Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-07-2008, 00:34   #31
 
Zaczes's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodze
Kimi nacisnął bardzo zdecydowanie klamkę i wszedł do apartamentu. Zastał tam już poznanego Ventrue i innego kompana, Malkaviana. Zauważył ze oboje zwrócili wzrok w kierunku drzwi, prawdopodobnie za energicznie je otworzył by byli obojętni. Nie myślał wcześniej jak przedstawić im cala sytuacje, czy skusić się na mała przebiegłość czy od początku grac fair.. Skinął głowa do Willy'ego i spojrzał na Malkaviana..

- Cześć, nie mieliśmy okazji się przywitać, nazywają mnie Kimi, jako ze się nie znamy.. proponuje integracyjna wycieczkę na rekonesans.. -zwrócił się także w stronę Wille'go -co Wy na to?

Kimi uśmiechnął się jak dziecko które jest pierwsze w kolejce do kolejki górskiej. Dziecko Nocy, które żywi się ekscytacja i adrenaliną.
Malkavian uśmiechnął się na widok Gangrela. Odstawił kieliszek i rozsiadł się wygodnie:
- Cześć. Gdzie niby mielibyśmy się udać? Wiesz rozumiem pracę razem ale wzajemne zaufanie to już inna sprawa.
Vincent patrzył się na Kimiego jak na zjawisko. Jego wzrok mówił "Czego Ty ode mnie chcesz?.

- Masz racje, łączy Nas tylko wspólny cel.. jak na razie. Widzę ze kolejny sztywniak.. choć nadal mam nadzieję że to tylko złudzenia. Jak mogę do Ciebie mówić? - Gangrel wyciągnął rękę do Malkaviana.
Wyraz twarzy Malkaviana zmienił się. Przestał się uśmiechać za to wstał i podszedł do Kimiego przyjmując uścisk ręki:
- Wszyscy jesteśmy sztywniakami panie Kimi. Proszę mówić mi Vincent. Uszanowanie
Mówił to badają wzrokiem rozmówcę. Uśmiech powrócił na jego twarzy. Po czym padło pytanie:
- Miewa pan koszmary panie Kimi?"

- Koszmary? Vincent.. Niektóre z Moich Nocy to cholerne koszmary.. koszmary senne to przy tym bajeczka dla dzieci. Spotkałem dziś Konemure i musiałem rozpruć kilku Azjatów, którzy byli jego pionkami i ociekali niewinnością. Może ja będę w ich koszmarach.
Kmielik lekko "zbity z tropu" zaczął ponownie.

- W każdym razie,wiem gdzie rezyduje i mogli byśmy dziś go troszkę poobserwować. Wiesz. pobawić się jakimś samochodem pożyczonym "na krótko", popić sobie trochę nie hodowanej ale dziko, naturalnie zdobytej krwi.
Kimi uśmiechnął się przebiegle z pogarda patrząc na kieliszki.
- Poobserwować jego tereny. Wiem ze trzyma tam jednego z Naszych aktualnie.. jakiegoś Krzykacza.. mógłby się okazać przydatny gdyby pomóc mu się oswobodzić i skierować jego furię na Azjatę.. Więc teraz moje pytanie Vin, mogę tak?. Masz jaja?
Badawczo obserwował Malkaviana.

- Czy mam jaja? Cóż to za pytanie. Hmm... muszę to przemyśleć. Wszak problem nie jest taki łatwy w rozwiązaniu. Technicznie rzecz biorąc mam, ale korzystać z nich właściwie nie korzystam. To tak jakbym nie miał, tak? Hmm...nie panie Kimi. Żadna wycieczka "na żywioł" teraz mnie nie interesuje.
Kimi był wyraźnie zdziwiony, nie tego się spodziewał.

-Jaki żywioł.. proponuje tylko jechać się rozeznać w terenie i tak czekamy na sprzęt.. Czego mogą się bać istoty Nocy takie jak my Vin? Wiesz przecież że nie podejmiemy zbędnego ryzyka.. nie mów że zamierzasz siedzieć tu cała noc.. No.. Jakoś musimy się poznać. To co proponujesz? Może Willy coś wymyśli. Ten żółtek rządzi sobie na jakimś magazynie, na Zabranieckiej.. w każdym razie, tak sobie myślałem.. może by wykorzystać emocje primogena Brujah. Opowiemy mu że jeden z Nich.. mniej więcej go znam.. został uprowadzony, a on Nam udzieli może szybkiej pomocy - chociażby w postaci sprzętu? Ma ktoś do niego numer?

Malkavian uśmiechnął się z pobłażaniem:
- To może się zdecyduj...na żywioł czy wypad poznawczy... Jak na razie mi to wygląda na to, wyciągnę se was na przejażdżkę, wkroczymy do akcji a jak coś nie pójdzie odpowiedzialność rozłoży się na wszystkich. Nie dziękuję, postoję. Muszę się najpierw dobrze zastanowić co za sprzęt potrzebuję. Jeżdżenie wokół magazynu nic dobrego nam nie przyniesie....

Ton głosu nagle się zmienił w coś przypominającego zachętę:
- Chyba, że mnie przegłosujecie. Co Ty o tym sądzisz Wilhelm?
Wilhelm cały czas przysłuchiwał się rozmowie jednocześnie obserwując obu Kainitów.

-Zgadzam się z Vincentem. Również nie mam zamiaru bezsensownie jeździć po mieście obserwując Konemure. Ale nie będę miał nic przeciw, jeśli ktoś tam pojedzie i przekaże informacje na temat kryjówki, jakiś zabezpieczeń, ochrony etc.

Kimi wyraźnie się zdenerwował.
-To może najlepiej żebym pojechał sam jak Wy będziecie siedzieć tutaj w cieplutkim hoteliku zimnymi dupaskami, co? Wiecie co? Eh.. nieważne, możesz mi zalatwić numer do primogena Brujah, Willy? Może chociaż to?

-Jeśli chcesz jechać sam to ja powstrzymywać przed tym nie będę. - Spojrzał prosto w oczy Gangrela, który odwzajemnił spojrzenie, niemal rozbudzając swoje bestialskie oczy.
- Ale telefon powinienem móc załatwić. - Wyciągnął komórkę i przejrzał ostatnio odebrane połączenia w poszukiwaniu numeru primogena Ventrue.
Gdy tylko znalazł pożądany numer odszedł w róg pokoju i przystawił komórkę do ucha.

Gangrelita zwrócił się w stronę Vin'a
-Nie można jedna noga stać w a druga poza Camarillia. Gdybyś był na miejscu Brujaha, tez byś chciał aby ta gówniana organizacja się Tobą zainteresowała, skoro spełniasz jej chore wymagania, prawda? Uważam ze powinniśmy jechać, porostu zobaczyć czy coś sensownego da się zrobić. O pomysł nie trudno..
Vincent spojrzał w pełni zaskoczony na Gangrela

- O widać patriota. Co Ty możesz wiedzieć o staniu w i poza jednocześnie. Czy chciałbym być ratowany przez Camarille? Owszem. Lecz wymagałbym od niej to wszystko tylko dlatego, że zmusza mnie do istnienia w niej. Co do jeżdżenia i pomysłów w czasie drogi. Nie dziękuje postoje. Skoro ten żółtek oficjalnie porwał kogoś z Camarilii sadzę że cała ta szopka nie ma sensu. Można zwołać wszystkich Spokrewnionych i skopać żółtkom tyłek, zamiast ryzykować swoje nie życie.
Malkavian tryumfował. Wiedział, że Kimi nie będzie miał solidnego argumentu, a przynajmniej, tak myślał.

-Co ja wiem o staniu w i poza? Cały Mój klan jest w takiej pozycji, a właśnie dostarczasz mi powodów zeby wyjść z tego gówna!

Kimi nie mógł wytrzymać, jak ma pracować z wampirami - egocentrykami, snobami, egoistami..
- Bez sensu, porostu bez sensu, chcesz zmienić coś w tym wszystkim zacznij tutaj, w tym momencie. Nie ma planu? Dam Ci plan. Jedziemy postaramy się odciąć zasilanie, najważniejsze to pozbawić ich światła, dwóch z Was robi hałas aby rozproszyć ich uwagę, ja postaram się wejść na teren z innej strony i w ciemność szybko zobaczę co i jak w środku, może uda mi się znaleźć Brujaha. Proszę bez ryzykowania twojego "cennego" nieżycia.
"Cennego" wypowiedział bardzo ironicznie. Na chwile zapadła cisza.. jeśli cisza można nazwać cicha rozmowę Ventrue w koncie.

Malkavian się skrzywił:
- Nie wiem jak Vin, ale ja nie mam ochoty na plany robione w pospiechu. Wiele kainitów kończy tak swój żywot. Co do ciemności, to chyba zapominasz, że będziemy walczyć z istotami mroku, więc Twój plan jest raczej do bani. Poza tym, jaki masz problem zwołania całej Camarili w sytuacji gdy na terenie książęcym jest łamana jedna z tradycji? Wszak tylko książę może zabijać, nieprawdaż?"

-Zabijam kiedy czuje taka potrzebę i nikt mi tego nie zabroni.

Odpowiedział z wielkim naciskiem i trochę się uspokoił.
-Na Kaina jedynego. Nie bądźcie tacy nieczuli. - zaczął znów zawodzić Gangrel. - Jakby to był któryś z Was a ja bym pracował z takimi tchórzami, którzy maja kupę wolnego czas i nie rusza się z miejsca, krew by Was zalała..

Po usłyszeniu o tchórzach Malkavian zaczął się śmiać. Śmiał się długo i bez przerwy. Po czym opadł na fotel.

Po chwili spojrzał spode łba i walnął.
- Czy Ty w ogóle mnie słuchasz? Czy może jesteś tak zawładnięty swoim EGO że nie przyjmujesz do wiadomości innego planu niż Twój? Powiem Ci jedno, bo Vincent nie ma do tego jaj. PIERDOL SIĘ i przemyśl to co już Ci powiedziałem.
Po czym Malkavian rozsiadł się wygodniej, obserwując reakcje Gangrela.

- Ok pomyśl trzeźwo, bo zdaje się ze masz tez problemy. O co chodzi w Naszym zadaniu? Sabat bzyka się z żółtkami.

Nestor z ignorancją cieszył się się jakby usłyszał jakiś dowcip.

- My mamy finalnie temu zapobiec, każda oficjalna akcja Camarili nie ma miejsca bytu, bo będzie impulsem do ich sojuszu, dlatego mamy zabić Konemure, zeby przerwać dobre układy które nawiązał, sabat nie tak łatwo zaufa innemu, nie możemy po prostu sobie tak wytępić żółtków jak Hitler próbował żydów.
W tej chwili Kimi wyhamował.. i przerwał wywód..
- Vin nie ma jaj?"
- Ej, ej.. Vin.. - doszło do niego ze może to byc rozdwojenie osobowosc, w końcu to Świr w potocznej mowie, a szlachetnym piśmie Malkavian. - a Ty jesteś?

- Ano nie ma, ale ma łeb, którego najwyraźniej ty nie masz.... Nie czaisz? Mieliśmy zdjąć żółtka po cichu, bo nie było powodu do głównego wystąpienia. Teraz jednak sytuacja się zmieniła. Zaatakowali w piękną księżycową noc dając Camarilli klapsa, który może rozpędzić rozjuszonego konia. Po co więc tego konia trzymać na uwięzi? Konemure czy jak mu tam, zrobił błąd. Wykorzystajmy go a nie pchamy się jak świnie na rzeź.
Malkavian wyszczerzył zęby, tak jakby pozjadał wszystkie rozumy.

-Ok, zróbmy to co proponujesz, działajmy, mi chodzi o to zeby nie zostawiać tego swojemu biegowi. Nie tak się postępuje. Gdzie dzwonimy? I jak Ciebie mogę nazywać i jak Was rozróżnić.. oprócz jaj?

Kimi był trochę zrezygnowany, ale podobało mu się że Vin... czy nie Vin wysunął jakąś konstruktywną alternatywę w dyskusji. Jesli ja wysunął niech ją zrealizuje. Grunt to działać.

Malkavian wstał, klasnął w dłonie i odpowiedział:
- Zaczekajmy aż dostaniemy maksymalną ilość informacji...- po czym jego spojrzenie spoczęło na Ventrue.
-On dzwoni tylko po numer do Brujaha Brujah'ów. - odpowiedział Kimi rozwiewając ekscytacje Malkaviana co do "maksymalnej ilości informacji"

-Trzeba zadzwonić i pograć na ich ambicji i emocjach odpowiednio.. to już zadanie dla elokwencji Williego. Hm.. Potrzebuje tez swój własny numer.. Bo ktoś ma do mnie zadzwonić. - dodał mimowolnie.
Malkavian zbył to wzruszeniem ramion.
-Trzeba by coś zrobić z tymi listami, ktoś tu był po nie?
-Ja jeszcze swojej nie napisałem...minęła dopiero godzina a Ty już panikujesz..
-Dobra już doba, tak sobie zmieniam temat. Po prostu się nie znamy, a z czasem zobaczysz, ze trudno znoszę jak komuś coś się dzieje a na to nie zasługuje oraz że ciężko mi usiedzieć w miejscu. Szkoda czasu - choć paradoksalnie niby go mamy nadmiar.. Pomóżmy kolesiowi dalej możemy robić wszystko jak chcecie, możemy nawet próbować wykończyć Konemure na recesje gospodarcza.
Malkavian ucieszył się kiedy usłyszał tłumaczenie Kimiego.
Gangrelita spojrzał na Ventrue, który jeszcze trzymał telefon w dłoni i z powrotem na Vincenta.
- Sorry za moja nachalność. - zrobił chwile przerwy i dodał:

- I sam się PIERDOL lub powiedz mi w końcu jak mogę mówić do Ciebie jeśli nie jesteś Vin'em - usmiechnął się szczerze, myśląc że raczej lepszą nic porozumienia, choć burzliwą nawiąże właśnie z tym drugą stroną Vincenta, a już w ogóle lepsza z któymkolwiek niż z Ventrue.
Wampir uśmiechnął się.
-Mów mi Nestor. Chętnie bym pomógł ale nawet nie masz pewności, że jest w tym magazynie. Poza tym Vin mówi, że jak zrobimy coś lekkomyślnego, zbyt szybko się ujawnimy, a to tylko pogorszy sytuacje.
-Moje informacje wykazują, że tam jest.. przynajmniej tam go zabrali i jest tam teraz. O.. Willi skończył rozmawiać..

Oboje spojrzeli na Wilhelma, który skończył rozmowę telefoniczną i patrzył na nich przez chwilę jak kończyli się kłócić..
 
__________________
Live to Ride / Ride to Live

Ostatnio edytowane przez Zaczes : 16-07-2008 o 00:40.
Zaczes jest offline  
Stary 18-07-2008, 23:19   #32
 
Nicolas's Avatar
 
Reputacja: 1 Nicolas nie jest za bardzo znany
Wilhelm odszedł od rozmawiających kainitów po drodze wyjmując komórkę z kieszeni. Zatrzymał się dopiero przy oknie, gdzie był pewien, że jego... współpracownicy nie będą mogli rozpoznać wypowiadanych słów.

Po chwili odezwał się głos w słuchawce:
-Tak, Wilhelmie? W czym mogę pomóc?
-Witam Primogenie. Dzwonię z pytaniem: czy mógłby mi pan podać numer do primogena klanu Brujah?
-Podać? Oczywiście...- urwał na chwilkę.- ale lepiej do niego teraz nie dzwoń, a zwłaszcza ty.
-Spokojnie nie miałem zamiaru rozmawiać z tym... - Wilhelm zawahał się przez krótką chwilę. Już chciał powiedzieć coś innego, jednak się powstrzymał. - z primogenem. To zostawię dla Gangrela, który to chciał jego numer.
-W porządku. - odchrząknął. - Weź coś do pisania.... 506989121. Przekaż Kmielikowi, że życzę miłej pogawędki.- Po chwili dodał:
-Wiesz, jakbyś ty zadzwonił to za cholerę by nie odebrał. - usłyszałeś wesołość w jego tonie.
-Oczywiście przekażę, a numer zapiszę jak tylko się rozłączymy. Dziękuję za pomoc primogenie. - Wilhelm uśmiechnął się po słowach Ventrue
-Nie ma za co. Mi również zależy na waszym sukcesie, więc staram się być pomocny. - nie trudno odczytać na czym tak naprawdę zależy Ostrowskiemu.
-Oczywiście. W takim razie miłej nocy.
-Nawzajem. - rozłączył się.

Wilhelm jeszcze przez chwilę trzymał komórkę przy uchu jednocześnie nasłuchując wymiany zdań pomiędzy Malkavianem a Gangrelem.

-I sam się PIERDOL lub powiedz mi w końcu jak mogę mówić do Ciebie jeśli nie jesteś Vin'em.

„Po raz kolejny klną... Mogliby w końcu zamilknąć.”
Zaraz po tej myśli schował telefon do kieszeni i podszedł do nich. Po drodze chwycił ze stołu długopis oraz gangrelową listę, na której zapisał numer do Primogena Brujah.

-Zadzwoń ze swojego telefon na ten numer. - Podał mu jego zeszyt. - Ah... i Herr Ostrowski życzy ci powodzenia. - Na twarzy Wilhelma zagościł delikatny uśmiech.
 
Nicolas jest offline  
Stary 19-07-2008, 01:34   #33
 
Zaczes's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodze
Kimi spojrzał na Willi'ego w ten sposób jak stali bywalcy pubów patrzą na nowo przybyłego obcego.

- Jesteś Ventrue, dyplomatą, erudyta, biznesmenem, ponoć mistrzem manipulacji.. i jesteś w Naszej drużynie. Mógłbyś zadzwonić i przedstawić sytuację w ten sposób aby obróciła się na Nasza korzyść, prawda? Abyśmy otrzymali wsparcie lub pomoc.
- Bo wiesz.. na pewno nie jesteś tu z Nami przez przypadek .

Ventrue zaskoczony chwile patrzył bez słowa..

Boże.. dlatego wolę działać sam, bo nawet gdy jest się w grupie.. to i tak do tego to się sprowadza. Jego pewnie gówno obchodzi wszystko.. Jak go zachęcić do współpracy?
 
__________________
Live to Ride / Ride to Live
Zaczes jest offline  
Stary 23-07-2008, 19:03   #34
 
Salazar's Avatar
 
Reputacja: 1 Salazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumny
[MEDIA]http://pulpa1.googlepages.com/VampireBloodlines-30-SantaMonicaThem.mp3[/MEDIA]

Pogoda za oknem Sheratonu zaczęła się powoli zmieniać. Usłyszeliście, że wcześniej powolne i leniwe bębnienie deszczu stało się szybsze. Do niego dołączył jeszcze dmący wiatr, który rzucał gałęziami drzew na wszystkie strony. Nieliczni przechodnie biegli czym prędzej do swych domów wracając z nocnych eskapad po warszawskich klubach i pubach. Grzmot. Burza. Czyżby zwiastun przyszłych wydarzeń?

Wilhelm von Richtenstein:

Twoje zniesmaczenie całą sytuacją rosło z minuty na minutę. Najpierw Vitae, potem bluzgi, teraz to. Czego ten Gangrel chce? Korzyści z zadania są widoczne, a Ostrowski tylko wychodzi na przeciw... ale czemu masz jeszcze rozmawiać z najbardziej prymitywnym z prymitywnych? Primogenem Brujah.
Spojrzałeś mimowolnie na zegarek. Druga. Jeszcze dwie godziny do świtu, a ty nie wiesz co lepsze. Przystać na ich wymagania i poddać się trochę presji, czy zachować fason i niech sami się babrają w gównie.
Nagle zadzwonił telefon hotelowy.

Kamil "Kimi" Kmielik::

No prosze. Już się zaczęły jakieś gadki, komentarze. Nic im nie pasuje. Znowu Gangrel jest be, a chęć działania jest tępiona niczym natarczywa mucha. Zadajesz sobie w myślach pytanie: "Czy to jest właściwe? Camarilla i inne bzdury?" Wasz kompan w nieśmiertelnej egzystencji gnije gdzieś w azjatyckiej niewoli, a oni nie kiwną nawet palcem. Zero spontanu, samo planowanie, planowanie. Pewnie jeszcze jako śmiertelnicy robili dwugodzinny plan pójścia do kibla.
Ale co to? Vincent... Nestor... Ten drugi jest całkiem w porządku. Lubi działanie. Podoba ci się jego sposób myślenia i z całej grupy to z nim chciałbyś współpracować.
Ventrue skończył rozmawiać przez telefon, ale chyba myśli, że zrobił dostatecznie dużo i może spocząć na laurach. To będzie trudna przeprawa.
Z oburzenia i coraz bardziej mrocznych przemyśleń wyrwał cię sygnał hotelowego telefonu.

Vincent:

Pośpiech, działanie, akcja. Domena Nestora. Spokój, przemyślenia i trzeźwość umysłu. Działka Vincenta. Sam już nie wiesz, która część twojego jestestwa bardziej przeważy. Popijasz krew, słodki nektar pieszczący twoje podniebienie i czujesz swoistą satysfakcję ze swoich działań. Primogen Malkavian, piękna Natasza. Ten wieczór staje się coraz ciekawszy. Szkoda tylko, że najpewniej w całym tym zadaniu pojawi się niejedno zagrożenie twojego nieśmiertelnego życia. Ventrue skończył swoją jakże ważną i tajną pogawędkę ze swoim szefem.
Nestor niebezpiecznie dobija się do bram twojego umysłu.
"Działaj! Działaj kurwa!"- słyszysz w odmętach swych myśli.
Siedząc w wygodnym sheratońskim fotelu, popijąc krew o świetnym roczniku coraz bardziej dopada cię znużenie, a tym samym Nestor naciska coraz bardziej.
Telefon, spojrzałeś leniwie na stolik kilka metrów od ciebie. Zobaczyłeś mrygającą diodę i znów rozległ się denerwująco głośny sygnał.

Wilhelm von Richtenstein, Kamil "Kimi" Kmielik, Vincent:

Spojrzeliście po sobie, w waszych oczach pokazało się zaniepokojenie i ciekawość. To drugie uczucie wyraźnie górowało i chcieliście się jak najszybciej dowiedzieć, kto ma numer do tego pokoju i w jakiej sprawie dzwoni.
Kimi, który stał najbliżej nacisnął przycisk włączający tryb głośnomówiący.
"Halo?"
- Krzyżanowski z tej strony.
Znowu wymieniliście zaskoczone spojrzenia.
- Dobra, słuchać mnie. Zwłaszcza ty garniturowy! - wyobraźnia ukazała wam obraz Brujaha wskazującego palcem na Wilhelma. - Porwano mojego człowieka. To jest kurwa zniewaga! Słyszycie?! Zniewaga. - ton jego głosu uspokoił się po chwili, choć dalej mógłby z łatwością ciąć szkło. - Brzydale donieśli mi, że jutro przyjadą po niego sabatki, więc mam wielką... no dobra, dużą prośbę. Wyciągnięcie mojego podopiecznego z tej zapadłej skośnej dziury, a ja będę pokrywał wszystkie wasze długi u Nosferatu przez rok. Co wy na to? Zadowoleni? Myślę, że tak. - najwyraźniej bardzo zadowolony z siebie i pewny siły swej propozycji odłożył słuchawkę, usłyszeliście kliknięcie, zanim którykolwiek z was zdążył się choćby odezwać.
Ta noc przynosiła o wiele za dużo obietnic, żeby mogła się dobrze skończyć.

Zbyszek

Zmęczenie, głód. Coraz bardziej marzysz o delikatnej i smukłej szyjce w którą mógłbyś się wgryźć i najeść do syta szkarłatnym słodkim płynem. Eh, kurwa co tam smukła szyjka. Nawet zaśmiardły, stary żul byłby teraz spełnieniem marzeń. Oparty o ścianę swej celi w roztargnieniu patrzysz w górę szybu, który niedługo zaleje cię słonecznym, ciepłym i morderczym światłem. Jak dumny i silny Brujah mógł upaść tak nisko?
Otępiony brakiem pożywienia zwróciłeś wzrok w kierunku myszy przyglądającej ci się czarnymi, ciekawskimi oczkami. Zaraz, zaraz... MYSZ?! Skąd?! Jak?! Mimowolnie ożywiłeś się, a ona uciekła i skryła się w szparze pomiędzy cegłami. Ciemność skryła doskonale zakurzoną wyrwę w murze, tak małą, że tylko mały szary gryzoń mógł się przez nią prześliznąć.
"Czy jest na tyle mała, że powstrzyma mnie przed rozpierdoleniem reszty tej kurewskiej ściany?" - przemknęła ci myśl.
Czas na działanie, bo świt już blisko. Nie chciałeś zobaczyć odbicia słonecznych promieni w kałuży na środku twojego tymczasowego (jak miałeś nadzieję) więzienia.
 
__________________
Oto pięść moja. Zna ją świata ćwierć...
Kto ją ujrzy, ujrzy swoją... śmierć...

GG: 953253

Ostatnio edytowane przez Salazar : 23-07-2008 o 20:50.
Salazar jest offline  
Stary 23-07-2008, 20:24   #35
 
Zaczes's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodze
Nastała chwila niezręcznej ciszy. Jak to miał w swoim usposobieniu przerwał ja Kmielik.
- Problem sam się rozwiązał Willy. Słuchajcie.. nie ma na co czekać. Wiem.. że pomyśleć że znów chce przewodzić, ale tak nie jest. Po prostu.. sugeruje jak możecie mnie wykorzystać, pasuje? A wiecie że Brujah nie rzucają słów na wiatr.. nagroda jest wysoka. Bardzo wysoka.

Kurna.. gdybyście byli tylko bardziej dynamiczni.. plany układały by się same. Nestor i Vincent.. Oby teraz to był ten bardziej żywy z nieumarłych.

- Pewnie nie uśmiecha się Wam wkraczać do akcji teraz, 2 godziny przed świtem. Więc mam propozycje. Musimy wiedzieć co się tam dzieje.. Mam wielką prośbę. Wiem, już któryś raz przewija się ten temat.

..do Kaina pierdolonego, żeby Gangrelita musiał musiał się znaleźć w tak żenującej sytuacji, to chyba już wola samego wrednego Diabła..

-.. no więc chodzi o to.. po porostu potrzebuje telefon, muszę mieć z Wami kontakt, a nie mam swojego. Najlepiej z numerem do Brujaha Brujahów bo mam sprawę a propos Nosferatu.

Wiadomo że Sabatnicy przyjeżdżają po Niego jutro.. raczej na pewno chcą go jeszcze na chodzie, więc możemy dzień przeczekać a ja mógłbym jechać tam teraz.. zobaczyć co i jak.. spędzić tam niedaleko dzień.. i od zmierzchu obserwować co się dzieje.. W międzyczasie zamelduje informacje z rozeznania w terenie, powiem czego potrzeba jeśli są jakieś zabezpieczenia. Ewentualnie na co powinniście być przygotowani i ile macie czasu na działania przed akcją. Będę swego rodzaju zwiadowcą.
Wy się przyszykujecie a ja będę Was informować na bieżąco jeśli zacznie się coś dziać.. lub/jeśli Sabatnicy zjawią się już po Zachodzie Słońca.
Pasuje? - Kimi był pewien, że tak, dlaczego mieli by się nie zgodzić chodzi tylko o komórkę. On się nadstawi.

Jesli na to nie pójdą, to chyba wezmę wizytówkę od Sabatu..

Spojrzał po towarzyszach wyczekując na zgodę.
 
__________________
Live to Ride / Ride to Live
Zaczes jest offline  
Stary 23-07-2008, 21:49   #36
 
Nicolas's Avatar
 
Reputacja: 1 Nicolas nie jest za bardzo znany
Wilhelm roześmiał się w duchu po słowach Primogena Brujah. „Wysoka nagroda... Skoro ten Brujah jest dla niego tak ważny to czemu swoich nie wyśle... Wykorzystanie nadarzającej się okazji, czyli nas, jest zbyt mądrym posunięciem jak na tego tępego Brujah. Ale hmm... Kontakty z Nosferatu można wykorzystać w przyszłości.” Myśli Ventrue przerwał Kimi. „Ah znów ten Gangrel... Czy on nie potrafi choć na chwilę zamilknąć.”
Wilhelm spojrzał na Gangrela.

-A czy ja kiedyś broniłem ci jechać? - Lekko prychnął - Ale moja komórka jest nam potrzebna. Chociażby do kontaktów z... - Chwilę się zawahał patrząc na Gangrela. - ważniejszymi kainitami żyjącymi w tym mieście.

„Chce się narazić na ostateczną śmierć to niech jedzie, ale jak przeszkodzi mi w zdobyciu tych udziałów to nie będę zbytnio szczęśliwy”

-Więc będziesz dzwonić na mój numer. - Spojrzał na Malkaviana.

„I jeszcze ten Malkavian... Jest swego rodzaju niewiadomą, a to sprawia, że jest niebezpieczny. Ale stawka też jest wysoka. Ehh...”
Spojrzał w okno.

-Jutrzejszego wieczora ja i... Vincent lub Nestor wyruszymy i spotkamy się z tobą. Będziesz co nieco wiedział. - „Jeśli nie znajdą cię azjaci lub promienie słoneczne” - Uwolnimy tego Brujaha i przy okazji może dowiemy się trochę na temat samego Konemure. Pamiętaj, że to on jest naszym głównym celem, a nie jakiś pospolity Brujah. O jednego mniej w mieście by nikomu nie zaszkodziło.

„A tak naprawdę tylko by pomogło... O jedno ścierwo na ulicy mniej.” Jego wzrok spoczął na twarzy Kimiego. „Z resztą gdyby zabrakło jednego Gangrela to też nikt by nie ucierpiał... A może by się go pozbyć...” Ostatnia myśl wywołała lekki uśmiech na twarzy Ventrue, a umysł zaczął przeliczać możliwe zyski. Bilans z możliwymi stratami spowodował jednak kolejną myśl: „Nie. Jeszcze nie teraz. W tej chwili umięśniony dureń chcący rzucać się do walki w każdej możliwej sytuacji wciąż może być przydatny. On pójdzie na pierwszy ogień, ale Malkavian...” Przeniósł wzrok na Vincenta. „On jest zagadką... Co on może zrobić...”
 
Nicolas jest offline  
Stary 03-08-2008, 12:33   #37
 
Musiek's Avatar
 
Reputacja: 1 Musiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodze
Powiedzieć? Nie powiedzieć? Jak myślisz Vin?

Czuje co ci chodzi po głowie. Pozwól, że ja już im to zaproponuje, ale nie wychylaj się.

Vincent
klasnął w dłonie i spojrzał się z wyzwaniem na obecnych. Kiedy zyskał ich uwagę, odchrząknął i spytał:
"Może zamiast spokrewnionego jeżdzącego po okolicy i tajnie, że aż fajnie, obserwującego kitajców, to może rozważymy inną opcję. Powiedzmy, że mam predyspozycje, żeby wkręcić się do sabatników. W końcu mój klan uważany jest za...hmm...niezrównoważony...co dałoby mi zamiast natychmiastowego porwania, chwilkę rozmowy z ich przywódcą. Oczywiście jest to bardzo ryzykowne, ale parę dni i będe miał ich wszystkie sekrety."

Rozważają to, widać to po ich twarzach. Kimi skrzywił się tak jakby nie chciał przyjąć do wiadomości, że może być jakiś inny plan niż jego, ale mimo wszystko rozważa. Wilhelm, cholera wie co myśli, nie ma co wysiliać się jednak na te jego knowania. W końcu sam wszystko wyśpiewa.
Nestor, jeżeli będziemy musieli to zrobić, będziesz miał całkowitą kontrolę. Ja u kitajców czy sabatników zdradzę się odrazu.


Nestor stał przy oknie. Spoglądał na przejeżdzające samochody. Uśmiechał się wyczekując co też nowy plan może wywołać...

Spox Vin, damy radę. Warto spróbować choćby tylko po to, żeby zdiabolizować Kone...

Zamilcz. Nawet nie myśl w ten sposób. Nie możemy diabolizować. Jeszcze mogliby to wykryć.

Jesteśmy niezrównoważeni. Komu jak komu ale nam mogłoby się upiec...

Nie Nes. Nie bierzemy tego pod uwagę...


Nestor dalej stał przy oknie uśmiechając się od ucha do ucha. Vincentowi nie podobał się ten wyraz twarzy...te szalone oczy...w umyśle wręcz słyszał jak ten mówi:

"To ja będe miał kontrole Vin...nic nie będziesz mógł zrobić..."

W pokoju nastała chwila ciszy. Każda zebrana tu istota miała własne plany, pragnienia, dążenia. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że całe zadanie, może zakończyć ich nieśmiertelny żywot. Sam ten fakt dawał do myślenia, zwłąszcza że wróg już zaczął działać i nie wyglądało to na przypadek.

Za oknem włączył się alarm samochodu...
 
__________________
Odważni żyją krótko...
...tchórze nie żyją wcale.

gg: 7712249

Ostatnio edytowane przez Musiek : 03-08-2008 o 12:35.
Musiek jest offline  
Stary 09-08-2008, 00:53   #38
 
Zaczes's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodze
Kimi wiedział trochę o Sabacie, w końcu nieraz mu przeszło przez głowę wkręcenie się tam. Słyszał opowieści, widział sfory.. widział jacy są inni.

-Nie wiem czy w ogóle zdajesz sobie sprawę o czym mówisz. Jeśli to było by takie łatwe, to myślisz, że byśmy się z Nimi użerali? Gdybyśmy wiedzieli jak dosięgnąć przywódcy to by nadal spokojnie popijał sobie krew.

Tak naprawdę jednak chciał.. chciał poznać Sabat, tylko jest to tak mało realne.. chciał też uratować Brodacza.. co było bardziej dostępne.

- Jesteś szalony.. ale jestem za. Możemy tego spróbować, udawać niezależnych zainteresowanych wejściem do Sabatu, choć pewnie szybko zginiemy i nie masz pewnie pojęcia na co się piszemy.. to jestem z Toba, przeczuwałem że dojdzie do takiego pomysłu i zapewne po zabiciu Konemure i tak do tego będziemy namawiani przez przełożonych.
Jednak to zajmie za dużo czasu teraz. Uratujmy Brodacza w jakikolwiek sposób.. Nie ma za dużo godzin na dalekosiężne akcje i plany. Trzeba iść z falą.. to znaczy..
- zakłopotał się że użył tego stwierdzenia - trzeba zrobić coś póki możemy, póki jesteśmy w stanie. Proszę.

"Przecież wiesz, że wybierając ten plan on zginie.. i wiesz.. że i tak pójdę tam sam. Zrozum, obudź w sobie Bestie lub chociaż tego drugiego z dyskusji" pomyślał.
 
__________________
Live to Ride / Ride to Live
Zaczes jest offline  
Stary 14-08-2008, 22:52   #39
 
Nicolas's Avatar
 
Reputacja: 1 Nicolas nie jest za bardzo znany
"Dołączenie do Sabatników? Cóż by to była za okazja! Mieć własną osobę wewnątrz głównego przeciwnika i znać chociaż część jego ruchów..."
Wilhelm przyglądał się obliczu Vincenta... Bo w tej chwili to chyba on kontrolował sytuację. Swymi zielonymi oczami starał się jak najlepiej ocenić tę postać i podjąć ostateczną decyzję.
"Gangrel popiera pomysł, choć jemu zależy teraz na uratowaniu Brujaha. Ale po co? Jest to niebezpieczne, jednak porażka nie wchodzi w grę... Stawka jest zbyt wysoka. Nie dla tej marnej Bestii, lub Malkaviana. Chociaż obaj są idealni by ich wykorzystać do tego zadania."
Ventrue wiedział, że musi zdecydować czy poprzeć tę propozycję... Jednak było zbyt dużo możliwych opcji, które kończyły się utratą przez Wilhelma możliwych zysków.
"Cóż... Trzeba zaryzykować."

-Nie ma potrzeby byśmy wszyscy próbowali dołączyć do Sabatu. To nie będzie wyglądało naturalnie... A mówiąc szczerze stworzy tylko jeszcze więcej problemów. W dodatku łatwiej będzie im nas wykryć. Skoro nasz drogi Vincent byłby w stanie tego dokonać - W tym momencie znów spojrzał prosto na Malkaviana. - to jest to pewna możliwa opcja. Jednak nie możemy działać tylko na jeden front. Skoro już raz Konemure się starł z nami to musi wiedzieć, że nie poprzestaliśmy na tym bo inaczej stanie się zbyt podejrzliwy. Kimi. - Wilhelm przeniósł spojrzenie swych zielonych oczu na Gangrela. - Uważam, że mimo wszystko powinieneś spróbować dowiedzieć się czegoś o nich obserwując ich wedle twego wcześniejszego planu. Może nawet uda się uratować tego Brujaha.

Ostatnie słowa wypowiedział z dość dużą dozą ironii w głosie.
 
Nicolas jest offline  
Stary 19-08-2008, 09:53   #40
 
Maju's Avatar
 
Reputacja: 1 Maju jest godny podziwuMaju jest godny podziwuMaju jest godny podziwuMaju jest godny podziwuMaju jest godny podziwuMaju jest godny podziwuMaju jest godny podziwuMaju jest godny podziwuMaju jest godny podziwuMaju jest godny podziwuMaju jest godny podziwu
Zbyszek bez chwili zastanowienia zbliżył się do szpary , w którą schowała się mysz. Z całej siły , która mu została kopnął słaby punkt w ścianie. Okuty but i ogromna wampirza siła pozwoliły skruszyć cegły, szpara powiększyła się trochę. Na tyle żeby mógł wsadzić tam rękę.
Wyczerpanie i głód sprawiły iż Zbyszek powoli przestawał nad sobą panować . Krew. Wszędzie czół jej zapach. Ten gryzoń może smakować jak skarpeta 60-letniego żula z dworca głównego , teraz go to nie obchodziło. Chodziło tylko o krew. Za każdy jej mililitr był gotów zabić. Wyciągnął rękę z wielką szybkością i desperacją , starając się pochwycić mysz , lub cokolwiek innego posiadającego czerwony nektar. Poczuł przewiew i dużą wolną przestrzeń za ścianą. Czyżby przebił się do pomieszczenia obok? Teraz widział też leniwie sączące się przez wyłom światło. Na chwile uczucie głodu zostało zastąpione nadzieją na wolność. Kiedy się wreszcie stąd wydostanie to każda szyja w promieniu kilku kilometrów nie będzie bezpieczna. Postanowił jednak na chwilę zatrzymać się nim zrobi coś głupiego. Przyłożył ucho do szpary i starał się ocenić czy za ścianą ktoś jest.
Szum, jednostajny szum. Niesie się po całym pomieszczeniu, ale żadnych kroków, żadnego radia czy odgłosów rozmów.
Nie widząc innego rozwiązania , wampir zamachnął się i uderzył jeszcze kilka razy w wyłom , starając się poszerzyć dziurę na tyle , żeby się przedostać do drugiego pokoju.
Wysiłek, który był do tego potrzebny praktycznie zwalił go z nóg. Upadł i zobaczył teraz wyraźnie co jest za ścianą, pokój przesłuchań, a szum dobywa się z klimatyzatora wiszącego pod sufitem.
Podłoga jest pokryta zakrzepłą krwią.
Brujah po chwili podniósł się i zaczął przeczołgiwać do nowo odkrytego pomieszczenia. Gdy dotarł na miejsce zaczął z lubością zlizywać krew z podłogi. Po wielu trudach dotarł do swej oazy... Krew. Wreszcie. Co z tego, że dla niego smakuje niczym trzydniowa bułka dla śmiertelnika. Nasyca, pozwala wrócić normalnym zmysłom i pozwolić myśleć racjonalnie.
Gdy Zbyszek zaspokoił swój głód , zaczął dokładnie rozglądać się po pokoju , szukając drogi wyjścia . Obejrzał dokładnie drzwi i klimatyzator , patrząc czy nie dałoby rady ulotnić się przez szyb. Klimatyzator po krótkich oględzinach odpada. Drzwi do pokoju zaś wyglądały na cienkie, a nawet... były uchylone.
Uciekinier podszedł do drzwi i zaczął nasłuchiwać odgłosów dochodzących zza nich.
Kroki na żwirze i chwilę potem usłyszał ryk przejeżdżającego pociągu. Jakieś głosy mówiące w niezrozumiałym języku. Łatwo się jednak domyślił, że to Kitajce.
Wolność. Nareszcie wyjście z klatki. Ta myśl przyćmiła wszelkie resztki ostrożności , które posiadał w swoim arsenale Brujah. Parsknął gniewnie , po czym podszedł do drzwi i w stylu Rambo , kopnął je z całej siły , po czym spojrzał na swoich oprawców i powiedział jakby nigdy nic :
- 5 gwiazdek bym wam nie dał , lachociągi

Po tych słowach aktywował moc akceleracji i potencji , czując nagły przypływ sił po chwilę temu spożytym posiłku i rzucił się w stronę najbliższego przeciwnika , uniósł nogę i wymierzył prostego kopniaka glanem , celując w głowę kitajca.
Zaskoczony Azjata ledwo zdążył się odwrócić słysząc twoje ciężkie kroki miażdżące żwir. Kopniak zwalił go z nóg, lecz mimowolnie nacisnął spust karabinu, wysyłając kilkanaście pocisków w powietrze.
Jasna cholera , jeszcze mi tutaj całego oddziału brakuje.
Pomyślał Zbyszek.
Wciąż będąc pod wpływem mocy akceleracji , Zbyszek szybkim gestem zamachnął się , żeby wyrwać żółtkowi karabin z ręki.
Wyrwał mu się i odskoczył kilka metrów. W przerażeniu zaczął uciekać do jasno oświetlonych zabudowań, ale było słychać, że następni są już w drodze.
-Ehh sukinsyn , nie ma co stawać przciwko wszystkim. Nie bez żadnej broni. Trzeba wiać.
Po tym jak skończył głośno myśleć , Zbyszek rozglądnął się za najbliższą drogą ucieczki , po czym rzucił się w tamtym kierunku pełnym sprintem.
Siatka, dość niska, a za nią tory kolejowe, do przebiegnięcia miał niecałe 100 metrów.
Brujah tylko rzucił do goniących go strażników
-Do zobaczenia wkrótce frajerzy
Po czym zaczął biec w stronę torów kolejowych , miał szczerą nadzieję , że bez problemów poradzi sobie z siatką.
Powalił całe przęsło siatki razem ze słupkami i wparował na tory, oślepiło go światło. Pociąg!
Cholera , jeszcze tylko brakuje tego , żeby skończyć pod kołami pociągu.
Wampir desperacko rzuca się na bok , mając nadzieję na uniknięcie przykrego wypadku.
Uskoczył prosto w krzaki rosnące koło torów i usłyszał przekleństwa w dziwnym języku dobiegające zza pociągu towarowego. To da mu czas na ucieczkę.
Zbyszek rzucił się w stronę przeciwną do swoich oprawców. Biegł co sił w nogach , aż do momentu , w którym mogł powiedzieć ,że jest w miarę bezpieczny.
-Teraz to jestem naprawdę wkurwiony..
Skwitował po cichu całą sytuację.
 
__________________
Here we stand, bound forevermore we're out of this world ,until the end...Here we are, mighty, glorious
At The End Of The Rainbow with gold in our hands...
Hammerfall - At The End Of The Rainbow

Ostatnio edytowane przez Maju : 20-08-2008 o 11:01.
Maju jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172