01-02-2016, 15:06 | #1 |
Reputacja: 1 | [Old WOD] Jaki tu spokój... "Girl Power" JAKI TU SPOKÓJ... GIRL POWER Prolog: OCHOTNICZKI
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" Ostatnio edytowane przez Zell : 24-02-2016 o 16:50. |
01-02-2016, 15:06 | #2 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 01-02-2016 o 17:16. |
02-02-2016, 11:09 | #3 | |||||
Reputacja: 1 |
__________________ To nie ja, to moja postać. Ostatnio edytowane przez Wila : 02-02-2016 o 11:31. | |||||
02-02-2016, 23:47 | #4 |
Krucza Reputacja: 1 | Post by corax, Leoncoeur & Wiła Ruszyły… mijając po drodze ledwo co już widoczny napis “Obiekt nr 1” wymalowany kiedyś białą farbą. Indira powoli i ostrożnie niosąc w ramionach śpiącą Alex. Próbowała cały czas zajmować córeczkę rozmową, by ta nie zasnęła. Przyświecała sobie i idącej obok Lulu drogę. Podczas gdy dziewczyna swoją latarkę kierowała na boki. Schron robił koszmarne wrażenie. Zaniedbany, rozwalający się, świecący co krok nagimi konstrukcjami, gdzieniegdzie kotwiami, rozwalonymi ścianami. Nie posiadał wylanej podłogi. Miejscami było widać pozostałości szalunków na ścianach. Wszędzie były pajęczyny. Jak w sennym koszmarze… Indi wzdrygnęła się na samą myśl, że miałaby przemierzać podobne korytarze jeszcze wielo, wielokrotnie. Mimo, że obie dziewczyny starały się iść cicho by nie spłoszyć ducha, korytarz za nimi i przed nimi wypełniało echo ich kroków. - To miejsce jest koszmarne. Czemu wybrał akurat to na schowek? - mruknęła cicho Indira, nakierowywując światło latarki na ściany, omiatając podłogi. - Nie znam historii tego miejsca, jeśli o to pytasz. Na pewno skrywali w nim kiedyś wiele tajemnic. Ale tak, też wolałabym jakiś przytulny hotelik… Tam jest jakieś przejście. - Wskazała swoją prawą stronę przyświecając latarką. Przejście faktycznie było, kilka gruzów pod drzwiami, ale “do przeskoczenia”. Lulu nie ruszyła jednak w jego stronę, zamiast tego spojrzała na dziewczynkę. - Malutka słyszysz tu coś lepiej, czy gorzej? - Zapytała zmieniając ton na łagodny. Alex uniosła główkę, ziewnęła i pokręciła głową. - Nie słyse… - pokokosiła się w ramionach Indi, która zaczynała czuć zadyszkę po godzinie noszenia czterolatki po chaszczach. - Idziemy dalej? - Indi zaczęła rozglądać się w głąb korytarza. - Myślę, by nie błądzić tu bez sensu powinniśmy trzymać się miejsc, gdzie Alex słyszy lepiej w górę lub w dół. Lepiej słyszała bliżej wejścia? - Ale nie ukrył serwera czy dysku przy wejściu raczej… - Indira zawahała się - Ale może masz rację. Lepiej pogadać najpierw z duchem niż szukać miejsca ukrycia danych. Lulu wyglądała przez chwilę na zdziwioną. - Bez niego raczej się nie obędzie. Skoro przy wejściu słyszała go lepiej, to może w górę lub w dół po linii prostej od tego miejsca. W górę się nie da, więc w dół? Proponuję poszukać zejścia. - urwała widząc na jednej z pajęczyn sporej wielkości krzyżaka. Bynajmniej nie rycerza doby XV wieku... Indira zaczęła wracać do początku korytarza by poszukać zejścia. Zauważyła, że światło latarki Lulu nie porusza się dopiero po kilkunastu krokach. Postawiła Alex na podłodze i wyprostowała z ulgą. Położyła dziewczynce rękę na główce i oświetliła Lulu: - Coś się stało? - rozglądając się po miejscu, w które wpatrywała się bez słowa nieruchoma hakerka. - Tu… tu… - Indi słyszała strach w głosie Grażynki. Coś musiała zobaczyć, coś odkryć! Tak, to na pewno to… - … jest… - Dukała. Indi odsunęła się lekko od Alex i wróciła do Lulu: - Co? Duch? - jakoś nie była przekonana. Alex na pewno by już usłyszała i dała znać. - Lulu? - oświetliła swoją latarką wskazywane przez spanikowaną dziewczynę miejsce. - Co?...- zmrużyła oczy nie będąc pewna. - Ten pająk?! - spojrzała niedowierzająco na hakerkę. Przed oczami przemknęła jej Tereska i jej czaczo-makarena i jęknęła w duchu. "Tylko nie to!" Podeszła ostrożnie do Lulu i stanęła przed dziewczyną zasłaniając jej widok. Spojrzała na różowowłosą z góry. - Hej, Lulu. - pstryknęła palcami przed nosem. Przerażona dziewczyna jęknęła. Zasłonięty przez Indi pająk dalej TAM był. Dobrze widziała jak się na nią patrzył. Jak poruszył skrzętnie odnóżami, jakby miał zaraz zamiar… Już Lulu wiedziała jakie może mieć zamiary. Indi widziała panikę w jej oczach, gdy Lulu przełknęła głośno ślinę. - Lósoooowa się boooooi pajonkówww - dziecięcy głosik zaśmiał się ledwo słyszalnie. - Alex to nie ładnie się naśmiewać. - Mama, ale to nie ja! - Chodźmy dalej… - szepnęła nadal rozdygotanym głosem. - A kto Alex? Jest tu ktoś jeszcze? - Indi chwyciła Lulu za rękę i pociągnęła do Alex. Dziewczyna dała się pociągnąć, ale odwróciła wzrok zza pająkiem… musiała wiedzieć, czy nie pójdzie, czy nie skoczy (!) za nimi... Pająk zaniepokojony drżeniami jakie wywoływały głosy przebiegł po pajęczynie. Znikając w ciemności. Teraz gdzieś był, ale nie było widać gdzie. - Alex, jest tutaj ktoś jeszcze? - Indi rozglądała się wokół - Kto to mówił? - Nie widzem, tu jest stlaśnie ciemno. Indi omiotła korytarz światłem latarki: - Hallo? Jest tu kto? - nie głośno… - Lulu słyszałaś to? - Indi ponownie wzięła córkę na ręce. Zmęczenie czy nie. - Przepraszam… - szepnęła najpierw - Ja, tak słyszałam. Indi może… nie chcę się wtrącać, ale może to nie najlepszy pomysł byś cały czas niosła Alex? Zasypia w Twoich rękach, a Ty się bardziej męczysz. - Widać wracała do formy i trybu myślenia. - Jak to możliwe, że … nie ważne. Chodźmy znaleźć to wejście. Z Alex na piechotę pójdzie znacznie dłużej. - popatrzyła na dziewczynę i kiwnęła głową. - Raczej się nie rozglądaj, bo wiesz tu nie było sprzątaczek od dawna. - zażartowała w kiepski sposób. Nie odpowiedziała. Liczyła w głowie do trzech… i dalej. - Szukajmy lepiej zejścia w dół. Może faktycznie tam? - Zaświeciła latarką w to samo miejsce, które znalazła wcześniej i wyglądało jak przejście. Dopiero gdy to powiedziała zdała sobie sprawę, że musiałyby przejść obok TEGO miejsca. - Trzeba by to sprawdzić. Pojedynczo. Dasz radę pójść pierwsza? Nie daleko, ale by sprawdzić czy wogóle jest tam jakaś cześć dalsza? - Dam radę. - Odparła zdecydowanym tonem… w końcu jak to ona miała nie dać rady. W głowie miała już przygotowany plan… ominie pająka, nadrobi kilka kroków. Musi dać radę… w głowie próbowała sama siebie przekonywać, że to nie AŻ pająk, a TYLKO pająk. “Klara…” Poszła więc, powoli. Czujnie obserwowała otoczenie, ale skupiając się przede wszystkim na tym co było pod jej nogami oraz miejscu w które miała dotrzeć. W końcu przekroczyła gruzowisko i zajrzała, co jest za potencjalnymi kiedyś drzwiami. Światło latarki ukazało jakiś długi korytarz ciągnący się dalej niż jasność mogła ukazać jakieś szczegóły. Bystre oko dziewczyny wychwyciło tam, na skraju chyba ścianę. Albo ślepy (ale kto by robił ślepy korytarz pod ziemią tej długości, albo był tam zakręt. Bardziej niepokojące było to, że w chwile wcześniej… była pewna, że widziała jakiś ruch w głębi korytarza ale przed ścianą. Pewna? w tych rozświetlanych jedynie latarkami ciemnościach niczego nie można być pewnym. Ale przysięgłaby, że coś widziała… Z oddali dobiegł ją cichy śmiech dziewczynki. Odwróciła się by jeszcze raz oświetlić skraje pomieszczenia w którym były, czy nie przeoczyły innych przejść? W końcu miały iść w dół. - Tu jest korytarz. Sprawdzę czy da się przejść. - Powiedziała cicho podczas oświetlania. Oczywiście, mówienie cicho nie było potrzebne, ale atmosfera miejsca jakoś sama za się nakłaniała do mówienia cicho. - Ok, to daj znać - odpowiedziała Indi kucając przy córeczce. Zobaczyła jeszcze kątem oka jak Lulu znika za znalezionym przez nie przejściem. - Alex, kochanie. Chcesz się troszkę napić? - pomyślała, że woda orzeźwi małą nieco i przebudzi. - Nieee, mamo. - Indi widziała, że córeczka robi się coraz bardziej marudna i zmęczona. I tak była bardzo dzielna cały ten czas. Grażynka ruszyła do widzianego przez siebie “końca” korytarza, chcąc sprawdzić oczywiście, czy ten zakręca. Latarka wyłuskała ciemność z prawej niedaleko przed (Lulu teraz widziała to jak na dłoni) zakrętem. Śmiech ucichł. Ciesząc się w duchu, że śmiech nie należy do pająka tylko do dziecka, zajrzała co kryje zakręt i zobaczyła podłużne pomieszczenie, z którego wyście prowadziło dalej i dalej i dalej. Było takich więcej. Jak korytarz podzielony na segmenty. Jęknęła w duchu. Postanowiła wrócić do towarzyszek. Indi usłyszała jej kroki i zobaczyła światło latarki, później dopiero wyłaniającą się zza drzwi Różową. - I co? - Indi podniosła się i wyprostowała - jest jakieś przejście? - Długi korytarz, podzielony na takie jakby mniejsze. - Lulu stanęła obok Dużej i Małej. - Hm… - Wyciągnęła z kieszeni telefon komórkowy. Przez chwilę, bardzo krótką chwilę coś grzebała. Zrobiła to raczej odruchowo, by choć upewnić się, że nic z tego. Byli w Kampinosie, w podziemiach tu przecież zasięg… Był?! I to nawet nie najgorszy. Zaczęła bawić się telefonem z miną szczęśliwego dziecka, któremu pozwolono oglądać bajkę. - Słuchaj tego, z Wikipedii… Obiekt nr 1 jest schronem odpornym na ładunki nuklearne… ble ble … o ciekawe, zaopatrzonym niegdyś we własne agregaty prądotwórcze. Oprócz tego posiadał niezależną hydrofornię z pompą i dwoma zbiornikami na wodę (poziom -3). Poziom minus trzy! - Minus trzy? Jest tu zasięg? - Indira nie wiedziała czemu dziwić się pierwszemu. - Tam odciągał cię śmiech dziewczynki. Może to jakaś zmyłka. Wiesz… jakiś system dźwiękowy? Nie wiem, efekty specjalne? - Indi dała sobie mentalnego kopa. Efekty specjalne nie wiedziały o Lósofej. - Albo sama nie wiem… - zastanowiła się chwilę… Sebastian nigdy nie powiedział w jakim wieku były wnuczki Wieszczyckiego. Ścierpła jej skóra. Lulu wzruszyła ramionami i pokręciła głową. Nie potrafiła przecież odpowiedzieć na to pytanie. - Okej, trzy poziomy skoro trzeci to jakieś zbiorniki na wodę, oo jest - dziewczyna czytała dalej - wygłuszoną Salę Bojową (poziom -2), warsztaty, łazienki i INNE pomieszczenia. Inne pomieszczenia. Tylko jak tam się dostać? Dobra czytam dalej. Obiekt nr 2 posiadał w podziemiu pompy i hydrofory, połączony jest podziemnym korytarzem z obiektem nr 1. Znajduje się tutaj m. in. kuchnia z piecem, stołówka, izby żołnierskie i łazienki, "myjka" z podłogą ułatwiającą ściekanie wody, czy pomieszczenia magazynowe. Więc to pewnie ten korytarz który znalazłyśmy. - Uniosła wzrok z telefonu na Indi. - No to chodźmy do tego korytarza i spróbujmy znaleźć jakieś przejście. - wzruszyła ramionami Indira. - Okej, tylko doczytam do końca… - uparła się, widocznie wydawało jej się to istotne - Obiekt nr 3 to wielka podziemna hala, która nigdy nie została ukończona: nad dachem hali sterczą wysoko kominy wentylacyjne, ble, ble, ble … Prawdopodobnie miał służyć jako ukryty parking dla ciężarówek, dostarczających zaopatrzenie i tak dalej. I tak dalej…. - Wpatrywała się jeszcze w telefon, ale nie czytała już nic na głos. Bardziej jakby coś… analizowała. Indi cierpliwie czekała koncentrując się na Szkrabku. - Kochanie, jeszcze tylko troszkę. Znajdziemy pana i porozmawiamy a potem sobie odpoczniesz, dobrze? - powoli kierowała się w stronę korytarza. Lulu zrobiła z dwa kroki z telefonem przy nosie, ale… uznała, że to nie miejsce w którym można tak chodzić. Schowała telefon i zaraz zrównała się z Indią. Gdy przeszły przez gruzowisko przy drzwiach… nawet spróbowała ją wyprzedzić o krok. - Jak zobaczysz… pająka… to zabij. - Szepnęła konspiracyjnie. - Zrobię co będę mogła - obiecała Indi solennie i kontynuowała marsz, mocno trzymając córeczkę za łapkę. Dziewczyny minęły podłużne pomieszczenie. Nim weszły do kolejnego Lulu poświeciła latarką, czy wszystko gra. Kolejne podłużne pomieszczenie i znów ten sam schemat. Droga wydawała się ciągnąć w nieskończoność. Lulu nie patrzyła na krawędzie sufitu, wolała nie patrzyć. Czasami niewiedza jest błogosławieństwem. - Lulu… dobrze, że jesteś tu z nami. - szepnęła Indi prowadząc Szkrabka i dopytując się cichutko, czy nie słyszy modlącego się pana. - Nie słyse, mamusiu… - No ok… to idziemy dalej. Ale przygoda co? - Indi powoli zamieniała się w cheerleaderkę. - Szkrabku, a jaka ty dzielna jesteś! - powiedziała z podziwem. - Strrrrrrrasznie z ciebie jestem dumna, wiesz? Szkrabek urósł nagle z 1,20 na 1,70 m wzrostu puchnąc z dumy. Jakby się też nieco ożywił, i przeskoczył przez leżący na ziemi kawałek betonu. - Telas bieg s pseskodami - zaśmiała się mała - tak jak ty casem biegas… - Dokładnie tak, córciu. - zaśmiała się Indira i razem z Alex przeskoczyła przez kolejny, niewielki kawałek gruzu. W trójkę człapały przed siebie szukając igły w stogu siana. W tym tempie, nie wiadomo kiedy znajdą cokolwiek. Na szczęście drużyna R&R została daleko za nimi. Gdy przekroczyły kolejne przejście do kolejnego segmentu korytarza by wejść do kolejnego okrągłego pomieszczenia wyglądającego jak wszystkie poprzednie z drobną różnicą wśród grafik… na jednej z nich Lulu na moment zatrzymała latarkę. Przypomniała sobie jednak, że wśród nich jest mała dziewczynka i szybko ją odwróciła… to pomieszczenie, okazało się jednak inne pod jednym drobnym szczegółem. Gdy doszły do kolejnego czekającego na przeciwko nich otwóru na drzwi, okazało się, że po ich lewej stronie również jest otwór na drzwi jakich nigdy nie zdążono wstawić. No i nadszedł czas wyboru, prosto czy w lewo? - Indi. Zaczekaj tu. Zobaczę co jest przed nami. Może tak będzie szybciej. Okej? - Dobrze, ale nie odchodź zbyt daleko. Ja nie mam telefonu. - kiwnęła głową dziewczyna. Grażynka poszła sprawdzić co jest prosto. Lewo czekało i kusiło Indi. - Chodź, kochanie, zobaczymy co jest tutaj? - poprowadziła ostrożnie córeczkę w lewe odgałęzienie. Indi kierując Alex lekko w lewo przyświecając sobie latarką. Gęsty mrok niechętnie rozmywał się przed snopem światła, jednak dziewczyna już widziała, że pomieszczenie jest naprawdę wielkie. Samej szerokości pewnie więcej trzydzieści metrów, przeciwnej ściany widać nie było. Do tego prowadziły do niego schody w dół, znajdowały się z Alex zaledwie w połowie wysokości. Oświetlając teren widziała jakiś gruz, śmieci, dwie dziewczynki trzymające się za ręce, kilkanaście bute… co?! Indira zatrzymała się jak wryta, wracając snopem światła od butelek do… pustki. W miejscu, gdzie przed chwilą wyraźnie widziała dwie sylwetki nic nie było. - Alex widziałaś te dziewczynki? - spytała po chwili córeczkę. Gdy była pewna, że jej głos powrócił. - Uhummm. - Ale nic nie słyszałaś co? - Nooo… one nicz nie mófiły… to nieeeee… - Aha… dobrze… Indira obejrzała się za siebie i wyszeptała: - Lulu jesteś tam? Indi usłyszała i zobaczyła blask latarki. Nie było jej zaledwie przez kilka chwil. Wracała, ba chyba nie zaszła za daleko. - Ostatni segment jest ślepy. Możemy zawrócić, albo iść w lewo. - Oznajmiła. Chyba chciała powiedzieć coś jeszcze, ale jej wzrok przyciągnęło miejsce, w którym Indi z małą już były. - Mam sfojego, nie cę wasego - Alex wydawała się lekko obruszona. - A co one ci dają, Szkrabku? - spytała skonfudowana Indi. Lulu powędrowała wzrokiem z Indi na Alex, z Alex na Indi. Uniosła lekko brwi. Postanowiła nie pytać. Zamiast tego zaświeciła latarką w głąb pomieszczenia, szukając co tu ciekawego jest, a przede wszystkim gdzie by można iść dalej. - Stoi obok i septa mi w ucho że to ich dziatek i mam go zostafić w spokoju, mam dziatka psecies, prafda? - Masz dziadka, oczywiście. I prababcię. Powiesz im, że my nie chcemy robić krzywdy? Potrzebujemy ich pomocy. - Indira ukucnęła koło Alex i obejmując ją ramionami zaczęła się rozglądać w ciemności. Alex otuliła szyję mamy rączką. Lulu odruchowo zerknęła przed ramie słysząc tę rozmowę. Gdy z powrotem stąpając ostrożnie spojrzała przed siebie, stanęła oko w oko z ciemnowłosą dziewczynką na oko z końca podstawówki. Przyglądała jej się przez chwilkę. - Cześć. - Spróbowała, a co tam. Przecież to nie pająk, nie zje jej. Wydawała się… zdziwiona, nie przestraszona. Starsza dziewczynka stała i patrzyła na Lulu. Ze złością, wręcz nienawiścią, zaciskała lekko pięści patrząc spode łba. - Zostawcie, dziadka! - wrzasnęła, aż wszystkie odruchowo skuliły się. - A jak się nazywasz? - Indira usłyszała lekko za sobą. Stała tam za nią dziewczynka na oko 7-8 lat, patrzyła na Alex ze skupieniem, które Amerykance zdecydowanie się nie podobało. - Szkrabku, nie mów - Indi jakoś instynktownie przypominała sobie zabobony na temat imion i ich znaczeniu. Coś o demonach, coś o przejmowaniu ciał, kołowrót informacji, jakimi była nasączana jak gąbka w dzieciństwie. - Jesteśmy tutaj by porozmawiać z waszym dziadkiem. Wiemy co się stało. Wiemy jaką krzywdę wam wyrządzono. Ale nie jesteśmy wrogami. Możemy wam pomóc. Panie Wieszczycki… wiem, że pan tam jest… - Indi zaczynała coś kminić. A co jeśli to dziadek jest tutaj więźniem? Jeśli musi odpokutować za to, że pozwolił zabić swoje wychowanki? - Dzieci, pozwólcie mu z nami pomówić. - Indi rozglądała się dokoła czekając na jakąkolwiek reakcję. No dobra, tym razem Lulu musiała policzyć do trzech. Przez myśl przeszło jej, że nie ma czego się bać. Nie chciała przerywać Indi. Sama była ciekawa reakcji dzieci… Mniejsza z dziewczynek wyciągnęła ręke do Alex. - Dziiiifna dziewcynka, sama nie wie cy jes kotek cy piesek. - Sprawiała wrażenie jakby chciała dotknąć córki Amerykanki. Indira zasłoniła córeczkę przed dotykiem dziewczynki i cofnęła się łapiąc Alex na ręce. Tymczasem starsza z jeszcze większą nienawiścią wykrzywiła twarz i zaczęła iść w kierunku Lulu. Powoli, z pochyloną głową i zaciśniętymi pięściami. Różowowłosa poczuła jakby nic nie miało sensu. Szukanie czegokolwiek, kompleks, Klara, opuściła latarkę obojętniejąc na wszystko z każdą chwilą coraz bardziej. - Indi… chodźmy stąd. To nie ma sensu. Nikogo nie uratujemy… one i tak nas nie rozumieją. To na nic… - Lulu, chodź tu - przerwała jej Indi. Lulu z pewną obojętnością w ruchach zaczęła podchodzić do Indi skoro tego chciała. - Wiem, że trzymacie tu dziadka za karę. Za to co wam zrobiono. Że wam nie pomógł. Jeśli… - spoglądała na jedną to na drugą dziewczynkę. - jeśli obiecam wam zemstę na tym kto was skrzwydził, pomożecie mi? On czeka na zewnątrz. Chce tak samo skrzywdzić nas. Dlatego tu jesteśmy. Pomóżcie mi a zrobię wszystko by was pomścić. - spoglądała na dzieci. - Zasługujecie na zemstę, zasługujecie na spokój. - cały czas mówiła swoim “mamusiowym” tonem. Gdy Lulu zbliżyła się do Indiry, jej zobojętnienie zaczynało się rozpraszać. Starsza dziewczynka zatrzymała się. Młodsza za to wciąż wyciągając rękę do Alex odwróciła się ku różowowłosej, na jej twarzyczce rozjaśnił się uśmiech radości. Przechodzący w gniew. Obie, z obu stron zbliżały się powoli do hakerki. Już nic nie mówiły. - Lulu… ty coś piłaś… coś jadłaś…? - pytała nerwowo Indira - Od tego kogoś kogo masz ratować? Co to było? - szeptała gwałtowanie dziewczyna. Nagle ni z stąd ni z owąd powiedziała gniewnie, jak rozczarowana Mama - Dziewczynki, proszę natychmiast przestać. - ton był kategoryczny, jak matka strofująca dziecko - Co to za zachowanie? - zmarszczyła brwi - Ładnie to tak zachowywać się w stosunku do obcych? - odsunęła się tak by zasłonić nieco Lulu i wyjść z krzyżowego ognia. - Nie, Indi. Nie narażaj się. Masz córkę… - Priorytetem było powstrzymanie Indi, ton był nieco błagalny. Lulu nie ruszyła się z miejsca. Nie miało to sensu. - Nie wiem o co chodzi. Nie piłam nic. Może Wy mi powiecie? - Spojrzała najpierw na jedną, później na drugą dziewczynkę. Tym razem analizowała je spojrzeniem… ektoplazma, ekhem. “Starsza Ektoplazma” wyciągnęła rękę do Lulu, była raptem o krok. Wyglądała bardzo rzeczywiście fala przygnębienia i beznadziei praktycznie rzuciła dziewczyną na kolana. tymczasem młodsza z ‘dziewczynek’ wstrzymała się przed Indirą jakby ta faktycznie jakoś przeszkadzała jej w dopadnięciu Grażynki. - Ty jus wies, choć chyba jesce nie wies. A ona - wskazała na Alex. - Nie wie fcale. Wcale a fcale. Indira nie rozumiała, ale widziała Lulu walącą się na kolana, z nosa różowowłosej zaczęła płynąć cieniutka stróżka krwi a z oczu łzy. - Co wiem, kochanie? - Indi popatrzyła na młodszą dziewczynkę i wyciągnęła lekko i powoli dłoń jakby to teraz ona chciała pogładzić dziecko po główce pieszczotliwym gestem. - Zobacz… ona krwawi i cierpi. Czemu ma cierpieć? Nic wam nie zrobiła. Lulu w tym czasie, zaczęła delikatnie bujać się w do przodu i do tyłu, niczym skrzywdzone dziecko. Nadal płakała, chociaż robiła to bezgłośnie, gdzieś w środku siebie. - Bo zabiła nam nasego - na ustach młodszej pojawił się wściekły grymas - DZIADKA! - wrzasnęła. - To nie ona. To mężczyzna, który jest na zewnątrz. Chcecie go dopaść? Pomogę wam. Starsza tylko stała nad Lulu jaka z jękiem opadła na czworaki, na kurz i pył spadały ciężkie krople krwi. A w jej głowie przewijały się i łączyły obrazy ojciec uderzający siekierą, Kajko leżący w szpitalu, ojciec uderzający dłonią gdzieś w innym czasie i znów, Kajko leżący na ziemi, z jego ust płynie krew, oraz w innym obrazie odwijający różowy kosmyk z zarumienionego policzka, Klara leżąca na niej w chwili spełnienia różowowłosej sięgająca ustami ku jej szyi i uczucie rozkoszy, spazmatyczne zagryzienie zębów na ramieniu kruczowłosej do krwi, Daniel z troską patrzący na przyjaciółkę, matka… matka która… Lulu jęknęła z bólu, chociaż nie był to ból fizyczny. Indi weszła między starszą dziewczynkę a Lulu. - Nie ona wam zabiła dziadka. Ona nawet nie wie, że… - Indi urwała - … że oni są inni. Nie możecie jej robić krzywdy. - Z resztą jeśli nie chcecie pozwolić nam porozmawiać z dziadkiem, to będę musiała zrobić tak, żeby on porozmawiał ze mną. Znaleźć to, co tu schował. I dla czego pozwolił was zabić i zabić siebie. - Indi twardo schwyciła Lulu - Wstawaj! JUŻ! - zakomenderowała władczo i arystokratycznie niemalże. Lulu postanowiła gdzieś w głębi umysłu, że nie będzie ignorowała duchów. Próbowała posłuchać Indi, zwłaszcza słysząc jej ton… chociaż nie lubiła jak ktoś jej coś kazał. Starsza patrzyła na Lulu, która uniosła głowę i wyprostowała ręce. Oczy miała błyszczące od łez, lecz była w nich dzika determinacja, walczyła jak lew. Targnęła głową patrząc w oczy dziewczynki, krople krwi z nosa poszybowały w powietrzu. Dziewczynka spojrzała na Grażynkę, a rysy twarzy powoli wracały jej do normalności, patrzyła to na nią, to na krew jaka znaczyła podłogę. Zaczęła się wycofywać. - Zostawcie dziadka… - szepnęła, po czym rozpłakała się i rozpłynęła w mroku. Indi obracała głową to w jedną to w drugą stronę starając się chronić Alex przed młodszą dziewczynek i patrzeć co dzieje się z Lulu. - Patel Nostel? - Alex zawahała się patrząc w kierunku jednego z bocznych pomieszczeń hali. - Spraw by dziadek się uśmiechnął, kotopiesku - rozległ się głos, ale młodszej z dziewczynek już nie było. Lulu oddychała ciężko, ale dochodziła do siebie, zbierała się powoli na nogi, obrazy jak sen rozpływały się w nicość jak po przebudzeniu. Z wdzięcznością w oczach popatrzyła na Indi, która dodała jej sił. Indi skinęła Lulu głową bez słowa: - Chodźmy - ruszyła do miejsca, które wskazywała Alex. “Kotopiesku?” - dźwięczało jej w głowie jak powtarzający się irytujący termin, który powinien coś jej mówić. Brakowało jej jednak informacji. Różowowłosa, a teraz także bladolica ruszyła razem z nimi. Co prawda nie myślała o psach a tym bardziej o kotach, ale wyglądała na równie zanurzoną w myślach. Chyba nawet nie tylko nie będzie ich ignorowała, co zacznie w nie wierzyć… hmmm… ektoplazma, cholerna ektoplazma. We trójkę weszły do pomieszczenia… pustego pomieszczenia. Indi spojrzała na Szkrabka: - Kochanie, gdzie słyszysz? - O tam - szkrabek wskazał paluszkiem - Nie widzis jego, mamusiu? Tam lezy i mówi “patel nostel kwi est i czelis”. - Alex pociągnęła Indirę ku Wieszczyckiemu. - O tu… całkiem niedaleko mamooooo. - Córeczka prowadziła Indirę - Lezy skulony. W tym czasie Lulu wyciągnęła z kieszeni telefon i coś szybko w nim skrobnęła… wyglądało jakby coś pisała. - Tutaj, szkrabku? - Nom… - Spytaj go, czy porozmawia z nami? - Nasz ojciec w niebie krwi… hmm… - I schowała telefon do kieszeni. Po scenach z dziewczynkami zachowywała czujność i bladość. W drodze wytarła krew z nosa w rękaw bluzy. Dziewczyny oczekiwały na odpowiedź Wieszczyckiego udzieloną małej Alex. Ostatnio edytowane przez corax : 03-02-2016 o 12:54. |
08-02-2016, 23:57 | #5 |
Reputacja: 1 | JAKI TU SPOKÓJ... GIRL POWER Rozdział 1: SPECJALISTKI
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 10-02-2016 o 17:22. |
10-02-2016, 10:10 | #6 |
Krucza Reputacja: 1 | Indi tuląc Alessandrę do siebie czekała aż córeczka zada Wieszczyckiemu pytanie. Przez jej głowę przelatywało stado rozbieganych myśli. Miała wrażenie, że w strzępach informacji zaczyna się wyjawiać jakiś wzór. Że we mgle chaosu coś widać. “Ty jus wies, choć chyba jesce nie wies.” “Pijawko!” “Kotopiesek” “Ona nie wie fcale. Fcale a fcale.” Duchy. “Nie rozumiesz, że jesteśmy ponad to!” Rozmawiała z cholernymi duchami! Czemu jej nie skrzywdziły ani Alex, tylko koncentrowały się na Lulu. Janek pijący coś… Janek bez żadnych znaków bicia, w dzień po tym jak ledwo trzymał się na nogach… Janek bojący się wejść do schronu Wszyscy ONI bojący się wejść do schronu… Wsparcie obdartusów dla 30 ciężkozbrojnych? Wspólny mianownik umykał Indirze jak ogień św. Elma “Zaraz… coś widać?!” - zaskoczona Indi wytężyła wzrok. - “Coś słychać?!” Skupiła się na wrażeniach...zamrugała próbując wyostrzyć wzrok… wyłowić szczegóły z cienistych majaków tuż na wyciągnięcie ręki. Wojtek u Sebastiana… zaskoczenie jego widokiem, zaskoczenie, że pracuje dla Sebastiana... “Jak mogłam z nim pójść do łóżka?” - poczuła falę obrzydzenia do siebie samej i do Wojtka. A potem jej spojrzenie padło na główkę córeczki tulącej Anę i wtulającą się małym ciałkiem ufnie w ciało mamy. Tym razem zalała ją fala wstydu, że mogła tak pomyśleć, o akcie, który przyniósł jej Alex. I fala miłości tak wielkiej, że zabrakło jej tchu. Przytuliła ciaśniej szkrabka do siebie. - Alex, nie bój się, szkrabeńku… spytaj, czy porozmawia z nami… - Indi odetchnęła wciągając zapach córeczki i odepchnęła wszystko inne. Wulkan szaleństwa musiał poczekać, musiała znaleźć sposób na wyciągnięcie dziecka z tego szamba. Spokój! - Powiedz, że potrzebujemy pomocy. - zachęcała córeczkę spokojnym tonem. Grażynka oparła się ciężko o ścianę. Wzrok miała zamyślony i nieco nieobecny. Wolała zostać w tej kwestii póki co słuchaczem… zwłaszcza że w sprawę znów wchodziły duchy, a chyba nie miała w ich kwestii za bardzo wyczucia. - Plosem pana…? - Alex spytała niepewnie czekając na odpowiedź. - Plosem paaanaaaa? Mama chce s panem polosmafiać, ale Pana nie wici… Plosem Paaaanaaaa? - Maaama, ja siem troche bojem. - Indi po raz pierwszy usłyszała to od córeczki. Nawet półnaga kobieta na Piwnej nie wywoływała w dziewczynce obawy i tak wielkiego zaniepokojenia. Ufna i wychowana w motywie otwartości na ludzi mała nie miała problemów z obcymi, a jej młodziutki umysł nie przerażał się casusem “duchów”. Z ‘dziewczynkami’ w hali podziemi też nie miała problemu. Tu jednak? Tuliła się do matki. - Ten pan wyglonda stlasnosciowo, bardzo pobity, ma duzo klewki na twazy. I nie odpowiada, mówi tylko toto Patel Nostel wcionz, nie kce nawet na nas popatseć. - Kochanie, nic się nie martw. Nie musisz patrzeć. Chodź przytul się, tak? - odwróciła córeczkę od majaczącego kształtu. - Już jest lepiej? - dopytywała się córci, uspokajająco gładząc małą po pleckach i cmokając policzek. - Zobacz, Ana jest dzielna i Ty jesteś straaaaaaaasznie dzielna też. - uśmiechnęła się do szkrabka. - Ja z nim spróbuję pomówić, a ty tylko słuchaj dobrze? Alex pokiwała główką wtulając się ciasno w bezpieczną przystań mamusiowych rąk. - Ojcze nasz, któryś jest w niebie… - zaczęła Indira, dołączając do ulotnego echa, które słyszała na pograniczu zmysłów. - ...święć się imię twoje, przyjdź królestwo Twoje… - kontynuowała wraz z duchem zakatowanego mężczyzny. - Panie Wieszczycki… nie ma ich tutaj. Nie mogą już pana skrzywdzić. Ani pana wnuczek. Ale to czego pan bronił waszym życiem jest zagrożone. Oni chcą odzyskać dane. Potrzebujemy pana pomocy. Nasłuchiwała wraz z Alex na jakikolwiek znak, że duch przestał mamrotać jedynie modlitwę. Ale dziewczynka nie reagowała jakby Wieszczycki nie robił nic innego tylko się modlił. Trwało to jakiś czas aż mała zmarszczyła lekko brwi. - Mama telas to on nic nie mófi, tylko siedzi i siem kiwa. - Panie Wieszczycki… ja nie wiem kim są ci… - nie zdołała się pokusić o słowo ludzie - nie wiem kim jest Sebastian, Ernest, Magda i reszta. Wiem tylko tyle, że są niebezpieczni. Jeżeli te dane jakie pan zbierał mogą pomóc w … pozbyciu się ich… to proszę, proszę nam pomóc…Wiem, że był pan blisko… - znowu zamilkła nasłuchując. - Jak mogę pomóc panu? Jak mogę pomóc pana wnuczkom? - dopytywała cicho wpatrując się pływający zarys sylwetki mężczyzny. - Panie Wiscycki, Paaaanieee Wiscycki! - Alex starała się pomóc mamie. - On telas tylko płaka… - odwróciła się do Indi Dziewczyna pogładziła córeczkę i ucałowała w policzek: - Czy jest ktoś na kim panu zależy? Ktoś z rodziny? Ktoś pana szuka? - spróbowała Indira z innej beczki. - Gdzie jest grób pana i dziewczynek? Oni… coś musieli zrobić, gdzieś was złożyć… Wie pan gdzie? - O mama, on coś innego mówi! Indi pochyliła się próbując usłyszeć. - A co mówi, kochanie? Słyszysz? - Tak, ale nie losumiem. - Mała skupiła się, by powtarzać w miarę precyzyjnie. - “Kyrjeljejson, hristlelejson, hristodinos, hristexodinos, peterdecelid deus... “ To jak wyliczanka w psedskolu, ale nie znam jej. Indi zabrała telefon od Lulu i wstukała w wyszukiwarkę słowa podane jej przez córeczkę. Wieszczycki błagał o łaskę bożą… Boże zmiłowanie. - Panie Wieszczycki… - ponowiła próbę Indi błądząc po omacku i nie mając zielonego pojecia jak pomóc duchowi faceta. Przemknęła jej wariacka myśl, że może obiecać jemu i wnuczkom zaprojekowanie szat do trumien. - Wnuczki się o pana martwią… wie pan o tym? Cała wasza trójka utknęła między tym światem a światem zmarłych. - Indi poklepała się mentalnie po głowie z przekąsem. Większych bzdur już chyba nie mogła opowiadać. Ale te wszystkie bajki, opowiastki i opowieści słyszane w dzieciństwie zostawiły takie ślady w jej umyśle. Ona sama nie miała jednak zielonego pojęcia czy to prawda - Nie możecie zostać tutaj na wieczność. “Skąd to wiesz?” spytała samą siebie ironizując lekko. - Ozywił siem - sepce coś, ale cicho nie słycham stond. - Panie Wieszczycki, proszę powtórzyć, proszę… - Indi zbliżyła się nieco do miejsca, w którym rysowała się sylwetka ducha. Alex trzymała z boku za sobą. Obie wyciągały szyjki i podchodziły ostrożnie. - Septa by puscic w spokoju Moniczkę i Matyldę. By nie oglondaly… dalej nie jestem pewna. - Panie Wieszczycki… Monika i Matylda nie żyją. - powiedziała Indi. - Są tutaj. W tych bunkrach. Zostały tu. Tak jak pan. Za to Ernest nadal żyje. - palnęła Indi na próbę. - “Nie psy nich, nie kaz im na to patsec” - tłumaczyła Alex kwestie jakich Indi nie słyszała, chyba że jako powiew wiatru. - I snów płace. O, telas Patelnosteluje. - Nie ma ich tu w tej chwili, panie Wieszczycki. One błądzą po budynku. Trzeba im pomóc. Trzeba pomóc panu. Nie możecie tutaj zostać. Nawet w śmierci nie znajdujecie ukojenia. Indi zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu próbując wyjaśnić, czemu akurat tutaj siedział i on i dziewczynki. Przyświecając sobie latarką krążyła po pomieszczeniu wciąż trzymając córeczkę blisko siebie i zerkając na nią od czasu do czasu. Alex nasłuchiwała coraz bardziej zmęczona i źle się czująca całą tą sytuacją. Z początku wyspana i ciekawska świata traktowała to jak jakąś zabawę nawet jak w podziemnym schronie rozświetlanych mocnymi wojskowymi latarkami było dość ciemno i straszno. Teraz straciła wiele na rezonie pytając od czasu do czasu “kiedy stond pojciemy”. Z Wieszczyckim wciąż nie było kontaktu, choć wedle relacji małej na słowa Indi o błądzących wnuczkach “saczoł płakac barciej”. Jakby docieralo do niego z lekka w jakiś niepojęty sposób, ale on sam… Indi w końcu wyłuskała coś z mroku snopem światła. Ktoś tu kiedyś rozlał sporo krwi, jedna ze scian byla wręcz zachlapana zaciekami od góry do dołu. Indi oglądnęła miejsce kaźni ze zmarszczonymi brwiami. - Lulu, masz zapałki? - spytała Różową. Grażynka poszperała w kieszeni wyciągając zapalniczkę i… najpierw odpalając papierosa, potem dopiero podając ją Amerykance. Indira z namysłem popatrzyła na dziewczynę. - To też - zabrała fajka nie czekając na pozwolenie. Nie wyjaśniając. Bała się, że jeśli wypowie na głos to, na co wpadła, nie przełamie się i nie wykona planu. - Szkrabku, stój blisko ale zatkaj buzię i nosek. O tak - pokazała ramieniem zatykając swoją twarz. Czuła się jak idiotka. Konkursowa. Te wszystkie zabobony. Oczyszczania miejsc. Oczadzanie. “Powinnam mieć szałwię…” - pojawiło się w jej głowie. Spalanie złej karmy. “No ja pierdutu, trzeba żeby Rose mnie teraz zobaczyła”. - pomyślała o przyjaciółce, która głosiła te “objawienia” z godnością. Zaciągnęła się fajką i z łzawiącymi oczami, przytrzymała dym w ustach. Zbliżyła się do zachlapanej ściany i przeganiając z głowy tysiące memów na temat debili, dmuchnęła powoli dymem na ścianę. W myślach zaczęła powtarzać: “Oczyszczam to miejsce z nieczystości, zła i wszelkiej negatywnej energii” - jakaś część jej pękała ze śmiechu. Ale Indi z zacięciem kopnęła tę część mentalną szpilką między nogi i skoncentrowała się na naprędce organizowanym rytuale. “Rytuale?!?!” “Skoncentruj się, Indi” Ponowne zaciągnięcie się dymem, ponowne dmuchnięcie. “Oczyszczam to miejsce z nieczystości, zła i wszelkiej negatywnej energii” Otworzyła butelkę z wodą i ulała nieco na dłoń. Symbolicznie obmyła twarz i dłonie. “Oczyszczam to miejsce z nieczystości, zła i wszelkiej negatywnej energii” Odłożyła papierosa pod ścianę, by dymiąc okadzał ścianę i dodała jeszcze ognia podpalając papierosową “dupkę”. I już na głos pod nosem zaczęła inkantować ułożoną naprędce regułkę prosząc kogokolwiek, kto słucha o pomoc. - Oczyszczam to miejsce z nieczystości, zła i wszelkiej negatywnej energii…. - zamknęła oczy i powtarzała w kółko przytulając do siebie córeczkę i czerpiąc z jej obecności dobrą energię, miłość, czułość i poczucie jasności. - Maaamaaaa? - Co, kochanie? - Indi powoli otworzyła oczy, rozglądając się. - Co lobis? - Alex wyglądała na zaciekawioną. - Modlę się, skarbie… żeby pomóc Wieszczyckiemu… chcesz mi pomóc? - pogładziła buzię córeczki z uśmiechem. - Ceeeem! - mimo zmęczenia chyba naprawdę chciała. Indi spojrzała na córeczkę i ta dobra energia jakiej szukała chyba nawet wzrosła. - To wspaniale, szkrabeńku. Zobacz… tutaj jest brudnościowo, prawda? Ja sobie wyobrażam, że myję tę ścianę i miejsce. Taka szczooooooooooootką wielką. A wiesz z czego ta szczota? - uśmiechnęła się do córeczki. - Z tych wszystkich fajowych rzeczy jakie czuję: że kocham tak mooooooooooocarnie mojego szkrabeczka, że lubię, jak się śmiejesz, i lubię widzieć jak tulisz Anę. Indira kucnęła tłumacząc córeczce. - Pomyśl o tym co lubisz najmocniej, najmocniej na calutkim świecie...daj mi rączkę - schwyciła łapkę malutkiej - i wyobraź sobie, że szorujemy, szorujemy, szorujemy to miejsce. I mów ze mną. - Oczyszczam to miejsce z nieczystości, zła i wszelkiej negatywnej energii… - Indi zaczęła mówić słowo po słowie, by Alex mogła dołączyć. Kiwała głową na wysiłki córeczki i z uśmiechem patrzyła w jej ufne oczka. Alex zrobiła zaciętą minke i myślała mocno o najwspanialszych rzeczach na świecie. Trwało to jakiś czas. - Ocyscam to miejsse z niesystosci i sla i selkiej negatyfnej enelgi - powtarzała, ale po jakimś czasie widać było, że ją to nudzi. - A co ty byś zrobiła, kochanie? - spytała Indii. - Może coś zaśpiewamy? Albo może zatańczymy? - Indi zaczęła przytupywać lekko w miejscu z córeczką. Nie chciała się poddawać. - Ja to bym posła spaaac, i tu jest stlasnosciowo. - Alex rozejrzała się. - Pan jus nie płaka, mamroce patelnostel. Ale zaśpiewać mosemy. Ale Else. - A może naszą kołysankę? Chodź, usiądź sobie u mnie na kolankach. - Indi siadła na podłodze po turecku robiąc córeczce miejsce. Alex usiadła i przytuliła się. Dziewczyna otoczyła ramionami zmęczoną córcię i zaczęła nucić jej ulubioną kołysankę, powoli kołysząc się w przód i tył. Malutka i tak byla dzielna, tak dużo zniosła. Indira nie miała serca zmuszać jej do dalszych wysiłków. Cmoknęła czółko córeczki i nuciła i kołysała aż mała przysnęła. Pierś małej unosiła się już wkrótce spokojnym oddechem, a oczy przymknęły się. Indi nie musiała długo czekać. Indi przez jakiś czas ciągle nuciła powtarzając wciąż w myślach zdanie o oczyszczaniu. Trwało to jakiś czas. Indi straciła jego poczucie. - Monika? - szepnęła w końcu. - Matylda? - rozglądała się za dziewczynkami. Amerykanka nawoływała przez chwile martwe dziewczynki lecz nie odpowiadały. Po raz kolejny chwyciła się na zwątpieniu, tym razem mocniej. Zwątpienie płynnie przeskoczyło na rozpacz. Zawiodła, nie ma tu czego szukać. Uczucia żeglowały ku beznadziei, po co to wszystko? Przez myśl przebiegło jej, że martwi powinni zostać pozostawieni w spokoju, ta jedna myśl eksplodowała w jej czaszce mocniej wypierając wszelkie inne… Ale Indi poczuła, że to nie ona tak mmocno myślała o tym, to ktoś inny myślał za nią w jej własnej głowie. Jakby to absurdalnie nie brzmiało. To poczucie stłamsiło w duży sposób myśli o beznadziei - Indiro… chodźmy stąd… - usłyszała pełen zrezygnowania głos Lulu. - To nie ma sensu. - Nie! Nie poddamy się. To nie ty tak myślisz. To to miejsce, to dziewczynki. Chcą się nas pozbyć stąd. Tak jak poprzednio. Absurdalnie pomyślała ponownie o ojcu. Jego dumie i sile. O jego “my jesteśmy stworzeni do większych rzeczy”. Czy to były te “większe” rzeczy? Był jej rycerzem tak długo. Potem zastąpił go Szkrabek. W jej życiu nie brakowało miłości. Dziewczynkom z tego co mówił Sebastian też nie. Mimo smutku i mimo wszystko. Wieszczycki je kochał. Spojrzała na główkę córki. - Lulu… nie rozumiesz? To wszystko, tutaj, co się stało. Co się dzieje. To kwestia postrzegania. Szukaj w sobie tego co sprawia, że chce Ci się żyć. Kogo kochasz? Za kogo dokonałabyś najwyższego poświęcenia? - ZooostaaaaaawwwWWW DZIAAADKAAA! - coś wrzasnęło i Indi poczuła, że lekko odpływa. Ostatnio edytowane przez corax : 10-02-2016 o 18:57. |
10-02-2016, 17:00 | #7 | |
Reputacja: 1 |
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 10-02-2016 o 17:06. | |
10-02-2016, 18:51 | #8 |
Krucza Reputacja: 1 | Atomowa Kwatera Dowodzenia (podziemia), Puszcza Kampinoska, okolice Lasków, wczesny wieczór, 11.11 Indi zachybotała się, niekontrolowane łzy spływały jej po twarzy, trzęsła się cała gdy obrazy wciąż wypełniały jej umysł. Zobaczyła starszą z dziewczynek spiętą, skuloną z grymasem gniewu na twarzy odgradzającą ją od cienia. - Zostaw. Dziadka. - Kochanie, nie chcę go krzywidzić. Ani żadnej z was, słoneczko. Jesteś bardzo, bardzo dzielna, że go bronisz, wiesz? - żal, współczucie, chęć niesienia pomocy i zapewnienia całej trójce spokoju. Uczucia zalały Indi a jej instynkt macierzyński wył i skomlał z żalu dla dziewczynek niewiele starszych od Alex - Ale wiesz, że nie możecie tu zostać? - spojrzała na dziewczynkę. - Nie należycie tu już. Jeśli chcesz troszczyć się o dziadka, musisz zabrać siostrzyczkę i dziadka stąd. Tam dokąd wierzył dziadek, że idzie się po śmierci. Wtedy dziadek i siostra i Ty będziecie bezpieczni. On tylko tego pragnął dla was. - Dziadek odejcie w spokój - inny głos zza Indi - A my sostaniemy same. - Nie zostaniecie. Cała wasza trójka odejdzie w spokój. Musicie być razem i się nawzajem sobą opiekować. Jesteście rodziną, a rodzina się o siebie troszczy nie ważne co się dzieje. A wiesz dlaczego? Bo rodzina się kocha, nie ważne co, nie ważne jak źle się dzieje. Tak jak dziadzio kochał was. Tak jak wy kochacie jego. - Nic, nic, nic-nic nie wies. - Młodsza z dziewczynek stanęła przy siostrze również odgradzając Indi od cienia. “Pater Noster…” - znów jak szept liści na wietrze. - Dziadek jus nafet z nami nie rosmawia, on… ma inne mysli, ce cegos innego nis my. Nie cemy byc same. - A jakie ma myśli? Wiecie? - spojrzała to na jedną to na drugą. Starsza skulia się w sobie, lecz jakby do skoku. Młodsza była tylko smutna. - Zaspiefaj to jesce raz, jak jej - wskazała Alex. - I srób jak robiłas wcesniej. - Dobrze - kiwnęła głową Indi. - Usiądźcie sobie i przytulcie do siebie. One sie jednak nie ruszały. Indi zaczęła śpiewać kołysankę Alex, skupiając się na uczuciu miłości silniejszej niż śmierć. Miłości, dobroci, czułości, której źródło spało teraz beztrosko: Indi nuciła, na jej głos dziewczynki nie reagowały niczym innym niż skupieniem. Starsza, ta agresywna lekko cofnęła się. - Poswolis mi sie s nio pobafic? - mlodsza wskazala na Alex. - Jak pobawić? - spytała Indi. - Ona śpi, jest zmęczona, słoneczko. A ja nie mogę się pobawić? - A ces? - Jeśli będę potrafić to pewnościowo. - uśmiechnęła się dziewczyna. - Co to za zabawa? - Kółko graniaste - powiedziała po polsku. - Musisz mi wyjaśnić, bo nie wiem co to za gra, słoneczko. Mam wstać? Pokiwała głową. - Czeba chfycic siem za rence i tanczyc wokół śpiewajonc: “Kółko graniaste, w koło kanciaste…” - mała zanuciła większą część piosenki. Indi podała śpiącą Alex Lulu i wróciła do duszyczek. Wyciągnęła dłonie. - Ja nie bardzo umiem po polsku ale wy śpiewajcie ja będę nucić, dobrze? - Nje. - Młodsza zbliżyła się. - Musis śpiewać tes. - Postaram się. - Indi pokiwała głową czując lekkie kombinacje ze strony duszyczki. Zaczęła tańczyć i mamrotać z wysiłkiem polskie słowa. Język jej się plątał na polskich słówkach i rymowankach więc to śpiewanie szło jej kiepsko. Sama to wiedziała. Postąpiła parę kroków naśladując ducha. “Tańczę z duchami!!!!!!!” - wrzeszczało jej w głowie. Surrealizm sytuacji docierał do niej ale postanowiła przemyśleć obecne działania później. Była jednak pewna, że scena będzie nawiedzać ją w koszmarach przez dłuższy czas. Sama nie wiedziała co poczuła gdy młodsza dziewczynka zbliżyła nierealną dłoń ku jej ręce, wciąż jednak czuła sprzeczne... odczucia? Surrealizm był przy tym betką. Był zdjęciem nagiej piersi w galerii sąsiadującej z wystawa Andy’ego Warhola. Nie czuła strachu, czuła przerażenie, ale paradoksalnie była poza nim. Jakby było to coś co z jednej strony budzi nieopisywalną grozę, z drugiej zaś jest czymś co jest… naturalne? Jakkolwiek naturalne może być wspomnienie człowieka objawiające się w ten sposób. Czuła żal za dziewczynkami, jaki spotkał ten los, bardziej niż przerażenie czające sie na samą myśl o tym co robi. Jak ci, którzy stworzyli kołysankę jaką śpiewała Alex, gdy omamieni tańczyli z duchami wokół ogniska na placu okolonym tipi. Jedno nie dawało jej spokoju bardziej niż ta cała sytuacja tak nienaturalna, że David Lynch wspólnie z Jimem Jarmushem zapłakaliby rzewnymi łzami, że nie mogą tego nakręcić. Młodsza tańczyła z Indi w rytm melodii, starsza nie, wciąż odgradzając je od cienia. - A ty w co chciałabyś się pobawić? - Indi lekko zdyszana i zamotana do imentu spytała starszą dziewczynkę. Dziewczynka milczała. - Co siostra lubi? - spytała Indi młodszą. - Cekać pod schodami… - Na co? - As on wróci.... - Mała skończyła najwidoczniej zabawę, bo odsunęła się ku siostrze. - Ernest? - spytała Indi, a w zasadzie stwierdziła. - On tu nie wróci, kochanie. - Spojrzała na starszą siostrę. - On się boi i nie wróci. Wie, że jesteś w stanie mu zrobić krzywdę i pomścić to, co się tu stało. - Ja nie cę seby wrócił. Bojęm siem, ale nie chcem dlatego bo… - Młodsza dziewczynka była lekko zagubiona. - Matylda nie była taka, a teras ce tylko zabijać. Starsza patrzyła skulona, jakby gotowa do skoku. Choć po tym co zrobiła Lulu w hali, wiedziała, że nie musi skakać. - A ja nie cę by on z zadnym jus dziadkiem nie zrobił tego co z nasym. Indira pokiwała głową. - Dlatego zostałaś z Matyldą, chcesz jej pomóc? Spojrzała na starszą z widmowych dziewczynek. - Matyldo, kochanie… wiesz… wszyscy tacy jak on… oni tu nie wejdą. Jest ich dużo na zewnątrz. Wiesz ilu? Trzydziestu. Wiesz ile to jest? - wystawiła dłonie z palcami rozciapierzonymi i pomachała trzykrotnie - I każdy z nich wie, że nie może tu wejść bo zginie. Dlatego przysłali mnie i moją córeczkę i ją. - Nikt taki jak on tu nie wróci. Rozumiesz? Indira dumała przez chwilę. - Idź stąd - wysyczała starsza ze zmarłych dziewczynek. - Idź i nie wracaj. - Jakby sprężyła się, z tyłu Lulu jęknęła cicho. - On tu musi wrócić, chce. Idź, to przyjdzie. - Mam go tu sprowadzić? Jeśli ja pójdę, to on przyśle kogoś innego. I innego. Mogę spróbować go tu ściągnąć. Jeśli mi się uda to wszyscy w trójkę przejdziecie do spokoju - postawiła warunek Indi. Starsza nie odzywała się. - Wies, że on tu nie psyjdzie… - powiedziała młodsza. - Ty wies. - Przyjdzie! - warknęła ‘Matylda’ wstając i zbliżając się z zaciętą twarzą. . - Wiem… - Indi pokiwała ze smutkiem głową ale w reakcji na słowa małej ‘Moniki’. - Nie wiem, co musiałabym mu obiecać, żeby przyszedł. Ale… to jest tchórz. Potrafi tylko krzywdzić. Nie potrafi stawić czoła tym, których skrzywdził, kochanie. Jedynie co mogę zrobić to wykorzystać dane, jakie zebrał wasz dziadek i w ten sposób pomścić waszą trójkę. Tyle mogę zrobić. Jeśli mi pomożecie znaleźć to co schował wasz dziadek. Wtedy on i jego znajomi zapłacą. - Wtedy dziadek sobie pójdzie, a my zostaniemy same. - Tym razem w głosie starszej słychać było oprócz złości również żal i nutkę strachu.. - Pójdziecie z dziadkiem. Tam gdzie spokój, dziadek nie będzie się tylko modlił. Będzie taki jak dawniej. Nie będzie mieć powodów, żeby się martwić, a spokój go uleczy. - Amerykanka akurat tego była pewna. Wierzyła w to głęboko. - Matylda pójcie jak…. - Mała nie dokończyła. - Ja bez niej nie pójdem nigdzie. - Jak zginie Ernest. - Indi spojrzała na Matyldę - Pomóżcie znaleźć te dane, dobrze? Wtedy go dopadnę. - Ty? - spytała starsza. - A ty możesz stąd wyjść? - dopytała Indi - Jeśli nie, ktoś to musi za Ciebie zrobić. - spojrzała poważnie na małą. - OszukaSZZZZ - jej głos podniósł się. - Nie zrobisz. - Nie. On groził mojej córeczce. Ona jest dla mnie najważniejsza. Chcę go dopaść i tak, by ona była bezpieczna. - czego jak czego ale tego akurat Indi była pewna. Czuła, że jej zapiekła nienawiść do Ernesta skamieniała na granit po tym co zobaczyła w wizji. Starała się by jej ostatnie słowa nie zabrzmiały jak syk węża. - Tutaj, Matyldo, jesteśmy zgodne. - Zabijesz go? Przez głowę Indi przeleciały wizję tego, co chciała zrobić Ernestowi ZANIM go zabije. Za to jak traktował ją. Jak groził córce. Jak odzywał się o niej. I nade wszystko, że zabił dwie małe dziewczynki i nie wiadomo ile jeszcze innych. I za to, że miał to gdzieś. I za to, że krzywdzenie sprawiało mu radość. Był w jej oczach brudem, który trzeba wydrapać, zniszczyć. Nienawiść niemalże bulgotała w niej. Chciała sprawić, by poczuł tę krzywdę i ból jaki czuły jego ofiary. Oko za oko, ząb za ząb. Prawo starsze niż ludzka pamięć. - Tak - obietnica przyszła niezwykle łatwo. - Jeśli pomożesz, a potem odejdziesz bez protestu z siostrą i dziadkiem. Dziewczynka milczała, skupiła ten widmowy przerażający wzrok na Indi. Odwróciła głowę ku ścianie gdzie Indi “opalała ją” karmiąc wszechświat dobrymi emocjami. - Ja… ja tylko chcę do mamy… - wyrzekła ciężko. - Mama na pewno czeka na ciebie z niecierpliwością, skarbie. Tęskni i martwi się o was. Wiem to na pewno. Mamusie tak mają. - Indi czuła łzy w oczach. Podeszła do ściany i zaczęła ją oglądać, szukając ukrytego zamka lub zapadki. Dziewczynki patrzyły na nią przez chwilę… - Przysięgnij na coś nawiększego co kochasz, że przyprowadzisz go lub..., a pokażemy ci dom dziadka. - W końcu starsza odezwała się. - I zostaniemy same, póki niee… - umilkła, choć Indi wiedziała o co jej chodzi. - Przysięgam na moją córcię, że albo go przyprowadzę albo sama go zabiję. - Indi naprawdę nie miała problemów z wypowiedzeniem na głos końcówki. Zaskakiwała samą siebie. Chociaż … chyba poziom zaskoczenia przekroczyła jakieś tysiąc lat temu. - Byście mogły zgodnie z umową odejść do spokoju. Pokażcie, proszę. Młodsza podpłynęła lekko do Indi i gestem dała znać by dziewczyna pochyliła się ku niej. Indi ukucnęła a potem dla wygody uklękła. - Zazdrascam jej, wies? - wskazała na Alex. - Barco. Starsza tylko uniosła się i ruszyła w kierunku drzwi. Jej siostra podążyła za nią, odwracając się co jakiś czas. - Czego, słoneczko? - spytała Indi podążając za duszkami. Dała znak Lulu by ta została z Alex na miejscu. Oświetlała sobie drogę latarką. - Ciebie…. - usłyszała już na skraju słyszalności. Dziewczynki, które zginęły gdzieś tutaj rozpłynęły się w ciemnościach lecz pozostawiły po sobie lekkie szepty, głosy jakie kierowały dziewczyną tam, gdzie zdecydowały się ją zabrać. |
16-02-2016, 14:24 | #9 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" |
16-02-2016, 15:05 | #10 | ||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Reputacja: 1 |
__________________ To nie ja, to moja postać. | ||||||||||||||||||||||||||||||||||||||