Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-07-2020, 22:37   #241
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
- Często tak rozmawiacie o innych tak jakby ich nie było nawet gdy są tuż obok?

Woods przewrócił oczami, czego oczywiście w ciemności nie sposób było zauważyć.

- Misją dowodzi porucznik Fournier - odpowiedział kwaśno Woods. - Wy mieliście tylko dostarczyć nas na miejsce, a to że nie możecie się stąd wydostać tą samą drogą, którą tu przybyliście, niczego nie zmienia w strukturach dowodzenia. Nie mam obowiązku dyskutować z wami o czymkolwiek. - Po chwili milczenia dodał: - Ale jeśli miałeś jakiś dobry pomysł, trzeba się było nie krępować.

Cholerny pilocik. Za kogo on się uważa? On i jego kumple spieprzyli jedyne zadanie jakie mieli, a teraz będzie się jeszcze wymądrzał? Niestety, najwyraźniej nie poznawszy się jeszcze na Woodsie, pilot postanowił mówić dalej:

- A przy okazji kolego to nie wiem co zostanie z naszego samolotu ale pierwszy lotnik z Luftwaffe który go obejrzy raczej dojrzy, że to transportowa wersja Wellingtona. Ja pewnie bym się domyślił gdybym obejrzał wrak jakiegoś Heinkla czy Junkersa.

Oczy Woodsa znów zwróciły się ku górze.

- Rozumiem, że po zmęczeniu materiału na podłodze byłbyś również w stanie policzyć liczbę pasażerów i domyślić się jakiej byli narodowości i w co ubrani? Albo też stwierdzić czy przewożono tym samolotem coś innego niż ludzi? Więcej, pewnie potrafiłbyś z dużą precyzją określić, w którym kierunku pasażerowie się oddalili, albo gdzie został zakopany towar. Oczywiście założywszy, że pasażerowie nie wyskoczyli wcześniej na spadochronach, albo że samolot nie leciał pusty po przesyłkę, którą miał przewieźć z Francji lub nawet Belgii do Anglii. Cóż, miejmy nadzieję, że Niemcy nie będą mieli do dyspozycji takiego wybitnego medium jak ty.

Przy powitaniu z chłopami lotnik również musiał wtrącić swoje trzy grosze. Najwyraźniej uwaga Woodsa o tym, że żaden z pilotów nie zna francuskiego, musiała go zaboleć i postanowił udowodnić, że jest inaczej. W każdym razie po wymienieniu kilku słów, które ciężko było określić mianem zdań, oddał pałeczkę mężczyźnie, oficjalnie będącemu sierżantem francuskiej żandarmerii, który udawał teraz członka RAF-u.

- Jesteśmy brytyjskimi lotnikami - zaczął Woods. Mówił płynnie po francusku, ale bez akcentu. Słowa brzmiały topornie, nie używał typowych dla francuskiego głosek i generalnie starał się brzmieć jak Anglik, posługujący się wyuczonym, ale jednak obcym językiem. - Nasz samolot został zestrzelony, a nasi koledzy zginęli. Pomóżcie nam. Odpowiedzcie proszę na kilka pytań i zaraz znikamy. Nie będziecie mieli przez nas kłopotów - zapewnił.

Przede wszystkim Woods chciał się dowiedzieć po której stronie frontu się znaleźli, choć czuł, że zna odpowiedź, zwłaszcza po tym jak Francuzi zaczęli pokazywać kierunek, gdzie ich zdaniem znajdowali się Niemcy. Poza tym musiał wiedzieć gdzie dokładnie są. Gdzie są najbliższe miejscowości i jakie to miejscowości? Gdzie znajduje się szosa i jak dostać się do większego miasta? Wreszcie chciał się czegoś więcej dowiedzieć o siłach niemieckich w okolicy, choć nie miał większych nadziei, że prości ludzie będą w stanie powiedzieć coś konkretnego na ten temat.

Na koniec miał zamiar dać Francuzom do zrozumienia, że obaj lotnicy udadzą się w inną stronę niż front, a następnie nie pozostanie mu nic innego jak, wraz z pilotem, zniknąć w ciemnościach. Potem będą musieli odszukać Noemie, Birgit i tego całego Tima.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
Stary 25-07-2020, 08:45   #242
 
Vadeanaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Vadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputację
Przedzierając się prawie po omacku przez zarośla, Birgit musiała odeprzeć chęć zatrzymania się i wyłamania choćby jednej galęzi w charakterze podpory. Patyków, o które potykała się na ziemi nie odważyła się podnieść, bo w ciemności łatwo było o błąd, a próbę podparcia się suchym badylem lub próchnem przypłaciłaby tym pewniejszym upadkiem. Wreszcie (i to nawet szybko, jak pokazywał zegarek) przeklęte chaszcze ustąpiły widokowi na dalszą część pól, wieś i szosę.

W pierwszej chwili, w ciszy przerywanej tylko zdyszanym oddechem, Niemka przyłożyła do oczu lornetkę i dłuższą chwilę wpatrywała się w przybliżony, ale wciąż chaotyczny obraz ludzkiej krzątaniny między chałupami. Sprawiali wrażenie cywilów, nieliczni nieśli światło, o wiele liczniej biegali pomiędzy stodołami, gestykulowali, krzyczeli coś niezrozumiałego z tej odległości. Psy musiały zostać na szczęście w obejściach, lub uwiązane przy budach, bo żaden niski kształt nie wiercił się pomiędzy ludzkimi.

W odróżnieniu od wsi, droga na południu zdawała się całkiem pusta. Ciemna. Można było tylko domyślać się szosy za ponuro uporządkowanym szpalerem drzew.

Jeszcze moment kobieta stała, próbując wsłuchać się w nutę odległych okrzyków i psiego jazgotu, próbując wyłowić, czy pośród dźwięków nie dosłyszy czegoś charakterystycznego dla własnego języka. Nie była niczego pewna na tyle, aby ocenić lub meldować.

- Ciężko będzie pożyczać, zwierzęta zostaną we wsi, rozdrażnione niepokojem, ale na szczęście są zamknięte lub uwiązane - odezwała się w końcu cicho i celowo, wyczuwalnie niechętnie używając eufemizmu. - Na drodze nie widzę żadnego ruchu.

Może tamtędy? Myślała szybko. Po drugiej stronie, za drogą miejscowi nie będą szukać. Jak daleko są inne wioski... Nie. Do świtu zostało za mało czasu.

- Jak się nie pospieszymy zejść w którąś stronę, wejdą tu na nas - westchnęła. - Chyba, że chcecie się przyczaić i pójść jednak do wsi, jak chłopi już przejdą do wraku. Szykują taką delegację do pożaru, że rozdepczą pole dość i nikt się nie zorientuje w kilku dodatkowych śladach. Póki jest ciemno, drzewa przy drodze też zdołają nas osłonić. Gdzie mamy się spotkać z sierżantem? Ustaliliście jakiś punkt? - zwróciła się na koniec bezpośrednio do porucznik.

Zdaniem inżynier należało wybrać trasę, która umożliwi im dotarcie do takiego punktu jeszcze pod osłoną ciemności lub porannej szarówki. Nie chciała dodatkowo ryzykować przyłapania na kradzieży ubrań tutaj, gdzie całą wieś postawili na równe nogi dzięki katastrofie.
 
Vadeanaine jest offline  
Stary 28-07-2020, 08:53   #243
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
- Tam jest północ.

Głos Tima wyrwał Noemie z zamyślenia. Niestety nadal nie rozpoznawała okolicy. Czuła się potwornie obolała i zmęczona, a toż to był dopiero początek. Podczas postoju skorzystała z okazji by rozmasować obolałe ramię. Spojrzała we wskazanym kierunku

- No to jak koleżanka mówiła. Idąc na południe powinniśmy w końcu dotrzeć do swoich albo linii frontu. A wracając w tamtą to powinniśmy w końcu dojść do wybrzeża. Tylko nie pytajcie mnie jak daleko co jest bo nie wiem.
Belgijka wysłuchała w ciszy nawigatora starając się nasłuchiwać innych odgłosów. Jakie mieli szanse wędrując bez ekwipunku, w tych strojach? Bez pożywienia?

- Za jakieś pół godziny zrobi się szaro. O 5 rano powinno być już jasno.

- I dobrze i to i źle. - Mruknęła starając się złamać swój angielski, tak jak to mieli w zwyczaju robić Francuzi. Uśmiechnęła się i przysiadła na jakimś pieńku by poprawić zniszczone nieco, podczas kraksy, buty. - Wszystko zależy od tego, po której stronie się znaleźliśmy. W dzień lepiej będzie iść po przyjaznych ziemiach.

Wysłuchała w ciszy towarzyszącej im Niemki.
- Nie.. nic nie ustaliliśmy. Tylko kierunek, w którym się udamy. - Noemie wstała z pieńka i otrzepała swój strój. - Chciałam by nie przyłapano nas przy wraku, to tylko narobiłoby niepotrzebnych kłopotów. - Mówiła cały czas łamanym angielskim, by Tim mógł je zrozumieć. Nie była też pewna na ile dobrze Brygit mówi po Francusku. - Zobaczymy czy z tej wsi także ktoś przyjdzie może usłyszymy jakieś rozmowy i dowiemy się co to za kraj. Potem poczekamy i zobaczymy jak zareagują na naszych towarzyszy i czy przyjdzie nam ich stamtąd uwalniać czy za nimi podążyć. Andree wie, że poszliśmy w tą stronę, więc jeśli sytuacja będzie pokojowa, kogoś po nas pośle. Na razie odpocznijcie i nabierzcie nieco sił.
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 29-07-2020 o 07:18.
Aiko jest offline  
Stary 28-07-2020, 10:21   #244
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 64 - 1940.V.27; pn; przedświt; rejon Abbeville

Czas: 1940.V.27; pn; późna noc; godz. 04:00
Miejsce: Francja; okolice Abbeville; okolice katastrofy; zagajnik
Warunki: półmrok, ziąb, zachmurzenie, umi.wiatr


George (srg. Andree de Funes), Noeme (por. Annabelle Fournier); Birgit (kpr. Mae Gordon)



No to czekali. Tim nieźle oszacował ten wschód Słońca i rzeczywiście granat nieba się zdążył przez ostatnie kwadranse rozjaśnić a na otwartym terenie już zaczynało się robić szaro. Świat powoli budził się z uśpienia nabierając kolorów. Chociaż w takich zacienionych miejscach jak zagajnik gdzie założyli posterunek obserwacyjny to resztki nocy nadal się utrzymywały. I emocje na tyle opadły by odczuć ziąb tego przedświtu. Aż się chciało napić ciepłej herbaty czy ogrzać dłonie w cieple kominka. A najbliższe były całkiem niedaleko. Ledwo kilkaset metrów dalej widać było wciąż zabudowania wioski.

Ze swojego punktu obserwacyjnego trójka poranionych rozbitków miała przyzwoity wgląd na to co się dzieje w tej wiosce. Te obrażenia przeszkadzały w każdym ruchu i trudno było o nich zapomnieć. Chociaż w tych najbliższych obejściach. A tam tubylcy wreszcie się zorganizowali na tyle by ruszyć luźną kupą w kierunku wraku. Ale nie na przełaj przez zagajnik tylko drogą która przecinała ten zagajnik te kilkaset metrów dalej na południe. Widzieli więc ze dwa wozy zaprzężone w konie i luźne kupy pstrokato ubranych cywili jacy szli tą drogą poganiając się i krzycząc nawzajem. Ci chyba najbarziej żwawi odeszli w stronę wraku bo wówczas w obejściach zrobiło się spokojniej. Psy nadal ujadały ale już nie tak jak wcześniej. Pojedyncze grupki stały na drodze i przy płotach często spoglądając w stronę drogi jaka wiodła do wraku gdzie zniknęli ich mężowie, ojcowie, bracia i synowie. Gdzieś w tym momencie Noemie dostrzegła dwie sylwetki na skraju lasu. Z dobre pół setki kroków od nich. W ciemnościach lasu trudno było się zorientować kto to. Ale tamte dwie sylwetki zatrzymały się na tym skraju i chyba się rozglądały Po chwili sytuacja się wyjaśniła i udało jej się doprowadzić do identyfikacji a potem połączenia obu grupek.

George nie dostrzegł oficer dowodzącej tą operacją i jego bezpośredniej przełożonej do czasu aż nie wyszła z jakichś mrocznych czeluści drzew i krzaków. Potem zaprowadziła jego i tego bezczelnego porucznika RAF-u do pozostałej dwójki. I znów byli w swoim poranionym komplecie.

- A wracając do tego bombowca i Luftwaffe. - jakby nigdy nic Arthur nawiązał do rozmowy jaką toczył z Georgem zanim tubylcy nie nawiązali z nimi rozmowy zmuszając ich do przerwy. - Myślę, że każdy lotnik umiałby rozróżnić wersję transportową od bombowej. Nasz samolot nie ma komory bombowej w kadłubie. Tych takiej klapy na dole do ładowania i zrzucania bomb. Ani całego mechanizmu zrzucania bomb jaki powinien zajmować sporą część kadłuba. A bez tego trudno uznać samolot tej wielkości za bombowiec. Za to ma boczny właz którego nie ma w bombowych wersjach. A wewnątrz nie ma żadnego poważnego ładunku. Zaś jeśli jeszcze przyszedł by raport z lotniska tego Huna co nas zestrzelił, że maszyna leciała od strony morza czyli pewnie z Anglii to jakie można wyciągnąć wnioski z tego wszystkiego? - zapytał z raczej niezbyt wesołym uśmiechem.

- No to zostaje nam się modlić by z tego ich lotniska zadzwonili jak najpóźniej. I, żeby ktoś z Luftwaffe jak najpóźniej przyjechał obejrzeć wrak. - Tim mruknął też niezbyt wesołym tonem. Byli rozbitkami na wrogim terenie. Co się właśnie George zdążył dowiedzieć od francuskich tubylców. Dokładniej byli pod Abbeville. Trochę na północ od tego miasta. A na Sommie jaka przebiegała także przez to miasto ustaliła się ostatnio linia frontu. Niemcy opanowali teren na północ od rzeki a alianci byli na południe od niej. Do samego miasta było rzut beretem. Parę kilometrów. Do Sommy tak samo. Ale w mieście i nad rzeką byli Niemcy. Mieli dużo czołgów i ciężarówek. A ta osada gdzie rozbił się Wellington Le Chateau. Ta na którą teraz patrzyli to Grand Laviers.

- Obawiam się, że to się zrobiła bardzo tłoczna okolica. - porucznik RAF pozwolił sobie na komentarz do dźwięku jaki usłyszeli pewnie wszyscy w okolicy. Dotarł ich modułowy dźwięk który szarpał uszy i narastał. Dźwięk zbliżającej się syreny. Ale czy to straż, policja czy jeszcze coś innego tego jeszcze nie było widać. Ale zbliżał się o strony Grand Laviers ale pewnie nie z wioski tylko z samego Abbeville. Samochodem można było pokonać tą odległość do wraku w parę minut. Do kogo by ten pojazd nie należał to oznaczało raczej oficjalne władze. Jak to powiedzieli obaj lotnicy w Anglii rzadko bywa by ktoś do zestrzelonego wraku z władz nie dotarł w ciągu godziny, dwóch czy trzech. Zwykle miejscowa policja a potem eksperci z RAF co zwykle chcieli wyciągnąć z wraku co się da, zidentyfikować wrak, ciała załogi jeśli to możliwe. No i by dać jak najmniej czasu gdyby ktoś z załogi wyskoczył na spadochronie czy uratował się w inny sposób. Więc spodziewali się, że po tej stronie Kanału będzie podobnie. Tylko tutaj jeszcze czynnikiem niewiadomym do tego brytyjskiego schematu byli Niemcy.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 30-07-2020, 19:33   #245
 
Vadeanaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Vadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputację
- Może nie pomylą maszyny z bombowcem, ale kto od razu wpadnie na... - Birgit nabrała tchu hamując słowa, które cisnęły się na usta twardo, chociaż zmiękczone angielskim akcentem. - Na to, że samolot zrzuci im tylko dwie kobiety i - przełknęła z grymasem "niemłodego" - sierżanta.

Powiedziane zabrzmiało dokładnie tak, jak wyglądało. Absurdalnie marnie, jak oni sami, osmoleni i zaciskający zęby przy każdym kroku przez zarośla. Potrząsnęła głową, ale zaraz pożałowała gwałtowniejszego ruchu. Odruchowo rozmasowała kark.

- Co jest bardziej prawdopodobne? Spadochroniarze? Łączność? Jakie były ostatnie wieści z frontu? - wyszeptała szybko. - Za mało wiem, ale jak skończy się pierwszy chaos, będą typować, co mogło być celem lotu. Na trasie sugerowanej kierunkiem, czasem, może ilością paliwa.

Powinni chyba omijać punkty wrażliwe na bardziej bezpośredni sabotaż, bo tam Niemcy będą szukać ewentualnych dywersantów, w taką stronę patrzyć. Jednak czy możliwe, że połączą kraksę z odległym (Boże! Jak bardzo odległym!) szpitalem w Beauvais?
W terenie, ranna, nie mogąc oprzeć się o kolumny liczb inne niż odległość sczytana z mapy, inżynier czuła się irytująco bezradna. Zaplotła ręce na ramionach, choć trochę osłaniając się od porannego chłodu, lecz bez względu na wszystko, nie mogli tkwić w miejscu jak kołki. Zwalczyła zdradziecką chęć odpoczywania choć trochę dłużej. Wyprostowała się, wyczekująco wpatrując oznak decyzji lub wątpliwości u doświadczonych agentów.

Co teraz? Ktoś się poświęci, żeby okpić i zasiać złudę pośród tropicieli za cenę niewoli, jak w taniej powieści kryminalnej? Szlag! Niech to wszystko szlag, razem z kupą sfajczonego złomu!

Dobrze, że piloci nie umieli czytać w jej myślach.
 
Vadeanaine jest offline  
Stary 03-08-2020, 16:53   #246
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 65 - 1940.V.27; pn; przedświt; rejon Abbeville

Czas: 1940.V.27; pn; przedświt; godz. 04:45
Miejsce: Francja; okolice Abbeville; okolice katastrofy; zagajnik
Warunki: półmrok, ziąb, zachmurzenie, umi.wiatr



George (srg. Andree de Funes), Noeme (por. Annabelle Fournier); Birgit (kpr. Mae Gordon)




Majowy poranek okazał się dość pochmurny i chłodny. Pogruchotane i obolałe ciała zdawały się podatne na ten poranny chłód. Przynajmniej nie padało a wiatr był ledwo wyczuwalny, ot powodował delikatny szelest liści i powiew na twarzy. Na ziemi zdążyła się zrobić szarówka. Już nawet w cieniu zagajnika robiło się szaro co zwiastowało, że niedługo nawet tutaj będzie widno.

- Abbeville? Gdybyśmy dociągnęli parę minut dłużej mogliśmy lądować po naszej stronie. - mruknął nieco markotnie nawigator gdy dowiedział się gdzie się znajdują. Dla samolotu te parę kilometrów co ich dzieliło od Sommy która rozgraniczała obie strony to było parę chwil lotu. Chociaż ostatnie chwile lotu groziły, że rozbiją się całkowicie i nie było wiadomo czy w ogóle ktoś z tej kraksy wyjdzie żywy.

- Paliwo się wypali do cna. Ale raczej się domyślą, że to był brytyjski samolot. Francuzi mają swoje i nie używają Wellingtonów. - rozmowy w grupce poranionych rozbitków nie bardzo się kleiły. Ale Arthur jednak dorzucił coś od siebie jako odpowiedź do tego co mówiła brytyjska kapral. I na razie nikt się nie skarżył ale wraz z porankiem zbliżała się pora śniadania. A cała piątka ostatni raz jadła kolację na lotnisku w Northolt. Ale na razie ten głód się budził. Lotnicy wyjęli ze swoich kieszeni po czekoladzie energetycznej i podzielili się z pozostałą trójką by jakoś wyhamować ten nieprzyjemne ukłucie w żołądku.

Dzień się budził podobnie jak reszta świata. Zwłaszcza jak podniebni goście zafundowali okolicę tak widowkiskową pobudkę. Jakieś pół godziny temu na sygnale przejechał wóz straży pożarnej. Przyjechał od strony gdzie według mapy pilota powinno być Abbeville. Potem pojechał kolejny wóz straży. I w końcu policyjny radiowóz. Wyglądało na to, że wieści o wraku rozchodzą się po okolicy i ściągają coraz więcej ciekawskich. Część mieszkańców co poszli obejrzeć widowisko jakie dostarczał płonący wrak zaczynała już wracać z powrotem do wioski. Na razie pojedyncze osoby więc większość chyba jeszcze syciła oczy niecodziennym widowiskiem. Ale samego wraku i tego co się tam dzieje rozbitkowie przez ten zagajnik nie widzieli. Widzieli za to jak i tak zbudzona ze snu wioska zaczyna powoli wracać do swoich codziennych, wiejskich zajęć. Było już na tyle widno, że nie trzeba było na zewnątrz używać światła.

- Oj z tymi panami to wolałbym nie zadzierzgnąć bliższej wiadomości. - porucznik Ashley znów pozwolił sobie na komentarz na widok kolejnego samochodu który przejeżdżał przez wioskę jaką mieli na widoku. Tym razem doczekali się pojazdu wojskowego. I to ciężarówki z niemieckiej armii. Jakby jeszcze ktoś miał wątpliwości to przez lornetkę w szoferce dało się dostrzec niemieckie szaro - zielone mundury. Na miejscu pasażera siedział oficer co dało się poznać po czapce jaki nosił zamiast zwykłej furażerki jaką miał kierowca. Wyglądało na to, że minęli wioskę, zagajnik i pewnie też pojechali w stronę wraku.

- 1,5 godziny. Niezły czas jak na tak wczesną porę. - Tim powiedział ni to z uznaniem ni to z ironią oceniając czas reakcji Niemców na wieści o wraku jaki się rozbił w okolicy.

- Pewnie otoczą wrak a potem będą sprawdzać czy ktoś ocalał. Nie wiadomo co im powiedzą Francuzi. Nie wiem jak wy ale mam wrażenie, że malownicza okolica nastraja do porannych spacerów. - porucznik RAF westchnął, sapnął gdy podnosił się z przewalonego pnia na jakim do tej pory siedział a potem zaczął poprawiać swój kombinezon, kurtkę i wygląd. Podobnie jak reszta na te osmalenia, krwawe zacieki, dziury i rozdarcia niewiele mógł zdziałać ale i tak pomagało to jakoś zebrać się w sobie. Widząc to nawigator też wstał i zaczął podobny rytuał.

- Dokąd pójdziemy? - Tim zerknął na George’a jakby zastanawiał się czy poprosić go o zwrot swojej kurtki czy niekoniecznie. Pytał jednak swojego kolegi i starszego stopniem.

- W mieście pewnie są Huni. To chyba nie ma co się tam pchać. Jakoś musimy przedostać się na drugą stronę rzeki. Tam są nasi. Więc powinniśmy udać się w stronę rzeki. Możesz iść Tim? - oficer mówił jakby sam jeszcze nie do końca miał sprecyzowany plan co dalej robić. Więc jedynie naszkicował swój pomysł zdając się na to co przyniesie los i sztukę improwizacji.

- Tak, dam radę poruczniku. - nawigator skinął głową. Podobnie jak reszta nie wyszedł z tej kraksy bez szwanku. Ale jednak nie był tak krytycznie ranny by nie dał rady chociaż kuśtykać.

- No to my będziemy się zbierać. A wy? - porucznik Ashley widząc, że kolega ma taką samą wolę podjąć próbę przebicia się do własnych linii jak on był gotów do drogi by spróbować szczęścia. Ale zanim odeszli zapytał jeszcze trójkę byłych pasażerów jakie oni mają plany.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 09-08-2020, 10:42   #247
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
- Moim zdaniem powinniśmy się rozdzielić - podjął Woods, po dłuższej chwili milczenia z jego strony, w której koncentrował się głównie na tym by nie wyrżnąć porucznika w jego gadatliwą gębę. - Mniejszym grupom łatwiej się będzie przemknąć, no i większa szansa, że ktokolwiek dotrze do naszych linii. Proponuję podział na pilotów i żandarmów - mówiąc to, rzucił Timowi jego kurtkę, którą od jakiegoś czasu i tak tylko trzymał w rękach.

- Przede wszystkim w dzień musimy iść lasami, wyjście na otwarty teren będzie zbyt niebezpieczne. Proponuję skierować się na Abbeville. Somma to nie mała rzeczułka, żeby ją przekroczyć potrzebny będzie most, prom albo chociaż łódź, a tych nie znajdziemy w pobliżu wioseczek czy w szczerym polu. W każdym razie wpław rzeki nie przekroczymy. Chociaż może nasi dzielni, wysportowani piloci dadzą radę - Woods nie powiedział głośno, że najkrótsza droga do frontu może być tą, którą Niemcy będą kontrolować najbardziej. Byle głupek zda sobie sprawę z tego, że czego samolot transportowy by nie przewoził, z pewnością nie miał za zadanie rozbić się na niemieckim terenie, a zatem przynajmniej jego piloci będą dążyć do tego, by jak najszybciej dostać się do swoich. - Dobrze by było znaleźć jakiś strumień, zapewne niedługo puszczą za nami psy. Trzeba też postarać się o cywilne ubrania, ale nie tu. Najpierw musimy zmylić trop, inaczej sprowadzimy tym ludziom na głowę kłopoty - ostatnie słowa Woods kierował już tylko do dziewczyn. Przez głowę przemknęły mu obrazy płonących polskich wsi.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col


Ostatnio edytowane przez Col Frost : 09-08-2020 o 10:46.
Col Frost jest offline  
Stary 10-08-2020, 11:26   #248
 
Vadeanaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Vadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputację
- Dobra myśl - początkowo Birgit zgodziła się z agentem Woodsem, gdy ten zaproponował rozdzielenie. Potem jednak zmarszczyła i potarła nos. Mapa i kompas pójdą precz razem z pilotami. To już gorzej.

Abbeville także nie przysparzało jej optymizmu.
- Cokolwiek założą o naszym locie, na pewno ostatnim do sprawdzenia kierunkiem jest powrót w stronę wybrzeża. W mieście, albo i przy mieście mamy dużo większe szanse napotkać Niemców. Nie szłabym tam, dopóki tak bardzo rzucamy się w oczy - pociągnęła lekko za rękaw swego brytyjskiego munduru. - Można poszukać łodzi oddzielnie, we wsiach też je miewają, o ile nie zostały skonfiskowane - przytaknęła - Możemy przejść do rzeki wzdłuż miedz i rowów, gdzieś na pewno znajdziemy w nich wodę. Ale jeśli tragicznie się nam nie spieszy, bezpieczniej będzie szukać przejścia od strony Port-le-Grand. Albo zmierzać najkrótszą możliwą trasą do Sommy i rozejrzeć się dopiero przy niej.

Perspektywa przedzierania się przez pokrzywy i chaszcze nie podobała jej się dużo bardziej niż las, ale na to nie było już żadnej rady. Od rzeki dzieliła ich droga, linia kolejowa, łąki i pola. Gdyby nie ból, wciąż dokuczający po kraksie, dziewczyna spróbowałaby wspiąć się na drzewo i rozejrzeć z góry już teraz. Nie chciała jednak trwonić sił potrzebnych (koniecznie potrzebnych) na rychły marsz.
 
Vadeanaine jest offline  
Stary 10-08-2020, 13:57   #249
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Belgijka przez dłuższą chwilę rozważała obie propozycje.
- Ruszymy lasem w stronę wsi. - Odezwała się w końcu przyglądając się swojemu niewielkiemu oddziałowi. - Trop psów, można zgubić choćby przechodząc przez chlew i zmieniając ubrania, a lasem będziemy mogli wędrować dosyć swobodnie. Kto wie.. może we wsi uda się zdobyć jakieś ubrania i prowiant. - Noemie skończyła rozmasowywać obolałe ramiona i zerknęła w kierunku wsi. - Nie chcę ryzykować ucieczki przez pola z psami na ogonie, już nie mówiąc o tym, że NIemcy mają tu swoje pojazdy. - Machnęła w kierunku, w którym pojechała furgonetka.

- Ruszajmy. - Dodała jeszcze łamanym angielskim.
 
Aiko jest offline  
Stary 10-08-2020, 16:35   #250
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 66 - 1940.V.27; pn; przedświt; rejon Abbeville

Czas: 1940.V.27; pn; późna noc; godz. 05:15
Miejsce: Francja; okolice Abbeville; okolice Grand Laviers; wioska
Warunki: półmrok, ziąb, zachmurzenie, umi.wiatr



George (srg. Andree de Funes), Noeme (por. Annabelle Fournier); Birgit (kpr. Mae Gordon)



Narada o chłodnym poranku zaowocowała różnymi pomysłami do dalszych kroków. Zgoda raczej panowała co do tego, że nie warto zostawać na miejscu trochę rozbierzne zdania były co należy począć dalej. Dwaj lotnicy preferowali pomysł by skierować się w stronę rzeki która na ich mapie wydawała się prawie dosłowanie tuż za rogiem. Gdyby nikt i nic im nie przeszkadzał dałoby się do Sommy dojść w kwadrans, może dwa. No ale właśnie wielce niewiadomą było jak by ktoś im miał przeszkadzać albo nie. Trójka ich niedawnych pasażerów preferowała raczej inne kroki i opcje a przeważające okazało się zdanie porucznik w mundurze francuskiej żandarmerii wojskowej by spróbować swoich sił w tej wiosce co jej skraj obserwowali odkąd dotarli na ten skraj zagajnika.

Obaj lotnicy dali też znać, że nie uśmiecha im się pomysł pozbycia się swoich mundurów. Rozumieli, że po tej stronie frontu dość mocno rzucają się w oczy, zwłaszcza Niemcom no ale gdyby ci ich złapali bez nich to mogli by zostać potraktowani jak szpiedzy i dywersanci. A gdyby złapano ich w mundurach to najwyżej trafiliby do oflagu Luftwaffe. A jako szpiedzy to mogliby zostać przesłuchani w mało przyjemny sposób. Chociaż zastanawiali się jak to by było z pokonaniem przeszkody wodnej jaka na mapie była zaznaczona jako cienka, niebieska kreska. Niestety niewiele to mówiło o tym jak szeroka i trudna do pokonania jest ta rzeka czy kanał w rzeczywistości. A po tej kraksie wszyscy byli w dość kiepskim stanie i wynik pokonywania wody wpław mógł być zastanawiający. Koniec, końców obaj zdecydowali się też spróbować swoich sił w kontakcie z mieszkańcami wioski choćby po to by się rozeznać w tym temacie. I potem zdecydować co dalej.

Pierwsze spotkanie z mieszkańcami wioski było bardzo agresywne i głośne, pełne zaślinionych zębów. Cała piątka zbliżywszy się do pierwszych płotów i zabudowań została oszczekana przez psy zagrodowe. Te były niespokojne odkąd pewnie Wellington gruchnął w ziemię za zagajnikiem. A teraz czując i widząc obcych w pobliżu podniosły larum. Drugie spotkanie było tyleż przyjemniejsze co zaskakujące. Zza najbliższego rogu wyszła jakaś młoda kobieta, może nawet raczej dziewczyna. Szła z kankami, może do dojenia albo już po. A może po prostu wyszła sprawdzić dlaczego ich pies tak szczeka. I widząc piątkę pokiereszowanych mundurowych zrobiła bardzo zdziwioną minę. Stała tak w pierwszej chwili oglądając tą całą plejadę żandarmów i lotników.

- Gendarmerie? Anglais?* - dziewczyna widocznie rozpoznała mundury żandarmerii czy to własnego czy sojuszniczego kraju to nie do końca było wiadomo. Podobnie jak mundury i charakterystyczne, skórzane kurtki lotników. Była tak zaskoczona, że nawet nie wyglądała na przestraszoną albo zastanawiała się jak się zachować wobec porannych gości. - Tu es blesse?** - zapytała widząc ich obszarpane i osmolone mundury oraz wystające tam i tu białe opatrunki jakie sobie nawzajem założyli po wydostaniu się z wraku. Ale przerwał jej wystrzał. Dziewczyna rozejrzała się dookoła szukając źródła tego dość odległego wystrzału. Zaraz potem był kolejny. Wreszcie poszły wojskowe serie broni maszynowej. Słychać w końcu były jakieś przytłumione huki i odgłos silników. Francuska dziewczyna dalej nie bardzo wiedziała jak się zachować wobec tego nowego zjawiska ale trochę odwróciło jej uwagę od piątki gości.

Po paru chwilach dało się rozeznać, że to gdzieś po sąsiedzku zaczęła się jakaś walka. Coś większego niż starcie kilkuosobowych patroli obu stron. Zwłaszcza jak w końcu walnęła prawdziwa artyleria. Ta musiała być gdzieś dużo bliżej bo huk był dużo potężniejszy. I musiało strzelać więcej niż jedno działo. Pewnie cała bateria albo dwie. Waliły gdzieś z okolicy ostrzeliwując coś po drugiej stronie rzeki. Bo tam zaczęły się pierwsze odgłosy walki i dalej tam trwały. Ale z tego skraju wioski nie było widać żadnej z walczących stron.

---


*Gendarmerie? Anglais?* (fra) - Żandarmeria? Anglicy?
**Tu es blesse? (fra) - Jesteście ranni?
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172