Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-03-2019, 11:39   #51
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Bilbord reklamujący wielki telewizor 4k UHD, szmery bajery, 75 cali w dogodnych 108 ratach spłacanych za pół roku kłuł w oczy wszystkich przechodzących. Cóż, zbliżające się święta rządziły się swoimi prawami. Straszne było to, że przy niskich wynagrodzeniach ludzie z tej okolicy mogli rzeczywiście skusić się na 108 dogodnych rat… zwłaszcza, że nie musieli płacić od razu. Adam rozpatrywał wiele takich przypadków. Znał algorytmy dopasowujące reklamy dla potencjalnych klientów. Znał od podszewki proces personalizacji reklam. Fakt, że znał go z internetu, ale granice między tym co w sieci a tym co w rzeczywistości zacierały się coraz szybciej.

Siedział teraz na szczycie bilbordu ze zwieszonymi nogami i patrzył w okno pobliskiego bloku. Anna miała kolejną nieprzespana noc. Niki miała kolki. Młoda dziewczyna nosiła zawiniątko w koło pokoju. Niki. Jego mała Niki. Córeczka. Jego pierwsze i jedyne dziecko. Noszone przez kobietę, którą kochał.

Zabawne jak bardzo życie potrafi skopać komuś tyłek dlatego tylko, że ma pecha. Jednego dnia dowiadujesz się, że twoja narzeczona jest w ciąży. Drugiego jakiś Nosferatu zmienia cię w potwora. “Bo podobało mu się to co robiłeś w sieci.” Do cholery, mógł przecież godzinami marnować czas siedząc na fejsie albo przepychać się w forumowych utarczkach. Ale nie… on lubił wyzwania. On w wolnych chwilach sprawdzał jakie zabezpieczenia można obejść… tyle mu z tego przyszło.

Siedział i wpatrywał się w okno, za którym była jego dawna rodzina. Rodzina, którą porzucił. Tak przynajmniej myśleli. Gdy jego ojciec trzymał go w kanałach, żeby nauczyć go czym się stał, Anna zdała sobie sprawę, że Adam ją opuścił. Porzucił przestraszony odpowiedzialności związanej z wychowaniem dziecka.

Potem ułożono jego legendę. Oficjalnie znalazł zatrudnienie w korporacji komputerowej na Cyprze i wyjechał. Napisał do dawnej narzeczonej maila, w którym starał się wyjaśnić nagły wyjazd. Ale nie ma we wszechświecie bardziej niszczącej siły niż porzucona i oszukana kobieta. Odpisała mu, że nie chce mieć z nim żadnego kontaktu i ma nadzieję, że nigdy nie pozna swojego dziecka. Nie miał do niej żalu. Nie chciał, żeby mała zobaczyła kiedykolwiek czym się stał. Próbował robić przelewy dla Anny, żeby jej pomóc. Miewał spore napływy gotówki za niektóre zlecenia internetowe. Ale ona z uporem odsyłała pieniądze na konto nadawcy. Wprowadziła się z powrotem do mieszkania swojej matki. Toteż Adam zaczął realizować przelewy dla niedoszłej teściowej z prośbą o zachowanie poufności. Nic nie odpowiedziała, ale i pieniądze nigdy nie wracały na jego konto.

Był tak blisko, tego co kochał, a jednak tak okropnie daleko. To myśl o Annie i Niki trzymały go przy życiu. Mała płacząca tak głośno, że słyszał ją na ulicy. I jej matka. Zmęczona, niewyspana, pozostawiona sama sobie, a jednak tak piękna jak wtedy gdy ją poznał. Tylko myśl o nich trzymała go przy życiu….

Ile miesięcy minęło od tamtej przedświątecznej nocy? Jak teraz wygląda jego córka? Nie odwiedzał ich już tak często. Młoda przesypiała noce. Anna korzystała z tego czasu, żeby się zregenerować. Zazwyczaj w ich pokoju nie paliło się światło. Został sam…

Ocknął się czując niewyobrażalny wręcz smród. Czuł nacisk na klatke piersiową. Z jednej strony napawało go obrzydzeniem to gdzie się znalazł. Z drugiej strony wiedział, że musi się zakopać na tyle głęboko, żeby przypadkiem nie obudziło go wschodzące słońce. I wtedy przez moment wydawało mu się, że coś zobaczył.

Oczy otwierał bardziej z przyzwyczajenia niż z chęci zobaczenia czegokolwiek. Już się pogodził z tym, że nic nie widzi. Ślepota przyszła nagle. W połowie ucieczki przed łowcami. Miał wiele szczęścia w tym, że akurat ich zgubił. Niesamowitym jest jak bardzo ludzie przyzwyczajają się do wzroku. Jak bardzo na nim polegają. Nagle jego wzrok zniknął. I zdał sobie sprawę, że nie wie gdzie jest.

Być może to czym się stał w taki sposób zawalczyło o życie? Zakopał się w śmieciach i przetrwał świtu? Nie mógł znaleźć telefonu. Słuchawka BT uporczywie powtarzała, że nie znalazła żadnego aparatu do podłączenia się.

Próbował ślepotę leczyć mocą krwi. Cóż, w efekcie jego szczęka się zrosła i zniknęły nawet rany zadane przez łowców. Ale nadal nic nie wiedział. Aż do tego momentu. Teraz w ciemności zauważył karton po mleku leżący tuż przy jego twarzy. Szybko się wykopał i wytoczył z kontenera. Na rozrzuconej kupce śmieci majaczył czarny kształt.

Zaśmiał się w duchu przypominając sobie wszystkie te sceny w filmach, gdy ktoś oślepiony maca pustą przestrzeń wokół siebie szukając czegoś ważnego. Dokładnie tak musiał wyglądać, gdy przy kontenerze szukał swojego telefonu. Teraz widział go na kupce śmieci. Wyłączonego. Szybko go włączył i mocą krwi pobudził własne ciało do pracy. Nieco żałował, że ekrany opornościowe zostały zastąpione pojemnościowymi. Wcześniej liczyła się jedynie siła nacisku. A teraz… teraz ciepłota ciała i elektrolity na opuszkach mówiły do Siri “jestem człowiekiem, wpuść mnie do środka”.

Siri go wpuściła. Skrzynkę zaczęły bombardować sms informujące o nieodebranych połączeniach od jego kolegów. Cóż, oni z pewnością dostali informacje o tym, że jego telefon właśnie zalogował się do sieci. Technologia, technologia, technologia.

Wybrał opcję udostępnienia swojego położenia. Alejka w której był wyglądała na bezpieczną, ale nie wiedział jak szybko ktoś po niego przyjedzie. Być może będzie musiał zmienić miejscówkę. Wolał, żeby go nie zgubili. Zwłaszcza, że dopiero co odzyskany wzrok nie pozwalał jeszcze, żeby zobaczyć całą alejkę. Obraz na telefonie też się rozmywał.

W końcu napisał SMS:

Cytat:
Czy któryś z Was może po mnie przyjechać?
Wysłał do Lexa i Leva.


***

Westchnął. Był głodny. Był słaby. A jego wzrok zdawał się akomodować niezależnie od tego na czym wampir chciał się skupić. W końcu przysiadł w alejce.
Po pierwsze, gdy wampir pisał do swoich znajomych nie mogło umknąć jego uwadze, że wielu kontaktów brakuje w jego liście, pojawiły się za to inne?
Inną sprawą było jego ubranie… Adam wyglądał zupełnie jak Rayan Raynolds…
Tak, wtedy kiedy grał Deadpoola.
Problem jednak polegał na tym, że nie tego “dobrego” tylko chujowego z Wolverine Origins… w sumie Adam mógłby zagrać jeszcze raz te ostatnie sceny tego pozbawionego nadziei filmu. Jedyne co miał na sobie to strzępy nadpalonych spodni.
Krew krążąca w ciele pomagała, ale czuł zimno. Potrzebował szybko coś na siebie włożyć. A nie specjalnie chciał w tym celu grzebać w śmietniku. Zaczął skrzętnie sprawdzać kieszenie spodni. Może było tam jakieś znalezisko? Brak butów też nie napawał optymizmem.
- No i zostałeś pieprzonym Brucem Willisem ze Szklanej Pułapki. Ale on pewnie nie wiedział, że można być aż tak przystojnym - powiedział do siebie zachrypniętym głosem.
W głowie miał wspomnienie rozbitych szyb, które miały powstrzymać bosego policjanta.
Ale to go nie dotyczyło. Na razie nie miał zamiaru nigdzie iść. Postanowił poczekać na przyjazd któregoś z kumpli. Albo na pojawienie się jakiegoś amatora sikania przy kontenerach na śmieci.

Z jakiegoś powodu pomyślał, że ma czas. Czas na wszystko. Było to absurdalne w zaistniałej sytuacji, a jednak. Być może jego mózg nie pracował właściwie przez falujący wzrok?

Wyjął z kieszeni portfel. Rzadko z niego korzystał. Przestał przypominać siebie ze zdjęcia na dowodzie to i nie specjalnie się nim legitymował. Karty były już dawno dodane do płatności telefonem. Bardziej miał go jako przypominajkę. Ktoś się do niego dobrał. Wyjmował wszystkie karty, wizytówki i starał się dojść do tego czego brakuje. I ile. I co ważne, czy pojawiło się coś nowego, jak w telefonie.
Dowód był polepiony, nie tyle czymś konkretnym co po prostu w taki sposób jakby ktoś często miętosił go w dłoni i nigdy nie przecierał, definitywnie sam Adam tak go nie zostawił. Z racji iż sam wampir rzadko zaglądał do portfela trudno mu było tak na szybko, w powietrzu przy billboardzie i z wciąż kiepskim wzrokiem wyśledzić co się zmieniło dokładnie.

W drugiej kieszeni znalazł zęby. Przyglądał im się uważnie. Sam nie miał dwóch siódemek. Jedna usunięta przez próchnicę, a druga wyłamana w bójce. Pamiętał jak wyglądały oba te zęby. Zastanawiał się, czy te są raczej owocem bójki, czy profesjonalnego zabiegu. Ślady jakiejś czerwonej farby go rozpraszały. Dopiero po chwili, gdy przysunął się bliżej światła rzucanego przez przydrożną lampę zorientował się, że to ślady szminki.
Zęby oczywiście były używane, Adam nie był ekspertem jednak nawet on mógł domyślić się, że ich wiek był różny, można to było stwierdzić po stopniu starcia, plombach, uszkodzeniach. Musiały być profesjonalnie wyjęte bo większość z nich miała całe korzenie. Wszystkie wydawały się ludzkie, lub przynajmniej humanoidalne, znów Adam nie był tu ekspertem. A były różne, tak jak różni są ludzie i ich zęby. Niektóre wyglądały “wampirzo” ale czy tak właśnie nie wyglądają niektóre zęby gdy trzyma się je na dłoni?
Cóż, więcej nie ustali w takim miejscu. Wepchnął garść zębów do kieszeni.
Wyjął telefon. Jedna z rzeczy, które które miał w życiu poukładane to kontakty. Wszystkie miał wpisane z imienia i nazwiska. Bez głupich wpisów w stylu “Aniołek” “Kochanie moje <3” czy trywialnych “Mechanik”. Były tam imiona i nazwiska. Gdzieś sobie wmawiał, że tak chroni Annę. I matkę. Przejrzał powoli kontakt za kontaktem. W nadziei, że znajdzie coś nie pasującego do schematu, albo skojarzy kogoś, kto w oczywisty sposób zniknął.
Jakiekolwiek numery autentycznych “kontaktów” czy “łączników” którzy choćby w jakikolwiek (wedle wiedzy Adama) sposób byli powiązani z jego nienaturalną formą egzystencji zniknęły. Z drugiej strony działało to też na korzyść samego Adama, na zasadzie, że jeśli kogoś kogo nie podejrzewał brakowało, to znaczy, że był zamieszany w sposób w jaki Adam sam nie ogarniał. Z oczywistych “nowych” kontaktów była “Myszka”, “Głupek”, “Śmieszna”, “Nawiedzona”, “Melancholia”, “#Jedzenie!!!”*
Absurdem w tej sytuacji był fakt, że oślepieony i głodny wampir, który stracił noc swojego życia i któremu ktoś prześwietlił telefon wkurzał się. Ale wkurzał się nie na zaistniałą sytuację, tylko na fakt wpisania w jego doskonale uporządkowaną listę jakiejś Myszki.
- Noż kur… co za Myszka? Jakie Jedzenie?
Wszedł w ostatni kontakt, spodziewając się stacjonarnego numeru do pizzeri.
A potem wiedziony wzorem bohaterów Kac Vegas postanowił przejrzeć album ze zdjęciami. Jakież to materiały mu usunięto, a jakie dodano. Bał się znaleźć tam selfiki z nieznajomymi.
Gdy Adam wszedł w iphonową galerię...
Fakt iż jego własne zdjęcia wyglądały na zniknięte (choć może ocalały gdzieś na cloudzie) nawet nie przykuł uwagi jego obolałych, ledwo dających radę oczu. Adam miał setki zdjęć, selfie strzelanych chyba automatycznie co sekundę, rozmazanych i niewyraźnych jednak to co można było zauważyć, mroziło krew w żyłach.
Adam widział szczupłe blade ramię, dziecka, lub młodej kobiety, które bezsprzecznie trzyma telefon i które musiało należeć do autorki “albumu”. Wampir nie widział dokładnie twarzy, niemal nieustannie zasłaniała ją kiść białych włosów, chyba tlenionych emo-style a może była to peruka. dziewczyna, chyba nie miała na sobie koszulki co biorąc pod uwagę jej raczej dziecięcą urodę było nieprzyjemne samo w sobie. W tle widać było jakieś postacie, choć po jakimś pięćdziesiątym ujęciu Adam zauważył, że to nie tyle są postacie co ciała, bezgłowe ciała, a “mgła” która spowija trzeci plan to nic innego jak fontanna krwi sikająca z korpusów. Dla wygłodniałego wampira przeglądanie Albumu stało się w tym momencie niemożliwe.
Adam wybiórczo przejrzał godziny i daty zdjęć.
Wszystkie z wczoraj.
Kliknął w opis nad nową galerią. Jak w każdym dotychczasowym wypadku opisem była lokalizacja. Belgrad. Ale po wciśnięciu opisu powinien przejść do mapy miejsca w jakim zdjęcia były robione. Być może mógł na tej podstawie odtworzyć swoją “trasę”. Miał też dziwne przeświadczenie, że nawet gdyby znalazł głowy z wiszących korpusów, to brakowałoby im zębów.
Serwis lokalizacji wskazywał Belgrad a ponad to reszta nie miała za bardzo sensu. Ale Adam wiedział już co to oznacza: w całym mieście istniało tylko jedno miejsce gdzie gprs nawalał tak okrutnie - tunele w których rezydował jego własny Ojciec.
Zaklął pod nosem. Nie miał najmniejszej ochoty na pogadankę ze staruszkiem. Kim była dziewczynka? Dlaczego robiła sobie zdjęcia jego telefonem? Dlaczego upchała mu zęby po kieszeniach? Jak do cholery odblokowała jego telefon? Owszem, mogła nawalić tysiąc zdjęć bez zdjęcia blokady… ale kontaktów już by nie zedytowała. Jeżeli leżał martwy, to nie mogła posłużyć się jego palcem. Kodu nie znała. Cóż, telefon musiał wylądować na jego biurku podłączony do komputera. Musiał z niego wyciagnąć ile się da. Tymczasem sprawdził maile i wiadomości. Również w folderach, których nikt normalnie nie sprawdza, czyli “Wysłane”.
Adam z przerażeniem odkrył, że w przeciągu ostatnich 18 godzin zarejestrował się na dwudziestu sześciu serwisach porno i zużył w zasadzie cały swój limit gigabajtów na oglądanie filmów w hd…
- No to adres mailowy spalony - podsumował. Wiedział, że w tym momencie już nigdy nie uwolni się od spamu. Zwłaszcza, że większość stron była zlokalizowana poza Europą, gdzie żadne prawa o obrocie danymi osobowymi nie obowiązywały. Hulaj dusza… teraz będziemy powiększać ci penisa o siedem centymetrów trzy razy na dzień… gratulujemy jesteś milionowym klientem, wygrałeś Smocze Dildo.
Zacisnął zęby wchodząc w ustawienia płatności. Zanim sprawdził maila spodziewał się, że śledząc płatności telefonem zweryfikuje gdzie był i co kupował. Teraz wizja poznania tej wiedzy zaczęła go przerażać.
Adam… czy raczej jego telefon a dokładniej osoba która go używała przez ostatnie kilkadziesiąt godzin kupowała przede wszystkim porno. Poza środkami samego wampira, które dość szybko się zablokowały, do aplikacji Wallet było dodanych osiem “nowych” kart kredytowych. Gdy Adam sprawdził, znalazł zdjęcia tych kart również w swojej galerii. Każda na inne, lokalne nazwisko, każda wydana przez serbską placówkę. Zdjęć w galerii było sporo, najwyraźniej autor potrzebował kilku podejść by złapać ostrość, wszystkie karty były polepione czerwonymi odciskami palców.

Kolejne trzydzieści minut wampir poświęcił na usuwanie subskrypcji płatnych serwisów pornograficznych wpisanych w obciążenia stałe jego dwóch kart kredytowych. Cóż, miał w tej chwili jakieś -53 euro środków własnych. Pewnie część obciążeń jeszcze nie naliczyła się w bankach.

Potem analizował kolejne kwestie. W głowie założył, że tę część również wywinęła dziewczynka. Mimo jej nieludzkiego wyglądu myślał o niej w taki sposób. Zatem dziewczynka miała wiele kart. Wyrobienie karty to trzy do siedmiu dni. Ona miała je wszystkie. Czyżby karty ofiar? Dopisanie ich do aplikacji to procedura która jest dość dobrze zabezpieczona. Z banku przychodzi kod weryfikacyjny na telefon właściciela konta.
W trakcie przeglądania swojego telefonu Adam znalazł kilka smsów z kodami.
No właśnie. Dziewczynka musiała zadzwonić do banków, podać indywidualne hasła użytkowników, zmienić numer, na numer Adama. Skąd znała indywidualne hasła tych osób? Torturowała ich? Bezgłowe korpusy nie podają haseł. W głowie Nosferatu zaczynał budować się obraz przemyślnej i inteligentnej bestii. I zrobiła to, żeby… subskrybować porno… Ten fakt pasował do układanki jak wół do karety. Musiało być coś jeszcze…. Coś co przeoczył. Wrócił do przeglądarki, która pracowała w trybie “darmowego” internetu. Czyli w zasadzie działała umownie. Gdy zobaczył ilość otwartych w telefonie zakładek to zrezygnował. Na internecie z tak zwanego “lejka” nic nie zrobi. A musiał sprawdzić historię przeglądania.
Pośród nie tyle obscenicznych aktów, co po prostu chorych zdjęć jakie miał w swoich zasobach internet, Adam znalazł zakładkę, która nim znikła za sprawą automatycznego odświeżania, pokazywała fejsbukową stronę jego byłej, a na niej zdjęcie jego córeczki. Na następnej zakładce była strona Amazon gratulująca zakupu jakiejś zabawki i potwierdzająca wysłanie w przeciągu 24 godzin.

Rouse check
Kostnica
Porażka, Adam wpada w szał, głód osiągnął 5



Ścisnął mocniej telefon w dłoni. Zaczął węszyć niczym dzikie zwierzę. Wrzasnął, po czym wyprowadził kopnięcie spodem bosej stopy w kontener. Czerwień zalała jego i tak szalejący wzrok. Rozejrzał sie w prawo i w lewo. W okolicy byli ludzie. Czuł to wyraźnie. Z prawej chyba więcej. Puścił się biegiem wzdłuż alejki. Cały czas wciągał powietrze nosem. Na moment nawet zamknął oczy gdy zorientował się, że korzystanie ze wzroku nie ma wielkiego sensu. Odbił się z całych sił i skoczył na ścianę alejki. I dalej na dach. Wiedział, że tak najszybciej określi najbliższe źródło pożywienia. A potem spadnie na nie z nieba niczym wygłodniały jastrząb.

Na ułamek sekundy zatrzymał się na gzymsie. Poczuł krew. Nie miało znaczenia czyją. Była tam. Spokojnie przemierzała ulicę. Wykonał kolejny skok. I następny. Nie miał świadomości czasu. Gdyby miał, to wiedziałby, że nie minęła nawet minuta odkąd zerwał się z bezpiecznego miejsca za kontenerem.

Nie rozmyślał. Nie analizował. Skokiem wbił się w jakieś ciało, które nie było w stanie wytrzymać naporu pędzącego osiłka. Jeszcze zanim obaj upadli wbił swoje kły tuż nad obojczykiem ofiary.


Brutal Feed,
Normalnie Adam wybiera ile głodu zaspokaja takim atakiem ale ponieważ jest w szale zaspokaja całość. Uzupełnione 5 poziomów głodu zadaje 5 aggravated dmg + wcześniejsze obrażenia wynikające z ataku ugryzieniem..



W ciele ofiary działo się coś niesamowitego. Krew odpływała z niesamowitą prędkością z naczyń włosowatych, żył i aort. W kilka sekund ofiara została pozbawiona krwi. A Adam czuł pulsowanie serca w klatce. Uczucie spełnienia przypominające orgazm, choć o niebo lepsze, rozpychało jego umysł. Nie miał pojęcia co w zasadzie się zadziało. Z oczu powoli schodziła czerwona zasłona krwawego szału.
Adam wrócił do swoich zmysłów. Stał pod wiatą przystanku autobusowego, nikogo nie było w pobliżu, przynajmniej… nikogo żywego. Wampir pamiętał, że gdzieś tutaj mógł być monitoring, ale tym mógł się przecież zająć osobiście, potem. Na ławce obok niego leżało ciało dziewczyny, na ironię jakiejś gothki czy metalówy… zaraz…
Nie “jakiejś” tylko Rity, dziewczyny jednego z bikerów. W swoim czasie, Adamowi przyjdzie zastanowić się nad tym co zrobił,
teraz to nie był ten czas.
Oddychał głęboko. Starał się uspokoić. Wiedział co się stało w jej ciele. Na zewnątrz tego nie było widać, ale w środku większość organów wewnętrznych była zmasakrowana. Uniósł do twarzy telefon. Nadal ściskał go kurczowo. Postanowił zadzwonić do Leva i zapytać, czy jeszcze dużo czasu zejdzie mu zanim dojedzie.
Lew wysłał sms:
Cytat:
“Zaraz będę”
Adam usiadł obok zwłok Rity. Dziewczynę posadził i owinął się jej ramieniem. Wyglądali teraz jak para dziwaków, prawdopodobnie naćpanych, albo pijanych.

Cytat:
„Czekam na przystanku.”
Napisał i wcisnął telefon do kieszeni pełnej zębów.

***


Wampir wraz ze swoją “dziewczyną” przesiedział postoje trzech nocnych autobusów. Z każdą upływającą minutą szansa, że nie wyłapała go jakaś kamera tudzież ciekawska para oczu (w kooperacji z parą rąk zbrojną w smartfona) stawała się coraz bardziej zbliżona do tej wygrania głównej nagrody w lotka…
Aż kiedy już niemal cała nadzieja uleciała z mężczyzny, na przystanku nieprzepisowo zatrzymała się czerwona Łada
Z otwartego okna wystawał zimny łokieć
Lwa.

[/indent]
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 31-03-2019, 18:09   #52
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Lew już zblizając się do przystanku autobusowego miał złe przeczucia.

(50 metrów)

[media]https://emmageorgiou.files.wordpress.com/2012/10/115.jpg[/media]
Z oddali wyglądało to tak, że pod wiatą siedziała jakaś parka. Jednak im bliżej Lew był tym więcej detali widział.

(30 metrów)

Ktoś, w samych spodniach, podarty, brudny, popalony, paskudny, do tego duży, no dobra, to mógł być Adam, siedział przykulony z pochyloną głową i przyciskał do siebie jakąś laskę, metalkę chyba.
Pierwsze co uderzyło Lwa to jaka żywa dziewczyna tuliła by się do Adama?

(20 metrów)

No tak, pewnie nie była żywa…

(10 metrów)

Ano nie była, Lew mógł dostrzec jej “zwiędłość”

- Adam, kurwa! - rzucił Lew hamując starą Ladą przed parką - Myślałem że cię zabili, znalazłem twoje popalone ubrania w zaułku. Pakuj się do wozu i musimy pogadać, posrało się. Koleżanka jedzie z nami? - dodał, a na jego ustach widniał uśmiech. Lew był wyraźnie szczęśliwy że Adam znalazł się cały, zdrowy i… nieżywy.
Wzrok nosferatu zdawał się być jakiś nieobecny.
- Tak. Jedzie z nami. Musimy ukryć jej zwłoki. - Powiedział jakimś takim nie pasującym do niego tonem Adam. Po czym podniósł się przytrzymując wiotką dziewczynę.
Lew bez większych problemów rozpoznał Ritę, dziewczynę jednego z chłopaków. Tą samą z którą miał spotkać się Lex i która ponoć kumplowała się z jedną z ofiar - jak się okazało nieświadomą ghulicą Alice…
- Fuck! - wyrzucił w odpowiedzi jedyne znane z angielskiego słowo - Ładuj ją do tyłu.
Tak też zrobił. Wiedział, że przystanek był monitorowany. Był to sposób na wyłapywanie wandali. Zapakowanie teraz dziewczyny do bagażnika mogłoby kogoś za bardzo zainteresować. Ba, on nawet zapiął jej pasy, po czym usiadł na siedzeniu pasażera.
- Wiesz, lepiej bym tego nie ujął. Fuck jak ja pierdolę
Lew poczekał aż wampir również przepisowo się zapnie pasami i ruszył Ladą z terkotem.
Po zapięciu pasów Adam wyjął komórkę i wszedł w udostępnianie lokalizacji. Mógł już cofnąć uprawnienia kolegom. I mógł też sprawdzić, czy nie był tam dodany ktoś jeszcze.
- Jak długo mnie nie było? - zapytał w końcu kierowcę.
- Dobę, zdążyliśmy się z Lexem mocno zestresować. Byłem w kanałach pogadać z twoim papciem i mam dziwne wrażenie że odszedł z tego świata. Permanentnie. - odpowiedział - Ponoć na nosferatu poluje jakaś “Wielka Biała Mysz” czy inny gryzoń.
- Mysz? Myszka? Hmm. - Adam zdawał sie jakby nagle rozpogodzić. - To ciekawe. A to co wspomniałeś o Arturze, to chyba jedyny pozytyw dzisiejszego wieczoru. Wiesz, obudziłem się w koszu na śmieci i nie wiem jak długo tam spałem.
Adam w telefonie szukał zdjęć. Pamiętał jedno ze sporym kawałkiem twarzy, które chciał teraz znaleźć i podsunąć koledze. W końcu znalazł.
- Patrz na drogę! Ale w wolnej chwili zerknij na to. Myślisz, że to Wielka Biała Mysz?
Lew mógł zobaczyć nagie blade ramię, należące do jakiejś młodej dziewczyny albo może nawet dziecka. Kolor nie był naturalny dla kogoś żywego, z drugiej strony zdjęcie było nieźle prześwietlone i do tego rozmazane. Centralną część, gdzie powinna znajdować się twarz, przesłaniała burza białych włosów. Postać chyba nie miała nic na sobie, wyglądało to dość dziwnie dla kogoś kto nie gustował w dzieciach czytaj 99% żywych jak i umarłych. W odróżnieniu od osoby jaką widział w kanałach Lew, ta tutaj wydawała się “młodsza” no i właśnie: bardziej dziecięca niż kobieca. Wampirzyca w kanałach była też zwiewnie, ale jednak ubrana. Z drugiej jednak strony, była tak samo blada i też była dziwna.
- Laska którą spotkałem w kanałach była starsza, ale skóra się zgadza, włosy też. Może efekt jakieś umiejętności? Może to i ona.- zamyślił się Lew, skręcając w ulicę która prowadziła poza dzielnicę, a dalej na drogę poza miasto - Zakopiemy ją w lesie, czy masz lepszy pomysł?
Nosferatu schował telefon.
- Kurwa, nie mam żadnego pomysłu. Ostatnio nic co sobie wymyśle nie idzie tak jak sobie ułożyłem. Nie wiem… może to matka i córka? Muszę pogrzebać trochę, żeby to poskładać. Chyba chcą mnie w coś wrobić. A ja jeszcze nie wiem w co. Ale zanim się ogarnąłem, to pozwoliłem sobie zamordować laskę jednego z naszych. Kurwa, kurwa, kurwa! - Adam w złości uderzył w tapicerkę Łady.
- Masz rację. Żeby było śmieszniej ta laska jest koleżanką jednej z zamordowanych w ostatnich dniach kobiet. Tych o których było w wiadomościach. Tych których morderstwa kazał nam rozwiązać szeryf, a dał nam na to 3 doby. Więc do jutra. - dodał Lew. - Była naszym jedynym w miarę świeżym tropem.
- No to zajebiście - ręce Adama opadły. Potem złapał się za nos i zamknął oczy. Próbował coś wymyślić.
- Zakopmy ją i jak najszybciej wróćmy do domu. Muszę mieć neta i kompa. I muszę się wykąpać, bo walę szczynami i zgniłym jedzeniem.
- Musimy znaleźć dobre miejsce, jak ją zakopiemy byle gdzie to ktoś ją szybko znajdzie. Musi mieć czas na zgnicie… - Lew się zastanowił - Albo możemy ją dociążyć i wrzucić do jeziora.
- Tak, to jest to! Poleży w wodzie do jutra, a potem co nas to będzie obchodzić jak nam ten szeryf nalot zrobi, nie? - Adam zastukał nerwowo palcami o tapicerkę. Lew faktycznie nie pamiętał go tak rozdrażnionego i z taką huśtawką nastrojów.
- Tak z ciekawości… Ty ją wyssałeś?
- Taa. Do sucha. Jak świeżutką cytrynkę. Ja pierdole… pewnie nawet nie zdążyła paść na ziemię gdy już była martwa. Widzisz… ta mysz, Myszka, czy jej córka… no, dość mocno mnie wkurzyła.
Nosferatu zasłonił twarz rękami. Przełknął w gardle.
- W każdym razie Rita umarła w cierpieniach. Wiem to… czułem to. Czułem jak jej organy wewnętrzne zapadają się w sobie pozbawione krwi. W zasadzie myślę, że może zgnić szybciej niż normalny trup. -
Adam mówił chaotycznie. Zupełnie jak nie on. Do tego cały czas wodził rękami to po tapicerce, to po swoich spodniach. To znów drapał się po twarzy.
- Przykro mi. Ja też… straciłem wczoraj kontrolę. Dopadłem jakiś trzech dupków, byłem święcie przekonany że to oni cię tak urządzili. Akurat gwałcili jaką laskę i coś… We mnie pękło. Dwaj pierwsi zginęli w miarę szybko, ale ten ostatni… ja go kurwa rozsmarowałem na ścianie. Jego klata wyglądała jak mięso mielone. - Lew odetchnąłby gdyby wciąż oddychał. Albo pamiętał by to robić. - Mniejsza z tym. Zajmijmy się tym, potem wszystko poskładamy do kupy.
Adam się uspokoił. Patrzył teraz w mrok za oknem.
- W mieście są łowcy. Czekali na mnie z pochodniami. Jednego wyrwałem, żeby przesłuchać. Potem… potem obudziłem się w śmietniku. Ślepy jak nowonarodzony szczeniak. I zacząłem grzebać. Ktoś moim telefonem robił fotki - Nosferatu praktycznie się nie ruszał. Mówił teraz tak spokojnie, że można było odnieść wrażenie, że jest kimś innym. - Do portfela z aplikacji dodał mi kilka nowych kart. Zużył cały transfer w komórce na porno w wysokiej rozdzielczości. Zasubskrybował 28 serwisów pornograficznych czyszcząc moje konto bankowe. - Twarz wampira na moment niemal skamieniała. - i kupił prezent. Pluszową maskotkę. Nadał ją…. mojej córeczce.
Dolna szczęka Adama zadrżała na samą myśl o tym wszystkim. A Lew dowiedział się, że wampir ma córkę. W zasadzie nigdy wcześniej o tym nie opowiadał.
Lew zamilkł. Nie był wstanie sobie nawet wyobrazić przez co przechodził jego przyjaciel i czuł że nie było niczego co mógł powiedzieć by mu ulżyć. Skupił się zamiast tego na drodze.
- W końcu wpadłem w szał. - Adam kontynuował po kilku minutach ciszy.
- Tego było za dużo. Bestia była zbyt głodna. Pech chciał, że padło na Ritę.

***

Lev, Adam i Rita - 50 kilometrów dalej.


Kainici starali się zachować maksymalną poufność, gdy tylko wjechali w leśną drogę Lev wyłączył światła i włączył swoje własne czerwone oczy, tym sposobem łada powoli jechała przez zarośla zupełnie incognito. Gangrel wiedział, kojarzył, że “gdzieś tutaj musi być jezioro” Łada oczywiście nie miała nawigacji a gprs w telefonach wampirów odmawiały posłuszeństwa. Serbia to była europa, choć do europy trochę jej czasem brakowało, na przykład kiedy na zadupiu trzeba było mieć porządny zasięg neta z fona.
Lev wypatrzył jednak w oddali charakterystyczne pałki wodne, któtre zapowiadały jakąś wodę.
Nareszcie.
Kainici wysiedli z pojazdu, rozejrzeli się jeszcze raz uważnie.

Wits+awareness dla Adama i Lwa, w obu przypadkach
Adam:
5k10Kostnica
Cztery sukcesy
Lev, rouse check dla zwiększenia za sprawą bloodsurge puli o jedną kość do 6k10
Kostnica
Porażka głód zwiększa się do 2
Rzut 6 k10:
Lew:
Kostnica
Osiem sukcesów… (chyba dobrze policzyłem)


Adam dobrze się rozejrzał, słyszał sowę, jakieś zwierzaki, może lisa, dobrze wsłuchał się w otoczenie, wyglądało na to że są sami i jest ok

Lew… Lwu aż w brzuchu coś się poruszyło i poczuł się jakby stał nagi na stadionie przed kilkutysięczną widownią. On, Adam, łada i znajdująca się w niej Rita, wszyscy byli otoczeni przez sporą grupę, Lew po prostu to wiedział.

- Adam. Ktoś na obserwuje. Dużo ktosiów. - powiedział cicho i ze zdenerwowaniem patrzył w każdy mniejszy i większy cień, starając się znaleźć obserwatorów.

- Jesteś pewien? Ja nikogo nie odnotowałem - nosferatu sięgnął po telefon i uruchomił latarkę. Powiódł nią po okolicy
[media]https://1.bp.blogspot.com/-VZvLsgB0GZw/XJy0c-HuvyI/AAAAAAAAihw/7OHgtov0SXsmSoNayaBsIG3s6f6EmQZhQCLcBGAs/s1600/cklopakinieplacza1.jpg[/media]
- Szukasz czegoś brzydalu? Może ci w czymś pomóc? - Odezwał się środkowy mężczyzna. Adam naliczył w sumie sześć osób, Lew jeszcze trzy inne. Ci których było widać z facjaty, na ile można było to ocenić, wyglądali względnie “naturalnie” oczywiście zależało to od tego co ktoś poczytywał za naturalność. Ogólnie, nie było żadnych bezpośrednich powodów, by uznać ich za nienaturalnych, co przecież można było też powiedzieć o Lwie i nawet do pewnego stopnie Adamie…. Choć może nie teraz. Sam jednak fakt, że ktoś był czy też nie “naturalny” czy “nienaturalny” nie przekładało się na to czy jest “normalny”, “szalony”, czy “popierdolony”
Adam podrapał się po żuchwie. Spojrzał na Lewa. W sumie cieszył się, że jeszcze nie wyciągnęli Rity. W głowie kontemplował jak wielkiego pecha trzeba mieć, żeby przejechać ze zwłokami pięćdziesiąt kilometrów i znaleźć podstarzały boysband. Co mogli robić w nocy bez świateł na brzegu rezerwatu przyrody? Orgia? Spojrzał jeszcze raz na mężczyzn. Czy ten chudy blondyn z loczkami był kobietą? Nie no Adam nie był super przystojny, no ale bez przesady…
- My na grzyby - powiedział w końcu nosferatu.
Zastanawiał się, czy to na ich twarzach to krew? Pewnie tak. W jego głowie brzęczała myśl “ależ zajebista noc”
Jedna osoba, ktoś kto znajdował się za Adamem i Lexem czyli prawdopodobnie w samym bajorku, parsknęła na odpowiedź Nosferata.
- A już się kurwa bałem, że na ryby - odpowiedział “blond piękniś” - jebani wegetarianie co? Tu jest… był dom wczasowy, tu i jeszcze trzysta metrów w każdą stronę. I nie potrzebujemy tu waszych problemów, pakować się i wypierdalać.
Adam pokiwał głową i powoli ruszył w kierunku samochodu.
Wyglądało na to, że nikt ich nie zatrzyma.
Lew natomiast się nie poruszył, jakby coś komplementował. Wyglądało na to że początkowy stres mu przeszedł.
- Hipotetycznie... Ale tak zupełnie hipotetycznie, jakbym musiał zutylizować worek z 50 kilogramami suszonego mięsa… Panowie nie mają pojęcia gdzie mógłbym to bezpiecznie zrobić? - zadał pytanie, starając się nadać swojemu głosowi uprzejmy ton - Nie chce mi się dymać z bagażem na powrót do miasta. - równocześnie starał się wyczuć humor szefa grupy.
Wszyscy tutaj byli cholerykami, to Lew wiedział na pewno. Grupa roześmiała się, wydawało się nawet, że nie jest ich dziesięciu ale nawet więcej, a może to echo?
- To co należy do miasta zostaje w mieście, cwaniaku. - Blondas się uśmiechnął - no już - sposępniał - wypierdalać mieszczuchy.
Lew westchnął ostatni raz.
- To chujowo. - i obrócił się na pięcie by zapakować się do wozu. Spojrzał ostatni raz na szefa grupy i każdego z jego podkomendnych by zapamiętać ich twarze. - Owocnego wieczoru panowie. - dodał odpalając silnik.
Lew ruszył ładą w ciemny las. Znów pomocny miał okazać się jego “nocny wzrok” zanim jednak wampir zdążył go “włączyć” w sopiwającym samochód mroku rozbłysło czerwoną poświatą wiele par oczu. Lew nie miał już jednak okazji im się przyjrzeć, obcy cofnęli się w las, gdy tylko wampir rozświetlił własny wzrok. Nic nie zatrzymywało Łady.

- Wracamy do domu. Wniesiemy Ritę do środka przez kanał. Może nawet ją ukryjemy w mieście. - Adam rozmyślał na głos.
- Muszę jeszcze napisać anonima do parafii, że jakieś dziwne typki biegają po lesie. - Dodał.
- Zostawmy ją zwyczajnie w kanałach, tyle że głębiej. Nie będzie nam cuchnąć, a tam jest taki labirynt że nikt jej nie znajdzie. - odparł Lew jadąc ostrożnie leśną drogą - Anonima nie pisz, poczekamy aż misiaczki staną stopą choćby kurwa na przedmieściu i zobaczymy czy są tacy twardzi bez przewagi 10 do 1. Od biedy ich krew przyda się bardziej nam niż świętuszkom.
- Tak, też o tym myślałem. Ale najpierw muszę posiedzieć chwilę przed klawiaturą. Mam do wyczyszczenia monitoring, a potem muszę zająć się telefonem. No i szeryf… Słyszałeś o metodzie zraszacza
- Nie?
- Algorytm geolokalizacji wykorzystywany w kryminalistyce. Mówiłeś, że ile było tych morderstw? Im więcej tym lepiej. Znaczy nie koniecznie dla ofiar, ale dla nas lepiej. Założenie jest takie, że morderca atakuje tak daleko jak może dojechać, ale daleko od swojej siedziby. Jak krople wody ze zraszacza. Lecą daleko, ale przy samym zraszaczu nie opadają, bo ciśnienie jest zbyt wysokie. W wielkiej brytanii dzięki temu wyłowili gwałciciela, który działał na powierzchni siedmiu tysięcy kilometrów kwadratowych. - Wykładał Adam. Jakby zapominając, że siedzą za nim zwłoki.
- Nanosisz na mapę chmurę punktów i zawężasz lokacje w której ukrywa się typek. Może do dzielnicy. Może do pojedynczej kamienicy? Się zobaczy.
Lew potakiwał głową, co prawda coś tam z wywodu Adama rozumiał, że niby na własne podwórko się nie robi, ale za daleko jechać to za duża fatyga, ale wiele słów które ten wykorzystał były zwyczajnie zbyt trudne dla osoby z niepełnym wykształceniem średnim.
- To dobry pomysł. Można jeszcze sprawdzić czy te ofiary nie miały białaczki, bo jedna z nich na nią chorowała. Może pozostałe też to łączy?
- Musiałbym ustalić czy mieszkały w Belgradzie. Potem trzeba by było włamać się do szpitala. Niestety Serbia nie posiada zintegrowanej medycznej bazy danych. Jeśli to przyjezdne, to minie cała noc zanim to ustalę. Jeśli to lokalne dziewczyny, to powinno mi zejść w kilka kwadransów. Czemu białaczka? Podejrzewamy, że zabójcą jest wampir, tak?
- Tak. Właśnie dlatego szeryf nas odwiedził. Twierdzi że to nasz problem.
- Ja pierdolę. Może podwieziemy mu Ritę i powiemy, że to jego problem? Porażająca logika. Powiedz chociaż, ten szeryf ma paskudną mordę?
- Nie, ale ma nierówno pod sufitem. - wzruszył ramionami Lew - A no i jest jakaś laska, Cynthia, wampirzyca. Ponoć ma nam pomóc, ale jej nie ufam. Lex z nią teraz jest.
Adam pokręcił głową jakby z niedowierzaniem
- Czyli wychodzi na to, że wszystkie pijawki to przystojniacy. Jawna niesprawiedliwość dziejowa. Do tego laska w domu, a ja nieogolony.
Lew wzruszył ramionami.
- Chciała u nas nocować, jak chcesz to jedyne wolne łóżko może być twoim łóżkiem. Ah i ponoć ktoś jej leże zaatakował za dnia czy coś takiego, więc nie zdziwiłbym się gdyby więcej gówna zaczęło się kręcić koło nas. - Lew oderwał na krótki moment wzrok od drogi i zerknął na Adama - Jakbyśmy tego potrzebowali.
- Zapamiętaj przyjacielu, to pic na wodę, że nieszczęścia chodzą parami. One chodzą całymi gromadami.

***

Przy wjeździe do miasta Lew zorientował się, że zaczyna brakować paliwa, wizyta na stacji była obowiązkowa jeśli nie chcieli nosić Rity na plecach.
- Paliwo nam się kończy. - poinformował Adama - wygrzeb jej gotówkę, dotankujemy gdzieś po drodze. - to powiedziawszy zaczął wyglądać jakiejś stacji benzynowej. Najlepiej takiej na której nie było kamer, albo było ich możliwie mało, nawet jest oznaczałoby większą opłatę. W końcu nie on płacił.

Adam podał wszystkie znalezione przy dziewczynie pieniądze. Była też karta, ale wolał z niej jeszcze nie korzystać.
Lew przechwycił gotówkę i w końcu zatrzymał się na jednej ze stacji, jako absolutne minimum wybierając samoobsługową. Tylko tego mu brakowało żeby ktoś im o tej porze przez szyby zaglądał do wnętrza pojazdu.
Wszystko szło dobrze. Nikogo nie było w pobliżu, Lew zaparkował, wyszedł z auta zaczął tankować. Zaczął wrzucać pieniądze kiedy usłyszał ryk silnika.
[media]https://image.shutterstock.com/image-photo/high-power-motorcycle-chopper-man-260nw-647007121.jpg[/media]
Motocyklista zatrzymał się na środku drogi prowadzącej do miasta, w zupełnej pogardzie dla przepisów ruchu, nie skręcał na stację, po prostu stał.
Lew dokończył wrzucać monety, zapłacił i spojrzał na motocyklistę.
- Ludzie się śpieszą, bądź panie uprzejmy i zjedź na bok. - zawołał głośno.
Motocyklista przekrzywił zakrytą kaskiem głowę, uniósł dłoń i uchylił szybkę, tylko na tyle by słychać było jego głos.
- A ty? Spieszysz się? - to nie był męski głos.
Siedzący w aucie Adam pożałował, ze nie ma bluzy z kapturem. Odchylił się nieco w nadziei, że cień skryje jego twarz.
- Wszyscy się śpieszą, noc jest krótka, a spraw do załatwienia wiele. W szczególności kiedy po okolicy grasuje mordujący kobiety psychol. Warto załatwiać sprawy szybko i wracać do łóżka. - odparł wampir.
- Oby tylko starczyło czasu - kobieta zaczęła ruszać swój motor na prostą - do świtu! - rzuciła jeszcze za siebie nim przyśpieszyła i zniknęła w kierunku przeciwnym do miasta.
Lew wzruszył ramionami i zapakował się do Łady. Samochód znów potrzebował dwóch prób aby odpalić, ale w końcu ruszyli.
- Adam, prześledź tą laskę na monitoringu jak wrócimy. Mam złe przeczucia.
- Czy ty czasem nie unikałeś monitoringu? - powiedział nosferatu, po czym sprawdził dokładną godzinę. Była jakaś szansa, że zlokalizuje motocykl na którymś z okolicznych skrzyżowań, jeżeli dokładnie określi czas.
- Ja może tak, ale ten motocykl jest charakterystyczny, pewnie coś go złapało po drodze. - Lew wzruszył ramionami i przyspieszył - Kurwa, mam złe przeczucia. Na do widzenia rzuciła coś w stylu “Do świtu.” Jakby wiedziała że wtedy jest najciężej… Wstać.
- Kurwa - zaczął elokwentnie nosferatu - mogę mieć namierzany telefon.
- To mój i Lexa pewnie też. - Lew skontaktował - Będziemy musieli sobie wysyłać wiadomości tresowanymi gołębiami… Albo szczurami. Potrafisz to robić?
- Nie. Wolę maile. A z tego co mówiłeś wcześniej, to ten który zajmował się tym u starych wampirów teraz gryzie ziemię.
- Ta. Otwiera to niszę dla nas, nie?
- Taa… ty będziesz tresować gołębie, a ja ze swoją aparycją zachęcę wampiry, żeby przekazały nam swoją korespondencję. - Adam wyłączył telefon. Pewnie jego prześladowcy to nie powstrzyma, ale może choć spowolni.
Teraz kiedy się przyjrzał, power button telefonu był innego koloru co reszta obudowy, zupełnie jakby należał do tego samego modelu tylko w innej barwie.
- Tia. - Lew wydłubał z kieszeni telefon i podał go Adamowi - Wyślij Lexowi wiadomość żeby wyłączył telefon. I zrób to z moim.
Adam zaczął pisać wiadomość, do Lexa… po czym przerwał i wyłączył telefon.
- Jeśli mu napisze, że wiemy o namierzaniu, to ktoś się kapnie. Przy założeniu, że ktoś monitoruje telefony.
Popatrzył jeszcze na wymieniony przycisk. W sumie mógł to być kawałek zęba i nie byłoby tak wesoło.

Kainici już bez dalszych komplikacji dojechali w pobliże miejsca, gdzie Lew ostatnim razem wszedł do belgradzkiego “podświata”. Adam oczywiście znał to konkretne wejście jeszcze ze swojego śmiertelnego życia. Jako rodowity mieszkaniec, który “kręcił się trochę po mieście” wiedział o miejscach złych i gorszych. Mężczyźni wspólnie przetaszczyli ciało i po kilku minutach znajdowali się już pod poziomem ulicy.
Lew skierował Adama dalej w głąb kanałów.
- Musimy ją gdzieś dalej zanieść, tak płytko jakieś pojebane nastolatki mogą ją znaleźć, ale nie za głęboko. Nie chcę znowu spotykać tej całej Wielkiej Myszy. I może ją zasypiemy jakąś glebą czy czymś.
Adam wziął dziewczynę na plecy i ruszył. Mimo tego, że był dwukrotnie cięższy niż martwa gotka, to miał pewien problem. Ciało było wiotkie. Ruszył w głąb. W pewnym momencie zatrzymał się.
- Eee masz może latarkę? Bo wyłączyłem telefon a nie bardzo mam ochotę łazić tu w ciemności. Może zabierzemy ją do domu i posprzątamy jutro? - rzucił nieśmiało nosferatu.
- Trochę głębiej ją wpakujmy. Ja widzę dobrze, więc ostrzegę cię gdybyś miał wdepnąć w gówno. - odparł i pomógł koledze nieść zwłoki - W zasadzie jeśli chcesz to resztą mogę zająć się sam.
- Nie będziesz sprzątał sam mojego syfu. - Obruszył się Adam i ruszył do przodu nie zważając na to, że niewiele widział.

Wits+awareness dla Adama i Lwa, w obu przypadkach 5k10
Adam: Kostnica
3 sukcesy
Lew: Kostnica
2 sukcesy


Jedynymi istotami których obecności para wampirów była pewna to hordy szczurów. Czułe zmysły nieumarłych nie ostrzegały przed żadnym zagrożeniem. Para zeszła jeszcze niżej, do głębszych, starszych i bardziej zapuszczonych ścieków.
- Dobrze się składa, zwierzaki zjedzą resztki. Do końca tygodnia zostaną same kości - zauważył Lew i rozejrzał się za jakimś wgłębieniem w które można by było wpakować Ritę i czymś co można by było na nią narzucić. Naturalnie cały czas korzystał ze swojego “Nocnego widzenia”, bez którego byłby równie ślepy jak towarzyszący mu Adam.
Ciągłe popiskiwania szczurów irytowały Nosferatu.
- Na ile to pewne, że stary kopnął w kalendarz? - zapytał w końcu układając zwłoki pod ścianą.
- Tak mi się wydaje, zszedłem do kanałów i zamiast niego znalazłem blado-skórą laskę, która zaprowadziła mnie do czyjegoś totalnie zdemolowanego leża. Pewnie twojego papci. No chyba że Artur lubi udawać kobiety, nie mi to oceniać.
- Kurwa. Czyli nie widziałeś zwłok i nie usłyszałeś tego od nikogo z tej całej Camarilli? - Adam przysiadł obok wciąż milczącej Rity zostawiając bose stopy w strumyczku przepływającym środkiem kanału.
- Nie, ale dowiedziałem się że ta Wielka Biała Mysz poluje na nosferatu. Ta kobieta którą spotkałem pierdolnęła mi jakimiś tajemniczymi tekstami o “jednej białej myszy w tłumie szczurów” czy coś takiego. - wyjaśnił Lev - Więc to pewnie była ona, a jak przy tym jesteśmy… Pakujmy trupa i spierdalajmy stąd. Ostatnio puściła mnie luzem, ale nie chciałbym z nią walczyć. Jej krew… Była tak absurdalnie wyzuta z jakiegokolwiek humoru, jakby jej nie było.
- Masz rację, nie ma co rozkminiać. Spróbujmy tutaj. - Adam zaczął macać ścianę w poszukiwaniu kilku obluzowanych cegieł. Miał nadzieje czymś przysypać dziewczynę. Kawałek dalej leżała jakaś belka w hałdzie naniesionego szlamem piachu. Trzeba było to tylko przerzucić na zwłoki gotki. Tak, żeby gdy ktoś przypadkiem się zapusci w to miejsce wziął ją za porzucone śmieci, albo zwał gruzu.
Wyglądało na to, że to mogło się udać.
Lew poprowadził Adama wraz z Ritą do zagłębienia w tunelu i wspólnymi siłami upchali w nim kobietę. Wampir zebrał kilka desek którymi przyrzucił ciało kobiety. Ocenił swoją pracę. Raczej nikt jej szybko nie znajdzie. A nawet jeśli to szury wyżrą mięso z ciała kobiety, tak że za kilka dni będzie nie do zidentyfikowania.
- Jeśli istnieje coś poza tym światem… Życzę ci aby było lepiej niż tutaj. - gangrel powiedział do trupa - Idziemy? - zwrócił się do Adama.
- Przepraszam mała - powiedział Adam do kupki śmieci i ruszyli do knajpy.
 
Zaalaos jest offline  
Stary 07-04-2019, 22:40   #53
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


20 metrów kwadratowych. Gdyby to było Makau, najgęściej zagęszczona chińska prowincja, na jednym metrze byłoby czyjeś ramię.
To nie było Makau...

[MEDIA]http://thesantaclara.org/wp-content/uploads/2014/04/dont-bring-sand.jpg[/MEDIA]

Ludzie byli wszędzie, dwie dziewczyny całowały się w dużej lodówce (nie aż tak dużej by zmieściła się tam para nawet bardzo szczupłych dziewoj ale co tam), Okno było uszczelnione plecami czterech chłopaków siedzących na parapecie oraz pupami czterech dam siedzących im na barana. Lex był przekonany, że gdyby tylko ktoś chciał, mógłby dokładnie spenetrować każdą jego kieszeń kiedy to starał się przecisnąć przez ścianę ludzi, Cynthia z kolei miała pewność, że jakaś dłoń mogłaby dotknąć każdy zakamarek jej zimnego ciała.
Gdyby oczywiście tubylcy byli zainteresowani takimi rzeczami.
Była impreza! I tylko to się liczyło.
- Leeex!! - Taj machała w stronę wampira czyimś butem wychylając się zza krawędzi stolika który trzymało nad głowami kilku kolesi a na którym siedziało jeszcze paru.
Zapewne za sprawą jakiejś yogińskiej sztuczki, wyuczonych w rodzinnym Kaszmirze, czy tam innym Pakistanie, Taj przepchnęła się w stronę wampira.
- No to dotarłeś! - wzrok dziewczyny dawał do zrozumienia, że nie jest pijana, ale że nie uśnie ani dzisiaj, ani jutro, ani później. - Studentka przeniosła wzrok na Cynthie
- Cześć jestem Taj, co studiujesz?

Ta bezpośredniość wyraźnie sprawiała wampirzycy dyskomfort, jak i cała sytuacja. Wokół niej skakało żarcie - jak w jakiejś upiornej wizji po LSD. I to żarcie aż prosiło się żeby je skosztować... a jedno nawet chciało z nią porozmawiać.
Cynthia potrząsnęła lekko głową, jakby odrzucając niewygodne skojarzenia, po czym uśmiechnęła się słodko.
- Dziś... studiuję wódkę... choć miałam też zajęcia z ginu... i ćwiczenia z browarka - powiedziała, śmiejąc się przy tym trochę za bardzo i za głośno.
Taj zaśmiała się, bez mrugnięcia okiem - zupełnie jak para wampirów, choć z innych powodów.
- Tak, mamy za sobą parę ostrych kolokwiów. - Lex grał również lekko podchmielonego. - Ale bylibyśmy świniami, gdybyśmy nie podzielili się skryptami. - Kilka rakij, dwa sześciopaki Jelena i Balantines spoczęły w torbach na podłodze.
Uwaga Taj, która najwyraźniej była tutaj mistrzynią ceremonii skupiła się na “ofierze”. Studentka nabożnie pochyliła się nad alkoholem i z prędkością półautomatu zaczęła wyrzucać butelki w powietrze za siebie.
Żadna nie doleciała na podłogę.
Dziewczyna przezornie zachowała kilka(naście) trunków na podłodze oraz parę we własnych dłoniach.
- No to czym chata bogata jak to mówią! - Wyszczerzyła się zawadiacko do Lexa po czym zniknęła w tłumie.
Normalnie jak Nosferatu.

Cynthia rozejrzała się niepewnie. Jeszcze nigdy nie polowała w takich warunkach...
- Ja... chyba wyjdę... może kogoś... znajdę... - odezwała się głośno do ucha Lexa, by przebić się przez ogólną wrzawę.
Gdy to mówiła coś poruszyło się przy kroczu Lexa, nie była to bynajmniej czyjaś ręka czy coś innego lecz jego własny telefon.
Cytat:
Napisał Adam
“Czy któryś z Was może po mnie przyjechać?”
Telefon nosferatu miał włączoną opcję “znajdź”, a lokalizacja wskazywała na okolicę dosłownie kilka minut od bloku w którym właśnie imprezowali.
- Kurwa, nareszcie - wyrwało się wampirowi i jakiś ciężar spadł mu z piersi. Zaginiecie Nosferata cały czas było cierniem w dupie odrywającym myśli od innych rzeczy. Nie tylko dlatego, że byli przez to udupieni informacyjnie i choćby zwykłe zweryfikowanie pani Vardalos stawało się mordęga. To był po prostu jeden z nich, jak rodzina.
- Adam dał w końcu znak ży… - urwał kierując te słowa do Cynthii. Znak życia nie był zbyt trafnym określeniem względem Nosferata. Zaczął przepychać się na bok by odpowiedzieć na sms’a.

Cynthia patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami. Nie bardzo wiedziała, co robić. Z jednej strony nie chciała tracić Lexa z oczu, z drugiej - to stado podskakujących szynek skutecznie ją rozpraszało.
- Daj mi 10 minut! - rzuciła z a odchodzącym szybko wampirem.
Post Miry
Szybko rozejrzała się, upatrując sobie jakiś cel. Wiedziała, czego szuka. Koleś, który był tak naprany, że już nie potrafił tańczyć, ale jakoś trzymał się jeszcze ściany i wychylał wątpliwej jakości alkohol z plastikowego kubka, wydawał się idealny. Żeby jeszcze inne rzeczy zagrały...
- Czeeść! Jestem Ann - przywitała się, podchodząc blisko i spoufale opierając dłoń na piersi pijanego studenta. - Studiuję biologię i wierzę, że dobry seks zależy od grupy krwi. Ja jestem B-Rh plus, a ty? - zapytała z miną, jakby właśnie powiedziała jakąś zbereźność.

Cynthia poluje, to mi wygląda na:
Manipulation+persuasion 6k10
Kostnica
2 sukcesy, wystarczy. To nie jest tak, że jakoś strasznie trudno, ale wyobraźcie sobie jakby nie zdobyła żadnego sukcesu


Chłopak właśnie załyczał z butelki i po pytaniu Cynthi zwrócił alkohol nosem.

Teraz jeszcze zobaczymy czy ma to co chce, Jest kupa ludzi i zakładam, że jakby Cynthia po kolei wszystkich przepytywała to wkońcu kogś znajdzie, o prostu rzucam czy udaje jej się za pierwszym razem 1k10
Kostnica
Sukces


- Z… zero, erha minus - zrobił wielkie oczy - to chyba dobrze nie? Że plus i minus co nie? - chłopak wsadził rękę do kieszeni, wyciągnął portfel, mało co się nie wywrócił po czym upuścił na ziemię prezerwatywę, którą chciał wyciągnąć. W jednej chwili upadł na podłogę, podniósł się i stanął naprzeciw Cynthii dumnie trzymając durexa w dwóch palcach. Z nosa ciekła mu krew, zdążył się uderzyć o podłogę.
- Mówiłaś serio co nie?
Wampirzyca widząc gorącą vitaę z trudnością opanowała swoją żądzę.
- Jeśli znajdziesz nam spokojny kąt... jestem gotowa sprawdzić nasze dopasowanie... - wymruczała niby kociak.
- Nie no jasne jasne, chodź. - Facet zataczając się wyprowadził swoje dwie dziewczyny: Butelkę za szyję a Cynthię… na wampirzycy w zasadzie trochę się opierał choć starał się robić z tego żart. Ów “gag” przeważnie kończył się jego dłonią opadającą na tyłek kainitki i przyśpieszeniu pulsu studenta jeszcze bardziej. W normalnych warunkach to by pewnie brzydziło wampirzycę, ale skoki ciśnienia pijanego chłopaka działały również na nią. Prowadził Cynthię po dość tłocznych miejscami korytarzach akademika (wszak ośrodków zapalnych imprezy było wiele). Wampirzyca i jej nowy znajomy w poszukiwaniu wolnego miejsca zwiedzili więc kolejno, toalety damskie, męskie i dwa pomieszczenia gospodarcze. Gdy wszystkie te miejsca okazały się spalone, student zaczął ciągnąć przysługi z lokatorami poszczególnych pokoi. Tym sposobem Cynthia i jej koleś znaleźli się w brodziku malutkiej łazienki.
- No to teraz potrzebujesz dwóch rąk, skarbie - zagadnęła słodko wampirzyca, wskazując na butelkę - Dasz radę na jeden raz? Sporo tego... - postawiła przed chłopakiem wyzwanie.

Manipulation+persuasion
Kostnica
3 sukcesy


- Pfff jasne, tylko siądę czekaj… - chłopak przysiadł na podłodze przed Cynthią i wlał w siebie całą zawartość butelki. Zaśmiał się i spróbował wstać wspinając się po nogach kobiety ale mu to już jakoś nie wyszło.
- No cho… - porzucając próbę wstania machnął do Cynthi ręką by dołączyła do niego na dole brodzika.
Zawodnik okazał się twardszy niż Cynthia sądziła, lecz po prawdzie nie wydawało mu się wiele brakować do stanu uśpienia. Wampirzyca przysiadła przy nim (uważając jednak by jej ubranie nie dotykało za bardzo niezbyt czystej przestrzeni).
- Zamknij oczy, skarbie i odpręż się - powiedziała do pijanego - czeka cię najlepsza przejażdżka, twojego życia, koniku.
To rzekłszy usiadła na nim okrakiem i zaczęła pieścić ramiona oraz pierś mężczyzny. Były to jednak ruchy bardziej relaksacyjne niż pobudzające.
- Okej okej, o kurwa, okej okej… - Chłopak faktycznie mógł w takim stanie się z dziewczyną się chyba tylko przytulać. Po chwili wydawał się już nieprzytomny.
Cynthia wgryzła się w jego szyję, mrużąc oczy i mrucząc z przyjemności. Ponieważ nikt nie mógł im przeszkodzić w zamkniętej łazience, delektowała się każdą wysączoną z rany kroplą. Gdy wreszcie skończyła i zalizała ranki, czuła się jak młoda bogini.

[spoiler]Mira chce by Cynthia zaspokoiła maksymalny nie szkodliwy dla człowieka poziom głodu. To jest 2 i musi być wykonane ostrożnie więc zajmuje całą scenę.
Tym sposobem głód wampirzycy spada do poziomu 1 - lajcik.
Z powodu pijaństwa swojej ofiary Cynthia ma intelligence i dexterity obniżone o jedną kość przez jakiś czas.
Cynthia jest teraz naprawdę w stanie wskazującym.[spoiler]
Nagle wszystkie problemy przestały być aż tak dołujące i przytłaczające. Wychodząc z łazienki, gdzie zostawiła na ziemi śpiącego pijaka-anemika, wyjęła telefon i wybrała numer Lexa. Niestety, ni było to łatwe z uwagi na nagły problem z percepcją. W końcu wampirzyca zdecydowała się na opcję wybierania głosowego.
- Halo - usłyszała w słuchawce lekko roztargniony głos Holendra.
- Jestem już... wolna. Gdzie cię znajdę?
- Przed wyjściem. Pośpiesz się.
Cynthia miała ochotę odegrać scenę w rodzaju “Nie rozkazuj mi, nie jesteś moją matką”, ale pamiętając poruszenie wampira, powiedziała tylko “Ok” i ruszyła na spotkanie z Lexem.

Czekający przed wejściem wampir nie wydawał się spięty, ale widać było, że faktycznie mu się spieszyło. W dłoni trzymał telefon, w chwilę później, para kainitów ruszyła wiedziona nawigacją urządzenia.

Było już po pierwszej.
Nie uszli daleko gdy w oddali zobaczyli grupkę przechadzających się zagranicznych studentów. Dwie dziewczyny i przynajmniej jeden chłopak rozmawiali na tyle głośno, że doskonale było ich słychać
- She supposed to be here long time ago.
- Her phone?
- Not answering
Lex miał wrażenie, że już słyszał ten głos, nagle przeszła go nieprzyjemna myśl… czyżby córka?
Cynthia była za bardzo zawiana, żeby przywiązywać uwagę do takich niuansów, ot młode kobiety, Holender jednak był w stanie, w którym takie podejrzenia zbyt ryły jego nieumarły czerep. Szczególnie wobec rzeźnika mordującego kobiety, oraz kwestię Alice i jej ‘wybranki’. Skierował krok ku grupce młodych ludzi.

Trójka, dwie dziewczyny i chłopak stała przy budynku. Nie było tam córki Lexa, “znajomym” głosem okazała się dziewczyna, którą wampir spotkał w bloku Rity, jej współlokatorka. Cynthia natomiast niemal odrazu “przetrzeźwiała” gdyż rozpoznała w studentce Doris Vardalos, swoją siostrzenicę!
Co ona tu robiła?!
No tak, mówiła, że wybiera się tu na studia, ale wampirzyca, która przestała przykładać wagę do ludzkiego czasu, nie skojarzyła, że to już teraz!
Cynthia spodziewała się, że Doris zechce się z nią spotkać, ale nie myślała, że nastąpi to tak nagle i niespodziewanie. W dodatku planowała się na to spotkanie przygotować - jakiś make-up postarzający, przyprószone siwizną włosy... a nie to, co teraz sobą reprezentowała, gdy szła z rozwianą fryzurą, bez dodających jej nieco powagi okularów. Cóż za chichot losu.
- Szybko, pocałuj mnie! - warknęła do Lexa - Zasłoń mi twarz, pocałuj mnie!
Nie czekając aż wampir to zrobi, sama przyciągnęła za poły ubrania, wpijając się namiętnie w jego wargi, nie zwalniając jednak za bardzo kroku.

Holender chyba tylko cudem nie zmylił kroku na tyle by oboje wyłożyli się na chodniku jak dłudzy. Powiedzieć, że był zaskoczony, to jak ocenić Donalda Trumpa jako lekko ekscentrycznego miłego pana z grzywką. Trochę trwało nim minął szok i zmieniwszy kierunek, w którym teraz szli oddalili się znów od trójki młodzieży.
- Eeee? - Lex spytał tyleż wymownie co inteligentnie, gdy Cynthia oderwała się od jego ust. Pocałunek był nieprzyjemny, suchy… Minęło wiele lat od czasów gdy coś takiego sprawiałoby przyjemność. Wampirzyca przyglądała mu się chwilę, po czym odsunęła się prędko i odwróciła wzrok.
- Nie interesuj się - rzuciła chłodno. - To nie ma związku ze sprawą. Idziemy dalej?
- Nie ma. Idziemy - wampir zgodził się dziwnie bezproblemowo. - Hm… już drugi raz widzę tę anglojęzyczną dziewczynę. Wczoraj byłem u niej w domu, wygląda… hm… apetycznie, czyż nie? Może to przeznaczenie? - Oblizał wargi.

Trafił w dziesiątkę.
Cynthia bez ostrzeżenia złapała go za gardło. Chwyt nie był zabójczy, ale na pewno zawierał w sobie groźbę. Wzrok wampirzycy pałał wściekłością i przerażeniem zarazem.
- Nie waż się... - wysyczała - nawet o tym nie myśl!
- Właśnie wiele się rozjaśniło panno Vardalos. - Lex nie poruszał się, ale i nie sięgał dłonią by uwolnić się z chwytu. - Przynajmniej w kwestii intencji współpracy. Jedziemy jak widzę na tym samym wózku i nie mówię tu o zleceniach góry.
Wargi kobiety zadrżały, gdy wciąż wpatrywała się w oczy Kainity. Po chwili zabrała rękę.
- Wreszcie zapamiętałeś moje nazwisko. Brawo.
- Chodźmy - Lex odpowiedział zdawkowo. - Do klubu. Trzeba naradzić się z resztą.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline  
Stary 08-04-2019, 08:22   #54
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Gangrel oddał kluczyki do samochodu ucieszonemu bikerowi jednak niemal natychmiast zauważył na jego twarzy, że coś jest nie tak.
- Dzięki, kuuuurwa ale była zadyma trzeba kilku chłopaków chyba zawieść do szpitala czy coś, ale kurwa, oni mają zawiasy, lipa jak chuj.

- Te buraki ze wsi jebane zajechały pod Sin’d Bada no to żeśmy z nimi trochę pocisneli, chłopaki wskoczyli na maszyny i za nimi. Ale te kurwy tylko na to czekały, zagonili nas w zasadzkę, kurwa ale był dym. Wyłapaliśmy chamski wpierdol, ta Skadi, bo chyba to była ona, to jest normalnie jakaś dziewucha od brony, kurwa z agro olimpiady, medalistka w rzucie wołem, psia jej mać.
- Skadi? Jesteś pewien? - spytał Lew, nagle klocki zaczęły wpadać na swoje miejsce. Tamta kobieta na motorze… To musiała być właśnie ona - Kurwa jego pierdolona mać! - wycisnął z siebie wiązankę - Ci ludzie z którymi była… Jeźdźcy Walhalli czy jakoś tak?
- Ano, ci wieśniacy, kurwa. Stefan ma chyba wstrząs mózgu, chyba go zawiozę do lekarza, kurwa, nie wiem co robić.
- Kurwa, to moja wina, znajomy mnie ostrzegał że ta wieś do miasta się przeniosła. Powinienem był was ostrzec i być z wami. - przeprosił wampir - Zajmę się nimi.
- Stefanem i Marko? - zapytał z nadzieją w głosie biker.
- Jeźdźcami. Z dupy im nogi powyrywam, ale chłopakami też mogę się zająć. Znam się trochę na medycynie, daj mi na nich w spokoju i samotności spojrzeć.
- Eeeyee no jasne. - biker ruszył w stronę klubu. Wewnątrz nie było już klientów, na drzwiach widniała tabliczka “nieczynne” w środku gang lizał swoje rany, było sporo krwi i siniaków, słowem smakowicie. W bocznej salce na stole bilardowym leżeli najbardziej poszkodowani, to jest Stefan i Marko. Wokół nich grupa bikerów przekrzykiwała się jak rozwiązać problem - nikt nie mógł dojść do porozumienia.
Stefan non stop mrugał i poruszał się w konwulsjach ale zupełnie nie kojarzył co się z nim dzieje. Marko był nieprzytomny.
Lew podszedł do powalonych mężczyzn.
- Wszyscy dwa kroki w tył! - ryknął na zgromadzonych - Dajcie mi ich obejrzeć w spokoju.

Intelligence+medicine 3k10
Kostnica
Trzy sukesy


Lew nie miał złudzeń, że bez pomocy nie tyle lekarza co szpitala i wszystkiego czym taki może oferować mężczyznom nie da się pomóc, mężczyźni mieli poważne obrażenia czaszki, najwyraźniej obrzęk mózgu, Markowi może już nawet nie można było pomóc, mężczyzna oddychał ale to nie oznaczało że przeżyje.
Lew potrząsnął głową.
- Obrzęk mózgu, potrzebują chirurga. Jeśli dożyją do sali operacyjnej. - powiedział cicho - Juro, dzwoń po pogotowie. Teraz. - dodał z naciskiem - Podaj im adres, powiedz że poszkodowanych jest dwóch. Powiedz że mają rozległe urazy czaszki i coraz gorzej oddychają. Reszta wynocha, potrzebuję całkowitej ciszy i spokoju. - dodał do bikerów - Może uda mi się im pomóc.
Mężczyźni opuścili salę a ostatni z nich zamknął za sobą drzwi.
Lew wiedział że wampirza krew dawała śmiertelnikom nadzwyczajne moce i odporność, pytanie tylko czy mogły pomóc w takiej sytuacji?

Occult by się przydał, tak sam inteligence 2k10
Kostnica
Jeden sukces
Lew wie, że jego krew mogła by im pomóc, nie wie tylko jak bardzo


Jego wiedza na ten temat nie była głęboka, ale widział jak Krew działała na Fretkę. Kobieta przestała się starzeć, była też nadzwyczajnie silna i szybka jak na swoją małą sylwetkę. Lew rozejrzał się jeszcze raz, aby mieć pewność że jest sam w pomieszczeniu i ugryzł własny nadgarstek. Po kilku chwilach zaczęła z niego kapać powolutku krew. Wampir przyłożył ranę do ust, najpierw Marka, potem Stefana i siłą woli wypchął życiodajny płyn. Następnie zabrał się za masowanie ich przełyku, tak aby mieć pewność że połkną krew, zamiast ją wypluć. Pozostało mu czekać na efekty.

Dwa rouse checki za dwóch “zghulonych” ludzi
Kostnica
Dwie porażki, głód Lwa zwiększa się do 4


Stefan zaczął gadać z sensem, to jest zaczął jęczeć, że nie czuje nóg. Marko oddychał głębiej i zaczął mrugać, wyglądało na to, że jest przytomny, choć dalej się nie odzywał. Lew z kolei stał się tak głodny, że czuł zapach każdej kropli krwi na mężczyznach i w mężczyznach. Był pewien, że przejście przez salę wypełnioną poranionymi bikerami będzie wyzwaniem.
Wampir spojrzał drapieżnie na swoich pacjentów i tylko kolosalnym wysiłkiem woli natychmiast się na nich nie rzucił.
- Juro możesz wejść! - zawołał - Siedź z nimi dopóki nie przyjedzie pogotowie! - dodał i w pośpiechu wyskoczył przez okno. Do świtu zostały jakaś godzina może dwie, Lew musiał zapolować, a nie ufał sobie że nie wpadnie w szał teraz, przechodząc obok tłumu pobitych, zakrwawionych bikerów.

Gangrel natychmiast puścił się szybkim truchtem. Musiał znaleźć kogoś na kim mógłby się bezpiecznie pożywić, nie przyciągając przy tym uwagi. O tej porze roku istniała spora szansa na to że nikogo nie spotka o tej porze nocy, ale kraje słowiańskie uniwersalnie miały pijaków o każdej porze roku. Lew zaczął przetrząsać okolicę, szukając kogoś upojonego, czy to na jakiejś ławeczce, czy to pod blokiem, albo na klatce schodowej jednego z licznych bloków. W ostateczności uznał że równie dobrze może pożywić się zwierzęcą krwią, więc wypatrywał również kotów i bezpańskich psów.

Lew szuka bezdomnych intelligence+streetwise 3k10:
Kostnica
Porażka, nie ma bezdomnych w okolicy.
Lew poluje na psy i koty inteligence+animal keen 5k10
Kostnica
Trzy sukcesy
Ok, skoro są trzy sukcesy możesz znaleźć 3 psy. Pies jest medium, i z psa aż go zabijesz najesz się 1 poziom głodu. Czyli jak wyssiesz te trzy psiaki zejdziesz do 1 głodu. Ale to ci już zajmie cały czas i już nic nie zrobisz tego dnia, pieski musisz ładnie wysuszyć żeby się najeść.



Poszukiwania bezdomnych nie przyniosły żadnego skutku. Było zwyczajnie zbyt zimno by jakiegoś znaleźć w terenie, a polowanie na dworcu, czy innym miejscu publicznym Lwowi się nie uśmiechało, choćby z powodu wszędobylskich kamer. Dlatego skupił się i zaczął szukać zwierząt. Od urodzenia miał do nich rękę, a nieżycie tylko pogłębio jego dary. Wiedział też jak zwierzęta myślą i znalezienie kilku psów nie sprawiło mu problemów.

Pierwszego znalazł przy tylnym wejściu do taniej knajpy, grzebiącego w resztkach z poprzedniego dnia. Lew dopadł do niego, nie dając zwierzęciu nawet chwili na zrozumienie sytuacji, czy wydanie jakiegokolwiek dźwięku. Kilka sekund później wampir trzymał w dłoniach suche psie zwłoki. Zalizał rany, tak jakby zrobił to u człowieka i wrzucił trupa do śmietnika.

Kolejne dwa psy czekały na niego w parku, na obrzeżu domeny koterii. Zwierzeta spały spokojne w krzakach, stulone razem dla zachowania ciepła. W zasadzie gdyby nie nienaturalnie wyczulony zmysł powonienia, Lew ominąłby to miejsce zupełnie nieświadom ich obecności. Gangrel ostrożnie opadł na cztery kończyny, po wcześniejszym upewnieniu się że w pobliżu nikogo nie ma, a żadna kamera nie patrzy w jego kierunku i powolutku wczołgał się między gałęziami do psiego legowiska.

[media]https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/4/4d/Stray_dogs_crosswalk.jpg/1200px-Stray_dogs_crosswalk.jpg[/media]

Żadne ze zwierząt nawet się nie poruszyło, ani nie obudziło. Lew ostrożnie wgryzł się w szyję pierwszego, zdawało mu się że suczki i powoli wyssał z niej krew, głaszcząc jej futro. Jej partner nie musiał czekać długo na swoją kolej. Wampir wgryzł się w szyję śpiącego zwierzęcia i równie nieśpiesznie wyssał go do sucha. Gangrel delikatnie ułożył zwierzęta razem, tak jak je zastał i wygrzebał się z krzaków z gigantycznym wyrzutem sumienia, zdecydowanie większym niż po zabitych dresach.

Lew wiedział że śmierć którą im zadał był brutalna, ale nie niezasłużona. W końcu pierwsi zaczęli do niego strzelać, a jeden z nich gwałcił nic nikomu niewinną kobietę. Może mógł zadać im mniej cierpienia, może mógł trzymać krócej Cienia, który dosłownie odgryzł jednemu z nich twarz. Te psy natomiast… Ich życie z pewnością nie było proste, Lew codziennie pracował ze zwierzętami podobnymi do tych które przed chwilą zabił i wiedział że żadne z nich nie było złe. Wszystko czego chciały to odrobina miłości, dach nad głową i jedzenie w misce. Czasami bywały agresywne, ale nigdy dla samej przyjemności dominacji, a dla obrony własnej i swojego stada. Jakie prawo miał odebrać im życie?

Kainita potrząsnął głową i wrócił do klubu tylnym wejściem przez kanały. Natychmiast skierował się do swojego leża, miał serdecznie dosyć tej nocy.
 
Zaalaos jest offline  
Stary 09-04-2019, 12:30   #55
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Lew wyrzucił Adama kilkadziesiąt metrów wcześniej, dzięki czemu wampir mógł swobodnie i dyskretnie dostać się do swojego leża.
Wszystko wyglądało tak jak to zostawił, był w domu. Po kilkudziesięciu minutach stukania w klawiaturę wampir był spokojny o monitoring.

Pod prysznicem woda płynęła długo nim z mężczyzny przestało spływać coś zielono brązowego i śmierdzącego.
Przed lustrem Adam zauważył, że jego świeżo zaleczona szczęka, mimo iż wciąż paskudna, wyglądała jakoś inaczej. W pewnym sensie, wyglądała “lepiej” niż przedtem, gdyż blizny wampir mógł sobie teraz tłumaczyć niedawną kontuzją a nie “klątwą nieżycia”
Z szafy wygrzebał jakieś ubrania i w sumie wszystko było “po staremu”
Dochodziła piąta, noc niedługo miała się skończyć.
Po wciągnięciu na siebie bojówek i bluzy z kapturem jeszcze raz podszedł do lustra. Potarł podbródek. Absurdalna myśl przeszła mu przez głowę, ale wyssanie życia z Rity spowodowało, że odzyskiwał dawną twarz. Wtedy przyszło kolejne skojarzenie… takie, które udowodniło mu kim się stał:
„Czy gdybym zabijał je regularnie, to znów odzyskam starą twarz?”
Otrząsnął się i wrócił do rozstawionych komputerów. Po drodze wypuścił też zamkniętego psa, który dawał o sobie znać. Adam chciał sypnąć mu karmy, ale nie był pewien, czy pies nie dostał jakiejś kary, więc szybko wrócił do siebie. Zostawił jednak otwarte drzwi do swojej cyberpracowni.

Kilka spraw było naglących, a noc się kończyła. Najpierw wytrzepał z kieszeni spodni zęby i telefon. Telefon podłączył do komputera próbując zachować bezpieczeństwo i nie uruchomić żadnej formy namierzania. Jednak priorytetem był dostęp do danych, a on sam nie przypadkiem wybrał sobie telefon, który ciężko jest złamać.


Int+tech+tech lab+specjalizacja zabezpieczenia (7 kości)
Kostnica
2 sukcesy + krytyk = 6 sukcesów


Było tak bezpiecznie jak to tylko fizycznie możliwe

Zgrał całą zawartość i zamknął w izolowanych plikach. Odzyskał backup z chmury i szybko prostym algorytmem zestawił listę kontaktów. Teraz widział już dokładnie co zniknęło, a co się pojawiło.

Z zestawienia nowe numery zaczął weryfikować prostym algorytmem komunikacyjnym. Program miał szukać numerów w otwartych bazach danych. Dając mu czas na wyszukiwanie ułożył zęby w idealny kwadrat zachowując półtora centymetrowe odstępy między każdym.

Na drugim komputerze zaczął wrzucać dane ośmiu nowych kart kredytowych. Numery, nazwiska, daty wydania. Nie liczył na to, że tej nocy sforsuje zabezpieczenia banków. To owszem, było do zrealizowania…. tak… ale potrzebowałby jakieś trzy, może cztery tygodnie, żeby się przygotować. Póki co chciał ustalić osiem osób z którymi kontami miał powiązany numer. W końcu uruchomił algorytm do przeszukiwania publicznych baz danych, w celu wyrwania maksymalnej ilości informacji o jego dobroczyńcach. Trochę się bał, że okażą się powiązane z kolejnym celem.



Int+tech+merit techlab (7kości)
Kostnica
4 sukcesy


Adamowi udało się dotrzeć do czterech z ośmiu w właścicieli kart przed końcem nocy:
Vojkan Mijatović, 32 lata, Milutin Petrović, 48 lat, Miloš Ristovski, 27 lat, Sergej Nestorovski 19 lat. Wszyscy mieszkali w Belgradzie. Nikt nie był karany ani nie był na liście dłużników. Nikt nie miał też kont na portalach społecznościowych, co było szczególnie nietypowe w przypadku najmłodszego Sergeja.

Cóż, Myszka mogła je usunąć. Zwłaszcza jeżeli potrafiła w banku ustawić jego numer telefonu, jako ich numer. W głowie Adama rodziła się też szalona wizja, że ci ludzie nigdy nie istnieli.

Na trzeciej stacji roboczej zaczął programować „zraszacz”. Chciał określić możliwe miejsce przebywania zabójcy, który nadepnął na odcisk szeryfowi. Najpierw wyszukał informacje ogólnodostępne o ofiarach. Zaczął nanosić miejsca zabójstw do swojego geolokalizującego algorytmu. Miał też coś, czego nie miał przeciętny programista: wiedzę o tym co się dzieje na ulicach.


int+tech+tech lab (7 kości)
Kostnica
4 sukcesy



Na razie było kilka potencjalnych “białych plam” w których mógłby ukrywać się zabójca i okolice Sin’d’Bada były jedną z nich. Jednak starówka była kolejną, jak i na przykład Bežanija.

Nosferatu złożył dłonie w piramidkę i patrzył na monitor. Gdy pierwszy raz policja używała algorytmu zraszacza, to pokazał on dwa obszary oddalone o 5km od siebie. Choć dane zebrano z obszaru kilku tysięcy kilometrów.

Później okazało się, że w jednej z plam szukany gwałciciel mieszkał. A w drugiej miał matkę, do której jeździł co drugi dzień na obiad. To było inspirujące dla dalszych planów Adama.

W tym czasie pierwszy z systemów skończył już wstępną analizę. Idealnie. Musiał się zająć Cynthią. Tyle wiedział… Cynthia, była w ich klubie…

Szybko wszedł w nagrania z sali VIP. Na przyspieszonym podglądzie wyłapał kobietę rozmawiającą z Lexem. Zapisał ujęcia z kilku kamer. Powinno wystarczyć. Programy do rozpoznawania twarzy są tak banalne. Pomiar stosunku długości cienia na policzku, do rozstawienia oczu i takie tam… wystarczające do oznaczenia znajomych na FB. Zabawne, że policja nadal korzystała z takiego starocia, gdy niektórzy już opatentowali FaceID. Adam miał swój, autorski algorytm. Teraz użył go do sprofilowania „Cynthi”. Nie miał nawet jej nazwiska, ale nie wyglądała na martwą od dawna. A nóż zadawała się z jakimś osobami publicznymi i miała fotki w gazetach, czy choćby na blogach. Zaraz ustali jej nazwisko i…


int+tech+tech lab (7 kości)
Kostnica
3 sukcesy


Cynthia Vardalos jak widać utrzymywała nie tylko żywy profil ale i żywy biznes. Projektantka wnętrz była powiązana z awangardą swojej branży. Ktoś taki nie zaprojektuje ci salonu, ale raczej zaprojektuje gmach rady miejskiej. Jeśli ta oczywiście nakradła wystarczająco dużo pieniędzy z podatków.

Uczynni starsi przysłali im projektantkę wnętrz do pomocy. Cóż... chcieli się jej pozbyć, a im utrudnić? Trzeba będzie ją odizolować od sprawy, żeby im nie przeszkadzała.

Zapikał drugi komputer. Skończył zbieranie informacji o posiadaczach kart. Teraz przed Adamem była chwila czytania. Na trzecim komputerze gdzie „zraszacz” już wysycił całą moc obliczeniową Adam zapisał jeszcze dane o ofiarach i przerzucił na terminal jeden.

Teraz zostało mu już tylko włamywanie się do zbioru danych. Szpitale i ustalenie ich karty leczenia i policja. Ta ostatnia, żeby porównać dane publiczne z danymi nie podanymi do publicznej informacji. Bo tak naprawdę to miało znaczenie, a nie fakt, że ofiara osierociła dwójkę dzieci.


wits+tech+tech lab+ specjalizacja zabezpieczenia (wybrałem wits, ponieważ przy hakowaniu dużo bardziej liczy się szybkie podejmowanie decyzji niż spokojne przemyśliwanie wszystkich dostępnych opcji) suma 9 kości na włamanie do danych policji i do danych szpitala.

Kostnica
4 sukcesy na hakowanie policji

Kostnica
5 sukcesów na hakowanie szpitala


Bogndana Grgurović faktycznie przechodziła rok wcześniej białaczkę, choroba ustąpiła tak gwałtownie, że dwóch lekarzy podważało nawet poprawność diagnozy. Pozostałe ofiary nie miały tak poważnych chorób w aktach. Wszystkie były młodymi kobietami, najstarsza miała dwadzieścia sześć, najmłodsza osiemnaście lat.
Ofiary wychowały się w rodzinach zastępczych lub w sierocińcach, żadna nie posiadała znanej rodziny. Wszystkie miały raczej szemranych wielbicieli, trzy widziano z motocyklistami inne z blokersami podejrzanymi lub skazanymi za drobne przestępstwa jak pobicia, kradzieże czy chuligańskie awantury.
Same kobiety nigdy nie miały problemów z prawem.

Nosferatu podrapal się po karku. Czuł na sobie ciepło słońca. Oczywiście w przenośni, bo piwnica nie miała okien, ale wschód był już tuż tuż. W najgorszym wypadku zostawi napisane algorytmy, żeby pracowały za dnia. Musiał tylko pozamykać furtki tam, gdzie wszedł nielegalnie.

Wydrukował wszystkie znalezione informacje na wszystkie tematy. Posegregował je na trzech kupkach. Na właścicielach kart położył zęby.

Informacje o Cynthi wsunął pod jedną z klawiatur. Teraz analizował ofiary. Kompletnie odrzucał tezę o przypadkowych atakach. Można trafić raz na dziewczynę z sierocińca. Ale regularnie, nie ma szans. Co jednocześnie podważało dokładność "zraszacza". Zabójca nie działał pod wpływem chwili i okazji. On każdy z mordów starannie zaplanował.

Młode dziewczyny. Cierpiące na choroby krwi. Bez żyjących krewnych, najczęściej z sierocińców. Cóż, przeszłość nie dawała im dobrego startu w życie, więc trudno się dziwić, że każda na pewnym etapie zadawała się z różnym elementem. Zakreślał własnie w dokumentach nazwy sierocińców na kolejnych stronach, gdy usłyszał czyjeś kroki na schodach do ich prywatnych lochów.

 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 13-04-2019, 12:18   #56
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Lex i Cynthia wracali do klubu na piechotę, niespiesznie . Dotarli na miejsce późno, ale mimo to nie zastali tam Adama i Lwa. Że nie było ich w samym Sin(d)Bad - to nie dziwiło, szczególnie w przypadku ich grupowego “brzydala”, ale parias sprawdził też na dole, a tam wiało pustką. Holender poczuł kolejne ukłucia niepokoju, ale zdecydował się nie drążyć co chłopaki robią i gdzie są. Sam fakt odnalezienia się Nosferatu był wystarczająca ulgą, a zapewnienie przez Lwa via SMS, że ‘ogarnie zgubę’ dodawało pewności, że nic się raczej nie zjebie. Oba wampiry były dorosłe, a Lex miał do nich zaufanie.
Mimo to niecierpliwił się cholernie.

O tej porze poziom imprezowania w Sin(d)Bad był już po kulminacji. Na górze, na parkiecie było już całkiem luźno, a na dole połowa stolików była pustych. Lex zerknął to na bar, to na Cynthię.
- Co robimy?
Wampirzyca, która zdążyła już wrócić do swojego zimno-suczego stylu i kija wetkniętego w... miejsce, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę, omiotła scenerię z niekrytym grymasem niezadowolenia.
- Ja chętnie zobaczę miejsce, gdzie mogłabym przenocować.
- Będę starał się przekonać resztę, by dać ci tu miłą miejscówkę, a nie przytulny metr kwadratowy w piwniczce na węgiel. Myślę, że nie będzie problemów. - Wampir skrzywił się lekko. - Muszą się jednak wpierw zgodzić, zanim wprowadzę cię do naszego leża. Lojalność. Mam nadzieję, że to rozumiesz.
- Rozumiem, choć... w pewnym sensie zależy od tego moje życie. Nie dziw się, że się denerwuję - odparła. Mówiła prawdę. Znów była napięta jak struna.
- Nie dziwię. Damy ci schronienie, po prostu nie wiem czy w samym leżu. Przyjdą chłopaki i uzgodnimy szczegóły. Tymczasem rozgość się, zrelaksuj, nie pij z członków gangu.
Cynthia uśmiechnęła się półgębkiem.
- Jeden alkoholik na dziś wieczór mi starczy. Wciąż trochę mi szumi... - urwała i rozejrzała się - Czym się zajmujesz? W sensie... no wiesz, przed tą całą aferą…
Holender skinął głową w kierunku baru, gdzie Nikola, zastępujący wampira od czasu do czasu, przeglądał coś na smartfonie.
- Pracuję. I na razie wrócę do pracy. Bo bym się jeszcze napił. - Lex uśmiechnął się lekko i skinąwszy głową ruszył w kierunku kontuaru, by zmienić Nikolę.
Próba podjęcia rozmowy spełzła na niczym. Cynthia była zbyt dumna, by pójść za wampirem. Rozejrzała się wokół z jakimś wyrazem zacięcia na twarzy, po czym przysiadła przy samotnym stoliku w kącie. Po prostu patrzyła na miejsce zwane Sin(d)Badem.

Przy barze siedzieli chłopaki z gangu z jakimiś panienkami, ale w pewnym momencie jeden z nich odebrał jakiś niepokojący telefon po którym wypsnęło mu się na głos.
- No chyba ich popierdoliło! - chwilę później chłopaki zostawili już nieźle wstawione laski (jeden swoją po prostu odepchnął i dostał za to kilka fucków). Dziewczyny zostały więc same, nastrój był marny, a epitety pod adresem bikerów częste.
Póki wypowiadanie tak trudnych słów jak epitety było możliwe. Czas mijał i rozgoryczone panny zaczęły się zabierać. Poza jedną, wciąż walczącą z butelką wina.
Nie pierwszą.
Lex zmrużył oczy. Z dziewuchami, które tu przychodziły, był jeden zasadniczy problem. Schlanie do nieprzytomności mężczyzny, który definitywnie zdradzał objawy chęci zachlania pały - było prosto. Kobiety często miały wypracowany blok i trzeba było z nimi stosować inną taktykę. Seks nie sprawiał wampirowi przyjemności, ale był sposobem by po podrywie pijanej laski zmłócić ją w piwnicy by smacznie usnęła, ale dziś Holender nie miał na to definitywnie ochoty. Z zasady też “w domu” nie stosował mocy płynącej z krwi.
Ustawił przed amatorką wina pięć kieliszków.
- Mamy niby cennik - powiedział - ale barman ma prawo go zmienić. No to ja to kamikaze wyceniam na 50 jankeskich dolców. - Zaczął nalewać po kieliszkach. - Doliczam do twojego rachunku, a ściągnę go z gnoja który jak ostatni chuj, właśnie cię zostawił. Zainteresowana? - Mrugnął odstawiając butelkę.

Dziewczyna której twarz pokryta była rozmazanym od łez tuszem chwyciła kieliszek, wychyliła rozlewając przynajmniej połowę na siebie i wciąż trzymając naczynie w ręce wycelowała nim w barmana. Po wyrazie jej twarzy, widać było, że bardzo chce coś powiedzieć.
Ale mówienie było takie cholernie, cholernie trudne…
Kieliszek wypadł z ręki dziewczyny i poturlał się po ladzie. Dłoń laski też na nią upadła, twarz również. A wtedy… wtedy wampir zobaczył na własne oczy czarodziejską sztuczkę: dziewczyna znikła…
Pod barem, na podłodze. Lex lekkim machaniem chciał zwrócić uwagę ochroniarza, który przeważnie siedział przy wejściu na kręcone schody prowadzące do VIP roomu Czerwonej Pięści. Jednak wampir nie zauważył nawet, że ciecia, który też należał do gangu, nie ma na stanowisku. Lex wyszedł więc sam zza baru by podnieść “zwłoki”, które zniknęły mu z oczu.
- Zamykamy - rzucił głośno po sali. - Kwadransik na dopicie, bar zamknięty. - Podniósł pijaną dziewczynę i z powrotem posadził ją na stołku.
Nikt mu nie odpowiedział ale chyba nikt też nie oponował.
Lub nie był w stanie. W lokalu nie mogło być więcej niż pięć osób. Nikogo z ochrony, nikogo z gangu. Lexa zdziwiło to, bo o ile motocykliści czasem nie doczekiwali zamknięcia zmywając się wcześniej, to ochrona… Zostawił pijaną dziewczynę półsiedzącą na stołku, półeżącą na blacie i ruszył ku szatni.

Maja siedziała wśród pustych wieszaków i właśnie była w trakcie tekstowania na telefonie.
- Chuda, weź sprawdź czy ktoś nie zadekował się na odpływie na górze, w kiblach i w bilardowej. I fajrant.
- Mogę sprawdzić kibel ale nie wiem kto tam posprząta. Nie ja. - uściśliła dziewczyna wstając choć nie odrywając wzroku od telefonu.
- Co tam się zjebało?
Maja spojrzała na Lexa jak na idiotę. Oczywiście można było założyć, że ze starych spłuczek jakieś chłopaki znów pozrywały łańcuchy. Zapewne pomysł Fretki by przestać je wymieniać i po prostu używać sznurówek w końcu się przyjmie.
- Jak nie pasi sprzątanie to się kogoś zatrudni, ale pensja spadnie. Mam wyjebane. Mój jest bar, sprzątanie reszty mnie jebie. Weź po prostu zobacz, czy kto nie odpłynął i kończymy.
- To jest dyskryminacja! - zaczęła biadolić dziewczyna - a jakbym też była w gangu jak chłopaki i po prostu spierdoliła z pracy bo “jest zadyma”? Sami kurwa seksiści - Maja narzekała, ale na ile Lex ją znał, przynajmniej trochę ogarnie kible.
- Oj przestań. - Poczochrał ją po głowie. - Zostaw to Luce. Braciak z wczoraj z baru napiwek ściągnął, to wiesz że ma kasę - Holender wyszczerzył się. - Albo każesz mu dołożyć się do czynszu, albo zrobi porządek na dole za ciebie, przed otwarciem. - Maja dostawała stałą pensję, ale młody, mieszkający z nią, już nie. Bez przerwy był winny siostrze kasę. Lex sprzedał dziewczynie lekkiego kuksańca i skierował się z powrotem do baru.

Gdy Maja sprawdzała górę i szykowała się do wyjścia Lex sprzątał bar. Dopiero gdy dziewczyna wyszła, wampir rzucił szmatę w kąt i skierował się ku wieży. Poleciała muzyka.
Lex powoli obszedł kontuar i uniósł śpiącą, pijaną dziewczynę, aby położyć ją na blacie.
- Skosztujesz? - spytał Cynthii.

Wampirzyca, która przez cały czas przyglądała się bez słowa jemu i całemu otoczeniu, nie odpowiedziała. Wydawała się zamyślona. Po prostu podniosła się z chwiejnego krzesła i podeszła do Lexa.
- Może w VIP-roomie - zaproponowała, gdy się zrównali. - Niedługo przyjadą nowe meble, nie trzeba będzie jak coś sprzątać.
Lex wzruszył ramionami, podniósł rękę dziewczyny i wpił się zębami w przedramię.
Cynthia otworzyła szerzej oczy, nie spodziewając się takiej otwartości.
- A jak ktoś wejdzie?
- Maja zamknęła. - Wampir oderwał się na chwilę od śpiącej ofiary.
Wampirzyca spojrzała nieprzekonana w kierunku drzwi. Śpiąca dziewczyna była jednak zbyt mocną pokusą, aby jej się oprzeć. Niespiesznie chwyciła drugą jej rękę i wbiła się w nadgarstek, wpierw smakując krew.
Cynthia nigdy za życia nie piła uryny, ale sam zapach krwi dziewczyny dawał jej powody do myślenia, że teraz była szansa by nadrobić zaległości. Pijana definitywnie nie była w typie wampirzycy, która odsunęła się, krzywiąc z niesmakiem.

Lex za to nie miał tych oporów. Nie pił dużo, raczej dla smaku vitae. Po kilku łykach do Lexa dotarł brak ochrony. Normalnie zrobionego klienta lub klientkę kładło się w kanciapie ochrony, aby gdy się obudzi ‘kark’ wytłumaczył powody noclegowania w klubie: “Odpłynąłeś, zero kontaktu. Nie było nawet jak ustalić gdzie zamówić ubera!”. Sin(d)Bad uchodził za miejscówkę, gdzie nie wywala się na ulicę i ot tak po prostu zostawia samych sobie, tych co przeholowali z imprezowaniem. Tacy klienci chętniej wracali.
Bikerzy to bikerzy, ale brak ochroniarzy (załatwionych równolegle przez Adama) był dziwny sam w sobie, a Lex nie chciał zostawiać dziewczyny samej by po przebudzeniu nie strzeliło jej do łba coś głupiego.
Przewiskał torebkę w poszukiwaniu dokumentów z jakimś adresem, by w razie czego wysłać te “zwłoki” taryfą.
- Noż kur… - wymsknęło mu się, gdy obejrzał dowód osobisty. Adresu brak.

[media]https://i.imgur.com/RNJKwWZ.png[/media]


Wybrał numer na komórce.
- Freta, zejdź do baru - rzucił do słuchawki. - Pierdzielony dom wariatów - dodał do Cynthii.
- Co się stało? - zapytała wampirzyca, która wciąż wyglądała jakby walczyła z mdłościami.
Managerka nie odpowiedziała, zamiast tego po chwili słychać było jej buty.
- Kurwa! - powiedziała na powitanie rozglądając się po scenerii. - wszystko git?
- Tak, gdzie wywiało ochronę? Nie mam jej z kim zostawić - kiwnął głową w stronę śpiącej na blacie odpowiadając tym samym i ghulicy i wampirzycy.
- Mamy tu gang nie? I jak przychodzi co do czego to jesteś z lub przeciw, trochę presja. Chłopaki kolektywnie zabrali się wpierdolić wieśniakom, normalnie jak na meczu…
- Pytam o ochronę, nie gang.
- Ochrona dupona, blać - Milena zaklęła - chodzą razem na fajka, piją razem, i po jakimś czasie już wszyscy są “swoi” nie widzisz takich rzeczy? Dobrze, że chociaż Maja miała na tyle oleju w głowie żeby wpuścić koszulkę w spodnie i nie szpanować bikerską dziarą na pępku. Chuj wie czy też nie musiałaby jechać. Chłopaki są milutkie ale wiesz, jak coś naprawdę chcą, też trochę trudno się kłócić.
- Kumam. - Lex uśmiechnął się. - Adam ich skombinował, ty ogarniasz jako manager. No to zajmij się panią dopóki się nie obudzi, co zwykle robił ochron w kanciapie.
- Kurwa! - Fretka podwinęła rękaw i ustawiła dziewczynę pod ścianą w pozycji półsiedzącej - chcesz żeby się udusiła własnymi rzygami? Ja pierdole - mruczała pod nosem.

Lex spojrzał na zegarek i cicho zaklął.
- Cóż wychodzi na to, że sam będę musiał zdecydować. - Spojrzał na Cynthię. - No dobrze Pani Vardalos, zapraszam do naszego miejsca spoczynku. Drugi raz nie przekręcił jej nazwiska. Cynthia spróbowała się uśmiechnąć, jednak wyszło to mało naturalnie.
- Dziękuję za zaproszenie - odparła uprzejmie.

Zostawiając Fretę z ubzdryngoloną po uszy i śpiącą dziewczyną, Lex poprowadził Cynthię do zakrystii, a z niej do biura w plebanii. Dawniej rezydował tu ksiądz, teraz artystyczny bałagan papierzysk wskazywał, że mieściło się tu biuro klubu. Holender podszedł do jednej ze ścian i po prostu przesunął ją odsłaniając schody w dół, do piwnicy. Solidne drzwi stanowiły jedyne zabezpieczenie dla sutereny i wampir uśmiechnął się do siebie. Istniały gorsze, mniej ukryte leża, ale to miejsce w którym Lex rezydował zanim poznał się z Adamem anektującym podkościelną kryptę… no nie był to szczyt bezpieczeństwa. Kilka regałów z książkami, plazma na ścianie, wieża, wielkie łóżko ze stojącym obok biurkiem. Było tu nawet przytulnie.

Wampir odsłonił niewielki panel i wstukał skomplikowany kod. Nie tylko ciąg cyfr był tu zresztą zabezpieczeniem, bo sekwencja uruchamiała otwarcie tylko w połączeniu ze zgodnością linii papilarnych. Zakodowane były tylko trzy wzory, choć Adam rzadko używał tego przejścia. Z drugiej strony Lex niechętnie korzystał z wyjścia przez kanały. Lew już różnie.
Jeden z regałów odsunął się gdy zwolniły zaczepy, a po odchyleniu go ukazały się kolejne drzwi. Sforsowanie tych już nie byłoby łatwe dla nikogo. Zamiast po prostu złapać za klamkę Holender odsłonił drugi panel z czytnikiem. Nie tylko otwierał on drzwi ale wyłączał też obwody podpięte pod klamkę. Złapanie za nią przed wyłączeniem zabezpieczenia nie było dobrym pomysłem.
- Zapraszam - rzucił do Cynthii uchylając drzwi za którymi widać było schody w dół, do podkościelnych krypt.

Wampirzyca zawahała się. Widziała przecież jak Lex wstukiwał kod, by dostać się do leża. Kod, którego ona nie znała i miała nie poznać. To oznaczało, że będzie zdana tu na jego łaskę. Jego i jego kumpli. A może to jednak oni zabili tę dziewczynę? Może właśnie podejmowała najgłupszą decyzję w swoim życiu i nie-życiu?

- Nasze zaufanie... musi być obustronne - powiedziała cicho, po czym przeszła przez drzwi i ruszyła po schodach na dół.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 13-04-2019 o 13:28.
Leoncoeur jest offline  
Stary 17-04-2019, 14:38   #57
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Pomieszczenie wspólne wyglądało dokładnie tak, jak zostawili je Lew i Lex, jedyną różnicą były uchylone drzwi do pokoju zajmowanego przez nosferatu. Centralne, okrągłe pomieszczenie było więcej niż skromnie urządzone. Wielka kanapa stojąca na środku, przesuwany stolik, i spory telewizor wiszący na jednej ze ścian. Projektor pod sufitem wycelowany był w inną ścianę, która została pokryta wapnem, ale widać tu było srogie niechlujstwo. Wystroju dopełniało niewielkie biurko z komputerem i dwoma monitorami. Dla obcego, mogło to wyglądać na zaplecze informatyczne Czerwonej Pięści, ale tak naprawdę ta stacja robocza była jedynie czubkiem góry lodowej laboratorium informatycznego Adama. Miejscem z którego korzystali głównie Lex i Lew. W ścianach (prócz tej pokrytej wapnem i stanowiącej ekran dla projektora) widać było kilka przejść do krypt.
W oczy rzucało się coś jeszcze. Dawniej musiały tu być kręcone schody prowadzące na górę, ale były to tylko niechlujnie pozostawione echa tego przejścia. Sufit wyglądał na zabetonowany do imentu. Przejście z krypt do kościoła było już historią.
- Więc jednak ją tu wpuszczamy - dobiegło zza drzwi. Tak widział ich. Widział z kamery na schodach, którą Lex już ignorował.
W drzwiach po chwili stanął Adam. To co zobaczyła dwójka było tak różne, że opisując go komuś trzeciemu, słuchacz odniósłby wrażenie, że mówią o innych wampirach.

Lex widział przyjaciela wyraźnie kwitnącego. Jego ciało było przyjemnie różowe i niezwykle ludzkie. Adam nigdy nie korzystał z mocy udawania człowieka, jeżeli nie musiał tego robić. Dlatego ta zmiana była miażdżąca. Stał w nowej bluzie. Z pewnością się też wykąpał, co było kolejnym zaskoczeniem dla Lexa. W jego oczach tliła się jakaś pasja. Był na tropie czegoś dużego. A jego skóra… podbródek wyglądał jak po korekcji plastycznej. Dotychczas Holender widywał takie rzeczy tylko u nastolatek, które poświęcały masę czasu na „postarzenie” swojego wyglądu, żeby tylko wejść do klubu i wpaść w złe towarzystwo.

Cynthia zaś widziała Adama pierwszy raz. Jego twarz wyglądała koszmarnie. Pozbawiony wszelkich włosów, nawet brwi, z dziwnymi bliznami jak po nadnaturalnym trądziku. Zaróżowiona skóra zdawała się jej podkreślać to okropieństwo. Patrzył na nią jakimś takim wzrokiem… jakby chciał ją zabić? Jego oczy płonęły nienawiścią? Pogardą? W uśmiechu wyszczerzył nierówne i nieludzkie zęby. Stał z rękami splecionymi na piersi, co sprawiało, że wyglądał jak odstręczający dresiarz. Spod intensywnego zapachu żelu do kąpieli i tak przedzierała się delikatna woń kanałów. Trudno było uwierzyć, że to co przed nią stało było kiedykolwiek człowiekiem.

- Jestem Styx - powiedział w stronę Cynthi, gdy już wszyscy się widzieli. Lex nie odezwał się spoglądając jedynie ciekawie na Adama. Przedstawianie się wzajem pozostawił wampirzycy.

Wampirzyca patrzyła na Nosferatu bez słowa, a jej twarz zachowała neutralny wygląd. Żaden tik nie zdradził niechęci względem niezwykłej - żeby nie powiedzieć “potwornej - fizjonomii wampira. Wydawało się nawet, że kobieta rozważa podanie dłoni, ale jeśli tak faktycznie było - musiała się rozmyślić.
- Cynthia Vardalos, designer wnętrz - przedstawiła się chłodno - Myślałam, że pan ma na imię “Adam”.
Spojrzała pytająco na Nosferatu a potem na Lexa.
- Wiem - odpowiedział nie zmieniając pozycji. - Adam to jestem dla przyjaciół. A na to trzeba zapracować. - po tych słowach Adam skierował pytające spojrzenie na Lexa. Lecz w przeciwieństwie do Cynthi na twarzy nosferatu rozkwitał uśmiech.
- Na mnie spadło zdecydowanie czy ma tu wejść. Ty mi powiedz, czy stąd wyjdzie. - Holender zerknął ku komputerowi. - Martwiliśmy się z Lwem. Cholera, jak chciałeś nas wystraszyć, to świetna robota - Usiadł na kanapie. - Dobrze wyglądasz.

Wampirzyca zmarszczyła brwi. Zdecydowanie nie takiego obrotu spraw się spodziewała. Na dodatek... czy to nie była zawoalowana groźba, że może stąd nie wyjść?

- Styx zatem całkowicie mi wystarczy - odparła z godnością. - Nie musimy się przyjaźnić. To w waszym interesie jest jednak rozwiać moje wątpliwości, co do waszego udziału w morderstwie. Póki co mamy nosferatu, który znika z oczu nawet własnym kumplom, którzy nomen omen mogli po prostu go kryć, a po powrocie wygląda “dobrze”.

Znaczącym wzrokiem zmierzyła sylwetki obu mężczyzn, samej nie ruszając się o krok.

Adam podszedł do niej. Miał sylwetkę wysokiego dresiarza, a bluza z kapturem potęgowała to wrażenie. Nieco pochylił się, gdy do niej mówił. Chwilowo zbagatelizował Lexa. Bardzo chciał mu opowiedzieć o tym wszystkim, o czym mówił Lewowi. Ale bardzo nie pasowała mu obecność nowej dziewczyny. Holender zresztą nie przejawiał chęci włączenia się w to specyficzne obwąchiwanie się Cynthi i Adama.
- Cóż, skoro zajmujesz się wnętrzami, to wiedz, że mam bardzo bogate wnętrze - ciągnął Nosferatu. - Ale nie życzyłbym nikomu przejścia przez to, co mam za sobą. Powiesz mi tylko jak zmienia się branżę na detektywa? Dlaczego cię wybrali? Zlokalizujesz mordercę po wystroju tapet? A może po kasetonach?
Adam stał z rękami w kieszeniach.
- To jeszcze odwaga, czy już głupota rzucać oskarżenia na tych, którzy otaczają cię w przewadze? - przysunął swoją twarz blisko twarzy dziewczyny wpatrując się w jej oczy. Z jego ust czuć było jeszcze woń krwi.
Cynthia ani drgnęła, nie spuszczając jednak Adama z oczu nawet na moment. Była o więcej niż głowę niższa od kainity. Drobna, ubrana w swoje eleganckie ciuszki, ze skórzaną, zapewne markową torebką na ramieniu - księżniczka pochodząca z innej bajki niż mieszkańcy Sin(d)Bada, czy raczej - patrząc na jej sposób bycia - sztywna guwernantka księżniczki.
Nagle para pijaków, których Cynthia dziś skosztowała, wydała się bardzo potrzebna, by dodać jej śmiałości.
- Jest jeszcze trzecia opcja - odparła miarowym, aż nienaturalnie kontrolowanym głosem. - Nie mam nic do stracenia. Zeszłej nocy moje leże zostało zaatakowane w sposób... sugerujący, że następnego ataku już nie przetrwam. To faktycznie napawa odwagą, lub głupotą, jeśli tak wolisz to nazywać. Naprawdę nie interesuje mnie ani to jak będziesz nazywał mnie, siebie, ani inne elementy otoczenia. Jeśli powiesz, że twój kumpel siedzi teraz na srającym tęczą jednorożcu zamiast na kanapie, nie zamierzam oponować. To wasz teren. Niemniej ten stan może się wkrótce zmienić, prawda? Szczególnie jeśli nie znajdziecie winnego. Więc oszczędź mi proszę zagrywek w rodzaju “kto ma dłuższego”, bo to nie moja kategoria. Natomiast wiem, że mam fajne cycki, a wam potrzeba teraz każdego atutu. I chyba o tym wiesz, prawda? Jeśli musisz zadawać mi pytania, żeby się czegoś dowiedzieć, to albo sam jesteś głupi, albo bardziej zdesperowany niż mi się wydawało.
Poruszył szczęką i zgrzytnął zębami. Determinacja Cynthi trafiała do Adama.
- I jak twoje cycki pomogły nam się wykaraskać z tego gówna? - spojrzał na Lexa i dodał - widziałeś je w akcji?
- Jeszcze nie, nie było czasu na gogo-bajery. Ale może się przydać. - Holender rozłożył ramiona opierając je na oparciu kanapy i rozparł się wygodniej. - Jest bystra, z pewnością ma swoje atuty poza cyckami, ale ważne, że jedzie na pewnej pasji w temacie zlecenia. Jedna z ofiar była niesamowicie ważna dla lokalnej wampirzycy, którą to mocno roztroiło i prawie nas zabiła gdy się jej napatoczyliśmy. Skurwiel może iść tym kluczem. A ona - kiwnął głową - ma tu w Belgradzie jedną fajną laskę, na której jej cholernie zależy. Wiem jak to jest, kurwa, bo moja córka wybiera się tu na studia. Jak nie znalazłeś na nią nic, to ja głosuję za kooperacją. Przeczucie? Nie wiem. Gdybym choć lekko pani Wolf nie ufał, to bym jej tu nie zabrał.
Cynthia jednak nie emanowała radością z tego poparcia. Od momentu, gdy wampir wspomniał o ważnej dla niej osobie, wyglądała raczej, jakby miała się rzucić nań z zębami i pazurami.
- Ważna dla wampirzycy mówisz… - Adam, czy też Styx odsunął się od Cynthi. Nie zauważył zmiany w jej zachowaniu. Trzeba było przyznać, że nosferatu dysponował subtelnością młota. - Nie miałem za wiele czasu, żeby szukać, no to i nie znalazłem. Zresztą, myślę, że projektanci wnętrz mają nudne życie. Ta, co to na niej tak zależy… choruje na coś? - Bez jakiegokolwiek poszanowania dla etykiety ruszył do siebie i mówił zza drzwi w czymś grzebiąc. - Hemofilia? Białaczka? Niedokrwistość? Wrodzony brak krzepliwości? Gdzie mieszka jej rodzina? Ma żyjących krewnych? A może wychowanka domu dziecka?

Łysy wielkolud wrócił niosąc ze sobą sporo zadrukowanych kartek papieru. Jeden stosik, mieszczący coś między dwadzieścia a trzydzieści kartek podał odwrócony do dołu Lexowi. Było tam wszystko co uzbierał o dekoratorce wnętrz. Większość przejrzał jedynie pobieżnie. Holender zaczął przeglądać papiery.

- A ty, skoro masz te atuty, to albo je pokazujesz na tym - położył przed kobietą około dwustu stron zadrukowanych tekstem. Była to między innymi dokumentacja medyczna ofiar. Były tam też raporty policji w kwestii morderstw. - albo, wyskakujesz ze stanika. Co wolisz.

Adam wszedł na kanapę obok Lexa. Usiadł na podłokietniku i skrzyżował nogi. Był bosy i teraz skupił się na podziwianiu paznokcia na dużym palcu swojej lewej stopy. Dał im obojgu czas, żeby przejrzeli ile się da. Zaczynała go niepokoić nieobecność Lewa.

- Nasze telefony mogą być na podsłuchu. Zdaje się, że w okolicy pojawił się ktoś, kto lubi elektronikę równie bardzo jak ja. I siedzi dość głęboko w środowisku tych, którzy nie przepadają za naturalną opalenizną. - Powiedział Adam drapiąc się po stopie. Nie chciał wchodzić w szczegóły nadchodzącej wojny. Jeszcze nie.

- Poza tym na ulicach szlajają się miłośnicy zabaw z otwartym ogniem. Nie zaryzykowałbym stwierdzenia, że to inkwizytorzy, ale głupie ciule naczytały się czegoś w necie i mogą nam robić pod górkę. Trzeba będzie odwrócić ich uwagę od lokalu.
Tym razem uniósł twarz i podrapał się po policzku i powiedział w stronę kobiety:
- To może jednak te cycki?
Trudno było odgadnąć, czy nadal mówił o kwestii potencjalnych Łowców, czy raczej wracał do przekazanej dokumentacji.

Podobnie jak ostatnim razem, Cynthia zaczęła od końca słowotoku Adama, jednocześnie przeglądając wręczona dokumentację. Znów zmarszczyła brwi, jako że nie była to najprzyjemniejsza lektura.

- Pseudo-inkwizycja i jeszcze jedna strona, o której istnieniu dopiero się dowiedziałam... no dobra, może jednak nie tylko moje cycki są imponujące - przyznała panna Vardalos. - Jeśli pozwolisz prześlę komuś tę dokumentację... a przynajmniej to, czego brakuje policji mojemu... cóż, ludzkiemu pomocnikowi. Tak, on jest detektywem, panie Styxie. Co zaś się tyczy rodziny, o której istnieniu nie zwykłam tak chętnie mówić - tu padły gromy w stronę Lexa - Chodzi o moją siostrzenicę. Przyjechała w tym roku na studia. Dla niej jestem ponad 50-letnią ciotką, toteż nie uśmiecha mi się bezpośrednie kontaktowanie z nią. Liczę też na to, że nikt się nią nie zainteresuje, jeśli nie zauważy połączenia... - i znów ciepłe spojrzenie w kierunku Holendra - W kwestii chorób, nic mi na ten temat nie wiadomo. Skąd to pytanie?

- Ofiary leczyły się na choroby krwi. Ostatnia cudownie ozdrowiała, a potem ją zabili. Jest duża szansa, że siostrzenica znajdzie się poza potencjalnym celem naszego mordercy. Nie radzę wysyłać na policję wszystkiego. Połowa to ich raporty. Ludzki pomocnik mógłby to źle zrozumieć. I jestem Styx. Nie pan Styx. Panstyx brzmi jak jakaś choroba. Albo środek na potencję. Jutro będę miał coś jeszcze, ale muszę się przespać. Mam za sobą dwie ciężkie noce. Podzielcie się tym co wy ustaliliście, żebym mógł jeszcze przed snem wpaść na genialny pomysł - Adam rozsiadł się już na kanapie, odrzucając głowę do tyłu. Ręce złożył ze sobą, a kciukami zaczął wywijać młynki w przód i w tył. Zamknął oczy, żeby wsłuchać się w rzeczy, które kompletnie go nie obchodziły…

- Nic nie mamy. Ustaliliśmy tylko to powiązanie ofiary z wampirzycą. Ach jeszcze rysopis mordercy, o ile to jego prawdziwy wygląd. - Lex opisał pokrótce rewelacje uzyskane od staruszki. - Co zaś do siostrzenicy - spojrzał na wampirzycę - to jest ona pewnym fundamentem zaufania. Załóżmy, że chcesz nam wykręcić numer. Brzydki. I przy tym znikniesz nie dając możliwości się odegrać. Kojarzysz konkluzję, Cynthia? To dla nas zabezpieczenie, na czas zanim rozbudujemy nasze wzajemne zaufanie. - Znów odwrócił się do Adama. - Ona jest dla niej wiesz… ważna. Mieszka z dziewczyną jednego z naszych rozrabiaków. Rita, taka gotka, mogłeś ją widzieć. Świat jest mały, ot wszystko zostaje w obrębie szczęśliwej rodzinki.

Udające życie płuca Adama wypuściły powietrze.
- Nawet kurwa nie zdajecie sobie sprawy jak mały.

- Niech jej się coś stanie, to samo spotka twoją dziewczynkę - odpowiedziała Cynthia. Wampirzyca stała nieruchomo w tym samym miejscu. Nawet nie patrzyła na Lexa, choć w jej sposobie bycia pojawiła się dodatkowa sztywność. - I nie muszę tego robić osobiście. Mówiłam, przysyła mnie pani Li, żebym pomogła ogarnąć tę waszą kuwetę i sprawdzić czy to czasem któryś z was do niej za przeproszeniem nie sra. Wykolegujcie mnie, nie tylko stracicie moją pomoc i zasoby finansowe, ale też zadrzecie ze starszą Ventrue. A ona chyba już wcześniej za wami nie przepadała.

Nosferatu wstał z kanapy. To obruszenie tematem dziewczyny i zabezpieczeń w formie rodziny mogło wydać się dziwne.
- Lex… wiesz… czasem ktoś może mieć dobre zamiary, a strasząc go tym, że coś się stanie jego rodzinie możesz wezwać potwora z najgorszych koszmarów. Nie balansuj na krawędzi. - Adam, po przekazaniu nauki, która widocznie była zrozumiała tylko dla niego i niosła niespotykaną dotąd linię porozumienia z wampirzycą znów na moment zniknął w swojej kanciapie. Lex uniósł przed siebie otwarte dłonie w geście braku złych intencji.

Nosferatu wrócił z wydrukowaną mapą miasta. Położył ją na niskim stoliku przy kanapie. Mapa nanosiła chmurę punktów na zdjęcie satelitarne pozostawiając trzy wolne obszary.

- Ustaliłem trzy potencjalne miejsca przebywania mordercy. To taki prosty algorytm geolokalizacyjny. Najprawdopodobniej każde z tych miejsc jest powiązane z zabójcą. Jutro, bo dziś już nie zdążę - usprawiedliwiał się, choć dotychczasowe postępy pokazywały, że zdziałał więcej po wyjściu ze śmietnika, niż oni w czasie dwu nocnego śledztwa - Jutro napiszę algorytm do zestawienia twarzy z monitoringu tych trzech dzielnic. Znajdzie i wyśledzi osoby, które odwiedzały te trzy okolice w ciągu ostatnich dwóch tygodni. - Uprzedzając dalsze pytania Adam dodał - ze względu na pojemność danych miasto czyści nagrania, które mają więcej niż dwa tygodnie. W każdym razie dostanę twarz faceta i potencjalne miejsce przebywania. Problem jest taki, że to prawdopodobnie wysyci całą przepustowość procesorów. I tak naprawdę cholera wie, czy skończy mielić dane w jedną noc. Czy te dzielnice może was na coś naprowadzają? - Zapytał w końcu. Jego postawa uległa zmianie. Co ciekawe postawa wobec Cynthi.

Cóż, Lex nie mógł wiedzieć, że ktoś wysyłał pluszowe zabawki córce Adama. I jak sam nosferatu zareagował na tę wiedzę. Jedno, czego Adam był pewien w tym momencie, to faktu, że siostrzenica Cynthi nie zamieszka z Ritą.
- Dziury. Wszędzie dziury... - mruknęła wampirzyca i... po raz pierwszy ruszyła się z miejsca. Zaczęła powoli przechadzać się po pokoju, który najwyraźniej pełnił rolę salonu - Choć informacja o tej chorobie krwi - cenna. Detektywi są też prywatni panie Styx - najwyraźniej Cynthia nie zamierzała skorzystać z pouczenia względem nazywania Adama. Ciekawe kto ją tego nauczył? - Mój jest lojalny. I dobry. Chcę żeby to przejrzał. To dzięki niemu dotarliśmy do tej Toreadorki, której ghulica została zabita. Poza tym z tego co pan mówi, panie Styx, nie tylko ja czuję się ostatnio prześladowana w mieście. Ktoś tu poluje. Nie tylko na chorych śmiertelników. Może to osobna sprawa, a może celowe utrudnianie nam śledztwa? Proponowałabym więc nie tylko drążyć, ale też... drażnić. I zastawić pułapkę. To dość oczywiste, że jestem waszą Pandorą. Ktoś na mnie polował, ktoś mnie śledził, a teraz ten ktoś wie, że trafiłam do waszego leża. Jutro zaś zobaczy, jak z teczką pełną materiałów udaję się na spotkanie z moim detektywem. Tak więc w czasie, gdy ta metalowa puszka będzie mielić dane, proponuję któremuś z panów odświeżenie się i przebieżkę moim tropem, czy raczej tropem mojego ogona.

Dywagacje kainitów trwały jakiś czas a kiedy rozmowa powoli się wypalała, Cynthia nagle przystanęła:
- A swoją drogą, gdzie ten trzeci?
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 17-04-2019, 22:15   #58
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Jest takie popularne powiedzenie “wywołać wilka z lasu” i właśnie to zrobiła Cynthia. Dosłownie sekundę po tym jak słowa opuściły jej usta do wampirów zebranych w pokoju wspólnym zaczęły dobiegać ciche, chlupoczące kroki, z każdą chwilą coraz głośniejsze. W końcu z jednego z przejść prowadzących do krypt wyszedł Lew.
- Kurwa jego pierdolona mać. - powiedział niezwykle kulturalnie. Wampir wyglądał na wkurwionego, cały był brudny, utytłany zarówno syfem z kanałów, jak i ziemią. Z jego brody wystawało kilka drobnych gałązek.
- Wszyscy tutaj? Super. - rzucił i ruszył do swojego pokoju. Otworzył drzwi i ze środka natychmiast wyskoczył uradowany Cień. Pies natychmiast rzucił się wampirowi w ramiona. Lew podniósł zwierzaka i usiadł na kanapie, psowi pozwalając na zwinięcie się w kłębek na jego kolanach.
- Po kolei.... Zghuliłem dwóch naszych bikerów. Musiałem to zrobić bo byli na granicy śmierci, a wpierdol spuścił im nikt inny tylko ta cała… Skadi? - spojrzał pytająco na Lexa i Cynthię - Adam, tamta laska na motorze to była właśnie ona. Prześledziłeś jej trasę? Muszę jej kurwa nogi powyrywać, potem ręce, a na koniec przyszyć jej to kurwa na odwrót. - gangrel rzadko kiedy unikał przekleństw, ale też rzadko kiedy służyły mu jako przerywniki w zdaniach - “Jeźdźcy Valhalli “ to jej mały klubik, jutro połamię kilku, kilkunastu wszystkie kości. Jeśli chce się bawić to proszę bardzo, zobaczymy komu pierwszemu skończy się krew.

Lew zamilkł na kilka chwil.
- Za spóźnienie przepraszam, po tym wszystkim musiałem zapolować.
- W ogóle mnie to nie dziwi. - Lex wzruszył ramionami. - Jak coś się ma spierdolić, to konieczne jest prawo serii. Ta rozróba była na naszym terenie, czy chłopcy poszli zabawić się z Valhallą na wyjeździe?

- Przyjechali tutaj, zrobili dym, wciągnęli naszych chłopców w pościg i wpędzili w pułapkę. Skadi ma w dupie maskaradę, chłopaki opisywali ją jako “mistrzynię rzutu wołem”. Trzeba ją zajebać, albo łaskawie wytłumaczyć jak sprawy mają się w mieście.
- Trzeba. I to ważniejsze niż ten cały rzeźnik. - Lex zmarszczył brwi.
- Przejdę się jutro wczesnym wieczorkiem po cmentarzach, ponoć tam się bawią. Będę ich wybierał po jednym dopóki któryś nie da mi lokacji tej kurwy, potem dam wam znać, zgarniemy chłopaków z mołotowami i zobaczymy jak tańczy. Dopóki jej nie zlokalizuję możecie zająć się tym mordercą?
- Jest nas czwórka. Nie powinniśmy się dzielić. Znaczy, trzymajmy się w parach. Ja już raz robiłem za samotnego jeźdźca i przeleżałem dzień w koszu na śmieci - Adam powiedział to i wstał. Zrobił wiele tego wieczoru, ale o czymś jednak zapomniał.
- Zajmę się tą lokalizacją Skadi. Co to w ogóle za imię jest?
- Po zmroku ustalimy priorytety i podział obowiązków - Lex wydawał się zmęczony, na zewnątrz musiało już świtać. - Jedna sprawa Adam. Ty ogarniałeś ochronę. Nie mówię o chłopakach z gangu, tylko o tych profesjonalistach. Fajnie, że się kumplują z chłopakami, to że pojechali mogło wpłynąć na to, że nie skończyło się gorzej… Ale nie byłoby gitowo, gdyby zachciało im się tak jak w nocy zostawiać klub bez ochrony w dzień. - Przeniósł wzrok na Cynthię i wstał. - Wygodniej - Wyciągnął rękę ku wejściu, skąd przyszli, a gdzie za solidnymi drzwiami mieściła się suterena. - Bezpieczniej. - Drugą dłonią wskazał kanapę. - I’ts up to U.
Usta kobiety na moment zmieniły się w wąską kreskę.
- Wolę bezpieczniej. Mogę liczyć na jakiś koc chociaż? I może kawałek ścierki do przetarcia...
Z niewiadomych powodów jej wzrok skupił się teraz na Lwie.
- Jasne. - odparł gangrel podnosząc się - Cień, spać. - rzucił, a pies truchcikiem wbiegł do jego pokoju, sam Lew natomiast poszedł do łazienki skąd wziął rolkę papieru toaletowego którą rzucił Cynthii - U mnie jest koc, dam ci go jak wezmę prysznic. - to powiedziawszy wrócił do łazienki, zamknął za sobą drzwi i już po chwili słychać było charakterystyczny dźwięk lecącej wody.

Kilka minut później wampir wyszedł z łazienki, mając na sobie tylko bieliznę. Brudne ubrania musiały zostać w łazience. Wszedł do swojego pokoju, z którego przyniósł koc wyraźnie od dawna nie trzepany i pełen psiej sierści. Wampirzyca przyjęła go bez słowa, wyraźnie starając się kontrolować mimikę.
- Niczego lepszego nie mam. - rzucił - Dobranoc. - dodał i wrócił do siebie, zamykając za sobą drzwi. Do uszu Cynthii dobiegł dźwięk klucza przekręcanego w zamku.
 
Zaalaos jest offline  
Stary 27-04-2019, 13:57   #59
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

Noc trzecia.

Adam

Adam zabił wczoraj Ritę, za to dostaje 2 stains, do tego chronicle tenance koterii to dbanie o swoich, a dziewczyna bikera to jakby nie patrzeć swoja, za to dodatkowy 1 stain.
Licznik humanity ma 10 kropek, Adam ma humanity 6 więc 6 kropek od lewej jest zajętych. Zostają cztery wolne na prawo. 3 stainy zajmują 3 z nich. Zostaje jedno wolne pole:
Rzucam 1k10
Kostnica
Porażka, Adam pozbywa się stains a jego humanity spada do 5. To oznacza między innymi, że Adam będzie miał od tej pory jedną kość mniej w rzutach na wszelkie kontakty ze śmiertelnikami.

Rouse check:
Kostnica
Porażka, głód zwiększa się o jeden i wynosi teraz 1



Cyntha

Kostnica
Porażka, głód zwiększa się o jeden i wynosi teraz 2



Lew

Kostnica
Sukces, głód bez zmian: 1



Lex

Kostnica
Sukces, głód bez zmian: 1



Jakoś przed siódmą wieczorem wszyscy “klubowicze” otworzyli już oczy.
Ostatniej nocy trochę się udało…
Udało się czegoś dowiedzieć, nawet jeśli było więcej pytań niż odpowiedzi.
Udało się spotkać starszą miejscowych Torreadorów i przynajmniej w jakimś sensie zbudować z nią pokojowy kontakt.
Udało się odnaleźć Adama… czy może Adamowi udało się odnaleźć samego siebie.
Udało się pozyskać sojusznika w postaci Cynthi… czy może to Cynthi udało się pozyskać sojuszników.
Udało się dowiedzieć o istnieniu innych wampirów i organizacji:
Do Belgradu zapuszczali się Anarchiści pod przywództwem Skadi,którzy w jakiś sposób stali w opozycji do wampirów z miasta. W samym mieście zaś, a może raczej pod nim, grasowała zguba Nosferatu - wampir polujący na innych spokrewnionych.
Sprawa mordercy którą szeryf zrzucił na barki “klubowiczów” wciąż pozostawała otwarta.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 04-05-2019, 20:16   #60
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Cynthia otworzyła oczy i usiadła na kanapie. Rozejrzała się, a na jej twarzy pojawił się grymas. Co za upokorzenie! Jak nisko jeszcze upadnie? Westchnęła ciężko. Wiedziała, że może robić gorsze rzeczy, byleby odnaleźć ojca. To cholerne miasto pochłonęło go, a teraz przybyła tu jeszcze Doris! Że też zapomniała o tym, iż dziewczyna kończy studia. Załatwiłaby jej miejsce na uniwersytecie w Padwie... lub jakimkolwiek innym. W bezpiecznej okolicy. Nie było jednak sensu rozpaczać nad rozlanym mlekiem.

Wampirzyca założyła rękawiczkę przeznaczoną do obsługi touch-padów i zaczęła nerwowo klikać w ekran.

Do Donovana:
Cytat:
Dobry wieczór Detektywie. Czy mamy jakieś postępy w śledztwie? Jutro jesteśmy umówieni jak zawsze? Wiem, że jest Pan zajęty, ale chciałabym zlecić panu jeszcze jedno zadanie. Chodzi o wynajęcie dyskretnej ochrony dla studentki zagranicznej Doris Vardalos. Ochrona musi być jednak tak dyskretna, że nawet sama dziewczyna jej nie zauważy. Pieniądze nie grają roli. To córka moich dobrych znajomych. Pozdrawiam - Ciana Amadeus
Do Mariki:
Cytat:
Kochana, przyślij proszę jedną walizkę z moimi ubraniami do klubu Sin(d)Bad. I pościelą. Raczej nikt nie potwierdzi, że tu jestem, ale niech dostanie ją niejaka Fretka z instrukcją, że to dla przyjaciółki Lexa. Tyle wystarczy. Zaproś dziś na kolację jakiegoś znajomego i postaraj się, żeby uciął sobie u ciebie drzemkę. Możliwe, że wpadnę. C.
Nim pozostali mieszkańcy wyszli ze swoich pokoi, Cynthia wykorzystała niemal całą zawartość swojej kosmetyczki, by uczynić fryzurę i makijaż jak najbardziej perfekcyjnymi.

O fakcie pobudki Adama świadczyły kolejne wiatraki chłodzące procesory. Chodź samego nosferatu nie było słychać, to serwerownia wyraźnie zwiększyła intensywność swojego jednostajnego szumu.

W końcu drzwi otworzyły się, jednak nikt się w nich nie ukazał. Widocznie potworowi było zbyt gorąco. Gdyby ktoś do niego zajrzał, to zapewne ujrzałby go przeglądającego całodzienne nagranie monitoringu na kilkukrotnym przyspieszeniu.

Kolejne kilka minut minęło nim Lev wyszedł ze swojego pokoju. Wyglądało na to że sen nie poprawił mu humoru po wydarzeniach poprzedniej nocy.

- Już na nogach? - ni to spytał, ni to powiedział w kierunku Cynthi - Idę na górę zobaczyć co u chłopaków. - dodał i skierował się w kierunku wyjścia. Cień podreptał za nim, ale nim zdążył opuścić wspólny pokój gangrel się obrócił - Nie, zostajesz. Spacer będzie potem. - rzucił. Pies pacnął smutno na ziemię i zrobił słodkie oczy, ale widać było że bez komendy nie wyjdzie.

- Może zabierzesz Cynthię? - Lex odezwał się do Lwa od strony swojej krypty. Stanął w drzwiach półnagi od pasa w górę, będąc w połowie rozsmarowywania samoopalacza na ciele. - Skoro będzie tu z nami na razie pomieszkiwać, dobrze aby się poznała z nimi.
Wampirzyca podniosła się z kanapy i otrzepała ostentacyjnie.
- Panowie, to że łączy nas sprawa, nie znaczy, że macie prawo decydować o mnie. Pytanie więc powinno brzmieć - czy ja zechcę iść na górę - spojrzała karcąco na Lexa, poprawiają okulary na nosie - I owszem, zechcę, ponieważ spodziewam się dostawy mebli oraz walizki z moimi osobistymi rzeczami.

W końcu ze swojej cybernory wyłonił się Adam. Miał na sobie bojówki w kolorach „urban camo” ściągnięte szerokim paskiem. Podobnie jak Lex nie kłopotał się zakrywaniem torsu. Choć w jego wypadku chropowata skóra wyraźnie psuła efekt. Bez efektu różowej skóry wyglądał nieco jak zombie z horroru klasy B. Zanim odezwał się do kogokolwiek obszedł główne pomieszczenie i usiadł na podłokietniku kanapy, na której spała Cynthia tej nocy.
- Zapuściłem algorytm zestawiający twarze w obu wytypowanych sektorach. Ten, o którym rozmawialiśmy wczoraj. Czy tam nawet dzisiaj. Będzie działał aż znajdzie. Ale pohamujcie entuzjazm, może to zająć kilka dni, których nie mamy. A jeżeli księżniczka jednak nie chciałaby iść na górę, to może zostać ze mną.
Nosferatu położył sobie na twarzy rozstawiony szeroko środkowy i wskazujący palec, a potem wysunął między nimi swój lekko napuchnięty i martwy język, którym pomachał lubieżnie w stronę kobiety.

- Tak serio - dodał po chwili Adam wstając z miejsca, na które się wepchnął - musimy dokładnie pomyśleć co robimy. Powinniśmy cały czas poruszać się parami. Cholera wie co mnie dopadło przedwczoraj.
- Pewnie ‘była’ - mruknęła wampirzyca pod nosem, wyraźnie zgorszona zachowaniem Nosferatu.

Lew wzruszył ramionami.
- Ja zawsze jestem z kimś. - rzucił wskazując Cienia - Chodźmy, przedstawię cię chłopakom, ale ostrzegam że mogą cię nie polubić. Na ich szacunek musisz sobie zapracować sama. - zwrócił się do Cynthi. Ta skinęła tylko głową i ruszyła za nim.
Lew tymczasem dyskretnie milczał.
Adam uśmiechnął się słysząc ripostę wampirzycy, ale już nic nie odpowiedział. Czekał aż towarzystwo się rozejdzie. Lew ostatni jeszcze raz spojrzał na swojego psa, a na jego ustach przebiegł cień uśmiechu. Chwilę później on i Cynthia zniknęli za drzwiami prowadzącymi do klubu.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172