz swej gotowości do poświęcenia. Teraz jednak, ty wyruszysz z wiadomością do Wioski. Poza nami w tym rejonie nie masz już nikogo, kto byłby w stanie powiadomić Hamosha-sama na czas. Zdejmij z siebie wszystko co niepotrzebnie cię obciąża. Zostaw tylko dwa ostrza , dwa shurikeny. Resztę pozostaw tutaj. Musisz być tak szybko jak to tylko możliwe.

Po tym, jak najmłodszy shinobi przygotował się do zadania wszyscy wyszli przed chatę. Dowódca zbliżył się do wody.
Suiton: Mizu bunshin no jutsu- na gładkiej tafli stanęły jego cztery dokładne repliki. - Hagami-san, Kurodo-san przyczajcie się w w lesie. Ja ich zatrzymam na wodzie, kiedy się tutaj zbliżą. Ty Keiji nie trać już czasu. Ike !
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"
Mizuki jest offline  
Stary 06-04-2010, 18:36   #18
 
Elas's Avatar
 
Reputacja: 1 Elas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znany
Higami Keiji

Cisza. Keiji nie lubił tej grobowej ciszy, tym bardziej jeśli dodać otaczającą całą okolicę mgłę. Wydawałoby się, że zbawienna, dla ninja, którzy byli wręcz w potrzasku, gdyż każde jej przerwanie ostrzec mogłoby przed nadejściem przeciwnika, przed niespodziewanym atakiem. Ale jeśli oni, w czwórkę, biegli po tafli wody, niemalże bezszelestnie, to i oni będą to potrafić, prawda? Higami, jeszcze młody wbił wzrok w małą, rybacką chatkę na brzegu, wyglądającą na starą. Biegnąc, spojrzał na swe odbicie w wodzie. Maska ANBU z znakiem Kiri na czole, niebieska od dołu do oczu, z pominięciem miejsca, gdzie na twarzy znajduje się nos. Dookoła proste, czarne włosy, wręcz kobiece. Niżej kamizelka chuunina i kostium, który nie przeszkadzał w walce, w maskowaniu leśnym. Uniósł głowę wyżej, było ich już tylko czterech. Oni nie byli zdziesiątkowani, to zbyt mało jak na zespół, który stracił 2/3 składu osobowego. Keiji nie znał żadnego odpowiadającego słowa, bo i rozbici nie pasowali, gdyż mimo małej liczebności, zachowali sporo zdolności do walki. Jednak, dość tym rozmyślaniom, gdyż shinobi dotarli już do małej chatki. Jego towarzysze przykucnęli na jej środku, a on sam stanął przy oknie, wypatrując niebezpieczeństw, jakie w jego mniemaniu czaiły się w mgle, i słuchając rozmowy.
„To ty tu powinnaś być, Ayako, nie ja. Byłaś lepsza, lecz to ja wygrałem. Niesprawiedliwie? Gdybyś tu była, czy potoczyłoby się to inaczej?
Czuł na plecach spojrzenie dowódcy. Był pewien, że to go wybiorą. Choćby bardzo tego chciał, nie pomylił się. Wolałby zostać tu, walczyć, lecz w ANBU nauczył się posłuszeństwa. Obrócił się w ich stronę.
- To dla mnie zaszczyt, Hibashi-san. Nie zawiodę Cię. - powiedział tonem bez uczuć. W pewnym sensie, był w żałobie. Żałobie, do której sam doprowadził?
Odczepił obie kabury, które znajdowały się przy biodrach. Zdjął na chwile wakizashi, tylko po to, by zrzucić z siebie kamizelkę, bo broń z powrotem powędrowała na miejsce. Odczepił także pudełeczko, kryjące senbon, wyjął z niego sześć sztuk igieł, zamknął i rzucił na kamizelkę, tam, gdzie reszta ekwipunku. Senbon wbił w lewy rękaw, tuż pod ręką, „formując” je w dwa szeregi, po trzy sztuki broni. Mógł szybko chwycić trzy naraz i rzucić nimi w przeciwnika w razie potrzeby. Ostatnią, z pewnym bólem, zrzucił maskę ANBU.
„To ty powinnaś być na moim miejscu, Ayako, czyż nie? Lepiej byś sobie tutaj poradziła.”
Spojrzał swą wręcz kobiecą twarzą na resztę drużyny i kiwnął głową, na znak, że jest gotowy. Wszyscy opuścili budynek.

Spojrzał na stworzone klonu, słuchając dowódcy.
- Nie zawiodę Cię, Hibashi-san! Niech szczęście wam dopisuje!
Mówiąc to, już składał pieczęcie do shunshina. Wziął głębszy oddech i ruszył w kierunku, który pozwoli mu osiągnąć cel zadania.
„Robię do dla Ciebie, Ayako-neechan!”
 
Elas jest offline  
Stary 28-04-2010, 15:48   #19
 
Micux's Avatar
 
Reputacja: 1 Micux nie jest za bardzo znany
Komiyama przyglądał się bacznie rozgrywanej walce, będąc przygotowanym do ochrony swojego celu i współtowarzyszy. W chwili gdy Ino uderzyła o drzewo Eijiro rzucił szybkie spojrzenie w jej kierunku starając się dostrzec w jakim jest stanie po uderzeniu. Nie zajęło mu to długiej chwili i po sekundzie znów był skupiony na ruchach przeciwnika. Rozluźnił się leciutko widząc padającą wrogą kunoichi, a w oczach zabłysło delikatne uznanie dla umiejętności "krwawego". "Krwawy.. to dobre przezwisko.. do momentu jak poznam jego imię. Poza tym - chłopcze?" mimo wszystko przemknęło przez myśl Eijiro, jednak widząc, że nikt nie reaguje na słowa "krwawego" uznał, że to o niego chodzi. "Nieważne, trzeba szybko połączyć się z grupą Hokage-sama. Ino-san najprawdopodobniej potrzebuje szybkiej pomocy. Iruka-san i Shikamaru-san są w dużo lepszym stanie." Powoli wszystkie puzle dopasowywały się.
-Stan Ino-san jest ciężki, trudno ocenić nie będąc medykiem, ale większość kości, zwłaszcza w klatce piersiowej ma połamane. Ciężko oddycha więc pewnie ma przebite płuca, możliwe też, że krwawi wewnętrznie. - odpowiedział spokojnie Komiyama bez podchodzenia do ciśniętej towarzyszki - Trzeba by ją przenieść w miarę delikatnie. - w tym miejscu spojrzał pytająco na "krwawego" i Shino.

Mężczyzna początkowo ignorował natrętne spojrzenie nieznanego ninja, lecz gapienie się tępo w zagłębienia na korze najbliższego drzewa nie należało do zajęć zbytnio zajmujących. Może to, a może krótkie polecenie dowódcy, który swoim ponurym głosem zasugerował, żeby pomóc tamtemu skłoniło Iesade, aby wreszcie podejść do Komiyamy.

- Co my tu mamy chłopcze? – zapytał retorycznie z rozbawieniem przyglądając się ciężko rannej. – Skoro tak fatalnie oceniasz jej stan, nic nie jesteśmy w stanie poradzić. Przemieszczanie jej może wyrządzić jeszcze gorsze obrażenia, a nie widzę, żebyśmy posiadali jakiekolwiek nosze. A sklecone w pośpiechu z gałęzi niekoniecznie będą bezpieczne. - już miał się odwrócić, gdy wpadła mu do głowy pewna myśl. - Mogę spróbować zająć się krwotokiem wewnętrznym o ile takowego dostała, ale podkreślam, że będzie to pierwsza taka próba.

Dziwne zachowanie "krwawego" trochę zmieszało Eijiro, ale dzięki masce na szczęście nie było tego widać. Nie przejął się już kolejnym zdrobnieniem, ale wysłuchał uważnie co współtowarzysz miał na myśli i odpowiedział:
-Wiem, że przeniesienie grozi dalszymi konsekwencjami, a mamy niewiele innych opcji. Zostawienie jej tu samej nie wchodzi w grę choćby ze względu na wrogich ninja. Nie mogę też zostawić tutaj nikogo dla jej ochrony, nie uszczuplając poważnie naszych sił. Po trzecie przy Hokage jest Sakura-senpai, która uczyła się technik medycznych od samej Piątej Hokage, więc moim zdaniem miałaby największe szanse na uleczenie nas wszystkich. Co do krwotoku, to bardziej mnie martwią przebite płuca, ale dzięki za podrzucenie pomysłu. Nie zważając już na to uwagi zwrócił się do jednego z senpaiów:
-Iruka-senpai wiadomo w jakim kierunku podąża Hokage-sama?

Iruka zdołał usiąść i wydobyć ostrza z pleców. Rany były dojść płytkie, jednak mocno krwawiły. Skinął lekko głową w odpowiedzi na pytanie Komiyamy.
- Stary fort przy północno-wschodniej granicy. - Mówiąc dalej ciężko dyszał. - Jednak ten znajduje się wśród gór. Nie będzie nam łatwo się tam dostać w takim stanie...


-Nie ma jakiegoś innego przejścia? Jaką mamy pewność, gdzie teraz się znajduje Czcigodny? - dopytywał się Eijiro.

- Rozwiązanie jest proste. – dorzucił Iesada drapiąc się po głowie. – Ranni ukryją się w tych okolicach, a pozostali sprowadzą pomoc. Innej opcji nie dostrzegam, ale decyzja zależy już od najwyższego stopniem.

- Shikamaru-kun ? - Iruka zerknął na jounina, który właśnie ocierał twarz z potu i sadzy.

- Idziemy wszyscy albo wszyscy zostajemy. O ile dobrze pamiętam, to macie mnie doprowadzić przed Hokage ? A ja nie zostawię tutaj nikogo... - mężczyzna podszedł do Ino, która błądziła spojrzeniem po wszystkich wokoło. - Czujesz nogi ? - dziewczyna zacisnęła oczy i poruszyła delikatnie stopą. - Palce u rąk ? - również i te drgnęły. - Będzie bolało, ale zabierzemy cię do Sakury... Wytrzymasz ? Komiyama, Shino. Pomóżcie iść Iruka-sensei. Nakazawa , pomożesz mi nieść Ino-san...
- Ajaja,co za nieodpowiedzialna decyzja. - Białowłosy nie mógł się powstrzymać od głośnego komentarza. - Zgłaszam oficjalny sprzeciw, choć rozkaz oczywiście wypełnię...s-z-e-f-i-e.
"To tyle jeśli chodziło o hierarchię wydawania rozkazów" - pomyślał beznamiętnie Komiyama. Rozkaz jest rozkazem, więc chłopak podszedł do Iruki pomagając mu wstać. Popatrzył się na ledwie kontaktującą Ino, a w oczach Eijiro coś błysnęło. Współczucie, może jakieś inne uczucie. Trwało to tylko sekundę, bo chwilę później wyruszyli całą grupą w kierunku wskazywanego przez Shino.
Droga w stronę gór była uciążliwa ze względów na rannych towarzyszy. Na szczęście leśna okolica sprzyjała podróżującym oferując wiele dobrze ukrytych miejsc, które świetnie nadawały się do odpoczynku. Po kilkudziesięciu godzinach podróży okolica zaczęła się zmieniać. Wysokie do tej pory drzewa zmieniały się w krzaki i mniejsze drzewa. Wilgotna ziemia, trawy i zeschłe liście zaczęły ustępować większym i mniejszym kamyczkom. Teren też powoli, acz wyraźnie, zaczął się podnosić. Kilka godzin później grupa shinobi dotarła do podnóża gór. Na pierwszy rzut oka wydawały się groźne i niebezpieczne, a przede wszystkim nie do przebycia. Mimo to Shino pewnie prowadził towarzyszy w kierunku fortecy. I po kolejnych kilku godzinach oczom wędrujących ukazał się mały kamienny fort, kontrastujący z ogromną górą, która była jego podstawą. Podniesieni na duchu ninja ruszyli w stronę fortecy. Im bardziej się zbliżali tym więcej szczegółów budowli mogli zobaczyć. Fort faktycznie był mały, ale za to dobrze ukryty wśród sąsiadujących gór i gdyby nie Shino łatwo można było go przeoczyć na tle górzystej okolicy. Wieża obserwacyjna, baszty na rogach fortu i dachy budynków wojskowych górowały nad kamiennymi murami. Wąska ścieżka prowadziła ich w kierunku dużej bramy przez którą wyszli na mały dziedziniec fortowy. Przy bramie straże złożone z doświadczonych ANBU sprawdziły wchodzących, po czym inni ninja zabrali rannych do medyka. W tym momencie z budynku głównego wyszedł inny ANBU.
- Shino, Komiyama, Iesada. Hokage was oczekuje. Shikamaru-san jeśli czujesz się na siłach, to Kage-sama też o Ciebie pytał. - powiedział służbiście i gestem zaprosił do budynku, po czym poprowadził ich do jednego, niewielkiego pokoiku.
- Proszę wejdźcie. - Kakashi siedział w niewielkim pokoju znajdującym w głównym budynku kamiennego fortu. - Komiyama, Shino, Iesada, Shikamaru... Jak wygląda sytuacja w wiosce?

- Nieciekawie Hokage, nieciekawie. – wtrącił się Iesada wpatrując się wprost w oczy przywódcy wioski. – Wszystko płonie i chyba przegrywamy, ale to może ktoś bardziej zorientowany w sytuacji powinien o tym opowiedzieć.
- Czcigodny.. Budynki w wiosce w dużej części leżą w gruzach. Pożary trawią drugą połowę. Jeśli chodzi o stan cywilów i schronów to nie mogę powiedzieć nic więcej. Co do przeciwników, miałem nieprzyjemność zetknąć się z jednym z nich. Poziom zdecydowanie jounina albo wyższy, korzystał z technik raiton i całkiem niezłego taijutsu. Zgodnie z powierzonym zadaniem, odszukałem Shikamaru po czym wycofałem się na z góry upatrzoną pozycję. Na wyznaczonej pozycji zaatakowała nas wroga kunoichi o dziwnej technice podobnej do technik klanu Inuzuka względem korzystania z pomocy tresowanych zwierząt. - Eijiro spokojnie zreferował przebieg misji.
- Soka... Czas podjąć działania. Wysłaliśmy do Kirigakure oraz Sunagakure prośbę o pomoc. Mam nadzieje, że odpowiedzą na to wołanie. - Kakashi zerknął w kierunku okna.
- Co za dokładność…- westchnął pod nosem Białowłosy na moment przerywając sprawozdanie towarzysza, którego już przyporządkował do kategorii młodych-ambitnych-pedantów.
- Wybacz moją śmiałość, Hokage-sama, ale czemu nastąpił atak? Przecież sytuacja powoli się stabilizowała.. - zapytał Komiyama chcąc znaleźć chociaż kilka nowych puzli tej dzikiej układanki.
- Tego jeszcze nie wiem. Na pewno mieli jakiś cel w ataku na wioskę poza jej zniszczeniem... Ale aby stwierdzić co nim było, należy przeprowadzić śledztwo po bitwie. Czy któryś z was wie co się dzieje z Yamato ? Iesada-kun, jak to się stało , że zostałeś przydzielony do zespołu ?- Kakashi sprawiał wrażenie przygnębionego.

- Mój drogi Hokage, też się zdziwiłem. – mrugnął porozumiewawczo do przełożonego, choć ten dziwnym trafem nie odwzajemnił przyjacielskiego gestu. – Zostałem wezwany i przydzielony do zespołu przez Sai’a, więc proszę jego spytać co nim kierowało podejmując tą szaloną decyzję.
- Yamato-san pomógł mi w walce z przeciwnikiem, który atakował Shikamaru-senpaia. Kazał przekazać, że rusza za przeciwnikiem i będzie go śledził. - odpowiedział szybko Eijiro.
- Ruszył za nimi ?! - Hokage prawie poderwał się na nogi. - Nie możemy tego tak zostawić. Komiyama, Iesada i Shino. Musicie natychmiast ruszyć w jego ślady. Kiedy tylko Sakura skończy leczyć rannych poślę ją i Hinate za wami. Shikamaru przygotuj wiadomość dla Anko. Musimy iść za ciosem... - zmierzył ich spojrzeniem. - Jakieś wnioski do zgłoszenia?

- Eh, eh rozumiem, że to nie może zaczekać do kolacji? – Iesada pokręcił głową z dezaprobatą, ale szanował na tyle Hokage, iż nie śmiał podważać jego rozkazów. – Mamy być grupą wsparcia czy jeszcze jakieś zadanie zostanie nam przydzielone? I oczywiście kto z nas będzie dowodził? Inna sprawa, że czułbym się...raźniej w towarzystwie pięknych pań.
- Dowodzić będzie Shino-kun, do momentu w którym spotkacie się Yamato. Misja zostaje naznaczona najwyższą rangą S. Macie dołączyć do Yamato i spróbować przechwycić informacje , które mógł wykraść z wioski wróg.Cel misji może być modyfikowany tylko przez Yamato-san'a. - Kakashi umyślnie zignorował narzekanie Iesady. Wiedział, że mężczyzna nie należy do ludzi, z którymi warto wdawać się w gierki słowne. A i sytuacja nie należała do takich. - Wybacz Iesada-san. Niestety, kolacja będzie musiała zaczekać. Musimy założyć, że Konoha właśnie weszła w stan wojenny.

- Koniec końców, przyjemność mnie nie ominie. – mężczyzna szepnął cicho, a upiorny uśmiech pojawił się na jego twarzy gdy usłyszał o oficjalnym stwierdzeniu stanu wojennego.
- W jaki sposób zlokalizujemy Yamato-san? - zapytał się Komiyama. Coraz mniej zaczynał mu się podobać krwawy towarzysz. Zwłaszcza po jego uwagach na temat wojny i kobiet.
- Czy ktoś wie gdzie może być Kiba-san ? - Kakashi popatrzył po wszystkich. Shikamaru zwiesił głowę.
-Kiba-san... Nie żyje.
Kakashi wbił spojrzenie w podłogę i przez chwilę milczał.
- Kolejne żniwa zbiera śmierć...
- Ja nas doprowadzę. - Shino przerwał Hokage swoim zimnym głosem. - Jestem pewien, że moje owady odnajdą ślad Yamato .
- Gdybyśmy mieli choć kilka kropel jego krwi mógłbym spróbować go wyśledzić inaczej trzeba zdać się na naszego dowódcę. Shino-san i jego małe robaczki potrafią zdziałać cuda.
- Krew, ale tego chyba się nie da zrobić. W każdym razie kiedy wyruszamy? - pozostawił Komiyama pytanie w powietrzu.
 
Micux jest offline  
Stary 05-05-2010, 12:27   #20
 
Sani's Avatar
 
Reputacja: 1 Sani ma wspaniałą reputacjęSani ma wspaniałą reputacjęSani ma wspaniałą reputacjęSani ma wspaniałą reputacjęSani ma wspaniałą reputacjęSani ma wspaniałą reputacjęSani ma wspaniałą reputacjęSani ma wspaniałą reputacjęSani ma wspaniałą reputacjęSani ma wspaniałą reputacjęSani ma wspaniałą reputację
- Wiem, o co ci chodzi - skinęła głową, patrząc gdzieś w punkt ponad nim. - To prawda, że zdrada w świecie shinobi jest popularna - uśmiechneła sie, jakby doskonale wiedziała, co mówi. - Strasznie trudno o lojalność, która nie jest wspomagana interesami.
Wiedziała, co mówi. W końcu sama miała interes co do lojalności wzgledem Mizukage. To była uczciwa wymiana. Zresztą, kto w dzisiejszych czasach wierzył, że nie można kupić lojalności? Chyba tylko głupcy i niedorozwinięci. Z drugiej jednak strony, kiedyś była ślepo lojalna... Względem rodziny. Nikt jej nie zmuszał, mimo że powinna dawno od nich odejść. Ślepota dziecka...
- No ale dobra, koniec tego stania, bo zaraz się znudzę - przeczesała włosy i potrząsneła lekko głową. - Obmyślmy sobie zalążek strategii i mozemy iść.
No tak, zalażek strategii. Dobrze wiedziała, że plany bardzo często się sypią, znała to na własnej skórze. Aż za dobrze.
- Zaskoczcie mnie i wymyślcie taką zasadzkę, żeby wszyscy mogli sie zabawić i żeby nie zrobiło sie zbyt duże opóźnienie. Bo nie przeczę, że już lekkie jest.
Wydawało się, że nie miała głowy do strategii Ale prawda była taka, że w dużej mierze pracowała sama. Ba, prawie zawsze pracowała sama...
 
__________________
Destruktywna siła smoczego płomienia...
Sani jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172