Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-08-2009, 15:39   #21
 
Nerchio's Avatar
 
Reputacja: 1 Nerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodze
Exclamation

Przypominasz zgreda, pomyślał Arthur, podchodząc do staruszka na Starym Rynku.
- Centrum handlowe, powiadasz? - zapytał Chudy - Może być ciekawie. Macie transport, ludzi?
- Tak, transport istotnie, no ten, to jest ... transporter opancerzony - odpowiedział staruszek uśmiechając się od ucha do ucha. - O, patrz, właśnie nadjeżdża.
W momencie kiedy wypowiedział te słowa, na plac wjechała karetka pogotowia. Z boku miała przyklejony duży plakat z gołębiem i napisem "Nadzieja". Jakiś dowcipniś dopisał "brak". W stronę pojazdu jechały już nosze z rannym podczas ostrzału.
- E, to jest ten transporter? - spytał Morell - Może mamy jeszcze w tym jechać w kilkanaście osób? Chyba kpisz.
- Nie, to n-nie żart, to nasza jedyna n-nadzieja, rozumiesz, prawda?
- Dobra mogę się do was dołączyć, pod warunkiem, że będzie miejsce na dachu.
Lekarz, który wcześniej zobaczył karetkę i wiózł w jej stronę rannego, usłyszał rozmowę i przystanął, rzucając na nich groźne spojrzenie.
- Nie może być. Karetka to karetka, służy do przewożenia rannych, a nie jako Taxi! - powiedział i zaczął prowadzić nosze w stronę pojazdu.
Staruszek podszedł do niego i powstrzymał go szybkim ruchem ręki.
- To - zaczął zgred pewniej niż przedtem - jest nadzieja. Nie jakaś tam karetka, tylko nadzieja. Nasza nadzieja. Być może nie twoja, bo ty do niej nie wsiądziesz. Ja, mój drogi, mam zamiar stąd wiać i nikt za cholerę mnie nie powstrzyma.
Spojrzał na Chudego i dodał:
- Myślę że na dachu też się znajdzie jakieś miejsce.
 
Nerchio jest offline  
Stary 15-08-2009, 18:50   #22
Ren
 
Ren's Avatar
 
Reputacja: 0 Ren nie jest zbyt sławny w tych okolicachRen nie jest zbyt sławny w tych okolicach
- Myślę, że jak do tej pory zombiaki mi nie zaszkodziły, to od palenia też mi nic nie będzie. - stwierdzam wstając.
- Widzę, że z pana kozak, panie... żołnierz. - mówię rzucając pobieżne spojrzenie na nowoprzybyłego. - Ładnie to tak podsłuchiwać? - wydymam wargi w udawanym oburzeniu, po czym uśmiecham się.
- Jeśli pana propozycja jest aktualna, to chętnie się zabiorę. - zwracam się do staruszka. - Od dawna nic nie naprawiałam, bardzo chętnie zajmę czymś ręce. Tylko na dachu to chyba nie dam rady... Chyba, że pan żołnierz mnie będzie trzymał. - uśmiecham się krzywo.
 
Ren jest offline  
Stary 15-08-2009, 20:53   #23
 
BoYos's Avatar
 
Reputacja: 1 BoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputację
Dzień 12
Godzina 12:03
Miejsce : Budynek przy Starym Rynku , piętro 4 , mieszkanie 19.

Pietrov siedział w oknie w kuchni na stole z opartym o ściane Dragunovem i obserwował cały plac. Od czasu do czasu przebiegał człowiek bądź nie człowiek. Nie chciało mu się sprawdzać , ponieważ był zmęczony. Miał dosyć wszystkiego. Jedyne co go podtrzymywało na duchu to pieniądze jakie zdobędzie po powrocie. I to , że w każdej chwili może przylecieć po nich Black Hawk z 2 minigunami. Moga sobie opuścić ten teren od tak , kiedy tylko zechcą.
Niech ta suka spróbuje nie żyć...to ją własnoręcznie poćwiartuje.
Myśli kłębiły się w głowie mężczyzny. Tęsknił za swoją drużyną. Niby profesjonaliści lecz prawdziwi przyjaciele. Jak jeden mąż , który został pozbawiony 4 części ciała. Tęsknił za Kamilem , za Soja , Stevem i Andrjim. To z nimi uczył się wszystkiego. Czemu musieli zginąć? Czemu?
Nagle pojawiło się coś co szczególnie zainteresowało Pietrova. Zeskoczył aż z blatu i z pozycji leżącej obserwował 10 uzbrojonych mężczyzn którzy przybiegl i usiedli przy barykadzie.
- (rosyjski) Michajov , zobacz to
Michajov podszedł i usiadł po drugiej stronie drzwi od balkonu i obserwował wraz z Pietrovem całe zajście.
- (rosyjski) Po co ktoś wysłał 10 osob?
zapytał Michajov
- (rosyjski) Nie sądze by była to ekipa do eksterminacji miasta , bo po 1 jest ich za mało a po 2 wyglądają mało groźnie.
- (rosyjski) Pietrov a z jakiej paki Ty wiesz o tym jak oni są wyszkoleni?
Cichy śmiech wydający się zza maski mógł wydać się dla zwykłego człowieka straszny
- (rosyjski) Stoją w cieniu. Myślą że są jedyną jednostką w tym mieście. W każdym oknie może być potencjalny snajper. Powinni usadowić się tam
Wskazał ręką miejsce gdzie skupiało się słońce
- [i] (rosyjski) Wtedy oślepiające słońce zniwelowałoby szanse na trafienie ze snajperki.
- (rosyjski) Ale przecież masz lunety pomagające itp.
- [i] (rosyjski) Ale nie każdy człowiek ze snajperką musi umieć z tego korzystać. Nie trać czujności Michajov. Ta noc może być jedną z najcięższych. Odpalaj laptop. Łączymy się z centralą.
Michajov wyjął laptopa , otworzył i włączył. Laptop firmy Apple co było przewidywalne. Zamiast jednak loga Apple otworzył się wielki napis HMS - Login / Hasło. Michajov wpisał oba i kliknął enter. Pojawiły się po chwili 3 opcje.
1) Komputer
2) Centrala
3) Nagła pomoc
Michajov wcisnął 2. Pojawił się program podobny do skype i otworzyło się okno rozmowy. W Laptopie widać było ładną twarz kobiety o blond włosach z mikrofonem przy ustach i nausznikach.
- (rosyjski) Nawiązali kontakt!
krzyknęła odwracając się i patrząc za siebie. Slychac było cicho krzyknięcie "Wrzuć ich na głowny ekran". Widać było przełączenie i po chwili mieli wgląd na całą sale. Były 3 rzedy komputerów , przy kazdym siedział mężczyzna lub kobieta. Dużo tłoku , każdy latał z papierami. Na środku sali stał mężczyzna który wyglądał na kapitana/dowódcę całego stowarzyszenia. Nastała cisza.
- (rosyjski) Hunting Moon Squad , Michajov Kuzniecow , czy mnie słychać?
- (rosyjski) No kurwa pewnie że Cie słyszeć. Myśleliśmy że umarliście!
- [i] (rosyjski) Blisko prawdy szefie. Blisko. Zostaliśmy tylko we 2. Ja i Pietrov. Reszta umarła.
Zapadła cisza.
- (rosyjski) Kurwa mać zatłukę skurwysyna ! Wiedziałem by was nie wysyłać! Zabiję go! ZABIJE GO KURWA!
Wydarł się mężczyzna i kopnął najbliższy komputer. Zapadła głęboka cisza.
- (rosyjski) Gieorgij , bo po prostu rozpierdolisz ten komputer . Uspokój się
Pietrov powiedział stojąc za Michajovem , przeprosił kolegę i usiadł przed komputerem. Tylko Pietrov był na tyle bezszczelny , twardy i nieugięty że nigdy nie bał się swojego przełożonego. Zawdzięcza charakter swojemu ojcu.
- (rosyjski) Pietrov , to że ....
- (rosyjski) mam ojca generała nie czyni mnie wyższym od Ciebie w hierarchii. Ta , gdzieś to słyszałem. Pamietajmy po co my tu jesteśmy. Sytuacja wymknęła się spod kontroli
- (rosyjski) Do tego momentu się domyśliłem.
- (rosyjski) Ten wybuch epidemii musiał wydzielić jakiś gaz , dzieki któremu martwe tkanki ożywają , usuwają nerwy bólu i usuwają światomość przeciążania mięśni , przez co ludzie stają się bardzo silny , szybcy i nieprzewidywalni. Są jak zombie. Troche podkręcone.
- (rosyjski) Da się je zabić ?
- (rosyjski) Póki co jedynie z dragonuva próbowałem i nie mam zastrzeżeń.
- (rosyjski) Checie zaraz Helikopter? Pierdolić misje , nie moge was stracić
Chwila ciszy. Michajov z Pietrovem popatrzyli na siebie. Michajov wstał i położył rękę na barku Pietrova , poklepał go i poszedł do okna.
- (rosyjski) Gieorgij. Jutro z rana idziemy w miasto , zajdziemy do szpitali , ośrodków gdzie przebywają ocaleni. Jeśli ją znajdziemy , to cacy. Jeśli nie to się stad wynosimy. Jutro przekaże koordynaty lądowiska które zabezpieczymy. Jedno pytanie. Co tutaj robią drużyny antyterrorystyczne? Są tutaj jeszcze jakieś ?
- (rosyjski) Zoli , sprawdź kto jest w mieście jeszcze.
- (rosyjski) Już sprawdzam...więc tak. Zostało zesłanych 14 ekip , 4 jeszcze żyją. Jest też dużo najemników więc uważajcie na siebie.
- (rosyjski) A 10 osobowa jest jakaś ?
- (rosyjski) Tak , w celu odzyskania dokumentów z laboratorium w którym przeprowadzone były testy
- (rosyjski) Rozumiem. Bez odbioru.
- (rosyjski) Pietrov i Michajov. Chociaż Wy nie dajcie sie tym skurwysynom.
Pietrov zamknął laptop. Podał go koledze i usiadł w oknie.
Obaj byli zmęczeni. Pietrov choć próbował zostać przytomnym to przymykał oczy i otwierał. Przymykał i zamknął. Obudził go szczek psa który rzucił się na jednego z zombie. Pietrov odrazu rzucił się ze snajperką na podłoge i wymierzył w środek zdarzenia. Pies został poskromiony , jednak huk który został wywołany przez upadek na podłoge zwrócił wszystkie twarze zombie w kierunek ich okna. Rzuciły się wszystkie do ich bloku.
(rosyjski) O w pizdu , blokuj szybko drzwi!
Krzyknął Pietrov budząc Michajova. Obaj przyłożyli wszystkie dostępne meble do drzwi. Obaj położyli się przed drzwiami z wycelowanymi broniami.
Trzask.
Zombie wbiegły do budynku.
Tupoty.
Są na klatce schodowej...
Cisza...
Łup! Drzwi lekko odchyliły się jednak wróciły szybko na swoja pozycje.
Michajov dał znak żeby pozostać cicho. Tak też zrobili.
Zombie waliły jeszcze długi czas. Jednak wkońcu wszystko ucichło.
- (rosyjski) Poszły sobie ?
Spytał Michajov
- (rosyjski) Nie trać uwagi.
Pomału wrócił do okna gdzie zostawił dragunova i mp5. Wziął do rąk 92FS i zaczął pomału krążyć po mieszkaniu.
- (rosyjski) Pietrov , nie ma ich.
- (rosyjski) Są.
- (rosyjski) Skąd wiesz?
- (rosyjski) Bo nie wrócili na plac.
Nagle z sciana z sufitu się obsypała i załamała i do pokoju z góry wpadł zombie , który gdy tylko dotknął ziemii wybił się w strone Pietrova. Rzucił pistolet na ziemii gdyż wiedział że nie zdąży strzelić (trafnie) i wyciągnął ręce przed siebie by złapać zombiego. Został przygwożdzony do ziemii. Trzymał zombiego za barki gdy ten próbował go dorwać. Przyciągnął noge pod brode a następnie wyprostował z całą siła wyrzucając zombiego przez okno który z impetem roztrzaskał się o beton. Następne 2 zombie jakie zeskoczyły zostały zestrzelone przez Michajova. Pietrov otrzepał się i pozbierał. Tym razem dał rade , ale jak będzie ich wiecej...
 
BoYos jest offline  
Stary 17-08-2009, 15:37   #24
 
Mubashi's Avatar
 
Reputacja: 1 Mubashi nie jest za bardzo znany
Stary Rynek

Ocaleli poczynili ostatnie przygotowania. Godzinę po przyjeździe karetki na plac zajechał kolejny samochód z przyczepą. Po jej bokach przyczepiono żelazne podpórki, na których można było spokojnie oprzeć broń i łokcie. Ludzie już zaczęli się usadawiać, parunastu poszło poszukać kolejnego pojazdu. Mimo tego, że w całej Bydgoszczy samochodów czy motocykli było od zatrzęsienia, to tylko niektóre spełniały wymagania. Byle skodziak nie nadawał się, bo ani to szybkie, ani wytrzymałe, ani nic w tym nie zmieścisz.
Trudno było także znaleźć działające auto, bo w skutek chaosu złomiarze i złodzieje nieźle się wzbogacili.
- Spróbujemy przenocować w hotelu "Brda" na Dworcowej! A jutro lecimy na Focus i na Gdańsk!

Szpital

"Byk" odzyskał przytomność. Minęła długa chwila nim bełkot, który dudnił echem w jego głowie zamienił się w słowa. Czuł się niesamowicie słaby.
- Ja cię, jak gościu przeżyje, to jesteś drugi Jezus, stary!
Kurwa, jak boli!
- No, wiesz, jak tylko zobaczyliśmy, że facet ma narko, to od razu sobie przypomniałem co mówił Kukułka - "Morfina to podstawowy odpierdol", no i wiesz... Takiego mixa to jeszcze nie robiłem.
- Ale facet dycha to wporząsiu, nie?
Tomek otworzył oczy. Znajdował się w jakimś obskurnym, obszernym pomieszczeniu, oświetlanym tylko przez wąskie promienie latarki.
- Dzień się kończy, panowie, trza się zabarykadować. - rozkazał żeński głos - Rano lecimy na spotkanie ze starym.
Bykowski poczuł ukłucie w lewą rękę, przekręcił głowę, by zobaczyć jak sporych rozmiarów igła wbija się w oczyszczone ramię. Ciężkie powieki opadły.
 
__________________
Wuargh! Wuargh!
Mubashi jest offline  
Stary 17-08-2009, 19:21   #25
 
Qzniar's Avatar
 
Reputacja: 1 Qzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znany
Dzień 12
Godzina 13:52
Miejsce : Budynek przy Starym Rynku , piętro 4 , mieszkanie 19.

Przez długi czas odpierali zmasowany atak zombie. Na szczęście mieli wyjątkowo duży zapas amunicji, jak na taką "1-dniową" misję. W końcu umarlaki przestały spadać z dziury w dachu, a przez rozbitą barykadę w drzwiach liczba wpadających do pokoju zombie z każdą minutą malała. Zastrzelili ostatniego, który wszedł. Michajov otarł pot z czoła.
-(rosyjski) Tym razem nie było ich mega dużo. Następnym razem może być ich tyle, że nie starczy nam amunicji.
-(rosyjski) Lepiej zabezpieczmy inny pokój. Ten już nie nadaje się do obrony...
- rzekł Pietrov spoglądając na dziurę w suficie. Założył snajperkę na plecy i ruszył powoli do drzwi, trzymając w dłoniach 92FS.
-(rosyjski) Osłaniaj mnie. - powiedział do Kuzniecowa
Kuzniecow skinął głową. Nic jednak ich nie zatrzymało. Przeszli do pokoju o numerze 14 na niższym piętrze. Zabarykadowali drzwi. Wyczerpani po długim odpieraniu ataku, zasnęli. Lekkim, czujnym snem...
 
Qzniar jest offline  
Stary 17-08-2009, 23:06   #26
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Twarz Agaty stawała się mniej wyraźna. Następnie powoli zaczęła się rozpływać, aż została z niej tylko mgiełka, którą przysłoniła z czasem ciemność. Przez długi okres czasu żaden obraz i żaden dźwięk nie docierały do Tomka. Nie miało to jednak dla niego żadnego znaczenia. Nie potrafił myśleć, nie potrafił czuć, wydawało się, że zawsze tak było i zawsze tak będzie. Wydawało się, że po prostu tak musi być, że jest to naturalne. W końcu przez czarny mur zaczęło przebijać się białe światełko.

Stopniowo ciemność zamieniała się w jasność. Czarny kolor blakł, aż wreszcie nikł zupełnie, ustępując miejsce bieli. Sytuacja właściwie się nie zmieniła dopóki do uszu "Byka" nie dotarł jakiś dźwięk. Ciężko byłoby mu stwierdzić co to za dźwięk, nawet gdyby w tej chwili jego umysł pracował na pełnych obrotach, a nie powoli budził się ze snu. Dźwięk jednak wyostrzał się i po jakimś czasie stało się jasne, że są to ludzkie głosy, otaczające Bykowskiego.

Fakt, że system nerwowy wracał do swoich codziennych zadań miał też pewną wadę. Gangster poczuł okropny ból w okolicach brzucha. Ból, który sprawiał, że skupienie się na czymkolwiek innym, poza nim samym, było niemożliwe. Mimo to Tomek słyszał rozmowę dwóch najbliżej stojących osób, chociaż nic z niej nie rozumiał.

- Ja cię, jak gościu przeżyje, to jesteś drugi Jezus, stary!

- No, wiesz, jak tylko zobaczyliśmy, że facet ma narko, to od razu sobie przypomniałem co mówił Kukułka: "Morfina to podstawowy odpierdol", no i wiesz... Takiego mixa to jeszcze nie robiłem.

- Ale facet dycha to wporząsiu, nie?

- Dzień się kończy, panowie, trza się zabarykadować - rzucił jakiś trzeci głos. - Rano lecimy na spotkanie ze starym.

"Byk" doznał jakiegoś dziwnego uczucia na lewej ręce, które przy bólu z brzucha było właściwie nieodczuwalne. Chwilę potem widoczna była znów ta przeklęta ciemność...

* * * * *

Musieli uciekać śmierdzącymi kanałami. Że też ten idiota musiał akurat dzisiaj zapomnieć czegoś ze swojego auta. A "Malutki" już prawie wyciągnął to przeklęte radio. Nowiutkie urządzenie. Miało zapewnić im jedzenia na kilka tygodni. Ale nie, ten kretyn zapomniał jakiegoś gówna z samochodu i musieli spieprzać z niczym. Na dodatek ścigał ich i gdyby nie otwarta studzienka kanalizacyjna (pewnie jakieś żule zajebały właz) to mogło być z nimi krucho. Tomek był wkurzony jak nigdy. Mateusz zniósł to o wiele lepiej. gdy wygramolili się z kanału kilka ulic dalej z uśmiechem na ustach stwierdził:

- Nie martw się. Jutro trafi nam się jakaś okazja. Może nie tak dobra, ale jakoś to będzie.

"Malutki" uśmiechał się szeroko. "Byk" doskonale znał ten uśmiech. Oznaczał on, że chłopak chce sie czymś pochwalić.

- Co jest? - spytał niecierpliwie Tomek.

- Zajebałem dzisiaj Jaguara - oznajmił dumnie popijając browar.

- Co?! - Bykowski prawie krzyknął. Ludzie w knajpie zaczęli się im przyglądać.

- To co słyszysz. Specjalne zamówienie. "Struna" był wniebowzięty.

Chłopak nie mógł uwierzyć, że Mateusz nie zabrał go na taką akcję. "Myślałem, że jesteśmy braćmi!" pomyślał.

- Jesteśmy braćmi! - krzyczał. - Tylko dlatego jeszcze oddychasz! Jak mogłeś spierdolić taką prostą sprawę?! Na prawdę jesteś aż tak tępy?!

- Nie nakręcaj się tak, ok? - "Malutki" próbował uspokoić Tomka. - Podeszli nas po mistrzowsku. Zwinęli "Słodkiego" i "DJ-a". Ledwo się im wywinąłem.

- Spierdoliłeś! Spierdoliłeś stamtąd myśląc tylko o własnej dupie! Zostawiłeś tam swoich ludzi i towar! Teraz dojdą do nas jak po sznurku! Przez ciebie Zajcew znowu będzie musiał zrywać kontakty i drogi przerzutu. I zgadnij kogo za to obwini?! Kurwa!

Na stole leżała torebka z białym proszkiem. "Byk" był zbyt wściekły, żeby bawić się w układanie ścieżki. Rozerwał torebkę, po czym zdrowo pociągnął. Świat stał się odrobinę bardziej kolorowy, ale nie zmieniało to faktu, że Tomek musiał coś zrobić.

Strzał. I jeszcze jeden. I jeszcze jeden. I znowu. Kolejne pociski opuszczały komorę pistoletu by wbić się w ciało tego śmiecia. Tego gnoja, który miał czelność uważać się za jego brata. Tego zdrajcy, który wbił mu nóż w plecy. Tomek wciąż naciskał spust, gdy nagle uświadomił sobie, że magazynek jest pusty. Zapalił światło.

W przedpokoju leżały dwa ciała. Zalany krwią "Malutki" leżał trochę dalej, w wejściu do pokoju. Puste oczy wpatrywały się w sufit. Bliżej "Byka" leżało ciało młodej dziewczyny z dwoma czerwonymi plamami na piersiach.

Gangster wpatrywał się w efekt swojego gniewu. Nagle nogi się pod nim załamały. Ukląkł i zaczął płakać. Zabił ich. Oboje. Zdradzili go, ale...

- Nieeeee! - krzyknął budząc całą kamienicę.

* * * * *

Wszystko pokryła ciemność, która zaczęła znowu przechodzić proces przekształcania się w jasność. Z jasności wyłoniły się wyraziste kształty jakiegoś pomieszczenia. Pierwsze promienie słońca przedostawały się przez szpary między deskami, którymi ktoś pozabijał okna...
 
Col Frost jest offline  
Stary 19-08-2009, 18:51   #27
Ren
 
Ren's Avatar
 
Reputacja: 0 Ren nie jest zbyt sławny w tych okolicachRen nie jest zbyt sławny w tych okolicach
Zabrałam się ze wszystkimi, bo raczej nie miałam innego wyjścia. Do tej pory zawsze byłam sama, ale teraz dobrze mi było w drużynie. Nie to, żebym stała się nagle duszą towarzystwa, przez większość czasu głównie słuchałam. Ale normalne rozmowy jakoś dodawały mi otuchy. Byłam potrzebna - mogłam znowu naprawiać, robić jedyną rzecz jaką naprawdę potrafiłam. I to się liczyło.
Zastanawiam się, czy polubię tego "kozaka". Wszyscy myśleli tylko o przeżyciu, więc żołnierza chętnie powitano w szeregach. Ja do tej pory strzelałam tylko do pustych puszek po piwie.
- Spróbujemy przenocować w hotelu "Brda" na Dworcowej! A jutro lecimy na Focus i na Gdańsk! - usłyszałam.
Nigdy nie byłam nad morzem, ciekawe jak tam jest. Bo przecież zdjęcia czy filmy to nie to samo. Cóż, przeżyję to zobaczę, nie przeżyję to może nawet będą mi dane lepsze widoki.
 
Ren jest offline  
Stary 20-08-2009, 13:01   #28
 
Alichino Sora's Avatar
 
Reputacja: 1 Alichino Sora ma wspaniałą reputacjęAlichino Sora ma wspaniałą reputacjęAlichino Sora ma wspaniałą reputacjęAlichino Sora ma wspaniałą reputacjęAlichino Sora ma wspaniałą reputacjęAlichino Sora ma wspaniałą reputacjęAlichino Sora ma wspaniałą reputacjęAlichino Sora ma wspaniałą reputacjęAlichino Sora ma wspaniałą reputacjęAlichino Sora ma wspaniałą reputacjęAlichino Sora ma wspaniałą reputację
Maja spakowała się na wyprawę. Postanowiła przenocować w szpitalu, a rano zabrać się z wszystkimi do Focusa. W końcu w grupie jest i weselej, i bezpieczniej.
Zdążyła dojść do szpitala przed wieczornym zabarykadowaniem. Znalazła salę z rannymi. Było obskurnie, ale nie śmierdziało już tak mocno. Studenci nadal uwijali się wokół łóżek, zmieniając opatrunki. Zauważyła, że rannych jest mniej, niż ich przywieziono, nie wszystkim udało się przeżyć. Podeszła do łóżka, na którym leżał postrzelony mężczyzna.
-Naprawdę trzeba mieć pecha... Żeby zostać postrzelonym w przeddzień wyjazdu z miasta - powiedziała cicho do siebie.
 
Alichino Sora jest offline  
Stary 20-08-2009, 14:02   #29
 
Nerchio's Avatar
 
Reputacja: 1 Nerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodze
Dosyć dużo ludzi zebrało się, by pojechać do hotelu "Brda", mimo że dowodzącym i pomysłodawcą był jakiś staruch. I tak prawie go nikt nie słuchał, ale to nie miało znaczenia, był oficjalnie liderem i nie omieszkał się tym chwalić. Pojazdy wyruszyły tuż po tym jak zostały przygotowane. Kto by chciał ryzykować jazdę przez miasto o zmierzchu? Parę osób jechało karetką, ale byli to raczej ludzie do niczego się nie nadający. Ani wykształcenia medycznego, ani elektronicznego, nawet bronią nie umieli się posługiwać. Motłoch prawdopodobnie nie byłoby zbyt dosadnym określeniem.
Na początku były tylko dwa pojazdy, które z czasem przekształciły się w mały konwój, zatrzymujący się co jakiś czas by powiększyć się o kolejne motory i samochody.
Chudy jechał drugim wozem, przed nim była tylko karetka, która służyła za drogowego lodołamacza. Ludzie, mimo że w całym kraju panowała epidemia, przepuszczali ją, by nie spowalniać dowozu rannych do szpitali.
W pewnym momencie jednak pojazdy zatrzymały się. Po krótkiej chwili chaosu, tłum z konwoju wyległ na ulicę zobaczyć co spowolniło przejazd.
Na środku drogi leżała przewrócona ciężarówka, zajmowała nawet chodniki po obu stronach ulicy. Gdzieś w oddali usłyszeli krzyki. Niby to ludzi, niby ....
Zombie?
Nagle z prawej strony poleciały odłamki szkła. Wybita szyba z pobliskiego rozsypała się na kawałki. Tak o. Nikogo tam nie było, żadnego huku oprócz hałasu wybijanej szyby.
Zareagowali szybko, cofając wszystkie pojazdy i pojechali dookoła. Nie chcieli się dowiedzieć w jaki sposób wyleciała szyba, a tym bardziej nie chcieli konfrontacji z zombie, nie teraz.
Konwój był niedaleko hotelu "Brda". Arthur spędził ten czas rozmyślając nad przetrwaniem i jutrzejszej akcji na Focus. Miał nadzieję, że obejdzie się bez problemów, a jednak była to prawdopodobnie płonna nadzieja. Obawiał się, że wiele osób zginie zanim dojada do celu podróży - Gdańska. Zakończył rozmyślania w momencie, gdy zobaczył napis "Brda".
 
Nerchio jest offline  
Stary 20-08-2009, 23:20   #30
 
Mubashi's Avatar
 
Reputacja: 1 Mubashi nie jest za bardzo znany
Centrum.

Hotel "Brda" był częściowo opuszczony. Teraz już, po eksterminacji imponującej liczby mutantów, można by uznać, że jest tu nawet przytulnie. W recepcji, istnym relikcie PRL-u, przy czterech marmurowych kolumnach sprawnie uszykowano stanowiska. Postawiono krzesła, a w holu znaleziono sporych rozmiarów kanapę. Większość osób z tej eskapady rozeszło się po pokojach, skromnych, choć przyszykowanych jak należy, na wyższych piętrach. Po raz pierwszy od wielu dni ludzie mogli spać bez obaw o atak chodzącej śmierci...

Pokoje

Stare zegary, takie z wahadełkiem i kukułką. Na tarczy widniało logo hotelu opięte w wieniec laurowy, a wskazówki były w kształcie gałązek zwieńczonych miedzianym dębowym liściem. Tik-tak, tik-tak. 3:44 Co was w sumie wyrwało z kojącego snu? Zza okna widać było dach sąsiedniego budynku, znacznie niższej od hotelu kamienicy. Na chłodnym jesiennym wietrze kołysały się zapomniane flagi i pranie wiszące z okien. Coś było definitywnie nie tak. Do okrzyków, czy to bojowych, czy to z bólu, wystrzałów zdążyli się przyzwyczaić. Teraz jednak były one głośniejsze, dochodziły z bliska. Drzwi otworzyły się, trzasnęło gdy uderzyły w ścianę. Tupanie ciężkich butów na parkiecie korytarza i kaszel.
- Get the fuck out! Get the fuck out! - odgłosy uderzeń, trzask łamanych kości. - Fire! Fire! Szipko, kuwa, szipko! - do łóżka podbiegł wysoki na dwa metry blondyn, trzymający w dłoniach gaśnicę. Jednym ruchem odrzucił kołdrę.
- Someone set the fire a floor above us! - wyjaśnił już nieco wyraźniej, choć na jednym oddechu - Move, we gotta go!
 
__________________
Wuargh! Wuargh!
Mubashi jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:19.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172