|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
30-03-2021, 12:52 | #21 |
Reputacja: 1 | Nocna wędrówka ostudziła rozgrzanego rąbaniną kozaka. Poprawił czapę i dopiął kapotę, bo z lekka go zawiewało. Idąc za przewodnikiem wciąż nie do końca ufał intencjom Lagera, toteż rozglądał się uważnie, czy młody nie wiedzie ich w pułapkę. Gdy zza ściany zaczął szczekać pies tylko popchnął przewodnika ze słowami: - Szybko młody, bo zaraz może być nieprzyjemnie jak strażniki zawrócą. |
31-03-2021, 22:05 | #22 |
Reputacja: 1 | Cyrulik: [5d100=84, 49, 46, 38, 20] Chłopak, jeśli będzie robił plan medyka: [5d100=29, 7, 51, 96, 72] |
02-04-2021, 14:20 | #23 |
Reputacja: 1 | Nie było czasu zastanawiać się komu zaufać. Bieg wydarzeń niósł ich niczym górski potok wiosną, po roztopach. Przedzierali się więc razem przez miasteczko, paskudnymi zaułkami, w cieniach i mrokach nocy powoli ustępującej miejsca dniowi, unikając każdej żywej duszy, szczególnie tych należących do straży miejskiej. Szło dobrze, do pewnego momentu przynajmniej. Teo nauczył Hunda wielu mniej lub bardziej pożytecznych rzeczy. Pies umiał dla przykładu aportować, turlać się na zawołanie, wciskać się w wąskie przestrzenie i łamać karki szczurom. Nie znał jednak jednej, bardzo istotnej umiejętności, a mianowicie trzymania języka za kłami. Jak zawsze kundel rozdarł się w najmniej odpowiednim momencie, obwieszczając wszystkim wokół gdzie się znajduje. Na takie właśnie chwile szczurołap przygotował smycz, która za jednym mocnym pociągnięciem rzemienia dławiła psa. Hund wizgnął tylko, a potem zawisł na krótką chwilę w powietrzu, nim papcio złapał go drugą ręką i wsadził pod poły starego, cerowanego setki razy płaszcza. - Ryj w kubeł, głupi futrzaku – syknął gniewnie, przyciskając go mocno do siebie. Psy obszczekujące po nocy nie powinny nikogo dziwić. Można było się jednak spodziewać, że strażnicy zareagują, bo tak już z nimi było. Reagowali, gdy nie było takiej potrzeby. Gdy więc medyk o dziwnym imieniu wysłał Hansa z tajną misją odciągnięcia uwagi stróżów prawa, Teo złapał młodego za kołnierz. - Dawaj adres Małego i idź w inną stronę, niż my, rozumiesz? Dopiero teraz Theodosius zastanowił się, kim jest ten tajemniczy Mały.
__________________ Bajarz - Warhammerophil. |
07-04-2021, 15:35 | #24 |
Reputacja: 1 | Śnieg trzeszczał pod butami. Zmrożone miasto spało jeszcze, kiedy opuścili zajaz. Cyryl intuicyjnie raz po raz poprawiał wielką futrzaną czapę oraz szal, którym był szczelnie okutany. Jedynie oczy wyglądały z tej plątaniny ubrań. Ruszyli szybkim krokiem. Bretończykowi udzielał się nastrój konfidencji. Lekko się przygarbił, czujnie zerkał w koło. Zamykał tym samym pochód co by mieć baczenie raz ja wszelakie niebezpieczeństwa z zewnątrz jak i te czyhające z bliska. Zdawało się, że wciąż czuł śmiertelny jęk oraz krew umierającego. Zabawne. Zdał sobie sprawę, że własny umysł go mami. Nie było żadnego jęku. Cyryl bynajmniej nie był ekspertem w zakresie umierania. Ale z doświadczenia miarkował, że wszyscy umierający w finalnym geście wydają z siebie jęk. Całkiem możliwe, że uwalniając tym samym duszę. Czy więc możliwe, że błędny rycerz z piwnicy przeżył? Albo nie miał duszy? Tak rozmyślając podążał za grupą. Czając się, chyląc i nie dostrzegając, że wszyscy się zatrzymali po czem zaczęli szukać schronienia. Nie inaczej postąpił Bretończyk K100: 23, 34, 69, 21, 8
__________________ To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce. |
20-04-2021, 09:15 | #25 |
Reputacja: 1 | Wusterburg, 2523, Marktag (Dzień targowy), blady świt (ok. 5.00) 10 Vorhexen (Przedwiedźmie) Brytan za ścianą magazynu miotał się rzucając raz za razem na ścianę, aż deski trzeszczały. Ale wytrzymały, bo też zrobione były niezwykle solidnie. Grube hufnale guzowatymi łbami znaczyły miejsca gdzie deski przybijano do belek szkieletowych i było tego aż nadto. Najwidoczniej właściciel magazynu dość miał „chadzających na skróty” z huty szkła Brucknera. Pewnie nie raz i nie dwa musiał ich u siebie „gościć” przez co inwestycja w ścianę i w czworonożną „ochronę”, która teraz nie dawała się łatwo uspokoić. Stłoczeni pomiędzy ścianami na wąskiej ścieżce ruszyli do przodu, byle oddalić się od ujadającego burka. Zwłaszcza, że Hohenheim miał plan. Plan Aureolusa był dobrym planem. Można by nazwać go wręcz świetnym, zwłaszcza że wymyślony został na poczekaniu, w ułamku chwili. I miał szansę się powieść. W końcu nie ma lepszego sposobu na odwrócenie uwagi jak zwrócenie uwagi na coś innego. Hans zdawał się do tego idealnym narzędziem. Jemu chyba też odpowiadała rola tego, który ratuje wojaków przed zagrożeniem, bo po wysłuchaniu medykusa zrobił dziarską minę i przyspieszył kroku wiodąc ich dalej, wzdłuż ścian, robotniczą ścieżką. Aż do niewielkiego placyku - Tamój, widzicie? W tych charbędziach… - młody wskazywał na jakieś ledwie widoczne krzaki przylegające do ceglanego muru, jakieś sto kroków od nich - … jest taka dziura w murze. Jak nią przejdziecie będziecie już na terenie huty. Tam o tej porze robią, bo dopiero za godzinę albo i lepiej będą nocną zmianę kończyć. Widzicie jak z kominów leci! - gestem wskazał widoczne nad murem budynki ceglane i wystające z nich, niebosiężne kominy wyższe od drzew. Kominy plujące czarnym, smolistym dymem, który lekki wiatr przeganiał ku rzece i slumsom. - Raz nawet w takim byłem, bo mi majster dali, cobym oczyścił z sadzy! Bo tylko takie jak my smyki są tak odważne by tam wleźć! Tak powiedział! I jeszcze zarobić dał miedziaka! Ha i ja cały komin wyczyściłem, ale Brgge, ten od piekarza to jak wlazł, to utknął i go nijak wyjąć nie mogli. Grubas jeden! Żarł bułki, hehehe! I na co mu to przyszło? Utknął i się upiekł. Syn piekarza się upiekł, hahaha!! - Semen warknął głucho i stanął groźnie nad młodym. Czas ich gonił. - Tak, już mówię i lecę! Jak wleziecie na teren huty to idźcie przy murze. Tam są takie składziki a za nimi, hala i później już rzeka. I tam też można hybnąć na drugą stronę muru… Hans jak widać miał wyraźne inklinacje na przewodnika, bo opowiadał ze swadą i wodolejstwem godnym doktora praw, tyle że nie mieli na to czasu. Theodosius warknął gorzej od Hunda, zmiął w ustach grube słowo, po czym złapał młodego za kołnierz ucinając barwne opowieści Hansa. - Dawaj adres Małego i idź w inną stronę, niż my, rozumiesz? Tu komunikat był jasny. I poparty srogim spojrzeniem. To zrobiło na młodym piorunujące wrażenie, bo skulił się i zasłonił ręką, widać obyty z takim traktowaniem. - Na Raczej, przy rzece, jest taki duży dom, z bielonymi oknami. I żurawia tam mają! Obok stoi taka szopa, co to jom na łodzie mają rybaki i w tej szopie kręcą się chłopaki Małego. I jego tam najdziecie! To niemal wypluł z ust, starając się szybkością nadrobić wcześniej stracony czas. Tyle, że w wąskim prześwicie przejścia… * * * Wusterburg, 2523, Marktag (Dzień targowy), nieco później 10 Vorhexen (Przedwiedźmie) Gustav von Esk leżał na poły jedynie przytomny. Czarne plamy wypełniały mu cały obraz ilekroć próbował się dźwignąć. Wirowały, eksplodowały jasnością to czerwienią. I rwały! Jak one kurewsko rwały! Cały świat eksplodował bólem za każdym razem jak próbował zmienić pozycję. Ale czuł! I żył! I wiedział, że aby odpłacić skurwielom którzy go tak urządzili, musi żyć i jak najszybciej dojść do siebie. Musi… - Mówiłeś skarb! O jaki skarb ci chodziło? - Lager siedział obok jego łoża z miną z której można było wyczytać wiele. Tyle, że Gustav nie miał sił by się w to zagłębiać. Nie miał sił, by odpowiedzieć. Nie miał sił… - Na razie poczekaj. Lekarz, com po niego posłał, pokleił ci rany a ja jeszcze kazałem mu driakwie jakieś i dekokty ci przygotować i wlać w ciebie, byś jak najszybciej stanął na nogi. Nie wiem jak to cholerstwo działa, ale medykus mówi, że lada chwila dojdziesz do się. Gustav rzeczywiście poczuł się lepiej. Jakby sama wiadomość, że dostał jakieś likwory dodała mu sił. Sił, które wracały z każdym oddechem. - Uratowałem cię, bo zostaliśmy wspólnikami. Do tego skarbu, ale nie tylko. Twoi kompani to nie byle jakie persony. Sądzę, że wiadomość o miejscu gdzie się teraz znajdują można spieniężyć. Wiem kto za nich zapłaci, wiem gdzie są i mam wszystkie sznurki w garści. I mam ciebie. Będziesz świadkiem. I tak oto ubijemy dwa interesy. Jeśli się zgadzasz kiwnij głową. Chyba że sił masz już dość, by gadać… * * * … zamajaczyły sylwetki nadchodzących postaci. Liczne. Pewnie ściągnął je w to miejsce ujadający brytan. W chwiejnym blasku niesionych pochodni widać było robotnicze kurty, gdzieniegdzie błysnął pancerz jakiś, w garściach sterczały pały, pręty i bogowie wiedzą co jeszcze. Tyle, że z racji wąskiego prześwitu szli niemal gęsiego. Nie sposób było ich policzyć ni ocenić lepiej. - To nie straż! - zawołał uradowany Hans, który w jednej chwili odzyskał rezon. Ale sądząc po sylwetkach i minach prowadzących tę grupę roboli zmiana nie koniecznie musiała iść na lepsze… 5k100 standardowo proszę
__________________ Bielon "Bielon" Bielon |
20-04-2021, 13:17 | #26 |
Reputacja: 1 | Uciekają tylko winni, a Theodosius był niewinny. Albo chciał myśleć, że jest niewinny. Albo chciał, żeby inni tak myśleli. Został więc, gdzie był. Ba, nawet ruszył w stronę nieprzyjaźnie nastawionej grupki. Z czwartym krzyżykiem na karku i bagażem doświadczeń wiedział, że jeśli chce się z ludzi zrobić złych ludzi, należy nazwać ich ludźmi dobrymi. Nie popełnił zatem tego błędu. - Ej... ludzie! To wyście wzywali szczurołapa? Wziąłem pomocników, podobno po wojnie bestie spasły się jak te, no, laguny. Laguny mieszkały na drzewach, ale co za różnica. Ci naprzeciw papcia nie wyglądali na miłośników czy znawców fauny. Wybrał sobie do rozmowy łysola z paskudną szramą na czole i pokaźnymi brakami w uzębieniu. Szedł w pierwszym szeregu, a reszta w sumie podążała za nim, niczym barany w stadzie. - To wasz pies drze ryja za tą ścianą? Weźcie go na łańcuch i do budy. Wypłoszy wszystkie szczury i się okaże, że na darmo wstaję po nocy i dupę sobie odmrażam. Płacą mi od wybitej sztuki, a nie godziny. Pewnie coś o tym wiecie, wam też ktoś płaci, dobrzy ludzie. No tak, im dłuższa przemowa, tym większa szansa na popełnienie jakiegoś błędu.
__________________ Bajarz - Warhammerophil. |
20-04-2021, 22:00 | #27 |
Reputacja: 1 | Paczenko nie wtrącał się w przemowy. Coś mu mówiło, że przemowy mogą nie wiele dać i jego małżonka znowu zakosztuje krwi. Stojąc za kompanami, dyskretnie poluzował szable. |
21-04-2021, 09:21 | #28 |
Reputacja: 1 | Krasnolud dość miał tego gówniarza, tego miasta i tej pogody. Gdyby miał czas zastanowić się głębiej, pewnie miałby dość wszystkiego, ale też całe życie starał się przeżyć nie wybiegając myślami zbyt daleko w przyszłość. Z tego też względu błąkając się za zasmarkanym, przemądrzałym szczeniakiem, nie zastanawiał się głęboko nad tym wszystkim, co zakłócało harmonię jego bytu. Myślał o tu i teraz. Jak zwykle. Z tego też względu widok kominów i przelewającej się przez nie powodzi dymu nie wzburzył go tak, jak zdawał się sugerować smarkacz. „Huty nawet krasnoludy nam zazdroszczą” wspomniał sarkastycznie słowa gnojka. Cóż ci ludzie wiedzieli o hutach i stali? Pierwsza lepsza kuźnia krasnoludzka posiadała więcej kominów. I były one znacznie wyższe niż te ich ceglane wymysły. „Popróbowali by wykuwać komin w setkach metrów litej skały!” pomyślał i pokręcił głową w zadumie nad ludzkim poczuciem wielkości. Byli żałośni. Stojąc w zaułku i słuchając słów Hansa krasnolud równał oddech. Nie lubił szybkich marszy, jeśli nie była to szarża na wroga. Taplanie się w śnieżnym błocie i przemykanie brudnymi uliczkami, nie było dla Bigdebina czymś upragnionym. Zwłaszcza, że w sumie to nie wiedzieli nawet gdzie tak naprawdę idą. Do chwili, kiedy w zaułku, na tyłach magazynu, pod ścianą huty smarkacz ich oświecił. Tyle, że naraz zjawili się ludzie. I choć nie była to ewidentnie straż miejska wcale nie musiało to oznaczać nic dobrego. Człeczyna, ten od rozszczekanego kundla, próbował ich wykręcić z tarapatów. Plótł coś o szczurach i polowaniu. Krasnolud jednak dostrzegł w oczach rozlewających się przybyszy coś, co sprawiło, że mocniej zacisnął sękatą dłoń na trzonie młota. Kozak chyba myślał podobnie, krasnolud dostrzegł jak ten luzuje szable. Obu ich ostrzegał ten sam instynkt. Tyle, że krasnolud zwykł wychodzić naprzeciw kłopotom. Zwłaszcza, gdy miały postać ludzką. Jak on tych skurwieli nienawidził! - Który? - warknął postępując przed towarzyszy. Rzucając przybyszom wyzwanie. - Albo dwóch? Trzech? Odpowiedziało mu milczenie. I zacięte, wrogie spojrzenia. Nie doczekawszy się odpowiedzi krasnolud splunął w garść, poprawił chwyt, po czym warknął. - No to wszyscy! - I ruszył w kierunku obcych. 5K100: 64, 37, 27, 48, 96 |
21-04-2021, 16:07 | #29 |
Reputacja: 1 | Gustav kiwnął głową twierdząco. -Opactwo Słusznego Gniewu w Erbshauen – wymamrotał resztkami pozostałych mu sił. -Splądrowane, zniszczone, kapłani wymordowani... – Cedził przez zaciśnięte z bólu usta. -To ich sprawka. Obłowili się. – Dodał. -Za uratowanie mi życia, jestem Twoim dłużnikiem. To sprawa honorowa i dług swój spłacę. Jeśli pomożesz mi zemścić się na tej bandzie, która mnie tak potratowała, to zostanę wspólnikiem, świadkiem i kimkolwiek zechcesz. – Na twarzy Gustawa rysował się grymas bólu. Połamane żebra bolały przy każdym wdechu i wypowiedzianym słowie. -Nie chcę za to złamanego grosza. Skarb, czy nagrodę zatrzymaj w całości. – odparł już półszeptem, z trudem łapiąc oddech. -Potraktuj to jako prezent, na początek naszej owocnej przyjaźni… Zwą mnie Gustav von Esk… – dodał i opadł z sił. |
22-04-2021, 16:52 | #30 |
Reputacja: 1 |
|