Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-10-2021, 08:55   #311
Rot
 
Rot's Avatar
 
Reputacja: 1 Rot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputację
Spoon kiedy spadły na niego ciosy. Był w kompletnym szoku. Jak? Co? Dlaczego?

Myśli o Brusilli sprawiły że musiał kompletnie odpłynąć i nie zauważył na czas… pułapki.

Cholerna Daria…

Usłyszał krzyk zaskoczenia Cath. Musiał ją stąd zabrać. Spiął się w sobie i ruszył.

Świat zwolnił a on biegł.

***
Cath próbowała wbić kły w najbliższego z przeciwników zaraz po zaleczeniu rozcięcia na twarzy. Postanowiła całym swoim ciałem rzucić się na napastnika, żeby go ugryźć.

Jej świat się rozmył dookoła widziała tylko jakieś połyskujące ostrze, które mignęło koło Spoona, gdy biegli.

Gdy wampir dotarł do auta i postawił Cath to drugi rozmyty cień (praktycznie identyczny jak Spoon) uderzył w Brujah. Wampir kopnięty z zawrotną prędkością uderzył o maskę auta.


***

Spoon zatrzymał się przy aucie. Zaraz? To była klinga? Odłożył Cath i poczuł uderzenie, które… wgniotło go w wóz. Chwilę potem poczuł jak uderza w niego głód.

No świetnie…

Podniósł wzrok i ujrzał wampirzyce. Ich oczy się spotkały i Spoon poczuł lęk. Pierwotny lęk. Cholera…. Ona była silna… A on… Kim on w sumie był?

Nikim….

Spoon zacisnął zęby zbierając wszystkie swoje siły. Nie! Wyprostował się na całą swoją długość i obnażył kły. Wiedział kim jest!

-Jestem Whiliam Spoon bicz Mitry. No dalej zmuś mnie żebym sprawił Ci ból!- zaryczał wściekłe czując jak ogrzewa go własny gniew i natychmiast spalił w nim wszystkie wątpliwości.
 

Ostatnio edytowane przez Rot : 08-10-2021 o 20:06.
Rot jest offline  
Stary 08-10-2021, 20:46   #312
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację
Cath stała zaszokowana. Od tak dawna nikt nie oparł się jej słowom niosącym moc, a na tej kobiecie nie zrobiły one żadnego wrażenia! Nawet nie zauważyła kiedy znalazła się w rękach Azjatki. Wszystko nadal drgało a świat wydawał się rozmyty. Pewne i stałe były tylko ramiona którę ją trzymały. Wiedziała że sama sobie nie poradzi, że w bezpośrednim starciu z tą Krewniaczką nie ma najmniejszych szans. Liczyła więc na Spoona, chociaż widziała że i dla niego jest to ciężki przeciwnik. Ventrue mogła więc zrobić tylko jedno. Przylgnęła całym ciałem do przeciwniczki a następnie wyczuwszy świeżą Vitae pod skórą zaczęła się pożywiać - nie jak zwykle, z miłością i czułością, lecz agresywnie i brutalnie. Walczyła przecież o życie i w tej chwili była gotowa wyssać ją do ostatniej kropli jeśli to by miało ją uratować. Przez wzbierającą esktazę czuła osłabienie przeciwniczki.'
 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Wisienki : 08-10-2021 o 20:52.
Wisienki jest offline  
Stary 11-10-2021, 09:45   #313
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
23:30 Tunele metra pod Londynem.

Heroldzi ruszyli dalej torowiskami. Sam system poza pokrywaniem ogromnego obszaru rozciągał się na trzech poziomach. Teraz byli już na środkowym, jednak tory zdawały się być w dużo gorszym stanie. Mijali po drodze znak świadczący o wyłączeniu tej części tuneli. Szli ponad dwadzieścia minut.

Utemukeeus zwrócił uwagę na odcisk stóp sporego buta. Jego wielkość sugerowała raczej Qwertego niż Viktora. Tak czy inaczej wszystko wskazywało, że idą w dobrym kierunku.

W końcu dotarli do miejsca, w którym było coś przerażającego. Były tam pociągi i wagony metra od dawna wyłączone z użytku.


Wyglądało to wręcz nienaturalnie. Ktoś musiał się postarać, żeby poustawiać wagony w taki sposób. Ktoś o ogromnej sile.

W jednym z wagonów, który opierał się o dach innego wagonu i fragment nasypu paliło się jakieś światło. Niewielkie. Lampa lub latarka w tylnej jego części. Problemem natomiast było wejście. Dziura w drzwiach znajdowała się jakieś trzy metry nad poziomem ziemi. Heroldzi chcąc wejść do środka musieliby wskakiwać przez dziurę. A co jeżeli wewnątrz to pułapka?

Może lepiej zostawić to cmentarzysko i szukać dalej?

00:10 - Tyły rzeźni, przejście do zakładu pakowania.

Cath walczyła ze sobą w większym stopniu niż z napastnikiem. Ugryzienie nie było czymś, co przystoi szlachcince. A już na pewno picie z plebsu. A jednak, Catherina przemogła się i piła krew z ramienia Azajatki.

Gdy ta się zatrzymała, to ciążenie wywołane zmianą prędkości rzuciło blondynką na brukowaną drogę między śmietnikami. W ustach miała kawałek mięsa i skórzanej kurtki. Po brodzie ściekała krew.

- No ja pierdolę - wykrzyczała Azjatka całkiem nie po azjatycku.
- Dobra, puśćcie go! - rzuciła za siebie w stronę zbirów, którzy zachodzili drogę Spoonowi.
- Idziemy do środka. Tam nikt nie będzie nam przeszkadzał. Mamy do pogadania o Arwyn, prawda?

Coś nie poszło. Kimkolwiek była kobieta, to miała tu jakiś plan. Plan najpewniej polegał na pozbyciu się ich. A może była to próba? Test uznania za godnych? Osobista straż Arwyn? W końcu wampirzyca jest celem krwawych łowów. Chyba nie spotyka się z każdym?

Azjatka wytarła krew z broni i schowała miecz do pochwy na plecach. Weszła do budynku opisanego jako: “Pakowanie Mięsa”

Ludzie z kijami przepuścili Spoona.

 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 14-10-2021, 17:14   #314
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Po krótkiej naradzie Heroldzi doszli do wniosku że zdecydowanie chcą zobaczyć co jest we wnętrzu wagonu. Pozostała jeszcze decyzja - kto ma tam wejść.

- Ja pójdę. - zgłosił się na ochotnika Yusuf i szybko przeciągnął dłonią wzdłuż ostrza swojego miecza, szepcząc coś w mistycznym jezyku. Vitae wylała się szerokim strumieniem i przywarła do zimnego metalu. Równocześnie poczuł głód. Po wyssaniu wampira czuł błogi spokój, ale jak zawsze było to uczucie bardzo krótkotrwałe. Westchnął delikatnie i skinął głową, dając znać że jest gotowy.

Uta i Tony tymczasem kucnęli pod otworem i złączyli swoje dłonie i przedramiona, tworząc coś na kształt schodka. Yusuf wziął rozbieg, skoczył na "stopień" i popchnięty siłą swoją i towarzyszących mu wampirów wpadł przez otwór do wnętrza wagonu. Szybko oszacował otoczenie.

- Czysto! - rzucił i wychylił się by pomóc swoim towarzyszom wejść.

***

Smród wewnątrz wagonu był niemal nie do zniesienia. Gdyby byli żywi z całą pewnością zwrócili by zawartość swojego poprzedniego posiłku... albo i dwóch. Siedzenia były w większości powyrywane i wyniesione gdzieś dalej, ale te kilka które się ostało nosiły ślady pogryzienia. W rogu wagonu leżała stera szmat, przypominająca nieco szczurze gniazdo.

Szyby natomiast pozaklejane były wycinkami gazet. Nie wyglądało to na dzieło przypadku. Wszystkie gazety dotyczyły głównie rosnącej fali terroryzmu, reform policji, rozpoczęciu współpracy międzynarodowej, szkoleniach przez SAS, powołaniu specjalnych jednostek. Yusuf miał wrażenie że mieszkaniec tego wagonu wiedział z wyprzedzeniem co się święci.

Największą uwagę przykuwał krwawo czerwony napis na jednym z okien

ANTIGEN

na drugim natomiast

On powrócił!.

Po krótkiej chwili zarówno Tony, jak i Yusuf rozpoznali pismo. Było dokładnie takie samo jak w papierach z centrum krwiodawstwa.
 
Zaalaos jest offline  
Stary 18-10-2021, 09:00   #315
Rot
 
Rot's Avatar
 
Reputacja: 1 Rot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputację
Spoon był już gotów do pościgu. Przygotowywał się do tego żeby podbić siłę i po prostu zmieść w pędzie napastników.
Kiedy nagle kobieta kazała im się rozejść i dostał swobodne przejście.
Padło słowo Arwyn.
Prychnął. Może nareszcie do Azjatki dotarło z kim rozmawiała.
No i w ogóle co to za zagranie było? Daria poczuła się urażona i kazała go potraktować jak pierwszego lepszego kundla z brzegu? Czy może chodziło o coś innego?
Spoon pozostał czujny nie do końca pewien całej sytuacji. Ran też nie zagoił postanawiając oszczędzać krew.
Minął oprychów bez słowa posyłając im spojrzenie z serii „żyjecie śmiecie tylko dlatego, że „ja” tak chce”. Sprawdzając jednocześnie czy wyczuwa od nich magię.
W końcu poszedł w stronę wampirzycy.
-Tak szukam Arwyn. Jej i Brusilli. Znamy się całkiem dobrze.

W magazynie atmosfera przypominała horrory klasy B. Idąc mijali wiszące na hakach półtusze wieprzowe. Kolejne pomieszczenia były oddzielone od siebie wiszącymi kurtynami z tworzywa. Temperatura była wyraźnie niższa niż temperatura na zewnątrz. Azjatka zatrzymywała się co jakiś czas upewniając, że Heroldzi widzą do którego przejscia się kierowała. Nie odezwała się słowem. Pomieszczenia były istnym labiryntem, w którym na przemian panował mrok, to znów świeciły ostre i zimne światła jarzeniówek.
Dłuższa obserwacja kobiety pozwoliła na odnotowanie faktu, że ugryzienie w ramię wyraźnie sprawiało jej kłopot. Co jakiś czas przykładała do niego prawą dłoń. I choć krew nie wypływała z rany, to wampirzyca sprawiała wrażenie jakby chciała zatamować jej upływ.
Na pewno doskwierał jej też głód.
Po chwili przeszli przez pomieszczenie, w którym wszystkie kawałki mięsa poruszały się z wielkiej maszyny, lądowały na poliestrowych tackach, a wielki stempel naciskał je i zawija w folię. Sunęły dalej po pasie transmisyjnym, gdzie kolejny automat przerzuca je do kartonów.
W końcu dotarli do biura. W pomieszczeniu znajdowało się biurko z telefonem i faksem. Biurko było stalowe. Obok telefonu stał komputer z monitorem przypominającym kineskopowe telewizory. Za biurkiem stało krzesło. Jedyne miejsce do siedzenia w pomieszczeniu.
Azjatka zdjęła pochwę miecza i oparła ja o biurko. Usiadła. Odchyliła się w krześle i założyła nogę na nogę.
- Nazywam się Chun Hei. Czego chcecie od Arwyn?

Spoon kiedy tylko znalazł Cath. Zapytał czy wszystko w porządku. Dopiero jak się upewnił, że wszystko jest ok ruszył za Wampirzycą.
W końcu przeszli do “właściwej” rozmowy. Prychnął poirytowany.
-Ty serio pytasz? Z jakieś 60 lat przeleżałem w grobie, ale Londyn nie mógł się aż tak zmienić do cholery, żeby nikt o mnie nie pamiętał. No i co to za powitanie było? To twoja inwencja twórcza czy Dari była? – Pokręcił głową. Potarł nerwowo włosy.
-Dobra. Zacznę jeszcze raz. Jestem Whiliam Spoon. Stary znajomy Arwyn. Szukam Brusilli. Wiem, że jest przy niej. Chcę ją zobaczyć. Je obie.

- Spoon - powiedziała powoli to słowo, jakby chciała się go nauczyć. Znaleźć inne znaczenie.
- Daria uprzedzała, że łatwo puszczają ci nerwy.

-Mi łatwo puszczają nerwy? – warknął.
-To ona gotowa jest każdemu typowi z ulicy mówić gdzie znajduje się Brusilla w zamian za „drobne przysługi”. I tak to mnie niepokoi. Dlatego „uprzejmie” podzieliłem się z nią moim obawami. No… i może… MOŻE… mnie trochę poniosło kiedy zorientowałem się, że gadam z myszą. – potarł szyję. Starając się opanować. W końcu podjął ponownie.
-Dobra. Do rzeczy. Gdzie jest Brusilla? I gdzie jest Arwyn?

- Arwyn wyjaśni ci co z Brusillą. Jeżeli dojdzie do spotkania - Azjatka mówiła spokojnie i zupełnie bez emocji. Kontrast między nią a Spoonem był przytłaczający.
- Najpierw bardzo dokładnie i bardzo powoli wyjaśnicie mi, czego od niej chcecie w czasie gdy królowa ogłasza na nią krwawe łowy, a banda komandosów przebrana za gliniarzy wbija na nasze podwórko i robi sobie przedsmak “Blade- wieczny łowca” na ostatnim piętrze najwyższego wieżowca w mieście.

Spoon poczuł ukłucie niepokoju. Niepokoju który odczuwał już od dawna, ale nie przyjmował go do wiadomości. Zaczął nerwowo krążyć.
-Wiedziałem… Coś jest nie tak z Brusillą. Cały czas jest coś kurwa nie tak. – wbił wzrok w wampirzycę.
-Dobra. Jestem cholerną oazą spokoju. Normalnie słoneczną oazą w najgłębszej dupie na pustyni. Wcieleniem jebanej harmonii. – zacisnął zęby. Teraz bardziej wampirze niż ludzkie.
Bał się o Brusille jak chyba nigdy w życiu, ale postanowił że co by nie było tej rozmowy nie zawali. Za wiele od niej zależało. Ponownie potarł włosy starając się przywołać spokój.
-Dobra. Od początku. Musimy porozmawiać z Arwyn, żeby wspólnie dowiedzieć się co się dzieje w mieście. Ci… Komandosi zaatakowali również nas od razu po przebudzeniu. Czyli… kilka dni temu. Nie wiem kim są. Wiem że zarobiłem tą ich cholerną strzykawką prosto w pierś zanim typowi skręciłem kark. Na szczęście zdążyliśmy uciec i to jakoś puściło. W każdym razie razem może do czegoś dojdziemy. Markus, szeryf mówił mi, że są plotki że są z kręgu Mitry. Ale ja byłem w kręgu, Arwyn i Brusilla też. Więc to nie ma sensu. Poza tym jestem do cholery Bruhja! Powinniśmy się wszyscy trzymać razem zwłaszcza teraz gdy są te cholerne krwawe łowy.– Zmrużył oczy.
-Zaraz… Kim jest Blade?

Chun szeroko się uśmiechnęła.
- Blade to taki tam projekt. Jak Buffy. Przemycenie wampirów do popkultury. Oswojenie mass w razie gdyby maskarada padła. Ale… no jeszcze kilka dekad zanim to zadziała. A ty gryzak coś za jedna i jaki masz interes? - Teraz mierzyła Cath, która chusteczką zdążyła już otrzeć twarz ze krwi.

- Lady Catherine Montague - dygnęła bardziej z przyzwyczajenia, niż z rzeczywistej chęci - przed zaśnięciem filantropka i mecenas sztuki aktualnie niewiasta próbująca ułożyć sobie życie w tym nowym wspaniałym świecie - uśmiechnęła się ironicznie siadając na biurku. Cały czas bacznie przyglądała się Azjatce. Jeżeli ta planowała negocjować z nimi z pozycji siły to nie zamierzała jej tego ułatwiać . - Ale to nie czas aby rozmawiać o nas kiedy widzę wyraźnie, że masz do nas jakiś interes. Zamieniam się w słuch.

- Nie jesteście jednymi z tych, którzy planują napaść na Arwyn i mieć nadzieję, że przeżyją i skosztują krwi starego wampira? - Chun mierzyła z uwagą blondynkę.

- Czy ja wyglądam na kogoś kto chce zadzierać z tak starym wampirem? jeszcze z Brujah?- zamrugała powiekami - nie jestem szalona. Mamy sprawę do Arywny związaną z naszym życiem z czasów przed zaśnięciem, ale to co mamy do powiedzenia dotyczy wyłącznie sprawy kultu Mitry, a wybacz moja droga z tego co pamiętam ty do niego nie należysz. - Zablefowała.

- Kultu nie ma w Londynie od lat. Tak jak nie ma Mitry. Po co więc przychodzicie? Dlaczego szukacie jego chorążego? Chcecie sprawdzić czy pozostaje wierna ideałom sprzed tysięcy lat? Chyba nie odnotowaliście, że minął rok 2000.
Chun Hei jednak zmieniła swoją postawę. Zdjęła nogi z biurka na którym siedziała Cath. Wyprostowała się na krześle. Złożyła dłonie w trójkątną piramidkę i spojrzała na Spoona a później znów na Cath.
- Co już wiecie o Antigen? - wypaliła w końcu.

- Trochę czasu minęło odkąd się obudziliśmy, wybacz ale to słowo nic mi nie mówi - spojrzała na Spona.

Spoon zastanawiał się jaka Buffy i jaka popkultura. Przysłuchiwał się chwilę jak rozmowa idzie Cath w końcu potrząsnął głową.
-Słuchaj. Brusilla to rodzina okey. Jedyna rodzina jaka mi została. A Arwyn się nią opiekowała. Wtedy kiedy.. No musiałem odejść. Zapytaj ją o mnie. Zapytaj czy ze mną porozmawia. Nie jestem kimś “obcym”.

Chun zawahała się na moment.
- Niech będzie, że wam wierzę. Po pierwsze Antigen. Specjalna jednostka policji jaką powołano do walki z IC0 czy jak to ślicznie przez radio podają: “I see null”. Właśnie zaczynają działania w Londynie. I jak zauważyliście zaczynają z wysokiego C. Nie wiemy jak. Nie wiemy kto za nimi stoi, ani skąd mają informacje. Wyposażeni jak wojsko, albo lepiej. Szkoleni do walki z wampirami. Rozpoznają nas po braku ciepłoty ciała. Dlatego też ksywa: I see null - czyli określenie naszego odbicia w goglach termowizyjnych. Są w stanie wyłapać nas w tłumie ludzi. I to pierwszy problem.
Na moment Chun Hei przerwała. Spojrzała na blat metalowego biurka i przełknęła coś, choć jako wampir od lat nie produkowała śliny. Bardziej chyba chodziło o gest.
- Pod Arwyn była dwójka Brujah, którzy zarządzali naszą siatką. Brusila i mój stwórca Zawadhi Locke. Antigen zabił go w pierwszym tygodniu od pojawienia się w mieście. Wiem, że Brusilla została wysłana przez Arwyn z jakimś tajnym zadaniem, ale nie wiem na czym ono polegało ani gdzie jest. Arwyn jest jedyną osobą, która o tym wie. I tu dochodzimy do drugiego problemu.
Spojrzała na Spoona i na Cath sprawdzając ich reakcje.

Na twarzy Spoona malowało się napięcie a potem strach zmieszany z ulgą. Potrząsnął głową.
-Arwyn nie powinna wysyłać Brusilli samej. Nie jak dzieją się takie rzeczy. Normalnie byłbym przy niej. Ona… - Szukał słowa.
-Nie jest do końca taka jak my, Potrzebuje oparcia. - pokiwał głową.
-Pomogę. Tak jak tylko zdołam to wszystko ogarnąć. Przykro mi z powodu Twojego stwórcy.

- Arwyn jest w Muzeum Brytyjskim. A ludzie Antigenu otaczają je szczelnym kordonem. W cywilu i nie. Maja snajperów na dachu. Wozy pełne komandosów ustawione przy okolicznej budowie. Wewnątrz rozstawili kamery termowizyjne. Paradoksalnie ich zasadzka obroniła Arwyn przed Krwawymi Łowami. Ale na dłuższą metę jest to problem. Rozmowy telefoniczne z i do muzeum są podsłuchiwane. Pewnie gdybyście tam polecieli to rozstrzelali by was zanim przejdziecie przez drzwi. Drugim problemem jest to jak wydostać Arwyn z muzeum. I tu dochodzimy do jebanej Toreadorki Reginy Blake. Znacie?

- Strażniczka Eleiziów?- ni to potwierdziła ni to zapytała Cath.

- Pizda nie strażniczka - Chun Hei w złości uderzyła w biurko. Na metalowym blacie pojawiło się wgniecenie.
- Miały wspólnie z Arwyn uruchomić luksusowe Elizjum wewnątrz muzeum. Wszystko planowały tygodniami. Skończyło się na tym, że ona siedzi sobie na zewnątrz i otacza się swoimi seksualnymi niewolnikami, a Arwyn jest osaczona przez komandosów. Ta pizda zna drogę do muzeum. Tajną. Taką, którą można byłoby przeszmuglować kogoś do środka, a potem wyciągnąć Gwendolin. ale ze mną nie chce gadać.
Chun Hei zagryzała kły. Cath widziała w niej coraz większe podobieństwo do Spoona. Czy tak manifestowała się wada ich klanu? Czy ona sama była równie podobna do Valeriusa albo Anny?

- ale nas nie zna i być może z nami chciałaby rozmawiać - powiedziała Cath cichym głosem - może nawet udałoby nam się dowiedzieć czegoś więcej niż tylko jak się dostać do muzeum, pytanie tylko czego chciałaby w zamian, takie jak ona zawsze czegoś chcą…

- Nie wiem. Ale jutro jest wernisaż nocny. Idealna przykrywka, żeby wyprowadzić Arwyn. Boję się, że później Antigen rzuci się na przeczesywanie obiektu i w końcu ją znajdzie - powiedziała kręcąc nosem Chun.

Spoon pokiwał głową.
-Dobra. Gdzie znajdziemy Reginę? Pogadamy z nią jeszcze dzisiaj. Daj do siebie kontakt to się zdzwonimy. Wierzę, że ta Toreadorka będzie rozsądna..

- niby tak, chociaż wszyscy wiemy, że akurat oni często nie grzeszą rozsądkiem - prychnęła Cath - tak czy inaczej spróbujemy ogarnąć sprawę. Wiesz może co to będzie za wernisaż i jak zdobyć na niego bilety? - Ventrue wyraźnie się rozluźniła, wchodząc na bliskie jej tematy.

Chun wyciągnęła kawałek mapy. Jednej z tych najtańszych, łatwej do kupienia w kioskach przy metrze. Czerwonym flamastrem ją opisała, a na jej odwrocie wpisała swój numer telefonu.



- Ona ma jakiś zatarg z Mitrą. Lepiej nie mówcie jej, że jesteście Heroldami. Albo Biczem. Najczęściej siedzi w klubie Trunk. Blondynka. Dwadzieścia lat.
Chun zmierzyła od góry do dołu siedzącą na biurku Catherine.
- Może się dogadacie. Mam nadzieję, że tak, bo bez tego nie wyciągniemy Gwen. Tylko ona mi została od śmierci Lockego.

Spoon skinął głową i wziął mapę.
-Jasne. Rozumiem to. - Milczał jeszcze przez chwilę jakby się nad czymś zastanawiał W końcu postanowił zabrać głos.
-Wiesz, że Daria powiedziała nam mi i Cath, że Gwen ukrywa się w muzeum i chciała nam umówić spotkanie na jutrzejszą noc. - obrzucił Azjatkę uważnym spojrzeniem.
-Przycisnąłem ją bo sprawa Brusilli nie jest dla mnie czymś co może czekać. I… Cóż… Po tym wszystkim co mi powiedziałaś o Antigenie zastanawiam się teraz czy ona wie coś o czym Ty nie wiesz. Czy po prostu rozmawialibyśmy wtedy z tobą tu w rzeźni, tylko nie tej a następnej nocy. Bo cóż… może ona zna jakieś przejście o którym “my” nie wiemy. Chciałbym wiedzieć co ty o tym myślisz?

- Darii można ufać. Wie o wernisażu. Prosiła mnie o ustawienie spotkania. Stąd jutrzejszy termin. Gdybyście poszli dziś, to Antigen by was rozstrzelało przy wejściu do muzeum. Daria uratowała wasze dupska i jedyne co mieliście dostać w zamian, to wpierdol za straszenie jej na jej własnym podwórku. - Chun Hei wyszczerzyła się w uśmiechu.
- Zwłoka wynika z tego, że mój ghul wejdzie za dnia do muzeum i zostawi wiadomość dla Arwyn w umówionej skrytce. Nie mogę nikogo posłać do niej w nocy. A gdybyście do niej przyszli bez zapowiedzi… cóż, wiecie o Krwawych Łowach. Jak myślicie jak zareagowałaby na wampiry przychodzące do niej bez zapowiedzi? Ona jest Brujah. I ma prawie dwa tysiące lat. Wasze flaki rozciągały by się od ekspozycji prehistorii aż po pamiątki ze Starożytnego Egiptu. Spoon, tobie dobrze radzę, nie traktuj wszystkich jak wrogów, bo może cię spotkać coś więcej niż hołota z kijami bejsbolowymi w ciemnym zaułku. Jesteś tu wśród swoich. Niestety, teraz wysyłam was do jej świata - Chun zmierzyła spojrzeniem Cath.
- A tam są prawdziwe potwory. Potwory walczące swymi językami lepiej niż ja mieczem, czy ty pięścią.

Spoon krótko skinął głową. Teraz rozumiał trochę więcej o całym zajściu. Dobrze, że skończyło się to tak, że to Cath pogryzła Chun a nie on. A musiał przed sobą przyznać że Azjatka przeraziła go i nie wiele brakowało a w tym starciu straciłby rozsądek i... zrobiło by się paskudnie.
-Dobra to nie traćmy czasu. Idę sprawdzić czy przez te "zabawy" nie zepsułaś nam wozu. - Mruknął niezbyt zadowolony z pouczeń, bo przecież tak czy siak to dzięki niemu wszyscy teraz byli noc do przodu.
 

Ostatnio edytowane przez Rot : 19-10-2021 o 06:41.
Rot jest offline  
Stary 18-10-2021, 12:00   #316
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Sędzia zaklął w myślach.

- Tony poznajesz to pismo? Nie wygląda przypadkiem jak z papierów w centrum krwiodawstwa? - spytał i zwrócił się do legowiska. Szybkie, choć niezbyt przyjemne, przeszukanie dało natychmiastowy rezultat, Yusuf znalazł coś w rodzaju pamiętnika, choć tak naprawdę był to po prostu zlepek kartek.

- Niezły cyrk sobie tutaj de Worde urządził. - mruknął Yusuf i podał kartki dalej.

Tony cieszył się, że jego martwe ciało nie musiało oddychać, bowiem smród w zdezelowanym wagonie był niezmierny i mikry Anglik włoskiego pochodzenia mógł się tylko zastanawiać jaki zwyrol mógł pomieszkiwać w takich warunkach.

-Fuck me! Identyczny! - parksnął Tony przyglądając się napisom ANTIGEN i ON WRÓCIŁ. Byskawicznie przypomniał sobie, że fragmenty teczek zwędzowne ze stacji krwiodastwa, a które z pewnością wyszł spod tej samej ręki podpisane był inicjałami RdW. Trudno było w tym miesjcu, mateczniku Szczurów nie rozwiązać tej zagadki innaczej niż:

-Richard de Worde… - powiedział: - to wyszło spod ręki de Worde’a.

Ale co mogło do diabła oznaczać ON WRÓCIŁ? Kto? Ich ukochany Mithras? No bo chyba nie pieprzony zawiadowca zapomnianej przez ludzi i Boga stacji metra?

Yusuf podał kartki i Tony czytając je wykluczył aby należały do Richarda. To były jakieś bolesne doświadczenia młodego wampira. Tony przypomniał sobie książkę, która kiedyś dawno temu czytał, a która nosiła tytuł “Jądro Ciemności”. Czyżby takie królestwo urządził sobie w ciemnościach podlondyńskich tuneli król szczurów?

- Może to wypociny tego frajera, którego spotkaliśmy zaraz po wejściu w domenę Nosferatów? - stwierdził cicho.

- Może… - zastanowił się Yusuf - Ale jego krew była… zbyt gęsta na młodego wampira. Chociaż… - Yusuf przyjrzał się swojej Vitae na ostrzu miecza, schnącej powoli, choć szybciej niż powinna - Na ten obszar jest rzucone jakieś zaklęcie, rytuał, zapewne zogniskowane na sztylecie którego poszukujemy. Z pewnością czułeś jak twoja Krew szarpie się, spala szybciej niż to normalne. Może czar wyrwał się spod jego kontroli i zaczął atakować wszystkie wampiry, a tutejsi mieszkańcy… załatwili się nawzajem? Tłumaczyłoby to totalny brak kontroli nosferatu którego spotkaliśmy. I to jak mało vitae było w jego żyłach.

-Jeśli masz rację, to wdepnęliśmy w niezły shit… - mruknął Tony. Do tej pory myślał, że szczur jaki ich zaatakował był po prostu wyżutym celowo z człowieczeństwa strażnikiem, takim psem na łańcuchu, ale jeśli Turek miał rację… Jeśli tajemnicza siła zamieniła go w bestię?

-No to czemu ten geezah zachowywał się normalnie? Był w tym pierdolniku zbyt krótko? Znajdźmy czego szukamy i wynośmy się stąd, alright?

- Brzmi dobrze. Ale de Worde… Muszę usłyszeć jego zeznania. Zanim oznajmię wyrok. - z grobową miną stwierdził Sędzia i razem z Tonym ruszyli ku wyjściu.

-Podobno jeszcze przed wojną planowali że tube będzie jeździł na 3 poziomach, - rzucił nagle cicho Tony: - Tak żeby metro mogło się mijać bez przecinania torów. Widać, coś zaczęli robić w tę stronę, ale sądząc, że wszystko jest wyłączone z ruchu, to nic, albo niewiele z tego wyszło...

Post pisany wspólnie z Zaalosem.
 
8art jest offline  
Stary 18-10-2021, 12:31   #317
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Gdzieś w podziemnych tunelach metra. 00:00.

Wybiła północ gdy Heroldzi kolejno zeskakiwali z wgonu. Dotąd co noc spała tam zniekształcona i oszalała z głodu istota. Chociaż to nie ona prowadziła tam notatki. Raczej ich pilnowała. Z jakiegoś powodu wszyscy zebrani zaczęli odczuwać głód. Njbardziej zaskoczyło to Yusufa, który zdawał się zapomnieć cóż to za uczucie.

Jakież było zdziwienie gdy po wyjściu zobaczyli ciemnoskórą dziewczynę w różowym golfie siedzącą na wysokim murku przy torowisku.


Kobieta miała założone poprzecierane jeansy i ciężkie wojskowe buty. Na szyi w świetle latarki odbijał się wypolerowany złoty klucz zawieszony na cienkim rzemyku. Gdy zauważyła członków koterii natychmiast wstała i cofnęła się dwa kroki. Miała ze sobą też plecak, który teraz uniosła i trzymała przed sobą jak tarczę. Jakby mógł ją uchronić choć przez chwilę przed Yusufem lub Utamukeeusem.

***


The Trunk - klub w dzielnicy Hackney. 01:15.

Mimo późnej godziny klub zdawał się być pełny. Zarówno Spoon jaki i Cath mieli okazję pierwszy raz zetknąć się z kulturą Queer. Osoby różnej płci w strojach składających się ze skórzanych elementów, peleryn czy odważnej bielizny wchodziły i wychodziły. Część paliła na zewnątrz. Na ścianie znajdowała się wielka grafika sześcio kolorowej tęczy. Obok znajdowało się grafitti zawierające szereg skomplikowanych znaków.

Spoon rozpoznał je od razu. Symbole nie zmieniły się od lat. Tylko teraz malujący grafiki starali się je wpleść w obrazy dużo bardziej niż kiedyś. Symbole oznaczały miejsce przyjazne Spokrewnionym. Tu mogli być sobą na tyle, na ile można być sobą w Elizjum. Ludzie występowali tu w charakterze pożywienia lub służby.

Z plakatu na drzwiach można było się dowiedzieć, że tej nocy trwa konkurs Drag Queen. W efekcie w lokalu było bardzo wiele kobiet o męskiej budowie. Nie była to forma piękna w jakiej gustowała Cath. Spoon do końca nie był pewny czy to kobiety, czy przebrani mężczyźni. Wszystko wokół zdawało się nierzeczywiste.

Lokal poza przestrzenią taneczną, wielką sceną na której trwał występ kobiety z wąsami i trzema strategicznie rozlokowanymi barami miał szereg zasłoniętych grubymi zasłonami loż. Loż, które po bliższych oględzinach okazywały się okrągłymi łóżkami. Grube zasłony pozwalały na osiągnięcie chwil prywatności w zatłoczonym klubie. Ludzie wokół zdawali się bardzo zadowoleni. Nie krępowali się nagością, której tutaj było dużo więcej. Kobieta w samym płaszczu i wysokich skórzanych butach ciągnęła na łańcuchy mężczyznę, którego jedynym ubraniem była skórzana maska podobna do świńskiego łba. Zmierzyła Spoona i Cath i obdarzyła oboje uśmiechem. Chociaż ich strój nie specjalnie pasował do lokalu, to nikt ich nie oceniał. Wszyscy zdawali się sympatyczni. Kilka osób zapytało czy im pomóc.

Łóżka za kotarami dawały ogromną prywatność. Na tyle ogromną, że Cath zauważyła, że w na jednym z nich ktoś się pożywiał. Wystarczyła chwila, żeby poskładać fakty. Oni byli dobrze wyglądającą i parą młodych ludzi, a w otaczającym ich tłumie pojęcia takie jak trójkąt były niemal równie powszechne co piosenki Cher w repertuarze konkursu piosenki Drag Queen.

Dwudziestoletnia blondynka siedziała na szerokiej sofie ustawionej na wprost sceny. Głaskała młodą dziewczynę, która leżała na jej kolanach. Dziewczyna dawała się zasypiać. Spoon rozpoznał dwa ślady kłów na szyi śpiącej nastolatki. Druga kobieta opierała się o ramię blondynki. Również była bardzo atrakcyjna, choć dużo starsza. Mogła mieć blisko czterdzieści lat, a jej obfity biust unosił się i opadał, gdy wpatrywała się z miłością w twarz blondynki. Za sofą stała wysoka ciemnoskóra kobieta, która niczym jastrząb wpatrywała się w Cath i Spoona. Sama Regina była skupiona na kolejnym bisie zwycięzcy tudzież zwyciężczyni konkursu.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 20-10-2021, 08:14   #318
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Godzina 23:15. Metro.
Qwerty Uiop


[media]http://www.youtube.com/watch?v=li-adM-qOwI[/media]

You’re not my eater
I’m not your food

Tunele podziemnego metra były głęboko niepokojące. Mrok, zamknięta przestrzeń, wszechobecne szyny wijące się jak metalowe węże. Qwerty nawet nie wiedział, dlaczego pierwotnie uznał, że będzie tutaj bezpieczny. Przecież taka przestrzeń byłaby wyjątkowo łatwa do infiltracji przez żołnierzy wroga. Poza tym mieszkali tutaj Nosferatu, którzy mogli odebrać już samo zapuszczenie się na ich teren za powód wystarczająco dobry by zabić. Na dodatek Uiop nie zdziwiłby się, gdyby znienacka pojawił się jakiś rozpędzony wagon widmo, mający na celu przejechanie go żywcem.

W sumie nie musiał wymyślać różnych potencjalnych zagrożeń. Rzeczywistość już zdążyła mu dostarczyć dość dobry w postaci przerażającego monstrum. Istnej maszyny do zabijania. Uciekł, zostawiając za sobą walczących kompanów. Z drugiej strony czy to faktycznie była ucieczka? Qwerty nie miał pewności, gdyż nie odczuwał strachu, a bez tego ciężko uciekać. Nie był odważnym rycerzem, nieustraszonym wojownikiem, czy dzielnym szpiegiem. Malkavian znajdował się na zupełnie drugim krańcu spektrum. Dlaczego więc nie odczuwał lęku? To była zagadka. Po chwili zastanowienia Uiop doszedł do wniosku, że chyba po prostu wypaliły mu się bezpieczniki.


Nigdy by nie pomyślał, że bezwolność i psychiczny ból mogły okazać się pomocne. Mgiełka zdystansowania oraz obojętności owinęły się wokół niego niczym szal. Tyle że zamiast go krępować… wręcz przeciwnie. Wyzwalały. Qwerty nie tyle uciekł przed wrogiem, co udał się w pościg za Viktorem. Musiał go znaleźć. Czyż wampir nie twierdził, że błąkał się od dni? Jak to więc możliwe, że wcześniej nie został zaatakowany przez tego potwora? To nie kleiło się kupy. Chyba że monstrum nie działało kompletnie bezrozumnie. Może miało za zadanie tak właściwie ochraniać młodego Kainitę? To by tłumaczyło, dlaczego pojawiło się tak szybko i ich zaatakowało. Jeśli uznało ich za zagrożenie dla Viktora.

A może to był tylko zbieg okoliczności. W końcu ich rozmówca wcale nie wyglądał na Nosferatu, więc skąd miałoby się pojawić jego powiązanie z członkami tego akurat klanu?
To właśnie Qwerty chciał ustalić. W każdym razie jeśli wampir znajdował się tutaj długo, to tylko i wyłącznie dlatego, bo mu na to pozwolono. O co chodziło? Na czym polegała tajemnica nieznajomego?

Z powodu tych pytań w przeciągu kilku sekund Uiop pobiegł za Viktorem w ciemny tunel, mimo że mogło się kryć w nim jeszcze tuzin takich potworów. Jeśli tak… trudno. Jeśli przeżył Sharda, to przeżyje i metro.

Love you for God
Love you for the Mother

Qwerty biegł w tunelu, świecąc dookoła latarką. Jego oczy zaszły krwią, prędko pokazując mu wizję młodego wampira. Mimo to orientacja w terenie Uiopa była dość kiepska. Głównie za sprawą wszechobecnej ciemności. Te poszukiwania nie rokowały dobrze. Ale wtedy Malkavian napotkał lewy tunel. Był zamknięty drewnianym rusztowaniem i ostrzeżeniami o zawaleniu.

W pierwszej chwili instynkty powiedziały Uiopowi, żeby wracał i przyprowadził tutaj grupę. Która, jak miał nadzieję, sprawnie poradziła sobie z napastnikiem. Potem jednak pojawiła się kolejna myśl. Może przemieszczanie się tak dużą drużyną było niewłaściwe samo w sobie. Robili dużo hałasu. Qwerty uciekał, słysząc echa wystrzałów. Całe metro musiało już wiedzieć o ich przybyciu. Czy Uiop osiągnie więcej wracając do nich? A co, jeśli huk przyciągnął kolejnych drapieżników i wszyscy leżeli już martwi?


Qwerty poczuł, że nie może się wycofać. Ugryzł się w nadgarstek. Przesunął palcem wskazującym po kilku kroplach Vitae, a następnie umazał się nią pod oczami. Nabrał jej nieco więcej, tworząc ślad krwawych łez. Makijaż był nie tylko bronią kobiet, ale również Malkavian. Jeśli tylko odpowiednio potrafili się nim posłużyć. Oczywiście, zaburzenia psychiczne faktycznie występowały w tym klanie. To nie było kłamstwem, a wręcz ogromną klanową wadą. Ale i tą można było wykorzystać na swoją korzyść. Najwięksi Malkavianie odpowiednio dbali o swój imidż, skrupulatnie budując archetyp szalonych proroków. Wampirów nie z tego świata, prawdziwie oświeconych, ale również przeklętych.

To świetnie się sprzedawało. I było wspaniałą tarczą. Gdyby taki Nosferatu natknął się na uzbrojonego Brujaha w ciemności tunelu, pewnie od razu zacząłby walkę z zaskoczenia. Ale co, jeśli ujrzałby mówiącego wierszem Malkaviana? W najgorszym przypadku wziął na przesłuchanie, a w najlepszym spojrzał z pogardą i puścił wolno. Walka i zabijanie wymagały wysiłku. Dlatego Qwerty starał się wzbudzać jeśli nie fascynację i ciekawość, to przynajmniej pogardliwą niechęć do kontaktu z sobą. Zaczął iść powoli i spokojnie w stronę rozwidlenia. Wnet dotknął drewnianej konstrukcji. Jego spojrzenie celowo zrobiło się “Jakby Szkliste” i „Widzące Więcej”.


Zaczął głośno deklamować kursywą, zapuszczając się wgłąb lewej odnogi tunelu. Wiedział, że ciche skradanie skończy się i tak porażką, jeśli po drugiej stronie znajdował się ktoś taki jak de Worde. Równie dobrze mógł głośno zapukać do drzwi.

- Cóż to ja widzę? Cóż mam przed oczami?
Czyż to kolejna wizja tak mnie mami?
Jakiż ja biedny, znów klątwa Malkava
Cuci me zmysły lepiej niźli kawa
Znów te obrazy, i znowu te głosy…
Przy nich się czuję i nagi, i bosy
Przy nich się czuję jak na szczycie świata
Wizje przyszłości jak więzienia krata
Mnie odgradzają od rzeczywistości
Poczytalności, zero normalności.


Qwerty uznał, że to dobry wstęp. Ładnie się przedstawił, żeby każdy tępy Nosferatu wiedział, z kim ma do czynienia, jeśli po drugiej stronie nie znajdował się wcale de Worde. Z drugiej strony jeśli ktoś chowałby się za znakami prac remontowych, to raczej miał za grosz inteligencji, prawda? A w takim razie raczej nie zabije Qwerty’ego. Na to w każdym razie liczył Malkavian.

Zaczął deklamować dalej. Teraz musiał kontynuować, faktycznie brzmiąc jak szaleniec, który wierszami dostrzega przyszłość.

- Cóż to ja widzę na krańcu tunelu?
Moc tak potężną, ma ją tak niewielu
Siedem filarów szkarłatem przykrytych
Siedem dzwoneczków wśród melodii skrytych
Siedem latawców wiatrami okrytych
I siedmiu zdrajców kłamstwami zakrytych
Ich się obawiać wnet zajdzie potrzeba
Sprowadzą w piekło, oddalą od nieba
Widzę pierwszego, już o nim ostrzegam
W eterze tańczę, z eterem się sprzęgam.


Qwerty wiedział, że wszyscy kochali przepowiednie o zdrajcach. To powinno zadziałać. Dziwiło go tylko to, jak łatwo przychodziło mu rymowanie. No cóż, być może był po prostu synem swoich Matek. Przez to zaczął się zastanawiać, czy one również mówiły wierszem dla jednej wielkiej zmyły… Czy też faktycznie były aż tak szalone? Uiop pospiesznie uciął te rozmyślania, gdyż tworzenie przepowiedni na poczekaniu był dostatecznie zajmujące.

Eat me in the space
Within my heart

Zagłębiał się w paszczę wroga.



Wtedy zobaczył Viktora. Obok jakiegoś bezdomnego. Młody mężczyzna zarośnięty i śmierdzący. Z wielkim wózkiem marketowym, na którym miał swój dobytek. Wywołało to mimowolny uśmiech na twarzy Qwertego. Wszak zwiastowało pożywienie.

W kolejnej sekundzie zobaczył Viktora ponownie. Z odciętą głową i kołkiem w sercu. Z szeregiem dziur po kulach wzdłuż klatki piersiowej. Jego martwe ciało szarpały szczury. Szczury, które były bardzo wygłodniałe.

Szczury które wypełniały tunel. Nagle Qwerty zauważył, że to co brał dotąd za ściany było ruszającą się masą gryzoni. Masą, która niczym fala tsunami przetoczyła się po wszystkim. Przetoczyła się po nim. Czuł te małe łapki i śliskie ogony poruszające się po jego ciele. O zgrozo unoszące go swoją masą.

Siedział w dole. Wokół były wysokie ściany i maleńka żarówka u góry. Kołysała się nieznacznie przypominając mu, że znalazł się w pułapce. Żarówka była blisko siedem metrów nad jego głową. Ściana była gładka. Czuł, że będzie musiał wbić w ziemię palce aż do krwi, żeby się wspiąć. Z góry patrzył na niego nosferatu, którego zdeformowana twarz uśmiechała się. Opadający łuk brwiowy zasłaniał połowę twarzy jego oprawcy. I choć dzieliły ich metry to Qwerty Uiop miał wrażenie, że Nosferatu złożył na nim swój Pocałunek.

I wtedy się otrząsnął. Pies Navaho lizał go po twarzy. Latarka w telefonie wycelowana była w sufit podziemi. Nie wiedział już co widział naprawdę, a co było wizją. Na pewno nie był w żadnej dziurze. Znak stał nienaruszony, a Hoo’kee zdawał się ciągnąć go za nogawkę w głąb tuneli gdy tylko zorientował się, że Malkavian otworzył oczy.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 20-10-2021, 13:27   #319
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Yusuf nie krył zaskoczenia gdy zobaczył przedziwaczną dziewczynę.
- Dobry wieczór. - zwrócił się uprzejmie, totalnie nic nie robiąc sobie z tego że trzyma w dłoniach dwuręczny miecz pokryty krwią. Jego własną krwią. Szybko oszacował co taka osoba mogła tutaj robić. Nie wyglądała na wampira, ale nie wyglądała jakby się zgubiła. Być może była znajomą kogoś kto w tym szczurzym gnieździe mieszkał. Albo związanym krwią ghulem. Może nawet wampira którego dopiero co zabił.
- Szuka pani kogoś? - powiedział, przywołując swój najlepszy i najmniej drapieżny uśmiech.

Tony wysforował się do przodu. Nie spodziewał się kogoś takiego tutaj, zresztą jak chyba nikt z nich. Laska nie wyglądała na taką, co to była pierwsza do rozróby, ale Utamukeeus, a już w szczegóności Yusuf z wielkim mieczem, nie wyglądali na gołąbki pokoju. Concierge uśmiechnął się szeroko, a jego uwadze nie uszedł klucz i plecak. Używając swoich klanowych mocy, które niejednokrotnie pozwalały zjednywać obcych odezwał się przyjaźnie:

- You alright love? Nie bój się, nie mamy złych zamiarów. Możemy jakoś pomóc?

Fuck, chyba nigdy nie wyzbędę się tych hotelowych nawyków…- pomyślał.

- Mam na imię Rea - zaczęła obserwując ich uważnie. - Widziałam co zrobiliście z tą bestią, która mnie śledziła od kilku nocy. Wiecie, pewnie, że jestem taka jak wy. Piję krew i mam moce. Jestem wampirem.
Uśmiechnęła się przy tym do Tonego. Nie wiedzieć czy dlatego, że wyglądał najmniej groźnie z grupy, czy ze względu na jego Prezencję. Tony odpowiedział znów przyjaznym uśmiechem, ale pierwszy przemówił sędzia:

- Dobra rada. To niebezpieczne czasy dla spokrewnionych. Policja otwarcie na nas poluje. Nie rozgłaszaj tego na każdym kroku. - wciął się Yusuf - Szukamy… szefa tej dziury. De Worde. Wiesz gdzie go znajdziemy?
-Mniemam, że nie jesteś Reo krwi Nosferatów? Jestem Tony klanu Brujah, a to Yusuf i Utamukeeus -
Włoch wskazał ręką swoich towarzyszy cały czas unikając jakichkolwiek mogących drapieżnie wyglądać ruchów: - Nie wiesz co tu się wyprawia?
- Taaa, ale on jest typem lubiącym sekrety. Jest naprawdę cichy i wogóle nie lubi obcych. To najlepszy facet na świecie, tak myślę. Kocha wszystkich, którzy nigdy wcześniej nie byli kochani. Wysłał mnie, żebym miała na was oko, ale myślę… tak przypuszczam… mogłabym was do niego zaprowadzić… za odpowiedni cenę. -
W jej oczach był jakiś błysk gdy o tym mówiła. A po chwili znów powiedziała do Tonego:
- Nie miałam dokąd pójść. Jako sierota nie jestem specjalnie mile widziana wśród większości klanów, więc ja robiłam to co musiałam robić, żeby przetrwać. Szukałam wyjścia z tego… coś w rodzaju klubu prowadzonego przez Nosferatu. On mnie zabrał i pokazał, że ciemność jest dużo lepsza niż światło, a ludzie tutaj na dole chociaż są nieco zimni, to traktują cię dobrze. A może teraz powiecie mi trochę o was? Rzadko widujemy tu Normalsów.
-Nie jesteśmy obcymi my love. Znamy Richarda. -
Tony powiedział gładko nie przestając się uśmiechać przyjaźnie: - Tylko od bardzo dawna nie odwiedzaliśmy naszego przyjaciela…

Ale przestał się uśmiechać, odwrócił się do Utamueeusa marszcząc brwi i mając nadzieje, że pamięć go nie myliła i Indianin znał Nosferatu naprawdę, a to nie tylko zawodna pamięć próbowała mu spłatać figla.

Wiecznie ostrożny indianin odruchowo wycelował broń w nieznajomą przy pierwszym kontakcie, nieznacznie tylko opuszczając lufę, gdy ocenił, że ta jak na razie nie stanowi bezpośredniego zagrożenia. W miejscu takim jak to trzeba było się jednak nieustannie pilnować, każda nieuwaga grozi atakiem z zaskoczenia. Dodatkowo to wszechobecna aura, atmosfera, która niemal dosłownie wysysała z nich krew, prowadząc pomału do szaleństwa…

Utamukeeus przysłuchiwał się jej relacji, z miejsca wyłapując kilka luk historii.
- Ona nie należy do żadnego plemienia. Bezklanowa. - poinformował resztę. Zwrócił się następnie do nieznajomej.
- Nic Ci nie zrobimy, ale musisz z nami współpracować. Najpierw mój kolega przeszuka Ciebie i Twój plecak. W międzyczasie zadam Ci kilka pytań. Na podstawie Twoich odpowiedzi, opowiem Ci z kim masz do czynienia, więc odpowiadaj mądrze. - Navaho skinął Yusufowi, by ten postąpił z Reą tak samo, jak niedawno z Wiktorem.
Sędzia skinął głową i ruszył ku kobiecie, starając się nie wchodzić w pole ostrzału drugiego Herolda.
- Jak uniknęłaś tej bestii? Nas zaatakowała niemalże natychmiast po wkroczeniu na jej teren łowiecki,, z zaskoczenia. Jak długo już jesteś pod ziemią i dlaczego jeszcze nie oszalałaś z głodu? W końcu… jak długo nas obserwujesz?
- Mieszkam tu już długo. Wiem gdzie nie chodzić. A wy narobiliście sporo hałasu schodząc. Wcześniej chodziłam za tym toreadorem. Ale sie ukryłam gdy to na was spadło. I nie wiem gdzie on teraz jest. Ale chyba pobiegł za nim jeden z waszych. I tak… mam coś do obrony - powiedziała patrząc na sprawdzany przez Yusufa pistolet.
- Rozważnie - stwierdził Yusuf, po chwili namysłu oddając kobiecie pistolet, wyjął z niego tylko magazynek i podał go oddzielnie - Zaprowadzisz nas teraz do Richarda?
- Tak -
po przejrzeniu plecaka zabrała go od Yusufa. - Powinniśmy poszukać jeszcze waszego kolegi i tego zagubionego.
- Nie trzeba, Hok’ee go przyprowadzi. - odpowiedział indianin w sposób tak naturalny, jakby dla całego świata było oczywiste, kim wspomniany “Hok’ee” jest. - Pominęłaś jedno pytanie. Albo unikasz odpowiedzi, albo nie rozumiesz o co pytam. Czy czujesz… tą aurę, w tych tunelach? To powietrze, to uczucie, które sprawia, że czujesz jak uchodzi z Ciebie krew, a narasta Głód?
Navaho powtórzył swoje pytanie, jednocześnie opuszczając broń całkowicie. Był to oczywisty sygnał dla wszystkich, że nie uważa Reę za zagrożenie.
Gdy odbierała plecak, a może pod wpływem pytań Nawaho Yusuf zauważył jeszcze jedną rzecz. Pierścień na jej palcu. Z kolorowego metalu.

- Tak. Tu nawet szczury są głodne. Trudno się na nich pożywiać. Ale czasem znajdzie się jakiś technik. Z grupami poszukiwaczy jest gorzej, ale czasem można się dogadać z innymi nosferatu. mieszka ich w podziemiach kilku. Choć raczej trzymają się z dala od tych okolic. Właśnie przez głód. Ale to w tej części było najwięcej bunkrów sprzed drugiej wojny. Niedokończona wizja podziemnego miasta. Co rusz znajduje się grupa ludzi zgadująca się w internecie i wchodząca w głąb tuneli. Idzie przetrwać, choć łatwo nie jest.
- Ładny pierścień. -
zmienił temat nagle Yusuf, podbródkiem wskazując dłoń Rei, po czym wyciągnął ten który zebrali z zwłok pokonanej przez nich bestii by je porównać - Gdzie go zdobyłaś?
Pierścień był inny, a jednak coś nie dawało spokoju Yusufowi. Obydwa wyglądały jakby skręcono je z innych metali, ale sposób produkcji musiał być podobny. O ile nie identyczny. Prawdopodobnie wykonła je ta sama osoba z tego co miała akurat pod ręką.
- Znalazłam go na jednej z nieczynnych stacji metra. Będziemy przechodzić obok niej, to wam pokażę.
- W takim razie ruszajmy.


Rea skinęła głową. Z plecaka wyjęła latarkę i pewnym krokiem ruszyła do jednego z tuneli. Na moment przystanęła słysząc szczeknięcie psa w jego głębi.
 
Zaalaos jest offline  
Stary 21-10-2021, 16:11   #320
Rot
 
Rot's Avatar
 
Reputacja: 1 Rot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputację
Spoon przyglądał się miejscu z zaciekawieniem. Było dużo ludzi, gwarno. No i muzyka. Taka... No... Przyjemna. Wibrowała. Robiło to wrażenie. Jednym słowem - podobało mu się. Nawet te śmieszne przebieranki.
Zaczął się zastanawiać czy Brusilla przychodziła tu kiedy, czuła się samotna.
Zwrócił uwagę Cath na graffiti. Za czasów Mitry Eliza były jasno oznaczone tu... tak jakby ukryte...
Wyciągnął rękę by wprowadzić Venture. To ona była gwiazdą dzisiejszego wieczora. On tu robił za 'towarzysza'. A propo towarzystwa...
Kiedy weszli do środka Spoon poczuł się jakby przeszedł na drugą stronę lustra. Gra świateł i kolorów oszałamiała. Sprawiając że całe otoczenie było nierzeczywiste. Zwłaszcza wielka scena. Wampir przez chwilę gapił się na nią jakby dotknęła go klątwa Toreadora. Na moment zapomniał o całym świecie. Była niesamowita.
Ale nawet tu dogonił go głód i instynktownie zaczął się rozglądać za czymś w czym mógłby umoczyć kły. W końcu jakby nie było zmęczyła go zabawa z Chun, a jeszcze przed wejściem do baru musiał doprowadzić się do porządku. Więc wzrok sam mu zaczął szukać jakiejś ofiary. I preferował kobiety. Jednak... Wygląd stłoczonych obok niego ludzi był szalenie dezorientujący.

Ale Lady Montague to się podobało. Pamiętała jak bardzo za swojego pierwszego życia chciała zrzucić te wszystkie krępujące ją więzy konwenansów i poświęcić się temu co naprawdę kochała - liczbom. Widać teraz ludziom jest łatwiej.

Spoon kiedy przeszła koło nich niewiasta w płaszczu. Uśmiechnął się do niej w odpowiedzi bo chyba trafił na coś ciekawego.
Już miał za nią ruszyć kiedy jakiś półnagi mężczyzna w platynowej peruce zapytał jak im pomóc. I... Bruhja natychmiast zaczął wypytywać go występy. Tak... Wiedział, że nie czas na to... Że mają misję. Tylko... on zaczynał być już tym wszystkim naprawdę zmęczony. Śmiercią Mitry, zaginięciem Brusilli. Uczuciem ciągłego zagrożenia. A to wyglądało na coś co pomoże mu się od wszystkiego zdystansować. Złapać chwilę przerwy. No coś czego tak w głębi duszy potrzebował...W końcu podziekował chłopakowi i go odprawił.
Przeniósł spojrzenie na Cath. Był głodny ale pomału zaczynał rozumieć, że chyba nie bardzo wiedział jak się do tego zabrać. Nie rozmawiał z ludźmi z których pił. Po prostu z nich pił.
-Słońce. Jestem głodny… Może… Porozmawiałabyś z kimś… - Rozglądał się po lokalu.
-No wiesz, tak żeby było w porządku. - wskazał na uśmiechającą się do nich przyjaźnie parę.
-Może oni?

Cath bez słowa podążyła za uśmiechem, mając nadzieję, że trafi na miłośników rozkoszy i cierpienia, co pozwoli potencjalnie im obu coś przekąsić, w zależności od potrzeb. Przyciągała ją dumna postawa mężczyzny, przynajmniej w jej czasach świadcząca o wysokiej pozycji społecznej i wynikającej z niej pewności siebie. Gdy podeszła blisko uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Nie pachniał tandetnymi perfumami tylko czymś znacznie droższym, gdyż wyczuwała że ich bazą było prawdziwe piżmo. Oparła rękę o jego klatkę piersiową.
-Macie ochotę się zabawić? - zapytała. - Ja i mój przyjaciel jesteśmy spragnieni towarzystwa.

Koniec końców to Cath dumnie górowała nad towarzystwem. Ona wybrała lożę. Spoon nieco się niecierpliwił. W zasadzie najchętniej wyrżnął by w potylicę mężczyźnie i przeszedł do rzeczy. W końcu liczyła się tylko krew. Jego i jego partnerki. Jednak Catherina czerpała z tego przyjemność. Ona była łowcą. Ona rozdawała karty. I była w swoim królestwie. Nie było miejsca na brutalną siłę. Tutaj, to ona była siłą. Dlatego mężczyzna i jego towarzyszka byli nadzy zanim Cath zdążyła choćby rozpuścić włosy…

Po około dwudziestu minutach oboje ze Spoonem opuścili lożę pozostawiając za sobą śpiącą parę. Ktoś w końcu ich obudzi. Albo przyjdzie na lożę nie przejmując się nimi. Tak czy inaczej parka była bezpieczna i mogła spokojnie regenerować utraconą krew.

***
The Trunk - 01:40

Spoon gdy skończyli natychmiast skierował się w stronę sceny. Czuł w sobie świeżą krew, która jeszcze podbiła wcześniejsze pragnienie. Jeśli miał jakiekolwiek wątpliwości to one po prostu wyparowały.
I… Zdążył się już dowiedzieć, że powinien uderzać do kierowniczki sali Nathalie którą wkrótce odnalazł. Ledwo panując nad ekscytacją wyłuszczył jej całą sprawę.
Miał jeden taki kawałek… Musiał usłyszeć go gdzieś na mieście… Może w radiu, kiedy prowadził. Teraz nie pamiętał, ale wiedział, że bardzo chcę go wykonać publicznie. Tytułu nie znał, ale kierowniczka sali szybko skojarzyła wykonawcę kiedy pomocnie zanucił.

Dopytała jeszcze czy amator czy zawodowiec, po czym stwierdzając, że pytanie jest jednak głupie podsunęła mu niewielki czarny przedmiot.
- Trzymaj. Wsadź to w ucho, będziesz słyszeć tekst. Wyjdzie lepiej niż na sucho. - Nathalie była niemal wzrostu Spoona. Była też bardzo przy kości. Mrugnęła do wampira zalotnie i klepnęła go w pośladki zanim ruszył na scenę. Spona niepokoiło jedynie jej wielkie jabłko Adama, które szpeciło jej szyję.

Cath stanęła na czubkach palców i delikatnie zębami musnęła ucho Spoona, cicho szeptając “trzymam kciuki”. Następnie niby to obojętnie obróciła się na pięcie i skierowała się w stronę Reginy. Jeden rzut oka pozwolił, jej zauważyć, że przed sobą ma znakomicie wyreżyserowany spektakl. Królowa na honorowym miejscu, otoczona szeregiem strażników. Nie można się tam zbliżyć przypadkiem. Każdy kto zbliżał się w jej kierunku szybko i sprawnie zostawał przechwycony pod jakimś byle pretekstem. Zdecydowana większość osób na sali wydawała się jednak instynktownie czuć, że nie są godni aby zbliżyć się do Pani tego miejsca. Ventrue jednak nic takiego nie czuła. Zresztą słyszała o tej Krewniaczce już trochę od Astrid i postanowiła zagrać w ulubioną grę takich jak ona wykorzystując zasady panujące w ich świecie.
Szła przez siebie kierując się wprost do Reginy...
 

Ostatnio edytowane przez Rot : 21-10-2021 o 19:11.
Rot jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172