Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-03-2018, 00:58   #131
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Stuk! Puk! Odgłos pukania do drzwi przywrócił oboje do przytomności.
- Signora - odezwał się głos Gilli - czy mogę wejść?
- Oczywiście moja droga
. - Wampirzyca, spojrzała w stronę drzwi nie zmieniając pozycji.

Chwilę później drzwi się otworzyły, potem zaś starannie zamknęły. Obok łóżka zaś znalazła się Gilla, która pozycję kochanków przyjęła całkiem naturalnie, bez najmniejszego mrugnięcia okiem.
- Dzień dobry, signora, dzień dobry markizie, czy najpierw chcielibyście usłyszeć informacje dobre, złe, czy też przyłączyć się do waszej zabawy? - spytała całkowicie poważnie.
- Myślę, że możesz mi podać i złe i dobre informacje, leżąc nago obok mnie w łóżku. - Uśmiechnęła się Agnese, wyciągnęła dłoń do ghulicy, jednocześnie mocniej napierając piersiami na męskość Alessandra.
- Mhm, tak - dopowiedział markiz, który chwilowo pozostawał w stanie mruczącego rozleniwienia, podczas którego nie był zdolny do szczegółowych analiz.

Gilla szybko zrzuciła ubranie i naga położyła się przy nich. Nieco niżej, mając głowę na wysokości piersi markiza swobodnie sięgała dłonią do pleców i pupy Agnese delikatnie przesuwając po nich dłonią. Co ciekawe, przytuliła się policzkiem do boku markiza, a on objął ją dłonią, choć właściwie i tak musiałby to zrobić, ponieważ gdzieś swoja prawą ręke podziać musiał. Ghulica zaś leżąc po prostu delikatnie przesuwała paluszkami po skórze signory. Wampirzyca gdy tylko kobieta ułożyła się obok, sięgnęła dłonią do jednej z jej piersi i bezceremonialnie chwyciła między kciuk i palec wskazujący jej sutek. Niespiesznie zaczęła go tarmosić, kręcąc nim między palcami.
- Ach, to miiiłe, signora - gwałtownie westchnęła Gilla, ale spróbowała wykonać polecenie Agnese, czyli przekazać wiadomości. - Dobrą informacją jest ta - rozpoczęła mówić oddychając ciężko - że kardynał nie żyje. Wszystko jak najbardziej się udało. Niestety, spontanicznie wybuchł pożar, lampa olejowa przewróciła się przypadkiem na kotary i tak tam dalej poszło. - Agnese puściła sutek i chwyciła pierś kobiety w dłoń, ściskając ją i mientosząc. Po jej twarzy widać było, że analizuje to co mówi Gilla, podczas gdy ta kontynuowała. - W dodatku guuuu … znaczy grupa, uwielbiam to, signora, och - jęknęła ghulica. - Grupa maruderów zaatakowała płonący pałac, zgiiiiiinęło iluś gości, część uciekła, wszyscy współczują, tego … kiepska wiadomość jest taka, że Filibert zaginął - Gilla uniosła dłoń i odpowiedziała podobnymi pieszczotami. Ujęła pierś Agnese, uniosła ją nieco ugniatając w dłoni. Wampirzyca poczuła jak pieszczony wzgórek przesuwa się jednocześnie po męskości markiza. - Uwielbiam dotykać twoje cycuszki, signora Contarini - wyznała głośno.

Seksowna Florentynka Agnese bez słowa zsunęła dłoń z piersi ghulicy i powoli zaczęła przesuwać ją w dół, ciesząc wzrok wąską talią kobiety. Ostrożnie, delikatnie badając każdy kawałek, potem powoli w tył, aż znalazła się na pupie.
- Zniknął już w trakcie przyjęcia… - Wsunęła dłoń między pośladki Gilli i ruszyła dalej zatrzymując się dopiero na tylnym otworku. Opuszek jej środkowego palca, zaczął go lekko uciskać. - Będę musiała porozmawiać z księżną, może ma jakieś informacje. Albo z Alessio może rzuciło mu się coś w oczy.
- Właśnie Alessio przyniósł te nowiny
- przyznała ghulica - signora, czy może, czy możecie mnie we dwójkę? - spytała coraz bardziej podniecona kobieta. - Chcę, chcę was poczuć, znowu poczuć - prosiła, chociaż obydwie zdawały sobie sprawę, że Alessandro jest raczej na przyczepkę, ale też on traktował ghulicę podobnie, jako przedłużenie Agnese i jakoś to szło, że potrafili się w ten sposób obydwoje zaakceptować.
- Jeśli Alessandro się zgodzi. - Nachyliła się i ucałowała skórę Gilli, jednocześnie wsuwając palec w jej otworek.
- Ach - jęknęła ghulica patrząc prosząco ma markiza, który spojrzał pytająco na Agnese. Narzeczony nawet jeśli zaakceptował Gillę, jako część trójkąta, miał jeszcze pewne … nie tyle obiekcje, czy obawy, ale po prostu chwile potrzebne na adaptacje takiej śmiałości. Niekiedy przyjmował to bez mrugnięcia, niekiedy troszeczkę wolniej. Teraz miał moment owego lekkiego skrępowania, dlatego właśnie popatrzył na swoją ukochaną. Ale jednak już się ani nie wstydził, ani nie dziwił figlowaniu we troje, co było i tak wielkim osiągnięciem dla pruderyjnego chłopaka. Agnese zsunęła się z markiza, przesuwając lubieżnie po ciele Gilli, nie wyciągając palca z jej otworka. Znalazła się za jej plecami i gdy jedna dłoń kontynuowała zabawę, druga sięgnęła do piersi ghulicy, ściskając ją mocno.
- Zajmiesz się skarbie, rozpaloną szparką, naszej kochanej Gilli?
- No tak, jeśli … tak, kiedy wreszcie
… - odruchowo zerknął na dół. Agnese zrozumiała, że po prostu jeszcze chwile trzeba poczekać, aż będzie całkiem gotowy. Jakby nie było, już dwa razy wcześniej był w użyciu.
- Niech pan nie wstaje, markizie - szepnęła Gilla. Przyklęknęła przy nim ciągle wypinając pupę tak, że Agnese swobodnie mogła utrzymać tam swój paluszek. Później wygięła się mocno podpierając jedną ręką, zaś drugą zaczęła bawić jego powstającym powoli kogutem. Czyściutki, wspaniale przygotowanym przez działania najwspanialszych ust Agnese. Wampirzyca wyszczerzyła się i też się podniosła. Na chwilę wysunęła palec drażniąc od zewnątrz otworek Gilli i przyklęknęła za nią.
- Ładnie to tak dobierać się do mego narzeczonego? - Powiedziała z rozbawieniem i ugryzła ghulicę w plecy, jednocześnie wsuwając dwa palce w jej otworek.
- Bardzo nieładnie, pani - przyznała ghulica nagle wstrzymując dech. - Czy w związku z tym pragniesz ukarać swoją zbereźną służkę Gille? - spytała. - Dwa to dużo - jęknęła próbując odzyskać równowagę względną, potem zaś okrakiem usiąść na markizie. Agnese czuła, jak spięła mięśnie pupy, ale jednocześnie ruszała biodrami.

Słodka wampirzyca rozsunęła palce, rozciągając jej mięśnie i ugryzła w innym miejscu, zostawiając kolejny ślad. Jej druga dłoń powędrowała w stronę wzgórka ghulicy, powstrzymując ją przed zajęciem wygodnej pozycji nad Alessandro. Agnese wsunęła palce między włoski Gilli.
- Tak się zastanawiam… - Delikatnie wsunęła dłoń i uszczypnęła jeden z płatków. - … może pozwolę ci wziąć go tylko do ust, hm?
- Do ust, do ust także, och, ale nie tylko. Och
- jęknęła pod wpływem lekkiego bólu - Każda, każda kobieta chce poczuć w sobie nie tylko w ustach, ale i w łonie. Choć usta to także miłe miejsce - przyznała. - Prawda, signora? Chyba, że ty chcesz mnie tam wypieścić … - spojrzała gorąco.
- Moja droga jaka by to była kara gdybym spełniała twoje zachcianki? - Agnese wsunęła paluszek w szparkę Gilli, bardziej ją drażniąc niż pieszcząc. Jej druga dłoń nadal brutalnie rozciągała tylny otworek.

Poczuła doskonale, jak ciało ghulicy zadrżało od podwójnej dawki bodźców stanowiących połączenie przyjemności i bólu. Jej pochwa próbowała się nasunąć jak najgłębiej na palec, chociaż jakby nie wiedziała, czy to miłe, czy nie. Bowiem po chwili odruchowo ruszyła biodrami do tyłu. Podobnie z pupą. Agnese rozciągała mocno jej tylny otworek. Bolało zapewne, bowiem na twarzy ghulicy rysowało się napięcie, przy każdym ruchu palców Agnese. Ale jednak, pomimo tego próbowała się poruszać, jakby raz chciała, zaś innym razem, jakby bodźce otrzymywane raczej były drażniące, niżeli miłe. Tak czy siak Contarini czuła, że na jej palcu zanurzonym w cipce Gilli zbiera się wilgoć. Markiz tymczasem po prostu leżał, chyba nie do końca rozumiał te maso-sado zabawy obydwu kobiet. Pewnie jakoś akceptował je, skoro obydwu to pasowało, lecz nie całkiem pojmował ów układ, w którym Agnese i Gilla grały, niekiedy na przemian, dumną dominę i uległą niewolnicę.
- Bądź grzeczna, zajmij się Alessandro. - Wyszeptała wampirzyca, znów delikatnie podgryzając plecy ghulicy. Jej palec zanurzony w szparce Gilli zaczął delikatnie masować jej ścianki, szukając właściwego miejsca. Och, sama była kobietą, doskonale wiedziała, gdzie szukać. Jakoż znalazła taką nieco bardziej pofałdowaną część, którą dotykając, powodowała za każdym razem, iż Gilla wręcz zaczynała się trząść próbując zacisnąć na niej mięśnie swojej pochwy.
- Pani, ja nie potrafię … - wyjęczała, jednak posłusznie pochyliła się nad leżącym na plecach mężczyzną usiłując skupić się na całowaniu jego tułowia. Ułożyła dłonie na nim, pochylała się i całowała, lecz widać było, jak to dla niej trudne, kiedy każdorazowy ruch jej pani wręcz podrywał ją. Jęczała mocno starając się posłusznie wypełnić polecenie, aczkolwiek owe pocałunki były często przerywane.
- Moja droga, postaraj się… czy mam przerwać to co robię? - Wampirzyca mocniej nacisnęła na wrażliwe miejsce i powoli przesunęła po nim swoim palcem.
- Nie, pani, proszę, nie przerywaj - widać było, iż usiłuje się skupić oraz jakie to dla niej trudne. Sympatyczna Gilla stanowczo miała coś w sobie z sado i maso i w tym była podobna do swojej pani, która również lubiła próbować przy seksie wszystkiego dosłownie. Dłonie ghulicy zacisnęły się mocniej na ramionach markiza, który chyba na moment się nawet przestraszył, takie było mocne, lecz opanował kładąc dłoń na głowie ghulicy oraz gładząc ją po włosach. Naprawdę próbowała oraz widać było jak wpija się ustami w skórę markiza na klacie.
- Dobrze, a teraz idziemy w dół moja droga. - Agnese zgięła paluszki, robiąc z nich jakby haki i pociągnęła Gille w swoją stronę. Ghulica jęknęła, tym razem na pewno z bólu. Zaczęła przesuwać się tak, jak była pociągana przez signorę Contarini. Jej usta zjeżdżały coraz niżej po ciele mężczyzny nieodwołalnie zbliżając się najpierw w okolicę pępka, potem zmierzając ku podbrzuszu. Agnese bezceremonialnie ciągnęła ją, aż jej usta znalazły się na wprost męskości Alessandra. Dopiero wtedy wyprostowała paluszki, dokładając drugi do tego, który był w szparce. Oba delikatnie pogładziły wrażliwe miejsce.
- Grzeczna dziewczynka, a teraz przygotuj mi mego narzeczonego.- Wampirzyca delikatnie ucałowała plecy ghulicy.
- Ach! - Gilla jęknęła, tym razem z przyjemności. Pewnie tym większej, że delikatnie pieszczone miejsce jeszcze przed chwilą było brutalnie raczej drażnione. Jej usta zbliżyły się powoli do wyprostowanej niemal na sztorc męskości Alessandro. Języczek wysunął się i powoli zaczął lizać samą końcóweczkę powodując, że penis mocno drgnął, zaś usta markiza wydały jęk. Wampirzyca naparła mocniej naparła na ścianki Gilli, przesuwajac po nich intensywnie palcami, jednocześnie złączyła paluszki w jej tylnym otworku, już delikatniej się nim zabawiając. Jej usta wędrowały po plecach ghulicy, która na swojej skórze raz po raz czuła muśnięcie kłów Agnese. Oraz drżała pod każdym z nich. Zanurzyła swoje usta na penisie mężczyzny …
Piękna signora Agnese widziała, jak powoli obejmuje najpierw żołądź, a potem zaczyna wchłaniać niemal całą resztę. Musiała się jakoś ustawić z gardłem bowiem na pewno tam znalazła się znaczna część członka markiza. Miał naprawdę sporego, zaś Gilla dała radę wciągnąć niemal całego. Chwilkę przytrzymała go. Spod jej warg wypłynęła porcja śliny, niemal wprost na jego włoski. Widząc to wampirzyca wgryzła się w bok ghulicy i z przyjemnością, zaczęła pomalutku spijać krew. Kiedy wydawało się, iż trzyma tak wręcz całą wieczność, pomimo kręcenia pupą pod wpływem pieszczot signory, powoli zaczęła wysuwać i wtedy nagle jęknęła.
- Ach signoooora! - niemalże nie przygryzła zaciskając zęby. Opanowała się jakimś cudem podrywając oraz dopiero wtedy ściskając zęby ponad członkiem markiza. Głęboko wzdychała nie mogąc niemal nic zrobić z rozkoszy, zaś z jej ust pływały na mężczyznę kolejne krople śliny. Agnese skończyła pić i ucałowała rany, zaleczając je.
- Grzeczna Gilla. - Wampirzyca nadal intensywnie zabawiała się wnętrzem ghulicy, czując jak po jej własnym udzie spływa wilgoć, która wzbierała w niej od ostatnich igraszek z Alessandro. Tym razem ghulica już nie robiła nic, po prostu odbierała jej pieszczoty powalona rozkoszą wampirzego ssania. Dodatkowe zabawy tylko jeszcze wzmacniały szaloną przyjemność. Jej ręce ledwo utrzymywały klęczące, pochylone ciało ghulicy, zaś usta jęczały tuż ponad utwardzonym mocno penisem. Wampirzyca powoli wysunęła swoje paluszki. Jej dłonie powędrowały na piersi kobiety i wyprostowały ją tak, że oparła się o piersi Agnese.
- Jak mi się odwdzięczysz za te pieszczoty, moja droga? - Wyszeptała, drażniąc wargami ucho Gilli.
- Zajmę się tobą, pani - wyszeptała Gilla ledwo dochodząc do siebie. - Czy chcesz?
- Mmm
… - Agnese zamruczała, a jej dłonie zacisnęły się lekko na piersiach ghulicy. - … brzmi uczciwie.
- Och nie wiem, czy pomiędzy nami można mówić o uczciwości
- uśmiechnęła się Gilla coraz bardziej dochodząc do dawnej formy. - Panie markizie, pozwoli mi pan na chwilkę zaangażować pana narzeczoną. Potem będzie się pan mógł przyłączyć.
Alessandro skinął uśmiechając się nieco, chociaż chyba był nieco zawiedziony, bowiem jego penis stał mu wyprostowany niczym pikinier.
- Pani Agnese, prosze się położyć na boku - zaproponowała ghulica.
Wampirzyca niechętnie puściła piersi kobiety, na pożegnanie ściskając mocno jej malinki. Powoli położyła się zgodnie z poleceniem na boku.
Gilla spojrzała na nią i uniosła jedną nogę swojej pani odsłaniając jej szparkę.
- Jesteś pani bardzo piękna, nieprawdaż markizie?
- Ona jest najpiękniejsza
! - wręcz krzyknął Alessandro, zaś ghulica zaczęła ustawiać się, powoli wsuwając okrakiem pomiędyz nogi Contarini. Wreszcie cipki obydwu kobiet dotknęły się, zaś ghulica zaczęła intensywnie ruszać biodrami. Nawet jeśli nie mogła nic Agnese włożyć, to jednak przynajmniej górę kwiatu potrafiła wypieścić swoją kobiecością. Wampirzyca zadrżała z rozkoszy. Jej stęsknione, ciało naparło na Gillę. Agnese była mokra już podczas igraszek z markizem. Gdy bawiła się z ghulicą jej sfrustrowane ciało już nie dawało jej spokoju. Teraz rozpalone, nabrzmiałe płatki Gilli były niemal spełnieniem jej marzeń.
- Jesteś taka cieplutka. - Wymruczała, poddajac się pieszczocie.
 
Kelly jest offline  
Stary 24-03-2018, 12:52   #132
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
- Bardzo cieplutka. Dla ciebie … Agnese – wyjęczała bardziej, niżeli wypowiedziała ghulica. Widać było iż jest bardzo podniecona. Nabrzmiała, rozchylona intymność kobiety przesuwała się po płatkach Agnese. Coraz mocniej oraz szybciej. - Ach! - jęknęła ponownie zaczynając całować stopę swojej seksownej signory znajdującej się tuż obok jej głowy. Potem zaś wręcz leciutko ją przygryzać. - Kocham cię, signira, pragnę cię – ruszała biodrami coraz szybciej. Agnese czuła, iż dawniej czyste łono Gilli teraz już ma niewielkie włoski, które swoją szorstkością mocniej zaczepiały jej ciało. Widocznie ghulica zaprzestała wygalania. Agnese przygryzła wargę z zachwytem obserwując Gille. Powoli sięgnęła do pupy ghulicy, kładąc palec na otworku, którym się niedawno bawiła. Chciała więcej, chciała być wypełniona.
-Ach… - Jęknęła gdy włoski Gilli po raz kolejny zahaczyły o wrażliwe ciało. - Więcej…
Pewnych rzeczy nie ghulica nie mogła zapewnić. Leciutko przestawiła się na boku, by ułatwić Agnese penetrację jej tylnego otworka. Sama zresztą także wygięła się sięgając do pośladków signory i nie certoląc się, włożyła w nią swój kciuk. Obydwie kobiety, obydwa ciała były bardzo przytulone do siebie, więc nie było to takie łatwe. Agnese krzyknęła gdy Gilla zaatakowała jej otworek. Chciała więcej. Jej pupa naparła na palec ghulicy, a rozmarzony wzrok powędrował w stronę markiza. Właściwie dokładnie trafiając na jego usta, bowiem mężczyzna pochylił się nad nią całując. Jego usta gwałtownie przywarły do jej warg, tak bardzo mocno, natarczywie, zaś dłonie uścisnęły ramiona, jakby starajac sie ją przytrzymac w miejscu, obydwie bowiem z Gillą poruszały się napierając na siebie. Całował mocno, bezpardonowo …
- Agnesee - usłyszała głos ghulicy, która wyjęczała - czy może on wziąć ciebie teraz, a potem mnie? Chcę czuć twoje soki we mnie, chcę cieeeeebie …

Wampirzyca dłuższą chwilę oddawała pocałunek. Niechętnie oderwała się i spojrzała na markiza ze wzrokiem, w którym czaiły się ogniki.
- Tak… jeśli tylko doprowadzi mnie nim sam dojdzie. - Rzuciła mu wyzwanie, wciąż lubieżnie poruszając się i ocierając się o Gille.
Było to całkiem możliwe, ponieważ jej narzeczony dwa razy już wystrzelił swe nasienie i jego jądra nie wytwarzały kolejnych tak szybko.
- Pragnę cię - wyszeptał.
- Chyba, że… - Agnese przygryzła wargę. - Będziesz nas brał na raz, kochanie.
Chyba wprawiła go w potężne zakłopotanie. Oczywiście mógł pieścić obydwie kobiety, albo z jedną uprawiać seks, drugą pieścić … Szybko podniósł się pochylił nad Gillą
- Połóż się obok Agnese - pomógł jej się podnieść i ułożyć. Ostatecznie Agnese była tą ważniejszą, więc mogła sobie leżeć, zaś Gilla musiała się przestawić. chwilkę później obydwie kobiety leżały obok siebie na plecach. Markiz uniósł nogi narzeczonej zakładając je sobie na barki. Pamiętał, że jego Agnese tak właśnie lubi, kiedy jest mocno zwinięta, naciśnięta przez niego, wydawałoby się wręcz nie może nic zrobić poza poddaniem się oraz wystawieniem na jego działanie. On też lubił taką dominującą pozycję. Czuł jak wampirzyca drży po jego dotykiem w jej oczach widział zniecierpliwienie.
- Jesteś taka kochana, taka piękna … - jego penis zatańczył czerwienią swojej potężnej główki nad jej rozchylonymi, spuchniętymi wargami pokrytymi wilgocią oraz zaczął powoli wsuwać, zaś jednocześnie jego dłoń bezpardonowo wkroczyła pomiędzy uda Gilli, kiedy wcisnął dwa palce, środkowy i wskazujący w jej szparkę.
Agnese jęknęła i dodatkowo, w miarę możliwości, wyszła mu naprzeciw swoimi biodrami.
- Mmm… tęskniłam. - Uśmiechnęła się, a markiz poczuł jak zaciska się na nim.
- Ach, ja teeeż - jęknął. Widać było, jak uwielbia tą chwilę. Ciężko było mu się skoncentrować na cudownym seksie oraz pieszczeniu jednoczesnym Gilli, ale starał się. Mocno pochylił się nad Agnese całując ją, jednocześnie sprawiając, że kobieta wygięła się tak bardzo mocno i otworzyła na niego. Ściskała mocno, bardzo mocno, ale była tak mokra, że jego penis prześlizgnął się po jej ściankach.
- Chcę cię, pragnę cię, chcę trysnąć znowu w tobie - wyszeptał. - Potem nieważne, ale teraz tylko w tobie - ruszył mocniej troszeczkę unosząc się, co sprawiło iż jego purpurowa żołądź zaatakowała mocno jej przednią ściankę.
Agnese uśmiechnęła się. W jej oczach pojawiła się błogość, gdy w końcu jej ciało dostało to na co czekało.
- Weź Gillę mój drogi. - Poprosiła kładąc mu dłoń na policzku. - Niech poczuje to cudo, które mam teraz w sobie. Wierzę, że doprowadzisz ją nim dojdziesz. - Uśmiechnęła się, odpuszczając uścisk wokół jego męskości.
- Jaaa … kocham cię, kocham cię ponad wszystko - wyszeptał po chwili wychodząc z niej. Jeszcze wpatrywał się w jej otwarty kwiat, piękny, delikatny, głęboki. Jeszcze przed chwilą tam był i chciał dalej. Nie to, że nie podniecała go ghulica, ale po prostu kochał Agnese. Odetchnął głośno, uśmiechnął się do Agnese, a potem także do Gilli. Kobiety leżały obok siebie ramię w ramię obie gotowe, rozpalone, czekające na niego.
- Chcesz poczuć soki Agnese? - ni to spytał, ni powiedział do Gilli.
- Tak, ale twój penis także jest przyjemny - wybuchnęła śmiechem ghulica tremując mocno Alessandro. Rozłożyła nogi, położyła dłoń na swojej szparce. - Jest twoje miejsce …
 
Aiko jest offline  
Stary 25-03-2018, 00:59   #133
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Markiz chyba trochę stracił rezon, ale pochylił się nad ghulicą.
- Ach tak? - złapał ją za nogi unosząc mocno tak, że wypięła do góry pośladki doskonale eksponując cipkę. Także była mokra, rozchylona, otwarta, jeszcze usiłowała się poruszyć w tego rękach by jeszcze lepiej się ustawić pokazując mu, czego pragnie. Skoro pragnęła, otrzymała, chwilkę potem markiz wszedł w nią mocno wręcz uderzając.
- Ach! - krzyknęła ghulica, nie wiadomo, czy z bólu, czy z przyjemności, ale chyba to drugi bowiem chwilę później wygięła się, zaś na jej twarzy rozlało się gwałtownie rosnące napięcie zwiastujące przyjemność. Agnese uśmiechała się patrząc na nich. Dwoje jej cudownych, śmiertelnych kochanków. Rozcięła palec o kieł i wysunęła go w stronę markiza. By się napić musiałby wygiąć Gillę tak jak ją wyginał.
- Masz ochotę skarbie?
Skinął jedynie potwierdzająco, uderzając mocno, wchodząc w ghulicę, która nadziana na jego męskość dostawała właśnie orgazmu.
- Nie przerywa .... - wyjęczała, czy nawet krzyknęła poddając się całkowicie.

Wampirza piękność Agnese uniosła się lekko i przesunęła zakrwawionym palcem po wargach markiza, starając mu się nie przeszkadzać.
- Pij, musisz wymęczyć naszą kochaną Gillę. - Oparła dłoń na jego policzku, wsuwając kciuk do jego ust. Wiedziała, że jej krew doda mu sił, a ona chciała by miał ich dużo.
- Agnese … - jęknął chwytając jej palec w usta i wysysając. Nie przerywał wcale ruchu i widać było, że Gilla, która na moment jakby wróciła do siebie, ponownie jęknęła dochodząc znowu i jeszcze raz. Agnese dostrzegła, że z jej kwiatu pomiędzy płatkami oraz penisem zaczęły wypływać jasne krople nasienia, zaś markiz napełniony krwią narzeczonej wydawał się mieć ochotę. Wyszedł z ghulicy, która wymęczona leżała z rozłożonymi nogami pokazując, jak mocno była wypełniona, jak wiele jego nasienia z niej wpływa, zaś pewnie drugie tyle zostaje.
- Agnese - markiz patrzył chwilkę na uniesioną narzeczoną, która przyklękała podając mu krew. - Agnese, odwróć się, proszę, chcę cię - powiedział rozgorączkowanym głosem chwytając ją za ramiona. Wampirzyca przekręciła się, tak że znalazła się na rozpalonej Gilli. Przesunęła swymi piersiami po piersiach ghulicy, jednocześnie unosząc pupę i wystawiając ją dla Alessandra. Zakręciła pośladkami zaczepnie.
- Tak może być, mój narzeczony?
- Tak, kochanie, tak moja narzeczono, tak! Kocham cię, pragnę cię
- skoczył za nią, zaś jego wyprostowany drąg drżał przez chwilę trzęsąc się, dopóki nie spotkał się jego czubek wraz jej płatkami. Ułożył ręce na jej tyłeczku rozciągając go tak, że kwiatek Agnese jeszcze lepiej był rozciągnięty. - Muszę cię mieć - krzyknął niemal wchodząc w nią mocno, od razu głęboko, ostro posuwając po jej wewnętrznych karbkach ścianek. Dotarł do samego końca uderzając nawet troszkę w najdalszą część, szybko się wycofał, potem znowu uderzył. Wampirzyca miała na sobie zebrać owoce nakarmienia go krwią. Trzymał ją za pupę dłońmi, zaś jego biodra były naprawdę szybkie i głębokie, czuła te uderzenia, zaś na zewnątrz gwałtowne zetknięcia się jego woreczka ze swoimi rozdętymi płatkami. Wampirzyca była blisko. Jej ciało napierało na Alessandro, zaciskało się na nim, pragnęło go, a umysł i serce Agnese się z nim zgadzały. W tym szalonym pędzie, doszła zaledwie po kilku uderzeniach, wydając z siebie głośny okrzyk.
- Alessandro.. Alessandro… - Powtarzała jego imię jak mantrę, wykrzykując je przy każdym uderzeniu. Zwłaszcza, że po chwili jej narzeczony naparł na jej barki przygniatając ją tak, że musiała ułożyć twarz na ciele Gilli jeszcze mocniej, wręcz naciskając ją, A potem do tego doszedł jeszcze jeden ruch. Długie, szerokie męskie palce, całe dwa wpiły się bezpardonowo w jej drugi otworek do samych końcówek. Pozostały tam chwilkę poruszając się wewnątrz pupy tak, iż zaczęła czuć z jednej strony penisa, z drugiej właśnie paluszki. Aż wreszcie także zaczęły się wsuwać i wysuwać synchronicznie z jego ptakiem. Na ściance pochwy czuła, jak przez pewien czas pędzą obok siebie nawzajem naciskając się oraz jej delikatną ściankę. Dla Agnese która przed chwilą szczytowała, była to niemal tortura. Ale jaka przyjemna. Na zmianę pojękiwała i całowała ciało znajdującej się pod nią ghulicy.
- To takie wspaniałe… - ucałowała mocno skórę Gilli, zostawiając na niej malinkę. Była niemal otumaniona przyjemnością, kiedy poczuła, iż Alessandro nagle głośniej jękną, stał się sztywniejszy, zaś z jego końcówki wystrzeliło mnóstwo bladych, kleistych kropel uderzających w jej delikatne, pobudzone ścianki.
- Agnese!

Potem kolejny wystrzał uderzył niewiele słabszy od tego wcześniejszego. Jej wymęczone ciało odpowiedział spinając się po raz trzeci tej nocy. Agnese czuła jak jej szparka niemal boleśnie zaciska się na męskości markiza. Wampirzyca z rozkoszy ugryzła ramię Gilli zagłębiając w nim kły. Ostatkiem sił udało się jej powstrzymać przed piciem. Zamiast tego delektowała się ciepłem skóry, w której zagłębione były jej kły i gorącem wypełniającym jej kobiece głębiny. Czuła jak nasienie markiza, wypływa z niej spływając i drażniąc lekko poturbowane płatki. Była wypełniona przyjemnością, podobnie jak kąsana Gilla, ale nie markiz. Wyjął swój instrument z niej i co najciekawsze, wcale nie był osłabiony, wcale nie był mniejszy, wcale nie stał się miękki. Stał dalej, potężny pal wysunięty do przodu, czerwony oraz kapiący białymi kropelkami. Drżał podniecony.
- Agnese - wyjąkał - ja chcę dalej.
Agnese obróciła się kładąc się plecami na Gilli, tak, że jej głowa znalazła się między piersiami kobiety. Uśmiechnęła się do narzeczonego rozkładając nogi i ukazując swoje zaczerwienione płatki.
- Zapraszam kochanie.
Uśmiech Alessandro wskazywał, iż trafiła w sedno. Aczkolwiek faktycznie, markiz jurny niezwykle, jak każdy młodzian, który w dodatku przedtem nie miał nigdy okazji stracić swojego prawiczostwa, wykazywał już wcześniej wielkie chęci oraz spore siły. Jednak zazwyczaj po spełnieniu tracił zdolność przynajmniej na chwilkę, zaś tutaj ... Przynajmniej tyle mogło przelecieć przez myśl Agnese, zanim ponownie poczuła go w swojej jamce. Wbił się ponownie mocno oraz głęboko przytrzymując jednocześnie jej kolana podciągnięte i rozłożone. Signora leżała teraz po prostu na Gilli, która objęła ją mocno ściskając piersi, jednocześnie zaś poruszając nimi. Poniżej zaś jej kobiece gniazdko coraz mocniej i szybciej penetrował narzeczony.

Piękna wampirzyca Agnese wydała z siebie okrzyk. Czuła jak Alessandro boleśnie uderza o jej płatki. Przez sekundę jej ciało chciało nawet uciec, jednak przytrzymała je Gilla. Szybko ból przytłumiła rozkosz i wampirzyca mogła otumaniona przyjemnością poddać się swemu narzeczonemu, która trwała długo. Penis markiza był twardy, zaś wystrzał nie nadchodził. Rozdęte płateczki Agnese przyjmowały go pomiędzy siebie przytulając. Zaś Alessandro ciągle i ciągle działał. Orgazm! Niczym strzał przecięła jej ciało niespodziewana rozkosz. Później kolejna. Jej ścianki stały się tak potwornie wrażliwe, tyle że markiz nie ustawał jeszcze dłuższy czas doprowadzając ją do kolejnego obłędnego szczytu. Zaczęła krzyczeć wręcz! Właściwie nawet niemal nie czuła, kiedy wystrzeliwał w nią wreszcie nasienie. Wampirzyca prawie się podrywała. Gorący strumień wypełnił jej wrażliwe wnętrze, wywołując kolejny impuls. Jej ciało chciało się wyrwać od nadmiaru wrażeń, ale Gilla pewnie ją przytrzymała. Wiła się więc pod markizem w rozkosznych spazmach, a pokój wypełniały jej jęki, wymieszane z okrzykami. Z oczu popłynęły krwawe łzy, jednak na twarzy wyraźny był szczery uśmiech, kobiety spełnionej.

Mości markiz ciężko oddychał. Jego męskość trochę faktycznie zmalała, ale nie wróciła do normalnej. Alessandro faktycznie szalał.
- Nieźle, nie przypuszczałem - mruknął do siebie, jednak wampirzyca, choć dopiero dochodziła do siebie usłyszała. - Muszę podziękować – wymruczał cichutko. - Czy miałby ktoś ochotę na jeszcze? - spytał głośno.
Agnese zaczęła się śmiać cichutko. Stworzyła potwora... cudownego, kochanego potwora. Powoli sięgnęła do jego męskości i przesunęła po niej dłonią.
- Już ci nie wystarczam, mój piękny? - W jej głosie pojawiło się lekkie rozbawienie.
- Myślałem właśnie o tobie, jeśli jeszcze mozesz oraz masz ochotę - odpowiedział. Agnese dostrzegła, że jego męskość ponownie zaczyna się unosić całkiem szybko oraz przygotowywać na kolejne działanie.
Gilla spojrzała zdziwiona.
- Nono - wyrwało jej się. Zeszła powoli z łóżka siadają sobie na krzesełku tak, żeby mieć dobry widok.
- Hm… jeśli chwilę mnie porozpieszczasz - Agnese puściła jego męskość i ruszyła dłonią ku górze. Jej wzrok dokładnie studiował ciało Alessandro. Było wspaniałe i całkowicie należało do niej. Dotarła do jego ust i wsunęła swój paluszek między jego wargi. - Z przyjemnością będę kontynuować.
- Wobec tego wybierz proszę, najukochańsza, jak chcesz, byśmy to zrobili, ja zaś się dostosuję jak najbardziej chętnie
- widać było, iż wręcz markiza ciągnie do ponownej bliskości. Chciał jej szaleńczo. Ponownie gotowy czekał na odpowiedź licząc, że da mu znać, jak może sprawić jej największą przyjemność.
- Na początek, może ucałujesz, każdy mój fragment, który ci się podoba? - Wampirzyca uśmiechnęła się i ułożyła się wygodnie na materacu, rozchylając nogi, tak by jej wilgotny kwiat był dobrze widoczny dla Alessandro.

Uczynił to z wyjątkową ochotą oraz pośpiechem. Ulubione miejsce? Właściwe takim miejscem było każde miejsce na jej ciele. Dlatego Contarini wręcz została szturmem zacałowana, zapieszczona oraz zalizana. Markiz całował, ale tak bardzo mocno oraz szybko, że wręcz aż zdziwiła się ochocie markiza, któremu ponadto cały czas niemal stało. Owszem, dawały się niekiedy zauważyć chwile słabszej erekcji, która jednak szybko wracała do normy. Od czubka głowy do pięt, wszystkie najwrażliwsze miejsca, łącznie z jej szparką, piersiami, ustami, po prostu wszystko! Wręcz zjadał ją niemal, przygryzał miejscami zostawiając malinki na jej wspaniałym ciele. Agnese wiła się pod nim z rozkoszy, raz na jakiś czas zerkając na Gillę. Czuła jak jej świeżo napojone ciało regeneruje się j nabiera wigoru. Nie minęła chwila, a jej szparka, wciąż rozpalona, zaczęła niemal drżeć z tęsknoty za jego męskością.
 
Kelly jest offline  
Stary 11-04-2018, 10:29   #134
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Przewróciła się na brzuch, dając markizowi wycałować swoje plecy i pośladki. Gdy to robił, uniosła swoje biodra, wystawiając się do jego ulubionej pozycji. Colonna zaś chętnie skorzystał z zaproszenia. Potem kolejny raz, potem zaś jeszcze kilka. Dopiero po półtorej godziny markiz zaczął wykazywać jakiekolwiek oznaki słabości, kiedy Agnese wręcz była powalona ilością kolejnych orgazmów, zaś Gilla nawet otworzyła usta ze zdziwienia. Istne szaleństwo! Kiedy padła obok niego na łożu, właściwie nie mogła myśleć o niczym poza tym, co działo się przed chwilą. Rozdygotane ciało pięknej florenckiej damy nigdy jeszcze nie zaznało erotycznej przyjemności w takiej gigantycznej dawce. Nawet jeśli jakaś delikatna część ciała była otarta, owo lekkie swędzenie wręcz jeszcze bardziej potęgowało oraz podkreślało doznaną rozkosz. Czuła się niczym schrupany owoc, jak wyczerpany wojownik po zwycięskiej walce. Była wampirem, była potężna, odporna, ale ta dawka przyjemności powaliłaby nawet słonia.
Agnese objęła mocno swego narzeczonego, wtulając się w niego. Ile właściwie czasu minęło od początku tej nocy? Była wykończona, a toż Alessandro nie był jeszcze najsilniejszym ghulem. Aż bała się pomyśleć i z drugiej strony nie mogła się doczekać jak silny i pełen wigoru będzie, za kilka lat.
- Najchętniej nie wstawałabym dziś z łóżka. - Wymruczała cicho, muskając ustami skórę swego narzeczonego.
- Mam podobny plan - wyjaśnił markiz, zaś Agnese z trudem uwierzyła w to, co widziała, że jej narzeczony jest ponownie gotowy. Udowodnił jej to zresztą przez następne dwie godziny. Przy całym szczęściu oraz rozkoszy, to wydawało się dziwne, choć dziwne w bardzo miły sposób. Wampirzyca momentami aż nie wierzyła, że Alessandro wciąż starcza sił. Po pewnym czasie sama użyła swojej krwi by dodać sobie wigoru, ale wszystko trwało tyle, że Gilla zdążyła jej przynieść kolejny posiłek. Dziwiąc się zresztą, że markiz oraz Agnese właściwie nie odrywają się od siebie.
- Szlachetni państwo - skomentowała podając kielich signorze w krótkiej chwili przerwy - muszę pogratulować - faktycznie słowa jej kryły wewnątrz siebie całe pokłady podziwu.
- Brzmisz jakbyśmy przy tej okazji poczęli potomstwo. - Agnese mrugnęła do niej i sięgnęła wolna dłonią, do ciała markiza. Jakby sama nie dowierzając pogładziła rozpaloną skórę swego kochanka. Dopiero po chwili sięgnęła tą samą dłonią po kielich wypełniony krwią. - Chyba oboje tego potrzebowaliśmy, co skarbie?
Uśmiechnęła się do markiza tym swoim ciepłym kochającym uśmiechem i powoli zaczęła sączyć zawartość naczynia. Zaś markiz leżał nagle wręcz nie mogąc się ruszyć. Niesamowite, zwyczajnie padł niczym kaczka i leżąc uśmiechał się.
- O rety, Agnese - udało mu się tyle wyszeptać. Nagle był kompletnie wypompowany tak, jak przed chwilą jurny. Gwałtowna przemiana wręcz uderzała. Oczywiście jednak wyglądał na z siebie wyjątkowo zadowolonego.
Wampirzyca dopiła zawartość kielicha i podała go Gilli. Sięgnęła po skopaną w krawędź łóżka pościel i okryła swego kochanka. Czuła jak z jej szparki wypływa niemal nieprzerwany strumień nasienia i sądząc po tym jak wilgotne i lepkie było łóżko, wiele już wypłynęło. Siedząc obok mężczyzny delikatnie przesuwała dłonią po jego twarzy, gładząc ją i pieszcząc. Nie przerywając tego ruchu uśmiechnęła się do Gilli.
- Moja droga czy rozstawiłabyś tu moje podróżne biurko? Napisałabym krótką notatkę o wydarzeniach poprzedniej nocy do księżnej i zapytała o spotkanie.
- Oczywiście pani
- ghulica przyniosła biurko rozstawiając. Ponadto rozłożyła kilka kart papieru, inkaust, gęsie pióra oraz lak wraz z pieczęcią signory. - Czy ma pani dla mnie jeszcze jakieś polecenia? - spytała, podczas gdy markiz wydawał się kompletnie wypompowany, czemu zresztą ciężko było się dziwić. To nie było ludzkie, ba to nawet nie było wampirze, chyba że korzystało się z krwi.
- Hm… może zjedlibyśmy tu późny posiłek? - Agnese podniosła się i podeszła nago do biurka. Zatrzymała się i delikatnie ucałowała Gille, obejmując ją w pasie.- Myślę, że i tobie i Alessandro by się to przydało. A ja chętnie spędzę w waszym towarzystwie resztę nocy.
- Coś do jedzenia, rzeczywiście chętnie, bardzo chętnie - powiedział niezbyt głośno oraz lekko sapiąco. Ciągle dochodził do siebie. - Jednak pozwól mi jeszcze chwilę poleżeć - poprosił.
Agnese uśmiechnęła się do markiza odsuwając się delikatnie od ghulicy.
- Mój drogi, myślę, że nawet Gilli zajmie chwilę znalezienie kogoś, kto o tej godzinie przygotuje coś do jedzenia, więc odpoczywaj spokojnie.
Wampirzyca ucałowała jeszcze raz ghulicę.
- Zajmiesz się tym kochana? - Puściła ją i zajęła miejsce przy biurku. Zarówno markiz jak i Gilla widzieli jej, naznaczone licznymi malinkami i otarciami śnieżno-białe plecy, po których spływały jej mieniące się niczym roztopiona miedź, włosy. Agnese wydobyła arkusz i zaczęła pisać. Zaś Gilla natychmiast ubrała się wychodząc. Polecenie signory Contarini było dla niej najważniejsze. Wampirzyca uśmiechnęła się słysząc melodię płynącą z ust jej narzeczonego, nie przerywała jednak pisania, po krótce informując księżną o wydarzeniach podczas balu, oraz kiedy z oczy zniknął jej Filbert. Zgłosiła gotowość swojej pomocy. Odezwała się dopiero pieczętując list.
- Co to za melodia? - Nie obróciła się do markiza, cały czas uważając na przygotowywane pismo.
Melodia była skoczna niezwykle.

Markiz pomrukiwał coś, podśpiewywał, lecz kiedy Agnese poprosiła go, z mruczącego czegoś, jego głos przeszedł do normalnego śpiewu. Colonna miał ładny głos, chociaż oczywiście nie dorównywał zawodowym śpiewakom.
- To popularna piosenka z okolic Perugii. Słuchałem kiedyś, jak śpiewał ją mój opiekun. Wpadła mi wtedy w ucho i nawet teraz zdarza się, że sama wchodzi mi na muzyczną myśl.
- Jest bardzo ładna.
- Agnese skończyła sporządzanie listu i chwilę później w pokoju pojawiła się Gilla.

Na niesionej przez nią tacy stały trzy kielichy i liczne zimne przekąski: mięsa, sery, owoce. Usiedli na łóżku i markiz wraz z ghulicą zabrali się za pałaszowanie. Agnese sącząc krew z kielicha, lekko rozcieńczoną w winie, obserwowała swoich kochanków. Musiała przyznać, że już od dłuższego czasu, potrzebowała takiej nocy. W ciszy i spokoju. O ile w ten sposób można określić to jak przed chwilą zabawiali się z Alessandro. Mogłaby odsunąć się na kilka lat od tego wszystkiego. Odpocząć, skupić się na sobie i doskonaleniu swoich umiejętności. Dała im opowiedzieć, co działo się w ciągu dnia, wymuszając choćby takie informacje jak kto ze służby się potknął. Wampirzyca coraz bardziej czuła, że brakuje jej tych momentów, tej dziwnej i prostej sielanki.

Po posiłku tylko odstawili tacę na biurko do pisania i ułożyli się we trójkę w łóżku. Pieszcząc się delikatnie, całując, powoli ukołysali Agnese do snu.

9 września 1503, wieczór

Kolejny wieczór nie rozpoczął się tak wesoło, jak poprzednie. Przede wszystkim Agnese obudziła się w pełni przykryta kołdrą, zaś obok łóżka stali Gilla, Alessandro i faerie, wszyscy ubrani oraz mający zafrasowane miny. Jeszcze markiz złożył buziaka na ustach swojej ukochanej, kiedy Alessio zaczął bezceremonialnie.
- Mam średniej sympatii wieści, znaleźliśmy Filego, Filiberta - poprawił się - znaczy częściowo znaleźliśmy, bo innych części niestety nie.
Agnese uniosła się, osłaniając się przy tym kołdrą. Niby każde z nich widziało ją nagą, ale jakoś nadal nie chciała o tym informować Alessandro.
- Hm… a jaki fragment Filberta znaleźliście?
- Górę, jeśli można tak nazwać -
skrzywił się faerie.
- Jej Wysokość odpowiadając na pani list poprosiła, żeby odwiedziła ją pani dogodnej dla siebie chwili - dodała Gilla uzupełniając wydarzenia dnia. Takie słowa były naprawdę bardzo łaskawym odezwaniem się.
- Chyba nic nie stoi na przeszkodzie, bym odwiedziła ją dzisiaj. Chyba, że jest jeszcze coś co powinnam wiedzieć… Górę Filberta znaleźliśmy my, czy słudzy księżnej?
- My, dokładniej zaś ja
- wyjaśnił Alessio. - Jak wiesz współpracuję, albo raczej współpracowałem z Filibertem przy poszukiwaniu moich rodaczek. Niestety zrobił się problem. Tam, gdzie umówiliśmy się znalazłem jedynie jego części oraz smród zła.
- Będę musiała o tym poinformować kardynała.
- Agnese zamyśliła się. - Chyba będzie dobrze na jakiś czas unikać kontaktów z ludźmi z zewnątrz by ich nie narażać. Myślałam, że sprawa spaczonego maga jest już rozstrzygnięta, ale chyba jeszcze daleko jej do tego.
- Obawiam się, że to niestety nie jest mag, ale jego szefostwo. Bynajmniej nie mam na myśli Morgan
- odparł ponuro Alessio. - Kiedy będziesz u księżnej, porozmawiaj z nią o tym. Jakby bowiem nie było, pewnikiem zna teren.
- Porozmawiam, ale jeśli masz jakieś konkretne podejrzenia to je zdradź, będzie mi wtedy łatwiej.
- Uśmiechnęła się do faerie.
- Kwestia poruszania się po tej części starożytnego Rzymu, która obecnie jest opuszczona. Pod nią są wejścia do tej części katakumb, gdzie podobno mieszkając demony pradawnej rzeczywistości. Dlatego obawiam się, iż właśnie księżna posiadałaby jakieś informacje na ten wspomniany temat – odezwał się Alessio krzywiąc się.
- Nigdy nie słyszałam określenia “demony pradawnej rzeczywistości”. - Agnese usiadła wygodniej, co spowodowało, że trochę więcej jej nagiego ciało zalśniło w świetle świec. - Rozumiem, że chcesz bym dowiedziała się czy w opuszczonych częściach katakumb, grasuje jakiś demon?
- Wydaje mi się znacznie więcej, niż jeden. Dlaczego tam są, nie wiem, dlaczego nie wyłażą, żeby zabijać, niewolić, niszczyć etc. także nie wiem. Może nie są to typowe istoty z lekcji naszych mędrców, ale fakt faktem, przebywają tam istoty, które śmierdzą jednoznacznie. Pozostawili ów smród przy biednym Filibercie. Zwyczajnie nie wierzę, żeby to był przypadek oraz nie wierzę, żeby księżna niczego nie wiedziała na ten właśnie temat
– uznał Alessio ponurym tonem.
- Naprawdę istnieje ktoś taki? - nie dowierzał markiz.
- Żebyś wiedział – potwierdził faerie.
Agnese zamyśliła się. Wampirom zawsze było blisko do zła, czy księżna wiedziała, pewnie tak. Czy uznawała to za zagrożenie… pewnie nie.
- Zostawicie mnie? Chciałabym się ubrać. - Uśmiechnęła się do swoich towarzyszy już trochę słabiej.
Markiz spojrzał na nią dziwnie, ale skinął. Podobnie jak inni.
- Dobrze.
- Tak signora.
- Jeśli tak chcesz.

Wszyscy ruszyli więc do drzwi.
Wampirzyca uśmiechnęła się do nich jeszcze, starając się wykrzesać z siebie jak najwięcej ciepła. Musiała pomyśleć, chwilę dać głowie skupić się na tym co ma do zrobienia.
- Gillo… podeślij jakąś garderobianą, dobrze?
- Oczywiście, signora
– potwierdziła Gilla. Agnese wiedziała, że za parę minut nadejdzie służąca, jednak póki co, była sama i mogła się spokojnie zastanowić. Zresztą, miała czasu, ile chciała. Księżna nie wymagała stawiennictwa dzisiaj, jeśliby więc chciała odłożyć wizytę, problemu nie było. Tyle, że… ona też chciała wiedzieć. Wizja tego, że jakieś niebezpieczeństwo może zagrażać jej bliskim nie dawało jej spokoju. Opuściła kołdrę, pozwalając by chłodne powietrze otuliło jej nagie ciało. Pragnęła Alessandro… Gilli. Chciała się oderwać od tego wszystkiemu i oddać się ich kochającym dłoniom. Ale najpierw musi czuć, że są choćby względnie bezpieczni. Przeszła do garderoby i tam zaczekała na służącą, wybierając sobie suknię. Gdy kobieta pojawiła się, dała się ubrać. Powoli, nie poganiając zestresowanej dziewczyny. Na sam koniec wgryzła się w nią i wypiła tyle, by dziewczyna usnęła w jej ramionach. Elegancka, ubrana, prawdziwa florencka dama, była gotowa na stawienie czoła innym. Któż potrafiłby przegonić ją właśnie w etykiecie, wspaniałości, elegancji? Contarini, kiedy chciała, umiałaby oczarować niemal właściwie wszystkich.
Uśmiechnęła się do lustra, starając się by na jej twarzy nie odmalował się choćby cień niepokoju i zapamiętała ten wyraz.

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/b8/f2/ad/b8f2ad40531107064cdb46686fe642de.jpg[/MEDIA]

Wybrała jeszcze odpowiedni wisior i spokojnym krokiem opuściła garderobę w poszukiwaniu swoich towarzyszy. Właściwie kłopotu jej to nie sprawiło. Siedzieli przy stoliku bibliotecznym, który Agnese tak doskonale znała. Poprzednią trójkę uzupełnił Kowalski oraz Borso. Byli pogrążeni w dyskusji. Kiedy jednak agnese weszła przerwali ja powstając na powitanie. Nawet markiz, który przecież był tutaj właścicielem.
- Śliczna suknia - zauważył Alessandro, choć wampirzycy coś mówiło, iż pomimo że docenia suknię, wolałby ją widzieć bez niej.
- Właśnie rozmawiamy na temat możliwości zabezpieczenia pałacu - dodała Gilla.
- Tak, wracam z miasta i dosłownie przed chwilą nieopodal zgromadził się tłum kilkuset maruderów oraz pospolitych szumowin. Nie tak daleko od nas, wprawdzie raczej tutaj nie ruszą, ale lepiej być przygotowanym - dodał Borso.
- Lepiej być przygotowanym. Niech służba sprawdzi czy przy oknach nie ma łatwopalnych rzeczy i kto nie śpi niech będzie w pogotowiu. Na wszelki wypadek sprawdźcie czy broń jest przygotowana i łatwo dostępna. - Wampirzyca podeszła do markiza i chwyciła go pod ramię, wtulając się w nie. - Borso, czy dam radę dostać się do księżnej, czy lepiej bym przełożyła wyjazd z pałacu?
- Dasz oczywiście signora radę, aczkolwiek oznaczałoby to, że albo mocno użyjesz swoich zdolności, co ktoś może zobaczyć, albo też weźmiesz grupę ochrony, która może przydać się ewentualnie przy obronie pałacu. Uczynię wszystko dla twojego dobra, jakikolwiek będzie twój wybór. Osobiście radziłbym odłożenie wizyty. Pewnie ruszą gdzieś indziej, jednak lepiej …
- przerwało mu pukanie.
- Wejść - powiedział głośno markiz.
- Przybiegł jakis sługa.
- Szlachetni państwo, pod pałacem gromadzi sie jakaś tłuszcza!
- krzyknął. - Co mamy robić?
- Borso, zbierz zbrojnych, zajmijcie się tym. Gillo, Alessio, Kowalski postawcie ludzi w stan gotowości, a ja się tam przejdę.
- Wampirzyca uśmiechnęła się. Pogładziła ramię Alessandra i ruszyła w stronę pomieszczeń, których okna wychodziły na zewnątrz.
 
Aiko jest offline  
Stary 11-04-2018, 13:07   #135
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Tymczasem wszyscy ruszyli z poleceniami, które wydała, zaś markiz za nią. Palazzo di Venezia był solidnie broniony oraz miał grube mury, jednak to był pomimo wszystko pałac, nie zamek. Jednak dobrze broniony niełatwo mógłby zostać wzięty szturmem.

Kiedy doszli do okna rzeczywiście, tłuszcza kłębiła się pod pałacem, jakieś sto, dwieście metrów dalej na ulicy, z pochodniami oraz okrzykami. Wampirzyca dostrzegała jakaś ilość obdartusów pojawiających się tam, gdzie była nadzieja rabunku oraz całkiem solidna ilość wojskowych maruderów, uzbrojonych całkiem solidnie, także mających kusze. Wampirzyca wyostrzyła zmysły obserwując aury kilku wybranych osobników. Co się dzieje…
Ludzie wszyscy, przynajmniej tak wskazywały aury. Wyglądało to właściwie tak, jak się ogólnie słyszało. Bandy żołnierzy francuskich, hiszpańskich oraz wielu innych zostało pozbawionych zajęcia na skutek chwilowego pokoju. Dlatego zajmowali się rabunkiem łącząc w kilkudziesięcioosobowe hałastry. Oczywiście dołączała się grupa miejskich gangsterów oraz osób, które chciały przy okazji zagrabić coś dla siebie. Wiele sklepów, kantorów, klasztorów, kościołów oraz domów szlachty zostało tam zdobytych na terenie Rzymu. Nie było dnia, żeby nie słyszało się o takim okropnym wydarzeniu. Godny pożałowania był los domowników, którzy nie zdołali się wymknąć z takiego napadniętego budynku. Teraz widocznie grupa łotrów miała ochotę na większą zdobycz. Wampirzyca rozejrzała się po tłumie szukając osoby, która mogłaby dowodzić tą bandą. Jeśli mieli ambicję napaść pałac, musieli się jakoś zorganizować. Nawet kusiło ją by wpuszczać ich do środka wąskim przejściem i zabijać po kolei, ale szkoda było domu ALessandra na takie zabawy. Czekała na raport od swoich ludzi z informacją o przygotowaniach. Zanim jej ludzie nadeszli jednak dostrzegła osobę, która stanowczo wyróżniała się w tłumie. Stosunkowo niestary mężczyzna, elegancko, barwnie ubrany oraz niewątpliwie ghul.


Wydawało się, że kieruje innymi, albo że podchodzą niektórzy do niego, coś im przekazuje, zaś oni odbiegają, jakby mieli wykonać jego rozkazy. Ciekawe czy udałoby się jej go przekonać do zatrzymania ataku. Dużo prostsze może być zdjęcie go z broni dystansowej. Wyszła z pokoju na poszukiwanie ludzi Kowalskiego i najlepszej łuczniczki jaką miała obecnie w pałacu.
Akurat znalezienie ich nie stanowiło problemu. Kowalski wraz z córką stał na najwyższym pietrze i też się przyglądał całej sprawie. Oprócz niego stali też ludzie z jego oddziału i, co ciekawe, kilku służących markiza. Gromadzili gorącą wodę w wielkich garach, która miała służyć za broń, a którą podgrzewały kucharki Palazzo di Venezia.. Oprócz tego stare, a względnie ciężkie szpargały. Taki przedmiot jak stary dzban rzucony z wysokości okna mógł pełnić rolę pocisku. Dostrzegając zbliżającą się wampirzycę wszyscy lekko skłonili się, ale tylko na chwilę dalej przygotowując obronę. Słudzy wydawali się trochę wystraszeni, ale wykonywali polecenia, natomiast najemnicy Kowalskiego raczej podchodzili do ewentualnego szturmu tłuszczy filozoficznie.
- Pani? - spytał Polak urodziwą Florentynkę.
- Jak przygotowania do obrony pałacu? - Agnese była spokojna. Choć miała nadzieję, że uda się uniknąć większej walki.
- Bosso, Gilla oraz pozostali ludzie pani wraz ze zbrojnymi markiza obsadzili bramę. Natomiast służba szykuje się na pierwszym piętrze. Pałac ma stosunkowo wysoko okna pierwszego piętra, ale kto wie, czy nie spróbują tam wejść. Wtedy służba ma ciskać w nich czym się da, mają też próbować odpychać drabiny. Oczywiście żadni z nich wojacy, ale mężczyźni są uzbrojeni w jakieś topory, czy inne proste bronie. My stanowimy odwód zabezpieczający. Ustawimy się w środku mniej więcej i będziemy biegać wedle potrzeby, czy to do bramy, czy do okna. Wedle potrzeby. Dzieci kilku służących mają robić za posłańców. Taki mamy pomysł na odparcie tego szturmu, jeśliby do niego przyszło - wyjaśnił czarodziej.
- Brzmi dobrze. - Agnese rozejrzała się po przygotowujących się ludziach. - Rozważam pertraktacje i ich dowódcą. Bo jak na moje oko, wygląda, że mają takowego.
- Jak uważasz, signora. Dla mnie to są zdradzieckie sukinsyny. Wybacz słownictwo, ale przyzwyczaiłem się, że takie są znacznie gorsze od istot, które zazwyczaj ludzie określają, jako złe. Według mnie jeśli tylko dasz mu szansę, będzie próbował cię oszukać, lub, jeśli niebacznie wyjdziesz, zatrzyma jako zakładniczkę. Doradzałbym ostrożność.
- Myślałam o posłaniu im liściku
. - Agnese uśmiechnęła się. - Czy twoja córka mogłaby użyczyć mi swego łuku?
- Oczywiście, pani
– uśmiechnął się Polak, natomiast jego córka podała łuk wampirzycy – byleś go nie złamała – zażartował – takie damy, jak ty, słyną bowiem z siły – ze względu na obecną służbę nie powiedział oczywiście, że Agnese jest wampirzycą. - Jeśli chciałabyś, pióro, inkaust oraz kilka kart leżą na biurku – wskazał miejsce obok, gdzie znajdowały się te przedmioty. Właściwie w tym domu przybory piśmiennicze łatwo było znaleźć niemal wszędzie.

Piękna pani Agnese sporządziła list używając prostego i raczej powszechnego słownictwa:

Witam,
W tym pałacu stacjonują trzy oddziały, czwarty powinien niebawem powrócić do budynku. W przypadku gdy postanowicie zostać, zaczniemy was usuwać.
Z wyrazami szacunku
Signora Contarini
.”

Wampirzyca przymocowała małą karteczkę do jednej ze strzał. Uśmiechnęła sie do Kowalskiego.
- Niech ktoś przekaże Jeorgowi, Alessio i kobiecie, która przyszła ze mną przedwczoraj, że oczekuję ich przy tylnym wejściu. Uzbrojonych.
Agnese przygotowała łuk, układając na nim strzałę i chwyciła go na razie w jedną rękę. Pewnym krokiem otworzyła jedną z okiennic i ustawiła się do strzału. Usłyszała na dole poruszenie, nim jednak mężczyzna który ją wypatrzył dobiegł do szefa, oddała strzał prosto w jego plecy. Gdy mężczyzna padł tuż przed swoim dowódcą, uśmiechnęła się do niego i wycofała, za okiennicę. Oddała łuk Willennie.
- Niech ktoś przyniesie mi informację jaka jest ich decyzja, a ja idę się przebrać. - Wampirzyca ruszyła w stronę swojej garderoby. Zatrzymując się na chwilę przy drzwiach. - Niech służba poleje wodą rośliny na dziedzińcu, na wypadek gdyby chcieli strzelać podpalonymi strzałami. Dawno nie padało.
Trafiony mężczyzna rozłożył nagle dłonie, po czym upadł prosto na ramiona swojego szefa. Najprawdopodobniejszego szefa, który raczył najpierw odkopać go, zanim wreszcie dostrzegł wbitą strzałę zawierającą liścik. Kompletnie bez przejmowania się leżącym wyjął go, przeczytał, potem zaś krzyknął tak głośno, że aż wampirzyca stojąca przy drzwiach usłyszała.
- Dalej, moja przyjaciółka przyniosła informację, że w domu jest kupa schowanych skarbów i bardzo niewielu obrońców! - uśmiechał się wyjątkowo bardzo wrednie.
Odpowiedział mężczyźnie ryk rozradowanego tłumu.

Agnese zamyśliła się. “Przyjaciółka”. Mamy szczura w pałacu. Wampirzyca wydawała się nie być zrażona.
- Willenno, jest twój. Idziemy zająć się nimi od tyłu. - Zgromadzeni mogli dostrzec płomyk gniewu w jej oczach.

Wampirzyca przebrała się szybko, nawet nie dopinając za bardzo stroju. Chwyciła dwa ostrza, które otrzymała od Alessio i narzuciła na siebie płaszcz, tak by zasłonił jej twarz. Pewnym krokiem ruszyła w stronę wąskiego wyjścia obok kaplicy. To się przekonają, jak “niewielu” obrońców jest w pałacu. Poprawiła chwyt na ostrzach i uśmiechnęła się szeroko. Wczoraj seks dzisiaj mord i wszystko w cieniu konklawe. rzym oferuje jej tak wiele rozrywek.

Dodajmy, że obok wampirzycy znalazł się jej podwładny gangrel wraz z narzeczoną. Właściwie zakochana para przez kilka dni nie wychodziła z komnaty niemal, co świadczyło o wyjątkowej sile wampira, jednak teraz obydwoje się przygotowali do boju. On trzymał w ręku topór, ona zaś sztylet. Wampirzyca pomyślała, że współczuje temu, kto wpadnie gangrelowi pod oręż.

Tymczasem na zewnątrz rósł gwar.
- Hurra! - usłyszała wampirzyca i huk uderzonej jakimś dyszlem bramy rozniósł się po okolicy. Oblegający nie mieli tarana, ale dyszel mógł go zastąpić.
- Zaczekamy jeszcze chwilę na Alessio i naszą nową towarzyszkę i idziemy się zabawić. - Agnese uśmiechnęła się do gangrela i jego towarzyszki. Nie miała dla nich zbyt wiele czasu, ale coś czuła, że mogła im tylko zazdrościć sposobu w jaki spędzali dni. Chociaż nie przesadzajmy. Markiz może nie miał wytrzymałości gangrela, ale jak na człowieka wyróżniał się odpowiednim wigorem. Nie było więc tak źle, chociaż fakt, że ta para praktycznie wcale nie opuszczała łóżka. Ponadto z drugiej strony Alessandro wydawał się chętny do nauki oraz akceptował niektóre odskoki od normy Agnese, choćby zabawy w słodkim trójkącie. Szczerze wątpił, żeby tamta dwójka na cokolwiek przystała poza nimi samymi. Albo inne pomysły Gilli … niewątpliwie tamta dwójka miała swoje wspaniałe chwile, jednak wampirzycy także ich nie brakowało.
 
Kelly jest offline  
Stary 11-04-2018, 13:23   #136
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Chwilę później zjawiła się oczekiwana przez wampirzycę kobieta, choć nie było Alessio. Powodem był fakt, iż faktycznie oblegający uderzyli na Palazzo. Kolejne uderzenia dyszlem musiały wreszcie przełamać bramę, ponadto dwie grupy ruszyły jeszcze na okna. Jedną zajęli się ludzie Polaka, drugą właśnie Alessio wraz z grupą służących kobiet, być może jego kochanek, gdyż takiej zawziętości wśród zwykłej służby ciężko się spodziewać. Wampirzyca słyszała okrzyki bólu, przerażenia, zwycięstwa. Wszystko mieszało się wewnątrz narastającego chaotycznego hałasu.

Agnese wyprowadziła swoich ludzi i poprowadziła ich na tyle na ile możliwe na tyły, atakujących pała oddziałów. Jej nozdrza lekko drażnił zapach krwi. Jeszcze raz poprawiła chwyt na ostrzach i zerknęła na swoich towarzyszy.
- Mordujemy wszystkich. Postaram się teraz przebić do ich szefa i go zabić. - Powiedziała dosyć cicho, jednak była pewna, że ghule i wampir ją usłyszeli. - Posprzątajmy nim zbyt wielu wejdzie do pałacu.

Odwróciła się i po chwili wyszeptała słowa temporis. Poczuła, że gdyby nie jej motywacja czas nie zwolniłby znacznie… chyba wychodziła z wprawy. Pewnym krokiem ruszyła w stronę walczących torując sobie drogę. Pierwsze dwa ataki płynnie wcięły się w krtanie stojących przed nią kuszników, niestety trzeci zsunął się po fragmencie skórzanego pancerza, jedynie lekko kalecząc stojącego przed nią mężczyznę.

Obok niej działali inni, jednak nie było się co łudzić, największą ławicę rybek zbierał gangrel. Chłopak nie przejmował się tym, że jego ręce przekształciły się w długie, ostre pazury. Pewnie dlatego, iż kto je zauważył, nie miał szansy nikomu tego opowiedzieć. Ciekawe jednak było co innego, otóż nigdzie nie zauważyła dowódcy. zazwyczaj tacy samozwańczy szefowie napadu szli gdzieś z przodu, żeby być pierwszym przy łupach. Jednak nie ten. Ewidentnie chłopa nie było. Albo więc coś kombinował, albo … wcale nie planował tutaj przychodzić, jedynie podburzył tłum do ataku i zwiał. W takim przypadku nawet mógł wymyslić całą tą sprawę “kretem” wewnątrz. Tylko dlaczego, co się stało? Wszystko to było bardzo dziwne.
Teraz liczyło się tylko by ocalić ludzi w pałacu. Pieniądze można odzyskać. Dowódcę widziała i znajdzie go prędzej czy później. Wykonała kolejne trzy ataki. Cięcia nie były precyzyjne, co zrzuciła na pośpiech i obawę o zdrowie Alessandra i Gilli. Owocowało to tylko tym, że jej ofiary umierały boleśnie i wolno.

Wampirzyca brodziła we krwi po kostki. Przebił ją gangrel brodzący pod uda oraz zadowolony, jak chłopczyk, który otrzymał cukierka. Tłumu było kilkaset luda, ale po pierwsze wszyscy nie byli w stanie się wciskać przez bramę, po drugie coś komuś zaczęło świtać, że łatwy rabunek wcale nie będzie taki łatwy, tym bardziej, że z góry naparzano do nich także z czego się tylko dało. Zapach krwi wydawał się panować wszędzie, natomiast brama stała się barykadą ciał.
- Aaa! - wrzasnął ktoś gromko. - Rajtarzy, ucieeeekać!
- Aaa!
- ktoś wrzasnął, ktoś się bił, ktoś próbował uciekać, ale przyciskany przez próbujący wejść tłum po prostu nie mógł. Potworne pojawiło się zamieszanie.
Agnese nie pozwalała nikomu uciec, bez skrupułów tnąc każdego, kto choć próbował się obrócić. Cały czas wyglądała dowódcy, coraz bardziej niepokojąc się tym, że nie może go znaleźć. Pewnym ruchem zrzuciła kolejne ciało ze swego ostrza i zerknęła na pałac, oceniając jak tam sytuacja. Oczywiście żadnych rajtarów nie było, zaś wrzeszczał Kowalski, chcąc wzmóc panikę, bowiem w takim tłumie po prostu nikt nic nie wie, a jak ktoś nawet wie, to nie wie wielu innych, którzy panikują. Dlatego wariackie zamieszanie jeszcze się powiększyło. Jedni biegli, inni uciekali, inni walczyli inni się tłoczyli, wreszcie część zaczęła walczyć ze swoimi. Istna masakra. Ciała oraz krew wypełniały okolice rozbitej bramy, dziedziniec oraz część korytarzy. Agnese musiała się upewnić. Gdy tylko przebiła się przez bramę, ruszyła w kierunku swojej sypialni, eliminując każdego nieznajomego, który stanął jej na drodze.

Główne starcie toczyło się przy bramie, gdzie właściwie wszyscy bili się już ze wszystkimi. Jeśli ktokolwiek wątpiłby, że bitwa to jeden wielki chaos, musiałby uwierzyć widząc te dantejskie sceny. Kilkadziesiąt osób zabitych oraz rannych zaścielało podłogi niedaleko bram. Żywi wyglądali wręcz niczym malarze oblani czerwoną farbą. Właściwie wszyscy obrońcy byli ranni, mniej lub bardziej, łącznie z markizem wymachującym ostro szpadą. Jednak części atakujących, pomimo usiłowań obrońców, udało się przesmyknąć. To właśnie oni wpadali w głębiny korytarza, wskakiwali do pomieszczeń, usiłowali dobrać się do służek. Oczywiście Borso wyznaczył kilku służących markiza, dobrze uzbrojonych, na bieganie po korytarzach i usuwanie takich nieproszonych gości, jednak było ich całkiem sporo. Szczęśliwie nie tworzyli jednej grupy, lecz biegali pojedynczo usiłując dobrać się do kobiet lub złota. Właśnie ich napotykała wampirzyca po drodze. Stanowczo nie można powiedzieć, iż sprawiali jej jakikolwiek kłopot. Robiła po prostu swoje pozostawiając kolejnego rozerwanego łajdaka.

Sypialnia Florentynki była zamknięta. Drzwi pałacu markiza zrobiono solidnie, więc co najmniej kilku osób potrzeba było do przełamania ich. Chaos oraz brak współpracy dawał się we znaki. Pozwalał plądrować niektóre otwarte pomieszczenia, ale nic więcej. Agnese szła spokojnie korytarzami, oczyszczając je z nieproszonych gości, cały czas rozglądając się za swoją zgubą. Jednak faktycznie tego osobnika nie było, zaś zamieszanie powoli się zmniejszało. Część uciekała, część padła, część jeszcze coś udawała, jednak chyba także próbowała pryskać.
Wampirzyca ruszyła na poszukiwanie Alessandra i reszty. Martwiła się. Ten atak był dziwny i na pewno o coś chodziło… tylko o co? Nie wierzyła, że tylko o łupy. Ale kto wie, może dostawała paranoi.
Jej znajomi byli właściwie we wszystkich częściach pałacu. Alessandro był przy bramie głównej, gdzie walczyli atakujący przełamując bramę. Początkowo była wielkie zamieszanie, jednak obecnie powoli szala przechyliła się na korzyść obrońców. Tam także walczyli Borso, Gilla oraz największa grupa doświadczonych wojowników. Kowalski wraz ze swoimi ludźmi odpierał tych, którzy po drabinach próbowali się wedrzeć przez okna. Tych było nadal sporo. Pomagała tam cała służba, jaka tylko pozostała. Sophia prawdopodobnie siedziała gdzieś ukryta pilnując nasłabszych, najmłodszych. Widząc, że jej narzeczony dobrze sobie radzi poszła pomóc Kowalskiemu, korzystając z okazji i posilając się na jakimś przeciwniku, gdy udało się jej akurat zostać z kimś sam na sam. Tutaj faktycznie przydała się jej pomoc. Kilku drani biegało po prostu niszcząc wszystko, co mogli. Niszczyli piękne patery, szafki, ażeby po prostu to rozwalić. Oczywiście próbowali dobrać się do samotnej, biegnącej kobiety, aczkolwiek skoro ta kobieta była wampirem, wiadomo jak się dalej toczyło. Nagle Contarini usłyszała jakiś krzyk, któraś ze służących wzywała pomocy. Otwarte drzwi zdradzały, co się dzieje. Garderobiana Agnese właśnie leżała na jakiejś skrzyni, zaś trójka brudnych mężczyzn rozrywała jej ubrania oraz próbowała dokonać gwałtu.
Agnese podeszła od tyłu i bez skrupułów wbiła nóż w plecy jednemu z nich. Gdy drugi zauważył jak jego kumpel pada, wbiła mu drugie ostrze w krtań.

Trzeciemu wydała rozkaz używając dominacji.
- Ani drgnij.
Mężczyzna zamarł z opuszczonymi spodniami, lekko pochylony z uniesioną i gotową do działania męskością. Agnese obejrzała się na służącą, która wzywała pomocy.
- Zabieraj się stąd i ukryj gdzieś. - wydała polecenie służącej.
Służąca Agnese natychmiast wyczuła tonację głosu swojej pani. Poprawiła ubranie i zabrała tamtego, choć najpierw wycięła mu kilka plaskaczy.
- Dziękuję signora, w samą porę. We trzech to było trochę zbyt wiele na mnie. Dziękuję jeszcze raz, już idę - pobiegła ukryć się gdzieś. Agnese liczyła, iż będzie bezpieczna, bowiem pałac powoli coraz bardziej oczyszczano ze wszelkich atakujących.
Gdy kobieta wyszła wampirzyca podeszła do mężczyzny i przyłożyła ostrze do jego męskości.
- Kto wami dowodzi?
- Dowodzi? - zdziwił się pomimo strachu, który błyszczał wewnątrz każdego jego gestu. - Bieduję, słyszałem, że tu możne pany oraz brak obrony. Tośmy ruszyli.
Agnese delikatnie przesunęła ostrzem po delikatnej skórze, nie rozcinając jej jeszcze.
- A od kogo słyszałeś, że tu pany i brak ochrony?
- A wszyscy powiadali. Ktoś tam gadał, a my biedaki. Je okazja, to siem korzysta. Tacz ja tam siem najadł dobrze przed tygodniem, inksze ludziska tak samo – faktycznie mówił z pełnym przekonaniem. Wydawało się, że ktoś po prostu rozpuścił plotkę, zachęcił tłum, potem dał drała.
- Gdzie żeś się najadł?- Agnese nie spieszyła się. Była pewna że jej ludzie sobie poradzą. - No daj mi powód bym cię nie wykastrowała.
- Ano też w jakiej chałupie i nie wim, co to kastrować, ale nie róbcie mi pani krzywdy. Błagam was
– jęknął spoglądając niczym zaszczute zwierzę. - Taż teraz wszyscy w Rzymie tak robią. Jeśli ktokolwiek chce jakoś wytrzymać, musi zabrać tym, co majom dużo – wyjaśniał przestraszony.
- I nikt nie pomyśli, co by było gdyby ci co mają dużo chcieli pozbyć się tych co nie mają nic? - Wampirzyca szepnęła bardziej do siebie niż do faceta. - Kastrowanie polega na obcięciu fiuta. - Agnese bez zająknięcia użyła chłopskiego sposobu na określenie męskich genitaliów. - Gdzie była ta chałupa?
- Ano … - rzucił jej nazwą jakiejś dzielnicy na przedmieściach, która nic wampirzycy nie mówiła i nagle pobladł. Właśnie uświadomił sobie, co znaczy kastrowanie. - Ło jejku pani, nie łobcinajcie, aaa! - wrzasnął. - Zrobię co każecie. Będę waszym podnóżkiem, podłokietnikiem, czymże chcecie, ale nie łobcinajcie, proszę! - zabierał się do padnięcia do nóg. Albo raczej padłby, gdyby nie zabroniła mu nawet leciutko drgnąć. Zamiast pochędożenie sobie, zsikał się po prostu tworząc na podłodze niewielką kałużę żółtej cieczy.
- Hm… najpierw, dostaniesz szmatę i to ogarniesz, a potem. - Agnese uśmiechnęła się i użyła prezencji. - Załatwisz mi jak najwięcej informacji o tym kto urządził tamta ucztę. A jak nie znajdę cię i będę ci obcinać twego fiuta plasterek po plasterku. Co ty na to?
- Tak tak, pani – rozejrzał się wokoło za jakąś szmatą. Nie znalazł, więc ściągnął z ubitego kumotra koszulę i zabrał się za wycieranie. - Tak ta, wszystko, dowiem się, popytam, wszystko – Obiecywał obiecując jak się tylko da. Stanowczo chyba nie miał ochoty tracić owe strategicznej części ciała. Agnese zdawała sobie sprawę, że drań najpewniej zniknie po prostu olewając wszystko, kiedy tylko poczuje się bezpiecznie, jednak istniała jakaś szansa, że jednak wykona to, to obiecał. Właśnie dokładnie na tę szansę wampirzyca postanowiła postawić.
Jednak gdy tylko spojrzał na Agnese by otrzymać zgodę na to, że może zwiać wampirzyca skupiła na nim wzrok.
- Na pewno, też bardzo chcesz dostarczyć mi te informacje. - Jej głos był bardzo sugestywny.
- Oczywiście szlachetna pani – odparł nagle wyjątkowo chętnym tonem. Ostrzej zabrał się także za szorowanie. Dominacja wampirzycy podziałała na niego nad wyraz mocno.

Tymczasem wydawało się, iż walki już zamierały. Stanowczo mniej było krzyków oraz ogólnie przeszywających powietrze odgłosów wskazujących, że coś przy bramie się działo.
- Chodź za mną. - Wydała polecenie chłopu, nie chcąc go zostawiać w pobliżu swojej służby. Ruszyła w kierunku bramy. On zaś za nią, ciągle trzymając zmoczoną szmatę. Tyle, że poprawił sobie spodnie podciągając oraz ściskając sznurkiem.

Oglądnięcie osobiste potwierdziło przewidywania. Korytarze zalegały zwłoki napastników. słysząła także krzyk Kowalskiego, który organizował przenoszenie rannych. Gdzieś tam obił się jej także głos markiza organizującego służbę, dla wyniesienia zwłok poza Pałac Wenecki.
Wampirzyca odwróciła się do swego nowego sługi.
- Zwiewaj stąd, za dwa dni oczekuję informacji, od ciebie.
- Tak jaśnie pani - wyniósł się gwałtownie rad, że wyszeł cało oraz ogarnięty nową pasją, wyszukania człowieka, który doprowadził do tej masakry.
 
Aiko jest offline  
Stary 14-04-2018, 10:00   #137
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Tymczasem służba wynosiła zwłoki na zewnątrz. Ktoś wspominał, że posłaniec już ruszył do jakichś ludzi dysponujących wozami, którzy mieliby przewieźć ich oraz pochować. Oczywiście powiadomiono także jakiegoś kapłana.
- Kochanie - wpadł na nią nagle markiz, który wyskoczył z jakiegoś korytarza. Był wręcz pokryty krwią, zaś jego elegancki strój wraz z półpancerzem zostały poddane wielu ciosom, które jednak okazały się draśnięciami, tyleż bolesnymi co niegroźnymi. Skoczył obejmując swoją ukochaną kobietę.
Wampirzyca wtuliła się w mężczyznę.
- Cieszę się, że nic ci nie jest. - Zapach krwi przyjemnie drażnił jej nozdrza. - Duże straty?
- Wierzę najcudowniejsza moja, ze tobie także nie
- patrzył na nią bacznie nie chcąc wypuścić. - Natomiast ilu leży? Jakby powiedzieć, zależy po której stronie. Mamy tylko rannych, niektórych ciężko. Tłum raczej nie był uzbrojony, wiesz, kije, pały i tak dalej. Jakby maruderzy, których widać było wcześniej przez okna rozpłynęli się. Niektórych zresztą zdjęła łuczniczka. Głównie bezbronni, chętni do rabowania. Kiedy spotkali uzbrojonych ludzi, dostawali ostro. Chyba właściwie dziwili się, że mieszkańcy nie uciekają oraz że bronią się. Wprawdzie początkowo znaczna część wpadła na dziedziniec, ale zostawiliśmy ich z mości Jeorge Thorgalsonem.

Odpowiadając początkowo był zadowolony. Później jednak jakby schodziło owo uczucie pewności siebie.
- Nie lubię takich walk - wreszcie wyznał. - Dlaczego oni się na nas rzucili, dlaczego rzucili?
- Nie wiem… trzeba dokładnie sprawdzić pałac gdy już zajmiemy się rannymi i martwymi. Otwarte wrota sprzyjają wchodzeniu szczurów
. - Agnese stanęła na palcach i delikatnie ucałowała Alessandro w usta. - Przekabaciłam jednego z nich. Ma spróbować się dowiedzieć, kto to zorganizował.
- Dobrze byłoby, gdyby się udało. Oby poskutkowało. Jestem winien bezpieczeństwo nie tylko tobie, ale wszystkim moim poddanym, całej służbie. Kto mógł być. Jakiś wróg, czy kto, alboli rzeczywiście banda łotrów
– powoli opanowywał nerwy. - Mamy dużo roboty teraz oraz przez całą noc – uśmiechnął się do swojej narzeczonej.
Agnese wtuliła się jeszcze w niego wsłuchując się w przytłumione przez zbroję bicie serca mężczyzny. Powoli, niechętnie odsunęła się. Też odpowiadała za ich bezpieczeństwo, w tej niezbyt równej walce z wampirami.
- Chodźmy do naszych ludzi i sprawdźmy jak tam prace.

Wszystko wyglądało dobrze. Słudzy markiza pod kierunkiem oraz ochroną kilku żołnierzy Agnese dowodzonych przez Borso wynosili zwłoki ubitych napastników. Szczególnie ciężka robota była na dziedzińcu, gdzie szalał gangrel oraz gdzie nie dawało się wręcz odróżnić poszczególnych istot. Wszystkich wcześniej przeszukiwano, czy nie mają jakiegoś listu lub czegokolwiek wskazującego na pochodzenie napastnika. Powiedzieć można, iż było to raczej rutynowe działanie, ponieważ ostatnimi czasy w Rzymie ograbiono tysiące domów oraz wiele rezydencji. Jedynym celem było obrabowanie ich bez jakichkolwiek kontekstów.

Gilla natomiast oraz ludzie Kowalskiego przeszukiwali dokładnie pałac, pomieszczenie za pomieszczeniem, każde miejsce, gdzie mógłby schować się ktokolwiek. Konieczne było przewertowanie każdego miejsca. Jakoż rzeczywiście paru ukrytych znaleziono. Później wszystko było proste, jeśli którakolwiek kobieta ze służby skarżyła się na nich, dostawali kilka potężnych razów batem, jeśli nie, pomagali tylko wynosić zwłoki swoich kumotrów pod strażą, potem zaś byli puszczani. Wszyscy ranni byli wyrzucani, oczywiście spośród napastników. Normalnie troskliwy Kowalski przynajmniej by ich opatrzył, ale miał mnóstwo roboty ze swoimi. Dlatego tamtych po prostu wywalano, aczkolwiek wcześniej zadbawszy, by któryś z towarzyszy przewiązał im ranę jakimś kawałkiem sukmany.

Kowalski oraz Wilenna siedzieli natomiast wewnątrz sali uczynionej chwilowym lazaretem. Pomagała im służka markiza, która była położną, więc znała podstawowe kwestie medycyny.

Kobiety natomiast brały się za sprzątanie. Bardzo wiele zniszczeń, szczęśliwie prowizorycznych, wymagało naprawienia, wysprzątania, wyczyszczenia. Dodatkowo czerwone plamy na podłodze wymagały kupy roboty, ażeby przywrócić normalną barwę.

Wszystko widzieli razem chodząc, sprawdzając korytarze. Wampirzyca wyrywkowo przyglądała się różnym miejscom raz po raz wyostrzając zmysły. By upewnić się czy gdzieś nie pozostał ślad plugawej magii. Nie wierzyła, że jej zamek został zaatakowany przypadkowo. Ktoś wdarł się do jej domu i to albo by coś zrobić, albo by jej zagrozić.

Przytuliła się mocniej do ramienia markiza. Bała się o nich, o to że coś może im zagrozić. Powinna porozmawiać z księżną, ale chciała mieć pewność, że są tu bezpieczni. Może poprosi Kowalskiego by dobrał jakichś ludzi. Kto wie może już ma kogoś na oku.
- A już myślałam, że chwilę wypocznę. - Powiedziała cicho, może nawet bardziej do siebie niż do Alessandra. Wtuliła pierś w jego ramię, czując przyjemne bijące od mężczyzny ciepło.
- Możemy odpocząć, wykąpać się, posiedzieć trochę w ciepłym basenie, zmienić szaty. Resztą zajmą się nasi ludzie. Naprawdę chyba wierzysz Gilli i Borso, zaś Kowalski uleczy wszystkich, których tylko może. Nie martw się, damy radę. Kocham cię, moja najdroższa Agnese - szeptał jej czule.
- Ciepły basen brzmi wspaniale. - Uniosła twarz i pocałowała swojego narzeczonego. Jej głowa była pełna złych myśli, ale kto inny jak nie Alessandro mógł je przegonić? Pogłębiła pocałunek wsuwając język w usta mężczyzny. Oddał pocałunek równie silnie i równie namiętnie, zaś jego dłoń oplotła jej smukłą kibić. Ich języki splotły się wzajemnie pieszcząc. Był czas walki, był czas miłości. Markiz bił się przed chwilą, zaś obraz pobojowiska doprowadzał go później do mocnej apatii. Dopóki nie pojawiła się ona, potrafiąca poruszyć jego wszystkie uczucia oraz rozproszyć mroki. Pomyśleć tylko, że ową kobietą była wampirzyca. Jakże dziwnymi są drogi miłości, jakże pokręconymi oraz nie do uwierzenia. Markiz jednak w tym momencie nie myślał o tym, zwyczajnie tylko czuł jej pocałunki, jej bliskość, jej uczucie oddając jej dokładnie identycznie namiętny poryw cudownego Amora. Agnese oderwała się. Pozwoliła by na jej policzki wypłynął lekki rumieniec.
- Zaniesiesz mnie do łaźni?
 
Kelly jest offline  
Stary 14-04-2018, 18:18   #138
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Właściwie jeszcze nie dokończyła mówić, kiedy znalazła się w objęciach markiza, który pędził we wskazaną stronę. Baa, raz mało co nie zleciał ze schodów niosąc ją jak księżniczkę, zaś Agnese wyczuwała, jak mocno pędzi krew wewnątrz jego żył, zaś smukłe dłonie szlachcica, mocno opinają jej ciało. Korytarze były już oczyszczone ze zwłok, jednak krew zniszczone przedmioty, nadal były widoczne. Jednak nie przejmował się nimi, największy skarb przecież miał w swoich rękach i właśnie wnosił go do łaźni otwierając nogami drzwi. A tam już nie mógł się powtrzymać, żeby nie zacząć jej całować niczym szalony, dalej nie wypuszczając ze swoich rąk. Agnese sięgnęła w tym czasie do sprzączek jego naramiennika i zaczęła je po kolei rozpinać, na tyle na ile mogła to zrobić w tej pozycji, nie chcąc przerywać pocałunków markiza. Takie rozpinanie nie jest łatwe, ale mieli pewną wprawę. Trzeba całować, ustawiać się wykręcać, potem znowu całować oraz jeszcze raz całować. Chwilę później nawet jednak markiz doszedł do wniosku, że w takich warunkach wszystkiego ściągnąć się nie da. Ułożył ukochaną na kamiennej ławie do masażu i ciągle całując mógł poddać się jej zabiegom rozbierającym, jednocześnie zaś zabrać za jej szaty. Miał bowiem wolne dłonie, które natychmiast popędziły do jej sukni oraz gorsetu. Agnese także zrzucała ze swego partnera kolejne warstwy garderoby. Jednak przy spodniej koszuli zabrakło jej już cierpliwości i łaźnie wraz z korytarzem wypełnił dźwięk rwanego materiału. Zerknęła w bok przerywając pocałunek i zdała sobie sprawę, że przy tym całym pośpiechu nie zamknęli za sobą drzwi. Uśmiechnęła się do markiza.
- Zależy nam na odrobinie prywatności?
- Zależy, ale nie mamy teraz na to czasu. Nie mogę czekać.

Widać zresztą było, iż to jest prawda. Pochylał się nad nią nagi oraz podniecony. Jego czerwony czub prostował się, unosił i leciutko chwiał za każdym poruszeniem ciała.
- Muszę cię mieć, pragnę cię - wyszeptał wpatrując się w nią tak jak mysz patrzy się na wyjątkowo apetyczną porcję sera. Chciał ją wziąć teraz, bez czekania na cokolwiek, włożyć w nią swój napęczniały penis i wcisnąć jak nagłębiej, jak najmocniej, żeby przeszedł ją dreszcz przez całe seksowne ciało.
- Toż jestem cała twoja. - Agnese uśmiechnęła się i zakręciłą biodrami drażniąc jednocześnie zarówno swoje płatki jak i jego czubek. Alessandro nie czekał dłużej. Czy obydwoje byli już gotowi, czy wystarczająco wilgotni … widać było, jak szaleje, jak nie może czekać by ją posiąść. Rozpoznawałą doskonale znane jej rozgorączowanie wewnątrz omiatającego ją spojrzenia.
- Ach! - jęknął mocno poruszając biodrami, przebijając się przez delikatne płateczki okalające jej kobiecy cud. Solidne, potężne pchnięcie, rozdzierające jej wnętrze, dochodzące jak najgłębiej, zaś od zewnątrz tak, że jego jajeczka dotarły do napęczniałych płatków kobiecości.
- Agne … - jęknął znów pozostając na chwilę w tej najgłębszej możliwej w tym układzie pozycji.
Wampirzyca krzyknęła głośno, czując jak mężczyzna ją przeszył. Opadła na kamienną ławę, poddając się swemu kochankowi. Jej nogi powędrowały na jego biodra, a na twarz wypłynął szczery uśmiech.
- Jesteś wspaniały, skarbie.
- Przy tobie, dla ciebie
- sapnął, wycofując sie nieco oraz wbijając odrobinę głębiej, bowiem nieco bardziej otwarła się w tej pozycji. - Kocham cię, wiesz - szepnął, poruszając się, do tyłu powoli, żeby później uderzać mocniej. Widać było, jak patrzy się w jej twarz, jak spija także drgnienie jej ciała, jak spogląda na piersi signory, które mocno falowały przy każdym pchnięciu, coraz szybszym.
Agnese chwyciła się mocno krawędzi postumentu, tak by ruchy Alesandra nie suwału nią po podłożu. Było przyjemnie chłodne przy tym całym, atakującym ją gorącu.
- Trzeba być ślepym.. - zamilkła na chwilę czując jak mężczyzna znów, całkowicie ją wypełnił. - … by nie widzieć tego co do mnie czujesz.

Przerwał na chwilkę wstrzymując się. Wziął jej smukłe nóżki zakładając sobie na ramiona. Mocno naparł na nią tym razem wyginając jej smukłe ciało. Oczywiście siła wampirzycy była aż nadto wystarczajaca, żeby uwolnic się w każdej chwili. Jednakże normalna kobieta byłaby obecnie zwinięta, przytłoczona męskością,która wbijała się w nią ponownie, jak najgłębiej.Czuł, jak jego czubek delikatnie uderza docierając do jej tylnej ścianki, jak prześlizguje się po jej karbowanych ściankach i to go coraz bardziej podniecało.
- Agne … zaraz dojdę - jęknął przyspieszając odruchowo ruchy bioder. Nie panował już nad nimi.
Wampirzyca wpatrywała się w niego z zachwytem i pomyśleć, że miała go na własność. Jeszcze trochę jej brakowało, ale tak bardzo chciała posiąść go całego. Puściła jedną ręką blat i sięgnęła do jego szyi i przyciągnęła go do siebie. Czuła jak nawet jej rozciągnięte ciało zaczyna lekko protestować, jednak po chwili miała jego szyję tuż przy swoich ustach.
- Dojdź kochanie. - Ze smakiem wgryzła się w rozpaloną skórę i upiła niewielki łyk. Czując, jak nagle w głębi jej ciała strzela gejzer kropelek, które uderzają o jej rozpalone ścianki pochwy. Spiął się, w jej kłach i w jej łonie. Wszystko wybuchało, zaś ten pierwszy wystrzał był tylko częścią całej serii. Podczas gdy jej zęby wpijały się w jego skórę, jego penis wchodził w jej głębiny także. Strzelał, leciutko cofał się, ponownie strzelał. Czuła za każdym razem, jak pęcznieje na samym spodzie trzona, jak się nadyma, jak jeszcze bardziej twardnieje, jak wreszcie napina się by uderzyć ją swoimi kleistymi pociskami. Jęczał, jęczał głośno za każdym razem dochodząc do gwałtownej rozkoszy. Agnese piła z niego powolutku, jak najmniej tylko była w stanie, mocno przyciągając go do siebie. Uwielbiała to. Być w nim, mieć go w sobie, na sobie. Dopiero gdy poczuła, że Alessandro skończył, wysunęła kły i zalizała niewielkie ranki. Nie wypuściła go z objęć, nadal ciesząc się jego ciepłem i jego gorącym oddechem na swoim ciele.

Markiz głęboko oddychał. Przytulony w niej, spełniony swoim wystrzałem. Powoli dochodził do siebie dopiero uśmiechając się do swojej narzeczonej. Szalona noc seksu oraz walki.
- Hm, nie chciałam wam przeszkadzać - usłyszeli nagły głos Gilli. - Otrzymała pani list, signora. Woli pani przeczytać teraz, czy zdecydowanie później.
Widać było, iż ghulica weszła wcześniej oraz zamknęła za sobą drzwi. Tak, że nawet gdyby ktoś przechodził po korytarzu obok łaźni, nie usłyszałby, ani nie zobaczyłby ich erotycznych igraszek.
- Witaj Gillo, jak się czujesz? - Agnese na razie zignorowała informację o liście i puszczając swego narzeczonego opadła i wyciągnęła się na podeście. Jej oczy uważnie przyglądały się ghulicy sprawdzając czy wojowniczce nic nie dolega.
- Całkiem nieźle, nic tak nie pobudza apetytu, jak dobra walka - trudno było określić, jaki apetyt ghulica miała na myśli. - Wszystko wyczyszczone. Nasi poranieni, niektórzy całkiem mocno, jednak Kowalski jest przekonany, że wszyscy wyjdą cało. Dwie służące zostały zgwałcone przez napastników, zanim dorwaliśmy ich. Mniej więcej tyle. Mogło być stanowczo gorzej, zaś atakujący dostali nauczkę - przyznała.
- Nie jesteś ranna? Z resztą i tak ci nie uwierzę, rozbieraj się. - Mimo rozkazu, jej głos był ciepły raczej żartobliwy. Agnese uśmiechnęła się i spojrzała na markiza. - Co powiesz skarbie na kąpiel w formie przerwy? Mogłabym przeczytać ten list. - Zerknęła na Gillę upewniając się, że wypełnia jej polecenie. Oczywiście ghulica nie ociągała się. Była pokryta krwią oraz potem, miała także kilka drobnych ranek, jednak nic specjalnie przykrego. Najbardziej widoczna była potężna sina plama na lewym barku. Ktoś musiał walnąć tam ją jakimś kijachem. Jednak reszta ciała wyglądała dobrze.
- Wobec tego chętnie kąpiel - zgodził się markiz, który poderwał się nagle i skoczył do ich baseno-wanny rozbryzgując mocno wodę. Stał na dnie zanurzając się po uda, bowiem mniej więcej tyle sięgała mu woda.
- Zapraszam ze mną - uśmiechnął się.
Agnese podniosła się, czując jak wymieszane soki jej i markiza, zaczynają wypływać i powolutku spływać po jej udzie. Podeszła do Gilli i uważnie przyjrzała się rosnącemu siniakowi. Delikatnie położyła swoją chłodną dłoń na tym miejscu.
- To tylko powierzchowne? - W jej głosie pojawiło się lekkie zmartwienie. Uśmiechnęła się do markiza i znów skupiła wzrok na ghulicy. Martwiła się o swoich ludzi… bardzo się martwiła.- Chyba będziemy musieli cię opłukać nim wejdziesz, do wanny.

Nie czekając na reakcję kobiety podeszła do stojącej przy basenie misy i napełniła ją wodą. Ucałowała jeszcze moczącego się już narzeczonego i wróciła do ghulicy, zgarniając po drodze gąbkę. Po chwili opłukiwała ją, uważnie badając wszystkie ranki, swoimi lekko chłodnymi dłońmi. Po ciele kobiety spływały stróżki lekko zabarwionej na czerwono wody.
- Poczekaj, pomogę ci. Gilla broniła wszak mojego domu i byłbym draniem, gdybym nie zadbał teraz o nią - złapał drugą gąbkę wychodząc z baseniku i przyłączył się do mycia ciała ghulicy. Tymczasem Gilla jęknęła cicho.
- Czy mogę? - spytała swej pani ruszając swą dłonią w kierunku jej piersi.
- Oczywiście kochana… - Wampirzyca nachyliła się do ucha ghulicy i uszczypnęła je lekko ustami. - .. choć może przeczytałabyś mi ten list? - Dłoń Agnese powędrowała w dół ciała kobiety i zanurzyła się pomiędzy, już całkiem odrośnięte, intymne włoski. Powoli owijała je sobie wokół palców, drażniąc się tak z ghulicą.
- Dobrze pani, ale czy mogę zaraz, bo teraz nie wiem, czy rozpoznałabym litery - rozsunęła nieco nogi udostępniając swoją szparkę Agnese. Poświęcała zdecydowaną większość uwagi wampirzycy, ale czasem także jej dłoń obejmowała markiza wycierającego gąbką jej bok. Niekiedy całowała go, by powrócić ponownie do swojej ukochanej pani.
- To miłe, bardzo miłe - Agnese czuła, jak przez ciało ghulicy przebiegają dreszcze kiedy tak bawiła się jej włoskami. Jej także było miło, kiedy Gilla ujęła jej pierś oraz zaczęła ją pieścić. Unosiła lekko, obejmowała, poruszała drażniąc sutek. Wampirzyca odrzuciła gąbkę do misy. Jej jedna dłoń wsunęła się między rozpalone płatki, a druga odnalazła tylny otworek Gilli i zaczęła go drażnić. Delikatnie ucałowała ramie ghulicy, czując, że i w niej ponownie narasta apetyt. Biodra Gilli zatańczyły na jej paluszkach. Przez chwilę Agnese poczuła, jak nagle jej przyboczna zapomniała się mocno uciskając jej cycek, kiedy nagle weszła głębiej w jej kwiat, ale zaraz opanowała się puszczając oraz wracając do nieco słabszych siłowo pieszczot.
- Proszę, weź mnie - wyszeptała do Agnese drżącym głosem.
Agnese wsunęła drugi palec w szparkę Gilli, jednocześnie delikatnie atakując jej tylni otworek. Jej kły delikatnie otarły się o skórę kobiety.
- Jak mam cię wziąć kochana?
- Tak, żeby mi było dobrze, żebym czuła, że jestem twoja
- wyszeptała Gilla opadając. Przyklękła na podłodze mocno pochylając się i układając twarz na ławie, na której przed chwilą leżała Agnese. Wypięła pupę, przymknęła oczy i czekała na pieszczoty. Twarda wojowniczka pod ich wpływem zmieniała się nie do poznania w uległa hurysę haremu. Agnese przyklęknęła tuż za nią, sama się lekko wypinając. Mrugnęła do markiza i lekko zakręciła pośladkami, po czym skupiła już całą swoją uwagę na swojej ghulicy. Jej palce bez trudu odnalazły drogę do szparki kobiety, jeszcze zaczepnie szczypiąc jej rozpalone płatki. Druga dłoń pewnie chwyciła pierś kobiety. Wampirzyca zamruczała czując jak jej piersi opierają się o rozpaloną skórę wojowniczki. Delikatnie zaczęła całować jej plecy zaczynając swoją zabawę.
- Ach! - Agnese usłyszała podniecone westchnienie ghulicy i nagle sama poczuła, jak coś mokrego i dużego dotyka jej własnych płateczków. Penis markiza odpowiednio pobudzony dobierał się do niej, do jej szparki, zaś jego paluszek delikatnie pieścił kolistymi ruchami jej tylny otworek. Stał tuż za nią i nie czekał długo. Cipka wampirzycy była wciąż mokra, skropiona wspólnymi sokami sprzed chwili. Wszedł w nią, zaś jego żądło ukąsiło ją jak najgłębiej można. Wspólnie z kciukiem, który dokładnie w tym samym momencie zagłębił się w jej pupę.
Wampirzyca krzyknęła głośno wprost w plecy Gilli, jednocześnie mocniej atakując szparkę ghulicy. Jej palce zaczęły rozpychać się mocno w ciele kobiety, podczas gdy druga dłoń mocno zacisnęła się na rozpalonej piersi.
- Wspaniali… moi wspaniali kochankowie. - Całowała plecy kobiety, coraz mocniej, zostawiając na nich pierwsze malinki. Jej biodra napierały na markiza.
- Ach, tak! - krzyknęła wręcz Gilla, kiedy jej pani mocniej zabawiła się jej kobiecością. Spróbowała zacisnąć mięśnie łona na palcach Agnese. - Proszę, szybciej - jęknęła przestając panować nad sobą. Wampirzyca zauważyła już, że jej przyboczna potrafiła bardzo szybko dochodzić, podczas kiedy ona musiała być odpowiednio rozpalana. Cóż, może to dziedzictwo południowej krwi Gilli. Ghulica ruszała się, jęczała, ale Agnese słyszała także westchnienia markiza, który atakował jej obydwie szparki. Nie robił tego szybko wiedząc pewnie, że mogłoby to przeszkadzać Agnese pieszczącej Gillę.
- Słyszałeś skarbie naszą Gillę…- Wymruczała wampirzyca, zaciskając się na jego męskości. - Szybciej.
- Taak - jęknął tylko, bowiem właściwie nawet gdyby nie chciała tego, nie mógłby już wytrzymać takiego wolnego tempa. Biodra markiza same przyśpieszały i nie potrafił złapać już koordnacji z palcem w jej tyłeczku. Dlatego owa tylna dziurka już była poddana wolniejszemu ruchowi, ale prowadzonemu tak, by szedł w stronę pochwy. Zaś penis … właśnie ten poruszył się szybciej, mocniej, pomimo zaciśnięcia się na nim. Agnese była mokra, śliska, cudownie ciasna, ale nawet ta ciasnota oraz zaciśnięcie nie mogły go zatrzymać. Tyle, że odbierała to jeszcze mocniej. Teraz już jego biodra wręcz uderzały o jej tyłeczek, nadziewał ją, brał szybko, gwałtownie oraz bardzo mocno.
- Ach, jakże cię pragnę - wyrwało mu się, kiedy uderzył jeszcze mocniej aniżeli poprzednio.
Agnese atakowała brutalnie szparkę Gilli w tym samym tempie, w jakim Alessandro atakował ją, zupełnie jakby jej palce były przedłużeniem jego męskości. Na początku jeszcze wiła się, opierając niemal cały swój ciężar na ciele ghulicy, w końcu jednak apetyt wygrał i czując jak sama dochodzi, wgryzła się w kobiece ciało.
- Aaa - soki wręcz trysnęły z łona Gilli na rękę Agnese. Doszła, wiła się, zaś jej intymne mięśnie gwałtownie ścisnęły jej palce, puściły, potem znowu pulsująco ścisnęły. Kobieta wręcz krzyczała, lecz jej ciało przypominało bezładną lalkę, targaną namiętnościami. Tymczasem także Agnese czuła, jak w jej ukrytych zwykle miejscach wzbiera się szturm. Markiz brał ją mocno. Czuła jak pulsuje, jak jęczy, jak dochodzi, wreszcie jak nagle strzela potokiem w niej uderzając raz za razem. Czuła, jak nie panuje nad soba, tylko robi to kierowany siłą natury. Chciał ją niczym wariat i brał ją tak samo, szaleńczo rozdymając jej kwiat i wypełniając ją swoim nasieniem. Agnese także nie do końca panowałą nad sobą, ściśnięta pomiędzy dwoma szalejącymi ciałami, ocierała się o nie, jednocześnie biorąc i będą braną. Wysunęła kły pozwalając by jej jęki wymieszały się z jękami jej kochanków. W całej tej rozkoszy, zauważyła, że jej biodra wykonują ruch jakby sama “brała” Gillę. Zachwycona ponownie zaczęła całować plecy kobiety, uspokajając się powolutku, bez pośpiechu, ciesząc się każdą sekundą.

Powolutku marki ruszał się coraz wolniej. Czuła, jak przetrawiał rozkosz, zaś jego męskość malała w niej. Pochylił się nad nią przytulając, zaś Gilla już także pulsowała jedynie pod jej pieszczotami przechodząc kolejny orgazm. Poddawała się przyjemnościom, które były dla niej jakimś szaleństwem rozkoszy. Wszyscy powolutku dochodzili do siebie.
- Ach, to było … - spróbował wyrazić słowami markiz.
- To było … - wymruczaczała Gilla nie mogąc dokończyć.
- Yhym. - Agnese uśmiechnęła się, wtulając się w plecy kobiety. - Jesteście cudowni. - Pozwoliła paluszkom opuścić rozpaloną szparkę, jeszcze przez chwilę masując jej najbliższe otoczenie. - Najcudowniejsi.
- To ty jesteś … - właściwie dokładnie w tym samym czasie zaprotestowali markiz i Gilla i obydwoje przerwali dokładnie w tym samym momencie.
- Bardzo cieszę się, signora, że kiedyś mnie poskromiłaś i darowałaś życie - odezwała się Gilla - i że spotkała pana, panie markizie - było to wyciągniecie ręki na zgodę, gdyż choć obydwoje kochali wampirzycę, po cichu też zazdrościli sobie ucząc się dopiero wspólnoty.
- Cieszę się, że ma ciebie, Gillo - odparł markiz.
- Signora - spytała ghulica - czy mogłabym się zrewanżować? Bowiem to było, cudowne.
Agnese ucałowała plecy kobiety.
- Na razie szukam chętnych, którzy mnie “dokładnie” wymyją. - Odparła wampirzyca odrobinę żartobliwie, lekko mrucząc gdy wymawiała słowo “dokładnie.
- Właśnie to miałam na myśli, signora – wyjaśniła ghulica. - Najpierw chętnie cię umyję, czuję, że twój narzeczony także chętnie się przyłączy …
- Oczywiście, że tak – dla markiza było to jasne, że nikomu nie da się wyprzedzić przy Agnese.
- Zaś potem dalszy ciąg mycia, moim języczkiem w twojej szparce, którą trzeba będzie bardzo dokładnie oczyścić – uśmiechnęła się niczym kocica.
Agnese zamruczała.
- Nie pozostaje mi nic innego jak oddać się w wasze ręce… - wampirzyca uśmiechnęła się. - … no i oczywiście usta.
Markiz i Gilla ponownie ułożyli wampirzycę na ławie. Troszeczkę poniżej niżeli normalnie, tak, że głowa, tułowie, pośladki spoczywały jeszcze na ławie, lecz nogi już były poza nią. Opierały się swobodnie na położonej prawie pół metra niżej podłodze. Contarini leżała na plecach, zaś jej dwójka towarzyszy zajęło się ciałem, wspaniałym, seksownym ciałem florenckiej kobiety.
- Polej proszę tutaj – wskazała markizowi na piersi Agnese, którymi chciała się zająć najpierw. Znaczy ona prawym cycuszkiem, markiz lewym. Alessandro wylał ciepłą wodę na wspaniały biust kobiety. Wpatrywał się w niego. Był fantastyczny, kształtny, cudownie jędrny, wspaniale ozdobiony malinowymi sutkami oraz ciemnymi otoczkami. Wkrótce dwie namydlone pary dłoni zabrały się za ten atrybut kobiecości. Namydliły go dokładnie, ugniatając, pieszcząc, delikatnie podszczypując twardniejące sutki. Po nich zaś przyszła dalsza część ciała: ręce, nogi, boki, starannie omijając okolice łona. One były specjalnie zostawione na języczek przybocznej. Agnese przyglądała się dwójce swych kochanków z czułością, poddając się wszystkim zabiegom. Z jej ust raz po raz wydobywał się cichy pomruk. Oczywiście obydwojgu pieszczącym ją bardzo się to podobało. Każdy pomruk, każdy ruch wampirzycy, który wskazywał na jej zadowolenie. Naprawdę było słodkie, gdy Agnese została umyta z krwi, potu oraz brudu po walce, zaś tylko jedno miejsce na jej ciele zostało jeszcze brudne. Ghulica rozciągnęła jej smukłe uda odsłaniając zaczerwieniony, nabrzmiały kwiatek pokryty rosą podniecenia oraz nasieniem markiza. Drobne kropelki trzymały się zakręconych włosków, drzemały na delikatnych płateczkach oraz w różowej szczelince, na której dole rozwierał się wspaniała, ciemna głębia prowadząca do jej wnętrza. Agnese leżała, czując jak twarz Gilli zbliża się do jej intymnych warg. Ale najpierw usta oraz języczek ghulicy zajął się jej udami. Zaczął delikatnie je lizać, całować, wciągać cały miks intymnych soczków.
- Twoje płatki są cudownie delikatne - szeptała Gilla. - Zajmę się nimi za moment. Uwielbiam je pieścić, dotykać, całować, chwytać ustami i pociągać, ssać mocno miejsce, gdzie się łączą, chcę czuć, jak one drżą, jak ty drżysz, kiedy się nimi zajmuję. Potem szukać twoich najwrażliwszych miejsc oraz szczególnie mocno je podrażniać językiem, żebyś jak najmocniej czuła, jak bardzo cię pragnę mocno.
 
Aiko jest offline  
Stary 19-04-2018, 18:38   #139
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Tymczasem markiz odsunął się nieco, pozwalając ghulicy pieścić swoją narzeczoną, zaś Agnese odbierać te cudowne słodkości. Wampirzyca ułożyła dłonie na głowie Gilli, zanurzając palce w jej włosach. Jej ciało było przyjemnie rozpalone. Gdy ghulica mówiła jej dłonie zacisnęły się i przysunęły twarz kobiety to wilgotnego kwiatu.
- Moja droga, jestem cała twoja… baw się dobrze.

Gilla uśmiechnęła się. Jej usta były lepkie od intymnego soczku wampirzycy.
- Bawię się dobrze wtedy, kiedy ty się bawisz, moja ukochana pani – wyszeptała dobierając się już do kwiatu Agnese. Wampirzyca leżała wygodnie z rozłożonymi nogami tak, że usta Gilli spokojnie mogły się zbliżyć, zaś języczek wniknąć pomiędzy intymne, delikatne płatki. Agnese poczuła nagły, arcyprzyjemny dreszcz, kiedy usta ghulicy leciusieńko musnęły jej płateczki. Przyciągała ją, ale nie dociskała mocno. Szczegółami już się zajmowała ghulica, która dosłownie przez momencik przyglądała się owemu cudowi natury i szczytowi erotycznej urody. Omywała spojrzeniem każdy kącik różowego wąwoziku, każdą karbkę, każdy węzełek, płatek, włosek, kropelkę soczku. Wszystko trwało to ledwie moment, kiedy jej usta złożyły pocałunek na tym cudownym miejscu, później zaś zaczęły go pieścić. Najpierw pocałunkami. Dłuższymi, krótszymi, takimi, które ujmowały jej płateczki delikatnie pociągając je, zasysając słodki węzełek, gdzie się one ze sobą łączyły … Jednocześnie języczek zajmował się owym węzełkim przesuwając się po nim, nakłuwając końcóweczką. Przesuwał się także wzdłuż jej szparki wyszukując wszystkie najdelikatniejsze, najwrażliwsze miejsca, właśnie tam skupiając swoją uwagę. Uwielbiała ją, to wampirzyca mogła odczuć.

Powoli działania Gilli sprawiały, że od rozbudzonego łona zaczynało iść delikatne, przyjemne mrowienie poruszające się wzdłuż całego ciała, ogarniające je coraz większą mocą. Nie był to taki gwałtowny, nieokiełznany szczyt, jaki przeżywała z markizem, ale powolne wspinanie się na coraz cudowniejszą górę przyjemności. Agnese nie powstrzymywała drżenia. Skoro Gilla chciała je widzieć, ona zamierzała dostarczyć jej tą przyjemność. Poruszała się więc, lekko napierając na usta kochanki. Starając się otworzyć tak, by ghulica mogła sięgnąć jak najgłębiej. Pomruk, który wydobywał się z jej ust, przerywany był jękami, gdy ghulica trafiała na wrażliwsze miejsce. Delikatnie poruszała nogami, starając się nie przeszkadzać jednak Gilli. Spojrzała na markiza, odchylając głowę do tyłu. Ah.. gdyby ta ława była krótsza… mogłaby go wziąć w usta. Wpatrywała się w mężczyznę, jednocześnie dłońmi pieszcząc głowę Gilli, masując ją, pieszcząc jej policzki, płatki uszu.

Aczkolwiek markiz Alessandro oczywiście nie wytrzymał, siedział niczym na szpilkach wpatrując się, jak jego ukochana jest dosłownie niemal brana przez Gillę i jakiej gigantycznej rozkoszy jej to dostarcza. Starał się opanować, jednak dostrzegając spojrzenia Agnese wstał. Także tęsknił za nią. Podszedł więc, przyklęknął obok ławeczki, pochylił się nad swoją panią rozpoczynając własną drogę pocałunków. Wybrał usta na swój cel sprawiając, że wampirzyca nawet nie mogła jęknąć, kiedy Gilla penetrowała jej najwrażliwsze punkty. Przechodziły przez nią coraz mocniejsze fale przyjemności, które teraz dopełniał swoimi męskimi pocałunkami markiz.

Seksowna wampirzyca Agnese puściła jedną dłonią głowę Gilli, drugą nie przestając jej pieścić, a wolną docisnęła usta markiza do swoich. Tak bardzo chciała się w tej chwili rozerwać, a z drugiej strony, to było tak wspaniałe byś pieszczonym przez dwie istoty. Czuła jak jej ciało zaczyna się wić pod dotykiem dwóch kochanków. Jak pręży się, chcąc dostać jak najwięcej, a Agnese pozwalała mu na to. Jedna noga przesuwała się już po boku Gilli, bo po prostu chciała czuć jej ciepło. Język bez skrupułów wsuwał się w usta markiza, nieświadomie naśladując ruchy, jakie swym języczkiem wykonywała w niej ghulica. On zaś starał się oddawać to pożądanie oraz namiętność. Agnese czuła, jak wręcz ocieka soczkami skrapiającymi twarz pieszczącej ją ghulicy, jak powoli zaczyna brakować jej wytrzymałości, żeby znieść więcej rozkoszy, jak dociera do szczytu, poza którym spada się w otchłań słodyczy. Tak jak on przyciągała markiza, tak on docisnął ją do siedliska ławy i czując, jak mocno drży jego ukochana wpił się w nią zasysającym pocałunkiem, kiedy wampirzyca nagle poczuła ten szczyt cudowności. Jej nogi owinęły się wokół głowy Gilli i docisnęły ją do kwiatu wampirzycy. Agnese krzyknęła z rozkoszy wprost w usta markiza. Teraz przeszkadzanie kochankom nie miało już znaczenia. Wampirzyca drżała, wiła się na postumencie, chcąc dać upust rozkoszy, która niemal chciała ją rozerwać. Pilnowała się by swoim chwytem nie zrobić krzywdy ani jednemu ani drugiemu, choć najchętniej skruszyłaby kamień na którym leżała. Mogła uczynić to swoją nieokiełznaną, potężną siłą. Była i tak tak rozedrganym kawałkiem rozkoszy, że nie mogła się pilnować do końca, ale starała się bardzo. To było nieopisane … czuła coś niewyobrażalnego, uderzającego, przeszywającego całe ciało, sprawiającego, że umysł nagle strzelał takim fajerwerkiem przyjemności, że wręcz oślepiał. Tak przez wiele długich chwil, po których nagle poczuła, jakby podróżowała przez powietrze na mięciutkiej, słodkiej chmurze, jakby jej ciało zażądało pełnego luzu, swobody, bezładu. Czuła jedynie, że Gilla przestała pieścić jej łona, usiadła na podłodze tak, by swoim barkiem dotykać nogi wampirzycy, zaś markiz także siadł obok, po prostu trzymając jej rękę.
Agnese przymknęła oczy ciesząc się ich towarzystwem.
- Nadal podtrzymuję, że jesteście cudowni. - Wampirzyca przesunęła wolną dłonią od swego mokrego lona, w górę wyginając się przy tym w łuk. Uwielbiała gdy jej ciało było tak rozluźnione. - Najcudowniejsi… - Jej dłoń zatoczyła krąg wokół jej własnej piersi i nagle zdała sobie sprawę, że ponownie zaczyna się podniecać. Poruszyła ponętnie biodrami, czując jak jej rozpalony, napięty kwiat otulany jest chłodnym powietrzem i zadrżała. Palec dłoni którą trzymał markiz zaczął zataczać, kręgi na jego skórze, a noga, która była obok Gilli bez trudu odnalazła swoją drogę to kobiecości ghulicy. Po chwili paluszki stopy wampirzycy przesuwały się po płatkach Gilli. Uśmiechnęła się do swoich myśli i spojrzała na swych kochanków.
- Uch - Agnese poczuła, jak Gilla zadrżała - to bardzo miłe pani. Jesteś nienasycona - przyznała - i bardzo się z tego cieszę - powiedziała cicho, zaś markiz nic nie mówił, bo nie musiał mówić. Jednak akurat w fantazjach przewodziła Gilla.
- Hm, więc może powtórzymy - zaproponowała. - Którym twoim otworkiem mam się zajać ja, a którym markiz? A może chciałabyś się zdać na rzut kostką? - zaproponował uśmiechając się. Jednocześnie mocniej ścisnęła uda próbując uwięzić nóżkę Agnese, która właśnie musnęła najwrażliwsze zgrubienie wewnątrz jej szparki.
- Hm… - Wampirzyca udała, że się zastanawia. Jej dłoń powędrowała w stronę męskości markiza i zaczęła się powoli po niej przesuwać. Podczas gdy jej stopa wykonywała podobny ruch między płatkami Gilli. - Zastanówmy się...

Najchętniej doprowadziłaby ich na skraj, sprawiła że rzucą się na nią ponownie doprowadzając do szaleństwa. Ach… była tak zachłannym wampirem. Jej noga i ręka, zaczęły się poruszać coraz intensywniej.
- Nie lubię zdawać się na los, a… nie mogę się zdecydować. - Zaczęła poruszać się na podeście, eksponując przed kochankami wszystkie swoje wdzięki, jednocześnie wywołała na twarz zamyśloną minę.
- Wobec tego - zdecydowała ghulica, szybka przy takich sprawach - pozwól, że zdecyduję za ciebie - uśmiechnęła się. Szybko ułożyła się na ławie tuż obok Agnese. Położyła się na plecach mówiąc. - Signora, zapraszam do pozycji 6 na 9, zaś pan markiz zajmie się tym miejscem, które będzie wolne - powiedziała niby spokojnie, ale miała strasznie perwersyjną, śmiejącą się minę.

Śliczna Agnese podniosła się i zeszła na podłogę do Gilli idąc do niej trochę jak kocica, na czworakach delikatnie zarzucając biodrami. Ułożyła sobie swoją służącą na podłodze. Z uśmiechem, zaczęła ją całować, najpierw w usta powoli schodząc w dół, aż ustawiła się w pozycji, której oczekiwała od niej Gilla. Zanurzyła nosek we włoskach Gilli zaciągając się jej kobiecym zapachem. Powolutku przesuwała jego czubkiem, delikatnie tylko zahaczając o miejsce gdzie zaczynało się to cudowne rozcięcie.
- Co teraz moja piękna?
- Teraz najcudowniejsza pani, kontynuuj
- wampirzyca jednocześnie uczuła, że usta ghulicy ponownie dotykają jej łona. Było stanowczo inne, niżeli Gilli. Już rozpalone, już rozgrzane, już nasączone, podczas kiedy przy ghulicy dopiero musiała tego dokonać. Przez chwilę zastanawiała się, co robi markiz. Słyszała tylko, że coś wziął, po chwili zaś coś skapnęło na nią, na jej tyłeczek, dokładnie w przerwę pomiędzy krągłymi pośladkami oraz poczuła paluszek markiza, jak powoli przesuwa się tym wąwozikiem w kierunku jej tylnego otworka. Zrozumiała, że one obydwie zajmą się swoimi kwiatami pieszcząc jak najcudowniej można ustami. Zaś markiz dobierze się do jej ostatniej niezaangażowanej dziurki.

Namiętna Agnese delikatnie zaczęła całować łono Gilli. Powoli, starając się też skupić na tym co dawali jej kochankowie. Jej pocałunki przypominały trochę te, które składa się na policzku. Raz na jakiś czas delikatnie wypuszczała powietrze z ust, drażniąc swym oddechem kobiecy kwiat ghulicy. Podobnie czyniła Gilla, choć trochę agresywniej. Jej pocałunki były z dodatkowymi dotknięciami języczka, który wywoływał cudownie uczucie mrowienia. Zaś markiz … wampirzyca czuła jeszcze więcej olejków na swojej pupie oraz na jego palcu, którego koniuszek powoli zaczął się wchodzić w tylną dziurkę. Niespecjalnie głęboko. Tak raczej na paznokieć, potem znowu wychodząc oraz lekko ugniatając. Ponownie jednak w nią wchodził paluszkiem po chwili, ale znów nie wgłębiajac się, tylko wiercąc dookoła, jakby rozciągając mięśnie, jakby przygotowując je do czegoś. Agnese czuła, jak wiele pachnącego olejku w tej chwili jest rozlewane na to miejsce. Wampirzyca rozluźniła się, poddając się dotykowi swego narzeczonego. Wysunęła swój języczek i zaczęła powoli lizać Gillę, jakby chciała wymyć ją do czysta. Czasami powalała tylko by jej kły przesunęły się po delikatnej skórze kobiety. To było naprawde miłe. Gilla oddawała jej to najintymniejsze, najdelikatniejsze miejsce jej kłom. Mogła uczynić z nią wszystko, absolutnie wszystko, ale i z nią czyniono podobnie. Szparka Agnese ociekałą znowu soczkiem. Czuła, jak Gilla zlizuje go, jak spija wręcz delektując się tym ambrozjańskim napojem. Jednak oprócz tego pojawiło się jeszcze coś. Paluszek markiza zniknął, zaś zastąpiło go coś znacznie większego. Miała to już kiedyś w swojej pupie. Było bolesne oraz jednocześnie cudowne. Rozrywało niemal oraz jednocześnie dochodziło prawie do samego gardła wewnątrz jej ciała. Przynajmniej tak czuła. Wiedziała, że musi się maksymalnie rozluźnić, kiedy poczuła napór na swój tylny otworek. Wampirzyca na chwilę zaprzestała swoich pieszczot, opierając usta na płatkach Gilli i czekając na markiza. Jej pupa jakby na moment napęczniała, kiedy coś dużego zaczęło się wdzierać do jej wnętrza. Zadrżała, jej ciało przeszył potworny ból, a dłonie zacisnęła się na biodrach Gilli, o które się opierała. Powstrzymała jęk bólu przysysajac się do kwiatu ghulicy, też pewnie boleśnie, ale tak bardzo nie chciała by Alessandro się zatrzymał. Powoli, gdy jego członek zaczął się ocierać o jej ścianki, także i po jej ciele zaczęła się rozchodzić przyjemność. Powróciła do pieszczenia Gilli. Największy czub już przeszedł. Markiz czuł mocne drgnięcie ukochanej kobiety, kiedy zaczął się wsuwać w jej pupę. Jego penis był nasmarowany maksymalnie, tak samo jak otworek Agnese, ale mimo wszystko ona musiała przyjąć w siebie coś wyjątkowo dużego. Szczęśliwie po tym najgorszym momencie największego rozwarcia zrobiło się już łatwiej. Owszem, była rozciągnięta mocno, prawie boleśnie. Jednak to prawie czyniło właśnie różnicę. Wsuwał się w nią coraz głębiej, aż tak głęboko, że wreszcie jego biodra zderzyły się z jej pośladkami. Mimo największych starań z oczu wampirzycy popłynęła łza, skapując bezpośrednio na kobiecość Gilli. Z jej ust zaczął się wydobywać cichy jęk, który zakończył się okrzykiem bólu, zdominowanego przez rozkosz. Woreczek markiza wręcz spoczął na nosie Gilli, która widząc jego działanie wzmogła swoje pieszczoty. Tym razem już nie całowała, zasysała raczej, zaś jej ręka po wyczynieniu ekwilibrystycznych ruchów włożyła swoje paluszki w jej otworek.

Całowała, pieściła dogłębnie, zaś markiz na chwilkę zatrzymał się w tym najgłębszym możliwym miejscu, jakby chciał, żeby ukochana poczuła gdzie dotarł, potem zaś jednak zaczął się wycofywać. Jednakże oczywiście ponownie ruszył ku głębiom. Początkowo wolno, chcąc, żeby Agnese przyzwyczaiła się do tego, później szybciej. Wampirzyca czuła jak jej ciało poddaje się, jak pomalutku zaczyna wołać o więcej. Zlizała krew z płatków Gilli i zabrała się za intensywniejszą zabawę. Niestety nie mogła sięgnąć do swej kochanki palcami, jednak jej język zaczął wwiercać się w wilgotną szparkę. Podczas gdy biodra coraz chętniej napierały na penetrujące ją paluszki i męskość. Dokładnie, początkowo odczuwała dyskomfort, lecz później uczucie to znikało. Ciało poznawało bardziej tą specjalną przyjemność oraz poddawało jej się. Było jej wyjątkowo. Czuła, jak gilla także pod wpływem jej pieszczoty zaczyna drżeć, jak zaczyna spinać swoje nóżki, jak rozszerza je, by dać wampirzycy jak największy dostęp do swej cipki. Także u niej pojawiły się kropelki soczku, choć nie tyle, co u Agnese.

Wspaniała wampirzyca pieściła ją, jednocześnie zaś sama odbierała pieszczoty. Jej łono także lśniło od zlizywany kropelek. Płatki drżały, czerwieniały mocno i rozchylały się same, zaś Gilla w końcu zabrała dłoń, która tylko przeszkadzała i skupiła się już na jednym, najwrażliwszym punkcie kobiecego ciała, tylko na nim oraz przy nim koncentrując swój atak. Zaś markiz … poruszał się coraz szybciej. Agnese doznawała szalonego uczucia wypełnienia. Nabijał ją tak głęboko, że myślała, iż głębiej nie można, choć próbowała sama jeszcze bardziej nadziać się i tylko jedno jej przeszkadzało, że spełnienie nadchodziło zbyt szybko. Chciałaby całą noc tak szaleć nabita na owa męskość, pieszczona przez ghulicę. Czuła niemal jak momentami język Gilli przesuwa się po męskości markiza, jakby między tymi elementami nie było jej ciała.
- Ach! - nagle krzyknęła Gilla nie mogąc się już opanować. Pomiedzy płateczkami ghulicy wypłynęło już nie kilka, ale kilkadziesiąt kropel, zaś mięśnie łona zaczęły się gwałtownie kurczyć i luzować pulsując. Agnese jednak nie przerwała swych pieszczot, ssała ją i atakowała swoim językiem na zmianę, chcąc doprowadzić swoją przyboczną do szaleństwa, które sama czuła. Jej biodra poruszały się już bez jej woli, pogłębiając ataki markiza. Czuła jak wzbiera się w niej fala rozkoszy, jak jej ciało zaciska się na nim… na niej. Starała się powstrzymać, chciała dojść z Alessandro i na ten impuls czekała, wiercąc się, drżąc. Nie musiała czekać długo. Uczuła nagle, jak w jej pupie członek markiza jeszcze mocniej sztywnieje. Doskonale znała to uczucie. Wiedziała, iż poprzedza wystrzał nasienia. Dokładnie tak stało się …
- Ach - jęknął markiz, który wręcz uderzył niemal w nią biodrami, zaś Agnese poczuła, jak wybucha w niej jego strzał. Jeden, ale bardzo mocny oraz obfity. Uderzył niemal jej wnętrze.

Włoska wampirzyca ledwo powstrzymała się przed upadkiem na Gillę. Jednak okrzyku, który wydobył się z jej ust nie dała rady zatrzymać. Krzyczała, wymawiając ich imiona, nabijając się na nich. Jej łokcie ugięły się i teraz przesuwała jeszcze swymi piersiami po brzuchu Gilli, kręcąc pupą, atakując nią swych kochanków. Oni zaś wręcz nie mogli się ruszać. Alessandro przywarł do pośladków ukochanej, ułożył dłonie na biodrach oraz trzymał się. Gilla próbowała odruchowo, kompletnie nie zdając sobie sprawy, co robi, usiłowała spiąć nogi, zacisnąć je, bowiem już nie miała siły odbierać więcej rozkoszy.
- Tak, pani, jesteś cudownaaaaa … - jęczała nie mogąc się opanować.
 
Kelly jest offline  
Stary 02-05-2018, 18:14   #140
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Dopiero po dłuższej chwili wampirzyca odzyskała zmysły. Było jej cudownie. Czuła, jak męskość markiza w jej tylnym otworku maleje. Nie rozciągał jej już tak mocno oraz powoli wysuwał się, pozostawiając przyjemność oraz jakąś pustkę. Pomyślała, iż ta penetracja jej tułu była jednak znacząco mniej bolesna niżeli poprzednia. Gilla oraz markiz także powolutku dochodzili do siebie.
- Nie wiem, co powiedzieć? - wyrwało się markizowi. Jego penis wysmyknął się z tyłeczka Agnese, ale klęczał za nią przytulając się.
- A ja wiem - uznała Gilla - podobało mi się baaaardzo.
Agnese opadła na ghulicę.
- Mhm… czyli zasłużyłam na moczenie się w gorącej wodzie?
- Myślę, że wszyscy zasłużyliśmy
- mruknął zadowolony markiz. - Walka oraz piękno oraz kochanie …
- Czegóż chcieć więcej?
- No, ja bym jeszcze coś znalazła, czego
- roześmiała się promiennie Gilla ruszając swoim barkiem, który został wcześniej uderzony. - Nie jest źle - uznała. - Czy wierna służka zasłużyła na to, żeby po kąpieli pani Contarini oraz pan markiz zajęci się nią troszeczkę? - cóż, Gilla lubiła dominować, pieścić, ale czasem miała ochotę poddać się kobieco pieszczotom innych.
Agnese podniosła się i przeciągnęła.
- Jeśli “służka” Gilla przeczyta mi teraz ten list, to kto wie. - Powolutku weszła do wody i po chwili usiadła w basenie. Czuła jak do jej rozciągniętego tylnego otworka wlewa się odrobina wody i zaśmiała się cicho. - Może powinniśmy się związać? - Zażartowała, uśmiechając się do Gilli.
- Doskonale signora, zapamiętam, że lubisz być wiązana - uśmiechnęła się zadowolona ghulica sięgając po list. - Przyniósł go jakiś mały chłopczyk mówiąc, że ktoś mu dał wraz z jakąś monetą, żeby przyniósł tutaj. Szczęśliwie byłam tam. Powiedziałam chłopcu, żeby został. Któraś z kobiet wzięła dać mu coś do jedzenia.

Pismo było zapieczętowane lakiem bez jakiegoś odbicia herbowego. Gilla otwarła je, przerzuciła spojrzeniem oraz przygryzła wargi.
- Pierdolony kutafon - wymknęło jej się.
- Co się stało? - Agnese zerknęła na nią niepewnie.
- Czytam:
Cytat:
Do tej kurwy Contarini

myślisz córko psa i dziwki, że możesz wszystko? Zniszczyłaś mnie w Rzymie, sama zakosztuj zabawy. Co, dobrze było? Głupie barany łatwo podpuścić, pewnie znowu coś takiego zrobię. Och nie ja, ale kilku opłaconych chłopaków. Przy okazji, możesz się zastanawiać, czy twój florencki pałac już spłonął od przypadkowego zaprószenia ognia, czy dopiero spłonie

pluję na twe obwisłe cycki
P.
- Kur … - wyrwało się nigdy nie przeklinającemu markizowi, który jednak ugryzł się w język. - Kto to jest?
- P - powiedziała Gilla.
Agnese uśmiechnęła się.
- Mój ulubieniec do gnębienia. - Agnese rozłożyła się wygodniej w wannie. Czuła satysfakcję. - Trochę niebezpieczne, że atakuje moich bliskich. Ale przynajmniej wiem kto mnie zaatakował. Hm… skoro mnie zaatakował, może nadal jest w Rzymie. Ten człowiek to Philippo Pazzi, był tu kiedyś.
- Sukinsyn, jak on śmiał … choć pisze, że go nie ma, ale może to bujda.
- Tak samo jak kwestia pałacu. Zostawiłaś go pani pod dobrą ochroną, zaś sam pałac jest kamienny. Niełatwo go naruszyć
- stwierdziła Gilla bardzo przejęta.
- Wyzwałbym go, jak śmiał, jak ten drań śmiał - burzył się dalej markiz. - Wyzwałbym go, jednak nie jest tego godzien. Dorwać łajdaka …
- Nie warto.
- Agnese spoważniała. - Ale rzeczywiście się doigrał i będzie musiał umrzeć. Choć najpierw chciałabym by cierpiał… - Zamyśliła się. - Na wszelki wypadek poślemy kogoś do Florencji, niech Nicollo zaostrzy ochronę. A ja mam nadzieję, że Pazzi jest w Rzymie, bo zamierzam osobiście odcinać mu kawałek po kawałku.
- Trzeba byłoby znaleźć tych, co rozpuścili ową plotkę, która zachęciła ludzi do napadu na pałac. Można ustanowić nagrodę dla tych, co przypowadzą informatorów. 10 dukatów, taka suma skusi chyba każdego. Jednocześnie oczywiście płatne po potwierdzeniu sprawcy
- zaproponował markiz.
- Natychmiast wyślę szybkiego posłańca do Florencji - obiecała Gilla. - Nawet dwóch, żeby pojechali różnymi drogami, choć Niccolo Machiavelli to przewidujący namiestnik. Nie da się łatwo złapać oraz zadba, żeby twój majątek signora, był cały.
- To dobre pomysły. Trzeba się go jak najszybciej pomysł, nim komuś naprawdę stanie się krzywda.
- Agnese spojrzała smutno na obite biodro Gilli.
- Załatwię to jeszcze tego ranka.
- Ja także
- dodała Gilla odkładając wreszcie list. - Chyba naprawdę cię nie lubi. Pytanie brzmi jednak, czy robi to sam, czy wszyscy Pazzi? Kto wie, czy nie robi tego wbrew swoim, którzy mogą nawet nie wiedzieć.
- Jest gdzieś kantor Pazzich, jak pamiętam
- stwierdził markiz - tych spotkanych na uczcie - przypomniał. - Wydawali się przyjaźni, jakby niczego im nie powiedziano.
- Nie wiedzieli, że jestem Medici.
- Agnese wyszczerzyła się. - Nie mówię, że wszyscy są źli, ale dla mnie Pazzi to jak dla was Orsini. Widziałam, co przez lata robiono mojej rodzinie i niestety… - Agnese odwróciła wzrok. - Nienawidzę ich.
- Jednak jeśliby ich dyskretnie podejść, może mają jakieś informacje, nawet nie wiedząc, że są właśnie użyteczne
- stwierdził markiz. - Zresztą to był jedynie pomysł. Poczekajmy, może owa nagroda skusi kogoś, bowiem nie wierzę, żeby takie pieniądze nie zadziałały wcale - Agnese dostrzegła, że Alessandro leciutko się oblizuje intensywnie wpatrując w jej cycuszki.
- Rozmowa z nimi też jest dobrym pomysłem, po prostu… - Agnese uśmiechnęła się. - … potwornie nie mam na to ochoty.
- Wobec tego po prostu poczekamy na wyniki naszego polowania. Teraz zaś się po prostu kąpmy.

- O tak, wspaniale - ułożyła się w wodzie Gilla, kładąc się w wodzie po szyję. Leżała rozluźniona, zaś markiz spojrzał na swoją ukochaną.
- Połóżmy się także. Chwila moczenia cudownie wpływa na wypoczynek - przyznał.
Agnese była jednak wyraźnie skupiona i zaniepokojona. Mimo, że wampirzyca nie chciała tego przyznać, martwiła się. Może pograła sobie za ostro z Pazzim, a może za słabo. Trzeba było go od razu zabić. Jak zwykle gdy się zastanawiała zaczęła przesuwać palcami po miejscu, gdzie normalnie byłby jakiś wisior. Gdy pomyślała, że naraziła innych swoją porywczością… przygryzła wargę. Co jednak się stało, to się nie odstanie. Stłuczonego jajka się nie udaje posklejać. Trzeba więc było zastanawiać się, jak zapobiec skutkom. Pewne było tylko, że żadne tłumy, ani bandy po tej bitwie nie zdecydują się uderzyć na Palazzo di Venezia. Plotki bowiem o tym, co się tutaj stało rozejdą się błyskawicznie. Niewątpliwie bardzo wkurzając Pazziego. Prawdopodobnie teraz będzie jakiś najemnik z kuszą lub ktoś podobny.
- Może Kowalski wiedziałby, jak znaleźć tego łajdaka? - zaproponował nagle Allesandro. - Można zna jakieś odpowiednie sztuczki?
- Nie chcę przez chwilę o tym myśleć…
- Wampirzyca osunęła się pod wodę i nim markiz zdążył zareagować przytuliła się do niego na wysokości bioder, układając swój policzek na jego męskości. Agnese najwyraźniej potrzebowała teraz ciszy i czułości. Rzeczywiście mogła pod wodą je znaleźć. Tam była cisza. Gilla popatrzyła chwilkę, ale machnęła ręką lekko wzburzając taflę wody. Pewnie założyła, że to naturalne, iż narzeczeni najpierw są razem i ona zawsze będzie jednak kimś dopełniającym. Chociaż niewątpliwie ważnym. Natomiast markiz ułożył dłoń na falujących pod wodą blond włosach wampirzycy. Kobieta poczuła także, że na jej policzek to męskie coś zaczęło leciutko drgać oraz reagować. Jeszcze niezwykle symbolicznie, jednak czuła owo drobniutkie drgnięcie. Powoli przesunęła nosem po męskości. Nie musiała oddychać, nie musiała się też spieszyć. A chciała odciągnąć myśli. Powolutku wynurzyła się, przesuwając przy tym kolejnymi centymetrami swego ciała bo męskości markiza. Objęła mężczyznę i spojrzała na Gille.
- Chodź tutaj i też mnie obejmij, dobrze?
- Po prostu przytulmy się
- pojęła Gilla podchodząc do Agnese oraz lokując się koło niej. Markiz objął ją, zaś z drugiej strony ghulica. Czuła ich mocny, wspierający oraz ciepły dotyk. Wprawdzie uniemożliwiał specjalnie jakieś ruchy, jednak było jej naprawdę miło.
- Damy sobie radę - wyszeptał. - Mamy siebie.
- Będzie dobrze, signora
- potwierdziła ghulica. - Nie można pieścić każdego drania. Będziemy ostrożni, zas on także musi być. Popełni błędy, jeśli zaś jest tutaj, to już jest nasz. Markiz proponował poszukiwanie ludzi, którzy spróbowali namówić innych na atak. Szukajmy także pana Philippo.
- Racja, 10 dukatów to solidna suma. Ktoś go zdradzi, szczególnie kiedy zamiast 10 zaproponujemy 100
- rzucił faktycznie gigantyczną dla zwykłego człowieka kwotą.
Agnese było dobrze. Ich głosy ich dotyk. Jest z nimi bezpieczna… oni też będą z nią bezpieczni. Bez słowa wtulała się w markiza. Pozostałym także chyba było na tyle miło, że nie mieli ochoty się ruszyć. Wydawało się wszystkim, że obecnie cały Rzym ogranicza się do owej łaźni, zaś wszyscy jego mieszkańcy do trzech osób: dwóch kobiet oraz mężczyzny.
- Mam jeszcze jedną ideę - odezwał się markiz. - Według mnie jest szansa, że Pazzi będzie chciał przekupić kogoś w pałacu. Przekażę swoim ludziom, żeby zgodzili się na wszystko oraz dyskretnie powiadomili mnie lub którąś z was, a podwoję ofiarowaną im nagrodę. Wtedy mielibyśmy go wręcz na widelcu.
- Yhym…
- Agnese pocałowała skórę mężczyzny. -... Spytam wampirów, czy może, Pazzi nie pracuje dla, któregoś z nich i tak zbyt długo unikam kontaktu z tutejszym światkiem. - Poruszyła pośladkami czując na skórze intymne włoski Gilli. - Tak chętnie pozostałabym w tym “kokonie”.
-Nie tylko ty, signora …
- uśmiechnęła się Gilla. chyba ghulica mniej się przejmowała tą sprawą, niżeli jej florencka pani. Zaś markiz po prostu obejmował ją, tulił i całował jej włosy.
- Póki co, pewnie liczył, że tłum wedrze się do pałacu i dobierze się do wszystkich mieszkańców. Będzie zawiedziony, ale wiecie co, mam pomysł - nagle odezwał się markiz. - Rozpuśćmy pogłoskę, że rzeczywiście podczas ataku były ofiary, także kobiety, nawet damy. Oczywiście bez szczegółów. Pazzi nie będzie wiedział, czy pomysł mu się udał, czy nie. Będzie próbował się dowiedzieć, wypytywać … dokładnie wtedy byśmy go … - uśmiechnął się przygryzając wargi. Także chciałby dorwać drania, który targnał się na jego narzeczoną oraz jego służbę.
- Mogę nawet udać ranną. Jutro mogłabym opuścić pałac w opatrunku… choć to będzie zbyt jawne. Najlepiej bym w ogóle się nie ruszała by pobudzić jego ciekawość. Tyle że… - Agnese zamyśliła się. - .. powinnam odwiedzić niebawem księżną.
- Oczywiście, ale opatulona tak, że nikt cię nie pozna. Zaś ranną, doskonały pomysł. No wiesz rana pozornie niegroźna itd.
- Pomyśl signora, będziesz mogła więcej czasu spędzać w łożu
- przypomniała jej ghulica - skoro masz udawać padniętą - uśmiechnęła się lubieżnie.
 
Aiko jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172